Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasza BUKOWA CHATKA


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wszystkim, którzy w naszych komentarzach pozostawili dla nas świąteczne życzenia - pięknie dziękujemy.

 

A w swoim fotoalbumie znalazłam jeszcze jakieś dwa zagubione zdjęcia, które zapomniałam opublikować.

Więc niniejszym czynię to teraz.

Swego czasu sąsiedzi zza odległej miedzy wypalali trawę.

W pewnym momencie naszym oczom ukazał się iście diabelski widok.

Kłęby dymu zasnuły pole i w pierwszej chwili nie było wiadomo, co tak naprawdę się pali.

Ale widok był na tyle fascynujący, że Mariusz szybko pstryknął te fotki.

00000016.jpg

 

00000017.jpg

 

Była chwila, że wyglądało to groźnie, ale na szczęście skończyło się tylko na podziwianiu niecodziennego krajobrazu.

 

I jeszcze jedno zaległe zdjęcie.

Czający się zza rogu korytarza Zdzisław.

Obserwował kotkę sąsiadów, która w tym czasie urzędowała sobie całkiem spokojnie na tarasie.

 

00000015.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta oczywiście spędzone rodzinnie, z najbliższymi.

Więc parę fotek - jeszcze ciepłych, jak świeże bułeczki.

 

Mariusza rodzice przy świątecznym stole:

00000032.jpg

 

Moja mama wśród wiosennych kwiatów:

00000033.jpg

 

I bąk na świątecznym spacerze po elewacji, w towarzystwie zabłąkanego pajączka:

00000025.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadmiar porobionych na świeżo zdjęć, więc pisaniny na razie będzie niewiele, w zamian za to zjawi się parę kolorowych fotek.

Bo przecież muszę się pochwalić swoimi "kwiatowymi dziećmi". :)

 

Hiacynty wystawiają na słońce swoje różnobarwne główki:

00000027.jpg

 

Tulipany wesoło tańczą na wietrze:

00000026.jpg

 

Te dwukolorowe zachwycają mnie szczególnie:

00000029.jpg

 

Także te z "ostrymi" płatkami:

00000031.jpg

 

A z tych różowych "poszarpańców" jestem dumna zupełnie wyjątkowo:

00000030.jpg

 

Jest kolorowo, wiosennie i zachwycająco. :wiggle:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Istne szaleństwo!

Mam jeszcze do zamieszczenia całkiem sporo wiosennych zdjęć, a tu w dniu 3 maja wróciła zima.

I to całkiem solidna, bo nie dość, że ze śniegiem, to jeszcze z lekkim przymrozkiem.

Z przerażeniem patrzyłam, jak moje kolorowe tulipany uginają swoje delikatne główki pod ciężkim, mokrym śniegiem.

00000030(1).jpg

 

Całe pole pokryło się znowu białym puchem.

Krajobraz był conajmniej dziwny - wszędzie pełno zieleni i kolorów wiosny, ale pod śniegową pierzynką.

00000031(1).jpg

 

Natura - jak się okazuje - rządzi się swoimi prawami i nie zagląda do kalendarza.

Nawet nasze zasypane śniegiem auta, wyglądały nieco księżycowo, na wiosennym już przecież podwórku.

00000027(1).jpg

 

Na szczęście do popołudnia śnieg stopniał prawie całkiem i nawet zza chmur próbowało wyjrzeć słonko.

Ale zimno jest dalej niesamowicie i aż nie chce się wierzyć, że jeszcze dwa dni temu siedzieliśmy z naszymi weekendowymi gośćmi na tarasie i cieszyliśmy się z prawie letniej aury.

No tak, z pogodą nie ma żartów.

Byleby tylko jej niesmaczny dowcip nie wprowadził w błąd moich roślinek i żeby nie posnęły głębokim snem, myśląc sobie, że wraca zima.

Brrr...

 

Wiosno??? No co jest???

 

Jakieś błogie lenistwo???

 

Wracaj i to już!!!

 

Natychmiast!!!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No po prostu muszę tu wstawić jeszcze kilka refleksji z minionych ciepłych dni, bo na zewnątrz jest tak przerażająco zimno, że aż strach mnie ogarnia, czy to nie nadszedł przypadkiem koniec wiosny i lata.

Może już tak dokumentnie pomieszało się w głowie Pani Naturze, że postanowiła przeskoczyć te dwie pory roku i uraczyć nas znowu jesienno-zimową aurą?

Mam nadzieję, że nie.

I mam nadzieję, że jak popatrzę sobie ponownie na te widoczki sprzed dosłownie paru dni, to mój strach o ciepełko zginie bezpowrotnie.

Więc proszę - moje i mojej córci spotkanie na łonie natury z niespodzianką, która pojawiła się nagle w świąteczną niedzielę przed Bukową Chatką:

00000034.jpg

 

00000035.jpg

 

00000036.jpg

 

00000037.jpg

 

I ziemia zadrżała od końskich kopyt. :)

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla miłośników zieleni i wiejskich klimatów,

 

jeszcze parę fotek z bukowego podwórka,

 

będzie na nich znana Wam już Bukowa Mama,

 

obok niej roześmiana Bukowa Córka: ;)

00000013.jpg

 

00000014.jpg

 

00000015(1).jpg

 

00000010.jpg

 

Zaś dla tych co lubią wnętrze,

 

gościnnej Bukowej Chatki,

 

przed kominkiem Bukowa Córcia,

 

przytulona do Bukowej Matki: ;)

00000011.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę też nacieszyć oko moimi "kolorowymi sukcesami", kwitnącymi w pełnym wiosennym słoneczku:

00000017(1).jpg

 

00000018.jpg

 

00000023.jpg

 

Szafirowe szafirki: :)

00000021.jpg

 

Przed wejściem na taras, umocowana Mariuszowymi spracowanymi dłońmi, konstrukcja na pnące róże:

00000019.jpg

 

Czasem puszczam sobie wodze fantazji i w wyobraźni już widzę nasz "przyszłościowy", żółto-zielono-czerwony ogród.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W środku Bukowej Chatki zmiany są na razie niewielkie.

Mariusz całe swoje siły w postaci dwóch rąk, przerzucił teraz na podwórko, a konkretnie na rzeźbienie krawężników.

Praca to nie lada wyczerpująca i ciężka fizycznie, no i też idzie pomału, bo i przerw ostatnio było sporo.

Wraz z nastaniem cieplejszych dni, zaczęliśmy inaugurację zaległych z powodu długiej zimy, weekendowych wizyt wszystkich naszych przemiłych gości, czy to z rodziny, czy też z zaprzyjaźnionych kręgów.

Potem były święta, długi majowy weekend i tak jakoś leci dzień za dniem, nie wiadomo kiedy.

 

Ale parę szczególików w domku przybyło.

W korytarzu zjawił się chodnik:

00000026(1).jpg

 

Koło kominka znalazła swoje miejsce spora, dekoracyjna roślina, podarowana nam przez moją mamę:

00000025(1).jpg

 

No i moja wielka radość, pierwszy storczyk w moim życiu, który kwitnie jak oszalały, ciesząc mnie niezmiernie.

Wszystkie poprzednie na starym mieszkaniu nie wytrzymywały tempa, więdły i usychały z prędkością światła.

Dziś myślę, że miało na to wpływ centralne ogrzewanie, które - niestety - nie służy tym delikatnym kwiatom.

Tu najwyraźniej klimat bardzo mu odpowiada.

Nabrzmiałe pąki kwitną na wyścigi:

00000016(1).jpg

 

Rośnij, maleńki, rośnij...

 

Cieszysz moje oko i moją duszę..

:wave:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło się w zeszłym tygodniu, że wstając rano do pracy, wyjrzałam przez okno sypialni i zobaczyłam tuż przed sobą zachwycający widok.

Była to wprawdzie tylko zwykła, mała sarenka, ale stała tak blisko, iż miałam wrażenie, że gdybym dobrze wyciągnęła rękę mogłabym dotknąć jej brązowej sierści.

Skubała sobie trawę i rozglądała się z trwogą tuż obok naszego pojemnika na śmieci.

Zanim doszłam do tarasowego okna, chcąc spojrzeć jej w oczy - uciekła.

Dwa dni temu zjawiła się znowu, tym razem w towarzystwie dwóch innych.

Mariuszowi udało się zrobić jej parę zdjęć, ale nie wyszły zbyt wyraźnie.

Widok jednak był fascynujący:

00000029(1).jpg

 

00000028(1).jpg

 

Jeszcze nigdy sarny nie podchodziły tak blisko.

Zawsze widzieliśmy je w oddali, wychylające się z lasu, albo skubiące trawę na polu, naprzeciw naszych okien.

Ostatnio jednak podeszły tak blisko, jak jeszcze nigdy dotąd.

Dziś pojawiły się znowu.

Spacerowały sobie spokojnie po polu, całą trójeczką.

Powiedziałam Mariuszowi, że wszystkie niedogodności, jakie niesie ze sobą zamieszkiwanie tutaj, czy to odległość od miasta, czy też sroga zima - rekompensuje właśnie taki widok.

Spotkanie na żywo z naturą, z taką właśnie przygodą, to przeżycia, które prawdziwy mieszczuch zna tylko z telewizji lub z obrazka.

I za nic już nie zamieniłabym tego swojego "wiejskiego wcielenia" na tamtą "miejską wegetację".

Rzekłam! :rolleyes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj pisałam o krawężnikach, które Mariusz mocuje w wolnych chwilach i w miarę, jak sprzyja temu pogoda.

Dziś dokumentacja tego faktu.

 

Krawężnik dociągnięty do miejsca, gdzie będzie brama wjazdowa:

00000036(1).jpg

 

W poprzek domu pociągnięty do zakrętu:

00000037(1).jpg

 

Nie pokazywałam też jeszcze zdjęć naszego nowego łóżka.

Choć jest wprawdzie nie skończone, bo brakuje mu półeczek na wezgłowiu, które będą nas doświetlały, śpi się na nim doskonale:

00000034(1).jpg

 

00000032(1).jpg

 

Ma bardzo funkcjonalną, wysuwaną na kółkach, chowaną szufladę, do której na noc wkładamy narzutę i ozdobne poduchy:

00000033(1).jpg

 

Pomału, ale jednak coś przybywa. :)

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż, jak duże dziecko, uwielbia niespodzianki.

Tylko, że od dziecka różni się tym, że to On lubi je robić.

Nigdy nie chce zdradzić, czym zajmie się następnego dnia.

Wiele razy pytam Go wieczorem, jakie ma plany na jutro, to tak kręci i tak zwodzi, byle tylko nie odpowiedzieć wprost.

Nie naciskam, bo skoro sprawia Mu frajdę przygotowywanie takich niespodziewanych robótek, to niech tak będzie.

Zresztą ja też mam z tego powodu wiele radości.

Najczęściej jest tak, że zajmuje się nagle czymś, co w ogóle nie było planowane na najbliższy czas, więc dla mnie niespodzianka bywa często prawdziwym zaskoczeniem, jak to prawdziwa niespodzianka.

Poza tym Mariusz ma tę wadę, a może zaletę (niech będzie, że cechę charakteru ;)), że nudzi Go praca wykonywana bez przerwy, przez dłuższy czas.

Musi ją sobie urozmaicać, często zmieniać, potrafi z elektronika zmienić się na drugi dzień w stolarza, a kolejnym razem będzie już tylko machał łopatą, bo taki akurat ma nastrój.

Nie stanowi to dla mnie żadnej różnicy, jest w tym nawet jakiś dreszczyk emocji i dzięki temu mój Pan Gospodarz bywa zupełnie nieprzewidywalny, prawie jak pogoda.

Nigdy nie wiem, czym danego popołudnia znowu mnie zaskoczy.

Tak też było niedawno, kiedy całkiem niespodziewanie w jeden ranek wyczarował nowy mebelek, bo stwierdził, że będzie bardzo przydatny na tarasie.

Rozmawialiśmy o tym wprawdzie kiedyś tam wcześniej, ale nie myślałam, że tak szybko przejdzie od słów do czynów.

I właśnie tym sposobem pewnego pięknego popołudnia na naszym tarasie zjawiła się skrzynka na różne niepotrzebne ogrodowe graty, która jednocześnie służy, jako wygodne siedzisko.

Skrzynia ma otwierane wieko i w jej środku znalazła miejsce moja konewka, ogrodnicze narzędzia, rękawice itp.

Po zamknięciu jest całkiem wygodnym miejscem do siedzenia.

Została pomalowana na kolor desek tarasowych i elegancko się z nimi komponuje.

 

Oto ona:

00000039.jpg

 

00000038.jpg

 

No i proszę, czyż ten mój Pan Mąż nie bywa czasem niesamowity? :jawdrop:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W długi majowy weekend mieliśmy w Bukowej Chatce przemiłych gości.

Byli to nasi ślubni świadkowie.

Nie widzieliśmy się dawno, w naszym domku byli po raz pierwszy, więc z tym większą radością oczekiwaliśmy ich przyjazdu.

I tak spędziliśmy przemiłe dni w towarzystwie tak bliskich nam osób.

Pośmialiśmy się, powspominaliśmy i powygrzewaliśmy na słonku, bo było to jeszcze przed powrotem majowej zimy. :)

Dostaliśmy uroczy prezent w doniczce, a ja dodatkowo śliczny bukiet kwiatów:

00000040.jpg

 

00000039(1).jpg

 

Jakiś czas temu w naszej wsi odbyły się wybory nowego sołtysa, w których my z Mariuszem braliśmy czynny udział, już jako nowi mieszkańcy.

Była to pierwsza taka okazja do poznania we wsi innych ludków, niż nasi sąsiedzi "zza płota".

I właśnie w ostatnią sobotę kwietnia, nasz nowy sołtys, zorganizował we wsi na wiejskim boisku, lokalny festyn, którym chciał uczcić fakt wybrania go do władz i tym samym podziękować mieszkańcom za udział w głosowaniu.

Nasi goście przyjechali akurat w dniu, w którym ów festyn miał się odbyć, więc późnym wieczorem zabraliśmy ich na tę wsiową imprezkę.

Na zachętę dostaliśmy od sołtysa po piwie i po kiełbasce z grila, resztę jadła i napojów zapewniliśmy sobie sami.

Impreza była prawdziwie wioskowa, z muzyką jak z remizy i z tańcami.

Okazało się, przy okazji, że na naszej wsi mieszkają bardzo sympatyczni ludzie.

Wielu z nich już nas zna, bo jesteśmy nowi, więc trudno nas i naszego domku nie zauważyć.

Za to my poznaliśmy się z wieloma nowymi osobami i muszę przyznać, iż świadomość, że jesteśmy już przez nich traktowani jak swoi, jest niezmiernie miła.

Nasi goście byli zachwyceni wiejskimi klimatami i zabawą.

Wracaliśmy do naszego domku dobrze po północy, ciemną nieoświetloną drogą.

Widoczna z oddali oświetlona Bukowa Chatka, wyglądała jak jakieś nieziemskie zjawisko i przyznam szczerze, że widok tych światełek i świadomość, że to nasz dom, rozlała się ciepłą falą po moim wnętrzu.

Ciągle jeszcze nie umiem opanować wzruszenia, kiedy pomyślę, że to nasze marzenie właśnie się spełniło i to wszystko dzieje się naprawdę, a nie jest tylko jakąś fatamorganą.

Zrobiła się ze mnie jakaś taka miękka i romantyczna dusza. :rolleyes:

 

 

A tak z innej beczki - zobaczcie tylko, jak przez te kilka dni zaszalał mój biały storczyk: :wiggle:

00000038(1).jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Któregoś z minionych dni, na polu przed naszym domem zjawili się panowie myśliwi z ciężkim sprzętem i ku naszemu zdziwieniu załadowali na ciągnik i wywieźli stojącą tam "od zawsze" ambonę:

00000003.jpg

 

00000002.jpg

 

Tym samym ogołocili nam trochę krajobraz i wzbudzili nasze lekkie zaniepokojenie, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy co dalej zamierzają i jakie są ich kolejne plany.

Na szczęście następnego dnia, w rozmowie z sąsiadem dowiedzieliśmy się, że była to konieczność, gdyż to stare myśliwskie stanowisko do niczego się już nie nadawało.

 

A sarenki, jakby drwiąc w żywe oczy z myśliwskich zamierzeń, hasają dalej bezkarnie po polu i poczynają sobie coraz śmielej.

Dziś znowu jedna sarnia zabłąkana duszyczka, podeszła prawie pod sam dom.

Widzicie ją za oknem biegnącą po zielonym zbożu?:

00000010(1).jpg

 

Dobiegła pod same domostwa, zatrzymując się w pobliskich krzakach:

00000004.jpg

 

Czas był wielki przyzwyczaić się do takich wiejskich scenek, jednak niezmiennie ich widok wzbudza w nas niemałe emocje.

:jawdrop:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po majowym weekendzie szczęśliwiłam się na urlopie w swoim Bukowym Gniazdku.

Ten tydzień zleciał sama nie wiem kiedy, oczywiście połowa zaplanowanych do wykonania czynności leży sobie dalej odłogiem, ale stwierdziliśmy, że urlop to urlop i należy nam się trochę lenistwa.

Opiekowałam się ze zdwojoną siłą swoimi wiosennymi kwiatkami, posiałam trochę nowych pomiędzy tymi, które już są, bo tylko patrzeć, jak liście tulipanów, żonkili i tych wszystkich kolorowych przyjemności zaczną niedługo więdnąć i mój kwietnik w sam raz na lato zostanie ogołocony z wiosennych barw.

Na krótkim urlopie przeżyłam ponownie wszystkie pory roku, włącznie z zimą, więc gdy w sobotę upał doskwierał iście lipcowo, wybraliśmy się z Mariuszem do pobliskiego lasu.

Dziki jest ten nasz las, a cisza w nim taka, że moje miejskie jeszcze wciąż ucho, wyłapywało bez problemu wszystkie leśne szelesty i podejrzane odgłosy.

Ale tak naprawdę, oprócz dzięcioła i jednej sarenki, która przemknęła przed nami szybko i niepostrzeżenie, nic więcej się nie działo.

Za to nasyciłam oczy zielonymi widokami, a nos leśnymi zapachami.

Wróciliśmy z naręczem fioletowego bzu, ogołacając trochę dziki, przydrożny krzak.

00000005.jpg

 

Mariusz, jak co wieczór, spełniał się, jako starszy sikawkowy, co nieustannie czyni z widocznym zadowoleniem.

Zwłaszcza, odkąd stał się właścicielem mądrego wynalazku, który pozwala Mu prawie nie ruszać się z miejsca, tylko bezkarnie sikać na odległość.

Wodą oczywiście. :)

No proszę, nawet z ręką w kieszeni:

00000007.jpg

 

I następne drzewko wyższym strumieniem:

00000008.jpg

 

Strzelanie wodą na odległość też wychodzi mu całkiem nieźle:

00000009.jpg

 

W przypływie tego radosnego nastroju, prawie pijani słoneczną pogodą i rzadko ostatnio trafiającą się nam wolną sobotą, postanowiliśmy urządzić sobie dwuosobowego grila.

A co!

Nas dwoje i dwie kiełbaski, bo po całotygodniowym siedzeniu pupą w Bukowym Szczęściu, w lodówce zostało nam tylko oświetlenie. ;)

I myślicie, że nie było uroczo?

Aparat fotograficzny ustawiony na samowyzwalacz umieściliśmy na suszarce,choć przecież statyw gdzieś jest (najpewniej na stryszku), ale nikt nie zna jego dokładnego położenia.

Zobaczcie tylko, jaka była zabawa:

00000006.jpg

 

Najważniejsze to umieć się cieszyć swoim własnym towarzystwem, czego wszystkim czytającym z całego serca także życzę.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza leśna sąsiadka zadomowiła się już chyba u nas na dobre, bo odwiedza nas teraz coraz częściej i coraz śmielej.

Pewnie dla niektórych jestem monotematyczna, ale nie oswoiłam się jeszcze na dobre z widokiem dzikiej zwierzyny i fotki naszej "leśnej koleżanki" będą się tu z pewnością zjawiały jeszcze nie raz.

Ta dzisiejsza sarenka wydawała się jakby prawie całkiem udomowiona, nie rozglądała się trwożnie na boki, jak to się zdarza jej siostrom, ale spokojnie i z powagą zwiedzała nasze pole, jakby było tam coś ciekawego do oglądania. :)

Momentami wydawało się, że pozuje do zdjęć:

00000018(1).jpg

 

Nawet skorzystała z poczęstunku i zrobiła sobie w zbożu małą imprezkę, czyli byliśmy świadkami spożywania sarniego podwieczorku:

00000017(2).jpg

 

Więc zostawiliśmy ją w spokoju, bo posiłki należy spożywać w spokoju i bez stresu. :rolleyes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz, wbrew moim chwilowo uśpionym obawom, znowu balansuje na wysokości.

Zabrał się ostatnio za drugie malowanie bocznego trójkąta.

Widok mojego ślubnego na wysokiej drabinie, jeszcze z jakąś dorobioną do niej podpórką powoduje, że jeżą mi się resztki włosów, ślina zasycha w ustach, a w gardle rośnie jakaś gula, której nie da się ani przełknąć, ani wypluć.

Nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego widoku: :bash:

00000012(1).jpg

 

I jeszcze, jak widać na załączonym obrazku, śmieje się z moich obaw:

00000013(1).jpg

 

Zdecydowanie bardziej wolę, kiedy pracuje na "moim poziomie".

Ostatnio właśnie zrobił przepiękną rzecz, a mianowicie wbił w ziemię kołki, zaznaczając miejsca, w których będą kolejne słupy od naszego przyszłego ogrodzenia.

Tym razem od frontu domku:

00000016(2).jpg

 

Drugą morderczą pracą jaką wykonał, było wykarczowanie trawy (tak można to nazwać, bo zielsko sięgało tam już prawie po pachy :eek:) w miejscach, gdzie słupki zadomowiły się już na dobre, nawet niektóre zdążyły się zestarzeć: ;)

00000011(1).jpg

 

Jest to niechybny wniosek, że może już niedługo na tych słupach pojawią się deski, które dopełnią całości naszego wiejskiego płotu.

Tak więc małymi kroczkami zmierzamy do "ogrodzeniowego szczęścia". :)

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i zapomniałam!!!

Jak mogłam!!! :bash:

 

Na tarasie pojawiło się zamontowane Mariuszowymi ręcami ledowe oświetlenie, które nie dość, że wygląda bajecznie, to jeszcze na dodatek ma tę zaletę, że świeci: :D

00000014(1).jpg

 

Więc teraz wieczorną herbatkę będziemy popijać przy subtelnej tarasowej poświacie, o ile nie zjedzą nas żywcem bukowe komarzyce.

00000015(2).jpg

 

Pomysły mojego żonkosia - jak widać - nie mają końca.

Jak nic, należy Mu się medal z ziemniaka za pomysłowość i kreatywność.

Bo On nie dość, że wymyśli, to jeszcze potrafi wprowadzić te swoje pomysły w czyn.

A to już czasami pachnie mi kontraktem zawartym z samym diabłem.

Aż strach się bać, jaki pomysł jeszcze zrealizuje w tej swojej szatańskiej wenie. :cool:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dowód, żeby nie było żadnych wątpliwości. :)

Jestem już wieśniakiem pełną gębą i też zdarza mi się czasami złapać za jakieś pozamiastowe narzędzie.

Wprawdzie łopata nie jest moim najlepszym przyjacielem i kopanie dołków, ani tych pod kimś, ani tych w ziemi, nie idzie mi lekko (bez wydatnej pomocy mojej połówki, mogłabym głęboko zakopać chyba tylko jajko ;)), ale zdarza mi się na przykład pójść w tango z wężem do podlewania.

Nie jest to wprawdzie jakiś wielki wyczyn, ale moja zaśniedziała miastowa dusza, ciągle zachwyca się taką możliwością.

Więc tańcuję i wywijam, ile sił w zelówkach.

Tu w uścisku z tym zielonym padalcem, uchwycona niespodziewanie Mariuszowym, reporterskim okiem:

00000020(1).jpg

 

Prawda, że nieźle mi idzie ta zabawa?

 

No i ciąg dalszy Mariuszowej przyjaźni z aparatem.

 

Kot naszych sąsiadów, siedzący na przydrożnym słupie, niechybnie coś wypatrzył.

Nie wiemy, czy była to jakaś Myszka Miki, czy inne paskudztwo, ale wygląda na szalenie zaintrygowanego:

00000019(1).jpg

 

A tu jego niedowierzanie sięgnęło zenitu.

Czyżby szykował się do zmasowanego ataku?

00000021(1).jpg

 

Przyznacie, że świat zwierząt bywa niesamowicie fascynujący. :yes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...