Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Większość rodzin w Polsce jest patologicznych ?


Fenix999

Recommended Posts

Pisząc "rodzina pijąca" miałam na myśli tę nadużywającą alkoholu.Myślałam,że to jasne w kontekście tego tematu. :o

Wciąż nie powiedziałaś, co rozumiesz przez normę.Stan występujący najczęściej (oczywiście z jakimś przedziałem, coby przynajmniej połowa społeczeństwa była normalna), czy też stan pożądany, nawet jeśli on nie występuje.

 

Każda grupa społeczna definiuje swoje normy prawne-formalne i moralne-nieformalne.Normy te potrzebne są do zachowania ładu,ciągłości życia grupy i osiągania celów jej członków w obrębie tejże.To przepisy mówiące jak każdy członek danej grupy społecznej(w tym wypadku Polak) powinien postępować aby jej nie szkodził.

Normy prawne są więc najczęściej spisywane w formie ustaw itp. a normy moralne-no cóż,z tym gorzej bywa coraz częściej :roll: Jeśli w społeczeństwie siadają normy nieformalne-moralne,dla dobra danej grupy zdarza się zapisywać je w formie norm formalnych tj.ustaw.Wiadome jest,że członkowie społeczności,którzy dotychczas w obrębie danej normy moralnej mieli pewien margines "odchylenia" nie będą szczęśliwi gdy norma ta stanie się normą prawną, bo robi się jakby "za ciasna".

Tak było ze sprzedażą alkoholu nieletnim np.

Zdaję sobie sprawę,że takie zabiegi często posiadają luki,furtki itd.Że znajdą się ludzie gotowi nie respektować ustaw,norm już formalnych,ale takie jest życie niestety. :cry:

Gdyby nie robiono pod tym względem nic-też gadania byłoby co niemiara.

Aby nie dopuszczać do powstawania "przygłupich ustaw" proponuję częściej interesować się swoją małą społecznością.Jeśli każdy z nas będzie wychowywał nie tylko w obrębie własnej rodziny ale również na zewnątrz naszych domów-świątyń.Jeśli każdy z nas będzie (jak daggulka) reagował na zło,mimo ośmieszenia się lub nawet możliwości znalezienia w niebezpieczeństwie,ustawy podobne z pewnością powstawać nie będą.Wiem,robota mozolna,może nawet utopijna ale warta podjęcia.

Miałam napisać co myslę o normie a wyszła mi odezwa do narodu :D

przepraszam :oops: też nie zawsze jestem święta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 94
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jasne.

Dzięki za odpowiedź. Wyczerpująca, rzeczowa i wreszcie wiem, skąd pewne nieporozumienie między nami.

 

Pisałaś:

Niestety normalne rodziny to wyjątki :cry: i wydaje mi się,że te 25% to jednak zaniżona liczba.

 

A potem pisałaś:

 

Każda grupa społeczna definiuje swoje normy prawne-formalne i moralne-nieformalne.

 

Cóż, te słowa, mimo że brzmią podobnie oznaczają różne rzeczy.

Dla określenia człowieka żyjącego zgodnie z normami prawno-formalnymi używa się określeń typu: "człowiek praworządny", "człowiek uczciwy" itp. Nie przyszłoby mi do głowy użyć sformułowania "człowiek normalny".

Człowiek normalny to dla mnie taki, który nie odbiega w sposób wyraźny od grupy. I w tym znaczeniu zarówno rodzina nadużywająca alkoholu jak i nie pijąca go wcale nie będzie normalną. Ale o ile ta pierwsza zapewne będzie patologiczną, to ta druga nie, gdyż jest to odstępstwo od normy w zasadzie nie zauważalne.

 

Normy te potrzebne są do zachowania ładu,ciągłości życia grupy i osiągania celów jej członków w obrębie tejże.To przepisy mówiące jak każdy członek danej grupy społecznej(w tym wypadku Polak) powinien postępować aby jej nie szkodził.

Wierzysz w to. Takie przepisy to funkcjonują od lat. Przepisy ustanawiane obecnie, poza nielicznymi wyjątkami, wsadziłbym w dwie grupy:

przepisy dynamiczne - zmieniające istniejący stan prawny by go dostosować do zmieniającego się świata (ustawa budżetowa, ustawy regulujące nowe byty techniczne i prawne, np. podpis elektroniczny itp.)

przepisy koniunkturalne - parafrazując Twoje słowa: to przepisy mówiące jak każdy członek danej grupy społecznej(w tym wypadku Polak) powinien postępować aby nie szkodził ustanawiającym przepisy. Przykłady: każdorazowa ordynacja wyborcza, przepisy umożliwiające usuwanie przeciwników z władz/zarządów i wsadzanie swoich ludzi, giertychowskie mundurki szkolne itp.

 

A co do norm moralnych. Tu całkowicie się zgadzam, że obserwujemy ich upadek. Brakuje takich narzędzi społecznych jak ostracyzm, potępienie społeczne. Gdyby to funkcjonowało jak należy, nikt by nie potrzebował specjalnej ustawy "zakazującej zagładzania dzieci" i regulującej jak organy formalne (państwowe/samorządowe/pozarządowe) mają reagować, najwyżej byłby w kodeksie karnym informacja o przewidzianej karze za takie przestępstwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne.

Dzięki za odpowiedź. Wyczerpująca, rzeczowa i wreszcie wiem, skąd pewne nieporozumienie między nami.

 

Pisałaś:

Niestety normalne rodziny to wyjątki :cry: i wydaje mi się,że te 25% to jednak zaniżona liczba.

 

A potem pisałaś:

 

Każda grupa społeczna definiuje swoje normy prawne-formalne i moralne-nieformalne.

 

Cóż, te słowa, mimo że brzmią podobnie oznaczają różne rzeczy.

Dla określenia człowieka żyjącego zgodnie z normami prawno-formalnymi używa się określeń typu: "człowiek praworządny", "człowiek uczciwy" itp. Nie przyszłoby mi do głowy użyć sformułowania "człowiek normalny".

Człowiek normalny to dla mnie taki, który nie odbiega w sposób wyraźny od grupy. I w tym znaczeniu zarówno rodzina nadużywająca alkoholu jak i nie pijąca go wcale nie będzie normalną. Ale o ile ta pierwsza zapewne będzie patologiczną, to ta druga nie, gdyż jest to odstępstwo od normy w zasadzie nie zauważalne.

 

Normy te potrzebne są do zachowania ładu,ciągłości życia grupy i osiągania celów jej członków w obrębie tejże.To przepisy mówiące jak każdy członek danej grupy społecznej(w tym wypadku Polak) powinien postępować aby jej nie szkodził.

Wierzysz w to. Takie przepisy to funkcjonują od lat. Przepisy ustanawiane obecnie, poza nielicznymi wyjątkami, wsadziłbym w dwie grupy:

przepisy dynamiczne - zmieniające istniejący stan prawny by go dostosować do zmieniającego się świata (ustawa budżetowa, ustawy regulujące nowe byty techniczne i prawne, np. podpis elektroniczny itp.)

przepisy koniunkturalne - parafrazując Twoje słowa: to przepisy mówiące jak każdy członek danej grupy społecznej(w tym wypadku Polak) powinien postępować aby nie szkodził ustanawiającym przepisy. Przykłady: każdorazowa ordynacja wyborcza, przepisy umożliwiające usuwanie przeciwników z władz/zarządów i wsadzanie swoich ludzi, giertychowskie mundurki szkolne itp.

 

A co do norm moralnych. Tu całkowicie się zgadzam, że obserwujemy ich upadek. Brakuje takich narzędzi społecznych jak ostracyzm, potępienie społeczne. Gdyby to funkcjonowało jak należy, nikt by nie potrzebował specjalnej ustawy "zakazującej zagładzania dzieci" i regulującej jak organy formalne (państwowe/samorządowe/pozarządowe) mają reagować, najwyżej byłby w kodeksie karnym informacja o przewidzianej karze za takie przestępstwa.

 

Niestety być może nie jestem dobra w słowie pisanym :oops: Rozmowa w realu jest jednak bardziej "komunikatywna" niż ta wirtualna :wink: Wydawało mi się,że słowo normalna pochodzi od normy :wink:

Suma sumarum- jestem za powstawaniem nowych ustaw,ale ustaw mądrych.Ta do takich nie należy a problem jest. I to spory :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo jest dla osób które go nie przestrzegaja. Dla ludzi prawych jest praktycznie bez znaczenia. Zamiast ustanawiać bzdurny system zakazów,który ma zlikwidować skutek a nie przyczynę należy się zastanowić jak usunąć to drugie. Przez ostatnie lata skutecznie rozp.. system oświaty, opluwając wszelakie wartości i autorytety. Młodzi ludzie pochodzący z rodzin patologicznych mają nikłe szanse na stworzenie rodzin normalnych, bo nie mają wzorców. Patologia rodzi patologię - jest to zaklęty krąg który trudno przerwac. Promowanie, nachalne zresztą związków homoseksualnych w połączeniu z barwnym opisywaniem kolejnych"małżeństw" tzw celebrytów uderza w normalne rodziny, których codzienne trudy życia są wjątkowo niemedialne i młodzi to kupują! Nie ma zdrowego społeczeństwa bez zdrowych rodzin.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo jest dla osób które go nie przestrzegaja. Dla ludzi prawych jest praktycznie bez znaczenia.

Ciekawe stwierdzenie. Chyba bazujesz na rozumieniu prawa jako zapisaniu norm które już funkcjonują w społeczeństwie i asortymentu kar za tych norm nieprzestrzeganie. W rzeczywistości prawo tworzy również regulacje i procedury ważne dla wszystkich ludzi, na przykład wałkowana na tym forum ustawa - prawo budowlane jest ważna nawet dla przestrzegających prawa :wink:

 

A z pozostałą częścią wypowiedzi całkowicie się zgadzam

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo jest dla osób które go nie przestrzegaja. Dla ludzi prawych jest praktycznie bez znaczenia.

 

Świetny dowcip!!!! :D :D :D :D :D

Opowiedz go np. panu Romanowi Klusce.

 

Możesz też opowiedzieć go zainteresowanym tu:

To podatnicy zapłacą miliony zł za błąd urzędników

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7663193,Skarb_panstwa_zaplaci_za_upadek_JTT_38_5_miliona_zlotych.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pikuś napisał:

Promowanie, nachalne zresztą związków homoseksualnych w połączeniu z barwnym opisywaniem kolejnych"małżeństw" tzw celebrytów uderza w normalne rodziny, których codzienne trudy życia są wjątkowo niemedialne i młodzi to kupują! Nie ma zdrowego społeczeństwa bez zdrowych rodzin.

 

 

Nie przesadzaj... co ma piernik do wiatraka?

To może trzeba zakazać związków homoseksualnych i rozwodów, bo rodzina nawet nie wypełniająca swoich zadań ma trwać???

 

Brak jest edukacji... od najmłodszych lat... określania właśnie przez rodziców zasad co jest dobre, a co złe, co można, a co nie ii przede wszystkim przestrzegania tych zasad...

 

Nie można zwalić odpowiedzialności za to co się dzieje z młodzieżą na show biznes i homoseksualistów... To tylko i wyłącznie wina rodziców... Za trollami z komentarzy : "gdzie byli rodzice?? No gdzie byli rodzice??"

 

Tak ogólnie, to trochę poczytaj - w jakim wieku są Ci patologiczni rodzice i ich dzieci.... skąd się patologia wzięła, co jest jej skutkiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pikuś napisał:
Promowanie, nachalne zresztą związków homoseksualnych w połączeniu z barwnym opisywaniem kolejnych"małżeństw" tzw celebrytów uderza w normalne rodziny, których codzienne trudy życia są wjątkowo niemedialne i młodzi to kupują! Nie ma zdrowego społeczeństwa bez zdrowych rodzin.

 

 

Nie przesadzaj... co ma piernik do wiatraka?

To może trzeba zakazać związków homoseksualnych i rozwodów, bo rodzina nawet nie wypełniająca swoich zadań ma trwać???

 

Brak jest edukacji... od najmłodszych lat... określania właśnie przez rodziców zasad co jest dobre, a co złe, co można, a co nie ii przede wszystkim przestrzegania tych zasad...

 

Nie można zwalić odpowiedzialności za to co się dzieje z młodzieżą na show biznes i homoseksualistów... To tylko i wyłącznie wina rodziców... Za trollami z komentarzy : "gdzie byli rodzice?? No gdzie byli rodzice??"

 

Tak ogólnie, to trochę poczytaj - w jakim wieku są Ci patologiczni rodzice i ich dzieci.... skąd się patologia wzięła, co jest jej skutkiem...

 

Myślę,że Pikuś jednak ma rację tylko chciał,podobnie jak ja wcześniej , cały swój sposób myślenia na ten temat zawrzeć w paru zdaniach (forma wypowiedzi na forum nakłania raczej do takich szybkich wymiany myśli :roll: )Fakt,wychodzą potem różne babole ale cóż,elaboratów w formie prac dyplomowych nikt by nie czytał przecież :wink: Przeczytałam Jego post dwa razy jeszcze (ale tak z zadumą),i wyszło mi,że myślał On o tym,że rodzina jako podstawowa komórka społeczna (bez chichów) faktycznie się gdzieś pogubiła.Oczywiście nie generalizuję :wink:

Pisząc też,że"młodzi to kupują",poszedł chyba przez to tak naprzód (bo o starych już nawet nie ma co gadać :roll: ).

A tak na marginesie-powiedzenie komuś:..."Tak ogólnie, to trochę poczytaj..." jest (w tym kontekście),mówiąc grzecznie-niegrzeczne :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak na marginesie-powiedzenie komuś:..."Tak ogólnie, to trochę poczytaj..." jest (w tym kontekście),mówiąc grzecznie-niegrzeczne

 

iza mama gabora myślę, że nie uraziłam nikogo... Moim skromnym zdaniem nie można wyrażać autorytatywnych sądów w temacie tak ważnym jak patologia rodziny- nie mając o nim pojęcia...

 

Oczywiście mogłabym w tym momencie napisać elaborat w temacie patologii... ale nie o to chodzi.

 

 

I to jest właśnie podejście również polityków - "likwidacja" skutków a nie przyczyn :(

 

Oczywiście zgadzam się, że rodzina to podstawowa komórka społeczna, ale szukanie przyczyn patologii w "promowaniu" związków homoseksualnych bądź w życiu prywatnym celebrytów to okrutnie płytkie spojrzenie na problem i spychanie odpowiedzialności z rodziców, ewentualnie organów państwa (które odpowiadają za wychowanie dziecka w razie nieudolności tych pierwszych).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak jest odpowiedzialności za własne czyny

 

W Polsce nagminny.

Jakoś to będzie, państwo ma dać...

Z jednej strony patologia, bo socjal się należy, z drugiej patologia, bo mamusia dziecka za nie o wszystkim zadecyduje.

Rosną kolejne pokolenia kalek.

Żenią się kolejne pokolenia osób, które nie myślą, czy żenią się z człowiekiem odpowiedzialnym "jakoś to będzie" i "jest fajnie". W ciążę zachodzą, bo "tak wypadło". Rozwodzą się bo "się znudziło". Pracę "mama załatwi", dom "rodzice pomogą" z dzieckiem "babcia zostanie" ale już jak babcia wymaga to nie, bo "to moje życie".

Nie ma odpowiedzialności jednostkowej, nie ma społecznej. Podpis nic nie znaczy, słowo nic nie znaczy. I u pana Kazia i u pana prezydenta. Ech, mam dziwne wrażenie że właśnie to nas różni od innych narodów.

Dlaczego w Anglii lekarz nie musi mieć pieczątki, a u nas sam podpis nic nie znaczy?

Dlaczego w Polsce referencje to tak mało, a w Anglii pani profesor 3 dni myślała, co napisać, bo ona jest odpowiedzialna za swoje słowa i czuje, jak wiele one znaczą.

Dlaczego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

iza mama gabora myślę, że nie uraziłam nikogo... Moim skromnym zdaniem nie można wyrażać autorytatywnych sądów w temacie tak ważnym jak patologia rodziny- nie mając o nim pojęcia...

 

Przecież Pikuś w ogóle nie był autorytarny :roll:Odważył się wypowiedzieć-co na tym forum jest nie lada odwagą :wink:

I skąd pojęcie,że nie ma pojęcia :roll:

 

EZS-zgadzam się.

Pikuś-należy mi się piwo za wstawiennictwo :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Izo nie gniewam się na Cirila za odesłanie mnie do książek, wiedzy nigdy za wiele. Ale nie mogę się zgodzić na przypisywanie mi intencji, których nie wyraziłem. Ty najlepiej "rozebrałaś" mój tekst i za to dziękuje. Równie drogi Cirilu! nie mam zamiaru robić wyrzutów ani ucinać głów za związki homoseksualne, rozwody czy też rozpasane życie osób które są "znane z tego ze są znane". Oczywiście,że za wychowanie dzieciaków odpowiedzialni są rodzice, ale nie tylko. Powinni być wspierani przez Państwo, media i osoby tzw opiniotwórcze. Ja tylko wyrażam swój sprzeciw przeciw promowaniu zachowań, które niweczą trud rodzicielski. Jeżeli rodzice zaoferują dziecku chleb razowy ze szklanką mleka, a "dobra ciocia"chipsy z coca-colą, to co dziecię wybierze? Poza tym w pełni popieram tezy zawarte w tekście EZS.

"I to by było na tyle" - jak mawiał p. Stanisławski z III Pikuś

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się z Wami.

 

Nie można odpowiedzialności scedować na państwo i szkołę. Państwo powinno ingerować w rodzinę i wychowanie dzieci właśnie dopiero wtedy, gdy nie wypełnia ona swoich zadań.

Od szkoły sami nie możemy za dużo wymagać... Dziecko w wieku 6-7 lat idzie do szkoły już z pewną wyrobioną (przez rodziców) postawą:" albo im zależy, albo im to leży"...

Jeżeli dziecko już w 1 kl. podstawówki nie zwraca uwagi na to, że dostaje złe oceny, uwagi do dzienniczka - to dalej już tylko gorzej.

W momencie uwagi w dzienniczku lub złej oceny reagować powinni rodzice - zakaz kompa, zakaz tv, jakieś zadanie do wykonania w zamian, obowiązek poprawienia oceny, przeproszenia nauczycielki, kolegi... A wychowanie właśnie na tej linii zawodzi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się z Wami.

 

Nie można odpowiedzialności scedować na państwo i szkołę. Państwo powinno ingerować w rodzinę i wychowanie dzieci właśnie dopiero wtedy, gdy nie wypełnia ona swoich zadań.

Od szkoły sami nie możemy za dużo wymagać... Dziecko w wieku 6-7 lat idzie do szkoły już z pewną wyrobioną (przez rodziców) postawą:" albo im zależy, albo im to leży"...

Jeżeli dziecko już w 1 kl. podstawówki nie zwraca uwagi na to, że dostaje złe oceny, uwagi do dzienniczka - to dalej już tylko gorzej.

W momencie uwagi w dzienniczku lub złej oceny reagować powinni rodzice - zakaz kompa, zakaz tv, jakieś zadanie do wykonania w zamian, obowiązek poprawienia oceny, przeproszenia nauczycielki, kolegi... A wychowanie właśnie na tej linii zawodzi...

 

Ciril co z Tobą? :wink: Pikuś napisał:...Oczywiście,że za wychowanie dzieciaków odpowiedzialni są rodzice, ale nie tylko. Powinni być wspierani przez Państwo, media i osoby tzw opiniotwórcze. Ja tylko wyrażam swój sprzeciw przeciw promowaniu zachowań, które niweczą trud rodzicielski..."

 

Z wychowaniem tak jest,że najpierw są rodzice tzw.znaczący inni i tu następuje ten pierwotny proces socjalizacji.Jednak z wiekiem dziecko zaczyna stykać się z uogólnionymi innymi czyli szkołą,grupami rówieśniczymi itd.i przechodzi proces socjalizacji wtórnej i tu "Państwo, media i osoby tzw opiniotwórcze" mogą narobić bałaganu.Tak ja rozumiem tę wypowiedź i dodam nawet że się z nią zgadzam 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

iza mama gabora ze mną ok :wink: Forum to takie miejsce, że albo dokładnie wyrażasz swoje myśli, albo liczysz się z tym, że jesteś niezrozumiany. Ty dokonałaś interpretacji tekstu, ja odczytałam go zgodnie z zasadami wykładni literalnej...

 

I nadal śmiem twierdzić, że rola państwa i szkoły w wychowaniu dzieci jest bardzo ograniczona i taka zostać powinna.

 

Dziecko do 14 r. życia prezentuje sobą takie postawy i takie zachowania, jakie wpoili mu rodzice. Później następuje okres buntu/dojrzewania, ale nauczone pewnych kategorycznych zasad mimo wszystko stara się ich nie przekroczyć.

 

Co z faktu, że nauczyciel wpisze dziecku w podstawówce uwagę do dzienniczka, czy postawi złą ocenę, kiedy brak jest u rodziców odpowiedniej reakcji potępiającej złą ocenę, czy zachowanie, bądź, co też się zdarza, obarczają winą nauczyciela :roll: Dziecko czuje się bezkarne.

Nie mówcie mi o mediach, komputerach, środowisku - dla mnie to jest zrzucanie z siebie problemu zajmowania się dzieckiem.

Kompletnym błędem wychowawczym jest TV i komputer w pokoju dziecka - kompletna utrata kontroli nad tym co dziecko robi, czym się interesuje i totalna strata czasu. A wpływ środowiska na dziecko to niestety też wina rodziców i ich brak czasu na rozmowę, na zajęcia z dzieckiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dziecko do 14 r. życia prezentuje sobą takie postawy i takie zachowania, jakie wpoili mu rodzice. Później następuje okres buntu/dojrzewania, ale nauczone pewnych kategorycznych zasad mimo wszystko stara się ich nie przekroczyć.

 

Do 14 r.ż.? Cóż to za sztywny szablon. :o

Śmiem zauważyć,że dziecko,które zaczyna stykać się z innymi osobami niż rodzice, staje w konfrontacji z tym co mu wpajano do tej pory a jakie zasady wyznają inni.I nie jest to 14 r.ż. ale już okres wieku przedszkolnego.

I uwierz mi,że w okresie buntu dziecko jednak stara się przekraczać wpojone mu zasady.Chociażby dla sprawdzenia siebie,dopasowania się do grupy,czy zaimponowania tejże.Wiara,że nasze 14tolatki poza domem zachowują się tak jak w domu(czyt.wspaniale i według zasad) może nieźle dokopać :wink:

 

Co z faktu, że nauczyciel wpisze dziecku w podstawówce uwagę do dzienniczka, czy postawi złą ocenę, kiedy brak jest u rodziców odpowiedniej reakcji potępiającej złą ocenę, czy zachowanie, bądź, co też się zdarza, obarczają winą nauczyciela :roll: Dziecko czuje się bezkarne.

Nie mówcie mi o mediach, komputerach, środowisku - dla mnie to jest zrzucanie z siebie problemu zajmowania się dzieckiem.

 

Jeśli szkoła powinna mieć ograniczoną rolę w wychowaniu to po co ta uwaga w dzienniczku? :o

 

Nie mówcie mi o mediach, komputerach, środowisku - dla mnie to jest zrzucanie z siebie problemu zajmowania się dzieckiem.

Kompletnym błędem wychowawczym jest TV i komputer w pokoju dziecka - kompletna utrata kontroli nad tym co dziecko robi, czym się interesuje i totalna strata czasu.

 

To jak,te media i środowisko wpływają na wychowanie czy nie? :roll:

 

Czytałam literalnie :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ostatnio byłem w kosciele (często ni się zdarza w tym roku) i ksiądz ładnie opowiadał o synu marnotrawnym. Wszyscy tę przypowieść znamy. Ale też mało kto skupia się na drugim synu, który mimo pozorów okazuje się być równie zbuntowanym (a moze nawet bardziej) przeciw ojcu, od syna młodszego.

 

taka luźna dygresja

 

wybaczcie, Drogie Panie, ale czytając Waszą dyskusję mam wrażenie, że Mały Człowiek przestał już w niej być Podmiotem a stał się przedmiotem.

Ufam, że to jednak tylko moje wrażenie a drzazgi belek nie przesłaniają

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...