Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasza BUKOWA CHATKA


Recommended Posts

Zima opanowała w pełni Bukową Chatkę i jej okolice.

Poranna droga do pracy stała się prawie koszmarem.

Popołudniowa jest już przyjemniejsza, bo wtedy wracam do swojego gniazdka i żadne przeszkody nie są mi straszne.

Ale wczesnym rankiem, po ciemnicy i po zasypanych świeżym śniegiem drogach, jazda jest - delikatnie mówiąc - upierdliwa.

No cóż, coś za coś.

Chciało się prawdziwej wsi, to się ją ma.

Droga, jak droga - ujdzie.

Ale pokonanie naszego "gminnego" odcinka, ciągle jest dla mnie teleturniejową zagadką.

Uda się, albo nie.

Na razie się udaje. :p

Silna kobietka jestem (oczywiście psychicznie), więc zaciskam zęby, dodaję gazu i.. wio!

Mój czołg radzi sobie doskonale.

To więcej ja stękam, niż on.

Taki lajf (spolszczając to obce słowo).

 

Obrazek z przedwczoraj, z popołudniowego powrotu - ciężarówka w rowie.

No i oczywiście, związany z tym korek, prawie aż do nieba.

Zdjęcie robione komórką, więc jakościowo takie sobie:

00000018.jpg

 

Na pocieszenie srogiej zimy - takie oto walentynkowe cudo.

Calathea:

 

232317_58b0c.JPG

 

 

W sam raz do pomarańczowej sypialni. :rolleyes:

 

I jak się "czytaczom" podoba? ;)

00000018.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mam świeże, jak ciepłe bułeczki, zdjęcia Alexa.

Rośnie ten mój wnuk, jak na drożdżach - i dobrze.

Pewnie wyrośnie z niego pokaźny i przystojny men, tak jak jego tatuś. ;)

No, nie ściemniam, jak bum cyk cyk, piszę prawdę.

Zobaczcie sami.

 

Tu śpi, jak aniołeczek:

233057_95f6e.jpg

 

 

Mimo zmiany miejsca, śpi dalej na mamusinych kolanach:

233059_ae11f.jpg

 

 

Zbliżenie:

233061_9c7fa.jpg

 

 

A tu moje "wszystkie" wnuki, razem z kawałkiem ich mamusi:

233055_0278a.jpg

 

 

Czyż to nie piękny widok? :)

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze wczoraj pisałam o zimie, a dzisiaj już.. po zimie.

Naokoło roztopy, pole i droga pływają w wodzie, na podwórku też mały Bajkał.

Koty tłuką się na tarasie prawie wiosennie, staczają istne bitwy na kocie łapy, albo strzelają sobie z liścia prosto w koci łepek.

Chyba też się cieszą, że wreszcie zrobiło się cieplej.

Dopołudnia urzędowały na stojącej koło domku drabinie, którą Mariusz postawił tam onegdaj, żeby strącić śnieg z obsypanej nim anteny satelitarnej.

 

Tu widać, jak czarna złazi z drabiny, a biała się na niej wygodnie umościła:

00000020.jpg

 

A tu biała, wita wracającego naszym autem Mariuszka:

00000019.jpg

 

Czorty są z nich niesamowite. ;)

 

Dziś idziemy na bal. :rolleyes:

Ostatkowy bal.

W naszej wsi, nowy sołtys ostro działa i organizuje po raz kolejny wioskową integrację.

Byliśmy już na Andrzejkach, więc wiemy, że nasza wioskowa społeczność potrafi się świetnie bawić.

Teraz również wylądujemy w małej, wiejskiej świetlicy i mamy nadzieję na szaloną zabawę do białego rana.

Trzeba przecież jakoś pożegnać kończący się karnawał, poza tym integracja z sąsiadami, to święta rzecz.

Tylko muszę jeszcze poszukać swoich panterkowych kaloszy, żeby dostać się na ten bal w miarę suchą nogą. :p

 

Życzcie nam wspaniałej zabawy.

:wiggle:

00000020.jpg

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooo, tak to nie bawiliśmy się już dawno.

W kameralnym gronie, w naszej odnowionej, wiejskiej świetlicy zabawa trwała może nie do samego rana, ale wróciliśmy późno, zmordowani, zmęczeni tańcem i.. śpiący.

A w niedzielę lekko postękując na bolące, zasiedziałe przez zimę mięśnie, koczowaliśmy na sofie, czekając na poprawę kondycji.

Jedno już wiemy na pewno.

W naszej wiosce mieszkają wspaniali ludzie.

Od początku przyjęli nas do swojego grona, jak starych znajomków, oferują pomoc przy utwardzaniu naszej drogi dojazdowej i pomimo zauważalnych gołym okiem różnic wiekowych, bawiliśmy się z tymi, młodymi przeważnie ludźmi, jak z najlepszymi kumplami.

Mogę śmiało powiedzieć, że przez pół swojego życia nie natańczyłam się tyle, co przez te półtora roku zamieszkiwania w nowym domu.

 

No to teraz jeszcze do tych zabawowych pochwał, przydałaby się jakaś fotorelacja.

Będzie, ale oszczędna, bo ze zrozumiałych względów, bez wszystkich twarzyczek, no i jakościowo średnia, bo komórką robiona.

 

A więc!

Iwonka przy ostatkowym stole:

00000022.jpg

 

Tu my, czyli bukowi szczęśliwcy:

00000023.jpg

 

Nasz sołtys w tańcu-połamańcu:

00000024.jpg

 

Na koniec nasz sołtys zrzucił już ciżemki, bo w samych skarpetkach tańczy się zdecydowanie wygodniej. :rolleyes:

Na zdjęciu wywija ze swoją ślubną połówką:

00000021.jpg

 

Teraz będziemy już tylko czekać na pełnię wiosny i na gorące lato, bo - jak nic - pewnikiem zaczną się znowu wszelakie festyny, Dzień Kobiet, powitanie wiosny, majówka, Dzień Dziecka, potem powitanie lata, itd, itp..

Uff, żeby tylko nie zabrakło nam siły i kondycji.. :)

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nie byłabym sobą, gdybym nie pokazała Alexa przytomnie patrzącego na otaczający go świat.

Muszę, po prostu muszę, w końcu świeżą podwójną babcią jestem, no nie?

 

A niech tam, kto chce niech patrzy, kto nie chce - to dobranoc.:sleep:

 

00000025.jpg

 

:goodnight:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nową piękność.

Nie mogłam się oprzeć, bo przecież kolekcjonuję w łazience czerwoności. :)

No i zakupiłam ją (a raczej jego) w Tesco, za całe 6 zł.

 

PANTOFELEK.

 

233521_49a66.jpg

 

 

233519_16e59.jpg

 

 

Przepraszam za ten papier toaletowy w tle, ale jest to (jak napisałam wcześniej) łazienka, więc jego obecność w tym miejscu, jest jak najbardziej uzasadniona. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stuknął mi okrąglutki tysiąc.

Na szczęście nie lat, tylko napisanych postów.

Ale pisarka ze mnie.. :D

I tym sposobem z miana "Domownika" forum Muratora, przemianowano mnie na "Elitę".

Uff, nie wiem jak zniosę tę wielką odpowiedzialność. ;)

Ciekawe ile to godzin spędziłam przy komputerowej klawiaturze, wystukując na niej swoje wspomnienia, przemyślenia i relacjonując bukowe aktualności.

I czasem pewnie zanudzając swoich wiernych "czytaczy" moimi przydługimi wywodami.

Oj tam, oj tam..

Trudno.

Ci, których zanudzam, zawsze mogą się ograniczyć tylko do oglądania zdjęć. :)

 

Dziś wieje okrutnie, złośliwi mówią, że "powiesiła się jakaś teściowa", ale dzięki świecącemu słoneczku i gwiżdżącemu wiatrowi, nasze podwórko i droga dojazdowa osusza się w błyskawicznym tempie.

Na grządkach, po zniknięciu śniegu i błota, zauważyłam wychylające się z ziemi zalążki tulipanów.

Przyroda zwariowała chyba, bo z pewnością wyszły one jeszcze w ciepłym styczniu, przed tymi okrutnymi mrozami.

Mam tylko nadzieję, że nie zamarzły na śmierć i w odpowiednim czasie odtają i pięknie zakwitną.

 

Moje domowe cuda też ruszyły z kopyta.

Hibiskusa jeszcze rozumiem, bo z pewnością tęskni już za tarasem i wiosennym wietrzykiem:

233939_99d80.jpg

 

 

233937_28040.jpg

 

 

Ale grudnik oszalał chyba całkiem.

Zawiązał pąki i jak nic, znowu będzie miał białe kwiatki, choć to nie grudzień przecież: :)

233941_9a056.jpg

 

 

233935_e6d22.jpg

 

 

Alex też dostał wiosennego bzika.

Tylko, że zamiast zdjąć zimową czapkę, to właśnie ją założył. :lol2:

233963_b158f.jpg

 

 

Wiosno?

Czekasz już za zakrętem? :wave:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dowód moich wczorajszych słów o wychylających się nieśmiało z ziemi tulipanach - zrobione dzisiaj fotki:

234035_b2599.jpg

 

Naprawdę mam całkiem poważną nadzieję, że nic im nie będzie.

Zimują tam cebulki takich pięknych tulipanów, między innymi czarnych, które zdobyłam prawie rzutem na taśmę. :eek:

 

A dziś był piękny dzień.

Wiało trochę wprawdzie (to dobrze, bo wiatr osusza sukcesywnie naszą drogę i podwórko), ale też słoneczko świeciło mocno i grzało już jakoś tak wiosennie.

Koty wygrzewały swoje grzbiety na parapecie w małej sypialni.

Zawsze mnie śmieszą jak tam siedzą, bo gdy nie wiedzą, że są przeze mnie obserwowane, wylegują się leniwie i mrużą oczy do słonecznych promyków.

A gdy tylko im się pokażę, odwracają się tyłem do słońca i łypią swoimi skośnymi oczkami, co też ja tam w środku robię.

Ocierają się o szybę, miauczą i z pewnością domagają się głaskania.

 

Tak spędziły dzisiejszy dzień:

00000027.jpg

 

00000028.jpg

 

To jedna z czarnych.

Ten wystawiony różowy języczek, nie znika w jej pyszczku prawie wcale: :D

00000029.jpg

 

A to biała, z noskiem różowym, jak u świnki i różowymi "wargami". :)

Nasza pupilka:

00000026.jpg

 

Niedługo chyba zaczną się marcowe kocie harce.

Jak my to przeżyjemy? :eek:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Z dziką wprost radością przyglądałam się w minioną sobotę moim ogródkowym roślinkom.

Było tak pięknie i ciepło.

Nie dało się nie zauważyć, że nawet te najmniej spodziewane zieloności wykluwają się z szaro-burej ziemi i wystawiają do słonka swoje, mizerne jeszcze główki.

Najpierw z okien sypialni spojrzałam na wierzbę.

Właśnie tę:

00000032.jpg

 

Wydawało mi się, że dojrzałam na jej gałązkach białe kotki, ale nie chciało mi się w to wierzyć.

Więc chwyciłam w ręce aparat i pobiegłam do niej, żeby stwierdzić, że wcale się nie mylę.

00000033.jpg

 

00000034.jpg

 

Wyglądające coraz bardziej z ziemi tulipany szaleją także, napawając mnie nieustannym strachem, czy coś z nich zostanie po trwających wciąż nocnych przymrozkach:

00000036.jpg

 

Nawet floksy ośmielone ciepłymi, słonecznymi promykami, wyjrzały do nas, aby przywitać się wiosennie: :D

00000037.jpg

 

Jak nic, roślinki poczuły już wiosnę.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koty też dostały lekkiego, wiosennego świra.

Białaska tylko czekała na pieszczoty, stojąc w otwartych drzwiach tarasowych.

Dwie łapki jeszcze na wycieracze, dwie już w środku: :D

00000030.jpg

 

I mizianie z Mariuszem: :rolleyes:

235823_8bacb.jpg

 

 

Tiger wygrzewał swoje kości w ciepłych promykach:

235817_2f8e1.jpg

 

 

Za to czarna Kizia-Mizia buszowała w zielonych haszczach.

Najpierw bratała się z główkami tulipanów:

235821_8aaf8.jpg

 

 

Potem wyciągnęła swoje ciało w zielonych jukach:

235815_b9ea1.jpg

 

 

Ech, wariaty!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za to w środku domu, na jadalnianym parapecie, całkiem zwariował biały grudnik.

Nie zważając na to, że to już marzec, zachowuje się iście grudniowo i w szale wiosennej euforii wypuszcza świeże pąki:

00000040.jpg

 

Też mu odbiło wiosennie! :lol2:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja oszalałam łazienkowo!

Wymyśliłam sobie onegdaj czerwony zegar do łazienki.

Żebym nie musiała, szykując się bladym świtem do pracy, zerkać co chwilę na termostatowy czasomierz.

I tak długo dusiłam Mariusza o to czerwone cudo, aż zawalczył o nie dla mnie na allegrowej licytacji.

Tak więc wisi sobie ten wynalazek nad naszym łazienkowym kibelkiem i cieszy moje bukowe oko. :D

 

Tak się prezentuje z daleka:

235827_2b74e.jpg

 

 

A tak z bliska:

235825_268d1.jpg

 

 

Jak widać, moje możliwości aranżacyjne, jeszcze się nie skończyły. :p

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dziś był przecudowny dzień.

Pogoda dopisała iście czerwcowo, temperatura w cieniu Bukowej Chatki skoczyła do 22 stopni.

Po raz pierwszy po zimie, spełnialiśmy się razem z Mariuszem na zewnątrz domku.

W grzejącym słonku, w towarzystwie nieodłącznych kociaków, poprzesadzałam trochę domowych roślinek.

I posiałam do miniszklarenki nasionka przyszłych ogrodowych piękności.

Uprzątnęłam też bukowe grządki ze starych, podeschłych resztek jesiennych łodyżek.

Odkryłam przy okazji, że pod zaschniętymi liśćmi kiełkują już prawie wszystkie roślinki.

O tulipanach nie wspomnę, bo te ożyły jeszcze w styczniu.

Na szczęście przetrzymały lutowe mrozy i wygląda na to, że nic im nie będzie.

Ale z ziemi wychylają też swoje zielone główki irysy, paprocie, a nawet czerwienią się zaczątki piwonii.

Po prostu raj dla oczu.

 

W domu, na parapecie dalej szaleje mój grudnik, czy też raczej wielkanocnik. :D

236123_a582b.jpg

 

 

A to uroczy nabytek, nowe fioletowe anturium w starej fioletowej osłonce:

236657_cd75d.jpg

 

 

Mariusz też szalał dzisiaj na zewnątrz.

Dzięki plusowej temperaturze zawiesił w końcu nasz nowy domowy "numerek":

00000002.jpg

 

Koty też cieszyły się z grzejącego mocno marcowego słonka.

Wygrzewały na tarasie swoje, młode jeszcze, kości: :)

00000004.jpg

 

A Tiger, w wiosennym prezencie, złożył u naszych stóp małą, polną myszkę. :D

00000005.jpg

 

Jutro ma być jeszcze cieplej.

Już się cieszę. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już czas chyba wielki, aby napisać parę słów o naszym ogrzewaniu i o ponoszonych z tego tytułu kosztach.

Dostajemy wiele maili na prywatną pocztę z prośbami o podanie kosztów ogrzewania i o podzielenie się wrażeniami z jego użytkowania.

Na parę takich zapytań odpowiadałam też w komentarzach, ale mam świadomość, że nie każdy tam zagląda i nie każdy je czyta, więc wypada o tym napisać tu, w dzienniku.

Z naszych paneli na podczerwień jesteśmy bardzo, ale to bardzo zadowoleni.

Ponad wszystko stawiamy sobie wygodę i na teraz i na starsze lata.

A ich bezobsługowość jest po prostu spełnieniem takich wymagań.

Jeden pstryczek powoduje rozlewające się po ciele ciepełko, bez konieczności dźwigania czegokolwiek do pieca, czy bezustannego czyszczenia jakichś innych urządzeń służących do grzania podstarzałych kości.

Pomijam już fakt niskich kosztów ich instalacji, choć ta zaleta jest też ogromnie ważna.

Jest wygodnie, czysto i co najważniejsze, ciepło.

Poza tym możliwość regulowania sobie w każdej chwili wysokości temperatury w każdym pomieszczeniu oddzielnie, jest niezmiernie komfortowa.

Teraz o kosztach.

Tak naprawdę nie znamy kosztów samego ogrzewania.

Mamy jeden licznik na prąd, więc podane przez mnie koszty będą dotyczyć nie tylko paneli, ale wszystkiego, co każdy przeciętny śmiertelnik używa w domu, czyli oświetlenia, od czasu do czasu grzałki do wody, wszystkich sprzętów AGD itd.

Po całym, pełnym roku użytkowania ogrzewania znamy już dokładnie koszty zużycia przez nas prądu.

Dotyczy on dwóch taryf, czyli dziennej i nocnej, bo na takich taryfach do niedawna „urzędowaliśmy”.

Średni roczny koszt zużycia energii wyniósł nas dokładnie 375 zł miesięcznie.

Zaznaczam, że średni, więc w zimie przekraczał tę kwotę, w lecie spadał natomiast radykalnie.

I tak płaciliśmy do Energii stałą kwotę, żeby na zimę nie narobić sobie „gotówkowych tyłów”.

Uważamy, że przy całej tej wygodzie, jaką posiadamy z paneli, ogólny koszt zużycia przez nas prądu w domku łącznie z ogrzewaniem, jest bardzo zadowalający.

Od niedawna mamy taryfę „weekendową”, więc wiemy, że już za kolejny rok ten koszt powinien się jeszcze zmniejszyć.

To chyba tyle, uff..

 

Na koniec krótka reminiscencja z dzisiejszego poranka.

Zamiast wychodzić już do pracy, stałam przy tarasowym oknie i obserwowałam budzącą się do wiosennego życia leśną zwierzynę.

A potem pstrykałam i pstrykałam.

Wybrałam dwa najwyraźniejsze zdjęcia, z wielu, które zrobiłam.

 

Leśni goście na bukowym polu:

00000007.jpg

 

I w zbliżeniu:

00000006.jpg

 

Ale do pracy się nie spóźniłam. :lol2:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po naszym bukowym polu, wczesnym rankiem, przewijają się już całe stada leśnej zwierzyny.

Udało mi się, mimo panującego jeszcze rannego brzasku, zrobić zdjęcie tych galopujących cudów.

Widok - bezcenny:

00000009.jpg

 

A w minionym tygodniu zaszalałam u ogrodnika.

Wracałam do domu z trzema żurawkami, forsycją i dwoma krzakami bzu.

W sobotę, w pozycji modlitewnej, wcisnęłam te zieloności w miękką już, wiosenną ziemię.

Dumne żurawki:

00000011.jpg

 

I parę śliczności, przywiezionych przez weekendowych gości:

00000018(1).jpg

 

A tu już, na własnej piersi wyhodowana, nieuchronna oznaka wiosny:

00000020(1).jpg

 

A wierzbowe kotki, które dotychczas były białe, zmieniły swoje ubranko na zielone:

00000015.jpg

 

No i nie omieszkam uroczyście oznajmić, że zaczęliśmy intensywne prace nad naszym przyszłym trawnikiem.

Ale o tym będzie dopiero w następnym odcinku... :yes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc z trawnikiem to było tak.

Przymierzaliśmy się do tego, aby posiać trawę już teraz.

Jednak miły pan w sklepie ogrodniczym poradził mi, żeby poczekać z tym sianiem jeszcze około 2 tygodni.

Więc kupiłam tylko nawóz, aby naszą szaro-burą ziemię odżywić chociaż trochę i wyszłam ze sklepu z wielkim wiadrem czegoś, co ma spowodować, że nasz trawnik będzie w prawie angielskim stylu. :D

I tym sposobem prawie całą, upalną sobotę zasuwaliśmy na świeżym powietrzu.

Najpierw Mariusz pograbił pięknie całą naszą przyszłą trawnikową powierzchnię, wygłaskał ją prawie na blachę, a potem ja rozsypałam to paskudztwo, starając się zbytnio nie wdychać unoszących się z wiaderka brązowawych oparów.

Jakoś dałam radę.

Potem już tylko Mariusz się wykazywał, tańcząc z gumowym wężem po naszej posesji i zraszając solidnie to brązowe świństwo.

Podsypałam też wcześniej granulowaną odżywkę pod wszystkie iglaki i mam nadzieję, że odwdzięczą się nam zdrowym przyrostem i pięknym zielonym kolorem.

 

To teraz czas na fotorelację z tego wiosennego dnia przed Bukową Chatką.

Mam nadzieję, że na zdjęciach widoczna jest nasza katorżnicza praca.

00000017.jpg

 

00000013.jpg

 

00000024(1).jpg

 

00000012.jpg

 

I na koniec tej chaotycznej opowieści, jak zwykle wkleję jakieś moje ulubione zdjęcie (odwiedzający ten przybytek wiedzą, że będzie to albo Alex, albo Białaska).

Więc (wiem, wiem..) dzisiaj Białaska.

Nucąc jakieś mruczando, albo murmurando wygrzewa swoje chude kości na tarasowym betonie:

00000008.jpg

 

Ale jej dobrze!!! :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Święta, święta i po świętach..

Wszystkim, składającym nam świąteczne życzenia, serdecznie dziękujemy.

Zleciało szybko, było - jak zwykle - wesoło i kolorowo, a teraz cieszę się poświątecznymi czterema dniami urlopu.

Przygotowania do Świąt były intensywne, ale warto było poświęcić czas domowi i ogródkowi, aby usłyszeć komplementy z ust moich najbliższych.

Dla mnie gwoździem programu była wizyta w Bukowej Chatce mojej wnusi Nikoli, którą zabrałam z rodzinnego domu na całe świąteczne ferie.

Nacieszyłam się nią trochę, choć ten wspólny czas zleciał, sama nie wiem kiedy.

W Wielkanocny Poniedziałek z kolei, gościliśmy u siebie naszego małego Alexa, który rośnie jak na drożdżach, uśmiecha się do babci i jest słodki, jak sernikowy rodzynek.

Mężnieje w oczach i patrzy już na świat całkiem uważnym spojrzeniem.

 

Na dowód - zdjęcia:

242951_5b39a.jpg

 

 

242949_ceac6.jpg

 

 

242947_febd9.jpg

 

 

242953_915f1.jpg

 

 

242955_3dbad.jpg

 

 

242945_4eebb.jpg

 

 

Wiem, że zachowuję się, jak przysłowiowa, zwariowana na punkcie wnuka babcia, ale myślę, że nie jest ze mną jeszcze tak źle.

Realnie podchodzę do faktu "babciowania" i nie dostaję niezdrowych dreszczy na samą myśl o wnukach.

Natomiast faktem jest, że takie małe szkraby zawsze budzą we mnie jakieś tkliwe instynkty.

To tyle o potomkach.

 

Co do nowinek w Bukowym Świecie, to żadnych sensacji nie ma.

Żyjemy sobie pomału i zgodnie, ciesząc się każdym mijającym dniem i każdym następnym porankiem.

Zwłaszcza teraz, kiedy korzystam z zaległego urlopu, dni mijają spokojnie i leniwie, choć nie leniuchujemy przecież wcale.

Trzeba było obudzić do życia po zimowym śnie, wszystkie bukowe roślinki.

Zdjąć im zimowe, białe kapturki, a także zimowe buciki z kory.

Wzruszyć ziemię, żeby też poczuła panującą już wiosnę i.. w końcu zająć się przyszłym trawnikiem.

Tego dzieła dokonaliśmy właśnie dziś i nie wiem, czy jutro ruszymy się z łóżka, bo naszym leciwym już kościom, trudno wytrzymać takie tempo.

W każdym bądź razie trawa jest zasiana, ziemia wygrabiona i zwałowana i teraz czekamy tylko, by zaszumiała nam w uszach zielona, gazonowa trawa.

Przybyło parę nowych roślinek, a te co już mieszkają u nas od zawsze, wychyliły z ziemi swoje niecierpliwe czuprynki.

Jakąś tam fotorelację zamieszczę następnym razem, bo dziś mam stracha wziąć w swoje obolałe palce taki czuły instrument, jakim jest aparat fotograficzny.

Nieeee, po prostu nie dam rady.

Więc żegnam się ze wszystkimi cierpliwymi i niecierpliwymi, do następnego razu.

:bye:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś wracam z paroma zdjęciami, bo dzień był przepiękny i udało mi się zrobić moim roślinkom parę fotek.

 

Najpierw te złe wieści.

Lutowy mróz poczynił jednak szkody w cebulkowych kwiatkach, które w ciepłych dniach stycznia wychyliły z ziemi swoje niecierpliwe główki.

Obawiałam się, że tak będzie, ale dopiero teraz zobaczyłam tak naprawdę, jakie posiał spustoszenie.

 

Żonkile i narcyzy nie wzeszły prawie wcale:

243547_39cd2.jpg

 

 

A na liściach i kwiatach tulipanów wyraźnie widać, "ponadgryzane" przez mróz czubki:

243553_22a13.jpg

 

 

243551_e9a92.jpg

 

 

Ale późniejsze tulipany mają się całkiem dobrze i lada dzień ukażą swoje kolorowe czuprynki:

243537_4f666.jpg

 

 

Za to inne roślinki szaleją.

Piwonie wyruszyły już w swoją podróż ku latu:

243533_91a4d.jpg

 

 

Tak samo irysy niecierpliwią się już do słonka:

243535_37bc1.jpg

 

 

Wynurzyły się także zeszłoroczne bylinki:

243545_46cdc.jpg

 

 

Pięknie rośnie też żółty bez, który wsadziłam dopiero niedawno:

243549_441e5.jpg

 

 

No i szykuje się do boju "następne pokolenie" zeszłorocznych kalii.

Te będą żółte:

243557_55cf8.jpg

 

 

A te fioletowe:

243541_c5941.jpg

 

 

Na pełnię lata szykuje się nam cała masa kolorowej radości.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nękana trochę wyrzutami sumienia, poświęciłam dziś nieco czasu swojemu samochodowi.

W ferworze walki, w ciągłym zajmowaniu się domem i ogrodem, zaniedbałam je ostatnio wierutnie.

Zafundowałam mu dziś za to wewnętrzny masaż odkurzaczem, peeling całego wnętrza środkiem antystatycznym i polerowanie wraz z usuwaniem zmarszczek. ;)

Po tych zabiegach, mój kochany mąż, znęcał się nad nim z sikawką i poczęstował go zimnym prysznicem, łącznie z polerką, od samej grzywki, aż do solidnie przybrudzonych pięt. :rolleyes:

Błyszczy się teraz pięknie (samochód, nie Mariusz :)), uśmiecha się do mnie przez kuchenne okno i wygląda prawie jak nówka (z naciskiem na "prawie" ;)).

 

Po tych kosmetyczno-zabiegowych rozważaniach, przydałoby się coś miłego dla ducha.

Więc ponownie wracamy do mojego ogródka, nacieszyć oczy wiosennymi barwami.

To, na dzień dzisiejszy, te najpiękniejsze osobliwości, przynajmniej jeśli chodzi o kolory.

Szafirki:

243559_ba71b.jpg

 

 

Bratki:

243539_3bf11.jpg

 

 

243531_fcd5f.jpg

 

 

Bratki pod wierzbą:

243543_33fe7.jpg

 

 

I na koniec, mój pionierski wyczyn.

W tym roku, po raz pierwszy będę (mam nadzieję) szczęśliwą posiadaczką kanny.

Te piękne kwiaty szaleją na razie w donicy, w dzień wystawione do słonka na tarasie, na noc zabierane jeszcze do domu.

W maju trafią na swoje stałe miejsce i myślę, że będą pięknym tłem dla innych ogrodowych roślinek.

Teraz i tak wyglądają już imponująco:

243555_50f84.jpg

 

 

Ach, chyba będzie pięknie. :wiggle:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...