Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Franuś Waleczny czyli jak trudno jest wcześniaczkom


Recommended Posts

Ola pisałysmy w tym samym czasie...moja bratowa jest lekarzem, we Wrocławiu, młodym - rocznik 79, przez krótki czas pracowała na intensywnej terapii - kilka miesięcy, jak wiadomo specyfika oddziału taka, że każdej nocy Ktos odchodził...Ona nie dała rady bo każdego Odchodzacego pacjenta pamiętała ...pomimo, że jej marzeniem była kardiologia zmieniła plany specjalizacyjne, bedzie endokrynologiem. Myślę, że dużo zależy od tego kto jakim jest człowiekiem i ze wiekszośc lekarzy bywa "brutalnymi " bez premedytacji...poprostu przypadek - chcę w to wierzyć...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 15,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • AgnesK

    3593

  • DPS

    1303

  • Żelka

    1088

  • EZS

    821

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Włos mi się jeży i płakać mi się chce, jak czytam Wasze opowieści, dziewczyny...

To nie jest normalne, tak nie może być!

Ale gdy wspominam oba moje porody - oba przez cesarskie cięcie - to to też są historie krew w żyłach mrożące i mogę o nich godzinami opowiadać, a złych przeżyć byłoby więcej.

 

To chyba jednak zależy od Ośrodka, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Pamiętam, jak Tato w samych superlatywach opowiadał o personelu i lekarzach w Instytucie Kardiologii w Aninie, gdzie miał operację wszczepiania bypassów. Operował go dr Religa. Syn Profesora. Ale Tato był pod wrażeniem wszystkich, od Pani w recepcji, przez pielęgniarki na OIOMie, no i oczywiście lekarzy.

W takich miejscach po prostu nie można nie być człowiekiem, bo się wylatuje z pracy. I tak powinno być wszędzie! Jeśli ktoś nie daje rady, psychicznie, i ubiera się w maskę gbura i świni po prostu dla ochrony samego siebie, to nie powinien pracować w takim zawodzie. Medycyna to kwestia i ciała i duszy. I mając z jednym do czynienia, nie wolno zapominać o drugim!

Moja najgorsza w życiu rozmowa z lekarzem, na onkologii w Koszalinie, odbyła się bardzo profesjonalnie i ze strony Pani Doktor bardzo delikatnie. Załamałam się po usłyszeniu faktów, a nie sposobie ich przekazania. I tak to powinno być! Nigdy nie może być kopem dla człowieka sposób przekazywania informacji przez lekarza. To dlaczego tak często jest? Kto tu jest winny?

Nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takich miejscach po prostu nie można nie być człowiekiem, bo się wylatuje z pracy. I tak powinno być wszędzie! Jeśli ktoś nie daje rady, psychicznie, i ubiera się w maskę gbura i świni po prostu dla ochrony samego siebie, to nie powinien pracować w takim zawodzie. Medycyna to kwestia i ciała i duszy. I mając z jednym do czynienia, nie wolno zapominać o drugim!

 

Aniu, niestety ale takiej postawy uczą już na studiach.

Pamiętam ile razy wbijano nam do głowy,że pacjent to pacjent,a nie Pani Ania, czy Pan Janek. Nie ma rozmów wykraczających poza niezbędny wywiad ,spoufalania się i serca na dłoni, bo to rzekomo nie czyni z nas profesjonalistów,lecz "mietkie cicpcie", że niby wypalimy się po roku pracy.

No cóż, ja tam z tych co wolą się wypalić niż nie widzieć człowieka w człowieku. Choć pewnie moja rola jest łatwiejsza, nikomu nie musze mówić,że niedługo umrze, a tego,że nigdy nie stanie na własnych nogach nie mówię - bo tego wiedzieć po prostu nie mogę.

Ale to temat na inny watek...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co piszecie jest przykładem zachowań osobniczych. Kiedy cesarką na świat przychodziła nasza córa, atmosfera była egzotyczna - święto służby zdrowia ( 7 kwiecień ) i nad stołem operacyjnym trwała nieustająca impreska. Werbalna. Po pewnym czasie prosiłam by przestali, bo ciężko się jest śmiać sparaliżowanym od mostka w dół z wielką dziurą w brzuchu..

 

Przykład drugi - moja kuzynka umiłowana po stracie dziecka ( 34tydz. ciąży śmierć maleństwa w wyniku grypy mamy ) - podjęła kolejną próbę - w 4 miesiącu zrobili usg. Akcja wyglądała tak : A. leżała na kozetce, przy niej klęczał mąż trzymając ją za rękę, przy usg pani dohtór, za plecami siostra klepiąca na klawiaturze tekst podawany przez dohtorową.

"No to tak : płód bezczaszkowy, rozszczep kręgosłupa na odcinku..brak kończyn górnych, kończyna dolna lewa zdeformowana " itd w tonie znudzonej pani w oknienku informacji o odjazdach pociągów. Horror się nie skończył, bo A stanęła na komisji etyki w celu wiadomym. Pani leciwa , z wyglądu babochłop ( pewnie w życiu się nie całowała nawet ) zaczęła wywód z cyklu "każde dziecko ma prawo do życia " Reszta komisji wtórowała. Odrzucono możliwość aborcji. A. odwołała się , powiedziała że nie dociągnie do rozwiązania i się zabije. Jako że wyszło zagrożenie życia matki - zgodzono się na zabieg. A .podano dużą dawkę oksytocyny , położono na korytarzu między kiblem a brudownikiem i tyle. Od czasu do czasu przechodziła salowa i zaglądała mimochodem między nogi A. czy plama krwi już jest wystarczająca do zabrania treści w worek..

A. po 4 latach później urodziła Adę. Zdrowiuśką, przecudną laskę która mówiła pełnymi zdaniami w 8 miesiącu życia . Kiedy skończyła 1.5 roku używała słownictwa : podejżliwy, niezydentyfikowany :rolleyes: itd.

 

Teraz moje osobiste podwórko. Na stole operacyjnym ostatnio usłyszałam tekst " z taką aortą będzie pani żyć góra 5 lat"

Ja rozumiem, facet nie pieści się, ale może ja lubię pieszczochy ??? Gość mnie nie zna, nie wie co przeszłam, widzi mnie przez godzinę i to tylko na stole. Reakcja jest taka - gość pi..oli aż miło. Bunt i święte obruszenie. Po jakimś czasie zaczyna z tyłu głowy być coraz głośniej.. aż do stanu depresji .

 

 

Kumpela rodziła w USA. Po ciężkim porodzie miała odpocząć w 2 os sali , ale była sama. Chciała złapać kimkę a tu puk puk. Pani pediatra. Opowiadała długo i treściwie o stanie zdrowia synka. Po wyjściu pediatry ona znowu łapie sen. A tu puk puk, pani psycholog. Wypytuje o układy między ojcem dziecka, jej stanie psychicznym, czy ciąża była chciana i oczekiwana, jak przebiegała ( emocjonalnie ) itd. Kumpela wpół przytomna.. Pani psycholog wyszła. Ona znowu w kimkę a tu puk puk. Pani sexuolog. Przyszła porozmawiać o współżyciu , pozycjach i antykoncepcji. Kumpela omal baby nie zabiła..tyłek pokrojony i pozaszywany, od 36 godzin bez snu a tu pogadanka o bzykanku.. ale jak pokazała by agresję, znów wróciła by pani psycholog..

 

Moja córa jest na rehabilitacji. Co sekunda wbija im się, że pacjet to istota obca. Ze absolutnie żadnych tiu tiu . Ma być konkretnie, fachowo bez emocji. Jak pacjent odmawia współpracy, to jego rypka. Każdy pacjent przechodzi stopniowalność psychiczną po urazie i w identyczny sposób idzie ścieżką ku zdrowiu. Jednemu zajmuje to lata, inny daje radę szybciej, ale droga krok w krok taka sama.

 

Wnioski ? gdzieś pogubiliśmy człowieczeństwo w tym wszystkim. Lekarze traktują swój zawód jak..każdy zawód. Są zapracowani, zgniuśniali, miast być między pacjentami nieustannie siedzą w papierach , spętani durnymi przepisami i zwykłą niemocą wynikającą albo z braku możliwości albo z durnoty przełożonych. Wybitne Jednostki się trafiają, jednak nadal są postrzegane jako swoiste nowum.

 

Pierwszy opis wesołego lekarza zamyka ględzenie w temacie. Pan lekarz dziś jest Guru z własną kliniką i ma gdzieś tępogłowych. Miał możliwości i z nich skorzystał. Reszta świata go nienawidzi , druga strona ( pacjenci ) uwielbiają.

 

Może przyjdą kiedyś takie czasy, kiedy człowiek będzie traktował drugiego człowieka jak człowieka.;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tutaj chyba Malka dotarła do sedna - rzecz w edukacji młodych lekarzy, tak myślę.

Uczy się ich podejścia takiego, że to "przypadek", a nie człowiek.

Wpaja się im to bardzo starannie, mówiąc, żer to dla dobra ich i ich "przypadków", bo będą profesjonalni i nie będą ulegać emocjom.

Mozna nie ulegac emocjom i mimo to zachowywać się jak człowiek i widzieć człowieka.

I wielka szkoda, że tylko nieliczni lekarze sami potrafią dojść do tego, a ogół młodych krzywdzi się taką właśnie "edukacją".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie DPSia, nie uczy się tego. To wynika ze zwykłego, panoszącego się wszędzie chamstwa. Którego po prostu nikt nie tępi. A lekarze nie są wyjątkiem, jest wielu po prostu głupich, i bardzo wielu chamowatych, jak wszędze indziej naokoło.

To, czego się NIE uczy, to praktyczna psychologia (bo teoretyczna jest, a jakże, wszystkie nurty musiałam kiedyś się naumieć) i zasady rozmowy z pacjentem. Umiejętność przekazania złych nowin. Pokora wobec choroby i człowieka. Szczególnie młodzi lekarze chętnie bawią się w wyliczanki - czas przeżycia, rokowanie.. Nie zdając sobie sprawy, że każdy człowiek jest inny i te wszystkie klasyfikacje może są mają znaczenie statystyczne, ale praktycznie może być różnie. Że tzw potęga medycyny jest bardzo iluzoryczna, bo g.. wiemy, choć może trochę więcej, niż 100 lat temu, to nadal g...

 

No i ostatnia sprawa - brak czasu. Czasem z winy organizacji, czasem samego pacjenta. Miałam dobry przykład ostatnio u siebie. Wcisnęła mi się pacjentka, bo ona MUSI i w dodatku się śpieszy. Moja szefowa, nie mając czasu (bez umówienia!) "zwaliła ją " na mnie. Dosłownie zwaliła. Nie znam kobiety, nie leczyłam jej, ma wyniki dziwaczne, podłoże psychogenne na dłoni. Normalnie poświęciłabym jej pół godziny i po tym czasie sama by dojrzała do psychiatry. I rozstałybyśmy się w zrozumieniu. A tak - naokoło nerwówa, mnie tupią bo coś tam. Kazałam iść do PZP, ona się obraziła, że robię z niej "wariatkę" i cześć. Będzie zawracać głowę innym niepotrzebnie a na mnie się żalić, że zły lakarz. A sama sobie winna była - mogła przyjść na spokojnie, a nie tak.

A jak ma być delikatny lekarz, któremu za drzwiami tupie 20 pacjentów zapisanych i 20 dodatkowych z listy "czy pani mnie przyjmie?"

Więc różnie bywa. Choć przyznaję, w więkzości przypadków to po prostu nieświadomość złego spowodowana zwykłym brakiem wychowania, kultury itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No - czyli jak zawsze, ryba psuje się od głowy.

Dawno już zaobserwowałam taką prawidłowość, w urzędach, w zakładach pracy, wszędzie.

Jakie podejście szefa do pracy i do przychodzących ludzi, takie będzie podejście pracowników, robiących to, czego szef oczekuje.

W pracy u mojego dziecka szef zmiany zawsze warczy pod nosem, kiedy klienci domagają się naleznej im obsługi.

Jak reagują pracownicy? Tak samo, oczywiście.

A wszędzie, gdzie szef rzetelnie i po ludzku traktuje swoje obowiązki, egzekwuje to także od swoich pracowników i to od razu widać.

Oczywiście, są wyjątki, ale zasada jest zazwyczaj właśnie taka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zły wniosek

Moja szefowa jest bardzo uważająca i uprzejma, ale po prostu nie miała czasu dla osoby nieumówionej a pchającej się do gabinetu. A niestety, ja również tego czasu nie miałam a nie miałam również nikogo pod ręką, kogo ja mogłabym obarczyć obowiązkiem (żadnego stażysty, kurcze). NIE był to dzień przyjęć ani mój ani jej a poza tym ustalałyśmy wtedy ważne rzeczy na zaś. Gdyby osoba zamiast pchać się, umówiła się w terminie wszystkim pasującym, byłaby przyjęta w spokoju i znacznie więcej by uzyskała. Ale ona MUSIAŁA wtedy, dodam jeszcze, że to żaden nagły przypadek.

 

Chyba muszę napisać wyraźniej, bo ze trony pacjenta wszystko wygląda inaczej, niż lekarza. Otóż plagą, zmorą są pacjenci nieumówieni ale wchodzący z pytaniem "czy pani mnie przyjmie". Zwykle nie da się ustalić, czy taki ktoś przychodzi ze sprawą nagłą, więc trudno odmówić. Efekt jest taki - każdy ma określony czas przyjmowania. Na ten czas np rejestracja umawia ileś osób. Jest to liczba optymalna, żeby w miarę spokojnie je przyjąć. Nie na luzie, ale spokojnie. No ale mamy jeszcze zwykle osoby niezapisane. Czas przyjęcia na pacjenta skraca się dramatycznie. Nie ma czasu na myślenie!. Jeżeli jeszcze okazuje się, że większość z tych dodatkowych pacjentów jest chora od kilku dni albo przychodzi ze sprawą całkowicie przewlekłą, bo akurat z dzieckiem była to też weszła, to mnie osobiście coś trafia. Zaczynam tracić panowanie nad sytuacją, nie umiem się rozdwoić i.. przestaję być miła, empatyczna itd. Jedyne, na co mnie stać, to pilnowanie, żebym była skuteczna i żebym błędu nie zrobiła, a że ktoś się poczuje urazony - to trudno.

To tak na marginesie wszystkich opowieści. Nawiasem teraz czas na pacjenta jeszzce się skróci o szukanie leków na listach.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laski... - chciałam tylko przypomnieć, że dzisiaj jest WOŚP... :)

 

Właśnie za niedługo wybieramy się na koncert, który ma Emil z kolegami ze swojej szkoły, chyba będą grali podczas światełka do nieba na bębnach djembe....

W ten sposób może choć podziękować, za to , że orkiestra sfinansowała pompy do kroplówek, które podawane były Emilowi...

Jak sporzy się w szpitalach... to chyba cały sprzęt jest z WOŚP.... Co kupuje NFZ??????

 

Dobrze , że mamy Owsiaka i On ma taką charyzmę... w nocy jak zwykle będzie ochrypnięty... ale zadowolony z NAS wszystkich , którzy darowali trochę drobnych do puszek.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa, ja Cie rozumiem,choć z autopsji nie znam takich przypadków i bądź co bądź u mnie inny kaliber pacjentów, choć nie ukrywam do szału mnie doprowadzają pacjenci włażący do gabinetu podczas zabiegu, tak trudno zapukać i poczekać na "proszę" ????

 

I jeszcze na temat uczenia "profesjonalizmu". Uwierz uczą nas zdystansowania, tłuką do głowy,że nie wolno nam się "bratać" z pacjentami, oczywiście wszystko w dobrej wierze, a ćwiczenia są na z/o), a wszystko pod sztandarem deontologii.

 

 

I a propos WOŚP http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,10924006.html , to pozostawię bez komentarza :bash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka, widziałam ten artykuł wczoraj już.

I w tym srodowisku są..myślący inaczej. Tak jak wśród lekarzy, nauczycieli itd. W kazdej profesji.

 

NIe mam siły na dyskusje dzisiaj, bo kolejna fatalna noc za nami.

Kiedy Franek zacznie w miare normalnie spac w nocy???

Czy to jakiś wiek koszmarów sennych?

Hm..ale u Franka trwa chyba od urodzenia..

 

No nic.

Natka zbierała pieniądze dzisiaj na WOŚP!!!!

Kochana, cudowna, mądra dziewczynka!!!:)

Dumna z niej jestem jak stąd do księżyca i z powrotem:)

 

http://fotoforum.gazeta.pl/photo/6/vg/va/50xc/qb1fJ8zTLd8h5HS10B.jpg

 

Natka zbiera pieniądze na wczesniaczki a Franek odsypia nockę...

http://fotoforum.gazeta.pl/photo/6/vg/va/50xc/ThuWNHwJPnxwkCi0aX.jpg

 

juz w domu

http://fotoforum.gazeta.pl/photo/6/vg/va/50xc/tbaPbJQKb7fZkTPOpB.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo Natalka :) dla nas ta WOŚP była szczególna, a dla mnie trudna... wierzę, że dzięki tej akcji jeszcze więcej dzieciaczków będzie miało szansę!

 

Aguś, nasza Agata nie przespała całej nocy do 3,5 roku. U nas to było "uzależnienie" od spania z nami. Co noc zasypiała w swoim łóżku (znaczy ja ją usypiałam), potem o 23ciej zaczynał się koncert :( płakała (hm.. darła się) o tej samej godzinie póki nie wzięliśmy jej do swojego łóżka... pewnego razu mój małżonek nie wytrzymał i nie pozwolił Agacie wejść do naszego łóżka.. oj ciężka to była noc... koncert 3,5ciolatki w środku nocy... trwał jakieś półtorej godziny przy naszym łóżku, potem jeszcze z godzinę w jej łóżku... zasnęła, następnej nocy było już krócej, a kolejną przespała już całą. Od tamtej pory zasypia sama w swoim łóżku i budzi się rano (ewentualnie ja budzę do szkoły)... zresztą my wieczorkiem mamy taki rytuał - kąpanie, kolacja, ząbki, paciorek, bajeczka i zostawiamy dzieci w łóżkach...

Kiedyś pisałaś, że Franuś w nocy dostaje jeszcze butlę. Może to przez to te płacze??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ja miałam dobrze! Moje dziecko ma 2 priorytety, przy czym spanie idzie zaraz po jedzeniu ;)

 

Jakim cudem Natka mogła zbierać? Zuza chciała, to jej powiedzieli, że za 2 lata a ma 15 :confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa, to dziwne, bo z tego co pamietam to w zeszłym roku jakiś 5 , czy 6 latek był wolontariuszem

 

 

edit :

o proszę tyle,że 6 lat to miał jak pisano artykuł :oops: podczas kwesty miał mniej

 

http://www.wosp.org.pl/final/aktualnoscifinal/5768_najmlodszy_wolontariusz_orkiestry_symbolem_tarnowa.html

 

a tu jeszcze młodszy - http://fakty.interia.pl/news/najmlodszy-wolontariusz-wosp-ma-22-dni,858028,3786

 

z tym,że ci ponizej 17 rż, musza byc pod opieka osoby dorosłej

Edytowane przez malka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...