Iwona i Mariusz 26.10.2010 19:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2010 (edytowane) No i zdarzyło mi się popełnić kolejną gafę. Całkiem zapomniałam wczoraj napisać o tarasowych słupach, które mój małżonek wykonał, jakby specjalnie na moje zamówienie, bo choć są one w projekcie, to stanowią element czysto dekoracyjny i spokojnie można było się bez nich obejść. Ale Moja Szanowna Połowa nie dość, że je zrobiła i własnoręcznie postawiła, to jeszcze przestawiała je w inne miejsce, bo po Jego samowolnym wyborze miejsca do ich postawienia, minę musiałam mieć nietęgą. Choć bardzo się starałam, żeby nie dać po sobie poznać, że ich umiejscowienie kompletnie mija się z moim wyobrażeniem, to chyba jednak nie bardzo mi się to udało, bo po jakiejś pełnej napięcia chwili, mój kochany mąż podszedł do mnie i zapytał wprost, czy słupy mi się podobają. No i co? Miałam kłamać, że tak? Chociaż same słupy bardzo mi się podobały, to miejsce, które dla nich wybrał, było - delikatnie mówiąc - całkiem chybione. Powiedział: "trudno, tak zostaną, nie będę przestawiał". I już prawie oswoiłam się z tą myślą, że tak zostaną, ale następnego dnia po przyjeździe z pracy zobaczyłam szanowne słupy przestawione dokładnie w te miejsca, które poprzedniego dnia wskazywałam Mu, jako najlepsze. Panie Mariuszu - jesteś WIELKI! Rzeczone słupy będą jeszcze - według planów Mojego Szanownego - obite małymi, drewnianymi, ozdobnymi listewkami. I to tyle na temat słupów. Teraz fotki. Taras ze słupami z przodu: Lekko z boku: I całkiem z bliska (na tym zdjęciu widać skończoną wczoraj przez Mariusza podbitkę nad tarasem): Pięknie jest, prawda? Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 07.11.2010 20:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2010 (edytowane) Leje niemiłosiernie już od dwóch dni, więc nosa na zewnątrz nie wyściubiamy i cieszymy oczy widokiem namokniętego pola i lasu, tylko przez tarasową szybę. Mariusz kuruje swoje naciągnięte pracą mięśnie i ścięgna, tudzież chory kciuk. Jakoś powoli dochodzi do pełnosprawności. Jeszcze zanim nastał czas jesiennej chlapy, zdążył skończyć podbitkę, i nad tarasem i nad oknami dwóch sypialni. Trochę czasu poświęcił też naszemu nowemu samochodzikowi. Wiadomo, że trzeba w takim nowym autku przejrzeć wszystko, zanim zacznie się go pełną parą użytkować. Zdjęcie końcowej pracy nad podbitką mam zrobione wcześniej, jeszcze zanim dotarł z nią do końca, ale zamieszczę je tutaj, bo na razie pogoda robieniu zdjęć nie sprzyja. Tak więc wyglądała prawie skończona podbitka: Na dziś, jak już pisałam wcześniej, dojechał z deseczkami do samego końca. A teraz trochę roślinkowych nowinek. W czasie pierwszych listopadowych dni, ciepłych i słonecznych, niektóre moje nowoposadzone roślinki niechybnie zwariowały. Zakwitły nagietki: Pąki wypuścił, wsadzony dopiero co, malutki bez: Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby już przyszła wiosna, ale mam świadomość, że to jeszcze z pewnością nie ten czas i albo coś moim roślinkom się pomerdało i to mocno świecące słońce wprowadziło je w błąd, albo może (wersja prawie jak z kosmosu) zimy w tym roku nie będzie jednak wcale, tylko my o tym jeszcze nie wiemy?.. Mam też od niedawna nowy nabytek, w postaci zielonej, cudnej kulki na długim, cienkim patyku. A pisząc bardziej zrozumiale, dostałam w prezencie od mojego ślubnego piękny cyprysik, który stoi sobie teraz samotnie na pustym jeszcze terenie, który w przyszłym roku (mam nadzieję), będzie gęstym, zielonym trawnikiem. Ale nawet na tym, szarym jeszcze w tej chwili polu - wygląda wspaniale: Nasze, a właściwie Mariuszowe, prace na zewnątrz domku, w tym roku chyba dobiegły już końca. Nie sprzyja im ani pogoda, ani nasze chęci. Czas chyba pomału zabrać się za wykańczanie wnętrz, chociaż przyznam szczerze z ręką na sercu, że nawet tak, jak jest w środku w tej chwili, zupełnie mi nie przeszkadza. Dom, nawet niezupełnie wykończony i urządzony, pozostaje wciąż moim najukochańszym Domem, takim właśnie przez duże D. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 08.11.2010 22:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2010 Dziś będzie krótko i.. bez zdjęć. Kolejnych po prostu nie mam zrobionych, a byłoby co pokazywać, oj byłoby. Ale o tym napiszę na końcu. Od kilku dni zajęliśmy się przygotowaniami do skompletowania dokumentów potrzebnych do odbioru domku. Jest tego co niemiara. Zaczęliśmy od kominiarza, bo choć w naszym domku komin pełni rolę czysto dekoracyjną, to jednak kominiarz sprawdza dokładnie wentylację i mieliśmy małe obawy, czy nie trafi nam się jakiś upierdliwy i czepialski przedstawiciel tego fascynującego zawodu. Ale okazało się, że nasze obawy były bezpodstawne. Kominiarz zjawił się u nas wprawdzie w pełnym umundurowaniu i z potrzebnym sprzętem, ale okazał sie przesympatycznym młodym człowiekiem i znawcą swojego fachu. Popatrzył, pooglądał, pomierzył i.. zostawił stosowny dokument. I jeszcze na dokładkę obdarował nas kominiarskimi kalendarzami na przyszły rok. Teraz czekamy jeszcze na geodetę, protokół elektryka i świadectwo energetyczne. Ze wszystkimi osobami jesteśmy już umówieni, więc myślę, że jest to kwestia niedługiego czasu i będziemy w posiadaniu wszystkich dokumentów potrzebnych do odbioru. Tym bardziej, że dopóki tego nie załatwimy, będziemy płacić za prąd budowlany, a jest to o mniej więcej dwie trzecie większy wydatek, niż docelowe koszty zużycia przez nas prądu. A teraz obiecana niespodzianka z dzisiaj. Mój Przewspaniały Małżonek położył dzisiaj panele w małej sypialni i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo wiem, że z takim zamiarem się nosił, ale powiem (napiszę) szczerze, że gościnna sypialnia z położonymi panelami tak bardzo zyskała na wyglądzie, że nie przestaję się uśmiechać od momentu kiedy zobaczyłam to na własne oczy po przyjściu z pracy. Panele podobają mi się ogromnie. Podobały mi się już w sklepie przy kupowaniu, ale dopiero teraz, kiedy są położone, widzę jakie są piękne i jak wspaniale będą współgrać z naszym planowanym wyposażeniem wnętrz. Do naturalnego, sosnowego drewna - lepszych nie można było sobie wymarzyć. Zdjęcia oczywiście będą, ale z oczywistych względów - już nie dziś. A teraz chyba czas już spać, bo moje powieki są wprawdzie bardzo dzielne, ale zachowują się, jakby były obciążone ołowiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 13.11.2010 19:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Listopada 2010 (edytowane) Z długiego weekendu pozostał już tylko jeden wolny dzień. Ale pospaliśmy trochę, poodpoczywaliśmy, odrobinę "namieszkaliśmy się". Bo ciągle nie możemy się "namieszkać". Nasi znajomi śmieją się z nas czasem, że trudno nas teraz gdzieś wyciągnąć z tej naszej nowej chałupki. Taka jest prawda. Ale w czwartek wybraliśmy się jednak do naszych znajomych, na dawno już umówioną wizytę. Mieszkają w pięknym domu już 11 rok, więc mają wszystko zagospodarowane. Dom dopracowany w najmniejszych szczegółach, urządzony perfekcyjnie, z przemyślanym, bajecznym ogrodem. Podpatrywałam trochę różne rozwiązania, szukałam dla siebie jakichś inspiracji, chociaż ich dom urządzony jest w stylu mniej więcej empire, co owszem wygląda fascynująco, ale u siebie chciałabym mieć inaczej. Za to zostaliśmy, razem z Mariuszem, obdarowani kolejną roślinką do naszego przyszłego ogrodu. Okazały już, płożący się iglaczek, został dzisiaj przeze mnie wkopany, najprawdopodobniej już docelowo. Ma się ponoć rozrosnąć w szybkim tempie. No, zobaczymy. Tak wygląda: A tu już obiecane zdjęcia położonych w gościnnej sypialni paneli. Cieszą moje oczy niezmiennie: W ogóle cieszę się niezmiennie. Z dnia na dzień, sukcesywnie, jest coraz piękniej, więc jak tu się nie cieszyć? Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 14.11.2010 16:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Listopada 2010 (edytowane) Tak słonecznego i ciepłego, listopadowego dnia nie było już dawno. Obudziliśmy się razem z Mariuszem, jak na komendę, około 7 rano. Pięknie wschodzące słońce, chociaż jeszcze o tej godzinie nie świeci w okna naszej sypialni, już zapowiadało, że pogoda będzie wyjątkowa. A widok z tarasu... Nie do opowiedzenia. Pstryknęłam wprawdzie dwa zdjęcia, wychodząc na taras prawie spod kołdry , ale już widzę, że zdjęcia to nie to samo, co widok w rzeczywistości. Słońce, wraz ze swoim oślepiającym blaskiem, wynurzało się powoli zza koron drzew. Żółta łuna, aż raziła w oczy. To naprawdę niecodzienny widok w listopadzie: Nieco dalej na południe, nad iglastym laskiem, na niebie rozpościerała się czerwonawa łuna, która (o ile moje znajomości meteorologii są nieomylne), zapowiadała wiatr: Poszliśmy jeszcze wprawdzie do łóżka i zasnęliśmy na trochę snem sprawiedliwych, ale te poranne obrazy zabrałam ze sobą pod powiekami, w krainę snów. Poranki w Bukowej Chatce, także bywają przepiękne. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 24.11.2010 22:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Listopada 2010 U R O D Z I N Y !!! Prawie dokładnie rok temu, bo 22 listopada 2009 r. zaczęłam prowadzić nasz dziennik budowy. Więc mamy pierwszą rocznicę urodzin tych moich zapisków, prowadzonych na pamiątkę dla nas i dla potomnych. Wspominam dziś z rozrzewnieniem, jak szukając czegoś w internecie trafiłam na stronę Muratora i na jakiś (kompletnie już nie pamiętam czyj) dziennik budowy. Czytanie go i oglądanie zdjęć pochłonęło mnie niesamowicie. Tak bardzo, że zapragnęłam mieć swoją własną pamiątkę z tego wiekopomnego wydarzenia, tym bardziej, że byliśmy już wtedy po wydaniu pozwolenia na budowę i czekaliśmy tylko na uprawomocnienie się tej, spędzającej sen z powiek, decyzji. No i.. stało się.. Pisanie tego dziennika wciągnęło mnie ogromnie. Niesamowitą frajdę sprawiało mi uwiecznianie w nim nie tylko zdjęć z kolejnych etapów naszego budowania, ale i własnych przeżyć, przemyśleń, zdarzeń w naszym życiu. Stał się on takim swoistym "pamiętniczkiem", w którym jednak - nie oszukujmy się - temat budowania domu był bezsprzecznie tematem pierwszoplanowym. I choć wiem, że moje obecne pisanie nie jest już tak systematyczne i spontaniczne jak na początku, to jednak zawsze chętnie wracam do tego miejsca, przeglądam z radością całą historię naszego budowania i ciągle jeszcze, mimo permanentnego braku czasu, prowadzenie tego dziennika jest dla mnie niecodzienną radością. Choć ubolewam czasem, że mój dziennik z czasem stał się "tygodnikiem". Nie wypada w tym miejscu nie wspomnieć o dodatkowych korzyściach, płynących z faktu jego pisania. Dzięki bytności na Forum Muratora - poznaliśmy z Mariuszem wielu wspaniałych ludzi, i tych wirtualnych, i tych realnych. Gościliśmy u siebie wielu fanów budowania "swojego domu", wszystkie te wizyty wspominamy z ciepłym uśmiechem. Wszystkich Was, Kochani, serdecznie pozdrawiamy. I szykuje nam się jeszcze jedna niespodzianka, tym razem ze strony Studia Projektowego Z 5OO, w którym zakupiliśmy projekt naszego domku. Gdyby nie ten prowadzony, głównie przeze mnie, dziennik - taka sytuacja z pewnością by się nie zdarzyła. Ale o tym na razie, cicho szaaa.... To będzie NIESPODZIANKA. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 05.12.2010 20:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2010 (edytowane) Pogoda jaka jest - każdy widzi. Ale to co dzieje się za oknami naszej chatki, budzi grozę i jednocześnie zachwyca. Miałam cichą nadzieję, że po ubiegłorocznej, śnieżnej zimie, następna taka sama zjawi się nieprędko. Chyba naiwniaczką byłam? Nie dość, że spadło tyle śniegu i przymroziło jak diabli, to jeszcze na dokładkę wysłano mnie z pracy na szkolenie w sam środek całkiem sporych górek, chyba tylko po to, żeby mój zimowy brak poczucia bezpieczeństwa powiększyć jeszcze bardziej. Więc musiałam opuścić mój Bukowy Świat na całe trzy dni. Przeżyłam to jakoś, tym bardziej, że wizja powrotu do domu w piątkowy wieczór, już od samego rana wywoływała uśmiech na twarzy. Wróciłam i.. zastałam krajobraz jeszcze piękniejszy, niż przed wyjazdem. Miło jest patrzeć przez wielkie tarasowe okno na bajkowy, zimowy pejzaż. A jeszcze milej - nie musieć wychodzić z domu. Pierwszy padający śnieg, tylko z lekka przysypał, moje świeżo rozkwitłe, oszukane mocnym listopadowym słońcem, kwiatki. Pomarańczowe płatki nagietek, ostro wyróżniały się na śnieżnobiałym puchu. To było jakiś czas temu. Teraz delikatne kwiatki ostro potraktował siarczysty mróz i przykrył zupełnie świeży śnieg. Cała Bukowa Chatka zasypana jest niesamowitą ilością śniegu. Stojąc przy oknie w ciepłym domku, czujemy się jak pod puchową pierzynką. Nasza wewnętrzna droga: Droga, którą dojeżdżamy: A to nasz cyprysik ze śniegową czapą: Jako jedyny wystaje spod śniegu. Reszta roślin zapadła w długi zimowy sen, przykrywając się szczelnie białą kołderką. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 05.12.2010 20:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2010 (edytowane) Nie lubię zimy. Nie lubię i już. Ale widoki, które oglądaliśmy za oknem w miniony, słoneczny weekend - obudziłyby pozytywne emocje u najbardziej nawet zatwardziałego przeciwnika zimowych krajobrazów. Tym bardziej, że staliśmy sobie bezpiecznie za szybą tarasowego okna. Biel puszystego śniegu w połączeniu z ostrymi promieniami grudniowego słońca, aż raziła w oczy. Było cicho i bezwietrznie. Po prostu pięknie. Nasz "zimowy ogródek": Zjazd na naszą drogę: Las w zimowej szacie: Biało... biało... I zachód słońca: Zima jednak piękną bywa. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie trzeba brnąć w wysokim śniegu, w kilkunastostopniowym mrozie i przy silnie wiejącym wietrze. W ciepłym domku, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach - jestem gotowa na oglądanie takich widoków, nawet do końca zimowych dni. Czy ktoś ma do sprzedania 3 miesiące urlopu? Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 08.01.2011 20:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Stycznia 2011 (edytowane) Oj.. oj.. oj.. Sama sobie pogroziłam palcem za tę bezczynność. Bo podchodziłam do tego pisania, jak do kolczastego jeża. Ale i czas był ku temu wybitnie niesprzyjający, grudzień był miesiącem obfitującym w wydarzenia. Więc, aby dogonić bieżące dni – wiadomości w telegraficznym skrócie. 1 grudnia minionego już roku – upłynęło okrągłe dwanaście miesięcy od pierwszego wbicia łopaty w podwaliny Bukowej Chatki. To była taka szczególna rocznica – wspominaliśmy z Mariuszem te chwile z wielkim rozrzewnieniem. Cały grudzień walczyliśmy (a raczej mój ślubny walczył) z niewyobrażalnymi ilościami śniegu, które – jak wszędzie zresztą – zasypały naszą okolicę. Ale nas nie dość, że zasypały, to prawie odcięły od świata. Przez okno nie wyglądało to optymistycznie. Ponad 300 metrowa droga, którą dojeżdżamy na naszą działkę i która kończy się wyjazdem na "cywilizowaną" drogę wojewódzką – momentami była całkowicie nieprzejezdna. Gdyby nie nasz nowy nabytek w postaci autka z napędem na 4 koła i wydatna pomoc sąsiada z ciągnikiem – niechybnie skazani bylibyśmy na zimowanie w Bukowej Chatce, co nie byłoby takie złe, gdyby nie fakt, że w tygodniu muszę się jednak jakoś stąd wydostać. No bo praca czeka i nie ma na to zmiłuj się. Mariusz walczył za to dzielnie z odśnieżaniem naszego podwórka i naszej wewnętrznej drogi, co też zajmuje sporo czasu i wymaga wiele wysiłku. 14 grudnia złożyliśmy papiery do odbioru budynku. No i nie obyło się bez wezwania przez Starostwo do uzupełnienia o jakieś brakujące świstki, co udało nam się załatwić w ekspresowym tempie i ostatnim rzutem na taśmę donieść do urzędu, mieszcząc się we wskazanym terminie. Po prostu mistrzostwo świata ze strony mojego męża, który – jak zwykle – wykazał się rzutkością działania i swoim wdziękiem zdołał przekonać tym razem nie kobietki, ale dwóch młodych mężczyzn w Starostwie, że już żadnego więcej papierka nie jesteśmy w stanie załatwić i muszą poprzestać na tym co posiadają. A że dzień był prawie świąteczny, bo było to w przeddzień Sylwestra – jakoś się udało. Po takich akcjach dochodzę pomału do wniosku, że mamy więcej szczęścia, niż ustawa przewiduje. A więc obecnie oczekujemy już tylko na odbiór pisemnej decyzji i będzie można w końcu załatwić w Energii zmianę taryfy z budowlanej na „normalną”, taką dla normalnych ludzi. Druga połowa grudnia minęła już oczywiście pod znakiem przygotowań do Świąt i do Sylwestra. Zasuwaliśmy równo (noo, ja trochę też) z wykończeniem wnętrza, żeby zrobić jak najwięcej przed tymi dniami. Tak najczęściej wyglądała moja pomoc: Obydwie te uroczystości robiliśmy oczywiście w Bukowej Chatce, zresztą cała rodzina nie wyobrażała sobie innej sytuacji. No a potem było już tylko świętowanie.. świętowanie.. świętowanie.. I było.. ech, wspaniale. Najmilej wspominam Sylwestrową Noc. Północ. Mały domek na uboczu, naprzeciw ciemny las, niesamowita biel śniegu, niebo usiane gwiazdami i my wszyscy na tarasie z kieliszkami szampana w dłoniach. A za chwilę z głośnym świstem ciemną ścianę lasu i grafitowe niebo rozświetliły kolorowe fajerwerki, strzelające prosto w gwiazdy. Dla takich chwil warto trwać, czasem w najzwyklejszej nawet codzienności. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 08.01.2011 20:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Stycznia 2011 (edytowane) Każdy post ma ograniczoną możliwość zamieszczania zdjęć, wiec pozwolę sobie jeszcze wrzucić dodatkowe zdjęcia z opisywanych wcześniej chwil. Przygotowania do sylwestrowej zabawy: No i moja zadowolona mina z rozwoju sytuacji: A to zdjęcie warto zamieścić na pamiątkę. Częściowe zaćmienie słońca, fotka zrobiona przez Mariusza z naszego tarasu: Przepiękne zjawisko. A przy okazji! Nigdy nie jest za późno na podziękowania, więc wszystkim, którzy w komentarzach życzyli nam wszystkiego co najlepsze, chcielibyśmy pięknie podziękować i również życzyć wspaniałego 2011 roku, aby Wasze wszystkie marzenia spełniły się w 100 %. Takie same życzenia składamy wszystkim tym, którzy tu zaglądają, czytają o nas i poświęcają swój czas na spędzenie z nami paru chwil. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!! Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 09.01.2011 11:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2011 (edytowane) Na rozległym polu, widocznym z okien naszego salonu i dwóch sypialni, leży jeszcze biały zimowy puch. Zmarznięty śnieg nie za bardzo poddaje się wpływowi odwilży, która nadeszła nie tak dawno. Za to na drodze dojazdowej jest po prostu masakra. Rozjeżdżony, topniejący w szybkim tempie śnieg, utworzył jeszcze gorsze warunki do jazdy, niż ten pierwszy, który padał tak obficie. Ale widoki z okien są w dalszym ciągu typowo zimowe i zdarza się, że białe jeszcze pole stanowi doskonałe, widokowe tło dla wychodzącej coraz odważniej z lasu, dzikiej zwierzyny. Uwielbiam tak stać przy oknie tarasowym i wypatrywać, co też nowego wynurzy się z ciemnej ściany drzew. Któregoś poranka, już jakiś czas temu, zaraz po otwarciu oczu, ujrzałam siedzące na polu dziwne stworzenie. W skulonej pozycji, przycupnięte na śniegu, z daleka nie przypominało żadnego znanego mi zwierzaka. Dopiero po dobrej chwili poderwało się do lotu i wtedy ujrzałam olbrzymiej wielkości ptaszysko, którego rozmiar rozpostartych skrzydeł imponował swoją wielkością. Niestety - nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia w locie. Udało mi się tylko sfotografować go przyczajonego, siedzącego na białym śniegu. Był naprawdę wielki: Obraz biegających po polu sarenek, nie spowszedniał nam jeszcze, ale ich widok nie dziwi już tak bardzo. Niestety, są bardzo płochliwe i niełatwo jest sfotografować je z bliska. To widok z wczoraj: Wychodzi na to, że nie tylko z mieszkańcami naszej wsi, ale także z okoliczną zwierzyną, przyjdzie nam żyć w wielkiej symbiozie. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 09.01.2011 12:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2011 (edytowane) Intensywne przygotowania do minionych świąt spowodowały, że podgoniliśmy trochę prace związane z wykończeniówką. Najwięcej zmian zaszło w salonie, ale inne pomieszczenia też zmieniły na korzyść swój wygląd. Najmniej zmieniła się gościnna sypialnia. Tu mieliśmy już i wymalowane ściany, i położoną podłogę, więc przybyła właściwie tylko dekoracja okna. Teraz jeszcze tylko, w jakiejś tam przyszłości, przybędzie tu zabudowana szafa i druga szafka z półkami na wszystkie moje książki, których posiadam ogromną ilość. Okno przystrojone, oczywiście na pomarańczowo: Kuchnia, również dostała w prezencie nowe zasłonki na okna, ale mamy też w końcu pomalowane w niej ściany i (na moje wyraźnie życzenie) obniżony lekko okap, który według mojej oceny wisiał za wysoko, a według Mariusza w sam raz, bo niestety teraz zdarza się, że ten mój gotujący czasem małżonek, wali głową w jego obudowę. Mam tylko nadzieję, że nie z rozpaczy, a z gapiostwa albo z łakomstwa, nachylając się zbyt gwałtownie nad gotującymi się na kuchence pysznościami. Nie mogę już teraz napisać, że zbliżamy się wielkimi krokami do cywilizacji, bo byłaby to nieprawda. A prawda jest taka, że z pełną cywilizacją, jesteśmy już za pan brat. Co cieszy mnie niezmiennie i ogromnie uszczęśliwia. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 09.01.2011 15:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2011 (edytowane) Czas na pokazanie zmian w salonie. Tu są one zdecydowanie widoczne, bo jeszcze przecież całkiem niedawno, spędzaliśmy w nim czas nie mając podłóg, z niepomalowanymi ścianami i ze skromnymi dekoracjami. Jako najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie w domu, wymagało ono wielu przemyśleń, prób i korygowania wcześniejszych pomysłów. Bo czasem dopiero życie pokazywało, że niektóre nasze fantazje urządzeniowe były nietrafione, a niektóre całkiem niemożliwe. Pozostaliśmy jednak wierni naszej pierwszej koncepcji: salon ma być urządzony w egipskich klimatach, w kolorach i dodatkach, które sprawią, że będziemy się w nim czuć tak dobrze, jak czuliśmy się wspaniale onegdaj, będąc z wizytą w kraju faraonów. Ale do rzeczy. Widok na okno tarasowe i część "ściany telewizyjnej". Brakuje na niej jeszcze jednego mebelka do kompletu. Jest nim identyczna, jak reszta mebli, podświetlana witryna (czeka tylko na złożenie), która stanie docelowo w miejscu, w którym teraz stoi mała choinka. Okno tarasowe: Widok na korytarz i drzwi do sieni: Kominek: I na koniec - akcent świąteczny. Zdjęcie ciemne, bo tylko na takim widać oświetlenie choinki, stojącej na zewnątrz, na tarasie: Tak na razie wygląda nasz wymarzony dom wewnątrz. I naprawdę - mogłabym siedzieć w nim bez przerwy i nigdzie się stąd nie ruszać. Co niestety, na chwilę obecną, nie jest jeszcze możliwe. Czy uwierzycie, że z utęsknieniem czekam na emeryturę? Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 09.01.2011 18:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2011 Kocham ten Dom..Wiem.. Wiem, że brzmi to patetycznie.A poza tym sama nie lubię, gdy nadużywa się tego słowa.Jest takie specjalne, jedyne.Używane niezmiennie i przy każdej okazji - traci swoje magiczne znaczenie.Ale ja naprawdę kocham ten Dom.Każdy w nim kąt i każde skrzypnięcie drzwi.Aksamitną powierzchnię ściany i frędzelki na zasłonce w małej sypialni.Kocham gwizd czajnika na kuchence i kubki z naszymi imionami.Tkliwą czułość budzi we mnie nawet małe, dekoracyjne mydełko w łazience i niewielki kaktusik stojący na dekoderze.Nawet pająk, który zawisł sobie w rogu sufitu, budzi mój nieśmiały uśmiech.Widok z okien tarasu zalewa moje serce wartkim strumieniem ciepła.Zielony cyprysik, sterczący dumnie na nieobecnym jeszcze trawniku, wywołuje w moich myślach prawie matczyne odczucia.Każde szarobure źdźbło, które wychyla się nieśmiało spod topniejącego śniegu, uwalnia we mnie nieznane mi pokłady czułości.Zwariowałam pewnie?Może..Kiedyś patrzyłam jak to nasze gniazdo powstaje od początku, z niczego.Stałam na pustej, zielonej, ukwieconej łące, puszczałam wodze fantazji i próbowałam sobie wyobrazić, jak to kiedyś będzie.Czasem jest tak, że puszczona luzem fantazja, potrafi rozbujać wyobraźnię do niewyobrażalnych wprost, nierealnych rozmiarów.A czasem ta wyobraźnia zaczyna przemieniać się w rzeczywistość.Każde wbicie łopaty w twardą ziemię, każda postawiona kolejna ścianka – przybliżała mnie do jednego momentu. Do chwili, w której zrozumiałam, w której wiedziałam już, że marzenia się ziszczają, że spełniają się naprawdę, jeśli tylko mocno się w to uwierzy.I nieważna jest każda chwila zwątpienia, każde czekanie na kolejny etap, bezsensowna czasem szarpanina z urzędami, czy ich pracownikami.Nieistotne jest każde potknięcie, czy popełniony błąd, bo i takie są nieuniknione.Najważniejszy jest efekt końcowy.Dzień, w którym mogłam sobie powiedzieć: jestem szczęśliwa.I pomyśleć: kocham ten Dom.Zamknięta w naszych 83 metrach szczęścia – jestem Kobietą Spełnioną. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 24.01.2011 20:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2011 (edytowane) Już prawie była wiosna.. Już poczułam zapach świeżej ziemi i prawie widziałam wychylające się z szaroburej gleby pierwsze źdźbła zielonej trawy. Prawie słyszałam śpiew ptaków. Wszystko.. prawie. Bo to moja wyobraźnia poniosła mnie aż tak daleko. To w zeszły weekend zrobiło się tak ciepło i wiosennie, więc wybraliśmy się z Mariuszem na mały spacer. Miałam nadzieję spotkać po drodze Panią Wiosnę.. Niestety chyba śpi jeszcze, choć słonko świeciło już całkiem mocno i grzało pieszczotliwie. Zaglądało nam pod kurtki swoimi ciepłymi promykami, głaskało po twarzach. Mariusz też skrzętnie wypatrywał czegoś w Bukowym Zagajniku: Widok Bukowej Chatki, nawet z takiego oddalenia, niezmiennie wlewa w nasze serca uśmiechy i wewnętrzny spokój: Nie mogę się oprzeć, żeby nie robić coraz to nowych zdjęć naszej chatce. Przez całe długie miesiące wpatrywałam się w wizualizację projektu domku Z7, która niezmiennie gościła – jako tapeta – na monitorze mojego komputera. Teraz, kiedy mamy już swój własny Z7 – wciąż nie mogę nacieszyć oczu jego widokiem. Tak wyglądał z bliska w ten ciepły, styczniowy dzień – nasz Bukowy Dom: Jeszcze tylko na koniec spaceru – kontrola, oczywiście zrobiona przez gospodarza domu. Jak też sprawuje się podziemny zbiornik na wodę? Kontrola wypadła pomyślnie więc wróciliśmy do swojego gniazdka, odurzeni widokami i świeżym powietrzem. Tak było tydzień temu, więc raptem niecałe 10 dni wstecz. Teraz znowu mamy zimę, nocne przymrozki, świeży śnieg i w perspektywie kolejne czekanie na tak ciepły weekend. Może znowu zaświeci słoneczko? Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 29.01.2011 22:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Stycznia 2011 (edytowane) Zaszły kolejne i już chyba ostatnie zmiany w salonie. Przybyło końcowe oświetlenie i pojawiła się witrynka, czyli ostatni brakujący tam mebel. Oświetlenie "ściany telewizyjnej" i witrynka: Zdjęcie zrobione bez lampy błyskowej (lepiej widać światło i podświetloną witrynę): Witryna w zbliżeniu: Oświetlenie nad kominkiem: I "ściana wypoczynkowa": Mariusz leci teraz z pracą jak błyskawica - widzę, że im bliżej końca, tym większe ma zacięcie do roboty. Tylko z siłami i możliwościami u Niego coraz gorzej i coraz częściej tłumaczę Mu , żeby więcej odpoczywał i też namieszkał się trochę razem ze mną. Tydzień za tygodniem lecą nie wiadomo kiedy. Z jednej strony to dobrze, bo szybciej nadejdzie wyczekiwana przeze mnie wiosna, ale z drugiej strony czas mija nieubłaganie i nieuchronnie zbliżamy się do starości. Ech.. co za czarne myśli, uciekajcie sobie precz! Nie mogę się nacieszyć swoim Bukowym Światem.. Dzień jest za krótki, a noc za ciemna, by móc zdążyć nasycić oczy tymi wszystkimi widokami, którymi otaczam się teraz na co dzień, już od ponad pół roku. Wracam tu po pracy, jak na skrzydłach. Pędzę po często teraz ośnieżonej i oblodzonej drodze, by być tu jak najszybciej. I gdy tylko, przez szybę samochodu, zobaczę stojącą przy drodze tabliczkę z nazwą naszej wsi - już wiem, że jestem w raju. W swoim małym, prywatnym, Bukowym Raju. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.01.2011 19:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 (edytowane) Dziś napiszę o zwierzyńcu. O zwierzyńcu, który notorycznie gromadzi się na naszym tarasie i na naszej działce. Suka od sąsiadów ma cieczkę, czy jak to powiedziała babcia Wolańska w filmie "Kogel Mogel" - goni się. Więc z tego faktu wynikają mniej lub bardziej fascynujące widoki. Mianowicie wszystkie psy z okolicznych wiejskich domów zbiegają się na naszą działkę i adorują tę nieszczęsną przedstawicielkę psiej płci pięknej. W rzeczywistości wygląda to tak, że Ajra, czyli ta sunia udaje, że ucieka, a wszystkie okoliczne psy rasy męskiej, z Kajtkiem na czele, gonią za nią wdając się w psie zaloty. Jak już zmęczy ją uciekanie - kładzie się na naszym tarasie lub na naszej działce i udaje, że nie wie o co chodzi. A wtedy panowie przystępują do zdobywania jej psiego serca. Tak to wygląda spoglądając na to romantycznie. A patrząc na to bardziej realnie - horda psów gania naokoło naszego domu i wydaje im się, że wydają z siebie zalotne poszczekiwania, a w rzeczywistości robią mnóstwo hałasu o nic. Czasem trudno wytrzymać z tym psim ujadaniem i z tym pędzącym donikąd towarzystwem. Tu parę fotek na uwiarygodnienie tej psiej adoracji. Kajtek wiernie czeka na naszej tarasowej wycieraczce: Cichy adorator od dalekich sąsiadów: Ajra udaje, że nie wie o co chodzi: Z tajemniczą miną świruje pawiana: Czasem musimy gonić całe to towarzystwo, bo wyrabiają na naszych oczach nieziemskie historie, aż strach bierze, że jakoś się w tym wszystkim godzą i nie pozjadają się z konkurencji na śmierć. No cóż - natura jest silniejsza, jakby kto się pytał. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.01.2011 20:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 (edytowane) Dzisiejszej nocy spałam krótko i bardzo szybko. Nie wiem, kiedy zamknęłam oczy, za to dokładnie pamiętam kiedy je otworzyłam. Słońce świeciło mi prosto w zamknięte powieki, co w styczniowej aurze nie jest zjawiskiem powszechnym. Kiedy już otworzyłam posklejane powieki i wyjrzałam przez okno od sypialni - ujrzałam widok nieziemski. Cały zaokienny widok wyszedł jakby spod pędzla zdolnego malarza - takiego, który usiłował z powodzeniem namalować piękny zimowy krajobraz. Na wszystkich krzaczkach, na każdej gałązce drzewa, widać było pociągnięcie pędzlem, muśnięcie białą farbą najmniejszego, drobniutkiego szczegółu każdej roślinki. Każda gałązka, każdy pozostawiony przez jesień listek - przybrał niepostrzeżenie fascynującą białą barwę. Malarz mróz, podkreślił pociągnięciem swego pędzla, każdy najdrobniejszy szczegół. Widok był wprost nieziemski, ze wszech miar fascynujący. Nazywają to szadzią, jakoś tak brzydko i trywialnie. Dla mnie to dzieło sztuki. Niewykonalne dla przeciętnego śmiertelnika, nawet tego bardzo uzdolnionego. Widok był tak niesamowity, że zapierał dech w piersiach. Nie można było tego nie uwiecznić. Więc w czasie, gdy ja pluskałam się w łazience - Mariusz zrobił te oto zdjęcia: Dla takich widoków warto otwierać oczy. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 30.01.2011 20:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 (edytowane) Z dalszych robótek domowych uprzejmie donoszę, że wymalowała się nasza sypialnia. W pierwotnym założeniu miała być w kolorze fiołkowym - taka koncepcja zrodziła się onegdaj w moim bukowym umyśle. Ale po uważnym obejrzeniu naszego sypialnianego grzejnika, czyli panela na podczerwień, który jest w określonej tonacji kolorystycznej - nie bardzo ten fiołkowy kolor mi tam pasował. Panel grzewczy przedstawia mazurowy widok, tzn. pływająca łódeczka na tle gołębio - słonecznego nieba, tudzież na brzegu widoczne sitowie nic nie mające z fiołkami wspólnego - więc moja koncepcja upadła z wielkim hukiem i rozbiła się o szarą rzeczywistość. Jedynymi kolorami, które tworzyłyby harmonijne tło dla tego artystycznego dzieła - był szary popiel i słoneczna żółć. I takie właśnie kolory strzelił Mariusz w naszym sypialnianym sanktuarium. Tu jeszcze w trakcie malowania, z widokiem na panel: Takie to są właśnie kolory: Zdjęcia są oczywiście nieaktualne, bo dziś - tzn. w niedzielę wieczorem - jest już wszystko pięknie skończone, łącznie z położeniem podłogi i zawieszeniem karnisza. Tak jak jest teraz - jest po prostu fascynująco i intrygująco i - mam cichą nadzieję - że te właśnie kolory będą najwłaściwszą inspiracją dla naszych sypialnianych przygód. Czego sobie i wszystkim czytającym życzę (tzn. inspiracji w sypialnianych pieleszach). Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Iwona i Mariusz 10.02.2011 21:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2011 (edytowane) Człowiek targany skrajnymi emocjami nie jest obiektywnym reporterem. I jak tak właśnie teraz mam. Wydarzenia dobre, radosne, podnoszące na duchu przeplotły się z nieciekawymi i dołującymi. Ze smutkiem zauważyłam, że z tego powodu straciłam wenę do pisania. Wprawdzie tych dobrych wieści ilościowo jest zdecydowanie więcej, ale ta jedna niedobra przyćmiła na razie całą resztę. Nie będę tu o niej teraz pisać. Wprawdzie nie jestem strasznie przesądna i nie kieruje mną dewiza "nie wywołuj wilka z lasu", ale jednak nie będę. Nie chcę i już! A dobre wiadomości? Jest ich parę. Prawie skończona nasza sypialnia. No.. prawie skończona, bo jeszcze nie wisi firanka, nie ma zabudowanych szaf i wjechało do niej z powrotem nasze tymczasowe, zbite z desek łóżko. Ale i tak jest w niej uroczo. Ściany pysznią się dumnie świeżutką farbą, podłoga uśmiecha się spoglądając na nas swoim drewnianym okiem, nawet zawieszony karnisz ma wesołą minę. Chcecie zobaczyć? Proszę. Na tej lewej, żółtej ścianie będzie kiedyś zabudowana szafa: Tak elegancko wyglądają kolorki ścian, podpasowane pod wiszący panel grzewczy (czy dobrze widać moją piękną toaletkę? ): I rzut na całość. Nawet z prowizorycznym łożem wygląda to całkiem ok (moje zdanie): I to chyba tyle na dziś. Kolejne dobre nowiny przekażę po przygotowaniu materiału poglądowego w postaci ilustracji. A złe wieści? Niech spadają tam, skąd przyszły. Edytowane 8 Maja 2021 przez Iwona i Mariusz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.