Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasza BUKOWA CHATKA


Recommended Posts

A oto reszta fotorelacji z pierwszego w tym roku,

tak naprawdę ciepłego, wiosennego weekendu.

 

Rynny i deska czołowa na domku (tylko jeszcze będzie malowana w kolorze dachu):

00000098.jpg

 

Taki tymczasowy łóżkowy stelaż w tymczasowej sypialni, zrobił mój Mariuszek.

Na tym nasz docelowy materac (jeszcze w folii ochronnej) i pościel (też tymczasowa).

Śpi się na tym wszystkim wyśmienicie:

00000004.jpg

 

Nad łóżkiem - moje zdjęcie :):

00000005.jpg

 

Czujnik ruchu skierowany na okno:

00000006.jpg

 

Nawet zawisł już obraz, dla podniesienia wrażeń estetycznych ;).

Ci, którzy znają Mariusza już wiedzą, że - oczywiście - żeglarskie klimaty:

00000009.jpg

 

Reszta w kolejnym poście, bo - co już wiedzą poniektórzy piszący -

każdy post ma - niestety - ograniczoną ilość zdjęć :(.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

C.d.

Na suficie panel grzewczy na podczerwień.

Mariusz nie zdążył jeszcze zamontować termostatu,

żeby można było sobie ustawić wysokość temperatury,

więc nagrzał nam pokój do 25 stopni.

Nad ranem w pokoju była prawie sauna :eek:,

przy nieogrzanym przecież jeszcze z zewnątrz budynku.

Ale to tylko dowód na to, że nasze ogrzewanie świetnie się sprawdzi:

00000002.jpg

 

Wieczorkiem, jak zwykle pogaduchy przy kozie.

I zapas drewienek, które koza pochłania z prędkością światła :D:

00000008.jpg

 

No i gwóźdź programu - nasz kibelek.

Jak widać w pełni sprawny.

Przymocowany na sztywno, choć jeszcze przecież nie docelowo.

Z czynną spłuczką, do której Mariusz doprowadził wodę.

Po prostu komfort, prawie jak w pięciogwiazdkowym hotelu ;).

Nawet wolnoopadająca klapa robi luksusowe wrażenie,

choć wokół jest tylko goły beton :jawdrop::

00000007.jpg

 

Jak widać nasza chatka rośnie i rozwija się,

jak dobrze wykarmione niemowlę.

Może uda mi się w maju zostać tam już na stałe?

Choć, jeśli nie - to.. :bash:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed samym snem napiszę jeszcze parę słów, na temat naszych sobotnich gości.

Sympatyczna i przemiła para młodych ludzi z małym dzieciątkiem,

którzy mają w zamiarze budować Z7.

Skorzystali z naszego zaproszenia, aby obejrzeć domek w rzeczywistości.

Najbardziej trafnie opisał to w komentarzach sam nasz gość, czyli Marek.

Jego opinię na temat Ich wizyty zacytowałam we wczorajszym poście.

Obejrzeli, popytali, popodziwiali :).

Szalenie skromni ludzie, których wizytę do dziś mile wspominamy z Mariuszem.

I jeszcze na dodatek przywieźli prezenty: i dla mnie i dla gospodarza domu ;).

Dla nas to też było ekscytujące przeżycie - spotkać się z kimś,

kto ma w budowaniu przyszłego domu podobne plany i wizje do naszych.

Aniu i Marku - zapraszamy ponownie, kiedy tylko będziecie mieli ochotę :yes:.

 

A mój mąż wpadł dzisiaj na stare śmieci dosłownie na 2 godziny.

Prysznic, obiadek, kolejny zapas ciuchów oraz bielizny i.. już Go nie było.

Wdowa jakaś jestem, czy co ??? :mad:

Ale wiem - tak musi być.

Jest czego pilnować w Bukowej Chatce.

 

Dzisiaj kolejny etap prac na budowie.

Wiem, że była Fadroma: porządkowała, wyrównywała teren wokół domku,

zasypywała niepotrzebne wyrwy i dziury.

Podsypała także piach pod przyszły taras.

Z pewnością jest już dużo ładniej - zobaczę jutro i znowu porobię jakieś zdjęcia.

 

A teraz ....... :goodnight:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj po raz pierwszy nocowałam w naszym nowym domku w środku tygodnia,

więc rano sprawdziłam czas dojazdu do pracy.

Ze starego mieszkania potrzebuję pół godziny,

z Bukowej Chatki jechałam około 50 minut.

Więc, jak łatwo obliczyć będę musiała wychodzić około 20 minut wcześniej, niż teraz.

No cóż - coś za coś..

Połowę czasu, czyli około 25 minut, zajęło mi dojechanie do granic miasta,

a drugą połowę stanie w miejskich korkach.

Gdybym pracowała gdzieś na obrzeżach miasta, a nie w centrum,

pewnie dojeżdżałabym szybciej, niż obecnie, pomimo dużej różnicy w kilometrach.

Taki paradoks.. :o

 

I trochę nowinek..

 

Domek dostał białą puchową pierzynkę,

czyli ocieplenie w postaci styropianu:

00000012.jpg

 

A tak wygląda "ubrany" z boku:

00000011.jpg

 

Wykorytowana i utwardzona wewnętrzna droga dojazdowa na naszej działce:

(nareszcie można dojechać pod same drzwi "suchą nogą", a raczej "suchym kołem":D)

00000014.jpg

 

Piach podsypany pod taras:

(na całą budowę nie kupiliśmy ani 10 deko piasku -

wszystko wykopaliśmy u siebie)

00000015.jpg

 

I część ziemi rozplantowana po stronie tarasowej:

(na szczęście zniknęły wreszcie niesamowite bajora i jeziora,

ze stojącą w koleinach wodą)

00000016.jpg

 

Jakoś ostatnio zmiany w wyglądzie i wyposażeniu domku następują tak szybko,

że raduje się moje bukowe serduszko.. :wiggle:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umknęło mi gdzieś zdjęcie naszego przepięknościowego mechanizmu,

który dostarcza nam wodę.

Powiecie - licznik, jak licznik - normalny.

Dla mnie - jedyny na świecie.

Nigdy jeszcze odkręcanie kurka z wodą nie przynosiło mi tyle radości.

A widok lecącej wody - nie przyprawiał o takie bicie serca.

Chyba lekka wariatka ze mnie :yes:.

 

Więc to właśnie ten bohater:

00000017.jpg

 

Termostat w naszej tymczasowej sypialni jest już zamontowany,

więc można sobie ustawić nocną temperaturę grzania:

00000018.jpg

 

No i hit wieczoru.. :rotfl:

Czy widzicie dobrze, jaki przybył nam sprzęt?

00000010.jpg

 

Mariusz wytarabanił z poddasza swój mały telewizor

i na jakiejś prowizorycznej antenie oglądaliśmy wczoraj wieczorem program.

Wprawdzie tylko jedynkę, ale i tak nasza radość była wielka.

Z kubkiem kawy w rękach, przy "kozim" ciepełku, było bosko :lol2:.

No po prostu:

żyć - nie umierać..

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejne piątkowe popołudnie, jak zwykle ostatnio, spędziłam w kuchni przy garnkach. :stirthepot:

Ale jutro znów mamy gości i okazja jest nie byle jaka

(zdradzę w wielkiej tajemnicy, że mój mąż znowu zestarzał się o cały rok :)),

więc trzeba było napichcić różnych różności.

Jutro, jak łatwo się domyślić, jadę znowu do swojego gniazdka.

Wiem, że dzisiaj zostało skończone ocieplenie domku,

tak że jest już cały w białym ubranku.

Stoją też gotowe szalunki pod taras i ganek.

Z samego rana, jeszcze przed gośćmi, przyjeżdża beton,

więc taras i ganek będą już w niedzielę prawie gotowe.

A Mariusz?

No cóż - pracuje niestrudzenie przy instalacjach i.. sprząta na przyjazd gości :D.

 

Na koniec, kilka wspomnień z minionego weekendu.

 

Przygotowania do grillowania:

00000021.jpg

 

I konsumpcja:

00000022.jpg

 

Widzicie ten dym z komina?.. To praca kozy :):

00000020.jpg

 

Bajeczny zachód słońca (zasługa pyłu wulkanicznego?):

00000023.jpg

 

A tu słońce chowa się za Bukową Chatkę:

00000019.jpg

 

Życzę wszystkim wspaniałego weekendu !!!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed nami kolejny tydzień.

Tydzień, w czasie którego Mariusz chciałby skończyć instalacje,

ponieważ na następny jesteśmy umówieni na wykonanie tynków wewnętrznych.

Mamy już za sobą wstępne rozmowy w tym temacie.

Sobota minęła na budowie na intensywnych pracach.

Kiedy przyjechałam rano, zastałam naszą ekipę przy wykańczaniu ocieplenia domku.

Chatka wygląda teraz jak otulona puchową pierzynką.

I dosłownie i w przenośni, bo kuleczki styropianu, niczym śniegowe płatki,

fruwały po podwórku przez cały weekend.

 

Tak teraz wygląda domek:

00000025.jpg

 

Zostały także zrobione szalunki pod ganek i taras:

00000026.jpg

 

00000027.jpg

 

Wylewanie betonu na ganku i na tarasie:

00000029.jpg

 

I gotowy ganek:

00000030.jpg

 

Zdjęcia gotowego tarasu, niestety nie mam, bo niebawem przyjechali goście

i trzeba się było nimi zająć.

Za to w niedzielę siedzieliśmy już na nim wszyscy, grzejąc się w słoneczku,

przy pięknym, drewnianym stole, który mój mąż zrobił razem z moim braciszkiem dwa dni wcześniej.

Zdjęcia stołu też nie zdążyłam zrobić, ale nie omieszkam tego uczynić przy następnej okazji.

 

Weekend był fantastyczny, wesoły, pełen żartów i śmiechu.

Teraz mam parę dni czasu w ciągu tygodnia,

żeby odpocząć przed następnym weekendem,

który z pewnością będzie równie intensywny,

jak ten, który dopiero minął. :D

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł chyba czas, aby napisać parę słów o zastosowanym u nas ogrzewaniu,

czyli o panelach na podczerwień.

Najlepiej, jak zacytuję ze strony producenta.

Dodam tylko, że taki rodzaj ogrzewania stosowany jest masowo w domach skandynawskich.

 

"Ceny węgla szaleją, ekogroszek drożeje w zatrważającym tempie, gaz i olej opałowy dawno przestały się opłacać.

Właściwie wszystkie paliwa grzewcze są dziś nieproporcjonalnie drogie,

zwłaszcza te najmniej szkodliwe dla środowiska. Co w takim razie począć?

Wprawdzie za oknem coraz przyjemniej, jednak większości z nas sen z powiek spędza widmo zimy,

a co za tym idzie – koszty ogrzewania.

Niestety, w polskim klimacie bez tego obejść się nie da, a wszelkie możliwe paliwa drożeją z miesiąca na miesiąc.

Warto zatem rozejrzeć się za alternatywą, która pozwoli nam choć trochę zredukować wydatki z tego zakresu.

Jednym ze sposobów, dość zresztą nietypowych, jest ogrzewanie za pomocą fal ciepła podczerwieni.

Brzmi to nieco futurystycznie, ale nie jest aż tak skomplikowane, jak może się wydawać.

Na czym zatem polega technologia ogrzewania podczerwienią?

Otóż, metoda, w której działają na przykład obrazy, panele czy lustra grzewcze,

bazuje na wykorzystaniu szczególnych fal ciepła – ich odczuwanie porównać można bowiem z promieniami słonecznymi.

Wielką zaletą tej technologii jest fakt, iż promienie podczerwieni nie ogrzewają powietrza,

jak ma to miejsce w przypadku tradycyjnych grzejników konwekcyjnych,

ale cała emitowana energia przechodzi bez strat przez powietrze i ogrzewa bezpośrednio osoby oraz przedmioty,

a także ściany, które kumulują ciepło, a następnie oddają je do pomieszczenia.

Jak widać, w przypadku technologii ogrzewania panelami czy obrazami,

mamy do czynienia z dwoma rodzajami ciepła: bezpośrednim, emitowanym przez obrazy oraz pośrednim,

oddawane przez osoby oraz przedmioty i ściany.

Wątpić rzecz ludzka, więc czy to możliwe, że coś jest równocześnie ładne i sprawdza się w funkcji ogrzewania?

Panele bowiem, choć estetyczne i przyjemne wizualnie, jako element grzewczy sprawiają wrażenie dość niepozornych.

Może to wina oka Polki, przyzwyczajonej do żeberkowych kaloryferów, w najlepszym wypadku opływowych,

ale wciąż dość tradycyjnych grzejników, lecz wydaje się wręcz niesłychanym,

że ładny, nowoczesny obraz ozdabiający ścianę czy klasyczne lustro, świetnie spisujące się w przedpokoju,

może okazać się jednym z elementów system grzewczego w domu.

Jednak, obrazy czy panele zamieniają energię elektryczną z niespodziewanie wysoką,

bo sięgającą nawet 100%, efektywnością.

Zresztą, zalet mają znacznie więcej, na przykład eliminują wilgoć, dosuszając ściany,

czy emitują fale, które odczuwa się podobnie do ciepła promieni słonecznych,

a jak wiadomo, nic tak nie poprawia humoru jak pełen słońca dzień pośród jesiennej pluchy.

Ogrzewanie na podczerwień to także ciekawe rozwiązanie dla alergików – tradycyjne ogrzewanie powoduje cyrkulację powietrza,

a tym samym wzbija tumany kurzu, szarżujące po każdym mieszkaniu.

Panele ogrzewają bezpośrednio ludzi, przedmioty i ściany, a nie powietrze – nie wymuszają więc jego obiegu.

Bezpośrednie koszty ogrzewania, zdeterminowane są stopniem izolacji ścian, a tym samym zapotrzebowaniem na moc.

Na plus zaliczyć należy fakt, że koszty obejmują zakup sprzętu oraz użytkowanie,

jednak odpadają wydatki, związane z budową lub przebudową instalacji, montażem oraz skomplikowaną konserwacją.

Po uzyskaniu pożądanej temperatury wewnątrz pomieszczenia, urządzenia wyłączane są za pomocą termostatów,

co pozwala na optymalizację zużycia energii.

Przy odpowiednim doborze mocy, urządzenie pracuje tylko przez około 6 godzin na dobę,

utrzymując przez cały czas pożądaną temperaturę w pomieszczeniu.

Energooszczędność paneli grzewczych polega w dużej mierze na tym, że ogrzewane zostają przede wszystkim mury,

które później emitują ciepło – to z kolei sprawia, że z powodzeniem można obniżyć temperaturę o około 2°C

bez spadku odczuwanego komfortu termicznego.

Charakteryzują się małą energochłonnością, a to dzięki bezpośredniej emisji ciepła,

braku wydzielania szkodliwych spalin czy braku zużycia tlenu.

Odczuwany komfort termiczny uzyskiwany jest przy niższych temperaturach niż w przypadku ogrzewania konwekcyjnego,

już dzięki temu można uzyskać oszczędności kosztów na poziomie 10%.

Z tym też związana jest kolejna korzyść: dzięki obniżce temperatury podnosi sie wilgotność powietrza.

Dzięki temu nie wysychają, szczególnie zimą, błony śluzowe

i naturalna ochrona organizmu przed przeziębieniami może być ponownie aktywowana.

Ogrzewanie konwekcyjne ogrzewa tylko powietrze, które gromadzi się pod sufitem

a dopiero ochłodzone opada niżej i na poziomie podłogi wraca w procesie cyrkulacji do kaloryfera.

Wadą tego jest to, że powietrze dopóki jest ciepłe znajduje się wysoko, gdzie jest bezużyteczne,

na poziom podłogi spływa dopiero wtedy, kiedy ulegnie ochłodzeniu. Transportuje dodatkowo w procesie cyrkulacji kurz.

Skutkuje to tym, że ściany znajdujące się naprzeciwko kaloryfera pozostają zimne i wilgotne.

Stwarza to idealne warunki dla rozwoju pleśni.

Przy ogrzewaniu konwekcyjnym powietrze pozostaje ciepłe i suche, ściany natomiast chłodne i częściowo wilgotne.

Całkiem inaczej wygląda sytuacja w przypadku ogrzewania podczerwienią (falami ciepła).

Powietrze nie zostaje ogrzane, natomiast ściany, osoby i przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu - tak.

Dzięki zgromadzonemu w taki sposób ciepłu zapewniona jest równomierna temperatura w pomieszczeniu,

a jednocześnie ciepłe i suche ścinany. Dla pleśni nie zostają stworzone przyjazne warunki do rozwoju.

Wietrzenie nie doprowadza do wychłodzenia pomieszczenia, ściany pozostają długo ciepłe

a dodatkowo oddają skumulowane ciepło do pomieszczenia.

Ogrzewanie podczerwienią oznacza: brak pleśni, mniej reumatyzmu, lepszy mikroklimat w pomieszczeniu,

mniej bólów nadgarstków, mniej problemów z oddychaniem oraz niższe koszty ogrzewania.

Panele oraz obrazy grzewcze zadowolą też oko nawet wybrednego arbitra elegancji,

można bowiem przebierać we wzorach, kolorach i kształtach.

Nasz ekspert zwraca też szczególną uwagę na zbiór cech wzmacniających ogólne poczucie komfortu:

higieniczność, brak cyrkulacji powietrza, a więc i fruwających pyłków oraz kurzu,

a także na fakt, iż tego typu ogrzewanie nie powoduje wysychania powietrza.

Dodatkowo zdrowotne działanie ciepła podczerwieni polega na tym,

że ciepło to wnika do organizmu aktywizując mięśnie, stawy i organy wewnętrzne.

Głębokie ciepło podczerwieni stosowane jest z dużym sukcesem na całym świecie

w chorobach przewlekłych i różnego rodzaju urazach.

Oczywiście, wybór należy do każdego z nas – jednego technologia ogrzewania podczerwienią zachwyci,

inny skwituje ją sceptycznym mruknięciem.

Dobrze jednak wiedzieć, że istnieją alternatywne źródła ogrzewania

i nie jesteśmy skazani wyłącznie na miałowe piece i zakurzone kotłownie."

 

A więc właśnie takie ogrzewanie mamy.

Panel z termostatem do każdego pomieszczenia - do salonu dwa.

Najpierw byliśmy na pokazie, potem zakupiliśmy jeden, żeby sprawdzić, jak się sprawuje.

Jak na razie, i w starym mieszkaniu i w nowym domku (jeszcze wtedy nieocieplonym),

zdały egzamin na piątkę.

A reszta wyjdzie w praniu.

Bywają panele w formie lustra (np. do łazienki) lub w formie obrazu.

 

Na przykład:

00000001.jpg

 

Nasze będą mocowane na suficie i wyglądają tak:

00000002(1).jpg

 

Tylko do sypialni mamy panel - niespodziankę.

Ponad dwa metry długości, oczywiście o ulubionej tematyce.

Zawiśnie nad naszym łóżkiem.

Oto on:

00000054.jpg

 

To tyle wyjaśnień na temat ogrzewania.

Jutro zaraz po pracy, na cały długi weekend, jadę do Mariusza do Bukowej Chatki.

 

Życzę sobie i Wam wszystkim pięknej pogody i szampańskiego nastroju.

:wiggle:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uff !!!

Odpoczęłam trochę przez ten weekend.

I od ludzi i od internetu.

Ale czas wracać do rzeczywistości i napisać parę słów bukowych nowinek.

Postępów na budowie i w Mariuszowych dokonaniach jest wiele.

Na początek - dwa zdjęcia widowiskowego zjawiska przyrodniczego,

które w piątkowe popołudnie zjawiło się nad naszą bukową wsią.

Przepiękna tęcza na niebie spowodowała,

że staliśmy razem na tarasie z otwartymi ze zdumienia gębusiami.

Na szczęście mój mężulek zdążył zrobić trochę fotek.

 

Nad wsią:

00000032.jpg

 

I nad "naszym" lasem:

00000033.jpg

 

Kolejna nowinka:

zjawiła nam się na domku (oczywiście dzięki Mariuszowi i mojemu braciszkowi)

antena satelitarna :D.

I choć wiem, że wprawdzie domek nie jest jeszcze całkiem wykończony -

to odbieramy już satelitę.

Takie jesteśmy wariaty :p.

00000034.jpg

 

A tu obiecane zdjęcie tarasu:

00000035.jpg

 

I widok na taras z salonu:

00000031.jpg

 

Na razie to chyba tyle, bo reszta zdjęć i tak się nie zmieści w jednym poście :).

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widoczki, które już niedługo będą nam towarzyszyć na co dzień.

 

Wyjazd z naszej działki - w oddali las świerkowy:

00000037.jpg

 

Mój pracowity braciszek SAM namordował się z wykonaniem dojścia do drzwi.

Ja zasiałam tam trawkę i teraz czekam, aż urośnie:

00000036.jpg

 

Tak wygląda nasz stryszek, zawalony wszelakimi "dobrami":

00000041.jpg

 

A tu wspomniany wcześniej stół, wykonany naprędce przez moich facetów,

na potrzebę zapowiedzianych w poprzedni weekend gości:

00000043.jpg

 

Mariuszek przy "robótkach ręcznych"

(montaż instalacji alarmowej):

00000042.jpg

 

Na dziś alarm działa już kompletnie i bez zarzutu.

Jeśli ktoś spróbuje "sięgnąć po cudze" -

cała wieś stanie na baczność i gwarantuję, że osiwieje

(i wieś i złodziej) :D.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sobotę mieliśmy przemiłych gości.

Przyjechali nasi rodzice.

Czas zleciał na rozmowach, opowiadaniach, prezentacji naszych pomysłów.

Było bardzo sympatycznie.

 

Gospodarze z "mamuśkami":

00000044.jpg

 

I.. "przygotowania do grillowania" na tarasie:

00000045.jpg

 

Za to w niedzielę pojechaliśmy "do miasta" i szaleliśmy po sklepach.

Kupiliśmy płytki na podłogę do kuchni, takie jakie chciałam,

czyli imitację drewnianych desek :lol2:.

Zdjęcia nie mam, bo płytki wylądowały od razu w garażu,

ale przy okazji zrobię z pewnością.

Prace w domku na dzień dzisiejszy wyglądają następująco:

Mariusz skończył instalację elektryczną i alarmową.

Jutro przyjeżdża na budowę "mistrz" od wylewek,

porobić obmiary i ustalić cenę usługi.

W poniedziałek wchodzi ponownie nasza ekipa i kończy elewację.

Parapety zewnętrzne są już zamówione.

Również w poniedziałek lub najpóźniej we wtorek wchodzi inna drużyna

i zabiera się za tynki wewnętrzne.

Będą też montować drzwi wewnętrzne

(chcą bardzo niedrogo, a Mariusz ma wiele innych, pilnych prac).

Po nich Mariusz potrzebuje chwilę na pociągnięcie wody

do łazienki i kibelka.

Jak tylko skończy - wejdą z wylewkami.

 

Najważniejsze, że ciągle coś się dzieje, nie stoimy w miejscu,

tylko sukcesywnie posuwamy się wpieriod.

A ja niedługo idę na zaległy urlop i..

wreszcie będę mogła się wykazać :sleep: :D.

 

:goodnight:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek obiecane wcześniej zdjęcie kupionych kafli do kuchni.

Imitacja deski:

00000055.jpg

 

W sobotę skoro świt (8 rano :)) obudziło nas WALENIE do drzwi (Panie Adrianie - to naprawdę było walenie ;)).

To nasz nieoceniony majster, chyba z powodu braku snu, zjawił się niespodziewanie

(przynajmniej dla nas) i oznajmił, że zabierają się za robienie elewacji.

Chwała mu za to, chociaż próbowałam mu udowodnić, że umawiał się z nami dopiero na poniedziałek.

Nie dał się przekonać i wziął się do roboty razem ze swoim pomocnikiem:

00000047.jpg

 

Skutki były więcej, niż zadowalające.

Tylko, że chatka straciła swoją śnieżnobiałą barwę i zrobiła się bura, jak brudna ścierka :D

I tak teraz wygląda:

00000048.jpg

 

Ja walczyłam z ościeżnicami do drzwi wewnętrznych.

Szlifowałam je papierem ściernym i malowałam bezbarwnym lakierem:

00000049.jpg

 

I chociaż nasz majster "kontrolował" cały czas postępy mojej pracy

i gonił mnie do roboty, kiedy tylko próbowałam zrobić sobie chwilę przerwy -

uważam, że wykonałam kawałek niezłej roboty.

Przez dwa dni podwójnie oszlifowałam i pomalowałam 6 potrójnych ościeżnic, ha!

Tak, tak, Panie Majster, to nie byle co na taką wiekową i ruszoną zębem czasu kobietę, jak ja :D.

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czasie weekendowych posiłków (wszystko jedno czy to z grilla, czy "na sucho")

systematycznie mamy gości.

Właśnie takich:

00000050.jpg

 

Dwa zaprzyjaźnione pieski od sąsiadów towarzyszą nam niezmiennie,

zwłaszcza w czasie jedzenia :).

Stoją w drzwiach tarasowych i "wyjadają" nam oczami z talerzy.

Ale do środka nie wejdą.

Zawsze coś od nas dostaną (pewnie dlatego zawsze wracają :)).

 

Mariusz, jak zwykle, pracowicie spędził weekend.

Kończył żmudną elektrykę (jest cały szczęśliwy, że już skończył :)).

Tu końcowy etap - gniazdka w kuchni:

00000051.jpg

 

I na koniec dwa zdjęcia, takie ku pamięci.

Onegdaj moja wnusia, będąc u nas w Bukowej Chatce, zostawiła po sobie ślad.

W "swoim pokoju" wymalowała na ścianie (jedyna taka okazja) różne impresje.

Upamiętniam je, bo jak tynkarze skończą swoją pracę - po malowidłach nie będzie śladu.

 

To jej wyraz "miłości" do Babci i Mariusza ;).

Napis brzmi: "Dom Babci, Mariusza i mój (Nikoli)":

00000046.jpg

 

W zbliżeniu:

00000052.jpg

 

Dzisiaj rano pojechałam do pracy prosto z chatki.

Przed samym moim wyjściem przyjechali tynkarze.

I ponoć (jak wynika z relacji Mariusza) ostro zabrali się do roboty.

Mają też montować drzwi wewnętrzne :).

Coraz bliżej do naszej "normalności", prawda?

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomość z ostatniej chwili:

Tynkarze wyszli dopiero po 19 - tej.

Jutro przyjeżdżają znowu z samego rana.

W salonie jest totalny sajgon:

00000054(1).jpg

 

Nie miałam świadomości, że tynkowanie tak zapaskudzi nam "perskie dywany" :D.

Uff, jakoś i to trzeba będzie przeżyć.

Ale cytując Mariusza: Damy radę !!!

 

Za to nasza docelowa sypialnia - wygląda już pięknie:

00000053.jpg

 

Jutro po pracy znowu jadę do chatki.

Zabieram kasę - trzeba zapłacić tynkarzom.

Chociaż wątpliwe, czy jutro skończą.

Zobaczymy.....

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę sobie pozwolić na napisanie kilku słów, mimo że jestem w Bukowej Chatce.

Mamy tu wreszcie internet.

Siedzę sobie w salonie przy stole, przy komputerze Mariusza,

za oknem na bukowym polu powoli zapada zmierzch,

a ja stukam w klawisze klawiatury.

Właśnie zjedliśmy ciepły posiłek (Mariuszek swoją wytęsknioną golonkę :)),

w tle z radia leci muzyczka i jest po prostu cudnie.

Świeżo wytynkowane ściany robią niesamowite wrażenie, stwarzają pozory normalności,

choć tynki są jeszcze świeże i jest dosyć wilgotno.

Ale schną powoli, lecz sukcesywnie i.. damy radę!!!

Z pewnością!!!

 

Kilka fotek z tynkowania.

 

Zgromadzone materiały:

00000058.jpg

 

Zabezpieczone okno:

00000057.jpg

 

Obróbka okna:

00000056.jpg

 

Tynkowanie:

00000059.jpg

 

I kosmetyka:

00000055(1).jpg

 

Bukowe pozdrowienia...

 

:stereo:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Efekty końcowe

 

Nasza sypialnia:

00000060.jpg

 

Widok z holu na jadalnię:

00000062.jpg

 

Kuchnia i spiżarka:

00000063.jpg

 

Salon:

00000064.jpg

 

Mój pracowity mąż sprząta :jawdrop:.

00000061.jpg

 

Podziwiam Go za niestrudzony zapał, niegasnący optymizm,

niewyobrażalną wprost pracowitość.

Należy Mu się, przynajmniej na razie :hug:........

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimno i wilgotno w Bukowej Chatce, mokre tynki schną powoli,

ale jesteśmy w swoim własnym domku i to jest najważniejsze.

W naszej tymczasowej sypialni jest za to cieplutko, śpi się doskonale.

Najlepszym dowodem na to jest fakt, że dzisiaj spałam - jak już dawno mi się nie zdarzyło -

aż do godziny 11-tej. :sleep:

Ale wczoraj posiedzieliśmy dłużej oglądając telewizję w salonie (to na swoje usprawiedliwienie :)).

Wczorajszy dzień spędziłam średnio pracowicie, żeby nie powiedzieć, że leniwie.

Za to mój pracowity ślubny, jak zwykle działał.

 

To wyniki Jego pracy.

 

Profilowanie kanalizacji do umywalki w łazience:

00000068.jpg

 

Doprowadzenie zimnej wody w kuchni do zlewozmywaka i zmywarki:

00000069.jpg

 

Główny węzeł zimnej wody w pomieszczeniu gospodarczym - spiżarce:

00000071.jpg

 

Wyprowadzenie zimnej wody do zbiornika i pozostałych pomieszczeń:

00000072.jpg

 

Zamknięcie wyczystki do komina:

00000070.jpg

 

Ale mi się trafił facet, no nie ??? :yes:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam poprzedni post i doszłam do wniosku, że wyszłam w nim na śpiocha i leniwca.

Więc muszę tylko nadmienić, że jednak coś zrobiłam.

Pomalowałam trzecią warstwą lakieru ościeżnice do drzwi wewnętrznych.

Zawsze to jakiś mój wkład w budowę domu, nawet jeśli jest to tylko 0,2 %. :D

Zimno dzisiaj na zewnątrz niemiłosiernie.

Ale przynajmniej od wczoraj nie pada, mimo że zapowiadali obfite opady deszczu.

Za to wieje silny wiatr, który buszuje w pobliskich gałęziach drzew.

W domku rozgrzewamy się ciepłą herbatką z wkładką :).

Jest przeuroczo.

 

Tynki schną sukcesywnie, co widać na załączonym obrazku:

00000065.jpg

 

A tak pięknie rośnie choinka, którą onegdaj dostaliśmy od Mariusza siostry i jej męża.

Stoi teraz na tarasie:

00000067.jpg

 

Mokra i wilgotna pogoda pomaga za to rosnąć trawce, którą zasiałam przed gankiem:

00000066.jpg

 

Jesteśmy z Mariuszem szczęśliwymi ludźmi!

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W minioną sobotę wybraliśmy się z Mariuszem do naszej zaprzyjaźnionej hurtowni,

aby wybrać kolor tynku na elewację zewnętrzną domku.

Od dawna już byliśmy zdecydowani, jaki kolor chatki chcemy mieć,

ale trzeba było w końcu jechać i towar zamówić.

Postawiona przed paletą kolorów, miałam - jak to kobieta - mały problem.

Niby wiedziałam, czego chcę, a tu okazało się,

że "osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano". :D

A ponieważ tajemnicą poliszynela jest, że na kolorach znają się tylko kobiety,

więc ostateczny wybór pozostał dla mnie, choć nie będę ukrywać,

że mój Mariuszek ślepo wskazał, że podoba mu się ten sam kolor, co mnie.

Nie ma to, jak zgodność upodobań i poglądów. ;)

Kolor miał być następujący:

mieszanina żółtego, kremowego, capuccino, waniliowego i kawy z mlekiem.

Rozumiem, że czytające to kobiety, będą wiedziały o co chodzi. :)

 

Wybrany przez nas kolor to 8007A

(zaznaczam, że zdjęcia są robione komórką i na każdym ujęciu kolor wygląda inaczej,

również w zależności od kąta padającego światła):

00000074.jpg

 

00000073.jpg

 

A na tym zdjęciu jest już w ogóle przedziwnie, bo jeden kolor przechodzi w drugi: :eek:

00000076.jpg

 

Co ma być, to będzie, a raczej co ma wyjść, to wyjdzie.

"Tjudno", jak powiedziałby nasz mały przyjaciel - Aureliusz. ;)

 

Niedzielne popołudnie mój obowiązkowy mąż, zamiast przy żonie, spędził "przy kuchni".

Napichcił kaszy z jakimiś mięsnymi resztkami dla naszych czworonożnych przyjaciół z sąsiedztwa.

00000075.jpg

 

Sprawił im tym niebywałą radość, czego niestety nie udało mi się jednak uwiecznić na zdjęciach, bo deszcz lał już niesamowicie i nie odważyłam się wystawić nosa poza drzwi tarasowe.

Ale, z tego co wiem, wyżerka była iście kosmiczna.

:razz:

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj skoro świt, do Bukowej Chatki wtargnęli spece od wylewek.

Wpadli w ilości pięciu chłopa i ostro zabrali się do pracy.

Na szczęście z rana nie padało:

00000081.jpg

 

I rozpoczął się w chatce istny sajgon (myślę, że już ostatni):

00000080.jpg

 

00000079.jpg

 

00000078.jpg

 

Już na samym końcu, w coraz mocniej padającym deszczu, wylewali taras.

00000077.jpg

 

Ale spisali się dzielnie, skończyli i teraz domek stoi zamknięty,

a wylany beton kisi się we własnym sosie.

Jedni mówią, że deszczowa pogoda nie pozwala mu szybko schnąć,

drudzy przekonują, że to lepiej, bo będzie się wiązał wolniej, ale trwalej.

Tak czy siak, kolejne prace podłogowe, czyli układanie kafli,

można będzie zacząć najwcześniej za około dwa tygodnie.

Akurat, żeby wszystko spokojnie zdążyło wyschnąć.

Mam nadzieję, że w tym czasie ustabilizuje się również pogoda.

Ogarnęły mnie chwile grozy na myśl o zagrożeniu powodziowym.

Kiedy kupowaliśmy działkę, był piękny, suchy i słoneczny maj

i - przyznam - że dalecy byliśmy od pomyślenia o ewentualnej powodzi.

Wprawdzie wiedzieliśmy, że Odra płynie sobie jakiś tam kawałek od tego miejsca,

ale nie przyszło nam do głowy zapytać o to kogokolwiek.

Wczorajszy dzień w pracy spędziłam na wertowaniu w wyszukiwarce stron o powodzi z 1997 r. i próbie ustalenia, czy w miejscu naszej działki nie było przypadkiem wielkiej wody.

Wprawdzie Mariusz uspokajał mnie, że to niemożliwe, bo nasza wieś położona jest trochę na górce, ale - jak to z niedowiarkami bywa - nie uwierzą, póki nie dotkną.

Więc pełna niepokoju zadzwoniłam do naszej sąsiadki, poprzedniej właścicielki działki,

która potwierdziła zdanie Mariusza.

Uspokoiła mnie tym całkowicie i ostatecznie.

 

Z drugiej strony ogromnie współczuję wszystkim, którzy z powodu zagrożenia powodziowego, drżą o siebie i swój dobytek, często zdobyty z wielkim wysiłkiem i ogromnym trudem.

:(

Edytowane przez Iwona i Mariusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...