Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

mój kot a dzikie koty, a w tym wszystkim Mójpies


joaniko

Recommended Posts

Od 3 msc mieszkamy na wsi. Z nami kot i pies. Kot: Jest wykastrowany i bez jednego oka ( po przejsciach). Pies - suczka golden. Łagodna, choc strasznie gadatliwa ( znaczy: szczekająca) Ta para jest w znakomitej przyjazni. Nadeszly mrozy i snieg. Zaczelam dokarmiac koty, ktore walesaja sie w okolicy.

Ok 5 sztuk, w tym jedna kotka (chyba) w ciazy. Moj kot- powolutku zacząl sie domagac wypuszczania na zewnatrz. dotąd mieszkal w miescie i jego wyjscia to spacer po gzymsie wokol domu na wys. 1 pietra.

Siedzi przed drzwiami miauczy: "chcę wyjsc". Wypuszczam chlopaka, wraca po paru godzinach.

Nie zarejestrowalam niczego w jego wygladzie, co wskazywaloby na jakies potyczki z kotami zyjacymi w okolicy.

Odkad zaczelam dosc systematycznie dokramiac te ostatnie, widze jak wyglada konfrontacja mojego kota z nimi.

Dzikie przychodza na taras, tam wykładam im jedzenie, od mojego kota dzielą je szklane drzwi.

1. Jest bezpiecznie, myslę: gdy moj kot siedzi za szklanymi drzwiami, zwierzeta sie ogladają....

2. jest niepokojąco, gdy otwieram drzwi i ktorys z dzikich probuje wejsc do domu, moj kot burczy

3. jest groznie, gdy w koncu jakis z dzikich wejdzie, bo wtedy Mojpies nie wytrzymuje i rzuca sie na intruza.

 

ale w koncu do jakis konfrontacji musi dochodzic, (gdy tego nie rejestruję), poza domem, tarasem i szklanymi drzwiami.

Czy mam sie czegos obawiac?

zaprzestac dokarmiac, nie zachecac dzikich do odwiedzin w domu?

dokarmiac daleko od tarasu?

troszke sie niepokoję zarówno o mojego kota jak i Mojpies.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wow!, głos rozsądku. Dziekuję, Jadalnie juz przesunełam dalej, jednego z kotow mi szczegolnie żal. Mimo jadalni juz poza tarasem, przychodzi, siada przyklejając sie do szklanych drzwi i strasznie zawodzi, Nachalny jaki!- mówi moj maąz. On- bida z nędzą, uszka poszarpane, chudy, brudny jakiś. Ot dola kocia :(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

te koty nie są bezpańskie. wsiowe wszystkie z reguły maja swoich włascicieli tyle tylko ,że oni ich nie karmią albo karmią sporadycznie, bo te koty mają myszy łapać anie opychac się i lezeć bykiem :lol:

też mieszkam na wsi i mam dwa futra.moje futra mieszkają na dworze.

mają swoją specjalną ocieploną budkę kocią.do domu są wpuszczane tylko do wodopoju bo ten teraz zamarza na dworze a kociska muszą pić przecież.dokarmiam conieco ale nie za wiele bo inaczej to myszki i inne gryzonie biegały by mi po chałupie. musisz się przestawić na wiejskie myślenie :wink: na wsi koty służa nie tylko do głaskania, miziania i leżenia na kanapie.one są trzymane ze względów bardziej praktycznych. :D

gdyby te koty były dzikie to nie pchały by ci się do domu tak jak piszesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myślę, że masz rację elli :roll:

musze jakas rownowage w mysleniu złapac.

przeciez ja sie ekscytuje nawet jak krowa zamuczy :oops:

 

ale, wiesz obok mieszka sasiad, wlasciwie ze stazem "bycia na wsi" dluzszym ode mnie o rok, a niefajnie poczyna sobie, tak sądzę. Przyjął kotkę, ( mieszkała u niego pod schodami) ktora natychmiast urodzila mu koccieta, kocieta podrosły, jedno z nich ma brzuszek wskazujacy na ciaze i co dalej.....beda nastepne kocieta, a sasiad smiejac sie powiada: ciekawe gdzie je urodzi :evil:

 

no dobrze, a co z relacjami mojego kota i psa z okolicznym zwierzyncem?

pewno same sie ułoża, bez histerii joaniko :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli Twoje zwierzaki zaczną swobodnie wychodzić z domu, to wygonią te obce ze swojego terenu. Nie obędzie się bez paru bójek między kotami, chyba, że do akcji wkroczy od razu pies i koty skutecznie przegoni. Jeżeli do tej kociej bidy czujesz coś więcej, to go spróbuj zaprzyjaźnić z domowymi, żeby go wpuszczały na swój teren.

Sąsiada może da się jakoś namówić na sterylkę kotek. Sam pewnie nie pojedzie, ale może pozwoli je zabrać. Gorzej, gdy wierzy w przesądy typu "wysterylizowana kotka nie jest łowna" (na 100% przesąd - mam dwie wysterylizowane, a myszy pod domem naukładanych cały pokot co rano). Jest inna możliwość - jeżeli kotki przychodzą do Ciebie na żarełko, to trzeba je złapać i zawieźć na sterylkę. Jeżeli skontaktujesz się z jakimś stowarzyszeniem, które zajmuje się bezdomnymi kotami, to zrobią to za darmo. Potem musiałabyś kotki przetrzymać w domu z tydzień i wypuścić. Właściciel się nie połapie - ot poszły gdzieś się szlajać i wróciły po kilku dniach... Ja bym nie miała skrupułów przed taką akcją (gorszą mam na sumieniu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no właśnie tak wyglada los kota na wsi niestety.

nikt się zwierzakami nie przejmuje. kotki rodzą młode te młode następne młode i następuje selekcja naturalna.wpadaja do stawów, do studni, są rozjeżdżane przez samochody itp.

jeśli okażesz im zainteresowanie w postaci pełnej michy przed domem to zapewniam cie że za jakis miesiąc wszystkie te kocie bidy z całej wiochy się u ciebie zameldują i bedziesz miała problem.

moja rada taka; nie dokarmiaj a prędzej czy później wrócą na swoje śmieci.

nasz naród zwłaszcza ten rdzennie wsiowy ma swój niezbyt zrozumiały dla innych ludzi tok myślenia i tego nie zmienisz bo musiałabyś wyedukować ze dwa pokolenia.

ps. moi sąsiedzi mieli malutkiego pieska, który uwielbiał gryźć po kostkach rowerzystów , którzy koło nich przejeżdżali. po kolejnej skardze i postraszeniu że żgłosi się temat na policję wiesz co zrobili????

ubili go łopatą i dla nich było po sprawie bo przecież piesek juz nikogo nie ugryzie. no i co Ty na to?????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Jest inna możliwość - jeżeli kotki przychodzą do Ciebie na żarełko, to trzeba je złapać i zawieźć na sterylkę. Jeżeli skontaktujesz się z jakimś stowarzyszeniem, które zajmuje się bezdomnymi kotami, to zrobią to za darmo..

to zależy gdzie się mieszka. jak w większych miastach to jest to możliwe, a w takich pipidówach jak moja to szkoda gadać............... :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co ja na to?

to oczywiste, mam nadzieje ze ludzie pozbywajacy sie problemu "łopatą" kiedys odpowiedzą za to.

Znam wiele horrorów z cyklu: Pragmatyczni gospodarze a zwierzeta w obejsciu. :( , eh....wliczając w to rowniez konie.

 

Kot-Bida, o którym pisałam wczesniej złamał serce mojejmu mezowi.

Zostal mazwany Wampir od historii, kiedy to pierwszy raz pojawił sie u nas, nocą przykleił mordkę do szyby drzwi tarasowych i łypał na nas oczyskami. Wspioł sie na łapki i widac jeno było oczy, potem rozpaczliwy głos" Dajcie mi jesc, bo umre wam pod drzwiami, wszystko mi jedno". Jest czarny i okropnie brzydki, naprawdę :)

Najpierw maz przeganiał kota miotła, "im bardziej wyganialem tym bardziej przyłaził", opowiadał.

Wiec ktoregos dnia wsiadl w samochod, pojechal do sklepu, nakupił mięcha. Mięcho ugotowal w garze z kaszą i od 3 dni Wampir dostaje miche jedzenia.

Pozoztałe koty jedzą w drewutni.

Wampir był najbardziej zdesperowany, a jego rozpaczliwy krzyk, komunikujący ze mu wszystko jedno, byle dostal jesc- skutecznie złamały serce męża.

 

Co do relacji z naszymi zwierzetami, nasz kot nie burczy juz na Wampira, zas Fela ( Mojpies) załatwiła sprawe dosc jednoznacznie. Gdy Wampir wszedl do domu, chwyciła go za kark i wyniosła na zewnątrz.

Ot tyle u nas.

 

Agdus, ze tak powiem: obserwuję kotki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy u nas pojawiła się druga kotka (kocię maleńkie uratowane przed zamarznięciem) zrazu była mowa o przechowaniu jej i szukaniu domu. Ja kategorycznie twierdziłam, że drugiego kota w domu nie będzie (tylko dlatego, że małż OSTATECZNIE zgodził się na jednego kota), że ja wcale jej nie chcę, że poszukamy dobrego domu i oddamy. Nawet ogłoszenie u weta powiesiłam (ze spokojną pewnością iż jakoś sobie poradzimy z kolejką chętnych, która niewątpliwie ustawi się pod naszymi drzwiami po brzydką szczurkowatej urody kocię)! Chętnych nie było, kocia coraz bardzie wrastała w rodzinę, ale małż stal twardo na stanowisku - "oddajemy". Aż w końcu średnie dziecię na kolejne hasło "komu oddamy?" zrobiło oczka niczym kot ze Shreka, oczka się załzawiły, buźka w podkówkę "taaaatooo, prooooszę, Miśka jest mooooja, ja ją kooooocham!" I Miśka została.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Jest inna możliwość - jeżeli kotki przychodzą do Ciebie na żarełko, to trzeba je złapać i zawieźć na sterylkę. Jeżeli skontaktujesz się z jakimś stowarzyszeniem, które zajmuje się bezdomnymi kotami, to zrobią to za darmo..

to zależy gdzie się mieszka. jak w większych miastach to jest to możliwe, a w takich pipidówach jak moja to szkoda gadać............... :-?

W Niepołomicach takiego stowarzyszenia nie znalazłam, ale w Krakowie już tak. Trzeba było podjechać ten kawałek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...