Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Życie z alkoholikiem


alfa36

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 323
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

być może i genetyka ma wpływ na uzależnienia - a....

 

 

Nie " byc moze " - a na pewno .

 

 

Dlatego wstrzymaj sie z krzykiem na te kobiety .

 

 

Sa rzeczy, ktore przerosly niejednego .

 

nadal nie rozumiesz .....

nawet jeśli alkoholizm jest dziedziczny .....

współuzależnienie o którym tu rozmawiamy - nie jest .....

 

ponadto - jeśli dziecko wychowuje sie w dysfunkcyjnej rodzinie - nie pozostaje to bez echa w późniejszym jego życiu .... bez względu na to czy ma jakieśtam predyspozycje genetyczne czy nie ma ....

 

i finito .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a krzyczeć na kobiety współuzależnione trzeba - jest wtedy szansa, ze przejrzy w końcu na oczy , że dotrze do niej , że trafi to do niej za którymś razem i poszuka pomocy u specjalistów którzy pokażą jej właściwą drogę ....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

 

 

 

Ten krzyk pomaga chyba tobie .

 

Ok.

 

 

Zwrocilam ci tylko uwage, ze uzaleznienia i ich leczenie to nie jest taka prosta sprawa.

 

Alkoholizm jest czesto np wynikiem choroby zwanej d e p r e s j a.

 

Depresja jest jak najbardziej choroba d z i e d z i c z n a .

 

I dlatego leczenie alkoholika zaczyna sie tez od leczenia d e p r e s j i .

 

 

Ludzie ze sklonnosciami do depresji maja tez sklonnosci do uzaleznien .

 

I teraz zalezy j a k i e uzaleznienia wystepuja n a j c z e s c i e j w danym s ro d o w i s k u .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

I dlatego leczenie alkoholika zaczyna sie tez od leczenia d e p r e s j i .

 

gówno prawda - leczenie alkoholika zaczyna się od uświadomienia mu problemu alkoholowego i rozbrojenia mechanizmów alkoholowych oraz nauczenia go jak radzić sobie z sytuacjami nerwowymi które mogą uruchomić w/w mechanizmy , a także uczą rozwijania siebie - pomagają znaleźć alkoholikowi nowe płaszczyzny życia , ponieważ natura nie lubi pustki i coś z tym życiem po odstawieniu alkoholu trzeba zrobić .... na zajęciach kolejnych kiedy alkoholik ma za sobą konkretny staż trzeźwości uczą rozwoju osobistego .....

 

zastanawiam się - skąd Ty bierzesz te brednie .....

:-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

 

Gdyby bylo tak prosto jak piszesz wszyscy alkoholicy i alkoholiczki szybko byliby wyleczeni .

 

 

Niestety, genow nie da sie wymienic .

-

 

Najgorzej byc wiezniem swojej niezlomnej logiki .

 

:-?

 

alkoholizm jest tak trudny do wyleczenia, ponieważ jest to przede wszystkim choroba psychiki alkoholika ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

Alkoholizm jest do z a l e c z e n i a .

 

 

N i g d y do w y le c z e n i a .

 

 

Raz alkoholik, alkoholik na zawsze.

 

wiem o tym ..... źle się wyraziłam .... powinnam napisać , że jest trudny do leczenia .....

 

ale się go leczy ..... jest niewielki procent trzeźwych alkoholików .... mały procent leczeń zakończonych sukcesem , czyli trzeźwością - ale jest to do zrobienia ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alkoholizmu nie leczy się farmakologicznie .... chyba zatrzymałaś się na kilkunastu latach wstecz - esperal i te sprawy .....

oczywiście podaje się czasem leki wyciszające np. w zakładzie zamkniętym kiedy pacjent tego wymaga ..... ale leczenie w otwartej jednostce polega przede wszystkim na psychoterapii ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Specjalne komisje i instytucje, stowarzyszenia, sądy, ośrodki leczenia.

Ta cała machina jest stworzona po to żeby pomoc zdecydować, co dalej ma robić ze swoim życiem kobieta, której mąż pije.

Bo z tego co czytam „facet to świnia”,

a ona biedna chciałaby, a boi się.

Po odwróceniu płci problem znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

 

osoby współuzależnione mają bardzo dobrze rozwinięty i przez lata wypracowany system wyparcia .... nie gorzej niż sam alkoholik ....

 

Może i tak, ale po mojemu to nie żaden system wyparcia, tylko poczucie winy, że własna niemoc nie pozwala zareagować, poczucie bezsilności wobec przyzwolenia społecznego, wstyd po części przed samym sobą, po części przed otoczeniem, a po pewnym czasie zobojętnienie.

Taka mieszanina tych wszystkich czynników, poparta jeszcze naukami wyniesionymi z domu rodzinnego, że „własne brudy trzeba prać we własnym domu”

 

Po za tym nie rozumiem jak ma wyglądać nabycie współ uzależnienia u człowieka samodzielnie myślącego.

Przecież to się nie przenosi przez dotyk, ani drogą kropelkową, choć może ta już jest bliższa, bo:

„kropelka jeszcze nikomu nie zaszkodziła” :)

No chyba że ktoś ma tak słabą osobowość, że „dla towarzystwa to chętnie”, bo lepiej żeby pił w moim towarzystwie, niż miał gdzieś znikać.

 

Mieszanie do tego genetyki to już dla mnie całkiem paranoja.

W większości przyjął się pogląd że dzieci mają dużo cech genetycznych po dziadkach.

Przy takim rozumowaniu możemy się cofać kilka pokoleń wstecz, żeby doszukać się przyczyny.

Zdecydowanie większą role grają cechy nabyte, wyniesione z domu, lub wpływ środowiska. Młodego człowieka można urabiać jak miękką glinę. Wiedza o tym specjaliści od zachowań tłumu, ideolodzy rożnych frakcji, i aż dziw bierze że rodzice w większości przypadków nie zdają sobie z tego kompletnie sprawy.

Pociągu do alkoholu nie wysysa się z mlekiem matki.

Analogia do podatności genetycznej na pewne schorzenia jest nietrafiona. IMHO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jani_63 - czytając to co napisałeś/łaś od razu da się odczuć nieznajomość problemu .

Aczkolwiek rozumiem, że człowiekowi nie znającemu tego problemu dogłębnie i nie stykającemu się z problemem na płaszczyźnie bezpośredniej trudno jest zrozumieć zasady działania syndromu współuzależnienia ....

Poniżej przytaczam artykuł który dość dokładnie obrazuje zależności i objawy współuzależnienia.

 

 

Współuzależnienie

Redaktor: Andrzej

 

Nadużywanie alkoholu przez jednego z członków rodziny destabilizuje funkcjonowanie całego systemu rodzinnego, rodzi poważne problemy, jest przyczyną cierpienia dorosłych i dzieci. Narastanie problemu alkoholowego skłania niepijących członków rodziny do szukania sposobów pozwalających im przetrwać w sytuacji permanentnego stresu, braku poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, niemożności zaspokojenia elementarnych potrzeb psychologicznych, a czasami również biologicznych. Osoba pijąca z biegiem czasu coraz silniej koncentruje się na alkoholu, wycofuje się z pełnienia ról życiowych, przestaje świadczyć na rzecz rodziny, a czasem nawet interesować się swoimi bliskimi. Wymaga opieki i obsługi.

 

Konsekwencją życia z partnerem nadużywającym alkoholu może być współuzależnienie. Osoba współuzależniona:

ˇ Przejawia silną koncentrację myśli, uczuć i zachowań na zachowaniach alkoholowych osoby pijącej

ˇ Szuka usprawiedliwień sytuacji picia, zaprzeczania problemowi

ˇ Ukrywa problem picia przed innymi

ˇ Przejmuje kontrolę nad piciem osoby bliskiej (ogranicza sytuacje alkoholowe, wylewa alkohol, odmierza ilości, kupuje alkohol, aby pijący nie wychodził z domu itp.)

ˇ Przejmuje odpowiedzialność za zachowania pijącego partnera, łagodzi konsekwencje picia: kłamie, płaci długi, dba o higienę pijącego, o jego wizerunek itp.

ˇ Przejmuje za osobę pijącą obowiązki domowe, które ona zaniedbuje.

 

Życie w długotrwałym stresie spowodowanym piciem osoby bliskiej i brak skuteczności własnych działań nakierowanych na rozwiązanie problemu picia powodują poważne konsekwencje psychologiczne:

ˇ Zaburzenia psychosomatyczne:

Ř Nerwice

Ř Zaburzenia życia emocjonalnego (chaos emocjonalny, huśtawka nastrojów, stany lękowe i depresyjne, napięcie i stan ciągłego pogotowia emocjonalnego)

Ř Zakłócenia czynności poznawczych (zagubienie, chaos poznawczy, brak poczucia sensu i celu, zakłócenie wzorców normy i zdrowia, nierealistyczne oczekiwania)

ˇ Pustkę duchową i brak nadziei

ˇ Samotność

ˇ Poczucie niemożności rozstania się

ˇ Czasami nadużywanie substancji psychoaktywnych (zwłaszcza leków nasennych i uspokajających)

ˇ Trudności w rozpoznawaniu własnych potrzeb, w realizacji własnych pragnień, ambicji i celów

ˇ Wyraźnie odczuwane obniżenie jakości życia.

 

Współuzależnienie nie jest chorobą - jest zespołem nieprawidłowego przystosowania się do sytuacji problemowej. Koncentrując się na szukaniu sposobu ograniczenia picia partnera, osoba współuzależniona nieświadomie przejmuje odpowiedzialność i kontrolę za jego funkcjonowanie, co w efekcie ułatwia pijącemu dalsze spożywanie alkoholu. U części osób współuzależnionych rozpoznaje się ostrą reakcję na stres, zaburzenia stresowe pourazowe lub zaburzenia adaptacyjne. Współuzależnienie diagnozuje się wyłącznie u osób dorosłych, które formalnie mogą wybrać inną drogę poradzenia sobie z problemem picia partnera. Dzieci nie mają żadnego wyboru. Są skazane na życie w takich warunkach, jakie stwarzają dla nich dorośli.

 

Osoby współuzależnione wymagają pomocy i mogą uzyskać poprawę stanu zdrowia psychosomatycznego, jeśli skorzystają z pomocy oferowanej im w placówkach terapii uzależnień, gdzie mają prawo korzystać z bezpłatnej pomocy terapeutycznej i medycznej. Lista placówek lecznictwa odwykowego w Polsce znajduje się na stronie internetowej Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (http://www.parpa.pl). Niezależnie bowiem od tego, czy pijący podejmie leczenie odwykowe, czy nie, czy zatrzyma picie, czy będzie pił dalej – osoby współuzależnione mogą poprawić jakość swojego życia i życia swoich dzieci. Trudno jest im to jednak zrobić bez przyjęcia fachowej pomocy z zewnątrz.

Poza profesjonalną terapią współuzależnienia pomocne dla osób mających pijących bliskich mogą być spotkania Wspólnoty Al-Anon, której celem jest wspieranie się osób współuzależnionych w trudnościach wynikających z życia z osobą pijącą i w zmianie swojego funkcjonowania na bardziej satysfakcjonujące. Spis mityngów Wspólnoty Al-Anon znajduje się na stronie http://www.al-anon.org.pl.

Zmieniony ( 24.06.2008. )

 

 

 

Natomiast co do odwrócenia płci - mężczyzna ma inna psychikę niż kobieta ..... problem także istnieje - poczytaj poniżej .....

 

Szczególne ofiary - bite alkoholiczki

 

Ofiarami przemocy są najczęściej żony i dzieci pijących mężczyzn - o tego rodzaju przemocy pisze się najwięcej. Przemoc stosowana jest też przez osoby współuzależnione wobec ich uzależnionych bliskich, i to zarówno jeszcze pijących, jak i będących już w abstynencji. Często stosują ją mężczyźni wobec kobiet-alkoholiczek. Myślę, że maltretowanym niealkoholiczkom łatwiej sięgnąć po pomoc, bo przynajmniej opinia społeczna jest po ich stronie. Dla alkoholiczek jest to trudniejsze.

 

Trudniejsze, gdyż - mimo współczucia i potępienia agresywnych zachowań sprawcy - nawet u osób pomagających rodzi się myśl: "Trudno się dziwić mężowi, że nie wytrzymuje i leje ją, to z bezradności i bezsilności". W takiej sytuacji mimo niezgody na przemoc powstaje jednak jakiś rodzaj usprawiedliwienia, a tym samym cichej zgody na tego rodzaju zachowania. Zwłaszcza gdy współuzależniony mężczyzna sam jest osobą niepijącą. Uzależnione kobiety również podzielają społecznie utrwalone przekonanie, że z powodu samego uzależnienia są gorszymi kobietami, matkami, żonami. A jeśli on nie pije, to taka żona jest gorsza w dwójnasób i dlatego właściwie nie należy jej się pomoc - zatem rzadziej po nią sięga.

 

Zenon ma wyższe wykształcenie, jest żonaty od dziesięciu lat, pije sporadycznie. Uważa, że "alkohol jest dla ludzi, tylko trzeba pić z głową". Jego żona Katarzyna nie ma głowy do picia. Oboje lubią się bawić. Mają ośmioletniego syna. On "przyciągnął" żonę do terapeuty, "żeby wbić jej do głowy, że albo ma pić z głową, albo nie pić wcale - siedzieć w domu, nie przynosić mu wstydu i nie denerwować go". Z trudem zgodził się na oddzielne rozmowy z obojgiem. W trakcie opowieści o piciu żony i swoich próbach ograniczania jej picia, mówi: "Czasem już nie wytrzymywałem i ją zlałem. Nerwy mi puszczały. Jak dostała manto, to na parę dni był spokój - nie piła i siedziała w domu. Jej koleżaneczki już dawno pogoniłem. Jak mam ją pod stałą kontrolą, to nie pije. Robię naloty w domu. Wyskakuję z pracy i sprawdzam, co robi i czy jest trzeźwa. Ale nie zawsze mi się uda ją upilnować".

 

W dalszej rozmowie okazało się, że od dwóch lat Zenon bije żonę za każdym razem, kiedy wypije bez jego kontroli - "nie pod moim okiem, bo wtedy się upija". I to bije dotkliwie: po twarzy, po brzuchu, kopie, wyzywa i wrzeszczy: "Mam nadzieję, że w końcu zmuszę ją do tego, żeby nie piła i zachowywała się jak żona". Do głowy mu nie przyszło, że jego zachowania to jednoznacznie przemoc; on tylko chciał ją "wychować na porządnego człowieka, a same słowa nie wystarczają". Od terapeuty zaś oczekiwał pomocy w tym "wychowywaniu" żony. Uważał, że on sam żadnej pomocy nie potrzebuje. "Jak ona - mówił - nie będzie piła, to ja nie będę musiał jej lać".

 

Początkowo zgodził się na pracę własną tylko pod pretekstem uczenia się innych, zgodnych z prawem "sposobów oddziaływania na życie rodzinne". Jednak warunkiem "udostępnienia" tych nowych sposobów było natychmiastowe zaprzestanie przemocy. W trakcie kolejnych spotkań Zenon uświadamiał sobie konsekwencje swoich zachowań i rozpoznawał ich źródła, a także poznawał swoje współuzależnienie i pracował nad nim. Jednym ze źródeł przekonania, że bicie to sposób na wymuszenie pożądanych zachowań, był wzorzec silnego mężczyzny: bo silny mężczyzna to taki, który "wie najlepiej, jak ma wyglądać małżeństwo i rodzina, jak to wszystko ma funkcjonować". Mówił: "Taki, któremu żona pije i który nie może sobie z nią poradzić (nie z jej piciem, ale z nią), to jest słaby, miękki facet. To d... nie chłop, to wstyd".

 

Katarzyna długo minimalizowała fakty: "Uderzył mnie raz czy dwa, ale ja na to zasłużyłam, bo przecież piłam. On już nie miał na mnie rady". Pytana, czy nie myślała, żeby wezwać policję, kiedy była bita i wyzywana, mówiła: "Przecież i tak jemu przyznaliby rację, bo ja byłam wypita". I trudno było nie zgodzić się z tym zdaniem Katarzyny. Pamiętam wypowiedź innego męża bijącego żonę, który wprawdzie sam również pił, ale od interweniującego policjanta usłyszał, że ma nie bić swojej kobiety, ale jak już musi, to tak, żeby nie poszedł siedzieć.

 

Można byłoby się spodziewać, że wraz z podjęciem leczenia odwykowego i trwaniem w abstynencji przemoc w rodzinie ustaje. Niestety, często jest inaczej. Wiadomo, że współuzależnieni mężczyźni rzadko i niechętnie podejmują terapię: zwykle "doprowadzają" na leczenie żonę, życzą sobie, "żeby ją leczeniem naprawić", i nie decydują się na podjęcie współpracy z placówką odwykową. Z trudem przyjmują informacje, że zmianie musi ulec cały system funkcjonowania rodziny, a do tego potrzebne jest również ich leczenie: nie tylko współuzależnienia, ale i zachowań przemocowych. Taki mężczyzna najczęściej uważa, że to żona ma się "całkowicie zmienić", a on już zrobił, co do niego należało, i nic więcej nie musi.

 

Tak więc czasem na światło dzienne wychodzi fakt, że przemoc w rodzinie trwa nadal, mimo że żona już długo nie pije. Jest bita rzadziej albo wcale, bo nie ma już bezpośredniego pretekstu do agresji fizycznej, czyli alkoholu, ale poza tym niewiele się zmieniło. Hanna nie piła już trzy lata. Dzieci z mężem nie mieli. Kiedy piła, mąż bił ją i wyzywał, a ona nigdy nie skarżyła się, nie wzywała policji. Na leczenie przyszła, bo on jej kazał, ale też szybko się na to zgodziła, bo przychodzenie do poradni było jedynym legalnym wyjściem z domu, do ludzi. "To niech już będę nawet alkoholiczką" - myślała. W trakcie terapii ani razu nie powiedziała o codziennym dręczeniu i poniżaniu, jakiego doznawała od męża. To, że jej nie bił, było już wystarczającą nagrodą za niepicie. A do codziennej porcji epitetów i rosnących wymagań była przyzwyczajona: "Uodporniłam się na jego wyzwiska, to już tyle lat. A poza tym piłam, wstydził się za mnie, dzieci mu nie urodziłam, to na kimś musi się wyładować". O gehennie w domu zaczęła mówić dopiero zastanawiając się, dlaczego nie może spać, stale chce się jej płakać, odczuwa na przemian złość i żal do męża.

 

Nie dawała sobie prawa do tych uczuć, bo "przecież go zawiodłam i w dodatku jestem alkoholiczką". Już w trakcie abstynencji tylko "czasem ją szturchnął", wprawdzie boleśnie, "tak że miałam siniaki, ale to nie to bicie, co wtedy, jak piłam". O sobie w roli żony myślała trochę jak o przedmiocie, zachowania i słowa męża utwierdzały ją w takim myśleniu: że żona jest czymś w rodzaju skrzyżowania twardego worka treningowego, służącego do wyładowywania wszelkich frustracji męża, z miękkim opatrunkiem na rany jego duszy i ciała. A już z pewnością nie jest kimś, nie jest osobą.

 

Poprzez leczenie odwykowe, udział w mityngach AA, pogłębioną terapię Hanna zaczęła uświadamiać sobie, kim jest, kim chce być i jak chce traktować samą siebie oraz jak inni - w tym mąż - mają ją traktować. Najtrudniej było jej uznać, że może mieć oczekiwania wobec do męża: może pragnąć, żeby traktował ją z szacunkiem i tego od niego wymagać. Niestety, mąż Hanny nie dał się namówić na terapię rodzinną i małżonkowie się rozstali. On nie był w stanie podjąć własnej zmiany, mimo że cierpiał z powodu rozstania, o którym zadecydowała Hanna.

 

Większości współuzależnionych mężczyzn ogromnie trudno jest systematycznie uczestniczyć we własnej terapii. Najczęściej ograniczają się do pojedynczych interwencji dla przywrócenia dawnej równowagi systemu rodzinnego, tyle że pozbawionego alkoholu. Leczenie współuzależnienia wiąże się bowiem z koniecznością dostrzeżenia własnych deficytów i nieumiejętności oraz weryfikacji nieużytecznych, często szkodliwych stereotypów myślenia o rodzinie i swoim w niej funkcjonowaniu. Oznacza też konieczność wzięcia odpowiedzialności za swoje zachowania, w tym - a może przede wszystkim - za przemoc, zarówno fizyczną, jak i słowną. I często już im nie starcza odwagi, żeby rozpocząć proces zmiany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:o

:o

:o

 

 

daggulko to nie jest wiek 19 .

 

Zaleczanie alkoholizmu jest le c z e n i e m i to leczeniem laczonym bo i farmakologicznym .

 

Poniżej - specjalnie dla Ciebie artykuł bardzo trafnie oddający metody leczenia alkoholizmu zapożyczony ze strony http://alkoholizm.eu/?sel=czy_sa_leki

 

 

Czy są leki na alkoholizm?

Jest to bardzo często zadawane pytanie, na które najprościej byłoby odpowiedzieć krótko - niestety nie ma, chociaż jeszcze nie tak dawno podawanie środków farmakologicznych osobie uzależnionej od alkoholu traktowane było jako leczenie uzależnienia. Dzisiaj bardzo wyraźnie rozgranicza się farmakologiczne leczenie powikłań intensywnego i przewlekłego spożywania alkoholu od leczenia samego uzależnienia. Najczęściej spotykanymi powikłaniami są - stan intoksykacji (zatrucia) alkoholowej oraz alkoholowy zespół abstynencyjny (odstawienia). W tych przypadkach leki stosowane są w celu przeprowadzenia kuracji odtruwającej (tzw. detoksykacji), złagodzenia bądź usunięcia objawów zespołu abstynencyjnego oraz innych powikłań fizycznych i psychicznych, powstałych na skutek intensywnego spożywania alkoholu. Przygotowują więc "grunt" do rozpoczęcia leczenia właściwego (nazywanego przez niektórych rehabilitacją).

 

Przez wiele lat, w lecznictwie odwykowym w Polsce, powszechną a często jedyną "metodą", było "leczenie uczulające" ("leczenie awersyjne") polegające na wymuszaniu abstynencji poprzez podawanie pacjentom disulfiramu w formie doustnej (Anticol, Antabus) lub w formie implantu (Esperal, Disulfiram). Podawanie disulfiramu miało zasadniczo zmienić stosunek pacjenta do alkoholu, bowiem po upływie 5-15 min. od wypicia alkoholu mogło dojść do dodatkowego zatrucia spowodowanego kumulowaniem się aldehydu octowego, którego dalszy metabolizm był zablokowany zahamowaniem aktywności dehydrogenazy aldehydowej. Zatrucie aldehydem manifestuje sie m.in. zaczerwienieniem twarzy, uczuciem duszności i rozpierania w klatce piersiowej, przyspieszeniem akcji serca, uczuciem niepokoju i lękiem przed umieraniem.

 

Badania nad skutecznością disulfiramu wykazały jednak, że jest on niewiele bardziej skuteczny niż placebo, zaś zjawiskiem powszechnym (80%) jest "oszukiwanie" przy przyjmowaniu disulfiramu. Implantowanie disulfiramu nie zapewniało często takiego poziomu we krwi, aby wystąpiła reakcja po wypiciu alkoholu. Jednocześnie disulfiram okazał się substancją dosyć toksyczną powodującą szereg objawów niepożądanych, takich jak np. zaburzenia świadomości, ostre zespoły mózgowe, zespoły depresyjne, psychozy, polineuropatia, zaburzenia potencji czy zmiany skórne. Odnotowano również kilka przypadków zgonów, które mogły mieć związek z przyjmowaniem disulfiramu. Wielu specjalistów zwraca także uwagę na etyczne aspekty stosowania disulfiramu, który nie może być traktowany jako pełnowartościowy lek ponieważ nie wpływa na etiopatogenezę uzależnienia, natomiast świadomie naraża pacjenta na ryzyko wystąpienia działań niepożądanych oraz powikłań w przypadku wypicia alkoholu. Przy obecnych możliwościach korzystania z nowoczesnych metod leczenia uzależnienia od alkoholu w Polsce, proponowanie disulfiramu jako "metody leczenia" lub uleganie naciskom rodzin domagających się implantowania esperalu należy traktować jako działania nieprofesjonalne, a w niektórych przypadkach nawet nieetyczne. Przypadki takie spotykamy praktycznie wyłącznie poza placówkami zajmującymi się specjalistyczną terapią uzależnienia od alkoholu.

 

W ostatnich latach poświęca się coraz więcej uwagi środkom, które wpływają hamująco na tzw. przymus picia alkoholu etylowego poprzez zmniejszenie nasilenia "głodu" alkoholowego bądź osłabiają "nagradzające" działanie alkoholu. Są wśród nich środki aktywizujące przekaźnictwo serotoninergiczne, środki działające na receptory dopaminergiczne bądź opioidowe, antagoniści kanałów wapniowych itp. Działanie tych środków polega także na łagodzeniu objawów depresji (może ona być jednym z czynników ułatwiających powrót do picia), zmniejszeniu łaknienia wszystkich pokarmów (w tym również alkoholu), poprawie funkcji poznawczych (poprawa ta może niekiedy ułatwić rozwiązywanie problemów psychologicznych i socjalnych). Wiadomo też, że hamowanie euforyzującego ("nagradzającego") działania alkoholu może wpływać korzystnie na przebieg abstynencji poprzez zmniejszanie częstości sięgania po alkohol, bowiem nie daje on wówczas oczekiwanego efektu.

 

Stosowanie, u osób uzależnionych od alkoholu, środków wpływających na zmniejszenie ilości wypijanego alkoholu (akamprozat, naltrekson) jest przedmiotem dyskusji pomiędzy teoretykami leczenia uzależnień i lekarzami o biologicznym podejściu do leczenia uzależnienia od alkoholu, a lekarzami i psychologami preferującymi podejście psychoterapeutyczne. Jest to dyskusja między specjalistami, którzy widzą w człowieku jeden z wielu żywych organizmów, reagujących na różne substancje chemiczne, a specjalistami, którzy kładą nacisk na odmienność człowieka, dzięki posiadaniu przez niego intelektu, "wolnej woli", "duszy" itp. Trudną do oceny, ale dość istotną rolę w tych dyskusjach może odgrywać aktywność firm farmaceutycznych głęboko zainteresowanych produkcją oraz sprzedażą tych środków, a tym samym rozpowszechnianiem wiedzy o ich "cudownych" właściwościach. Nie można też wykluczyć, że firmy te potrafią zainteresować w odpowiedni sposób zarówno naukowców jak i lekarzy praktyków, a następnie wykorzystać ich do realizacji swoich komercyjnych celów.

 

Badania, które były prowadzone m.in. w Polsce wykazały, że podawanie środków łagodzących tzw. "głód" alkoholu i wpływających na zmniejszenie ilości wypijanego alkoholu może mieć sens głównie wówczas, kiedy jest skojarzone z psychoterapią umożliwiającą dokonywanie zmian . Dlatego też, o ile miałyby zostać zastosowane to dopiero po konsultacji ze specjalistą terapii uzależnień, a ponadto jedynie w określonych i indywidualnych przypadkach. Tymczasem spotykamy zbyt często sytuacje, kiedy zlecają je osoby, które pomimo dyplomu lekarza, nie są specjalistami w dziedzinie leczenia uzależnień, natomiast w ramach praktyki prywatnej zajmują się odtruwaniem i usuwaniem objawów zespołu abstynencyjnego. Równie szeroko stosują je lekarze psychiatrzy, którzy podejmują się leczenia uzależnienia od alkoholu a jednocześnie nie mają nic więcej do zaproponowania poza dość ogólnikową rozmową z pacjentem i przepisaniem recepty. Takie stosowanie środków wpływających na zmniejszenie ilości wypijanego alkoholu zamiast pomóc, może zaszkodzić pacjentowi poprzez przekazanie mu wiary w ich "cudowne" działanie, które jakoby umożliwia pozbycie się problemu alkoholowego. Wiara w "cudowne" działanie tych środków powoduje najczęściej odsunięcie w czasie decyzji o podjęciu specjalistycznego leczenia uzależnienia. Okresowe ograniczenie ilości spożywanego alkoholu utwierdza bowiem pacjenta w przekonaniu, że jest w stanie zapanować nad swoim piciem i że nie musi dokonywać żadnych istotnych zmian w swoim życiu ani podejmować kompleksowego leczenia.

 

Środki wpływających na zmniejszenie ilości wypijanego alkoholu, w leczeniu uzależnienia od alkoholu powinny być, traktowane wyłącznie jako czynnik wspomagający psychoterapię. Odstępstwo od tej zasady mogą stanowić jedynie sytuacje, kiedy specjalista stwierdzi jednoznacznie, że pacjent, z określonych powodów nie nadaje się do uczestniczenia w programie psychoterapii uzależnień i bez względu na okoliczności będzie pił dalej. Wówczas stosowanie takich środków będzie miało za zadanie jedynie wydłużenie życia pacjenta poprzez zmniejszenie szkód zdrowotnych powodowanych przez picie alkoholu.

 

Nie można też wykluczyć, że w niektórych przypadkach, sam fakt regularnego przyjmowania jakiejkolwiek substancji, zarówno czynnej farmakologicznie jak i placebo wpływa dyscyplinująco na osobę uzależnioną i może powstrzymywać ją okresowo od picia. Omawiane środki powinny więc być stosowane z rozwagą, aby zapobiec powtórzeniu się sytuacji jaką mamy na dzień dzisiejszy z esperalem, który stosowany jest poza specjalistycznym lecznictwem uzależnień, jako "straszak" albo jako najłatwiej dostępne "lekarstwo na alkoholizm".

 

Na podkreślenie zasługuje fakt, że zarówno badacze jak i praktycy są zgodni co do tego, że stosowanie jakichkolwiek środków farmakologicznych, bez względu na ich skład chemiczny i profil działania, nie może być traktowane jako leczenie uzależnienia od alkoholu. Poza usuwaniem powikłań powstałych na skutek intensywnego spożywania alkoholu oraz w określonych i rozpatrywanych indywidualnie przypadkach, środki farmakologiczne mogą, jak już wcześniej wspomniałem, okresowo wspierać proces psychoterapii uzależnienia lub jedynie wydłużać życie osobom, które z różnych powodów nie uczestniczą w programach psychoterapii uzależnienia.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celowo ustosunkowałam się do wypowiedzi cytowaniem artykułów ....

ponieważ alkoholizm i współuzależnienie są to skomplikowane zagadnienia ....

jeśli ktoś nie zna tematu - niech najpierw się douczy .

Zdaję sobie sprawę, że problem może być niezrozumiały dla osoby która z alkoholizmem miała do czynienia tylko tyle, ze widziała sąsiada Stefana zataczającego się na klatce schodowej tudzież wujka który lubił sobie dawać w gaz .

To tak, jakbym z Lumpem który nie jest lekarzem rozmawiała o tym jakiego antybiotyku użyć do wyleczenia zapalenia płuc ....

Do tego - żeby dyskutować na jakiś temat trzeba mieć odpowiednią ku temu wiedzę .... i tyle ....

 

sorki, jeśli to zabrzmiało nieco oschle .... nie chciałam nikogo obrazić ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...