Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak mogę pomóc swojemu kotu?


sigma_si

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 75
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jeśli nowy kot to już zaszczepiony dwukrotnie i mieszkanie zdezynfekowane, no i niestety wszystkie zabawki Feliksa i inne jego osobiste przedmioty...będziesz musiała się z nimi rozstać :(

 

No widzicie dziewczyny, jesteście nieocenione!! Nie wiedziałam, że to aż tak trzeba... :cry: Ale to zrozumiałe oczywiście....

 

OK Twoją historię tez śledziłam i w szoku byłam, jaki ten następny podobny...

Pisałam kiedyś agip, że najbardziej podobały mi się zawsze buraski i o takim myślałam, ale Feliks przyszedł i już, został bez wzgl. na wszystko! A był identycznego umaszczenia, jak ukochana moja kocica z dzieciństwa-Miśka, która zaginęła po naszej przeprowadzce. Coś w tych 7 życiach musi więc być! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aguś, skoro nie wiadomo co to było, a mogła być panleukopenia, bezwysiękowy FIP, FeLV czy jeszcze coś innego to lepiej przyjąć, że panleukopenia i nie wprowadzać niezaszczepionego kota do siedliska wirusa, a ten wirus jest okropny bo przenosi się go nawet na ubraniach.

Jak już będziesz na siłach pożegnać Feliksa to wymyj co możesz domestosem (tylko uważaj na psiaka żeby w to nie weszła, nie polizała, nie nawdychała się itp.), a resztę najlepiej spal żeby inne koty buszujące po śmietnikach się nie zaraziły.

 

i trzymaj się Mała dzielnie, buziaki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK Twoją historię tez śledziłam i w szoku byłam, jaki ten następny podobny...

a ja nie, dajcie linka

Właśnie jestem zdziwiona, bo chyba tylko gdzieś między wierszami pisałam? :roll: :wink:

 

Łeeetaaaam... Nie szukajcie, pomerdało mi się :oops: z inną historią, chyba rogbog, ale pewna nie jestem i nie mogę teraz sprawdzić.. Sorrrki :roll: blondynkaja :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK Twoją historię tez śledziłam i w szoku byłam, jaki ten następny podobny...

a ja nie, dajcie linka

Właśnie jestem zdziwiona, bo chyba tylko gdzieś między wierszami pisałam? :roll: :wink:

 

Łeeetaaaam... Nie szukajcie, pomerdało mi się :oops: z inną historią, chyba rogbog, ale pewna nie jestem i nie mogę teraz sprawdzić.. Sorrrki :roll:

Nie za ma co :D Znaczy, koty jednak mają 7 żyć, skoro nie tylko mi się to przytrafiło :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK Twoją historię tez śledziłam i w szoku byłam, jaki ten następny podobny...

a ja nie, dajcie linka

Właśnie jestem zdziwiona, bo chyba tylko gdzieś między wierszami pisałam? :roll: :wink:

 

Łeeetaaaam... Nie szukajcie, pomerdało mi się :oops: ... blondynkaja :lol:

 

hihihi, blondyny potrafią :lol: wiem z autopsji :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W taki razie, OK, może powinnaś opisać szerzej tę Twoją kocią historię, chętnie przeczytamy! :)

Proszę bardzo :D

 

 

Pierwszą kocicę przywlokłam ze swojej ulubionej knajpki :roll: Po prostu zjawiła się któregoś zimowego dnia i kimała całymi dniami na kaloryferze - widać, że kot domowy, nie podwórkowy, bo ludzi się nie bała, dawała się głaskać, załatwiała swoje sprawy na zewnątrz itd... Ktoś musiał wyrzucić, albo się komuś zmarło (takie osiedle, gdzie sporo starszych ludzi mieszkało)...

Po paru dniach spytałam kolegę barmana, co kocisko jada? A on mi na to, że to "nic, to przecież nie mój kot" :o Oszzzz, szybko przestał być kolegą... Do tej pory nie mogę zrozumieć, jak można w knajpie nie znaleźć czegoś do nakarmienia kota :x Więc dobrze już na bani, zapakowałam się z kotem do taryfy, żeby go chociaż nakarmić w domu - to był środek nocy i żadnych "nocnych" w pieszej odległości :lol: Pomyślałam, że najwyżej poszukam jej domu, bo przecież mam psa, no i ojciec nie znoszący kotów... W każdym razie, jak rano wstałam po odespaniu kaca i nocnych przygód, to rodzina (mama z bratem) już zaadoptowali kota i nie było mowy o szukaniu jej domu :lol:

 

Żyła sobie z nami ładnych parę lat, psa spacyfikowała w ciągu pierwszych 5 min., ojciec się wyniósł parę miesięcy później - śmiałyśmy się z mamą, że z kotem nie wytrzymał :lol: Niestety po tych kilku latach zrobił jej się guz na sutku. Guz został usunięty, ale gdzieś tak po roku pojawił się znowu :( Znowu operacja i patologia - okazało się, że b. złośliwy u kotów (bo u psów podobno b. łatwo się leczy). Kolejny wyrósł w ciągu miesiąca ze 2x taki jak oba poprzednie... Kota jeszcze nawet nie zdążyła dojść do siebie po tej poprzedniej operacji. Nie było sensu robić kolejnej, zwłaszcza, że sam guz nie był dla niej bolesny - widać było, że w miarę dochodzenia do siebie po narkozie odzyskuje humor, charakterek i nie cierpi poza tym, że jej ta rosnąca narośl przeszkadza w podskakiwaniu. Ale jak to w życiu bywa... Bratowa akurat była tuż przed porodem (mieszkali jeszcze z nami), a kocicy otworzył się ten guz :( Musiałam ją uśpić, bo w końcu i ból się zaczął, kot cierpiał :cry: Miałam straszne wyrzuty sumienia :(

 

Ale już wiedziałam, że będzie następny kot - tylko jeszcze nie teraz, nie tak szybko, muszę nabrać dystansu, niech się brat z żoną i córą wyprowadzi, żeby mała czegoś od nowego kota nie złapała itd... Gdzieś tak za rok-półtora :roll:

 

A tu 2-3 miesiące później, wchodzę-ci ja do swojej ulubionej knajpki... :lol: A tam... moja kocica siedzi :lol: Siedzi i czeka, żeby się komuś na kolana wpakować :lol: Knajpka już inna była, ale już nie czekałam paru dni, tylko od razu wypytałam, od kiedy przyłazi - od paru dni i tak, siedzi całymi dniami, jakby domu nie miała... Tu przynajmniej ją nakarmili, ale widać, czekała na mnie :lol: :wink:

 

No i jest - z wyglądu różni się tylko plamką na mordce, wygląda, jak pchała nos, gdzie nie trzeba :lol: Ale pieszczocha taka sama - nic tylko by mi na brzuchu leżała i głaskać-głaskać :lol:

 

 

 

 

Ufff... ale się rozpisałam, ale chciałaś historię - masz historię :lol:

Wcześniej tylko wyżły w domu były, ale teraz nie wyobrażam sobie życia bez kota w domu :wink: Nad drugim myślę :roll: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ufff... ale się rozpisałam, ale chciałaś historię - masz historię :lol:

 

Chciałam i mam! I to jaka piękną i wzruszającą... :)

A`propos usypiania... Kurczę, to jest tak, że niby masz pełną świadomość, że to jest dobre wyjście, że ulżysz zwierzynie w cierpieniu, godzisz się z tą myślą, ale.... w domu, jak jesteś daleko. A gdy przyjdzie co do czego, to serce pęka, wszystko w tobie krzyczy, że nie możesz tego zrobić, pozwolić, by oni to zrobili, nie można słowa z siebie wydusić, po raz setny rozważasz w myślach, czy naprawdę nie ma już żadnej nadziei?! Koszmar! I nigdy więcej nie chciałabym już być w podobnej syt.

 

Tęsknię za Nim.... :cry: :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...