Paty 26.10.2009 20:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 widzę, że jednak niewiele dobrego będzie z tej dyskusji. Nie napisałam pierwszego postu by być ocenianą, nie napisałam tego by snute były teorie spiskowe na temat romansu mojego męża, nie napisałaam,by dowiedzieć się jak mam oskubać męża. Matka dyrektorka pięknie napisałamo zbiorach, co jednak jeśli w części wspólnej jest wyłącznie dziecko ? nic więcej. Dla mnie posiadanie wspólnego majątku , domu, czy fakt, iż spędziliśmy ze sobą kawał zycia, nie jest argumentem by w tym trwać, bo nie daj bóg gorzej trafię. Nie jestem typem człowieka,który będzie trwał w związku tylko po to by nie być sama. Nie potrafię nie myśleć nad tym co się dzieje, lub gorzej udawać ,że jest ok, że przecież tak można żyć. Pytanie tylko po co ? Nie umię mysleć tak jak myślały nasze babki " nie pije, nie bije, czyli dobry chłop jest". Nie powiedziałam nigdzie, że mąż "spokojnie przyjął " wiadomość o rozwodzie,powiedziałam,ze nie był mocno zaskoczony, przecież nie jest głupi , wie co się dzieje.Nie znamy się tydzień, zna moje proiorytety, wie co jest dla mnie ważne, co kiedyś było ważne dla nas obojga. Już wie, że nie jestem tak silnym koniem, by uciagnąć ten wóz w pojedynkę , plus jego porzucone chomąto. Nie wiem,czy nie jest za późno by to poskładać, ale podejmując próbę, możemy ocalić coś co kiedyś było fajne, nie robiąc nic nie damy szansy naszemu dziecku, na pełną rodzinę. tak na dobrą sprawę to ty decyzję juz dawno podjęłaś......chcesz rozwodu.........i oczekujesz od nas żebyśmy ten wybór pochwalili ...........przyznali Ci racje, że dobrze robisz..............tak się nie da stąd nasze wywody, snucie domysłów, podpowiadanie rozwiązań...................nie ma się co obruszać tylko może troszeczkę przychylniej popatrzeć na to co piszemy bo jak na razie to wszyscy jednak delikatnie sugerują że może warto walczyć...........a jak tyle ludzi na rza mówi to samo to może jest w tym jakiś sens??????? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 26.10.2009 20:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 mnie jeszcze zastanawia jedno ..............skoro dom jest na kredyt i to w większości , wspólnota majątkowa również to jak sie rozwiedziecie , sprzedacie dom to za co kupisz mieszkanie dla dziecka i siebie?, pracę dopiero zaczynasz, oszczędności nie wiem czy posiadasz.............spłacisz męża czy on ciebie.........nie bardzo potrafię to ogarnąć chyba że są inne możliwości finansowe o których nie piszesz...............bo mieć gdzie mieszkać z dzieckiem po rozwodzie to chyba najważniejsza sprawa..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Basia1112 26.10.2009 21:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 A ja z własnego doświadczenia wiem,że kobieta siedząca w domu faktycznie za dużo myśli .Bardzo dobrze,że idziesz do pracy-jaka by nie była-bo zmienisz podejście do świata,ludzi i przede wszystkim do siebie.Poczujesz się lepiej,musisz tylko spróbować.Na pewno nie będzie Ci łatwo pogodzić prowadzenie domu,wychowanie dziecka i pracę ,ale DASZ RADĘ,tak jak większośc z nas.A wydanie SWOICH pieniędzy na jakiś kaprys -bezcenne. Życzę Ci wszystkiego tylko dobrego. A taka anegdota Pyta przyjaciółka:powiedz ,czy w czasie tych 30LAT małżeństwa myślałaś kiedyś o rozwodzie? Przyjaciółka odpowiada:O rozwodzie nie,nigdy ,ale ....o morderstwie kilkadzieśiąt razy!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.10.2009 21:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 aha26, owszem napisałam by dowiedzieć, się w jaki sposób rozwiązać sytuację finansową (wspólnota majątkowa), co zrobić z domem,który w duzej mierze jest na kredyt i jak przygotować dziecko na nową sytuacje. O to prosiłam, natomiast cała reszta jest dodatkiem, który powstał w trakcie dyskusji. o to prosiłaś i to dostałaś przecież wszyscy piszą, że sytuację finansową pomoże rozwiązać praca, dom jeżeli jest na kredyt, to pewnie trzeba będzie sprzedać, a dziecka przygotować się nie da. reszta, czyli dodatek, nie powstał aby cię oceniać (a przynajmniej sądzę, że nikt nie miał takich intencji), raczej każdy dopasowywał twoją sytuację do swoich doświaczeń życiowych. A że nie pasuje? Czasem tak bywa... bo tak na prawdę to każde małżeństwo z dłuższym stażem ma takie momenty, jak ty teraz. Takie, że wydaje się, że jedynym łączącym elementem jest dziecko. Tylko w wirze dnia codziennego, pracy, sprzątania, zakupów i czego tam jeszcze po prostu człowiek przechodzi to łagodniej jakoś. Nie myśląc o rzeczach tak ostatecznych, jak rozwód. Czasem pomaga rozmowa, czasem awantura, ale zwykle kryzys mija i jest dobrze. Dlatego szukaliśmy drugiego dna... Jeżeli go nie ma, to tym lepiej dla was Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 26.10.2009 23:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 P.S. nie można "przygotować dziecka na taką sytuację".Ono zawsze jest wrzocone w tę sytuację i nie ma nic do powiedzenia - to dorośli za niego decydują.Ale sobie poradzi. Tak czy siak , sobie poradzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
asia.malczewska 27.10.2009 06:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 P.S. nie można "przygotować dziecka na taką sytuację". Ono zawsze jest wrzocone w tę sytuację i nie ma nic do powiedzenia - to dorośli za niego decydują. Ale sobie poradzi. Tak czy siak , sobie poradzi. Nie powiedziałabym ... znam takie jedno, które sobie nigdy nie poradziło. To moja dorosła siostra przyrodnia ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 27.10.2009 07:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 znam dorosłe dziecko które nie poradziło sobie z chorym małżeństwem rodziców Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 27.10.2009 07:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 A ja z własnego doświadczenia wiem,że kobieta siedząca w domu faktycznie za dużo myśli .Bardzo dobrze,że idziesz do pracy-jaka by nie była-bo zmienisz podejście do świata,ludzi i przede wszystkim do siebie.Poczujesz się lepiej,musisz tylko spróbować. nie rozumiem jak mozna wrzucać wszystkich do jednego worka - rozumiem, ze ocenia się się sytuację zwykle z własnej perspektywy, ale żeby oceniać człowieka z tego, co pisze autorka wątku nie wynika, że czuje się źle, bo nie pracuje. Nie wydaje mi się tez, żeby musiała zmieniac podejście do świata, ludzi i do siebie - wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że ma bardzo dobre podejście. Poza tym nie siedzi w domu i nic nie robi - opócz wychowania dziecka studiuje uzupełniająco - a to wymaga uczenia się, czytania itp, itd. Dziewczyna napisała post, że źle się czuje w sytuacji, gdy mąż wiecznie w pracy, gdy kompletnie nie ma czasu dla niej, dla rodziny, że nie rozmawiają tylko się kłócą, że się dawno nie kochali - a wiekszośc z Was pisze o tym, ze za duzo myśli To sa takie same rady jakby człowiekowi w depresji powiedzieć "weź się w garść" a co do tego, że dziecka nie można przygotowac do rozwodu, to na szczęście jesteście w błędzie - jest psycholog, są książki, są bajki dla dzieci o trudnych sytuacjach życiowych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 27.10.2009 07:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Dziewczyna napisała post, że źle się czuje w sytuacji, gdy mąż wiecznie w pracy, gdy kompletnie nie ma czasu dla niej, dla rodziny, że nie rozmawiają tylko się kłócą, że się dawno nie kochali - a wiekszośc z Was pisze o tym, ze za duzo myśli To sa takie same rady jakby człowiekowi w depresji powiedzieć "weź się w garść" właśnie. Jak zwykle analizujesz dokładnie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 27.10.2009 07:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 A ja z własnego doświadczenia wiem,że kobieta siedząca w domu faktycznie za dużo myśli .Bardzo dobrze,że idziesz do pracy-jaka by nie była-bo zmienisz podejście do świata,ludzi i przede wszystkim do siebie.Poczujesz się lepiej,musisz tylko spróbować. nie rozumiem jak mozna wrzucać wszystkich do jednego worka - rozumiem, ze ocenia się się sytuację zwykle z własnej perspektywy, ale żeby oceniać człowieka z tego, co pisze autorka wątku nie wynika, że czuje się źle, bo nie pracuje. Nie wydaje mi się tez, żeby musiała zmieniac podejście do świata, ludzi i do siebie - wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że ma bardzo dobre podejście. Poza tym nie siedzi w domu i nic nie robi - opócz wychowania dziecka studiuje uzupełniająco - a to wymaga uczenia się, czytania itp, itd. Dziewczyna napisała post, że źle się czuje w sytuacji, gdy mąż wiecznie w pracy, gdy kompletnie nie ma czasu dla niej, dla rodziny, że nie rozmawiają tylko się kłócą, że się dawno nie kochali - a wiekszośc z Was pisze o tym, ze za duzo myśli To sa takie same rady jakby człowiekowi w depresji powiedzieć "weź się w garść" a co do tego, że dziecka nie można przygotowac do rozwodu, to na szczęście jesteście w błędzie - jest psycholog, są książki, są bajki dla dzieci o trudnych sytuacjach życiowych. a nie uważasz że wina zawsze leży po środku..............że wspólnie zapracowali sobie na taka sytuację jaką mają obecnie, kiedyś musieli zacząć się oddala od siebie, nie zauważyli tego momentu, teraz trudno powrócić do tego co było, może się nie chce , może wygodnie nie wiem............... dla mnie decyzja w tej sytuacji jest cholernie odważna...............dziewczyna nie ma zabezpieczonego bytu ----własne mieszkanie oszczędności ( chyba że o tym nie pisze), rozpoczyna pracę, chałupa na kredyt.................myslę że najpierw się za to zabrać a potem myśleć o rozwodzie...............jest dziecko za ktore jest odpowiedzialna i musi go utrzymać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 27.10.2009 08:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Paty - nie, nie uważam, ze wina zawsze leży po środku. I tutaj raczej nie chodzi o to, kto bardziej jest winny zaistniałej sytuacji. Z tego co akpork pisze, widać, że mysli o zabezpieczeniu bytu, że nie podchodzi do tematu lekkomyślnie, że podejmuje działania, ktore w razie podjęcia decyzji o rozwodzie, pozwolą jej na finansowe zabezpieczenie siebie i dziecka. Akpork się nie żali i nie biadoli, jaka to jest nieszczęśliwa, jaki to mąż nie dobry itp. Chciała się wygadać i poradzić co można zrobic w kwestii finansowego zabezpieczenia, w kwestii ewentualnego przygotowania dziecka na rozwód. Nie chodziło jej o szukanie winnego o dywagacje na temat zdrad męża itp. itd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aglig 27.10.2009 08:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Nie wiem,czy nie jest za późno by to poskładać, ale podejmując próbę, możemy ocalić coś co kiedyś było fajne, nie robiąc nic nie damy szansy naszemu dziecku, na pełną rodzinę. Zacznij od tego, bo to jest naprawdę ważne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 27.10.2009 08:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Paty - nie, nie uważam, ze wina zawsze leży po środku. I tutaj raczej nie chodzi o to, kto bardziej jest winny zaistniałej sytuacji. Z tego co akpork pisze, widać, że mysli o zabezpieczeniu bytu, że nie podchodzi do tematu lekkomyślnie, że podejmuje działania, ktore w razie podjęcia decyzji o rozwodzie, pozwolą jej na finansowe zabezpieczenie siebie i dziecka. Akpork się nie żali i nie biadoli, jaka to jest nieszczęśliwa, jaki to mąż nie dobry itp. Chciała się wygadać i poradzić co można zrobic w kwestii finansowego zabezpieczenia, w kwestii ewentualnego przygotowania dziecka na rozwód. Nie chodziło jej o szukanie winnego o dywagacje na temat zdrad męża itp. itd. ani nie pisze o żadnych zdradach męża autorki , nie szukam winnego rozpatruję sytuację na podstawie opisów autorki, każdemu nasuwają się różne wnioski i o tym pisze............nie każdy musi się z nimi zgadzać............ w kwestii winy leżącej po środku chodziło mi tylko o ten przypadek ( chociaż nie znamy wersji męża) , natomiast nie użyłabym tego stwierdzenia w momencie gdy kobieta decyduje się na rozwód z powodu maltretowania jej fizycznie lub psychicznie............ co można poradzić w kwestii finansowej ............ano nie wiele po za tym że potrzebna jest praca, alimenty od męża i dach nad głową.....i jeszcze do tego wszystkiego trzeba miec dobry zawód lub umiejętności żeby w pracy się utrzymac ( a to chyba dopiero początek pracy ---autorka pisze o jakiś rozmowach w tej sprawie----trzeba dostać umowę na stałe , ubezpieczenia itp. itd............a w dzisiejszej dobie nie jest o to łatwo), sprzedać dom , podzielić kasę...........wynająć , kupić mieszkanie , nie wiem czy starczy ze sprzedaży domu, wywalczyć w sądzie alimenty itd..............a wtym wszystkim nie zapomnieć o szczęściu dziecka..............[/code] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anSi 27.10.2009 08:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Dziewczyna napisała post, że źle się czuje w sytuacji, gdy mąż wiecznie w pracy, gdy kompletnie nie ma czasu dla niej, dla rodziny, że nie rozmawiają tylko się kłócą, że się dawno nie kochali - a wiekszośc z Was pisze o tym, ze za duzo myśli To sa takie same rady jakby człowiekowi w depresji powiedzieć "weź się w garść" właśnie. Jak zwykle analizujesz dokładnie.... Ja jednak doczytalam się w pierwszych wypowiedziach akpork, ze ...kolejny samotny weekend i czas na przemyslenia, ze z pracy zrezygnowala na prosbe meza, bo taka byla potrzeba, ale teraz praca to dla niej priorytet, wiec jednak niezupelnie dokladnie :) A poza tym podobnie jak ktos wczesniej zauwazyl, uwazam, za akpork dawno podjela decyzje i oczekuje potwierdzenia slusznosci swojego wyboru. Tymczasem - jej rozwod, jej decyzja, ale konsekwencje nie tylko ona poniesie Stad rady wielu tutaj dyskutujacych, aby jednak zastanowic sie, czy aby na pewno juz wszelkie mozliwosci wykorzystane? Oceny sytucji z drugiej strony nie bedzie nam dane poznać...Ciekawe, jak to wygladaloby w relacji meza? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 27.10.2009 08:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Dziewczyna napisała post, że źle się czuje w sytuacji, gdy mąż wiecznie w pracy, gdy kompletnie nie ma czasu dla niej, dla rodziny, że nie rozmawiają tylko się kłócą, że się dawno nie kochali - a wiekszośc z Was pisze o tym, ze za duzo myśli To sa takie same rady jakby człowiekowi w depresji powiedzieć "weź się w garść" właśnie. Jak zwykle analizujesz dokładnie.... Ja jednak doczytalam się w pierwszych wypowiedziach akpork, ze ...kolejny samotny weekend i czas na przemyslenia, ze z pracy zrezygnowala na prosbe meza, bo taka byla potrzeba, ale teraz praca to dla niej priorytet, wiec jednak niezupelnie dokladnie :) A poza tym podobnie jak ktos wczesniej zauwazyl, uwazam, za akpork dawno podjela decyzje i oczekuje potwierdzenia slusznosci swojego wyboru. Tymczasem - jej rozwod, jej decyzja, ale konsekwencje nie tylko ona poniesie Stad rady wielu tutaj dyskutujacych, aby jednak zastanowic sie, czy aby na pewno juz wszelkie mozliwosci wykorzystane? Oceny sytucji z drugiej strony nie bedzie nam dane poznać...Ciekawe, jak to wygladaloby w relacji meza? nie żali sie, ze z pracy zgrezygnowała na prosbe męża - pisze, ze taka była potrzeba na tamten moment a kolejny samotny weekend zawiera się w tym, ze mąz nie ma kompletnie czasu dla rodziny ale nie chodzi tu o dokładną czy mniej dokładną analizę wypowiedzi Akpork. Niemniej nie wydaje mi się, by oczekiwała potwierdzenia słuszności swojego wyboru - z tego co pisze, wynika, ze ma poczucie własnej wartości i zaufanie do własnych decyzji. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żelka 27.10.2009 09:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Nie wiem,czy nie jest za późno by to poskładać, ale podejmując próbę, możemy ocalić coś co kiedyś było fajne, nie robiąc nic nie damy szansy naszemu dziecku, na pełną rodzinę. Zacznij od tego, bo to jest naprawdę ważne. Ja tez bardzo wspieram każdy wysiłek aby jednak uratować Wasza rodzinę. Z tego co ja widzę, to tylko się trochę pogubiliście w natłoku obowiązków i jesteście zmęczeni (oboje) codziennością. Wtedy bardzo łatwo jest o to aby dosłownie wszystko odbierać negatywnie. Macie zdrowego dzieciaka, to wielki, wielki skarb. Człowiek czasami o tym zapomina, ale to na prawdę dobry powód aby już być szczęśliwym. Maż ma pracę, ma szanse aby zarobić na rodzinę i spłacić kredyt na dom który wspólnymi silami zbudowaliście. Ty wybrałaś aby być w domu, dbać o domowe ciepełko, o dziecko. To także jest bardzo dużo i godne podziwu. Zrezygnowałaś z własnego rozwoju zawodowego po to aby być tutaj dla rodziny. Mi to mówi tylko jedno – to, ze dla Ciebie ta rodzina, Wasza cała trojka jest najważniejsza. Ja u Was, naprawdę widzę dwoje ludzi którzy się bardzo starają. Mąż zawodowo, Ty w domu. Na Waszym miejscu to ja bym trzymała się tych pozytywnych cech o których powyżej wspomniałam. To są podstawy na których warto i można budować. W tej chwili musicie poważnie porozmawiać o tym co dla Was jest ważne. Porozmawiać, nie wytykać drugiej osobie bledy, nie mówić Ty tego nie zrobiłeś, Ty tego nie rozumiesz itp., bo to sa oskarżenia, nie rozmowa. Nie można także wyliczać kto ile włożył w ten związek, bo to tez nic dobrego nie przynosi. Musicie w tej drugiej osobie zobaczyć partnera, nie przeciwnika. Wtedy będzie można porozmawiać. My się wydaje, ze Wy oboje nosicie w sobie jakiś żal do tej drugiej osoby i ten żal nie pozwala Wam w tej osobie zobaczyć tego samego ukochanego człowieka z kim chcieliście spędzić cale życie. Może warto ten żal „zwalić na życie” , powiedzieć poplątało nam się, trochę się zagubiliśmy ale przecież to my, to ty i ja, te same osoby co sobie przysięgali, mamy dziecko, mamy dom, jesteśmy rodziną i znajdziemy z tego jakieś wyjście. I niech Wam się nie wydaje, że inny mają lepiej. Każdy z czymś walczy. Tak naprawdę wszyscy rozwiązujemy problemy i to jest większość tego co robimy. Spróbujcie w sobie nawzajem widzieć właśnie kogoś kto walczy o lepsze życie dla rodziny. Wtedy będzie Wam łatwiej dojść do porozumienia. Bo Was tak na prawdę ta walka trochę oddaliła od siebie, ale to da się naprawić. Jesteście dwoje ludzi idących w tym samym kierunku, tylko czasami musicie dla własnego dobra się zatrzymać i pobyć trochę razem. Tak na prawdę razem, zrobić cos wspólnie.., bo Wy oboje robicie dużo dla rodziny tylko, ze każdy oddzielnie na swoim polu. Od czasu do czasu trzeba tez „budować wspomnienia”, cos co Wy i Wasze dziecko będziecie mile wspominać. Coś co na co dzień będzie dawało Wam sil do dalszej walki, do dalszego rozwiązywania problemów. Sądzę, że jeśli mężowi tak postawisz sprawę, to On znajdzie ten czas dla rodziny. Każdy musi wiedzieć, ze jest doceniamy i potrzebny. Ty tego potrzebujesz i On też. A na prawdę macie o co wałczyć i o co dbać, bo już dużo stworzyliście razem. Jesteście bogatymi ludźmi, tylko musicie sobie nawzajem to od czasu do czasu przypominać i wtedy będzie dobrze. Dodam tylko jeszcze, ze nie chciałam się rozpisywać. Chyba mi nie wyszło. Ale na prawdę, życzę Waszej rodzinie wszystkiego dobrego. Niech Wam sie uda! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kania 27.10.2009 09:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Podjęcie pracy jest ważną sprawą w kwestii finansowej i tyle. Nie jest lekiem na psujące się małżeństwo, tak samo jak to, że Akpork nie pracowała nie spowodowało kłopotów. Stereotyp. Akpork był moment, że ja też patrzyłam na męża, jak na sublokatora i dotarła do mnie przykra (wtedy) świadomość odmienności charakterów, zamiłowań, poglądów na różne sprawy (dziwne - pracowałam wtedy zawodowo i też miałam taki kłopot!). Pogadaliśmy. Może mam to szczęście, że mogę z mężem pogadać, bo to ja jestem raczej tą, która się zacina w sobie i to jest złe. Może też się zacinasz? Oszczędzę Ci rad na ratowanie małżeństwa, bo pewnie nie tego oczekujesz. Szkoda tylko by było, gdyby górę wzięła hardość. Z tego co czytam wnioskuję, że masz w sobie potrzebę ciepłego domu i uczucia ale czy nie myślałaś, że może uzależniłaś swój spokój, szczęście, dobry humor od miny, jaką zrobi mąż, tonu głosu, jakim się do Ciebie odezwie, czasu, jaki z Tobą spędzi? Mąż nie jest pępkiem świata ani źródłem radości (no, czasem bywa ) Akpork a jakim ojcem jest Twój mąż? Piszesz, że prawie go nie ma w domu. Koleżanka w podobnej sytuacji odeszła od męża. Kiedy przeprowadziła się z dziećmi do wynajętej kawalerki dzieciaki nie zapytały o tatę przez kilka dni - były przyzwyczajone, że mają go mało albo wcale. Rozwodu nie przeżyły traumatycznie. Akpork, pomimo, że piszesz, że oczekujesz tylko porady "technicznej" co do pieniędzy i przygotowania dzieciaczka, to ja życzę Ci, żebyś spróbowała kolejny raz poskładać małżeństwo i nie odbiła się od lodowatego męża. Tyle lat przeżyliście razem. Piszesz, że on wie na czym Ci zależy. Znacie się jak łyse konie. Ty też wiesz na czym mu zależy. Może mu przypomnisz jaka potrafisz być fajna? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 27.10.2009 09:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Nie wiem,czy nie jest za późno by to poskładać, ale podejmując próbę, możemy ocalić coś co kiedyś było fajne, nie robiąc nic nie damy szansy naszemu dziecku, na pełną rodzinę. Zacznij od tego, bo to jest naprawdę ważne. Ja tez bardzo wspieram każdy wysiłek aby jednak uratować Wasza rodzinę. Z tego co ja widzę, to tylko się trochę pogubiliście w natłoku obowiązków i jesteście zmęczeni (oboje) codziennością. Wtedy bardzo łatwo jest o to aby dosłownie wszystko odbierać negatywnie. Macie zdrowego dzieciaka, to wielki, wielki skarb. Człowiek czasami o tym zapomina, ale to na prawdę dobry powód aby już być szczęśliwym. Maż ma pracę, ma szanse aby zarobić na rodzinę i spłacić kredyt na dom który wspólnymi silami zbudowaliście. Ty wybrałaś aby być w domu, dbać o domowe ciepełko, o dziecko. To także jest bardzo dużo i godne podziwu. Zrezygnowałaś z własnego rozwoju zawodowego po to aby być tutaj dla rodziny. Mi to mówi tylko jedno – to, ze dla Ciebie ta rodzina, Wasza cała trojka jest najważniejsza. Ja u Was, naprawdę widzę dwoje ludzi którzy się bardzo starają. Mąż zawodowo, Ty w domu. Na Waszym miejscu to ja bym trzymała się tych pozytywnych cech o których powyżej wspomniałam. To są podstawy na których warto i można budować. W tej chwili musicie poważnie porozmawiać o tym co dla Was jest ważne. Porozmawiać, nie wytykać drugiej osobie bledy, nie mówić Ty tego nie zrobiłeś, Ty tego nie rozumiesz itp., bo to sa oskarżenia, nie rozmowa. Nie można także wyliczać kto ile włożył w ten związek, bo to tez nic dobrego nie przynosi. Musicie w tej drugiej osobie zobaczyć partnera, nie przeciwnika. Wtedy będzie można porozmawiać. My się wydaje, ze Wy oboje nosicie w sobie jakiś żal do tej drugiej osoby i ten żal nie pozwala Wam w tej osobie zobaczyć tego samego ukochanego człowieka z kim chcieliście spędzić cale życie. Może warto ten żal „zwalić na życie” , powiedzieć poplątało nam się, trochę się zagubiliśmy ale przecież to my, to ty i ja, te same osoby co sobie przysięgali, mamy dziecko, mamy dom, jesteśmy rodziną i znajdziemy z tego jakieś wyjście. I niech Wam się nie wydaje, że inny mają lepiej. Każdy z czymś walczy. Tak naprawdę wszyscy rozwiązujemy problemy i to jest większość tego co robimy. Spróbujcie w sobie nawzajem widzieć właśnie kogoś kto walczy o lepsze życie dla rodziny. Wtedy będzie Wam łatwiej dojść do porozumienia. Bo Was tak na prawdę ta walka trochę oddaliła od siebie, ale to da się naprawić. Jesteście dwoje ludzi idących w tym samym kierunku, tylko czasami musicie dla własnego dobra się zatrzymać i pobyć trochę razem. Tak na prawdę razem, zrobić cos wspólnie.., bo Wy oboje robicie dużo dla rodziny tylko, ze każdy oddzielnie na swoim polu. Od czasu do czasu trzeba tez „budować wspomnienia”, cos co Wy i Wasze dziecko będziecie mile wspominać. Coś co na co dzień będzie dawało Wam sil do dalszej walki, do dalszego rozwiązywania problemów. Sądzę, że jeśli mężowi tak postawisz sprawę, to On znajdzie ten czas dla rodziny. Każdy musi wiedzieć, ze jest doceniamy i potrzebny. Ty tego potrzebujesz i On też. A na prawdę macie o co wałczyć i o co dbać, bo już dużo stworzyliście razem. Jesteście bogatymi ludźmi, tylko musicie sobie nawzajem to od czasu do czasu przypominać i wtedy będzie dobrze. Dodam tylko jeszcze, ze nie chciałam się rozpisywać. Chyba mi nie wyszło. Ale na prawdę, życzę Waszej rodzinie wszystkiego dobrego. Niech Wam sie uda! zelijka jak zawsze: z ciepłem, z życzliwością, z mądrością, z sercem i to, co napisała jest na pewno warte przemyślenia przez akpork. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 27.10.2009 13:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 Kania napisał (.....)masz w sobie potrzebę ciepłego domu i uczucia ale czy nie myślałaś, że może uzależniłaś swój spokój, szczęście, dobry humor od miny, jaką zrobi mąż, tonu głosu, jakim się do Ciebie odezwie, (....) Chciałabym tak umieć się tym nie przejmować Dla mnie to wyższa szkoła jazdy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mcmagda 27.10.2009 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2009 A co z tym mężem? Ona ma iść do pracy, zmienić podejście, itp. A może chłopem też trzeba trochę wstrząsnąć, żeby z rodziną posiedział? Może warto go na jakiś czas zostawić jak rozmowa i zagrożenie rozwodem nie pomaga? On to może olewać, bo zarabia pieniądze? Ona nie może odejść, bo nie ma pieniędzy. Jestem za ratowaniem każdego małżeństwa, ale jak facetowi zupełnie nie zależy i go cały czas nie ma? To po co on jej i dziecku? Tylko dla pieniędzy? Tego nie kupuję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.