Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do noxilowego marudnika


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 205
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • 2 weeks później...

Hej, hej... pobudka!!!!!!

 

Kfiatka Ci przynoszę... na znak że już czas!!! Chociaż nie umiem takich ładnych fotek robić jak Ty, to obiekt "świeżyzna" :D , w niedzielę go uwieczniłam :D ...

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/ec2358c66ad079c5b731e473eafd5b96,10,19,0.jpg

 

niestety później go zasypało :roll: , ale jest!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
  • 2 months później...

Przepraszam wszystkich za to takie znikniecie ale najpierw miałem problemy z domem (a dokładnie z brakiem ciepłej wody) potem Alexa przejechał samochód. Biedak cierpiał strasznie , znalazł go po paru minutach nasz wet (wypadek był w centrum wioski 100 metrów od lecznicy) . Facet uwielbia zwierzaki więc na własny koszt go ratował( niewiedział czyj to kot ) ale niedało sie nic zrobići futrzeaka trzeba było uśpić. A po jakichś 10 dniach była ładna pogoda(jak na przedwiośnie) i chciałem pobawić sie "zabawką" czyli motorowerkiem. W zeszłym roku nękany wizjami typu powolna jazda motocyklem wśrod kwitnacych pol z Noxilinka siedzacą z tyłu kupiłem sobie zabaweczke typu skuterek. ponieaz niemam prawka umozliwiajacego smiganie normalnym motocyklem zdecydowaliśmy sie kupić ten taki motorower ,którym moze jeździc kazdy dorosły czyli o pojemności do 50 cm.Poczatkowo chcieliśmy jakiegoś choppera ale poradzono nam zakup najcieższego i najsilniejszego modelu do 50 cm czyli Rometowskiego RTX

o takiego tylko czerwonego:

http://www.polskajazda.pl/foto/foto-zoom/Konrad-KNF.JPG

Motorowerek oficjalnie ma ograniczenie do 40 km a w realu nówka (jeszcze nie dotarta) ze mną i Noxilinka i pełnym bagażnikiem wyciąga 70 km/h Niegrzebany .. W przeciwieństwie do innych pierdzikółek typu koliber ma silnik dwusuwowy taki jak w motocyklach do krosu. Automatyczna skrzynia biegów powoduje to ze do max predkości zbiera się naprawdę szybko.

Zapomniałem dodać: Romet jak sama nazwa wskazuje to motocykl produkcji.... chińskiej. z precyzja i przemyślanymi szczegółami jak to u chińczyków. Dodawanie gazu opiera się na wcignieciu lub wypuszceniu przez manetke takiej stalowej linki. Linka jest w plastykowym oplocie który w pewnych warunkach mocno sztywnieje . Oczywiście rzadko takie warunki występuja- w końcu jak czesto spada temperatura ponizej 5 -6 stopni gdy czymś takim jedziesz?? No i oczywiście w Chinach jest ruch lewostronny. Jak jedziesz takim skuterkiem i na rondzie zaklinuje ci sie tak badziewna linka to niema problemu! skręt w lewo powoduje zwalnianie bo linka sie luzuje W Polsce na rondzie nagle zamieniasz się coraz bardziej przyspieszjacego w kamikaze ,Kamikaze nie mogacego zachamować tandetnymi hamulcami gdy silnik wskakuje na najwyższe obroty.No i ja właśnie znalazłem sytuacji . Próba hamowania na rondzie skończyła się utrata przyczepności przedniego nie napędzanego koła. Wypadłem z ronda .Staranowałem przy predkości ok 40- 50 km/h wysoki krawężnik , pierdykłem w maskę zwalniajacego właśnie przed wjazdem Tira. Walnięcie w Tira psowodowało że razem z motorowerem przywaliłem w kolejny krawężnik . Motocykl pofrunął w powietrze, ja jakoś odpadłem z niego . Przywaliłem w błotnistą kałużę z głośnum gruchnięciem(a przynajmniej dla mnie było głośnie ) Kiedyś ojciec uczył mnie padów z Judo (sam miał nawyższy uczniowski pas) więc prawdopodobnie odruchowo zamortyzowałem cześć siły upadku , część pochłoneła błotnista kałuza. Pamietam tylko spadajacy metr dalej motorower . I deszcz plastikowych odłamków z motocykla i roztrzaskanej szybki od kasku.Sam kask wytrzymał, został tylko mocno porysowany.Noxilinka następnego dnia ogladała miejsce wypadku i mówiła że wybiłem sobą niezły krater.W kazdym razie ostatnie co pamietam z wypadku to jak podnosze się z tej kałuży i mruczę do siebie :.....to niemozliwe napewno mam połamane kości reki i nogi . Boze!!! żeby tylko stawy biodrowy i ramieniowy były całe!!!!! Boze . Boze Boże .....(ten strach przed uszkodzeniem stawu biodrowego to efekt studiowania biomechaniki i praktyk z anatomii w wydziale ortopedii . )

I moje zdziwienie: kości całę (a przynajmniej sie ruszają i o dziwo jestem w stanie ustać na obtłuczonej nodze) Tylko wnętrzności i żebra bola.

 

I potem urawał mi sie film.

Nastepne co pamietam to sasiad który wracajac z pracy zatrzymał sie i sprawdził co to za nieszcześnik pokryty błotem wlecze potrzaskany motocykl. Sasiad sam jest wielbicielem "Czaru 2 kółek i komarów w zebach "i wie jak to jest mieć wypadek. Tomek kazał mi wejść do pobliskiego zajazdu ,zaprowadził motek na parking i sam skoczył po przyczpke do przewozu dwuśladów. Było to 3 km od miejsca wypadku Dotarłem do domu , cyk leki przeciw bólowe . Rano jak zobaczyłem się lustrze to przestraszyłem sie :połowa ciała była autentycznie czarna !! Po stłuczeniu wybroczyny podskórne poczerniały i wyglądałem jak w połowie złożony z murzyna. Nie sądziłem że coś takiego jest możliwe.W sumie bolało mnie ramie jakieś 2 tygodnie. Psychicznie nie mogłem się jednak pozbierać przez jakiś miesiąc .Po miesiacu chciałem posadzić kupiony krzew hortensji( dobrze że mi sie przypomniało musze go zaraz podlać :)) W wbiłem łopatę obok studni . łopata o coś zazgrzytała , troszkę dalej też ,kawałek dalej też !! Co jest ?? I tak znaleźliśmy Cosia . I od tej pory praktycznie non stop coś robię i I tak sie zapomniałem o traumie wypadku. W sumie nie wiem czemu tak mnie to łupło . Juz wcześniej udało mi sie "uciec kostusze spod kosy" ale niezbyt to mnie ruszyło Podobnie żle czułem sie tylko wtedy gdy zaliczyłem stan smierci klinicznej(albo coś bardzo podobnego) ale to juz zupełnie inna opowieść. W kazdym razie przepraszm za przestój . Naprawde nie miałem siły pisać.

Edytowane przez Noxili
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooooxi ... "dezerterze" ...dobrze że żyjesz ;)

 

Jak patrzę na kask to jedna myśl przychodzi mi do glowy

 

Na większości opakowań jest napisane

 

"Przed użyciem wstrząsnąć" ... ale nie wolno wstrząsać piwem i głową ...

 

Dawaj cos o tych tynkach glinianych bo mam przestrasznie szpetny garaż przed domem.

 

Myślisz, ze taka glinka przyklei sie do suporeksu ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już ochłonęłam po przeczytaniu Twoich kolejnych perypetii, to zadumałam się nad chińskim wyrobem :eek: Swoją drogą Firma Romet na polskim rynku monopolistą rowerowym... była A jakim cudem ten skuter został dopuszczony do użytku :jawdrop: Ty jak kot masz siedem żyć, ale jak pojedzie na takim zabójcy ktoś mający mniej szczęścia :(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem moze tylko ja mam takiego pecha ???Abstrachując od nieszczęsnego Rometa zastanawiam czy jest możliwe dziedziczenie takiego " pieprzonego" szczęścia ?Z rodzinnych badań nad historią i wspomnieniami babć musze powiedzieć ze takie dziwne wypadki członkowie mojej rodziny po prostu "przyciagają" . Na przykład moje pradziadki Antoni i Józef (kumple na zabój -pochodzili z tej samej wioski skąd wzieli ich do C.K. Armii Po I wojnie światowej mieli Józef syna A Antoni córkę . No i wiadomo co było dalej ) .

Jako C.K żołnierze kolejno: przetrwali rosyjski atak gazowy i to bez masek p-gaz(wiatr 100 metrów przed okopami austiackimi zwiał gaz z powrotem na rosjan). Następnie wraz z całym pułkiem ogłosili bunt i dali sie wziąść do niewoli Rosjanom razem z powiazanymi z jak prosiaki oficerami.Sprawa stała sie nawet słynna bo po przeciwnej stronie okopów pułk carski(złożony głownie z Polaków , Litwinów i Łemków ). zrobił to samo tylko przeszedł na stronę austriacką.

Po zwolnienu z obozu w Czelabińsku na pieszo dotarli 2000 km do Polski . Wędrowali w najgorszym możliwym momencie : Korpus Czeski (też ex jeńcy ) ogłosił powstanie i wyparł bolszewików z rejonu Uralu . Zarówno czerwoni jak i "biali" jak równiez "bezbarwni" bandyci roztrzeliwali lub wieszali każdego kto przypominał tej pijanej tłuszczy Czecha.Pradziadki stali 2 razy pod murem czekajac na egzekucję i dwa razy niesamowity zbieg okoliczności(i spryt i talent aktorski) okoliczności ocaliły im życie .

Po powrocie do polski jako podoficerowie (zanim zdezerterowali od c.k Austrii dosłuzyli sie stopnia feldfebla a nawet orderu ) szkolili polskich ochotników w czasie wojny w 1920 roku. Potem razem z odziałem złożonym z uzbrojonych gimazjalistów walczyli gdzieś tam pod Lwowem . Nie udało mi sie określić gdzie to było ale pradziadki opowiadały mojemu ojcu że z ich ok 300 osobowego oddziału przetrało 5 osób . Po wystrzelaniu amunicji odział bronił sie przed szarżą kozacką bagnetami . Wszystcy co przetrwali podobniez przeżyli tylko dlatego że gdy otoczono ich(ok 8 osób) na skrawku jakiegos lasku jeden z chłopaczków zorientował sie że z nerwów zapomniał o dwu granatach które mial w kieszeni i zdetonował je na sobie by zabrać ze sobą jak najwiecej Rosjan. Wybuch rzucił moich pradziadków i 3 pozostałych ocaleńców na ziemie nieprzytomnych . Wybuch rozszarpał samobójce i kilku kolegów z oddziału oraz chyba kilku rosjan. Żywi lezeli w wymieszani z szczątkami zabitych I rosjanie nie sprawdzali czy takie poszarpane trupy mogą życ. Wkrótce zjawił sie kolejny polski odział i wybuchły zaciete walki.Wieczorem pradziadkom i ich współocalonym udało sie przekraść do swoich.

Moja rodzina w czasie 2 wojny przetrwała masakre swojej wioski przez hitlerowców. Babcia i dziadek trafili do obozów . Babcia jako polityczna a dziadek jako kryminalny(złapano go jak przemycał z Generalnej Guberni sól kuchenną) Dziadek trafił do obozu pracy obok Oświecimia,a potem do szpitala gdzie robił eksperymenty doktor Mengele

Potem z jakiejś przyczyny ewkuowano go na Zachód Przetrwał marsz śmierci Po drodze zgubiono jego dokumenty a potem wyzwolili go amerykanie.

Babcia trafiła do zbrojeniówki w w Sudetach w okolicy Liberca Przetrwała na powierzchni amerykański nalot dywanowy w 44r . Więźniom nie pozwolono schować sie do schronów(fabryka była częściowo podziemna i było pełno schronień.)Musieli czekać na takim placu otoczonym podwójnymi drutami pod napieciem .Cała obsługa SS schroniła sie w nowo wykutym schronie. Po miedzy liniami drutów spuszcono psy. Podejżewam że Niemcy chcieli mieć świetny materiał propagandowy jak to aliańci zabijaja własnych ludzi bombami . Przewrotny los spowodował że bomby omineły ten plac apelowy z wieźniami, a za to jedna trafiła prosto w właz niedokończonego schronu zawalajac konstrukcję całkowicie .Podobnie było z donosicielem który doniósł na Babcię .Wywiad Polski Podziemnej zlokalizował wtykę (oprócz babci miał kilka innych ofiar) i porozmawiało znim . Argumentem w dyskusji był wyrok smierci i parabellum kal 9 mm.Wracajac do babci:Przez dwa dni nikt nie interesował sie losem obozu . Babcia i inne wieżniarki przetrwały to . Gdy zapytałem sie co jadły? Babcia spokojnie stwierdziła: wiekszośc psów rzuciła sie na druty i zgineła .Było pełno płonacego drewna i nikt nas nie pilnował . Usmazyliśmy ulubione psy komendanta i jego kota. Kotik był nawet bardzo smaczny...

Potem przetrwała marsz śmierci na Zachód i tez została uwolniona przez amerykanów. Tez wróciła do Polski. I poślubiła mojego dziadka.

Ojciec tak jak wiekszość meżczyzn w rodzinie był górnikiem i pracował w Ratunkowej . Schodził na dół gdy było tąpniecie i pożar czy coś takiego . Szybko awansował bo jego szczęście było dosłownie przysłowiowe.Jak schodził na dół wiadomo było, że nic nie stanie sie samym ratownikom i raczej wyciagną tych co zostali zywych. Tata sie chwalił że nigdy nikt na jego szychcie nie zginął przez 20 lat (tata kończył kariere z najwyższym stopniem sztygara). Raz był tylko taki przypadek że tata po coś poszedł na zakład przetwórczy poza godzinami już swojej zmiany (mieszkaliśmy tuż przy kamieniołomie) i w tym momencie z góry stoczyła sie ciężarówka (kierowca zaklinał sie potem że był zaciagniety ręczny) Ciężarówka ścięła słup energetyczny, słup spadł na halę zakładu przetwórczego , przebił ścianę z blachy falistej, rozpedzone kable jak pejcze zabiły rozmówce a tatę wrzuciły do kruszarki na szczeście akurat na przenośniku nie było kamienia Tata chwycił sie jakiegoś preta i wisial na pracujacą kruszarką . Biegnacy na pomoc koledzy wyłączyli maszynę i wyciagli Tate z tego takiego jakby leja w kruszarce.Poza tym Tata był specjalista od ładunków wybuchowych : jak trzeba było np wyburzyć jakiś budynek który był pośrod normalnych zabudowań to wzywano take . Tata wyburzal wszystkie stare kominy, budynki w okolicy.

Zmarł w szpitalu bezboleśnie i cuchutko bo w nocy maszyna respiracyjna miała dziwna awarię i udusiła tatę. W czasie sekcji okazo sie że miał guza wielkości pięści w płucach . W sumie to nic dziwnego bo palił po 2 paczki dziennie i pracował kilka lat w kamieniołomie gdzie wystepował uran. W sumie był o najdłużej żyjacym pracownikiem pracujacym w Kletnie. W miejscu tego kamieniołomu jest teraz muzeum uranu. Tam gdzie było biuro taty jest zajazd i hotel.

Od strony mamy tez mam niesamowitych fuksiarzy . Dabcie mocno kopnął w dzieciństwie koń. Babcia przeszła skomplikowana oprację na koszt chrurga totalnie zdziwonego tym ze po takim urazie mała dziewczynka przezyła.Mama, Babcia, cherzesny ciotka mieli w 2004 wypadek samochodowy. Samochód wpadł w poślizg na "szklance" i bocznie przywalił w słup. Samochód dosłownie obręcił sie wokół słupa .Nikt kto widzia fotke tego wypadku niechcial uwierzyć że ktokolwiek przeżył coś takiego . Mojej rodzince nic sie nie stało . Wszystkich jakimś cudem wyrzuciło na zewnątrz samochodu. Podrapani , obtłuczeni (głównie mama bo walneła głowa w krawężnik i przestała na minute dawać oznaki życia). Nawet nie traeba było nic zszywać troche siników.

Kuzyn z którym sie wychowywałem został saperem. Przeżył misję w Iraku .W tym roku zaś wrócił z Afganistanu. Przetrwał eksplozje samochodu pułapki . Koledzy zostali ranni a on tylko miał tylko kłopoty ze słuchem.

 

 

Co do gliny :jest nieskończenie wiele gatunków gliny . Radzę porobić eksperymenty z róznymi stężeniami piasku Ta która ja uzywam trzyma sie nawet kawałka styropianu. (kawałek styropianu przyleiłem do ściany stodoly i przetrwał zacinajacy dzeszcz, śnieg i mróz przez dwa lata.)

http://img149.imageshack.us/img149/2822/pict0195c.jpg

moje poletko doświadczalne:

Różne stężenia gliny w tynku 2 LATA NA ŚCIANIE i wciąż sie trzyma.

http://img806.imageshack.us/img806/1600/pict0193.jpg

 

Ostateczna próba , deszcz , wiatr , słońce na elewacji od pól (od kwietnia tego roku)

http://img534.imageshack.us/img534/5716/pict0192k.jpg

 

Porazka: nie trzyma sie warstwy pokrytej wapnem z unigruntem(ani wapnem z mlekiem ani wapnem z olejem)

http://img541.imageshack.us/img541/7148/pict0191t.jpg

Edytowane przez Noxili
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ci coś powiem.......... dajesz dawki takich emocji, :jawdrop: że szczęki do tej pory nie mogę znaleźć ! .....oooooooo, już mam!!!!!! Przepraszam, masz coś jeszcze w zanadrzu ??? Bo jak tak , to muszę sobie te szczękę jakoś umocować. Dopiero co ją znalazłam.

 

 

PS ....ale drzewo genealogiczne, no, no.................!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...