Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Matura, echhh wtedy ważyłem 80kg a teraz się cieszę jak dziecko jak widzę na wadze 102.....

 

Aha stan na dzień dzisiejszy 33 KILO wogóle muszę sobie nowe ciuchy pokupywać, bo wszystkie na mnie wiszą....

w pasku już dawno skończyły się dziurki i muszę dowiercać nowe...

 

 

Takiemu to bobrze.

 

Jakie BMI , już czas zmienić ludzika. Zamacha się biedny na tej bieżni .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam dodatkową motywację.

Dowiedziałem się ,że kumple organizują zjazd klasowy.:eek:

Już 25 lat minęło od matury.:(

 

Trzeba szybko coś zrzucić.

Ciekawe będzie spotkanie.

Zbigniew...........he he :)

jesli miałes fajne koleżanki w klasie..........to myśle, że motywacje jest mocna!!!

i szybko schudniesz!!!

:):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dawno tutaj nie pisałem przez ostatnie 3 miesiące nie straciłem nic na wadze. ale tez nic nie przytyłem czyli mogę chyba odnotować sukces bo moja waga jest w miarę unormowana.A jak wiecie strasznie się balem co będzie po zrezygnowaniu z diety. ale teraz trzeba znowu zaatakować tka samo jak ty tylko u mnie jest inny cel przynajmniej 90kg do grudnia jest to tylko albo aż 8 kg. Wtedy będę miał tylko (albo aż) 5kg nadwagi co przy 45kg na początku roku można uznać za pikuś.Czy mi się dobrze wydaje??A poza tym to muszę powiedzieć jedno nie musiałem kupować nowych ubrań na lato , moglem skorzystać ze starego ubrania w które się nie mieściłem z 10 lat. Ogólnie plus ekonomiczne to jedyne wyraźne plusy.bo o plusach w postaci lepszego samopoczucie o którym wszyscy mi mówią nie odczuwam , jest takie samo a nawet gorsze. Np. jestem bardziej narażony na urazy przedtem to byłem jak czołg a teraz... jechałem w autobusie i uderzyłem się o kość miednicową ( która przez 20 lat mojego życia nigdy nie była tak wyraźna , tak samo jest z żebrami a teraz jak wciągnę brzuch to zaczyna je widać ) . A poza tym wszystko po staremu....Jak bylem podatny na infekcje to dalej jestem.

Pozdrawiam

Edytowane przez Łukasz789
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbigniew...........he he :)

jesli miałes fajne koleżanki w klasie..........to myśle, że motywacje jest mocna!!!

i szybko schudniesz!!!

:):):)

 

Technikum Elektryczne, szkoła wybitnie męska , tylko dwie w naszej klasie.

Dobrze, że było też liceum zawodowe ......:rolleyes:;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bo o plusach w postaci lepszego samopoczucie o którym wszyscy mi mówią nie odczuwam , jest takie samo a nawet gorsze. Np. jestem bardziej narażony na urazy przedtem to byłem jak czołg a teraz... jechałem w autobusie i uderzyłem się o kość miednicową

 

Druga strona medalu? Jak zrzucisz tłuszczyk, zastanów się nad ćwiczeniami siłowymi i większą ilością białka w pożywieniu. Jak mówi moja żonka - facetów z zapadniętą klatą nie cierpię :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Np. jestem bardziej narażony na urazy przedtem to byłem jak czołg a teraz... jechałem w autobusie i uderzyłem się o kość miednicową ( która przez 20 lat mojego życia nigdy nie była tak wyraźna , tak samo jest z żebrami a teraz jak wciągnę brzuch to zaczyna je widać ) .

Troche sportu i miesnie przejma role bufora ;)

 

A poza tym wszystko po staremu....Jak bylem podatny na infekcje to dalej jestem.

Pozdrawiam

A przy okazji ow sport podniesie ci odpornosc - szczegolnie sport na swiezym powietrzu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Technikum Elektryczne, szkoła wybitnie męska , tylko dwie w naszej klasie.

Dobrze, że było też liceum zawodowe ......:rolleyes:;)

 

Znam ten bol. Technikum elektroniczne: 30 facetow. PWr (Elektronika): 900 facetow i 9 blizej nieokreslonych kobiet, z ktorych 3 dotarly do magistra... podobno, bo nikt ich nie widzial. Albo widzial i nie rozpoznal ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Zbysiu:)

 

Dawno tutaj nie pisałam ale na bieżąco czytuję...:)

Chciałam tylko powiedzieć, że ja również mam w tym roku 25 lat po maturze:) Ale u nas były.... same baby:(

Ja już miałam 3 zjazdy...super sprawa!!!

 

Zyczę powodzenia

 

Aaaa...zapomniałam powiedzieć, że ja się trzymam cały czas w normie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Zbysiu:)

 

Dawno tutaj nie pisałam ale na bieżąco czytuję...:)

Chciałam tylko powiedzieć, że ja również mam w tym roku 25 lat po maturze:) Ale u nas były.... same baby:(

Ja już miałam 3 zjazdy...super sprawa!!!

 

Zyczę powodzenia

 

Aaaa...zapomniałam powiedzieć, że ja się trzymam cały czas w normie:)

 

Może wspólny zjazd ?:rolleyes::oops::cool:;):):wiggle:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy i skad inad bardzo sluszny artykul, ktory potwierdza wiele z tej wiedzy, do ktorej doszedlem grzebiac wsrod roznych zrodel - w pigulce:

http://wyborcza.pl/1,75402,8067481,Dieta_Adama_i_Ewy.html

 

Mam nadzieje, ze Zbigniew100 mnie nie zabijesz, jak wkleje caly? Z czasem moze zniknac z gazety, a warto go zachowac dla potomnych, bo tendencja niestety jest spadkowa (tekst w nastepnym poscie - nie zmiescil sie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[edited] Usunalem dyskusyjna czesc (nie do konca sa to informacje prawdziwe) nt. metabolizmu czlowieka (odwieczna dyskusja wege/miesozercow) oraz poprawilem blad (omega-3 zamiast omega-6).

 

http://wyborcza.pl/1,75402,8067481,Dieta_Adama_i_Ewy.html

Czy jeśli porzucimy gastronomiczne zdobycze cywilizacji, zapomnimy o batonikach i - jak pierwsi ludzie w raju - przegryzać będziemy korzonki i pędraki, cieszyć się będziemy rajskim zdrowiem?

 

Kiedyś życie było prostsze, a jedzenie zdrowsze i wolne od przetworzonych produktów i konserwantów. Nie, nie chodzi o lata 30. XX w. i wspomnienie szynek, kiełbas i żurów przyrządzanych przez nasze prababki. Mam na myśli dużo wcześniejsze czasy plejstocenu, kiedy ludziom, zorganizowanym w mało liczne grupy łowiecko-zbieracze, nawet przez myśl nie przeszło niepokoić się poziomem cholesterolu czy szacować kaloryczność posiłków. Mieli pewnie wiele innych problemów, ale otyłość, cukrzyca i inne współczesne choroby cywilizacyjne były im obce. Czy moglibyśmy wrócić do tego raju? A przede wszystkim - z kulinarnego punktu widzenia - jak ów raj wyglądał? Czym żywili się nasi przodkowie?

 

Mięsożercy, wegetarianie czy hieny?

 

Wspólny przodek człowieka i małp z pewnością był wegetarianinem. Zamieszkiwał lasy i żywił się dojrzałymi owocami. Ochłodzenie i osuszenie klimatu Afryki zmusiło go do "zejścia z drzew" - miejsce lasów zajęła sucha sawanna. Z braku wystarczającej ilości owoców pierwotni ludzie zwrócili swoje zainteresowania kulinarne ku zwierzętom licznie zamieszkującym trawiaste rejony.

 

Choć powoli doskonalili swoje umiejętności łowieckie, liczne źródła świadczą o tym, że australopitki i wczesne Homo nie gardzili padliną i resztkami dojadanymi po wielkich drapieżnikach. Łasowali też na owadach, nie gardząc tłustymi larwami, pędrakami czy termitami, jednocześnie uzupełniając dietę pokarmem roślinnym.

 

[...]

 

Mózg się kurczy

 

Nasze mózgi są o blisko jedną dziesiątą mniejsze niż mózgi naszych paleolitycznych antenatów. Co niezwykłe, ta redukcja objętości mózgu postępowała równocześnie z zajmowaniem przez naszych przodków obszarów oddalonych od wybrzeży morskich, rozwojem rolnictwa, a co za tym idzie - ograniczeniem obecności ryb, małż i mięsa w pożywieniu.

 

Niewykluczone więc, że przyczyną tej atrofii był niedobór wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, obecnych głównie w tłustych rybach i owocach morza. Kwasy omega-3 są niezbędne do budowy błon komórkowych układu nerwowego, a zapotrzebowanie na te substancje jest szczególnie wysokie w czasie pierwszych kilku lat życia, podczas których zachodzi gwałtowny wzrost i rozwój mózgu.

 

Wnioski każdy powinien wyciągnąć sam. Dodajmy tylko, że statystyczny Polak je około 6-7 kg ryb rocznie - trzykrotnie mniej, niż wynosi średnia europejska.

 

Sarnina kontra napoje z puszki

 

Substancje trawienne - sok żołądkowy czy insulina - to bardzo silnie działające związki chemiczne. Organizm stara się je precyzyjnie dawkować - musi ich być dość dużo, by udało się strawić wszystko to, co zostało zjedzone, ale też nie za wiele. Nadmiar soku może uszkodzić żołądek, a zalew insuliny - nawet zabić.

 

Informacji o tym, ile pożywienia zostało pochłonięte, dostarcza cukier. Przez miliony lat naszej historii jego zawartość w posiłkach była mniej więcej stała, więc stanowiła niezłą wskazówkę tego, jak obfity był posiłek. W przyrodzie nie występuje zbyt wiele cukrów prostych, więc mechanizm regulacji trawienia oparty na pomiarze wzrostu poziomu cukru we krwi (czyli po prostu - jak dziś mówimy - na indeksie glikemicznym) działał bez zarzutu nie tylko u ludzi, ale też innych zwierząt.

 

Wszystko zmieniło się wraz z rozwojem rolnictwa, gdy nauczyliśmy się wykorzystywać zboża oraz bogate w skrobię rośliny korzeniowe (np. ziemniaki). Te dopiero są skarbnicą cukru! W łyżce purée ziemniaczanego jest więcej glukozy (tego właśnie związku, który wywołuje reakcję trawienną) niż w łyżce cukru stołowego! (ten składa się po połowie z glukozy i fruktozy). Puszka coli ma tyle cukru, co dwa kilogramy sarniny, a porcja frytek wywołuje w układzie trawiennym taką samą reakcję jak dwukilogramowy kawał mięsa z łosia.

 

Skoro właśnie upolowałeś wielkie zwierzę, twój organizm - nauczony wielowiekową ewolucją - stara się to jak najlepiej spożytkować, odkładając w tkankach pokaźny zapas tłuszczu. Skąd, nieszczęsny, ma wiedzieć, że cały łup to ledwie szklanka bardzo słodkiego napoju? Wydziela całą masę substancji trawiennych, więc po chwili jesteś znów głodny.

 

Jednak główny problem leży gdzie indziej.

 

W pogoni za obiadem

 

Jesteśmy jedynym gatunkiem na Ziemi, który oddzielił wysiłek fizyczny od zdobywania pożywienia. Prof. Marek Konarzewski, autor znakomitej książki "Na początku był głód", w tym właśnie upatruje źródła dręczącej nas otyłości i chorób cywilizacyjnych.

 

W ciągu milionów lat historii naszego gatunku jadaliśmy najprzeróżniejsze rzeczy. Jesteśmy gatunkiem wyjątkowo uniwersalnym i elastycznym. Ale niezależnie od tego, czy podstawą naszej diety były orzechy, pestki i wygrzebywane spod ziemi bulwy roślin, czy opychaliśmy się termitami i pędrakami, czy staraliśmy się zabiegać na śmierć antylopę - w każdym z tych wariantów musieliśmy się nieźle napracować, żeby zapewnić sobie obiad. Dziś jest zupełnie inaczej.

 

Zaledwie godzina słabo opłacanej pracy (10-12 zł) wystarczy, żeby zapewnić sobie pożywienie wystarczające na cały dzień. Może nie najsmaczniejsze, może też nie zbilansowane, ale na pewno sycące i kaloryczne. Pozbawieni konieczności biegania za obiadem - tyjemy na potęgę!

 

Warto też uświadomić sobie, że w porównaniu z naszymi paleolitycznymi przodkami wcale nie jadamy dużo. Członkowie współcześnie żyjących plemion na Papui-Nowej Gwinei, którzy wciąż prowadzą tryb życia łowców zbieraczy przyswajają dziennie co najmniej dwa razy tyle kalorii, ile mężczyźni w krajach cywilizacji zachodniej! Ale nie miewają nadwagi.

 

My natomiast dręczymy swoje ciała bezustannym, niemal morderczym postem, a jednocześnie oszczędzamy im aktywności fizycznej. Gdyby przyszło nam do głowy nie tylko "jeść zgodnie z genami", ale też ruszać się tak jak członkowie pierwotnych społeczności, powinniśmy codziennie biegać kilkanaście kilometrów lub odbywać kilkudziesięciokilometrowe piesze wycieczki.

 

Hamburger zdechł tuż przed tobą

 

Kiedy nadchodziła susza i nie było roślin do zbierania lub brakło zwierząt do upolowania, nasi pradziadowie przestawali się ruszać - bo nie mieli po co. Siadali i czekali, starając się zachować jak najwięcej sił, żeby doczekać do lepszych czasów i wygrać powolny wyścig ze śmiercią. Bezczynność - z ewolucyjnego punktu widzenia - niesie tylko jeden sygnał: spowolnij metabolizm i tyj, ile wlezie.

 

„To, że akurat masz wystarczająco dużo, a może nawet zbyt wiele pożywienia, niczego nie zmienia - tłumaczy Henry Lodge, amerykański internista i geriatra, współautor książki »Bądź młodszy za rok « - Jeśli się nie ruszasz, hamburger z serem i bekonem to dla twojego ciała sygnał, że zjadasz właśnie zwierzę, które umarło z głodu tuż przed tobą, czyli to być może ostatnia szansa na obżarstwo”.

 

I tak długo, jak wysiłek fizyczny wkładany w zdobywanie pożywienia będzie się u nas sprowadzał do popychania wózka w supermarkecie, w walce o zachowanie zdrowia ewolucja nam nie pomoże. Skazani będziemy tylko i wyłącznie na swój zdrowy rozsądek.

 

Niech on każe się nam od czasu do czasu oderwać od komputera, gazety, telewizora i dostarczyć organizmowi tego, czego potrzebuje - sporej dawki zdrowego, fizycznego zmęczenia. Przynajmniej przez najbliższe kilka do kilkuset tysięcy lat, podczas których - być może - matka ewolucja przystosuje nas do żywienia się batonami i napojami z puszki popijanymi zza klawiatury komputera.

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Edytowane przez Olleo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...