Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasza BUKOWA CHATKA


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

To tylko pierwsza nieśmiała próba, ale niebawem zaczynamy i chcę tu upamiętnić te piękne chwile.

Cała historia zaczęła się w maju 2009 r., kiedy to po ustaleniu daty ślubu na sierpień, postanowiliśmy pomyśleć o jakimś swoim gniazdku. Nasze chatki są malutkie, więc nie spełniały wymogów wspólnego zamieszkiwania. Zanim padło hasło "budujemy dom", przejrzeliśmy chyba ze sto ofert sprzedaży mieszkań, żadne jednak nie spełniało naszych wymagań lokalowych - no i ceny były jak z kosmosu.

To Mariusz podpowiedział: wybudujmy dom. I tak zostało. Dziś jesteśmy już po najważniejszych formalnościach, ale o tym napiszę w kolejnych postach. Dzisiaj tylko dwa zdjęcia: nasza działeczka na kompletnym pustkowiu pod Wrocławiem z widokiem na las, no i Pani Inwestorka, czyli ja, w całej okazałości.

 

00000003.jpg

 

00000002.jpg

 

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających..

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego "Bukowa Chatka"? Bo to będzie naprawdę chatka; małe gabaryty i niewielka powierzchnia, aż proszą się o taką nazwę. Od pierwszych chwil byliśmy zgodni co do jednego: ma to być mały domek, parterowy, bez piwnic i poddasza. Jesteśmy już tylko we dwoje, rodzina na pewno nam się nie powiększy :lol: , a na stare lata nie chcemy biegać po schodach.

A "Bukowa"? Od nazwy wioski, w której mamy zamiar niedługo osiąść już na stałe..

Początki były trudne..

Bezustanne myśli, czy dostaniemy kredyt, jak sobie poradzimy z tym, na czym do tej pory nie znaliśmy się w ogóle?

Ale wrodzony optymizm Mariusza pozwolił nam jakoś przetrwać te pierwsze chwile zwątpienia (zwłaszcza mojego :lol: )

Już w maju rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniej i w miarę niedrogiej działki. Musiała - przede wszystkim - spełniać kryterium niezbyt dalekiej odległości od Wrocławia i być gdzieś na uboczu, tzn. w dalekim sąsiedztwie od innych miłośników intymności..

Oglądaliśmy wiele i nagle któregoś dnia.. jest! Od razu wiedzieliśmy, że to właśnie to miejsce. Wokół pola, z jednej strony las, do najbliższych sąsiadów spora odległość.. No i.. pięknie. W maju na polu obok kwitł rzepak, wspaniały żółto - zielony widok nie pozwalał nam spokojnie spać przez wszystkie te dni, zanim nie sfinalizowaliśmy jej kupna..

Ale jakoś poszło. Dostaliśmy kredyt i we wrześniu, po podzieleniu olbrzymiego pola i wydzieleniu pojedynczych działek - staliśmy się posiadaczami 11 arów upragnionej ziemi i prawie rolnikami, gdyż część działki trzeba było odrolnić.

Uff.. teraz, jak wspominam te chwile sprzed kilku miesięcy - jestem pełna podziwu dla naszego samozaparcia i konsekwencji.

Ale realizować swoje marzenia - to piękna rzecz..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś trochę dalszej opowieści, gdyż chcę jak najszybciej dogonić czas teraźniejszy..

Prawie całe późne lato zleciało nam na załatwianiu wszelkich formalności, a to umowa z Energią PRO, z wodociągami, z archeologami. Nasza działeczka położona jest na terenie objętym ochroną archeologiczną, więc jeszcze z Urzędu Ochrony Zabytków musieliśmy uzyskać pisemko, że przyjmują do wiadomości fakt, iż zaczynamy - jak krety - grzebać w "ich" ziemi i złożyliśmy pisemne zobowiązanie, że zawiadomimy ich o terminie rozpoczęcia prac i gdybyśmy - nie daj Boże - znaleźli jakiś garniec złota, to szybciutko ich o tym zawiadomimy. Mamy tylko nadzieję, że takowego nie znajdziemy. :D

Do prądu mamy jakieś 350 metrów, ale nie trafiliśmy na szczęście na urzędniczy mur i niebawem firma zabiera się za kopanie rowu z kabelkiem. Może to być już w przyszłym tygodniu. Z wodociągami też sprawa raczej ugadana, nie będzie problemów, bo na wodę ze studni na działce nie mamy co liczyć (za głęboko). Na szczęście w naszej wiosce jest gminna kanalizacja i to też był dla nas ważny szczegół przy wyborze działki. Nie będzie problemów ani z szambem, ani z oczyszczalnią.

Projekt wybrany i kupiony już dawno, przerobiony nieco i zaklepany przez naszą Panią Architekt. W sumie niewiele zmieniliśmy: dołożyliśmy tylko jedno okno i zmieniliśmy ogrzewanie na piec retortowy. I to tyle..

 

Tak wygląda nasz domek w projekcie

 

00000005.jpg

 

00000004.jpg

 

Na dziś to tyle, może jutro znowu coś skrobnę (dziś mężulek czeka :lol: )

Pozdrowionka dla wszystkich budujących :wink:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiecałam, to wrzucam link do strony z projektem

 

Projekt Z7

 

I rzut naszej chatki

 

00000008.jpg

 

Dziś jest wielki dzień.

Na naszą działeczkę wjechała maszyna i rozryła (tzn.uporządkowała) ziemię, zgarnęła humus i w ogóle zrobiła porządek.

W końcu coś się zaczęło dziać.

Piszę wprawdzie nie po kolei, ale to tak ważne wydarzenie, że muszę ten fakt tutaj upamiętnić.

Jutro wchodzi geodeta wytyczać usytuowanie domku, a w piątek - jeśli tylko dopisze pogoda - chce wejść ekipa wykonawcza.

Moja radość nie ma granic, a serce tłucze mi się w piersi i z niecierpliwości i z wielkiego szczęścia.

Ale zanim nadszedł dzisiejszy dzień - wiele się jeszcze działo.

Najpierw na naszą działkę zjeżdżali goście, którzy koniecznie chcieli zobaczyć ten nasz kawał ziemi. Posłusznie woziliśmy, grillowaliśmy, kazaliśmy podziwiać te piękne widoki i oczekiwaliśmy zrozumienia naszej ogromnej radości.

Pierwsza za łopatę chwyciła moja"połówka".

Postawił sobie za cel samemu wybudować tzw. drewutnię i w dalszej przyszłości wiaty na nasze autka.

Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że oglądam Go tylko wieczorami nieprzytomnie odurzonego świeżym powietrzem. Nieraz obawiam się, że ze zmęczenia zaśnie wpół słowa. Ale to fakt - wykorzystuje piękną pogodę i każdą wolną chwilę, wytrwale pokonuje ponad 20 kilometrów i pracuje w pocie czoła. No i efekty już są.

Więc wszystko na razie idzie zgodnie z planem, co uszczęśliwia mnie nieskończenie :lol:

 

To na dowód, że nie kłamię :wink:

00000007.jpg

 

I symbioza z teściową, czyli moją mamą (kto by pomyślał, nie?)

00000006.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historii c.d.

Listopad obfitował w ważne wydarzenia dotyczące budowy.

2 listopada łaskawe Starostwo wydało pozwolenie na budowę. Uczciliśmy to obficie w ten sam dzień (mimo poniedziałku); okazja przecież była niebywała :D . Jakby nie było - znaczyło to dla nas zakończenie jakiegoś ważnego papierkowego etapu.

Odczekaliśmy ciągnące się, jak obrady sejmu 14 dni i akurat w dniu moich urodzin uprawomocniło się to arcyważne papierzysko.

Czym prędzej zawiadomiliśmy (na piśmie, a jakże) wszystkie ważne urzędowe persony o tym, że za 7 dni zaczynamy i ruszamy ze stawianiem naszych marzeń :lol:

 

Potem wśród resztek jesiennej trawy zjawił się "blaszany blaszak".

 

Po krótkim, acz treściwym wykładzie mojej "połówki" zrozumiałam, że jest niezbędny i będzie służył jako magazynek i przechowalnia różnych mniej i bardziej potrzebnych gratów. Blaszane cudo szybko zapełniło się niezbędnym sprzętem: wylądowały w nim grabie, taczka, no i najważniejsza UKOCHANA mojego mężusia, czyli "gitara" (czyt. łopata), a oprócz tego jakieś worki z cementem i z wszelakim innym budowlanym dobrem.

 

MÓJ ŚLUBNY WZIĄŁ SIĘ ZA BUDOWĘ DREWUTNI (sam, całkiem sam)

 

00000009.jpg

 

00000010.JPG

 

Ubolewam nad tym, że nie mogę jeździć razem z nim na budowę. Kiedy ja kończę pracę, jest już prawie całkiem ciemno, pozostają mi tylko weekendy. Za to ze zdumieniem i podziwem w oczach wpatruję się w zdjęcia, na których codziennie uwiecznia efekty swojej pracy. Na szczęście trafił mi się pracowity chłopina.

Ale przez to codzienne machanie "gitarą", ja wieczorami oglądam najczęściej Jego powieki i to tylko z tej zewnętrznej strony. Zasypia tak niespodziewanie, że sam jest zdumiony tymi swoimi "odlotami".

 

Ostatnio przywiózł między innymi taką perełkę.

 

Tak wyglądało niebo nad naszą kiełkującą Bukową Chatką :D

 

00000011.JPG

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle się działo przez ostatnie dni.

Najpierw walka z bankiem (ociągają się jakoś z wypłatą drugiej transzy), a tu wydatki rosną z minuty na minutę, ekipa wykonawcza potrzebuje materiałów, a szanowne bankowe urzędasy mają to wszystko głęboko gdzieś. Dla nich tydzień, czy dwa oczekiwania na pieniądze nie mają większego znaczenia, dla nas - niestety - mają zasadnicze.

Potem (chyba w piątek) Mariusz przywiózł z budowy niepokojącą wiadomość, że inżynier sanitarny, który sporządza projekt wodociągu i kanalizacji dopatrzył się czegoś nieciekawego w mapce projektowej, geodeta musi ją opracować jeszcze raz i to ponownie przedłuża nam okres oczekiwania na podłączenie wody. Z prądem też się ociągają, więc jeśli szybko osiwieję - będę już przynajmniej wiedziała z czyjego powodu. :evil:

Na szczęście męża mam kochanego optymistę. Potrafi - jak nikt - wyciągnąć mnie z otchłani rozpaczy i z niecierpliwości, na którą ostatnio permanentnie choruję. W kółko mi powtarza, że damy radę.

Na działce też wielkie zmiany, przyjechała maszyna ściągnąć humus, a geodeta wytyczył obrys domu.

 

Jak pojechałam tam w sobotę zastałam budujący widok.

 

00000018.JPG 00000012.jpg

 

Całą sobotę pracowaliśmy - ja trochę lajtowo, Mariusz ciężko :lol:

Jestem pełna podziwu dla Jego zaciętości, uporu i wytrwałości. Z bólem w głosie nawoływałam Go do zrobienia kolejnej przerwy i.. nie było łatwo.

Najchętniej cały dzień by nie jadł, nie pił i nie siusiał. A ja NIE :oops:

 

Trochę pracowałam przy płocie. Ale zaznaczam, że tylko trochę.

 

00000014.jpg 00000013.jpg

 

I nie ma to, jak praca na świeżym powietrzu.

Wieczorem moje powieki wyrabiały różne przedziwne rzeczy i kompletnie nie licząc się z moim zdaniem - przesłaniały mi wszystkie obrazy, które resztkami dobrej woli chciałam jeszcze oglądać. Niełatwo było nad tym zapanować, sen morzył mnie na siedząco. :lol:

Za to satysfakcja z wykonanej pracy, jak i obrazy z "naszych włości", których naoglądałam się w sobotę - wynagradzają wszelkie niedogodności natury fizycznej. Nawet moich zasiedziałych kości nie dopuszczam już do głosu.

Niech tam - co ma być, to będzie.

W poniedziałek wchodzi ekipa i tylko składam modły do niebios o przychylną pogodę.

 

A taki wieczorny obrazek znad Bukowej Chatki, z widokiem na las - rekompensuje mi wszystko: i opieszały bank, i czepialskiego inżyniera sanitarnego, i spieszącego się powoli geodetę.

 

00000019.JPG

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dziś same dobre wiadomości!

Transza z banku uruchomiona, teraz można już ruszać pełną parą. Nie obyło się bez moich interwencyjnych telefonów (trzech w ciągu dwóch godzin), ale w finale bankowe panienki ruszyły sprawę do przodu :lol: .

Prace na działce poszły ostro naprzód, na jutro zapowiada się jeszcze więcej zadań do wykonania. Czasem mam wrażenie, że nasz wykonawca ma w sobie tyle zapału i tyle entuzjazmu, co my.

Nie chciałabym zapeszyć, ale chyba bardzo dobrze wybraliśmy firmę. Jej szef jest konkretny, rzeczowy, kontaktowy i na razie wydaje się jedną wielką chodzącą zaletą. Oby tak dalej!

Po powrocie z pracy wysłuchałam najnowszych wieści z placu robót, obejrzałam zrobione przez "połówkę" zdjęcia, pochwaliłam Go za wykonaną pracę i okazałam swój entuzjazm. Wiem, że to niewiele, ale tylko tyle na razie mogę z siebie dać. Niestety - praca zawodowa zajmuje mi prawie cały dzień, przynajmniej na razie dopóki dzień jest taki krótki.

 

A oto co dziś zobaczyłam na zdjęciach:

 

Przyjechały pierwsze materiały

00000021.JPG

 

Pierwsze wykopy

00000023.jpg

 

I wykopów ciąg dalszy

00000022.jpg

 

I jeszcze - takich mamy sympatycznych sąsiadów.

00000064.jpg 00000063.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek refleksja: los potrafi czasem wynagrodzić człowiekowi minione niedole i rzucane przez życie kłody.

Ech, trafił mi się chłopina...

Zorganizowany, obrotny, przedsiębiorczy, no i najważniejsze.. robotny :p .

Gdyby nie zapał Mariusza, Jego upór i konsekwencja - nie wiem na jakim etapie bylibyśmy dzisiaj z budową domu. Myślę, że wciąż jeszcze przeglądałabym w necie projekty, nie mogąc się zdecydować, jaki dom chcę mieć. A tak, w ekspresowym tempie (bo od maja, kiedy to zrodził się pomysł budowy domu) mury naszej chatki będą już niebawem wynurzać się z podłoża.

To Mariusz - tak naprawdę - pcha ten nasz budowlany wózek i nie zraża się tym, że od czasu do czasu odpada z niego jakieś koło :lol:

Uparcie pokonuje kolejne przeszkody, niektóre nawet z uśmiechem na ustach i zaraża mnie tym swoim niepoprawnym, ale jakże przydatnym optymizmem.

Poza tym, ja - przy charakterze swojej pracy - nie załatwiłabym do tej pory ani pół papierka potrzebnego do ruszenia całej tej budowlanej machiny.

A Jego znają już wszystkie biurowe damy i inni wielmożni państwo, w kolejnych urzędach, w jakich przyszło nam załatwiać sprawy.

No i rzecz najważniejsza - wiele prac potrafi wykonać sam. Oszczędzamy na tym i czasowo, no i - co najważniejsze - finansowo. Sam buduje wspomnianą tu już drewutnię, sam przygotowuje szafy do sieni i do dwóch sypialni i sam będzie je montował.

Robi nam wielkie drewniane łoże :D . I żeby nie było, że byle jakie.

160 na 200 cm powierzchni przygotowanej do przyszłego leżakowania, z zamontowanym siłownikiem pod materacem, który w ramach propagowania słodkiego lenistwa będzie nam (na pilota) podnosił do góry szanowne wezgłowia w celu np. oglądania telewizji w pozycji półleżącej :lol: .

Sam położy elektrykę w Bukowej Chatce, bo po prostu sie na tym zna. A praca w drewnie to Jego hobby (jakże praktyczne, co nie?).

Sam walczy z płotem (i walka to jest nierówna, bo płot posłusznie i na baczność sukcesywnie się ustawia).

No i teraz gwóźdź programu: mam już zrobiony na gotowo mebelek, którego jeszcze nigdy w życiu nie miałam i nigdy nawet mi się nie śniło, że będę mieć. Mój szanowny mąż wymyślił sobie onegdaj, że w sypialni muszę mieć swoją toaletkę. Taką z lustrem i szufladkami na kosmetyki, kremy i szczotki. Oznajmił, że sypialnia bez takiej toaletki mija się z jego wyobrażeniem miejsca do spania, no i... zrobił ją.

Jest po prostu cudna, wypieszczona do ostatniego muśnięcia dłonią. Jej jasne, naturalne drewno, urzeka mnie swoją skromnością i jednocześnie elegancją. Stoi sobie zapakowana w użyczonym nam - na czas składowania różnych gratów - garażu i czeka na dobre czasy, które już niebawem - mam nadzieję - nadejdą.

 

Oto ona :wink: , choć wiem, że zdjęcie zupełnie nie oddaje jej osobistego wdzięku i uroku

 

00000020.jpg

 

Ten dzisiejszy mój post, brzmi trochę, jak hymn pochwalny na cześć mojego "ślubnego".

Ale z ręką na sercu oświadczam, że całkowicie sobie na ten hymn zasłużył.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brakuje mi czasu na pisanie.

Wracam z pracy, kiedy jest już ciemno, biegusiem robię jakiś szybki obiad i czekam na Mariusza, który wraca późnym popołudniem zmachany i zmęczony, a teraz jeszcze kiedy zrobiło się tak zimno - przemarznięty. Wiele godzin spędza na budowie o suchych kanapkach i spragniony gorącej herbatki.

Dzisiaj po powrocie wypił cztery pod rząd.

Patrzyłam z podziwem, ale też z troską, jak wlewa w siebie jeden po drugim cztery kubki tego gorącego płynu. Mój dzielny "budowlaniec" :D .

 

A na budowie ruch, aż miło.

Wczoraj był zwariowany dzień, nawet szef naszej ekipy stwierdził, że jak już buduje kupę lat - to jeszcze takiej sytuacji nie widział. Po poprzedniej deszczowej nocy, niektóre drogi zrobiły sie grząskie. Mariusz z ekipą czekali na "gruchę". Kierowca (z gatunku tych, co to wszystkie rozumy pozjadał) zdecydował się podjechać dalej i zawrócić, zamiast skręcić na pole obok i zadekować się obok naszego płotu. Finał był taki, że próbując zawrócić na błotnistej, mało uczęszczanej polnej drodze ugrzązł tak dokumentnie, że już nie mógł się z tego błota wydostać. Nie pomogła ani Fadroma, która zjawiła się na pomoc, ani żadne inne nadprzyrodzone siły i nasz oczekiwany beton tkwił sobie w "gruszce", a kawaleria z ekipy zapuszczała bezczynnie korzenie na działce w oczekiwaniu na jakiś cud. W końcu po kilku godzinach nieudolnych prób wydobycia "gruszki" z błota, szef tej przeuroczej maszyny dał sobie spokój i przysłał kolejną "gruchę" z nową porcją betonu, tak że wreszcie można było zalać ławy, które już po tylu godzinach bezczynności, z pewnością stęskniły się za wypełnieniem :lol:

 

Tak to mniej więcej wyglądało z daleka:

00000026.JPG

 

A tu już pompa przygotowywana do wylewania:

00000025.JPG

 

A więc ławy wylane, jakby nie było - dwadzieścia minut roboty. Ale ponieważ zrobiło się już późno i na dodatek ciemno, wszelkie pozostałe prace zostały odłożone na następny dzień. No i jeszcze - prawie już po ciemnicy - przyjechało na budowę drewno na płot i na konstrukcję drewutni.

 

To tylko jego część:

00000027.JPG

 

Płot będzie, jak na prawdziwy wiejski domek przystało z poziomych desek, tylko dwustronnie heblowanych, czyli z korą i ze wszelkimi elementami naturalnego drewna, "spontanicznie" ciętego, czyli "jak leci". Takie "RANCHO" :p

Na taki zdecydowaliśmy się od początku, bo bardzo nam się podobał, no i nie ukrywam, że koszty takiego płotu są bardzo zminimalizowane.

Reszta prac jutro: ruszają ze stawianiem bloczków (hurra). A w sobotę pojadę obejrzeć ten nasz rozkwitający apartament i nacieszyć oko.

 

Tak wyglądało to dziś z samego rana, jeszcze oszronione po mroźnej nocy:

00000028.jpg

 

A mój mężulek?..

Wariuje bez tchu i opamiętania przy drewutni. No sami zobaczcie, jakie są postępy :roll:

00000029.jpg

 

Aż pysio mi się cieszy :lol:

Ech.. ech..

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nasz domek rośnie, jak na drożdżach..

00000030.JPG

 

Panowie fachmani uwijają się sprawnie, naprawdę jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Szybko i bezproblemowo załatwiają materiał, nie stwarzają wydumanych problemów, uwijają się z zapałem i z werwą.

00000032.jpg

 

Aż miło patrzeć jak "mury pną się do góry".

00000031.JPG

 

Przewidują, że w połowie przyszłego tygodnia wyjdą całkiem ze stanu zerowego.

Już podpowiadają, żeby rozglądać się za drzwiami wewnętrznymi. My chcielibyśmy takie naturalne z surowego drewna, ale te ładne są cholernie drogie, a te tańsze nie bardzo nas zachwycają.. No, jeszcze zobaczymy..

 

Wprowadziliśmy jeszcze jedną poprawkę do projektu.

Długo myśleliśmy nad potrzebą posiadania w domku drugiej toalety. W sytuacji, gdy będziemy sami - nie ma problemu. Ale mamy świadomość, że będziemy miewać gości :wink: i wtedy drugi kibelek może stać się niezbędny - zwłaszcza, gdy łazienkę będzie ktoś okupował na dłużej.

No i wymyśliliśmy..

Za zgodą naszego kierownika budowy i przy szczerej zachęcie szefa ekipy budowlanej, postanowiliśmy zrobić takie malutkie pomieszczenie, pomiędzy dwiema sypialniami. Sprawa już obgadana, poprawki na projekcie są i teraz tylko czas na wprowadzanie swoich pomysłów w życie.

A wczoraj, czyli w sobotę pojechałam po tygodniowej nieobecności na budowę. No i co zastałam? :lol:

Ale o tym później..

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałyśmy we trójkę: z moją córcią i wnusią. Ta druga już nie może się doczekać, jak to nazywa "swojego pokoju" :lol: .

Moja "połówka" pracowała już na budowie od rana (zerwał się skoro świt i jak na skrzydłach poleciał).

 

Widok, jaki zastałyśmy napełniłby radością każde serce :D .

00000033.JPG

 

00000034.JPG

 

Bloczki poukładane pięknie, równiutko jak klocki Lego, częściowo wysypany piach, aż cieszy oczy..

No i mój małżonek niestrudzenie majstrujący przy swojej drewutni.

Mam wrażenie, że spełnia się życiowo - stawia budowlę swojego życia :lol: .

 

Drewutnia zaczyna nabierać kształtów

00000035.jpg

 

Nawet głowy nie podniósł, żeby zapozować do zdjęcia :) .

00000036.jpg

 

A tu inwestorka, czyli ja ze swoją wnusią Nikolą

(tylko nie rozumiem, dlaczego się nie uśmiechnęłam)

00000037.JPG

 

Dzisiaj od rana biegaliśmy po marketach budowlanych za styropianem Hydromaxem, bo zabrakło w naszej hurtowni, a ekipa będzie go niebawem potrzebowała. No i tak zleciała niedziela, zamiast na wypoczynku - to na budowlanych zakupach.

Wynagrodzimy to sobie, jak już domek będzie stał i będziemy się napawać ciszą, odpoczynkiem i relaksem w ciepłym zaciszu Bukowej Chatki.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj chciałam się pokusić o taki krótki rekonesans po wydatkach, związanych z papierkową częścią naszej Bukowej Chatki.

A więc zaczęliśmy od kupna działki 45.000 zł

potem:

projekt Z7 1.670 zł

wypis z rejestru gruntów 43 zł

opłata w księgach wieczystych 400 zł

opłata u notariusza 2.100 zł

prowizja w banku 2.500 zł

geodeta za wyrys mapki 600 zł

adaptacja projektu 3.000 zł

zaliczka EnergiaPRO 1.000 zł

 

Pomijam wszystkie drobne opłaty związane z załatwianiem spraw w gminie, starostwie, opłaty za składane wnioski, pełnomocnictwa itd.

Z pewnością coś pominęłam, bo nie zaczęłam spisywać wydatków od początku, a teraz już nie wszystko pamiętam. Nawiasem mówiąc opłata za adaptację wydaje mi się jak z kosmosu, zwłaszcza kiedy czytam w innych dziennikach, że nie były to tak wydumane kwoty :evil: .

 

Czyli razem wychodzi:

Działka 45.000 + 11.313 zł (to drugie właściwie nie wiadomo za co) :evil:

 

Oprócz tego pozwoliliśmy sobie na drobne, ale konieczne szaleństwo :) , w postaci zakupu dla Mariusza niezbędnego sprzętu i materiałów, potrzebnych do wykonania wszystkich mebelków, które sam już zrobił i jeszcze zrobi oraz do postawienia drewutni.

To między innymi:

grubościówka 830 zł

szlifierka stołowa 90 zł

wiertnica 100 zł

drzwiczki ażurowe do szaf 1.000 zł

taczka 68 zł

automat do bramy i siłownik do łóżka 646 zł

impregnat do drewna 100 zł

zawiasy i kątowniki 400 zł

deski i łaty na łóżko 100 zł

farby i cement 170 zł

folia budowlana i taśma izolacyjna 116 zł

rynny, rury, kolanka 215 zł

ostrzałka 87 zł

drabiny 140 zł

agregat prądotwórczy 340 zł

 

czyli razem: 4.402 zł

Nie liczę już takich drobiazgów, jak grabie, gitara (czyt. łopata :lol: ), czy inne wynalazki XXI wieku, a także te, o których na pewno całkiem już zapomniałam.

 

Sporo kaski poszło też na przyszłe wyposażenie naszego domku. Kupowaliśmy, jak tylko była ku temu okazja różne sprzęty i wyposażenie przyszłego domku.

Wydaliśmy:

6.413 zł

 

Jedyne szaleństwo, na które pozwoliliśmy sobie ponadplanowo, to nowy telewizor (stary akurat jakby wyczuł, że w nowym miejscu nie będzie zbyt reprezentacyjny i.. się popsuł na amen).

A więc TV 2.150 zł

A potem zaczęły się już wydatki związane z przygotowaniem budowy:

ceowniki na płot 1.050 zł

deski na płot 1.300 zł

blaszak 1.500 zł

geodeta za usytuowanie budynku 550 zł

tablica dla inwestora 45 zł

prace ziemne koparką 366 zł

 

co daje: 4.811 zł

 

W podsumowaniu razem z działką wychodzi kwota:

 

74.000 w zaokrągleniu

M A S A K R A

 

Więcej grzechów nie pamiętam,

ale za żaden z nich nie żałuję :lol:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś się ostatnio zagubiłam i to na długo!

Gonią mnie i obowiązki i życie prywatne, a najbardziej brak snu!

Do długich wieczornych godzin debatujemy z Mariuszem na temat, który zrodził się nam ostatnio w głowach!

Nie mieli ludzie kłopotu, to wymyślili sobie problem :lol: .

Niby mieliśmy już wymyślony rodzaj ogrzewania w naszym domku, ale jakoś tak ostatnio przy rodzinnym spotkaniu rozgorzała ostra dyskusja "znawców" i laików i ktoś rzucił hasło: tylko ogrzewanie podłogowe!

Ponoć bezproblemowe, niewiele większym kosztem, niż tradycyjne, komfort i wygoda dla takich staruszków, jak my - na stare lata, które niestety tuż tuż! :o

No i teraz nie wiemy!

Chyba chcielibyśmy i.. boimy się. Opinie na forum są różne, jak przy każdym rodzaju ogrzewania - są i zachwyceni i chwalący takie rozwiązanie, ale są także malkontenci i niezadowoleni!

Masz babo placek!!!

A co w domku?

Nooo... rośnie sobie nawet nieźle, mrozy mu niestraszne, choć na dzisiaj to chyba na razie koniec prac, łącznie ze świąteczno-noworoczną przerwą, bo ponoć siarczyste mrozy czyhają tuż za rogiem, a my nie pozwolimy naszym budowlańcom odmrozić sobie rąk :lol:

 

Tak pięknie i równiutko rosły ściany!

00000041.JPG

 

00000042.JPG

 

00000043.JPG

 

00000044.JPG

 

A tak dzisiaj wygląda drewutnia :D , dzieło mojego małża :D

00000047.JPG

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W komentarzach dyskutujemy na temat wyboru ogrzewania.

Powiem szczerze, że dylemat jest wielki, każdy rodzaj grzania domku ma swoich zwolenników i przeciwników!

A taką decyzję podejmuje się już na stałe i nie jest ona niestety prosta!

W grę wchodzą przede wszystkim koszty instalacji, ale potem także i koszty eksploatacji.

W naszej sytuacji szukamy też wygody: jakoś nie wyobrażam sobie siebie za 10 lat siłującej się z wiaderkiem węgla :lol: .

I mojego Mariusza chciałabym oszczędzać na starość :o . Mam mieć z Niego pożytek jak najdłużej :p .

 

No, ale żarty na bok, teraz poważna sprawa!

 

Czy wiecie, jak wygląda inwestorka w kuchennym oknie?

NIE WIECIE???

No to zobaczcie:

00000045.JPG

 

Wprawdzie okno jest jeszcze otwarte, chociaż ziąb na zewnątrz niemiłosierny, ale zawsze już mogę powiedzieć, że wiem jaki jest widok z kuchni :lol: .

 

A tu coś dla wszystkich znajomych miłośniczek futerkowców:

Dostojny Zdzisław - kot siostry Mariusza.

Prawda, że dostojny?

00000062.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świąteczne przygotowania nie mają końca, pochłaniają cały mój wolny czas..

Jeszcze kilkanaście godzin temu świat otulała puchowa pierzynka i krajobraz był iście świąteczno - noworoczny. Nijak się nie kojarzył z budowaniem, stawianiem domu, czy innymi pracami na świeżym powietrzu..

Odpuściliśmy sobie na razie - pewnie tak, jak większość budujących, którym ostra zima z pewnością nie jest w smak..

Nasza chatka śpi..

Widziałam to wprawdzie tylko na zdjęciach i - wierząc Mariuszowi - jej chrapania nie było słychać :lol: , ale śpi z pewnością, przykryta ciepłą, białą kołderką..

Na budowie ciiiiiisza.. Na świeżym śniegu widać tylko ślady po łapkach zaprzyjaźnionych zwierzaczków..

Pola i las czekają, otulone zimowym welonem. Na co?

Z pewnością na słoneczne promyki, śpiew skowronka, na widok pierwszych przebiśniegów..

Ach, to chyba jednak ja rozczuliłam się już wiosennie..

Już tak bardzo bym chciała, aby przyszły na stałe cieplejsze dni, ogrzały mury naszej Bukowej Chatki, pozwoliły im urosnąć jeszcze bardziej, a nam przybliżyć czas oczekiwania na te chwile, kiedy to właśnie tam będziemy już wracać, tam się budzić i tam zasypiać..

To jest moje świąteczno - noworoczne życzenie :) ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

00000058.jpg

 

W Bożego Narodzenia dni urocze,

Niechaj szczęściem serce gra,

Niech zdrowie dobre Was otoczy,

I na dni przyszłości trwa.

Niech te Święta przyniosą spełnienia,

spokój, radość i wszelki dostatek,

A Nowy Rok niech spełni marzenia

i pozwoli Wam doczekać wspaniałych latek.

Wesołych Świąt !!!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może jeszcze nie czas na roczne podsumowania, ale jakiś etap już jednak zamknęliśmy i chyba wart jest on skomentowania.

Mianowicie - za sobą mamy stan zerowy naszej Bukowej Chatki.

 

A więc podsumujmy:

bloczki i stal zbrojeniowa - 2.015 zł

strzemiona - 200 zł

cement - 206 zł

beton na ławę (grucha z pompą) - 2.500 zł

dysperbit i folia na ławę - 200 zł

kolanka i rury kanalizacyjne - 600 zł

styropian (Hydromax) i klej - 570 zł

beton - chudziak - 2.074 zł

fadroma - 600 zł

robocizna - 4.000 zł

 

Razem:

ok. 13.000 zł

 

Myślę, że to niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że w kosztorysie naszego projektu stan zerowy został wyceniony na ok. 33.000 zł.

I jestem pewna, że tak umiarkowaną cenę za ten etap budowy zawdzięczamy przede wszystkim Mariuszowi, jego ogromnemu zaangażowaniu w wyszukiwanie tańszych materiałów i własnemu nakładowi pracy, niejednokrotnie też rezygnacji z drogiego transportu i załatwianiu go własnym sumptem, a także naszej ekipie budowlanej, która wiele razy podpowiadała nam korzystniejsze i tańsze (co nie znaczy gorsze) rozwiązania, niż te, które są nieraz zwyczajowo stosowane, ale biją po oczach, przede wszystkim swoimi cenami :)

 

Więc na dzisiaj z kosztami nie jest tak źle.. :lol:

 

Oby tylko tak dalej !!!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...