Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Franuś Waleczny czyli jak trudno jest wcześniaczkom


Recommended Posts

Śmierć i żałoba to są niesamowicie trudne sprawy...Napisałyscie wiele mądrych rzeczy i ze wszystkim się zgadzam...zgadzam się w całej rozciagłości z Malką, absolutnie nie można dziecka okłamywać , trzeba być szczerym, może nie zawsze szczerym do bólu ale jednak...dla dziecka to my rodzice jestesmy największymi autorytetami, jeśli poczuje się przez nas oszukane może stracić poczucie bezpieczeństwa, któro dla nas wszystkich jest fundamentalną potrzebą.Niestety rodzic pomimo ogromnego bólu musi mieć świadomość , że tak jak on a może nawet bardziej cierpi jego dziecko, właśnie dlatego że w przeciwieństwie do nas dorosłych dziecko jeszcze wielu rzeczy nie pojmuje. Może się wydawać, że 3,4 latek tematu śmierci nie zrozumie. Nieprawda, rozumie. Zadaje pytania, proste pytania i dlatego rozmowanie z dzieckiem jest takie trudne bo właśnie na te najprostsze pytania z reguły nie potrafimy odpowiedzieć...wbrew pozorom w tych pytaniach wokół smierci nie ma leku a poznawcza ciekawość...i nie ma nic złego w odpowiedzi "nie wiem"

Kiedyś o śmierci mówiło się więcej, były nawet o "tym " bajki , od wielu lat śmierć staje się tabu bo jesteśmy pokoleniem wyznającym kult młodości. Śmierć stała się tabu,a jest ona konsekwencją każdego życia.Śmierć musimy oswoić...

Na pewno nie powinniśmy udawać, że nic się nie stało.Nie wstydzić się łez... Powinniśmy pozwolić sobie i dziecku płakać bo łzy są oczyszczające, są potrzebne, przynoszą ukojenie.Trzeba z dzieckiem rozmawiać, odpowiadać na pytania i obserwować. W żadnym wypadku nie można zostawiać go samego z jego emocjami. Trzeba mu pomóc te emocje rozładować. Ciężko jest dawać wskazówki niewiele wiedząc o dzieciach, Ola w jakim wieku są Wasze dzieciaczki?

"nie wiem" wcale nie jest złą odpowiedzią o ile jest prawdziwa, nikt z nas nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania...i odpowiedz "nie wiem" pojawi się zapewne nie raz, nie tylko przy okazji rozmowy o odchodzeniu.

Według mnie dużo łatwiej jest przejsc przez Smierć rodzinom wierzącym bo tak jak słusznie Olu Napisałaś w momencie kiedy przestaje bic nasze serce - nasze życie się nie kończy...kończy się jedynie ten ziemski etap bo przecież nasza dusza jest niesmiertelna...kiedyś spotkamy się z naszymi bliskimi, kiedyś Będziecie z Maciusiem ale jeszcze nie teraz i to właśnie trzeba dzieciom uswiadomić. Dlaczego Maciuś musiał umrzeć? wiem, że to pytanie będzie bolało zawsze ale będzie wracało niczym bumerang, trzeba wówczas ze spokojem, nawet jesli robimy to po raz setny wytłumaczyć dziecku , że tak skonstruowany jest świat, że się rodzimy i umieramy , niektórzy umieraja w dzieciństwie, jeszcze inni jako młodzi ludzie, umierają starsi ale umierają tez dzidziusie...że czasem tak się zdarza, że Dzidziuś nie pozna swojego rodzeństwa i vice versa bo właśnie... - urodziły się za wcześnie (kolejne pytanie a dlaczego urodził sie zawczesnie i znowu bo tak czasem się zdarza), bo zachorował... bo miał za słabe serduszko itd...każde pytanie bez względu na odpowiedż będzie rodziło kolejne pytanie...proste odpowiedzi sa najlepsze bo takich właśnie dziecko od nas oczekuje. Oczywiście inaczej będzie wygladała rozmowa z kilkulatkiem a inaczej z nastolatkiem bo ich poziom pojmowania jest zupełnie inny...Olu wiem, że trzeba na to dużo sił, że mówienie o tym boli, z czasem będzie lżej ale Musicie wspólnie to Odejście Maciusia "oswoić". Jesteście bardzo mądrymi ludzmi! słuchajcie samych siebie, swojej rodzicielskiej intuicji jak postepować z Waszymi dziećmi . Bardzo podoba mi się , że Maciuś jest Aniołkiem i wedle moich dogmatów wiary tak właśnie jest i fakt, że w Jego przedwczesnej śmierci Dostrzegacie też ten pozytywny aspekt to naprawdę bardzo istotne, niektórzy ludzie nigdy nie potrafia się wzbić na ten poziom... dla wielu śmierć to koniec świata i mnóstwo pytań bez odpowiedzi...niektórych pytań lepiej sobie nie zadawać by zaoszczędzić sobie bólu...

Cmentarz...dziecko może nie chcieć odwiedzać grobu i ma do tego prawo. Zawsze trzeba spytać. Nigdy nie powinnismy zmuszać bo to , że my mamy taką potrzebę nie oznacza, że mają ją wszyscy.Nawet jesli dziecko za każdym razem wyraża wole pójścia z nami, warto czasem nie informować dzieci o naszych wizytach na cmentarzu, dzieci nie muszą towarzyszyć kazdej z nich. Pomimo bólu i wielkiej Straty Dzieci musza mieć normalny świat, bezpieczny, życie nie może toczyć się wokół grobu, cmentarza...sami bedziecie widzieli jak dzieci reagują...to bardzo trudno pomóc dzieciom przejść żałobę będąc w tym stanie również ale trzeba próbowac się wznieśc ponad to...

Wasze dzieci nie poznały swojego Braciszka i dla nich On bedzie juz zawsze Aniołkiem...i to jest najmądrzejsze według mnie przekazanie im rzeczywistości.

Ola przytulam Was mocno. Jeśli Będziesz czuła taką potrzebę Pisz privy.

edytowałam bo dzieciaki mi przerwały i nawet nie miałam mozliwości przeczytania tego co napisałam...

Edytowane przez aneta s
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 15,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • AgnesK

    3593

  • DPS

    1303

  • Żelka

    1088

  • EZS

    821

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

nie wiem czy u Was metoda się sprawdzi, ale u mojego młodego, jak miał niekąpielowe dni działało cudnie. Zawijałam go w pieluchę tetrową i taki kokon wkładałam do wanienki, potem sukcesywnie, odwijałam nóżki,brzucho i myłam go, a raczej ślubny, bo to była jego działka :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko, nasze dzieci mają 8 lat (Agata) i 6,5 roku (Franek).

Myślałam dziś o tym, co napisałyście... i zaczęłam się zastanawiać, czy problem z tymi rozmowami z Frankiem nie siedzi we mnie, bo byćmoże on każde moje "nie wiem", abo "ogólną" odpowiedź przyjąłby dobrze.. a to ja się gryzę i denerwuje mnie to, że ja nie wiem... a może po prostu boję się takich niedopowiedzeń, bo podczas rozmowy z dziećmi, kiedy mówiliśmy im o śmierci Maciusia Agata powiedziała, że wie, dlaczego Maciuś musiał umrzeć. Na moje pytanie dlaczego powiedziała: "Bo ja wolałam, żeby się urodziła dziewczynka a nie chłopiec". Oczywiście od razu zareagowaliśmy i tłumaczyliśmy jej że to nieprawda.

Rozmawiałam dziś z nauczycielką Franka, która go czasem bardziej potrafi rozgryźć niż ja. Pytałam jej o psychologa. Powiedziała tak jak wy, że rozmawiać, tłumaczyć na ile się da, ale psycholog to jeszcze za wcześnie. Powiedziała, że jeśli Franek ma potrzebę mówienia o Maćku, zadawania pytań, czy informowania każdego kto się napatoczy na dzień dobry, że zmarło nam dziecko i że miało bakterię, to dobrze. Niektórzy mają po prostu taki charakter, że wyrzucają wszystko z siebie. Powiedziała, że Franek musi nabrać odporności psychicznej, jeśli wyślemy go za wcześnie do psychologa, to tej odporności nie nabierze. Jeśli zacznie przejawiać bardziej niepokojące objawy (zmieni się w stosunku do innych, zacznie się moczyć czy cokolwiek) to wtedy uderzymy do psychologa. I to wcale nie będzie za późno... teraz po prostu musi się nauczyć radzenia z różnymi trudnymi sytuacjami sam z naszym wsparciem, bo inaczej jak będzie starszy z każdą sprawą będzie mu ciężko sobie poradzić.

 

Co do cmentarza... narazie wszystko jest świeże, chodzimy, bo mamy więcej czasu. Jak wrócę do pracy to tego czasu nie będzie... dzieciaki cieszą się, że mogą poustawiać znicze.... jak wcześniej pisałam, chodzimy jak w odwiedziny... oczywiście zawsze pytam, czy jedziemy do Maćka... mówią, że chcą. Jak nie będą chcieli to ich po prostu nie wezmę...

 

Dziękuję Wam za cenne rady... jak wiecie, każde dziecko jest inne.. ja znam swoje dzieci wiele lat, a i tak bardzo często mnie zaskakują... takie już charakterki chyba...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga pozdrów Igę :)

 

Gdy odeszła moja Mama miałam 17 lat... zawalił mi się świat i....

Babcia i dziadek chodzili na cmentarz... mieszkałam wtedy już u nich... ja też musiałam... najpierw codziennie, a potem zawsze w każdą niedzielę, czasami częściej.... nienawidzę cmentarza....

nienawidzę tam chodzić....

Mama jest do dziś w moim sercu... jest zawsze przy mnie... tam z góry.... A jakbym tak czasami jej nie czuła... to po prostu wyjechała.. na chwilę...

Ale zawsze wraca i jest...

Po tylu latach nie przeszło mi... Nie lubię cmentarza, tej kamiennej kłody, zimnej bezdusznej...

Nie lubię zniczy, wszystkich świętych gdzie jeden przed drugim robi małpi cyrk....

A Mama jest... zawsze jest....

Brakuje mi wtedy gdy chcę wypić kawę, pogadać, aby wytarła mi łzy gdy płaczę pocieszyć, albo podpowiedzieć coś w trudnej sprawie... Ojjj nadal mi jej bardzo brakuje....

I po tylu latach nie ma miesiąca gdyby łzy mi nie zalewały oczu i policzek...

Ale wiem też gdyby została... to bardzo by cierpiała... bardzo.... więc to pewnie było dla niej lepsze... choć mnie to boli, ale Ją już nie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straciłam Tatę w wieku 12 lat. Był całym światem dla mnie.

Długo, latami się zastanawiałam co zrobiłam nie tak, a właściwie co mogła bym zrobić, gdybym mogła coś zrobić..I wszyscy dookoła byli szczęśliwi, że tak dobrze sobie radzę z tym wszystkim, a ja miałam naprawdę myśli okrutne by odejść sobie na tamtą stronę. Nikt, nikt nie wziął mnie na rozmowę i nie powiedział : "słuchaj, jak nie możesz sobie poradzić, przyjdź do mnie, tylko się przytul, ja już będę wiedzieć co ci jest" Takie proste a takie trudne. Nic nie musieć gadać, tylko po prosty..przyjść , przytulić się i ktoś mnie bez pytań ukołysze, zamknie w bezpiecznych ramionach, tak strasznie brakujących. I żadnego mędrkowania, rozkminiania i dłużyzn typu "musisz zrozumieć, powinnaś, jesteś mądra, itd ble ble" bo ani nie musi dziecko rozumieć, ani być mądrym w czymś o czym nie ma zielonego pojęcia. Dziecko MUSI mieć tylko kogoś, kto zaakceptuje jego lęki i nie pogoni słowami " ty się lepiej weź do lekcji" albo " pokój byś posprzatał"

I nie ważne, że dzieciak zassa się w momencie kiedy bijemy kotlety abo kiedy właśnie rozgrywa się akcja do bramki w tv. W tym momencie ,kiedy rzucamy wszystko i przygarniamy z całą mocą, cały świat nabiera mocy i przekazuje ją zbolałej duszyczce.

Głupie, bo takie proste .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ola Wasze Dzieciaczki wszystko rozumieją, niektóre rzeczy na swój jeszcze dziecięcy sposób ale rozumieją...czasem nawet nam dorosłym trudno jest sie komunikować i mówić o pewnych trudnych sprawach bo najzwyczajniej w świecie trudno jest rozmawiać o tym co nas boli, o tym co leży tam na dnie naszych serc...z dziećmi jest o tyle trudniej, że to my dorosli musimy "przejsc " na ich poziom i spróbować być ponownie dzieckiem. Tak jak juz pisałam nie ma nic złego w stwierdzeniu "nie wiem" jest ono jak najbardziej na miejscu, ja wiem, że bedąc rodzicami często ustawiamy sobie poprzeczke bardzo wysoko - bo oto my dorosli, odpowiedzialni za te nasze małe Istoty musimy być nieomylni i wszystkowiedzący...guzik prawda, jestesmy poprostu ludzmi - istotami omylnymi...nieomylny i doskonały jest jedynie Bóg....

Ziaba bardzo mądrze napisała, często wystarczy "tylko " być, słowa są zbędne , ważne jest to poczucie akceptacji, wsparcia... dziecko potrzebuje takiej bezpiecznej przystani, że jeśli bedzie mu zle to popedzi, przytuli się, zostanie pogłaskane. Bardzo często te proste gesty są lekarstwem na całe zło ale jest nam trudno to zrozumieć bo to taka nasza ludzka natura, ze lubimy sobie komplikować, bo przecież trzymanie za rekę, bycie ze sobą to za mało...a to jest fundament...bez tego nawet gdybyśmy głosili nie wiem jakie madrości to beda one nic nie warte!

Ola czas, czas i jeszcze raz czas...Franek poprostu potrzebuje czasu...Dopiero co czekał na Braciszka - snuł wizję wspólnych zabaw, miał na pewno i wiele obaw zwiazanych z pojawieniem się Malucha ale to wszystko to był czas radosnego oczekiwania, który nagle został zburzony bo jego Mały Braciszek stał się Aniołkiem, który z Wami nie zamieszka, potem pogrzeb, który na pewno tez był dla dzieci ogromnym przeżyciem no i czas żałoby...wbrew wielu opiniom no właśnie najtrudniejszy etap bo kazdy na swój sposób musi poradzić sobie z tą "pustką"...ludzie z tym stanem bardzo różnie sobie radzą - jest to mega złożony problem ale nie wolno tłumić emocji, trzeba pozwolić sobie na smutek...złość, łzy...to wszystko jest naturalne i bardzo potrzebne...Ja absolutnie nie zabierałabym Małego na konsultacje bo On Was potrzebuje, On musi nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości wiem, że zabrzmi banalnie i jest to sformulowanie bardzo oklepane ale prawdziwe - czas leczy rany...pozwala nabrać dystansu, kontrolować emocje, Dajcie sobie czas Kochani i pozwólcie sobie na smutek - Macie do tego prawo ! Przezyliscie ogromną tragedię...dla mnie niewyobrażalną...

Ja niemal straciłam mojego synka wówczas niespełna dwulatka w lutym 2010...była taka noc kiedy był juz w stanie agonalnym...byłam pewna że do rana jego małe serduszko przestanie bić...i nie mogłam sobie z ta świadomoscia poradzić...mój poukładany swiat w ciagu kilku dni legł w totalnych gruzach, nie wyobrazałam sobie życia bez niego...i stał się cud...dostał wreszcie właściwy lek i wrócił do nas ...ja do dziś nie mogę wrocić do równowagi...te emocje sa tak silne i tak żywe, że nie potrafie nawet o tym mówić bo oczy zalewaja mi łzy i trzęsie mi się broda...ale wiem, że przyjdzie w końcu taki dzien, że będę mogła na spokojnie wrócić pamięcia do tamtych dni...ale jeszcze nie teraz...

Wracając do Frania. Dopóki zachowuje się normalnie - bawi się, rozmawia z Wami, nie jest apatyczny, nie zamyka sie w sobie,nie jest agresywny...mam na mysli, że jeśli jest takim samym dzieckiem jak przed narodzinami Maciusia to wszystko jest ok...chwile smutku czy mówienie o Małym są Mu potrzebne.I trzeba Mu na to pozwolić nawet jesli będzie chciał poinformowac o smierci Maciusia cały świat... Olu Kochana Wy najlepiej znacie własne dzieci, wiem, że potrafia zaskakiwać ale na pewno bedziecie widzieli niepokojace sygnały o ile one sie pokażą...oby nie...A jak ze snem? Franiu po odejściu Maciusia miewa zaburzenia snu?

co do Agatki...dzieci często szukają "na własną rękę" odpowiedzi na pytanie dlaczego...często szukając winy za to się stało w nich samych...kolejny banał ale to typowe...bo gdybym tak nie myślała albo gdybym była grzeczna albo...to to by sie nie stało...Musicie jej uswiadomić, że odejście Maciusia nie miało z Nią związku, że dziecko odeszłoby nawet gdyby było dziewczynką...

Ja zawsze podkreslam - rozmowa i obserwacja to 2 niezbedne elementy aby poznać swoje dziecko, wiem że w obecnym swiecie to bardzo trudne bo niestety mamy coraz mniej czasu dla siebie ale badzmy poprostu razem kiedy to tylko mozliwe!

Arnika, Ziaba :hug:

Aga szczęsliwej podóży i oby Was nic nie dopadło:hug:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oz ja chciałabym znać fakty oczywiście bez zbędnych opisów, składające się co najwazniejsze na logiczną całość. to ostatnie jest bardzo ważne bo jak się coś nie będzie zgadzało (skłamiemy - specjalnie lub niechcący nawet) to zacznę to drążyć Może Twój Synek to też taki typ? tY wiesz najlepiej. Edytowane przez XX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prosze o kciuki....

ja nie wiem - nie pisałam nic bo miało być dobrze. Koleżanka urodziła wczesniaczka 34 tydzien skonczony mała z wagą 1600. Po sterydkach. A tu mała ciągle traci na wadze nie przybiera. Lekarze niewiele mówią... Potrzymajcie kciuki za Misię co?

Info o Zosi póki co brak trzeba cierpliwie czekać 2 tyg aż będzie widać czy przeszczep się przyjął. Mała słaba bardzo po tym przeszczepie dziś powiekszył się obwód brzuszka... Jak o niej mysle to mi łzy w oczach stoją...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...