Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Walka z wiatrakami, czyli budujemy Krzysia


Recommended Posts

Się człowiek opuścił z lekka jak widzę… Święta minęły względnie spokojnie, rodzina życzyła zakończenia budowy i w ogóle że w sumie to taka odwaga się budować, tak nagle i szybko i że ja to tak wszystko ogarniam… No właśnie ostatnio do mnie dotarło, że ja już niczego nie ogarniam z tą budową, a już na pewno nie ogarnia tego nasz wykonawca, co powinno mnie bardzo niepokoić, a niepokoi mnie to, że za bardzo mnie to nie niepokoi. Przed Sylwestrem zadzwoniłem do naszego głównego z informację, że wraz z sąsiadami ustaliliśmy iż zamierzamy Nowy Rok przywitać we własnych murach i dobrze by było, gdyby żaden z robotników jednak nie zostawał do pilnowania, bo sami sobie wszystko przypilnujemy. Główny radośnie na propozycję przystał, bo płacić stróżowi nie będzie musiał. Nie wiedziałem tylko, że już w czwartek przed piątkowym Sylwestrem wszyscy wzięli tyłki w troki i oddalili się, zostawiając nas jako strażników ognia, do którego średnio co 3 godziny trzeba było dokładać, żeby temperatura nie spadła. Nie wiedziałem tylko, że jak oddalili się w czwartek, tak zamierzali wrócić w poniedziałek, kiedy już wszyscy mieliśmy iść do pracy. W Krzysiu podłogi jeszcze nie działały bo jastrych był za świeży i podobno przez minimum 15 dni podłogówki włączać nie można. Ale nie ma tego złego, jak się napaliło w kominku na maksa, to kaloryfery grzały bardzo mocno, w salonie było 8 stopni a w gabinecie gdzie zamiast drzwi zawisł koc nawet udało się uzyskać 14! Szaleństwo normalnie. W piątek sąsiedzi wzięli sobie wolne więc w czwartek wieczorem szczęśliwi jak dzieci w piaskownicy, uzbrojeni w koce, wałówkę, termosy z kawą, koce, materace, poduszki, koce, sprzęt grający, koce, krzesełka turystyczne… czy koce już wymieniłem? Ile by ich nie było, było za mało POJECHALIŚMY DO NASZYCH DOMÓW! Proponuję zwrócić uwagę na zwrot – nie jeździmy już na działkę, albo na budowę, JEŹDZIMY DO DOMÓW!

 

NOC I

Ok. północy pożegnawszy sąsiadów, u których było 19 stopni trzeba było pójść spać do Krzysia. A jak na zewnątrz było pięknie! Śnieg skrzył się w 10 stopniowym mrozie, księżyc błyszczał, gwiazdy migały, a przy lesie biegały sarenki. A jak w domu było cholernie zimno, do kominka trzeba było dokładać co 3,5 godziny, 15 minut człowiek wygrzebywał się spod koców i kołder, sikać trzeba było w tym cholernym 10 stopniowym mrozie gdzie człowiek miał zero intymności bo ten cholerny księżyc świecił jak słońce, a te cholerne sarny się zapewne patrzyły zza drzew. Im przynajmniej zapewne było ciepło z takim futrem. Rano czułem się jak z krzyża zdjęty. Nie dość że w domu zimno, to wilgotność dochodziła do 100%, a tu przecież Sylwester i znajomi mają się pojawić.

 

NOC II

Po wysłuchaniu komplementów i słów poparcia do całego przedsięwzięcia ze strony znajomych, bardzo fajnej imprezie i ciepłej nocy znieczulonej 2 butelkami dobrego hiszpańskiego wina i ok. połową butelki nie mniej rewelacyjnego wytrawnego szampana obudziłem się jeszcze mniej wypoczęty niż dzień wcześniej z jeszcze większym poczuciem nadchodzącego kresu dni mych bo wilgoć i niewątpliwy kac wyraźnie mnie chciały zabić.

 

NOC III

Cholera, przecież na nowym miejscu powinno się zapamiętać sen z pierwszej nocy a ja nic nie pamiętam poza księżycem, sarnami… Noc minęła beznadziejnie, zimno i mokro. Ja chcę żeby majster wrócił!

 

NOC IV

Oddam ten dom za darmo, tylko dajcie mi już wrócić do mojego łóżka w ciepłym i suchym mieszkaniu we Wrocławiu. Gehenna się skończyła, wrócił majster i teoretycznie roboty zostały wznowione.

 

Wyraźnie długość przebywania naszych robotników na budowie im nie służy. Nie wiem, a może ten Sylwester ich rozleniwił? Jeden biegał z taczką w tę i z powrotem i co najdziwniejsze miał ją cały czas pustą, drugi chodził od baraku do domu i z powrotem i za każdym razem przenosił z jednego miejsca na drugie inne narzędzia, reszta w ogóle nie była za bardzo widoczna. Ot taka sielanka noworoczna. To nie wróżyło nic dobrego i jak pomyślałem tak też się stało. Że też ten mój mózg nie może nie myśleć czasami. A zaczęło się od tego że jak zwykle zadzwonił telefon

Witam tu elektryk – powiedział głos – jadę po oprawki do gniazdek i włączników. Te co pan chce nie będą dobre włączniki z żarnikami nie sprawdzają się przy żarówkach energooszczędnych.

Potem mi wyjaśniał, że coś się tam pali, coś nie pali, a w ogóle to coś się może spalić i tyle.

Ale ja chcę z żarnikami, przecież nie będę palcował ściany, zanim trafię na włącznik – odpowiedziałem, bo pomimo jego wywodów moi rodzice mają wszystkie żarówki energooszczędne i jak do tej pory nic się nie stało

Acha, to dobrze – powiedział elektryk i się rozłączył. Potem zadzwonił Michał z informacją, że zadzwonił elektryk i że te gniazdka i oprawki to sobie sami mamy kupić bo on już nie wie kto chce, a kto nie. Michał zadzwonił do Głównego i Główny mu potwierdził, więc sami sobie mamy już to załatwić. Stwierdziłem że nie ma o co kopii kruszyć, no przecież sobie kupimy. Ale zadzwonił Piotr z domu nr 3 z informacją, że wybrali już gniazda i elektryk jedzie kupić. Zbiło mnie to z tropu a zaraz potem zadzwonił Szefu i powiedział, że jutro będzie elektryk z gniazdami… To może ja przyspieszę:

Zadzwoniłem do Michała o co mu chodziło z tymi oprawkami, bo elektryk kupuje. Michał powiedział, że Szefu mu powiedział że nie kupuje. Na drugi dzień zadzwonił Piotr, że mu już montują. Pojechałem i faktycznie w całym domu miał pomontowane. Tylko miały być bardziej obłe i coś nie są powiedział Piotr – i faktycznie nie były, bo były to moje kanciaste oprawki i do tego bez żarników! Po całym zamieszaniu sąsiad wyraził ostateczną aprobatę do tych moich kanciastych, drugi sąsiad też takie dostał, a ja… nadal czekam bo podobno w hurtowni tych z żarnikami nie było i niesamowite, ale wyraźnie nadal nie ma.

Potem wyskoczył Piotrek z informacją, że u nich wszystko padło i nic nie działa, korki wywala a w ogóle dało się słyszeć jakiś huk. Jak wyszło w praniu gdzieś jest mega przebicie co to skutecznie rozprawiło się z niezwykle istotnym bezpiecznikiem w kotle gazowym a już zupełnie zjarało sterownik od kominka, który bagatela kosztował 900 zł. Elektryk postanowił zagłębić się w kocioł, bo w sterownik nie było już po co. Jak włożył tam swoje paluchy i coś wymienił to przy ponownym odpaleniu dało się słyszeć grzmot nie huk i wszystko skończyło się wizytą serwisanta od kotła, który zainkasował 1200 zł. za naprawę bo ktoś już tam wcześniej grzebał i gwarancji nie ma. Elektryk się ulotnił. Kolejny huk był u Michała jak próbował zapalić tę niezwykłą energooszczędną żarówkę u siebie. Huk sparaliżował działanie elektryczności we wszystkich trzech domach bo wywaliło bezpieczniki w głównej szafce rozdzielczej z której na razie wszyscy czerpiemy prąd. U nas na razie nie huknęło… na razie.

Postanowiłem tydzień odpocząć i wyjechalim na alpejskie stoki, gdzie widoki takie jak te miały naładować moje baterie:

 

http://img37.imageshack.us/img37/9533/img0170rx.jpg

 

http://img38.imageshack.us/img38/3459/img0172ho.jpg

 

http://img651.imageshack.us/img651/4862/67907136.jpg

 

Podczas pobytu dochodziły mnie takie oto informacje od sąsiadów:

1. Stróż się schlał w sobotę, zgubił klucze od Krzysia i twierdzi że elektrycy ukradli

2. Elektrycy nie ukradli, klucze były w drugim baraku

3. Stróż się znowu schlał i o zgrozo na stole stał denaturat. Podobno go nie mogli dobudzić i blady strach padł, że go ten denaturat przeniósł piętro wyżej lub niżej.

4. Stróż twierdzi że denaturatem rozpala w kominkach a nie pije

5. Sąsiedzi pożarli się na amen z szefem i gadać z nim nie będą

6. Zgubił się pilot od rolet w Krzysiu i nie można ich uruchomić.

7. Pilot od rolet się nie zgubił bo był jeden i to ja go mam u siebie.

8. Brama garażowa nie działa i nie reaguje na pilota chociaż jest pod prądem

9. Brama garażowa już działa bo pilota trzeba było zaprogramować

 

Wróciliśmy prosto na budowę, żeby zobaczyć te postępy i tak miernie. Dowiedziałem się, że od tygodnia wszyscy siedzą na Krzysiu i szlifują. A z jakim zaangażowaniem tarli jak nie zobaczyli?!? A wygląda to teraz tak:

 

http://img340.imageshack.us/img340/9254/p1145365.jpg

 

http://img840.imageshack.us/img840/4928/p1145361.jpg

 

http://img819.imageshack.us/img819/2452/p1145364.jpg

 

http://img151.imageshack.us/img151/5432/p1145366.jpg

 

http://img255.imageshack.us/img255/3871/p1145371.jpg

 

http://img135.imageshack.us/img135/5514/p1165381.jpg

 

Nie zmienia to faktu, że rolet nadal nie uaktywnili, postanowiliśmy więc się sami za nie wziąć. Zadzwoniłem do działu technicznego tych od rolet. Wytłumaczyli coś o jakimś wyciętym „C” gdzie trzeba wcisnąć i jednocześnie na pilocie programować kanał, ale w ogóle to wszystkie powinny się zamknąć na kanale 35. Wciskam na tym 35 i nic. Przygalopował Michał z informacją że coś strasznie stuka u nas w oknach. Oooo może to te rolety. Przycisnąłem jeszcze raz: I nagle część rolet zaczęła stukać, część się zamykać, część otwierać, część ani be ani me.

Tyyyy, może to lepiej wyłącz – powiedział Michał

No cool, tylko jak..? Nagle huknęło i wszystko przestało działać, poza jedną z rolet w garażu, która zupełnie zrezygnowała z prowadnic i zjechała całkiem, żyjąc własnym życiem, mnie przyprawiając o zawał. To co huknęło to bezpiecznik, który chyba jest spalony bo nic się nie da z nim zrobić.

 

Poza tym mamy wannę wylicytowaną w necie

 

http://img89.imageshack.us/img89/3668/p1055352.jpg

 

http://img233.imageshack.us/img233/4899/p1055354.jpg

 

Oraz zasobnik wodny

 

http://img819.imageshack.us/img819/6815/p1055348.jpg

 

I nawet stelaże stoją przy ścianie. Stoją już od 2 tygodni i coś nikt nie chce ich przewiercić

 

http://img97.imageshack.us/img97/1091/p1055350.jpg

 

Ale to co najistotniejsze. Dzisiaj rano pojechaliśmy wszyscy do naszych budowanych domów. Tak mi się myślało, że może by tak wreszcie schody zbić żeby nie biegać po drabinie. Nic nie zapowiadało tego że się za te schody zabiorę a tu proszę. Jak się wszyscy wzięliśmy to tak nam robota szła, że w 3 godziny urodziły się taaaaaakie schody:

 

http://img510.imageshack.us/img510/125/p1165372.jpg

 

http://img585.imageshack.us/img585/1937/p1165375.jpg

 

http://img820.imageshack.us/img820/6579/p1165377.jpg

 

http://img716.imageshack.us/img716/811/p1165383.jpg

Edytowane przez talgo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 214
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Pojechaliśmy wczoraj na działkę.... okazało się na niej, że pracownik który był na weekend do pilnowania domów przypisał sobie zrobienie schodów!?! No wyobrażacie sobie?! no comments...

 

 

Dzisiaj ponownie zadzwoniłem do telekompromitacji w celu zapytania co się dzieje z podłączeniem telefonu i neta, a pani ze spokojem odpowiedziała, że muszę złożyć nowy wniosek o podłączenie.... yyyyyyyyyyy, ale przecież już składałem? Na co konsultantka, że do tamtego wniosku ekspertyza techniczna już była i wykazała że podłączyć się nie da ...po tych słowach krew w moich żyłach zaczęła żwawiej płynąć, źrenice się rozszerzyły i już miałem na końcu języka kilka mało cenzuralnych słów.... kiedy to niewiasta się odezwała i zaproponowała złożenie wniosku telefonicznie (ot pierwsze zaskoczenie) po podaniu wszystkich danych zapytałem ile to potrwa.... i w mej głowie od razu pojawiła się myśl że co najmniej 2 miesiące jak nie dłużej..... a tu zaskoczenie nr dwa.....bo będzie to trwać i tu UWAGA!!! całe 4 dni robocze! Normalnie w szoku jestem. Zaczyna im zależeć na klientach? Ot taka mała złośliwość :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamówiłem kafle do kuchni i jadalni. Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt, że moje pojechały do kogoś innego, a ja dostałem jego zamówienie... I teraz jest wielka zabawa w odkręcanie wszystkiego, tyle że ja nie chcę się wcale w to bawić bo muszę do przyszłego tygodnia położyć podłogę bo mam montaż kuchni!!! Do tego Pan w firmie kurierskiej nie był w stanie mi powiedzieć kiedy przesyłka do mnie dotrze bo ten ktoś dzisiaj nie oddał moich kafli!!!!! GRRRRRRRR. W sumie to nie dziwię się temu komuś, też bym nie chciał oddawać gdybym dostał więcej niż zamawiałem. Tyle, że ja dziś oddałem jego zamówienie, więc jutro ten ktoś będzie miał swoje i moje zamówienie.... BOSKO!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość telenowel zaczyna się tak, że ktoś coś do kogoś mówi, adresat wypowiedzi robi wielkie oczy, kadr się na tych wielkich oczach zatrzymuje na ok. 3-5 sek. i zmienia się sceneria, na inne wybitne wydarzenie, w którym akcja (w tymże filmie) toczy się np. 2-3 godziny, kończy się równie wielkimi oczami kogoś i wracamy do pary z pierwszej sceny, w której nadal widać te wielkie oczy na zatrzymanym kadrze z początku odcinka, po czym następuje krótkie rozwinięcie akcji kończące się jakimś kolejnym zatrzymaniem na czymś równie fascynującym.

Zacznijmy więc od tego, że nie powinienem jeździć do Białegostoku. Ostatnim razem jak jechałem i zrobiłem telefoniczną awanturę naszemu Szefu, to pasażerowie się na mnie patrzyli jak na okrutnego i wrednego człowieka. Tym razem również pojechałem do Białegostoku i nikt zapewne nie zgadnie… zadzwonił telefon. Odebrałem, posłuchałem, zrobiłem wielkie oczy i na tym możemy kadr zatrzymać na ok. 3 dni, albo i dłużej bo do tej pory mam oczy jak spodki. Akcja życia toczy się spokojnie dalej, a my wracamy do sceny z moimi wielkimi oczami i drgającymi wargami:

 

- Ile?!? – zapytałem raz jeszcze nie za bardzo wierząc

- Prawie 1900 zł – odpowiedziała głosica w słuchawce – to na kiedy mam ustalić termin ponownego tankowania butli?

- Ale przecież butla została zatankowana 2 tygodnie temu – odpowiedziałem zdezorientowany – i Pani chce mi powiedzieć, że w trakcie tych lekko ponad dwóch tygodni zużyłem gazu za prawie 2 tysiące?!?

- No wie Pan, faktycznie jest to duże zużycie, ale nic na to nie poradzę, tak nas poinformowała butla. Za ok. 2 tygodnie skończy się Panu gaz a zgodnie z umową musi Pan zatankować – prawie jej uwierzyłem w szczere współczucie pomijając fakt, że w głowie miałem obraz butli, która idzie do najbliższej budki telefonicznej i dzwoni do centrali, że jej się gaz kończy albo jeszcze lepiej, wyciąga komórkę. Zwykle takie obrazki w łepetynie powodują u mnie głupawkę, tym razem butla szła do budki z kałachem wycelowanym prosto we mnie i nie było mi do śmiechu.

- Chce mi Pani powiedzieć, że miesiąc grzania gazem będzie mnie kosztował prawie 4 tysiące? – zapytałem głupio, jakbym sobie nie mógł policzyć

- Na to wychodzi, ale proszę się nie przejmować zima się skończy, rachunki tez się obniżą – oznajmiła Kobieta z nutą optymizmu w głosie

 

Pstryk – w tym miejscu zatrzymujemy kadr na moich wielkich oczach, otwartych ustach, ze słuchawką przy uchu, w tle może być jeszcze wyraźnie słyszalny śmiech butli…

No nie jest to telenowela? Scenariusz brzytwa!

 

A tymczasem na budowie:

Kiedy ta blaszana Małpa oznajmiała w centrali że gaz jej się kończy, dostałem od Szefa wykaz prac dodatkowych, które wycenił. Kolejny kadr zatrzymany – tym razem stoję załamany nad kartką papieru z kałachem, którego pożyczyłem od butli i bynajmniej wyraz mojej twarzy nie wskazuje na myśli samobójcze. Załamanie szybko zostało ukryte a widać w kadrze samca Alfa, który jest w pełni zdeterminowany do popełnienia zbrodni, cel nie ma szans.

 

No i jak wyobraźnia pracuje, nie? To teraz niech popracuje: Na kartce była taka oto suma:

 

29.045 zł, powtórzyć? Proszzzz: dwadzieścia dziewięć tysięcy czterdzieści pięć złotych!

 

Ot i taka wielka dupa nastała. Nie mniej wziąłem ja do ręki te rozliczenia czytam i czytam i z podziwu wyjść nie mogę jak to pięknie można wmanipulować zaworki, śrubki, wężyki i inne cacka, żeby tylko wyszło te 29. Stwierdziłem iż jestem przecież bardzo spokojnym człowiekiem, ale niestety czyny moje temu wybitnie zaprzeczyły. Zadzwoniłem więc ja do Tego Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać i nawtykałem mu tak, że aż mi się wstyd zrobiło. Potem wkurzyłem się jeszcze bardziej, że wyprowadził mnie z równowagi i zachowałem się jak prostak. Moja rodzina stwierdziła jednogłośnie, że należało mu się… No ale potem było już z górki. Nakazałem hydraulikowi stawić się na budowie, elektrykowi również. Ten pierwszy przybył, a jakże i zaczął mi wyliczać:

- 26 zaworków? Proszę bardzo – stwierdził krótko i zaczął wyliczać, a liczył tak, że jakby nawet trzy razy policzył ten sam zawór to nawet bym się nie zorientował. Doliczył do 18 i utknął

- Ha! – powiedziałem ja – w takim razie idziemy dalej…

- Ale proszę Pana – obruszył się hydraulik – przecież ja nie liczyłem ogrzewania podłogowego w pierwotnej wycenie.

-Jak to nie – zapytałem lekko zdezorientowany i popatrzyłem na Tego Którego Imienia Wypowiadać nie Wolno, a ten w tym czasie zajęty był wpatrywaniem się w podłogę. Podniósł potem powoli oczy w górę, które wyglądały jak oczy spaniela i wybąkał

- Biorę to na siebie –

No wybawiciel normalnie! Mnie zatkało z wrażenia! Jeszcze miesiąc wcześniej rozmaiłem z nim na temat ewentualnych dopłat i prosiłem, żeby sąsiadom przedstawił jak się to ma po zmianach bo będą wściekli jak im wyjdzie np. 15 tys. poza tym też chętnie bym zobaczył czy mam dopłatę bo jednak lekko poszalałem z elektryką. Tego Którego Imienia Wypowiadać nie Wolno stwierdził wówczas, że ja to przecież akurat nie mam się czym przejmować bo u mnie zmian nie było a elektryka to pikuś. Były za to u sąsiadów i tak – wyliczy im. No i wyliczył. Ja u którego zmian miało nie być dostałem prawie 30 tys. dopłaty, sąsiedzi którzy zmiany mieli po 24 i 27 tys. Chyba by każdego szlag trafił, krew zalała i wszystkie inne tego typu rzeczy. A potem wyszło szydło z worka.

Policzyliśmy te wszystkie dopłaty i okazało się, że ich wartość jest prawie idealnie równa z karami umownymi, które nam przysługują od naszego wykonawcy ze względu na obsuwę z budową. Ładnie sobie to wydedukował, nie? No bardzo inteligentny człowiek. Ale ja w to nigdy nie wątpiłem ;-)

Coś mi mówi, że dojdzie do dzikiej awantury.

W styczniu była odwilż. Wraz z odwilżą zszedł był śmiertelnie śnieg, który odkrył to co się pod nim znajdowało. A znajdowało się bardzo dużo, oj bardzo! Do tego stopnia, że Michał popatrzył dosyć krytycznie dookoła i stwierdził krótko, że mieszkamy w Czeczeni!

Zagoniliśmy więc robotników do sprzątania, ale istotnie zadowoleni to oni nie byli. O i to mi przypomniało dowcip:

Zabiłem psa – mówi kolega do kolegi

Oj, a co wściekły był? – zapytał ten drugi

No wiesz, na zadowolonego to on nie wyglądał.

Wraz ze śniegiem zeszła była śmiertelnie także nasza droga, która wyglądała efektownie w zimie przy utwardzonej mrozem drodze. Droga zeszła do tego stopnia, że niczym się po niej jeździć nie da, no chyba że czołgiem, a takiego na stanie nie mamy. Teraz przyszedł mróz, droga wraz z koleinami na pół metra się utwardziła i jest jeszcze gorzej. Napisaliśmy do gminy z prośbą natychmiastowej interwencji. W końcu droga gminna. Ocho – już widzę jak lecą ją równać, normalnie zabijają się na zakręcie, ale pismo zostało przekazane, więc sumienie zostało uspokojone.

Poza dopłatami, które Ten Którego Imienia Wypowiadać nie Wolno zobaczy jak ja księżyc z bliska, kolejno dzieje się tak:

W ten weekend zamierzamy zaszyć się na naszych wsiach i zagruntować podłogi, położyć kafle w kuchni i jadalni, wymalować kuchnię

W przyszłym tygodniu przyjeżdżają z kuchnią do montażu

Jutro przyjeżdża lodówka (i znowu mam obraz lodówki wychodzącej zza kierownicy z tekstem – och zmęczona jestem – no ma prawo, jedzie z Kielc).

W garażu się leje z sufitu, bo nie ma opierzenia na tarasie nad nim. Wygląda jak po powodzi.

W łazience na górze zacieka i wszyscy się zastanawiają dlaczego, skoro jest dach. Gorzej, że wszyscy to wszyscy. Robotnicy i Ten Którego Imienia Wypowiadać nie Wolno też nie wiedzą.

Dekarze (żeby mieli jak najmniej zleceń) nie podłączyli wywietrznika kanalizacyjnego do kominka na dachu, a nasi robotnicy zamknęli już wszystko i zagładzi owali, teraz pojadą dokładnie tą sama drogą, tylko w odwrotnym kierunku.

W garderobie zacieka, odkąd robotnik wyciągnął kominek od wentylacji do okapu. Też nikt nie wie dlaczego. Ha a ja wiem! Silikonował w 7 stopniowym mrozie. Nie ma szans, żeby stężało.

Ot i na razie tyle. Mam nadzieję wkrótce przedstawić zdjęcia kuchni i gotowej balustrady, a do tego kafle. Jeżeli w miarę równo uda nam się je położyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem, że dzieje się. Ano się dzieje. A może zaczniemy od tyłu, czyli od dzisiaj, czyli od czego co zwykle, czyli od telefonu.

- Cześć Luki – powiedział Szefu… (coś musi być nie tak – godzina 7.30 a on dzwoni, to nie jest normalne) – słuchaj, czy mógłbyś przywieźć na budowę ze dwa dodatkowe halogeny z czujką ruchu?

- Mógłbym – odpowiedziałem chociaż za cholerę nie miałem pojęcia po co mu one – a do czego Ci dwa dodatkowe halogeny?

- A wiesz, włamanie było – odpowiedział Szefu i zrobił pauzę, w czasie której ja dostałem zawału, kawa którą dzierżyłem w dłoni zamarzła z wrażenia, a Pan Jarek w TVN 24 otworzył szeroko usta i oczy – do sąsiadów – dokończył Szef i ponownie spauzował.

- Oj, oj – powiedziałem ja w sposób nieco bardziej dosadny

Tak oto wyglądał poranek. U sąsiadów, którzy się budują po drugiej stronie ulicy jeszcze tak zaawansowanego stanu co prawda nie ma, ale tynki im kończyli kłaść i ten margines społeczny, to chamstwo straszliwe, to brak mi słów wyryli im wszystkie kable ze ścian i pokradli jakieś narzędzia budowlane. Ja tam nikomu źle nie życzę ale mam cichą nadzieję, że za te kable co to je zapewne sprzedadzą żeby wódę kupić, to marskości wątroby dostaną, ale takiej, żeby się już do niczego nie nadawała. Nie mniej podobno trochę to wina wykonawców, bo zostawili bramę garażową otwartą. No dobra tyle z dzisiaj, a co od ostatniego razu?

 

Episode 1: (Przetarg)

O ile mnie pamięć nie myli kilka dobrych miesięcy temu zapowiedziałem, że dom stanie za 350.000 zł. No i dalej się tego trzymam, chociaż już dorzuciłem sobie 20% marginesu. Niestety w tę mniej satysfakcjonującą stronę. Dokonaliśmy castingu na wykonawcę dolnej łazienki. Przetarg nieograniczony został zorganizowany dwa tygodnie temu i ja nie wiem jakim cudem to się stało, że w owym przetargu znalazła się również i moja kandydatura. A jakież mnie zdziwienie ogarnęło jak się okazało, że złożyłem najkorzystniejszą ofertę która została wybrana… Podobne castingi odbyły się również na podłogę w kuchni – zbyt wielkiego wyboru w ofertach nie było, ale wygrał ten sam wykonawca od łazienki.

 

Epiosode 2(Pan Łukasz położył kafle – Ty też bądź bohaterem we własnym domu)

Klej jest, kafle są, fuga jest, paca dziesiątka jest, krzyżyki 1,5 mm są, młotek gumowy jest, sznurek jest. Zaczynamy od telefonu do przyjaciela:

- Maniek, a ten młotek gumowy to mi po co?

- No żebyś nie musiał walić pięścią po kaflach

- A po co ja mam walić pięścią po kaflach?

- No jak po co, żeby wyrównać jak będą nierówno

- Ale jak nierówno, przecież podłoga jest wypoziomowana

- No ale przecież będziesz klej kładł, prawda?

- Aaaaa Ty popatrz nie pomyślałem. No a sznurkiem to co ja mam wiązać?

- Sznurkiem masz wytyczyć równą linię, żeby Ci kafle nie uciekły

(oczywiście w tym momencie widziałem już moje kafle biegnące a ja za nimi z wrzaskiem „wracać mi tu”)

Ktoś pomyśli że to żart? A tu muszę zdziwić. Żaden żart – to te 350.000 spowodowały, że zostałem kafelkarzem. Co najważniejsze – UWAGA- w trzy dni położyłem i zafugowałem prawie 30 m2 podłogi w gresie ekstra white, super białym kolorze ecru (Panie jak chcesz Pan super biel to 300-400 zł za m2 a nie 65 odpowiedział koleś do którego zadzwoniłem jak zobaczyłem co kurier przytargał) z dwoma pasami czarnego.

Bilans: Prostytutki są stałymi przerywnikami moich wypowiedzi, ręce trzymam pod stołem lub w kieszeniach bo wstydzę się samemu sobie je pokazać. Nikt mi nie mówił, że klej do kafli potrafi wejść wszędzie… WSZĘDZIE!!! i w szczegóły wdawał się nie będę. Ale efekt? No proszę Państwa jak inwestor weźmie się za wykonanie to banda Szefa, która najpierw rechotała ucichła i z uznaniem popatrzyła, a dokumentacja fotograficzna we wpisie z 08 lutego.

 

Episode 3 (Po co lodówce woda)

W zeszły poniedziałek przyjechała kuchnia z Panami montażystami. Jako że byłem w rozjazdach służbowych otrzymywałem relację telefoniczną:

- Przyjechali! – od tego się zaczęło, a potem:

- Wnieśli wszystkie meble ale tego dużo –

- Postawili pierwszy słupek , jest ładny –

- Wieszają szafki, ale piękne –

- No ta czerń powala, ale myć to, to będzie koszmar –

- Robią miejsce na lodówkę –

- Ustawiają szafki pod wyspę –

Potem miałem jakieś spotkanie i dostałem smsa, którego dyskretnie przeczytałem i do końca spotkania siedziałem jak na szpilkach bo nie za bardzo wiedziałem o co chodzi. W smsie było tylko napisane, że lodówka ma podłączenie do wody, a najbliższa woda jest w wyspie do której dojścia już nie ma, bo Pan Łukasz położył kafle. Po spotkaniu zadzwoniłem do Michała, który był na stanowisku

- Jaka woda, o co chodzi i po co lodówce woda?

- Nie wiem – odpowiedział Misiek – ale tu wyraźnie jest podłączenie do wody i ona jej chyba będzie potrzebowała.

Jak się okazało lodówka była kupowana na oko, tzn. Ładna? No ładna! A pojemnik na wodę ma? No ma! A kostkarkę ma? No ma! No to bierzemy. Ale nikt nie wpadł na ten genialny pomysł, że ten lód i ta woda to z podłączenia bieżącego idą! Jak wróciłem to przebiliśmy dwie ściany, żeby podpiąć wężyk w kotłowni i wówczas się okazało, że hydraulik źle umieścił odpływ do pralki z jej zasileniem wodnym bo za blisko i w ogóle trzeba było kuć ścianę. Ale nic to kuchnia bez blatów już robi wrażenie:

 

http://img17.imageshack.us/img17/4010/p2145548.jpg

 

http://img827.imageshack.us/img827/9319/p2145551.jpg

 

http://img844.imageshack.us/img844/751/p2145554.jpg

 

http://img18.imageshack.us/img18/7949/p2145555.jpg

 

http://img291.imageshack.us/img291/977/p2145557.jpg

 

Blaty będą betonowe, tylko decyzja jeszcze nie zapadła czy ma być surowy szary beton, żeby nadać pomieszczeniu trochę bardziej surowego wyglądu, czy też białe.

 

Episode 4 (Pan Łukasz położył łupek, ty też bądź siłaczem we własnym domu)

Tak oto wzruszenie ogarnęło mnie niezwykle bo kuchnia w powijakach, ale już jest, stelaże do kibelków też, więc można się zabrać za łazienkę. Łupek przypłynął był z Chin. Przejrzałem palety, ale żadnego z mieszkańców żółtego lądu między kaflami nie znalazłem, za to sam kamień robił wrażenie… dla tego, kto nigdy czegoś takiego nie kładł. Każdy kafelek to dobre 8-10 kg. Niby 30x60, ale różnice sięgają nawet 2- 2,5 cm w każdą stronę, niektóre w łuk, inne prosto, niektóre grubości 1 inne 4 cm. Wpadł Maniek, popatrzył i powiedział że się nie powinienem przejmować, bo przecież tu ani poziomów, ani pionów zachowywać nie trzeba. ALE TO MA JAKOŚ WYGLĄDAĆ, A MI TO WYGLĄDA, ŻE NIE BĘDZIE WYGLĄDAĆ! Michał stwierdził, że tak jak kuchnia kosmos, tak łupek mu nie do końca się widzi, ale on nie ma zmysłu przestrzennego to i może będzie wyglądał, on u siebie położył kafle i jakby miał się z takim czymś pałować to chyba by sobie darował. Potem rozgorzała dyskusja na temat tego czy kłaść na cegłę, czy w drabinę, a co z podłogą, przecież tego na podłogę się nie da położyć. Następnie temat dotyczył dużego i małego palca u nogi lewej lub prawej, oraz przyjemności z huknięcia się w któryś z wymienionych wyżej palców. Jak temat dotarł do ewentualnych wypustek w łupku które są idealne, żeby wbić się pod paznokieć tego dużego palca u nogi lewej lub prawej decyzja była szybka, że na podłodze z łupka rezygnujemy i kładziemy płytki grafit o podobnych łupkowi wymiarach. I to była dobra decyzja.

Potem zaczęła się orka na ugorze z tą różnicą, że klej do kafli jest szary i nawet jak się ma go wszędzie to można go łatwo zlokalizować. Klej do łupka jest biały i z lokalizacją jest gorzej,

 

Od tygodnia śpię po 5 – 6 godzin. Wpadam do biura na chwilę z tymi rękami od pługa, nieogolony, w ubraniach ujmę to lekko sportowych mocno przechodzonych, pracownicy patrzą się na mnie jak na Zombie. Do 24 kładę ten j…y łupek, nie wiem jak się nazywam. Telefony się urywają najczęściej jak trzymam kamień w ręce, albo pacę pełną kleju, a tu wpadli wczoraj sąsiedzi i stwierdzili, że może jak się zafuguje to będzie wyglądało lepiej bo na razie efektu nie ma, a poza tym ja jak zwykle nie mogę jak inni ludzie kafelki, tylko cuduję z tymi chińskimi łupkami i domem z antresolą. Potem Michał dyplomatycznie po raz enty stwierdził, że on wyobraźni przestrzennej nie ma i że on tego nie widzi i nie czuje, ale pewnie jak zostanie położone to zobaczy.

A mnie się tam to bardzo podoba, nawet takie ufajdane klejem. I do tego wszystkiego duma mnie rozpiera, że to ja sam tymi ręcami to robię (zdjęcia rąk nie będzie bo to blog budowlany a nie dermatologiczny) Łazienka jeszcze nie jest skończona, ale oto efekty mojej mozolnej pracy, można ocenić.

 

http://img249.imageshack.us/img249/8489/p2165562.jpg

 

http://img407.imageshack.us/img407/4980/p2165569.jpg

 

http://img13.imageshack.us/img13/2859/p2165572.jpg

 

http://img827.imageshack.us/img827/2162/p2175576.jpg

 

http://img810.imageshack.us/img810/1747/p2175579.jpg

 

http://img27.imageshack.us/img27/6118/p2175581.jpg

 

http://img24.imageshack.us/img24/2976/p2175585.jpg

 

 

Ot i uniknąłem nagany :-)

Edytowane przez talgo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...