Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasza BUKOWA CHATKA


Recommended Posts

Przesadziłam, wiem.. przesadziłam..

Tym razem nie jakieś roślinki, tylko grubo przesadziłam z milczeniem w dzienniku.

I już wystawiam pupę do bicia, bo naprawdę nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Całkiem nic..

W realiach dnia codziennego, a także w eterze usłyszałam kilka gorzkich słów o swoim lenistwie. :)

No tak, przyjmuję baty z pokorą i już zabieram się za uzupełnianie zaległości.

 

Na początek kilka zaległych zdjęć z Mariuszowych wyczynów na drabinie.

Kończył trójkąt i podbitkę z zachodniej strony domku i.. chwała Mu za to, że skończył, bo moje nadwątlone strachem zdrowie psychiczne nie zniosłoby Jego kolejnych ekwilibrystycznych popisów na drabinie.

Jak będę chciała przeżyć kolejne emocje związane z balansowaniem na wysokości, po prostu pójdę sobie do cyrku. :yes:

00000026.jpg

 

Spokojnie nie da się na to patrzeć:

00000027.jpg

 

Ostatnie podrygi na szczeblach drabinowej kariery:

00000030.jpg

 

Ale za to jaki efekt: :eek:

00000022.jpg

 

Uff..

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tę historię muszę opowiedzieć..

A było to tak:

O mały włos, a stalibyśmy się właścicielami cudnego czworonoga, który dnia pewnego przybłąkał się do nas nie wiadomo skąd.

To znaczy wiadomo, bo przyprowadził go (a właściwie ją) pies sąsiadów, a ona po prostu zatrzymała się na naszym podwórku i.. już została.

Ona - to przepiękna, młoda labradorka o uśmiechniętym pysku i wielkich ciemnych oczach.

Byłam właśnie w samym środku biurowego galimatiasu, czyli mówiąc zrozumiale - w pracy, kiedy dostałam od Mariusza wiadomość, która składała się ze zdjęcia tego cudnego stworzenia i z takiego zdania: "Mamy psa". :D

Wiadomo, zdjęcie jak zdjęcie - niewiele się z niego dowiedziałam, więc jak oszalała wracałam do domu zobaczyć na własne oczy tę niespodziankę.

Widok, jaki zastałam na miejscu przerósł moje wszelkie oczekiwania, bo przed domem czekał sobie słodki szczeniak wielkości małego słonia i zanim zdążyłam się zorientować w temacie, zostałam wylizana w sposób, który czynił niepotrzebną moją wieczorną kąpiel. ;)

00000024.jpg

 

Psina była rozkoszna, ale wychudzona i strasznie głodna, więc rozpakowałam zakupy w postaci trzech kaszanek, które zakupiłam po drodze na prośbę Mariusza i patrzyłam z przerażeniem, jak to głodne psisko wrzuciło je w siebie jednym kłapnięciem szczęki.

Wyglądała i zachowywała się tak, jakby nie jadła przynajmniej miesiąc, a nie mieliśmy w domu żadnych psich zapasów, więc Mariusz nagotował jej makaronu, wrzucił w to jakieś resztki naszego gulaszu i patrzyliśmy zafascynowani, jak pochłania wielką michę żarcia.

Tym razem były to trzy kłapnięcia szczęką, choć z ręką na sercu przyznaję, że dostała do połknięcia całkiem niemałe wiaderko jedzenia.

Przy tym apetycie, niechybnie szybciutko puściłaby nas z torbami. :yes:

00000025.jpg

 

No i wiadomym się stało, że skoro znalazła już u nas swoją stołówkę - prędko się nie wyniesie.

Towarzyszyła nam cały ten dzień, wieczór, a potem noc.

00000029.jpg

 

"Pomagała" w pracy Mariuszowi, plącząc Mu się pod nogami i wylizując Go prawie całego, gdy tylko się po coś schylił.

00000028.jpg

 

Następnego dnia pojechaliśmy po zapasy jedzenia dla niej, bo zachowywała się tak, jakby miała ochotę zjeść nie tylko wszystko co nadaje się do jedzenia, ale także inne niejadalne rzeczy.

Obładowani torbami z kaszą, makaronem i mięsem wszelakim, wróciliśmy do domu, a ona ciągle tam była.

 

Tak na nas czekała:

00000023.jpg

 

Niestety, tu historia ma swój koniec, bo gdy tylko zdążyliśmy rozpakować zakupy, na naszą działkę zajechało niespodziewanie dwoje młodych ludzi i z dzikim okrzykiem: "Luna" rozpoczęli taniec radości na jej widok.

Ona też ucieszyła się ogromnie i teraz to oni byli wylizywani, prawie od stóp do głów.

Okazało się, że psinka zagubiła się jakieś cztery dni wcześniej, młodzi ludzie szukali jej wszędzie, po okolicznych lasach i nawet po sąsiednich wioskach, a psina była zwyczajnie miejscowa, tylko zamieszkała w drugiej części wsi.

Więc wszystko skończyło się happy endem, Luna wróciła ze swoimi właścicielami do własnej chałupki i dostała od nas nawet wyprawkę w postaci zakupionego dla niej żarcia.

Tylko jakoś tak pusto i smutno zrobiło się bez niej. :(

Dowiedzieliśmy się także, że nie była to jej pierwsza włóczęga, że zdarzały jej się już wcześniej takie wagary.

Zresztą kilka dni później, ponownie zjawiła się u nas właścicielka Luny, pytając, czy nie ma jej u nas, bo znowu uciekła.

Niestety - więcej się już u nas nie pokazała, zostało nam po niej tylko trochę zdjęć i wspomnienia, które niezmiennie wywołują na naszych twarzach szerokie uśmiechy. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dziś kolejne nowiny z Bukowej Chatki i kolejne osiągnięcia mojej połówki.

Zaczął się robić płot. :lol2:

Nie sam oczywiście, ale rękami mojego "staruszka".

Wmurowuje w twardą jak skała ziemię kolejne słupki i montuje na nich deski, które po ponad roku leżakowania, odnajdują wreszcie swoje docelowe miejsce.

Uważni "czytacze" naszego dziennika pamiętają, że płot będzie z drewnianych desek, zostawionych w zupełnie pierwotnym kształcie, przygotowanych tylko odpowiednio na różne warunki atmosferyczne.

 

Taki więc widok zastałam pewnego pięknego popołudnia:

00000006.jpg

 

Kolejnego dnia zjawiły się trzecie deski i tak to wyglądało:

00000010.jpg]

 

00000011.jpg

 

A tu, na jednym ze słupków, zrobił sobie przystanek kolorowy "ćwierkacz": :D

00000004.jpg

 

00000005.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz cofnę się trochę w czasie do dnia, kiedy to w naszej wsi zorganizowano z okazji Dnia Dziecka festyn dla wszystkich chętnych, miejscowych i przyjezdnych.

Wybraliśmy się na tę imprezę razem z moją wnusią.

Atrakcji dla dzieciaków było co niemiara.

Okazało się nawet, że i dla dorosłych także, tylko trochę późniejszą porą. ;)

No i moje dzieciątko poużywało sobie do woli we wszelakich, mniej lub bardziej popularnych, rozrywkach.

Najpierw postrzelała sobie z paintball'a i nawet nieźle jej szło.

Co widać na załączonych obrazkach:

00000034.jpg

 

00000035.jpg

 

Potem były pokazy psów ratowniczych.

Zdjęcia wprawdzie nie oddają ich nieprzeciętnych umiejętności, ale za to są zabawne.

Psy na nich są nie tyle ratownicze, ile raczej latające: :D

00000040.jpg

 

00000039.jpg

 

Swoją część popisową miała też Ochotnicza Straż Pożarna z sąsiedniej wioski, która najpierw dała pokaz gaszenia pożaru, potem zademonstrowała akcję udzielania pierwszej pomocy w czasie wypadku drogowego, a na koniec zgotowała naszym pociechom prawdziwą niespodziankę w postaci potężnego, zimnego prysznica z sikawki, a że dzień i wieczór były wyjątkowo upalne, była to doprawdy swoista kąpiel w ciuchach na wiejskim boisku. :yes:

00000031.jpg

 

C.d. nastąpi.. :p

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciąg dalszy festynu:

Kolejną atrakcją tej imprezy dla dzieci, była jazda na quadzie.

Noo.. moje wnusiątko też sobie poszalało.

Tylko kurz za nią zostawał, tak pędziła: :D

00000036.jpg

 

00000038.jpg

 

I na koniec najbardziej elitarna rozrywka, czyli jazda konna.

Jak Wam się podoba dżokejka Nikola?

00000032.jpg

 

00000001.jpg

 

A tu rozanielona babcia Iwonka:

00000002.jpg

 

Bo jak się tu nie cieszyć, skoro dostarczyłam wnuczce tyle atrakcji i jeszcze na dodatek sama wieczorkiem pobalowałam z moim mężusiem przy dyskotekowych dźwiękach, w świetnym towarzystwie i we wspaniałym nastroju?

Ech.. życie na wsi stało się moją pasją. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz trochę ogrodowo-kwiatowych nowości.

Najpierw moje pnące róże.

Czerwone kwitną, jakby oszalały z radości.

Żółte na razie milczą, ale mam nadzieję, że jest to jakaś późniejsza odmiana:

00000007.jpg

 

Duma rozpiera moje bukowe serce, kiedy patrzę na chińską różę, która ostatnimi dniami pokazała dobitnie, jakie ma kwiatowe możliwości:

00000013.jpg

 

Następna w kolejce do pochwalenia za wybitne osiągnięcia, jest posiana przeze mnie maciejka, która nie dość, że wieczorem pięknie otwiera swoje fioletowe płatki, to jeszcze pachnie na całym tarasie tak słodko, że aż kręci się w głowie:

00000021.jpg

 

00000022(1).jpg

 

I nasz nowy domownik, prezent od znajomych - dostojny rododendron.

Mam nadzieję, że będzie pięknie kwitł, bo naczytałam się sporo, że nie jest w hodowli zbyt pokorny: :o

00000020.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten post dedykuję Renatce!

 

Zobacz Reniu, jak pięknie w tym roku zakwitły darowane przez Ciebie kalie.

Czasem nie mogę się na nie po prostu napatrzeć:

00000009.jpg

 

Wyglądają bajkowo:

00000012.jpg

 

Spędzają czas na tarasie w bliskim sąsiedztwie floksów:

00000015.jpg

 

Renatko!

Biały storczyk, przez Was podarowany, był strzałem w dziesiątkę!

Przechodzi w rozkwicie sam siebie i ciągle nie przestaje rosnąć.

Jest imponujący i.. przepiękny:

00000003.jpg

 

W Bukowej Chatce czuje się znakomicie, w przeciwieństwie do wielu swoich braci, których - bez powodzenia - próbowałam utrzymać przy życiu na starym mieszkaniu.

Nie wiem, czy to dlatego, że wybrany Twoją ręką, czy tak mu służy bukowy klimat, ale wiem jedno - jest jednym z najpiękniejszych storczyków, które widziałam.

Nawet Krysia, goszcząc u nas ostatnio, dotykała jego śnieżnobiałych, mięsistych płatków z niedowierzaniem.

Powiedziała, że była stuprocentowo przekonana, że kwiat jest sztuczny.

Nie dziękuje się ponoć za kwiaty, żeby nie zapeszyć, więc nie dziękuję.

Ale moja wdzięczność za możliwość obcowania z tymi florystycznymi cudami jest olbrzymia i chciałam tylko, żebyś o tym wiedziała. :hug:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba powinnam zmienić tytuł swojego dziennika.

Z "Bukowej Chatki" na "Rumiankową Chatkę".

Od mniej więcej miesiąca, nasz przyszły trawnik zamienił się w łąkę.

Ale jaką łąkę! :jawdrop:

Kwitną na niej maki i chabry, ale pierwszy głos zajął zdecydowanie rumianek:

00000014.jpg

 

Po ostatnim skoszeniu przez Mariusza tego pseudotrawnika, zabieliło się przed naszym domem niesamowicie.

Rumianek ruszył w tę pędy, aby zregenerować swoje skoszone siły i zapełnił swoimi biało-żółtymi kwiatkami całą naszą działkę przed tarasem.

Widok jest nieziemski, z daleka wygląda to tak, jakby na trawie leżał świeżutki, nieskalany żadnym brudnym pyłkiem, śnieżek.

Wokół nas widać tylko zboże i soczystozielone trawy, a w samym środku nasz mały domek z zabieloną mlekiem łąką.

Rzadki to widok i niejeden spacerowicz, który zabłąkał się w nasze rejony, przystawał zdumiony tym krajobrazem.

Dziś nawet jeden z nich wykrzyknął zdumiony:

"Ile tu stokrotek!"

Dopiero po bliższym przyjrzeniu się naszej łące, stwierdził, że to jednak nie stokrotki, ale nasze zwyczajne rumiankowe ziółko. :yes:

 

Proszę zobaczyć:

00000017.jpg

 

00000019.jpg

 

00000016.jpg

 

00000018.jpg

 

Czy od teraz mieszkam w "Rumiankowej Chatce?" :lol2:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

W komputerowym archiwum "zaplątało" mi się jeszcze parę zdjęć, które wiążą się ze wspomnieniem ostatniego pobytu mojej wnusi w Bukowej Chatce.

Wypatrzyła chodzące po tarasie takie oto stworzenie:

00000024(1).jpg

 

Stworzonko dzielnie wspinało się pod górkę:

00000025(1).jpg

 

A na końcu drogi nastroszyło fryzurę: :)

00000023(1).jpg

 

I to tyle odnośnie "zaplątanych" zdjęć.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od prawie trzech tygodni jestem na urlopie.

Każdy dobrze wie, że jest to czas, w którym człowiek "szczęśliwi" się tak naprawdę.

Tym bardziej ja, gdyż jest to mój pierwszy "normalny" urlop w nowym miejscu zamieszkania.

Rok temu w lecie zajęta byłam najpierw przeprowadzką, potem skromnym zagospodarowywaniem się.

W tym roku było już inaczej.

Jak Pan Bóg przykazał pojechaliśmy na "wywczasy", choć skłamałabym gdybym powiedziała, że pragnęłam tego ogromnie.

Myślę, że gdybym miała spędzić cały urlop tylko w Bukowej Chatce - wcale nie byłabym mniej szczęśliwa.

Wciąż nie mogę się tu namieszkać.

 

Ale tradycji stało się zadość i.. pojechaliśmy.

Wprawdzie tylko na tydzień, ale zawsze pozwoliło nam to, oderwać się trochę od codzienności, złapać parę mazurskich słonecznych promieni, no i przede wszystkim Mariuszowi dało szansę zajrzeć do swoich ulubionych miejsc, odkurzyć i pogłaskać po dwuletniej przerwie łódkę i "pomoczyć kija".

Łaskawa mazurska pogoda pozwoliła nam na pogodzenie wszystkich tych rzeczy na raz, co widać na załączonym obrazku (tzn. mnie nie widać, bo robię zdjęcie, ale Mariusz rekreacyjnie "moczy kija" z łódki):

00000028(1).jpg

 

Ja robiłam wszystko to, co robi się na prawdziwym urlopie, to znaczy prawie nic.

Łykałam świeże powietrze, wystawiałam do słonka swoje mniej lub bardziej ponętne członki, podziwiałam krajobrazy i cieszyłam się z towarzystwa mojego męża, którego na co dzień w ciągu roku, nie mam za wiele.

Najtrudniejszą pracą, jaką wykonywałam w czasie tego wypoczynku, było robienie zdjęć.

Jakaś pamiątka musi przecież pozostać dla potomnych. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę z tych wakacyjnych zdjęć pozwolę sobie tutaj zamieścić, bo uważam, że są conajmniej interesujące.

Niestety, nie ja jestem w całości ich autorem, lecz w większości moja połówka, która talentami w różnych dziedzinach (również w cyfrowym uwiecznianiu rzeczywistości), bije mnie na głowę.

Choć czasem pocieszam się, że może to dlatego, że to Jego osobisty aparat i zna go lepiej ode mnie?

No przecież jakieś usprawiedliwienie, muszę dla siebie znaleźć. :yes:

 

A więc zaczynamy mazurską wystawę zdjęć Pana Mariusza!

 

Zakochana para ważek na pływających wodnych roślinkach, bezceremonialnie, w naszej obecności spółkuje (czy jak to się tam inaczej w świecie zwierzątek nazywa) :):

00000029(1).jpg

 

W jednej z zatoczek byłam wprost zauroczona, olbrzymią ilością pływających po wodzie nenufarów.

Widok to doprawdy zachwycający:

00000030(1).jpg

 

Łabędzia rodzina, która podpłynęła bliziutko do naszej łódki:

00000032(1).jpg

 

I małe, słodkie łabędzie dzieci:

00000027(1).jpg

 

A teraz prawdziwy "zdjęciowy rodzynek".

Ale przedtem parę słów wstępu.

Jestem pełna podziwu dla małych mazurskich dzieci, przynajmniej tych, które mieszkają w wiosce, w której stacjonowaliśmy.

Nie przyzwyczajone do luksusu, od małego uczone samodzielności - radzą sobie doskonale.

Te małe szkraby, już od wczesnych lat nauczone są radzić sobie same.

Rodzice, pochłonięci zdobywaniem środków na utrzymanie, nie mają wiele czasu ani możliwości na finansowanie i rozwijanie ich zainteresowań.

Mały Czaruś uwielbia łowić ryby, czyli jest zapalonym wędkarzem.

Nie ma profesjonalnego sprzętu.

Łapie ryby na jakąś wędkę z odzysku, a złowioną rybę przytrzymuje przed ucieczką zębami, bo ręce ma w tym czasie zajęte zakładaniem na haczyk kolejnego robaka.

Byłam po prostu zdumiona jego zaradnością i zachwycona tym niecodziennym widokiem.

Takie właśnie zdjęcie uchwycił Mariusz swoją komórką:

00000026(1).jpg

 

Owacje dla dzielnego Czarusia.

:wave:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W drodze powrotnej z Mazur, korzystając z wcześniejszego zaproszenia, odwiedziliśmy naszych serdecznych znajomych, którzy gościli onegdaj w Bukowej Chatce i zwiedzali ją z zainteresowaniem, z tej prostej przyczyny, że budują taki sam domek jak nasz, czyli według projektu Z7.

Skwapliwie skorzystaliśmy z zaproszenia, gdyż byliśmy ogromnie ciekawi, jak wygląda ich budowa, w jakim miejscu mają położoną dzialkę, no i - nie będę ukrywać - że chcieliśmy zobaczyć ich znowu, bo to ogromnie sympatyczni ludzie.

Domek dopiero się buduje, wylany jest wieniec i przygotowane materiały pod więźbę.

Fascynująca była próba odnalezienia się w poszczególnych pomieszczeniach, ponieważ ich chałupka stawiana jest w lustrzanym odbiciu i małą zagadką było uzmysłowienie sobie, gdzie co jest.

A działka - rewelacja.

Wielka, położona niedaleko od miasta, w pięknym miejscu wśród lasów.

I na dodatek w większości porośnięta pięknymi małymi brzózkami.

Brzozy za kuchennym oknem, widok brzóz z salonu..

Coś pięknego.

Ech, marzenie..

00000033(1).jpg

 

No i gospodarze, jak zwykle sympatyczni, przemili i niezmiernie gościnni.

Tu ja z Nimi przed budowlanym blaszakiem:

00000034(1).jpg

 

Agnieszko i Arku!

Jeszcze raz pięknie dziękujemy Wam za gościnę, pozdrawiamy Was bardzo serdecznie i ponownie zapraszamy do Bukowej Chatki. :hug:

Mamy nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy!

:bye:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leje od rana wprost niesamowicie, na tle lasu widać wyraźnie niesioną silnym wiatrem ścianę gęstego deszczu i myślę sobie, że może to nie najlepsza pogoda na urlop, ale patrząc na to z drugiej strony - wolę dziś jednak siedzieć w domku, niż miałabym w tę zimnicę zasuwać do pracy i z powrotem.

Na jutro też zapowiadają taką zimną aurę, ale może dostanę jakiejś niewiadomego pochodzenia weny do pracy i zrobię wreszcie porządek z zaległymi rachunkami, wydrukami i wszystkimi innymi papierzyskami, które od czasu przeprowadzki wrzucałam tylko do szuflady z mocnym postanowieniem uporządkowania ich w wolnej chwili.

Myślę, że taka chwila nadeszła wreszcie, bo po moim powrocie do pracy znów będę cierpieć na chroniczny brak czasu i będę narzekać, że dzień - jak zwykle - jest dla mnie za krótki.

Mam także nadzieję, że w czasie tych kilku pozostałych dni urlopu pogoda zdąży się jeszcze poprawić na tyle, że będę mogła zabrać się za pomalowanie kolejnych słupków od płotu i umożliwię tym samym Mariuszowi montowanie kolejnych desek.

On wprawdzie nie naciska i wiem, że jeśli nie zrobię tego ja - zabierze się za to sam, ale chciałabym pomóc Mu chociaż trochę, zwłaszcza w tym, z czym dam sobie spokojnie radę i nie spartolę tego dokumentnie.

Ale cóż, jeśli będzie tak niemiłosiernie lało przez najbliższe dni, chyba nic z tego nie wyjdzie i głową muru nie przebiję. :bash:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój urlop nieuchronnie zbliża się ku końcowi, więc jeszcze tylko parę urlopowych wspomnień.

W pierwszy weekend lipca odwiedzili nas nasi przyjaciele z bardzo daleka, przywożąc nam, już zgodnie z tradycją, furę prezentów.

Niezawodna do kwiatów i innych roślinek ręka Renatki, obdarowała mnie znowu przeróżnymi florystycznymi cudami, jak zwykle rzadkimi i jak zwykle z górnej półki.

Wszystkie dotychczas podarowane przez Renię roślinki, mają się w Bukowej Chatce doskonale i mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Dostałam przepiękną białą różę ogrodową, klonik palmowy i hortensję.

Roślinki są już wsadzone, prezentują się elegancko i teraz tylko czekam, że zachowają się podobnie do podarowanych przez naszych przyjaciół wcześniejszych okazów, to znaczy będą rosnąć po prostu doskonale.

 

To zdjęcie przedstawia moment wypakowania roślinek na taras (a obok nich sąsiadowy Kajtek, jak zwykle na warcie):

00000036(1).jpg

 

W ogóle ostatnio męska część psiej społeczności z naszego sąsiedztwa, dosłownie oszalała.

U sąsiadów jest jedyna suczka w najbliższej okolicy i wszyscy okoliczni psi kawalerowie uderzają do niej ostatnio (z wiadomych przyczyn) w konkury, razem ze staruszkiem Kajtkiem na czele.

Gania ta cała psia wataha po naszej działce i poza nią, ale to jeszcze pół biedy.

Najgorsze są noce, bo od pewnego czasu psie amory przeniosły się głównie na tę część doby.

Gonitwy pod oknami naszej sypialni, psie ujadanie, bo przecież konkurencja jest ostra i jeden stara się przegonić drugiego - budzą nas w nocy po kilka razy i stawiają nas na baczność.

No cóż - krew nie woda.

Musimy chyba przeczekać ten gorący okres i ewentualnie zwiększyć w sobie dozę tolerancji dla tych psich miłostek. ;)

 

Na zdjęciu zrobionym bardzo wczesnym rankiem, widać leżących na drodze i czekających na swą wybrankę dwóch psich kawalerów.

W oddali, na polu - malutka sarenka:

00000035(1).jpg

 

Ha!

Zwierzęta atakują nas ze wszystkich stron!!!

:lol2:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się opuściłam ostatnio w opisywaniu Mariuszowych dokonań.

Oczywiście mój małżonek nie próżnuje, robi ile może, ale sama stwierdziłam, że jak urlop to urlop i nie może być tak, że On pracuje, a ja wypoczywam.

Więc goniłam Go trochę od tej roboty - jednym słowem udzieliłam Mu domowego urlopu, jak na prawdziwego szefa przystało. :)

Jak to mówią - robota nie zając.

Ale jeszcze przed naszym wyjazdem, mój Pan Mąż zebrał się w sobie i skończył jedną całą stronę płotu.

Powiem szczerze, że wyglądem płotu jestem zachwycona.

Taki właśnie miał być - prawdziwy wiejski płot.

Zresztą inny nie pasowałby do naszego domku, do miejsca w którym mieszkamy i do całego klimatu, jaki chcemy tu sobie stworzyć.

Dziś robiły się kolejne deski, oczywiście mężowskimi rękami, a moimi rękami malowały się słupki na kolejnej stronie działki.

 

Tak płot wygląda teraz:

00000038(1).jpg

 

A tak pięknie zakwitła rabatka z posianymi przeze mnie aksamitkami:

00000039(1).jpg

 

00000037(1).jpg

 

Chyba kwiatki mnie lubią.

:yes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przedostatni dzień urlopowego szaleństwa, wybraliśmy się z moim mężulkiem na bukowy spacer.

Nasz ulubiony las zapraszał nas swoją zielenią, podeszczowymi zapachami i szumem drzew.

Idziemy zawsze tą samą trasą, spokojnym spacerkiem, który zajmuje nam około godziny czasu.

Zabrałam ze sobą aparat i uwieczniłam parę widoczków, które nie są może zapierające dech w piersiach, ale - odkąd tu mieszkamy - bliskie naszym sercom.

 

Widok na pobliski lasek:

00000040(1).jpg

 

Nasz malutki domek widoczny spod lasu (jaki miły dla serca widok):

00000004(1).jpg

 

Leśna jarzębina:

00000002(1).jpg

 

Leśna droga:

00000001(1).jpg

 

I widok naszego domku od drugiej, zachodniej strony:

00000005(1).jpg

 

Mój urlop dobiegł końca.

Czas wracać do normalnej, zwykłej rzeczywistości, ale te codzienne realia nie są w stanie zmniejszyć mojego dobrego nastroju, ponieważ mam już teraz takie swoje miejsce, do którego zawsze będę wracać z niecierpliwością, z przeogromną radością, z trzepotem serca i głową pełną kolejnych marzeń do spełnienia.

Bo marzenia są po to, żeby się spełniały.

:bye:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

p. Iwono,

nie ukrywam, że przeczytałam cały Pani Dziennik i jest Świetny!!!

chciałabym wybudować za jakiś czas taki domek - własnymi RĘKAMI - że tak powiem:) jedyne co będę korzystać z fachowców przy dachu...

p. Iwono jaki koszt Panią wyniósł bez kosztu działki (bo działkę mam swoją) - za wybudowanie domu, zrobienia elewacji - tak do stanu używalności "pod klucz" - już nie mówiąc o jakiś szczegółach, które zawsze trzeba cos podreperować, podmalować :)

 

Pozdr Iza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
p. Iwono,

nie ukrywam, że przeczytałam cały Pani Dziennik i jest Świetny!!!

chciałabym wybudować za jakiś czas taki domek - własnymi RĘKAMI - że tak powiem:) jedyne co będę korzystać z fachowców przy dachu...

p. Iwono jaki koszt Panią wyniósł bez kosztu działki (bo działkę mam swoją) - za wybudowanie domu, zrobienia elewacji - tak do stanu używalności "pod klucz" - już nie mówiąc o jakiś szczegółach, które zawsze trzeba cos podreperować, podmalować :)

 

Pozdr Iza

 

Witam Pani Izo!

Dziękuję za miłe słowa, na Pani pytanie odpowiadam na priva.

 

Przy okazji - prośba do wszystkich czytających:

Pytania i komentarze proszę zamieszczać klikając na link Wasze opinie.

Dziękuję! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł czas na uzupełnienie wiadomości z Bukowej Chatki.

Poprzedni weekend spędziliśmy u naszego przyjaciela z Bielska Białej - zresztą naszego ślubnego świadka. :)

Oderwaliśmy się trochę od wiejskiej ciszy, przypomnieliśmy sobie jak to jest mieszkać na miejskim osiedlu i czas spędziliśmy rozrywkowo i uroczo.

Obejrzeliśmy takie piękne miejsca:

00000019(1).jpg

 

00000018(1).jpg

 

A także piękne Jezioro Żywieckie z pływającymi żaglówkami - prawie Mazury na samym południu Polski: ;)

00000020(1).jpg

 

Po trzech dniach pobytu na gościnnej, bielskiej ziemi - zmęczeni wracaliśmy późnym wieczorem w swoje ukochane strony.

Jechaliśmy powoli naszą gminną :D, dojazdową drogą i oczom naszym ukazał się przepiękny widok.

Zachodzące słońce położyło się czerwoną łuną na okalające nasz dom pole.

Drzewa, trawa i zboże na polu świeciły kolorem prawie prosto z piekieł, a na niebie rozpościerała się wielobarwna tęcza.

Mokre jeszcze od deszczu źdźbła, błyszczały purpurową barwą.

Widok był z pewnością nie niebiański, ale zachwycający i zapierający dech:

00000017(1).jpg

 

00000021(1).jpg

 

Może wydam się komuś śmieszna albo infantylna, ale ja naprawdę kocham to miejsce.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz trochę nowinek z mojego przydomowego pseudoogródka: :)

W międzyczasie parę roślinek zaszalało całkiem okazale i muszę je tu uwiecznić, bo samej nie chce mi się wierzyć, iż niektóre z nich urosły przez ten niedługi czas tak okazale.

 

Tu posiany przez mnie osobiście wilec.

Pnie się po niskim płotku (większego na razie niet, więc radzi sobie jak może): ;)

00000007(1).jpg

 

I kwitnie tak kolorowo:

00000008(1).jpg

 

Podarowana przez Renatkę hortensja kwitnie przepiękną purpurą:

00000009(1).jpg

 

Posiane dziwaczki zakwitły na żółto i różowo:

00000010(1).jpg

 

Fragment rabatki.

Na pierwszym planie widoczny klonik palmowy - również prezent od Renatki:

00000012(1).jpg

 

Czas wielki cieszyć oczy tą otaczającą nas florą, bo w sierpniowe poranki i wieczory wyraźnie czuć już zbliżającą się jesień.

Dzień jest już zdecydowanie krótszy, słońce przysypia sobie dłużej, niż jeszcze dwa miesiące temu i jakoś szybciej chowa się za horyzont, pozostawiając po sobie wieczorny chłodek.

Co - niestety - nie napawa mnie szaloną radością. :(

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...