Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Franuś Waleczny czyli jak trudno jest wcześniaczkom


Recommended Posts

no tak ale moja mama maluje się widząć coś! I jak to jest, że potrafi czytać z nosem w książce ale bez okularów?

 

A córeczka chyba będzie Marysia- jeszcze do końca nie wiem. Miała być Maja ale Majeczek strasznie dużo. Ja mam milion pomysłów ale pan mąż się uparł, że musi być na M- synuś jest Mikołaj ;)

 

Aga nie zamierzam rodzić wcześniej (tak wiem- jakby którakolwiek z mam wcześniaków planowała) ;)

W czwartek moja przyjaciółka urodziła drugiego synusia i zamiast się cieszyć to mi płakała w słuchawkę bo chwilę po niej urodziła jakaś babeczka dziewczynkę w 28 tygodniu i niestety malutka zaraz umarła :( Też mądrzy w tym szpitalu zamiast zabarać kobietkę jak najszybciej z oddziału poporodowego, zapewnić opiekę psychologa to biedulka tam leżała z innymi szczęśliwymi mamami i wyła z rozpaczy..... :( Okropne to :(

 

A o nartach i ciepłych krajach proszę nawet nie pisać- na razie muszę zpomnieć ;) Choć jeszcze parę dni temu miałam pomysł, żeby w sierpniu lecieć na tydzien do Bułgarii (malutka powinna się urodzić w połowie maja) ale potem uświadomiłam sobie, że to jednak jeszcze malizna będzie i nikt mi nie obieca, że będzie tak bezproblemowa i łatwa w obsludze jak jej brat ;) Chyba zostaniemy przy Zwierzyńcu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 15,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • AgnesK

    3593

  • DPS

    1303

  • Żelka

    1088

  • EZS

    821

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Ngel dbaj kochana o siebie i Malenstwo - brzuszek Pogłaskaj od forumowych ciotek:hug:

Ziaba a jak u Ciebie, lepiej ze zdrówkiem?:rolleyes:

Ja przy mojej minusowej wadzie nie mam problemu z makijażem,maluję się bez okularów ale blisko - kilka cm od sporego lusterka powiększającego, czytam bez okularów i przy laptopie siedzę bez okularów ale do tv, jazdy samochodem i masy innych czynności nie da się bez...leżąc w łóżku bez okularów gdyby z łazienki wyszedł obcy facet to pewnie wzięłabym go za wlasnego męża:lol2::Pja nie inwestuje w drogie szkła bo ja okularów za bardzo nie szanuje, tzn zdarza mi sie je walnąć byle gdzie i przeczyścić byle czym...ale zawsze kupuje plastikowe bo lżejsze,mam natomiast słabość do oprawek...;)

Lesiu kuszaca propozycja...:)czy ktos może mnie i moja rodzine teleportować? podróż z 2 łobuzami mnie przeraża...;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ngel ja mam Marysię, niebawem skończy rok...ja nei polecam latać z dziećmi ponizej 3 miesiąca ze względu na niekorzystne cisnienie śródczaszkowe, moje dzieciaki są "oblatane" bo sporo podróżowalismy między Pl a No ale nigdy wczesniej jak przed ukończeniem 3 miesiąca...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ngel, jaki psycholog? O czym ty mówisz. Nie w tej rzeczywistości.

 

Ja dzisiaj też naprzymierzałam sie okularów, bo nosze je na stałe, więc chciałam mieć jakąś fajna oprawkę. W końcu wybrałam "najlepiej rokującą" i poprosiłam kobietke, która kupowała sobie szkła kontaktowe, żeby mi cyknęła fotkę komórką (dzięki XX!). Pani fotke zrobiła i powiedziała ze wg niej oprawa jest super. Więc wzięłam, bo czas nagli.

 

My mamy dziś kolędę. Wygląda na to, że kolejny raz czysto teoretycznie.

Byliśmy juz dwukrotnie w kancelarii zgłaszac, że nasz dom tu jest (a mieszkamy w centrum małego osiedla domków!!). Natce kiedyś było przykro, teraz juz machnęła ręką. Frankowi to..wiadomo. Tylko ja na dziś miałam mowę przygotowaną i...krew w piach.

Za to sernik sie piecze.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się obiema łapkami pod tym co napisała Anetka o lataniu z dzieciaczkami poniżej 3 miesięcy. Nie jest to zabronione z pkt widzenia przepisów, ale bardzo męczące dla wszystkich, a przede wszystkim dla malucha. Poniżej 3-4 miesiąca przed lotem warto skonsultować się z lekarzem.

 

Ale niestety czasem zdarzają się też przypadki rodziców pozbawionych mózgu - w ub.roku lecąc na Gran Canarię mieliśmy wątpliwą przyjemność siedzenia za parką z maluszkiem (ok. 5-6 miesięcy). Mamusia i tatuś słuchawki na uszach i nie obchodziło ich nic, a my i pozostali pasażerowie mieliśmy ponad 5-godzinny koncert spazmatycznego płaczu. Kilka razy interweniowała obsługa pokładowa - bez skutku. Jak normalnie nie mam takich odruchów to miałam ochotę wstać i po prostu trzepnąć oboje rodziców.

 

Dzieci poniżej 2 r.ż. nie mają swojego miejsca w samolocie - podróżują na kolanach rodziców, przypięte specjalnymi pasami. Na zmiany ciśnieniowe (żeby malucha nie bolały / nie zatykały się uszka) poleca się np. karmienie podczas lotu albo chociaż picie. Często silniki samolotu działają na maluchy usypiająco i dziecko usypia. :) Przy odprawie w przypadku czarterów warto poprosić o miejsce przy wyjściu awaryjnym lub w pierwszym rzędzie tuż za pilotem; rezerwując lot w liniach rejsowych warto pamiętać o tym przy wyborze miejsc. (jest tam zdecydowanie więcej miejsca).

 

 

 

ngel GRATULACJE!!! Kiedy maluszek ma przewidziane pojawienie się na świecie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tego się trzymajcie - sernik najważniejszy! :D

Ngel - uważaj na siebie, bądź grzeczna i pilnuj się! ;)

 

Aga - ja zawsze muszę zdać się na panią optyk i męża z wyborem oprawek, nie widzę NIC, kiedy je przymierzam.

Na szczęście mamy fajną panią optyk, potrafi dobrać oprawki do twarzy. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dziś trafiłam na pana optyka w mega ekstrawaganckich (absolutnie czaderskich!!) okularach. Jak zaczłą mi podawac oprawki..czerwienie..fiolety.. Zarąbiste były, ale mówię facetowi, że ja nie z tych , co oprawki pod kolor bluzki, ze 1 parę moge sobie ino kupić..:)

 

Sernik upieczony, juz po 1 kawałku zjedliśmy.

Dooobry:)

Ksiądz nie przeszkodził w pieczeniu:)

A mowe miałam odnośnie odmowy chrztu Frania w sierpniu 2010 r. Już tyle czasu minęlo, ze moge spokojnie mówic o tym. No i chciałam podyskutować.

I nie podyskutowałam:) Może za rok?;-)

Idę dalej jeśc sernik:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważyłyście kobiełki, że z modą okularową to załamka ? wciskają kujonki na każdy nos i pieją , a człowiek wygląda jak stara sekretara z czasów PRLu. Jeszcze tylko walnąć kok z tapira na łbie, przywdziać koronkowy kołnierzyk i zapuścić wąsa . Komplecik...

 

Wiecie co ? taka ślepota to bywa naprawdę często potrzebna. Mój ślubny - ślepok na krótkich dystansach - wciąż powtarza, że takam wciąż śliczna i nic się nie zmieniam z upływem lat.:) On wierzy w to co widzi a ja wierzę w to co mówi :wiggle:

 

To ja jeszcze o modzie pojadę . Spotykam znajomą z córką lat 14 na zakupach. Butów zimowych szukają. Znajoma puszcza tekst " mam dwa wyjścia, albo młoda będzie wyglądać jak młoda k.rew , albo będzie chodzić w zimę w trampkach "

Edytowane przez ziaba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga nie zamierzam rodzić wcześniej (tak wiem- jakby którakolwiek z mam wcześniaków planowała) ;)

W czwartek moja przyjaciółka urodziła drugiego synusia i zamiast się cieszyć to mi płakała w słuchawkę bo chwilę po niej urodziła jakaś babeczka dziewczynkę w 28 tygodniu i niestety malutka zaraz umarła :( Też mądrzy w tym szpitalu zamiast zabarać kobietkę jak najszybciej z oddziału poporodowego, zapewnić opiekę psychologa to biedulka tam leżała z innymi szczęśliwymi mamami i wyła z rozpaczy..... :( Okropne to :(

Ngel, niestety w PL nie ma oddzielnego "oddziału" dla mam wcześniaków... co prawda po urodzeniu Maciusia położne proponowały mi przeniesienie do sali, gdzie były też dwie mamy wcześniaków.. z racji tego, że ja jestem już trochę "uodporniona" na dzieci (Maciuś jest naszym trzecim dzieckiem) nie chciałam się przenieść. Stwierdziłam, że wolę być wśród mam z dziećmi, niż ciągle mówić o wcześniakach... chociaż nie ukrywam, że czasem bywało przykro i serce ściskało... no a trzy doby (po cesarce) trzeba gdzieś wyleżeć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zia, ja jak mysle o ewentualnych dylematach modowych Natki (narazie brak..uf uf), to mam w pamieci Twój wpis sprzed lat...kilku;-), do tej sprzedawczyni w sklepie jak z młoda spodnie kupowałas - że to nie ty bedziesz je na 4 literach nosiła. I tego sie trzymam;-)

A Twój pan mąż ma rację:)

 

Oz, ja na noc dostawałam jakieś silne zastrzyki, żebym spała. W naszym szpitalu sale dwuosobowe, pierwsza mama była b taktowna. Druga mniej, ale nie dziwie sie jej - pierwsze dziecko, dzika radość.

Dopiero jak na wieczornym obchodzie nawet nie spojrzałam na lekarzy, tylko leżałam tyłem do nich, przykryta kołdrą, nawet nie siliłam się na udawanie czegokolwiek, zdecydowali o przeniesieniu mnie na ginekologię. Jestem im za to ogromnie wdzieczna. Przez tydzień byłam sama w sali. Potem doszły do mnie dziewczyny (sala była 3osobowa), których dzieci leżały na septycznym z zapaleniem płuc. I ten pierwszy tydzień samotny dobrze mi zrobił a potem towarzystwo dziewczyn. Musiałam sobie wszystko w głowie poukładać. W trzecim tygodniu w szpitalu udało się w miare ustabilizowac moje ciśnienie i chodziłam juz w miare normalnie, wtedy wypisano mnie do domu.

W Klinice AM we Wrocławiu, gdzie leżał potem Franiu, mamy wczesniaków mogły lezec w szpitalu tak długo jak chciały. To one decydowały o dacie wyjścia do domu. Wielu była potrzebna ta swiadomośc bliskości dziecka.. Zresztą, wyjście do domu bez dziecka to jest po prostu koszmar.

 

 

Żeby trochę rozładować cięzki kaliber rozmowy:

w swej bezkresnej blondnaiwności sądziłam, że mój syn wreszcie zaakcepotował ser żółty na kanapkach.

Jakżeż sie myliłam!

Dzis znaleźlismy kilka plasterków wcisniętych w...grzejnik:) Takie serowe chrupki sie zrobiły..:o:rolleyes:

Kreatywne to moje dziecię, nie ma co:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Córeczka cioci mojej mamy umarła dwa, trzy dni po urodzeniu się. Na ciocię mamy nawrzeszczał lekarz - Niemiec (bo to było podczas okupacji), że "czemu ta głupia baba - Polka tak ryczy". Synek mojej cioci (siostrzenicy tej z pierwszego zdania) urodził się jako wcześniak czterdzieści lat po wojnie i też szybko umarł. Leżała w sali ze szczęśliwymi mamami, którym przynoszono dzieci do karmienia. Czasy zmieniły się o tyle, że nikt na nią nie wrzeszczał, że jest głupią babą... To było 30 lat temu, jakiś postęp powinien był w tym czasie nastąpić. Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Żeby trochę rozładować cięzki kaliber rozmowy:

w swej bezkresnej blondnaiwności sądziłam, że mój syn wreszcie zaakcepotował ser żółty na kanapkach.

Jakżeż sie myliłam!

Dzis znaleźlismy kilka plasterków wcisniętych w...grzejnik:) Takie serowe chrupki sie zrobiły..:o:rolleyes:

Kreatywne to moje dziecię, nie ma co:)

Ja wlewałam zupę w... lalki! Nacinałam im usta nożyczkami, a potem karmiłam zupą. Co dziwne, nie pamiętam, żeby potem śmierdziały!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Klinice AM we Wrocławiu, gdzie leżał potem Franiu, mamy wczesniaków mogły lezec w szpitalu tak długo jak chciały. To one decydowały o dacie wyjścia do domu. Wielu była potrzebna ta swiadomośc bliskości dziecka.. Zresztą, wyjście do domu bez dziecka to jest po prostu koszmar.

U mnie w piątek rano (czyli 3 doby po cesarce, która odbyła się w poniedziałek wieczorem) pani ginekolog (nota bene bardzo młoda dziewczyna, raczej bezdzietna) stwierdziła bez rozczulania się: "Panią dziś wypisujemy do domu, bo pani i tak nie czeka na dziecko"... no comments...

A wyjście bez Maćka było dla mnie tragedią... ale tam gdzie rodziłam był taki "przemiał", że nie było możliwości pobycia chociaż przez chwilę w samotności... w dodatku sala 5-cioosobowa a mamy jak to mamy... różne... raz po prostu musiałam być niemiła, ponieważ akurat trafiły się dwie mamuśki, które jak dzieci budziły się w nocy to rozpoczynały dyskusje na cały regulator (nie to żeby szeptem)... no i raz nie wyrobiłam, bo ja naprawdę kiepsko śpię, a dyskusje o 3 nad ranem nie sprzyjają... więc w takich warunkach o odreagowaniu jakimkolwiek nie mogło być mowy... dopiero w domu wyryczałam się, odreagowałam chociaż trochę...

 

 

No a Franuś spryciulek ;) gratuluje ancymona :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Padłam:)

Ja tam wszystko zjadałam:)

 

 

Olu, kwestia opieki na oddziale położniczym, to jedna sprawa, ale to, że nie ma psychologa przy OIOMIe to po prostu dramat.

Z "nowymi rodzicami oiomowymi" pierwsza rozmowa lekarska powinna byc prowadzona zawsze w obecności psychologa. To jest przeciez zupelnie inna rzeczywistość. Dla wielu nie trwa ona tylko przez kilka miesięcy. Zresztą nie tylko pierwsza..każda kolejna, która nie jest przynoszacą dobre wieści..

Ale o czym my tu mówimy, skoro brakuje w szpitalu pieniędzy na wszystko..

Nie zapomnę jednej rozmowy z lekarzem , który prowadził Frania. Przyszłam na rozmowę i usłyszałam, że lekarz dostał pismo nakazujące wprowadzenie oszczędności na oddziale, że zuzycie prądu za duże itd. Spojrzał na mie wtedy i spytał czy ma Frankowi odłączyc respirator..

Nie czarujmy się więc, nie ma mowy w naszych szpitalach o rozmowach empatycznych, wczuwaniu się w dusze rodzica.. Nic z tego. Co chwila dostajesz przez łeb i tylko spróbuj zapłakac. Zaraz cie do pionu postawią. "Nie płakać!" "nie wolno pani!!".

ja wiem, ze wszystko zalezy od człowieka - juz jakiś czas temu prowadziliśmy tu podobna decyzję z Ewą, tata Ani leżal wtedy w szpitalu..

Jak Franiu leżał w ImiDzie i po komplikach przy narkozie został przeniesiony na OIOM, miałam NIESAMOWITE wsparcie ze strony lekarzy.. Nie sądze ze tylko dlatego, że za nami było tyle miesięcy trudnych przejść. mam wrażenie, że to było po prostu w ich naturze. (choć jedna lekarka powiedziała mi przy ponownej próbie zoperowania Frania, że boją sie czy im tu nie padnę i czy na pewno nie chcę zadnych prochów:) )

Teraz omawiając kolejną operację Frania z chirurgiem zartowaliśmy sobie, ze tym razem bez numerów będzie itd. Czułam takie...człowieczeństwo bijące z tego lekarza.

Ciężko to wszystko ująć w słowa.

W każdym razie uważam, że rodziny takie jak Oli i Marcina powinny byc obejmowane systemową opieka psychologiczną..NIe tylko rodzice, ale i dzieci.

Przecież TO dotyka wszystkich. Całą rodzinę. Nie tylko matkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie czytam i myślę - jakimż cudem są narodziny zdrowego dziecka i ile matek w ogóle tego nie zauważa, czasem rodząc w pijanym widzie... :(

 

A Ziaba rację ma z tą modą, chociaż - może ta staroświecka coś w sobie ma...? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to i ja z grubej rury pojadę

 

Jak roniłam, to jedno z pierwszych pytań lekarza na patologii było :czy jest pani mężatką", na moją prawdziwą odpowiedź, że nie,usłyszałam "to nie ma co ratować"i zobaczyłam plecy lekarza (tfu) w drzwiach. Oszczedzę Wam dalszej wymiany zdań, a raczej mojego monologu.

Niestety stało sie jak się stało i po zabiegu, na moje pytanie co z płodem - "no jak co,to co z wszystkimi odpadami medycznymi " .

Oczywiście po wszystkim położono mnie na wieloosobowej sali świergoczących ciężarnych...

 

i dla rozluźnienia.

Moja jedzeniowe skrytki były dwie - pierwsza tak na szybko,przy stole - to był wazon, duży pomarańczowo żółty, w którym stały zasuszone róże i osty, idealnie nadawał się na 2 porcje ryby :oops:

I taka na niezjedzone drugie śniadanie, to skrzynia tapczanu....

niestety my (ja , moje rodzeństwo i rodzice) smród pamietamy :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga,

druga rozmowa z pediatrą (pierwsza miała miejsce zaraz po porodzie) była chyba najgorszą w moim życiu. Przyszła do mnie do sali (jak wyżej wspomniałam 5osobowej i całej zapełnionej) rano jeszcze przed obchodem po pierwszej nocy życia Maćka, stanęła nade mną i obudziła i powiedziała nie "opitalając" się, że stan dziecka jest krytyczny itd... Nie dość, że przy wszystkich "towarzyszkach" to jeszcze bez jakiegokolwiek wyczucia... Kolejne rozmowy na temat małego odbywały się już na OIOMie, bo już jakoś dawałam radę się tam doczłapać... w czasie 10ciu dni życia Maćka tylko jedna lekarka zadała pytanie, jak mały ma na imię i używała imienia podczas rozmowy ze mną. Dla innych był "maluchem" albo "nijakim", mimo, że tabliczka z imieniem wisiała na inkubatorze. Nie wiem czy lekarze tak podchodzą, żeby się nie przywiązywać do dziecka, czy żeby nie przeżywać potem jego ewentualnej śmierci?? A co z uczuciami rodziców??? Ale najbardziej irytowało mnie, że żaden z lekarzy (i ginekolodzy i pediatrzy) nie nosili tabliczek z nazwiskami. Za cholerę nie wiem, kto leczył moje dziecko i kto leczył mnie przed porodem... nie wiem co za lekarka robiła cięcie cesarskie... na mój temat rozmowy odbywały się p.t. "o 29 tydzień"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja powiem tylko tyle, że prze 10 lat mieszkałam w kraju , uważanym przez wielu za raj...we wrześniu zeszłego roku moja Przyjaciółka rodziła martwa córkę -Mała miała supeł na pempowinie i udusiła się...poród 2 tygodnie po terminie, w dniu "terminu " Malenstwo żyło...kolezanka po 3 poronieniach, 2 ciazach pozamacicznych, pierwsze dziecko miała dzięki Invitro, To było Darem Niebios bo poczęte naturalnie i ciaza idealna - czytaj bez wskazan do ponadprogramowej troski bo wszystko przebiegało ksiazkowo w zwiazku z tym lekarka prowadzaca ciąże - likarz rodzinny bo taki zwyczaj w No kaca moralnego nie miała, nic to , że histori,a położniczą moja Przyjaciółak mogłaby obdzielic wiele kobiet...położna podczas porodu (bo tam rodzi sie bez lekarza) płakała razem z nią bo też jej pierwszy "martywy poród " był ale potem ... na życzenie męża została przeniesiona na ginekologię, psychologa nie było, nie było nawet rozmowy z lekarzem ...jedynie przez pierwsza dobe miała obstawę w postaci salowej (mąż starszą córką musiał się zając) żeby sobie "czegos " nie zrobiła...farmakologii zero, leki nasenne dostała na własną prośbę w drugiej dobie...żadnego wsparcia, zostali zostawieni sami sobie w obcym kraju z dala od bliskich, pół roku czekali na wynik ekspertyzy co było przyczyna smierci ich Córeczki...nie wiem moze dużo zależy od szpitala... kiedy mój synek był umierajacy - bylismy na oddziale pediatrycznym w szpitalu uniwersyteckim , w drugiek dobie pobytu zapytano mnie czy chcę spotkac się z psychologiem...pytanie czy potrzebujemy wsparcia psychologa padło równiez przy wypisie...cały czas byłam z moim dzieckiem i to ono było leczone ale zadbano również o mnie - zaproponowano leki uspokajajace itd...nie czułam się sama...nie wiem czy miałam farta, czy tez taka specyfika oddziału dziecięcego???

 

Ola ciesze się, że zagladasz i mocno Was przytulam:hug:

Aga z Frania to niezły myśliciel juz jest...wie, że lepiej schować niż oficjalnie nie zjesć;)ciekawe jakie jeszcze niespodzianki na Was czekaja;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...