Iwona i Mariusz 10.07.2012 19:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lipca 2012 (edytowane) W domu kwiatki też szaleją. Kilka dni temu mój fiołek afrykański wyglądał tak: Dzisiaj wygląda tak: A ta callisia? Taka była niepozorna: Zdjęcie z dzisiaj: Tu niecierpek. Taki był z niego bidulek: Dziś zaczyna kwitnąć: Podarowany do odratowania dzwonek, był prawie nieżywy. Był tak suchy, że aż szeleścił: Ścięłam go prawie na "łyso". Po jakimś czasie zaczął odrastać: Obecnie już ponownie kwitnie: Sama radość dla oczu. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 10.07.2012 20:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lipca 2012 (edytowane) Od naszych sobotnich, przemiłych gości, dostaliśmy taką oto okazałą sosnę: Tym sposobem nasz "iglasty las" rozrasta się sukcesywnie. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 11.07.2012 04:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lipca 2012 (edytowane) Uroczyście oznajmiam decyzję z ostatnich dni. Zlikwidowaliśmy skutecznie nasze pnące róże. Długo myślałam nad tym pomysłem, ale ostatecznie decyzję o tym podjęliśmy wspólnie i zgodnie. Jedna z róż przemarzła całkiem w czasie minionej zimy. Nie pomogło jej przycięcie, ani żadne inne zabiegi. Pozostałe rosły raczej marnie, ciągle miałam na nich inwazję mszyc, nie skutkował ani oprysk, ani nawet pożyteczne biedronki. Widok przedstawiały już ostatnio bardzo mizerny. Chociaż kwitły obficie, kwiaty usychały natychmiast i spadały, co zmuszało mnie do ciągłego sprzątania "płatkowego" śmietnika. Miałam tego serdecznie dość. Poza tym kupione, metalowe, różane rusztowanie nie sprawdziło się w ogóle. Chwiało się razem z różami przy silniejszym wietrze, mimo tego, że Mariusz wkopał je dosyć głęboko. Taka to była, po prostu, byle jaka konstrukcja. Obecnie pomysł mamy całkiem nowy, już częściowo zrealizowany, bo nowe roślinki siedzą już w ziemi i czekają na swoją zmodernizowaną podporę. Mariusz robi właśnie solidną drewnianą konstrukcję, która będzie miała siłę podtrzymać ciężkie gałęzie pnączy, które - mam nadzieję - urosną nam już niebawem. A oto nowe roślinki. Na nowej podporze, z dwóch stron, będzie się piął rdest. Ponoć ma przyrost 8 metrów w czasie roku. Zobaczymy: Przy okazji, na bocznej kratce, gdzie w tej chwili rośnie sobie jednoroczna nasturcja, znalazły swoje docelowe miejsce, dwa pnącza. Zimozielone wiciokrzewy: Na kratce południowej, wśród również jednorocznego wilca, zostało posadzone pnące mini kiwi o bardzo ozdobnych liściach. Tu wije się po widocznym na zdjęciu patyczku: I ostatnie pnącze to kolcowój szkarłatny, otrzymany przy zakupie jako gratis. Lecznicza roślina owocująca jagodami Goji. Ma swój kącik przy nowej, specjalnie dla niej zrobionej przez Mariusza kratce, która została umiejscowiona obok nowo robionego płotu: Chyba będzie niebiańsko? Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 11.07.2012 19:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lipca 2012 (edytowane) Tak mnie jakoś naszło na sentymentalne wspomnienia. No bo zobaczcie sami, jaka jest różnica. Najpierw domek z lewego profilu: 2 marca 2010 r. 10 września 2010 r. 16 stycznia 2011 r. 24 marca 2012 r. 10 lipca 2012 r. A teraz domek en face: 2 marca 2010 r. 26 czerwca 2011 r. 10 lipca 2012 r. Uwielbiam patrzeć na takie porównania. I jeszcze na koniec kompozycja ze skrajnych zdjęć: Minęło niecałe dwa i pół roku, a od pierwszego wbicia łopaty dokładnie dwa lata i siedem miesięcy... Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 11.07.2012 20:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lipca 2012 (edytowane) Takie widoki, jakie dane nam było zobaczyć dziś nad Bukową Chatką, warte są upamiętnienia. Najpierw nadpłynęła nad nasze głowy olbrzymia czarna chmura: Za chwilę zrobiło się jeszcze ciemniej: Czarne kłębowisko przesuwało się powoli: Po chwili zrobiło się jaśniej i gdzieś z boku wyjrzało słońce: I czarne chmurzysko poszło sobie precz: Uff.. piękne zjawisko, ale iście z piekła rodem... Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 14.07.2012 19:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2012 Pogoda dostarcza nam ostatnio wiele rozrywek.Rano, kiedy wstajemy - świeci słońce.Zapowiada się piękny dzień.Zanim zdążymy zjeść śniadanie, niebo zaciąga się ciemnymi chmurami, robi się chłodno i pochmurno.Ta huśtawka chmurowych doznań trwa przez cały dzień.Przez długie chwile świeci słońce i wtedy w popłochu ściągamy z siebie ciepłe bluzy, by po chwili tropikalnego żaru założyć je ponownie, bo lodowaty wiatr smaga nam gołe ramiona.Od czasu do czasu, z przepływających ciemnych chmur spada ściana deszczu, by pokryć wszystko dookoła srebrzącymi się w słońcu kropelkami. Po takich różnorodnościach, tęcza jest zjawiskiem prawie obowiązkowym.Odwiedza nas ostatnio permanentnie: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000011.JPG http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000012.JPG http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000013.JPG Za to wieczorem, po takim zwariowanym pogodowo dniu, słońce zachodzi w żółciach, pomarańczach i czerwieniach:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000014.JPG Jest pięknie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 14.07.2012 20:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2012 (edytowane) Dla zainteresowanych - trochę kwiatowych nowinek. Rosną nam te roślinki jak szalone, cieszą nasze oczy, a mnie zaspokajają moją potrzebę ogrodowego szaleństwa. Ogrodnik ze mnie żaden, amatorszczyzną pachnę z daleka, więc tym bardziej każda zasiana albo wsadzona własnymi rękami zieleninka - cieszy wyjątkowo. Cynie rozwijają swe kolejne pąki: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000010.JPG Nabyte ostatnio w przypływie szału petunie: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000016.JPG Zaczęły kwitnąć długo oczekiwane frezje: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000017.JPG Plektrantus Nico zdobi taras w wiklinowej doniczce: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000031.JPG Godecja mieni się różnorodnymi barwami: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000032.JPG Także moja krzewuszka zrobiła mi ogromną niespodziankę, bo urosła ogromnie i pięknie kwitnie: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000030.JPG I na koniec - domowe cudo. Mój jadalniany storczyk obudził się z zimowo - wiosennego snu i znów przechodzi sam siebie. Tu widziany przez szybę: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000035.JPG Niech żyje lato! Edytowane 14 Lipca 2012 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 14.07.2012 21:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2012 Mój Mariuszek dalej dzielnie walczy z płotem.Tylko przy pomocy swoich dwóch własnych rąk, wyczarował trzy kolejne przęsła od wschodniej strony naszej działki.Dzięki temu zaczyna być widoczny dokładny obrys naszych prywatnych włości.Panie mężu - jesteś WIELKI! Teraz od strony południowej brakuje już tylko wjazdowej bramy:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000033.JPG Wczoraj, niespodziewanie dla samych siebie, wybraliśmy się po zakup drzewa, które ogromnie chciałam mieć na naszej działce.Ale o drzewie później.Wróciliśmy natomiast z roślinkami, które też tkwiły gdzieś tam głęboko w mojej mózgowej szufladce z wyobrażeniami.I tym sposobem staliśmy się posiadaczami takiej rodzinki: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000015.JPGOd lewej: tawułka biała, tawułka czerwona, pęcherznica klonolistna i kalina koralowa.Z przodu przycupnął mały wrzosik, który Mariusz, używając swego wrodzonego czaru, dostał od pani sprzedającej, jako gratisik. Tak wyglądają roślinki na swoich docelowych miejscach.Mariuszowy wrzos:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000029.JPG Tawułka biała:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000023.JPG Tawułka czerwona:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000024.JPG Pęcherznica:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000028.JPG Tak wygląda, jako dorosły krzew:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000019.jpg Kalina:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000025.JPG Jej "akt urodzenia":http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000018.JPG I dorosła postać:http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000020.jpg Czyż kiedyś nie będzie superbajkowo? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 14.07.2012 21:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2012 No to teraz będzie o drzewie. Wymarzyłam je sobie już dawno. Wypatrzyłam gdzieś tam kiedyś u kogoś w ogrodzie, jadąc po drodze do pracy. Zanim ustaliłam co to jest i jak się nazywa, trochę czasu minęło. Ale już wtedy wiedziałam, że kiedyś będę takie miała. To drzewo to katalpa, inaczej surmia. Jego uroda polega na posiadaniu ogromnych zielonych liści, które są niesamowicie dekoracyjne, dzięki swojemu rozmiarowi. Kwitnie także, ale właśnie te wielkie liście zauważalnie wyróżniają je spośród innych drzew. Tak wygląda nasza bukowa katalpa: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000026.JPG Na razie potrzebuje silnej podpory: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000027.JPG Rośnie sobie przy płocie: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000034.JPG Tak - mam nadzieję - będzie kiedyś wyglądać: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000021.jpg A tak kwitnąć: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000022.jpg "Nawet cień drzewa wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym.." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 21.07.2012 16:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2012 (edytowane) Obróciłam storczyka „twarzą do zdjęcia”. Wygląda naprawdę imponująco: Malutki storczykowy nieborak zakwitł na piękny żółty kolor. Był taki: Teraz jest taki: A takie maleńkie cudo pokazało się na mojej szeflerce: Urocze, prawda? Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 22.07.2012 18:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Lipca 2012 (edytowane) Nie tak dawno kolejny gość odwiedził Bukową Chatkę. Wprawdzie nie jej wnętrze, bo usadowił się na dłuższą chwilę na belce od tarasu. Chyba to był świerszcz Ogromne, przerażające, a jednocześnie piękne stworzonko. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 23.07.2012 20:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Lipca 2012 (edytowane) No i stało się. Metalowa, różana podpora, wygięta, chwiejąca się i byle jaka, zniknęła w przepastnych czeluściach śmietnika. Z różami pnącymi pożegnałam się ostatecznie, została tylko jedna, biała, rosnąca w formie krzaczka na kwiatowej rabatce. Na miejscu starej, zdewastowanej przez naturę podpory, zjawiło się coś tak eleganckiego, że aż oczy wyszły mi prawie z orbit, jak zobaczyłam ukończone, Mariuszowe dzieło. Piękna, wyczarowana z naturalnego drewna pergola, w całości wymyślona i wykonana przez moją połówkę, stoi sobie dumnie na miejscu dawnej, metalowej maszkary. Aż mi wstyd, że kiedyś tam upierałam się jak osioł przy zakupie tego poprzedniego szkaradzieństwa, które na początku zaraz po kupnie jeszcze jakoś się prezentowało, ale po roku użytkowania straszyło tylko swoim wyglądem, powyginanymi przez ciężkie róże rurkami i wyliniałym szkieletem z resztką oblazłej, zielonej farby. Teraz za to mam architekturę ogrodową "pierwyj sort" i powiedziałam już swojemu uroczemu małżonkowi, że Jego talenty zaskakują i zachwycają mnie niezmiennie i nieskończenie. A więc, proszę, oto skromna prezentacja mojego nowego, ogrodowego "mebla". Z jednego boku: W zbliżeniu: I z drugiego boku: Rdest Auberta też jest zachwycony, bo po nowej pergoli zaczął piąć się niesamowicie i prawie z prędkością światła. Zaczynam wierzyć, że rzeczywiście ma przyrost około 8 metrów rocznie. No proszę zobaczyć: Ech.. Oczu nie mogę nacieszyć. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 23.07.2012 20:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Lipca 2012 (edytowane) Ogród rozkwita codziennie nowymi barwami i zapachami. Każdego dnia zaskakuje mnie czymś nowym. Obserwowanie rozwijających się z dnia na dzień roślinek, to ogromna frajda. Zaczynają kwitnąć dziwaczki: Kwiaty godecji tworzą już gęsty, barwny dywanik: Swoją dekoracyjną "twarzyczkę" wystawił do słońca paciorecznik: I zaczynają kwitnąć gladiole: Żyć - nie umierać! Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 23.07.2012 20:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Lipca 2012 Tiger wygrzewa swoje tygrysie kości w ciepłych promieniach zachodzącego słońca: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/709374/00000036.JPG Prawdziwie sielski widok! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 26.07.2012 20:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lipca 2012 (edytowane) No i stało się!!! Wszystkich przepowiadaczy, wróżbitów i proroków ostrzegamy: czekamy na słowa pocieszenia, a nie na stwierdzenie "a nie mówiłam!". Przypuszczaliśmy, że tak się stanie, choć sami przed sobą udawaliśmy, że jesteśmy twardzi i że tym razem się nie damy i odeprzemy zmasowane natarcie. Gdzieś tam chyba jednak w głębi duszy czuliśmy zbliżające się niebezpieczeństwo. Czas mijał nieubłaganie, więc należało się spodziewać, że ten dzień nastąpi wcześniej, czy później. I choć do końca trwaliśmy w mocnym przekonaniu, że nasze żelazne zdanie jest w tej kwestii nie do poruszenia, życie pokazało, że każde z nas serce ma miękkie, jak d..a. No tak! Więc nadeszła ta chwila. Bez uprzedzenia, całkiem znienacka, zjawiło się w zasięgu mego wzroku, w czasie pielenia grządek. Ledwo zdążyłam pobiec po aparat: Miauczało tak przeraźliwie, że kocia matka przybiegła w te pędy pocieszyć swoje zbłąkane dzieciątko: I w tym momencie już wiedzieliśmy, że nadeszła dla nas chwila próby. "Nasza" stara kocica, matka zeszłorocznej czwórki "naszych" kociaków, przyprowadziła do nas swoje kolejne potomstwo, następne pokolenie bukowo-tarasowych futrzaków. Od jakiegoś momentu, wiedzieliśmy, że będzie miała małe kociątka. Jej nabrzmiały brzuch aż nadto sugerował, jaką zawartość w sobie nosi. I nie pozostawiał żadnych wątpliwości, co się dzieje w jego wnętrzu. Ale obiecaliśmy sobie, że na poprzedniej czwórce się skończy. Że każde następne kociaki będą musiały radzić sobie same, że matka sama będzie musiała zadbać o ich wyżywienie, bo my przecież nie możemy codziennie karmić hordy wioskowych kotów. Ile wytrwaliśmy w tym postanowieniu? Pytanie nie jest chyba trudne. Patrząc na tego słodziaka, nie można mieć wątpliwości, że nogi miałam miękkie jak z waty, serce w gardle, a w głowie pustkę totalną. Mam nie dać mu mleka??? Zdziwiliśmy się tylko, że jest zaledwie jeden, ale cóż, natura lubi regulować takie rzeczy sama, więc na przykład reszta kociąt mogła nie przeżyć. Odwiedzają nas cztery, matka dochodzi piąta, więc i ten szósty naje się i napije przy nich. Takie argumenty kotłowały nam się w głowach, tym bardziej, że maluch wcale nie czekał na nasze pozwolenie, tylko wtarabanił się na taras, pomiędzy "nasze" zadomowione już tam koty i, jak gdyby nigdy nic, wpakował się łapkami do miski w poszukiwaniu dobra wszelakiego. Nijak nie umiałam go stamtąd wyprosić. Moje talenty wychowawcze, w tym głównie konsekwencja, okazały się całkiem do bani. Nasi starzy tarasowi bywalcy miny mieli nietęgie, widząc nowego przybysza, tak bezceremonialnie wcinającego zawartość ich miski. Fukały trochę i posykiwały na niego, ale on uparcie wyrzucony drzwiami, wracał oknem. I wcale nie wyglądał na przestraszonego: Charakterny jest chyba zwierzaczek, bo i ja już liżę rany na rękach od jego ostrych pazurków. Ale jak tu nie spróbować wziąć na ręce taką kupkę szczęścia? Tym sposobem "mamy" już sześć kotów. I proszę nie ciosać nam kołków na głowach, że to było do przewidzenia, że radziłam, pisałam itd itp. Wiemy.. wiemy.. Ale co teraz zrobimy? Los zdecydował za nas. I tak jak pisałam na początku, czekam tylko na pogłaskanie, pochwalenie naszej decyzji, ewentualną odrobinę współczucia. Zero umoralniania proszę! Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.07.2012 19:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2012 (edytowane) Dla złapania oddechu od "kociego tematu", pójdźmy na spacer do ogrodu. Tyle się w nim teraz dzieje nowego, że nie sposób nie pokazać nowych zdjęć. Tak jak pisałam wcześniej, każdy dzień przynosi jakieś nowe barwy, nowe zapachy. Mam już utarty zwyczaj, że po powrocie z pracy do domu, udaję się na krótki obchód naszych włości. Krążę pomiędzy swoimi zielonościami, podziwiam, cieszę oczy. Zaglądam każdej roślince w "twarz", dotykam delikatnie jej zielonych listków, głaszczę kwiatki. Pocieram palcami najpierw lawendę, wdychając jej upojny zapach, potem delikatnie masuję pachnące listki mięty. Tak pozytywnie naładowana "zieloną" energią - mogę iść do swoich codziennych obowiązków. Nie sposób nie przystanąć przed barwną godecją: Albo zatrzymać spojrzenia na tych czerwonościach: Podotykać rozwarte kielichy nowej gladioli: Nacieszyć się słonecznymi barwami aksamitek: I taką ich wyjątkową odmianą: Popatrzeć na zjawiskową liatrę: I nasycić oczy intensywnymi wybarwieniami cynii: Po prostu można zwariować z tego kolorowego szczęścia. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.07.2012 19:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2012 (edytowane) Rozszalały się też, zupełnie jak w zeszłym roku, różnokolorowe dziwaczki. Wyrosły już dorodne i wyniosłe, a dodatkowo zachwyciły mnie całkiem nowymi barwami. Szkoda, że otwierają się dopiero wieczorem, w dzień ich półprzymknięte kwiaty nie wyglądają tak szalenie dekoracyjnie. Żółte: Różowe: I o całkiem nowej barwie, żółto-pomarańczowej: A także, ku mojemu zdziwieniu - czerwonej: Moja znajomość z tymi cudami, z pewnością prędko się nie skończy. Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.07.2012 21:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2012 (edytowane) Tak jakoś nas nagle naszło. Kto pamięta ten wie, że przed Świętami Bożego Narodzenia zakupiliśmy i zawiesiliśmy na naszym salonowym oknie długą, piękną firankę z woalu. O taką: http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/654722/00000030.JPG Teraz, kiedy nasz ogród rozkwita tysiącami barw, a trawa zniewala swoją zielonością, stwierdziliśmy, że ta firanka zasłania nam cały najpiękniejszy widok, chociaż jest przezroczysta. Owszem, sprawdza się ona w zimie, jesienią i wczesną wiosną, kiedy dzień jest bardzo krótki, a za oknami szybko robi się ciemno. Nie dość, że izoluje nas wtedy od zewnętrznego "zimnego" świata, to jeszcze stwarza większe wrażenie domowej przytulności. Ale teraz, kiedy za oknem jest tak pięknie, ogranicza nam tylko wizualne doznania. Z tymi myślami pozostawaliśmy przez kilka dni, po czym zdecydowanym krokiem udaliśmy się do "firankowego" sklepu. I teraz nasze salonowo-tarasowe okno wygląda tak: I w końcu wszystko na zewnątrz pięknie widać: Mariusz dokonuje istnych wyczynów przy płocie. Poleciał z ilością stawianych przęseł i przymocowywanych do nich sztachet, niczym sprinter po medal. Nie wiem, jak On to robi i skąd wykrzesuje z siebie tyle sił i zapału. Kiedy Mu przypominam, żeby się bardziej oszczędzał, że nie ma już przecież 30 lat, robi zdziwioną minę (jedną z moich ulubionych ) i śmieje się ze mnie. Za taką niefrasobliwość, lanie na gołą pupę Mu się należy, ale nie będę ukrywać, że te zjawiające się kolejne przęsła, radują mnie niesamowicie. Od wschodniej strony, zrobił już więcej niż połowę płotu. Poza tym przygotował i pomalował już słupki, aż do końca tej części działki. Widok na naszą drogę: I widok na drogę "gminną": W międzyczasie wymyślił i oczywiście wykonał "stołówkę" dla naszych kotów. Ponieważ nasze sierściuchy, śmieciły nam niesamowicie jedzeniem na tarasie, co nie zawsze wyglądało estetycznie i smakowicie, dostały jedzeniową eksmisję pod płot. Tak wyglądała "stołówka" w wersji roboczej (tu schnie po malowaniu): A tak sprawuje się docelowo, już z zadowolonymi jej bywalcami: Koty są zadowolone, a my tym bardziej. Trafił mi się chłopina, no nie??? Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 31.07.2012 20:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2012 (edytowane) To skandal !!! Chamstwo i podłość nie z tej ziemi !!! Granda niebywała !!! Dzisiaj w nocy jakiś bukowy lis podprowadził mi buty z tarasu. Złodziej okrutny !!! Rabuś wynaturzony !!! Barbarzyńca ohydny !!! Nie były to wprawdzie żadne szpilki od Gucciego, tylko zwykłe ogrodowe "japonki", ale porządne, skórkowe, solidne. Poza tym byłam z nimi związana uczuciowo, i tyle.. Stały sobie "od zawsze" obok tarasowej wycieraczki. Zakładałam je wychodząc na ogród, zwłaszcza jak było mokro po deszczu. I co? Zostało po nich tylko puste miejsce, którego widok rozrywa na strzępy moje serce. Nie miał prawa, drań jeden, sięgać po cudzą własność. A wszystko zaczęło się wczoraj wieczorem. Leżałam już otulona w kołderkę, kiedy nagle usłyszałam mocne stukanie w tarasową szybę. Za chwilę do sypialni przybiegł Mariusz i oznajmił mi, że właśnie na tarasie zjawił się lis i próbował zwędzić mojego klapka. Złapał go w zęby (lis oczywiście, nie Mariusz ) i próbował go porwać, ale na postukanie w szybę przez Mariusza - porzucił zdobycz w kwiatkach i.. uciekł. Podbiegłam szybko do okna w sypialni i zdążyłam jeszcze zobaczyć tego rudego zbrodniarza, czmychającego naszą gminną drogą. Wyglądało na to, że lis uciekł. Mariusz obiecał mi, że rano wyciągnie tego klapka z kolorowych rabatek i położy na swoje miejsce. No i.. poszłam spać. Rano wstałam, podeszłam do tarasowej szyby, ale nie było ani klapka w rabatkach, ani tego drugiego leżącego jeszcze wczoraj koło wycieraczki. Pomyślałam sobie, że jednak Mariusz wczoraj wieczorem sprzątnął je i gdzieś położył. Pojechałam do pracy przekonana, że ilość wszelkiego obuwia w moim domu zgadza się co do joty. Jakież było moje zdziwienie, gdy za jakiś czas zadzwonił do mnie mój ślubny z pytaniem, czy schowałam swoje klapki? I nie chciał mi uwierzyć, że nie żartuję, że klapek rano już nie było. Ten podły nikczemnik (lis oczywiście) sprytnie poczekał, aż pogasimy światła, wrócił i zwędził mi moje obuwie. Świnia, nie lis !!! Przeczytałam w necie, że lisy tak robią, że oprócz kur, kaczek i gęsi, potrafią zakosić także buty. Zwłaszcza skórkowe, z których robią sobie zabawki dla swoich młodych. Kanalia podstępna !!! Łajdak nieokrzesany !!! Rudy padalec !!! Jedyne pocieszenie jest takie, że jeśli szukał obuwia letniego, to może rozmiar mu nie będzie pasował, a jeśli nawet to nie pochodzi w nich długo, bo jeszcze tylko sierpień i jesień nastanie, a w takich "japońskich" butach, zmarzną mu kopytka. Poza tym potrzebowałby jeszcze jednej takiej pary na swoje cztery kończyny. Niech się udławi tą "japońską" skórą, futrzana łachudra jedna. Smacznego, ty padalcu !!! Edytowane 1 Sierpnia 2012 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 01.08.2012 20:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2012 (edytowane) Napiszę parę nowinek o moich domowych osiągnięciach. Są one niestety (albo stety) tylko w dziedzinie pokojowej hodowli kwiatów, ale lepsze to, niż nic. Przynajmniej wiem, że moje roślinki mnie lubią, bo odwdzięczają mi się pięknym kwitnieniem. Już tak to jest, że jedni lubią schabowe, inni śledzie, a ja lubię pielęgnować kwiatki. I już! No to proszę, oto moje "zielone dzieci". W łazience kwitnie zielistka. Jakoś nie bardzo udawało mi się w tych łazienkowych granatach i czerwieniach zrobić dobre zdjęcie: I po raz pierwszy będzie miał kwiaty mój biały fiołek afrykański: A tą królową kwiatów nie mogę się pochwalić, jako moją osobistą zasługą, bo jest u mnie dopiero od wczoraj, ale chorowałam po prostu straszliwie na kwitnącą hoję i.. wreszcie ją mam. Zaznaczam, że choroba moja dotyczyła tylko kwiatów tej rośliny, bo dwie hoje już mam, ale jeszcze nigdy u mnie nie kwitły. A kwiaty ma przecudne: Czy można być szczęśliwym z powodu jednej nowej roślinki? Edytowane 23 Marca 2013 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.