Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Rozwód


akpork

Recommended Posts

Ciekawe czy autorka jeszcze czyta, czy może wypowiada sie pod prawdziwym nickiem :wink:

 

A w temacie. Z doświadczenia (swojego i innych) wiem, że w małżeństwie tak już jest, że są przypływy i odpływy uczuć. Czasami z jednej strony tylko, czasami z obu. Jak z obu to gorzej pewnie, bo nie ma tego punktu zaczepienia, który jest niezbędny, żeby coś ratować.

Czasami te odpływy i przypływy są bardziej, czasami mniej gwałtowne...

U mnie zwykle bardziej 8), ale i te godzenia bardziej spektakularne wtedy :wink:

 

Myślę, że tu taki porządny odpływ uczuć nastąpił...Może warto chwile odczekać, jeszcze dystansu nabrać...?

Uczucia czasami wracają , niestety jednak nie jest to coś, co jest nam dane raz na zawsze. Trzeba o to dbać mimo iż czasem sie cholernie nie chce :roll:

 

Mnie w takich sytuacja pomaga przypominanie sobie czasów kiedy sie wariacko zakochaliśmy: przeglądam stare zdjęcia, czytam pożółkłe listy.... No i zwykle dochodzę do wniosku, że to wciąż ten mój J, za którego kiedyś skoczyłabym w ogień, mimo że wygląda inaczej, mimo, że potrafi burknąć albo powiedzieć coś co zrani... To wciąż on...

 

Autorko wątku.

Kochasz go jeszcze? Pomijając tą chwilową stagnację...?

 

Może zostaw dziecko z babcią i zaproś go na randkę... Kolacja poza domem?

Albo coś innego co kiedyś lubiliście?

 

Czasami warto trochę sie postarać. Choćby po to, żebyś sobie kiedyś nie wyrzucała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś.

 

Życzę szczęścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 107
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ratować, owszem, jeśli szansa istnieje. Ale często jest tak, że i ludzie i sytuacje się zmieniają, więc gadanie o powrocie do początków małżeństwa jest o tyle bez sensu, o ile taki powrót w pewnych okolicznościach możliwy już nie jest.

 

Dlatego nie będę namawiać do tego, czy tamtego, bo nie jesteśmy jednakowi. jeden potrzebuje uwagi, adoracji, okazywania miłości itp. Innego wręcz drażni ciągłe wypytywanie, ciągłe "wespół i zespół", bo ma naturę niezależną i woli mieć więcej oddechu. Jeszcze inny lubi zupełnie obok, we własnym świecie, dostępnym tylko jemu samemu. O to chodzi, aby obojgu dany model odpowiadał, bo inaczej wzajemnie się zamordują.

 

Chciałam zwrócić uwagę na problem natury nazwijmy technicznej. Tytuł watku brzmi jak brzmi, dlatego mi się nasunęło czytając o radach zabezpieczenia finansowego. Otóż nie jest to takie proste jak sie wydaje. "Przerabiam" obecnie rozwód mojej przyjaciółki na zasadzie konfesjonału. Kobieta ma 3 dzieci. Ze względu na przemoc w domu, którejś nocy musiała uciekać do rodziców i już tam została (od lutego). Sąd na rozprawie rozwodowej przyznał jej po 300 zł na dziecko, mimo, że były mąż ma kilka nieruchomości przynoszących dochody (na czas rozwodu zawiesił wszelką działalność). Grożąc jej i dzieciom zmusił ją do podpisania dokumentu, w którym zrzekła się nieruchomości. Oczywiście został w ich wspólnym domu i nikogo nie obchodzi, że ona z dziećmi mieszkają kątem u rodziców. Wynajęła adwokata, który nic nie wywalczył i któremu musi w ratach spłacić 7 tys.

Pani sędzia stwierdziła, że skoro koleżanka jest pielęgniarką, to mpoże sobie dorobić, a poza tym to pielęgniarki ostatnio tyle podwyżek dostały (zostawiam to bez komentarza).

Ma założoną kartę przemocy w rodzinie, wzywała policję kilka razy i co? I gucio. "Dla pani i dzieci bezpieczeństwa niech pani sie od niego odetnie" - taką radę usłyszała. Jak powiedziała, że zrzekła się majątku pod presją, usłyszała, że podział majątku to odrębna sprawa i aby nie odzywała się nie pytana (na sprawę o podział już jej nie stać. Adwokat stwierdził, że nie ma co sie odwoływac od postanowienia o wysokości alimentów, bo to nic nie da.

 

To tylko tak na marginesie i dla rozjaśnienia, jak może być z zabezpieczeniem finansowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...
Ciekawe czy autorka jeszcze czyta, czy może wypowiada sie pod prawdziwym nickiem :wink:

 

A w temacie. Z doświadczenia (swojego i innych) wiem, że w małżeństwie tak już jest, że są przypływy i odpływy uczuć. Czasami z jednej strony tylko, czasami z obu. Jak z obu to gorzej pewnie, bo nie ma tego punktu zaczepienia, który jest niezbędny, żeby coś ratować.

Czasami te odpływy i przypływy są bardziej, czasami mniej gwałtowne...

U mnie zwykle bardziej 8), ale i te godzenia bardziej spektakularne wtedy :wink:

 

Myślę, że tu taki porządny odpływ uczuć nastąpił...Może warto chwile odczekać, jeszcze dystansu nabrać...?

Uczucia czasami wracają , niestety jednak nie jest to coś, co jest nam dane raz na zawsze. Trzeba o to dbać mimo iż czasem sie cholernie nie chce :roll:

 

Mnie w takich sytuacja pomaga przypominanie sobie czasów kiedy sie wariacko zakochaliśmy: przeglądam stare zdjęcia, czytam pożółkłe listy.... No i zwykle dochodzę do wniosku, że to wciąż ten mój J, za którego kiedyś skoczyłabym w ogień, mimo że wygląda inaczej, mimo, że potrafi burknąć albo powiedzieć coś co zrani... To wciąż on...

 

Autorko wątku.

Kochasz go jeszcze? Pomijając tą chwilową stagnację...?

 

Może zostaw dziecko z babcią i zaproś go na randkę... Kolacja poza domem?

Albo coś innego co kiedyś lubiliście?

 

Czasami warto trochę sie postarać. Choćby po to, żebyś sobie kiedyś nie wyrzucała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś.

 

Życzę szczęścia.

 

Nie kocha go. Jakby kochała toby nie zapodała takiego wątku. Ani on jej -boby nie spowodował takiego doła u Niej. Tak, że dupa zbita........co nie znaczy , że się nie da z tym żyć. Trzeba z tym żyć- bo dziecię kwili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze trzeba z tym żyć bo dziecię kwili .

Nie trzeba a nawet nie można kiedy mąż chleje , bije , awanturuje się ..... patologia .... nie można .

Ale o sytuacji w jakiej autorka się znalazła już zostało wszystko napisane ..... można żyć ... można stanąć na własnych nogach a nie podpierać sie na mężowych i mieć pretensje .

Można zrobić wszystko ..... WSZYSTKO .... przestając oglądać się na innych , na męża a zacząć rozwijać siebie ..... wystarczy tylko chcieć .... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Całkowicie nie zgadzam się z opinią ze ,,dziecko sobie poradzi,, :roll: ,akurat moi rodzice się rozwiedli i wiem jak to przezywalismy z moim młodszym bratem,jest to moim zdaniem trauma na całe życie...ta rysa odbija się potem na całym zyciu,sposób myslenia,postrzegania...bezpieczeństwo.Dziecko nie ma zadnego wpływu na decyzje rodziców,to od nich wszystko zależy.

Sam już załozyłem rodzinę,mam dwóch synków i wiem jedno...oni nie pbedą przechodzic tego co ja,a starac się o to bede z moja dziewczyną ma maxa-po prostu trzeba miec swiadomośc jakie moga być skutki,w dodatku-nieodwracalne.

 

A dzisiejsze czasy niestety pokazują całkowity brak odporności ludzi,brak chartu ducha i ciała,jak cos nie idzie dobrze to...odwrót...bo wszystko robione jest w celu ułatwienia sobie egzystencji..az do przesady.

To tylko moje osobiste zdanie,co do autorki sytuacji nie wypowiem sie bo nie wiadomo tak naprawde co jest na rzeczy...ludzie powinni mieć odwage załatwiac takie sprawy miedzy sobą....moge tylko poradzić jedno...

Pamietajcie o dziecku ono powinno być najwazniejsze.Poświęccie swoje ego dla dziecka po prostu,ono nie ma wpływu na nic a chce miec i kochac oboje rodziców :wink:

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj, nie chcę wypowiadać się na temat słuszności Twojej decyzji bo przeciez nikt z tutaj obecnych nie zna Twojej sytuacji..

Mogę tylko napisać.. że byłam w podobnej sytuacji.. małe dziecko, mały (na szczęscie) kredyt na dom i mąż w ciągłej pracy.. Ja nie poświęciłam się całkowicie dla domu, również pracowałam ale na własnej działalności mogłam dyktować swój czas poświęcony domowi i pracy..

Mój mąż od jakiegoś czasu w powodu pracy jak i budowy domu wychodził co świt a przychodził w nocy.. często wychodził kiedy spałam i przychodził gdy spałam.. a nasz kontakt to jedynie telefoniczny.. no cóż.. jakiś sens w tym widziałam.. praca, budowa... ale też brak sensu.. bo po co to wszystko? jak nie można podzielić się tym z ukochanymi ludzmi.. czas mijał.. az w końcu RAZEM doszlismy do wniosku, że tak nie mozna bo przeciez nawet zarobione miliony nie oddadzą nam straconego czasu..

Mąż zmienił pracę, .. a raczej zaczęlismy pracowac razem .. układamy sobie pracę pod swoje życie a nie zycie do swojej pracy..

Jemy wspólnie śniadanie i kolacje.. nasz synek ma rodziców a nie tylko mamę...

 

Żeby ratować małżeństwo trzeba CHCIEĆ.. chcieć razem coś zmieniać ... jak nie możecie dojść do porozumienia to zawsze ktoś w tym związku będzie na straconej pozycji..

 

Pozdrawiam, M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...