Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zupełnie odmienne wiejskie zwyczaje


Edyta Ż

Recommended Posts

Proszę napiszcie mi jak zaaklimatyzowaliście się na wsi po przeprowadzce z miasta.

Jak znieśliście inne zwyczaje?

Ja napiszę ze swej strony:

Sklep spożywczy na wsi-chcę kupić cztery wody mineralne jakiejś marki-nie ma czterech-są dwie niegazowane i zupełnie inne.

 

Godzina .ósma rano-sklep na wsi-chcę świeży chrupiący chlebek-nie ma już wogóle chleba-za późno.

 

Jestem u siebie w domu-otwierają się drzwi-nikt nie pukał(!)wchodzi sobie ktoś zupełnie mi nieznany do mojego własnego domu...Zupełnie bez krępacji mówi o co mu chodzi.

 

Na wieczór zamykam więc bramę i furtkę.Pomimo to ktoś dobija się do zamkniętych drzwi wejściowych-wypadam z furią pytam jak się tu dostał i po co tu wszedł-a on mi ze złością,że ledwo się tu dostał a chciał np.dolać sobie wody do chłodnicy bo mu auto u mnie pod bramą stanęło,więc ściągnął sobie kłódkę z bramy i wszedł...

 

Albo miejscowi pjiaczkowie wiejscy-nie chcą tak jak w mieści wyłudzić 50groszy-chcą od razu 5zł.

 

Że nie wspomnę o dociekliwych pytaniach skąd jesteśmy, czyja rodzina.

Pomimo że jesteśmy przyjezdni i całkiem obcy.

Potrafią zobaczyć z odległości 20metrów,że mam dołożony nowy krąg na studni.

 

Kocham swoje miejsce na ziemi.Lubię tu być ale ostatnio zmęczona jestem wścibstwem i natręctwem.

 

Jak wygląda to u Was?

Jak sobie z tym radzicie.

Napiszcie proszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 333
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Różnice miedzy życiem na wsi i w mieście da się zauważyć - im większe skupisko, tym anonimowość mniejsza. Najmniejsza, moim zdaniem, jest w miejscowościach leżących na uboczu, nie przy głównej drodze, gdzie mało osób przypadkowych się trafia. Wyczytałem gdzieś, że 6 tysięcy ludzi w miejscowości to maksymalna ilość, aby się wzajemnie znać - ja znam kogoś, kto zna kogoś, kto mnie zna.

Podejście lokalnej społeczności do ciebie przeszło z fazy badawczego obwąchiwania (wypytywanie o powiązania rodzinne z tym terenem) do akceptacji w stadzie (praktykowane tam pewnie wchodzenie do sąsiada bez pukania). Nie ma się co zżymać, można to polubić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bluźniłabym twierdząc,że jest mi tu źle.

Miejscowi od razu nas zaakceptowali, proponowali pomoc.

Każdy wpadał się przywitać , oferując np.pomoc w przewiezieniu czegoś żukiem , inny oferował wyciągnięcie auta z zaspy bo ma ciągnik.

Pewnego dnia nawet widząc,że auto z węglem dla mnie zaryło się w błoto przechodzący obok sąsiad wezwał strażaków z pobliskiej remizy -wjechali małym autkiem straży i wyciągneli węglarkę wyciągarką.

To był moment.

Nie raz spotkałam się z życzliwością i pomocą zupełnie bezinteresowną.

 

Pytam z ciekawości ponieważ w mieście są tak inne zasady,że z początku uważałam,że naruszają moją prywatność.

Teraz wiem,że na wsi są tak spowinowaceni, znają się od pokoleń,że po prostu wchodzą do siebie bez pukania i wcześniejszych telefonów uprzedzających o wizycie.

 

Jak to jest u Was?

Jak Was przyjęli we wsi?

Jakie mieliście związane z przeprowadzką przeżycia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nam facet raz chciał wejść bez pukania. Nie mieliśmy jeszcze chodniczka i stopnia przed drzwiami, więc stał niżej. Uchylił drzwi i na wysokości twarzy zobaczył pysk naszej Emi, która na ogół jest bardzo łagodna, ale jak każdy uczciwy pies obszczekuje pukających. Tym razem nikt nie zapukał, więc nie szczekała tylko warczała pokazując imponujące zębiska. Emi waży lekko ponad 40 kg, więc zrobiła na facecie piorunujące wrażenie. Ma też najwyraźniej zdolności pedagogiczne, bo facet od tego dnia ZAWSZE pukał i przytrzymywał klamkę, kiedy je otwieraliśmy, pytając zza drzwi, czy pies jest zamknięty.

Mam też koleżankę, która wchodzi bez pukania. Emi ją zna i lubi z wzajemnością, więc ten sposób odpada. Mój małż zaproponował, że kiedy zauważę, że ona się zbliża, to on stanie nago w wiatrołapie szukając czegoś na górnej półce szafy...

Jeszcze wcześniej, kiedy mieszkaliśmy w wynajętym domu, ministranci chodzący z księdzem po kolędzie wleźli bez pukania na ganek i wpakowaliby się dalej, gdyby nie widok Emi. Wzięli nas z zaskoczenia, dzieci były w piżamach, ja w domowym stroju :evil:

Pozostaje tylko jedno - zamykać drzwi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podaj adres, nie bądź taka :lol: 8)

Mogę przyjść z ciastkiem.

Domofon i zamykana furtka rozwiążą sprawę.

Ja szczerze mówiąc wolę taką zżytą (czasem za mocno :lol: ) społeczność od miejsca, gdzie nikt nikogo nie za i żyje się obok siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podaj adres, nie bądź taka :lol: 8)

Mogę przyjść z ciastkiem.

Domofon i zamykana furtka rozwiążą sprawę.

Jeżeli obiecujesz przyjść z ciastkiem, to mój małż jak najbardziej - pewnie wlezie na taboret w wiatrołapie w rzeczonym stroju! :wink: Natomiast koleżanka zapewne poczułaby się nieswojo.

Wiem, że furtka rozwiąże sprawę, jeno jakoś się sama nie chce zrobić, a takich, co by ją za darmo nam zrobili też nie spotkałam. No to furtka czeka. Może objawi się tej wiosny, bo jest na dobrej drodze. :wink:

Na ogół nie narzekam na "wszystkowiedzące" otoczenie. Czasem mnie tylko zaskakuje, że pani sprzedająca kalafiory na targu wie, że ja pracuję w domu. :o Skąd??? Ja o niej nie wiem NIC!

Mam bardzo miłych sąsiadów (niewielu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ksiadz wymienia z nazwiska i imienia kto ma w tym tygodniu sprzatnac kosciol i kupic kwiaty, kto ma przyjsc na plebanie do pomocy. Ten ks. zdobyl moj nr tel. i dzwoni, gdy ma problem z dziedziny, w kt. pracuje. Na kazaniu czesto sugeruje co kto ma robic i np. mowi: "znam twoich rodzicow, jak znajde czas to sie przejde do nich i powiem jak zachowujesz sie na mszy sw."

- W pobliskim samie wszyscy sie witaja, kolejka po mieso nic sie nie przesuwa, bo co chwile dochodzi kogos siostra, sasiadka lub nauczycielka, a pani przy kasie np. pyta: Czy juz naprawiles brame? A jak sie miewa mama w szpitalu? i kasowanie przedluza sie w nieskonczonosc

- Ludzie glownie w ogrodkach pracuja, ale czasem siedza przy kawie, grilluja, pija piwo, ale nie ma zadnej osoby, kt.lezy na lezaku i sie opala lub czyta ksiazke

- Wszyscy mowia mi dzien dobry! i dzieci i stare babcie

 

dziwi mnie wiele rzeczy... ale staram sie je akceptowac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę napiszcie mi jak zaaklimatyzowaliście się na wsi po .

 

Jestem po aklimatyzacji :wink:

 

Na Minus:

-Jakieś święto weekendowe (majowe lub Boże ciało - nie pamiętam). Wchodze po robocie do sklepu. Pieczywa zero. Wędliny zero. Wszystkiego zero. Teraz juz wiem, że pieczywa zamawiają tyle aby się sprzedało i nie było zwrotów.

-Nocny - brak. W Wawie jak mnie ssało albo suszyło to dwa kroki do sklepu. Troche mnie to boli.

-Apteki - do 21. Już kilka razy jak malce się rozchorowały waliłem do Warszawy.

-Stacja benzynowa. Niby jest Schell - do 22. Następna killka kilosów dalej. Całodobowa - ale zawsze od 24 do 1 mają przerwę. I zawsze jak chce w nocy zatankować to dzieje się to niestety miedzy 24 a 1 :wink:

 

Na Plus

-Ludzie są fajni. Większośc to tacy jak my co z miasta uciekli. Tubulcy jak mijają mnie w okolicy to dzień dobry, do widzenia. Jakoś się czuje jak na szlaku w górach, ze obcy ludzie mnie pozdrawiają.

-Większa samorządność. W wawie wszystkim wszystko wisiało kalafiorem. Tutaj ludzie chodza na gminne zebrania, walczą, postuluję, sprzeciwiają się (...) gmina się stara (kolektory słoneczne dofinansowane, darmowy odbiór sortowanych śmieci, kanalizacja) - wiedzę, że coś się dzieje. W gminie, wodociągach urzędnicy przyjaźni, sołtys odwiedza jak coś się dzieje.

-Wychodząc o 24 z psem czuje się całkowicie bezpieczny. W mieście bywało z tym róznie. Ogólnie patrzyłam kto idzie za mną i kogo mijam w bramie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza noc w nowym domu. Godz.6.30 wali ktos do drzwi. Jakis facet wita sie i mowi: zostawiliscie otwarty na noc samochod. Godz. 7.00 znowu ktos wali. To jakas sasiadka przyszla pogadac o swoich problemach i prosic o rade. Balismy sie, ze tak bedzie codziennie. Teraz wiemy, ze to byl tylko wstep, codziennie jest gorzej ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie mam takich problemów .... :o

sąsiedzi zaglądają rzadko - jeśli już o ludzkiej porze i po coś konkretnego .... no i dzwonią do drzwi lub pytają telefonicznie ... :roll:

ponadto jak Fiduś jest na dworze .... to nikt obcy nie wlezie .... drze się jak oszalały .... małe , czarne , wyszczekane , ledwo od ziemi urosło .... a mimo to ludzie czują respekt ... :lol:

nikt tu nikomu z buciorami nie włazi ....

 

acha .... no i sklepik wiejski .... marża 200% , braki są ... ale i tak zakupy robię w mieście raz w tygodniu .... a do sklepiku idę jak jajek zabraknie tudzież młodsze dziecię wysyłam .... :lol:

 

nawet z wetem dziś rozmawiałam przy okazji na ten temat .... stwierdził, że teraz - mieszkając na wsi na pewno jestem szczęśliwą kobietą .... miał racje .... lubię swoją wieś ..... jak to mówię "swoje zadupie" :lol:

 

a relacje z ludźmi .... każdy sam sobie ustala swoje granice ... :wink:

ja za bardzo nie musiałam się starać .... sąsiadów po bokach mam bardzo fajnych .... a Ci dalsi? także nie wadzą ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

generalnie ludzie albo życzliwi albo zazdrośni o wszystko.

moja recepta była taka:

olać plotki, drzwi zamykac na klucz zawsze (nie mam jeszcze płotu z przodu)

 

no i jak przywlecze się któś z kim nie mam chęci rozmawiać to nagle robię się strasznie zapracowana no i proponuje żeby pomógł .uciekają gdzie pieprz rośnie. działa zawsze.

tacy sąsiedzi mają też swoje plusy bo i budowa bez kradzieży. wiadomo sąsiad lepszy od alarmu.

no i wszystkie nowinki wioskowe sie zna.

generlalnie nie gadam tylko z jedna sąsiadką która na samym początku budowy policję na mnie wezwała bo jej moja budowa zasłoniła widoki przez okno.ale to taki wyjątek z reguły.

wioskowe pijaczki szybko się zniechecili bo powiedziałam że na żadne piwko nie dam no i u mnie sie nie napiją.

ogólnie jest ok.ludzie życzliwi, chętni żeby cos tam pomóc jak trzeba.

lubię swoją wiochę. :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ej to ja nie mieszkam na wsi (mimo , że sie tak nazywa) - sklepów kilka, co prawda nocnego brak, ale do 22 działa ABC.

Autobus praktycznie pod dom, ciapong - 20min, droga "6" 2 km...

ale, ale -kolega mieszkał w Weju i ok 22 zapragnął się wykapać (dziwny jakis , po pracy sie kąpać ;) ) - no i za chwilkę miał na zmianę (bo się to powtarzało) SM lub Polizei...no ale to miasto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprowadziłam się ( wg niektórych znajomych) tam, gdzie wrony zawracają - czyli wiochę :D .

 

Szoki przeżyte :

 

- Gmina : po zapukaniu ( wyćwiczona przez UG Ursynów) ..zaszurało po drugiej stronie drzwi i...wystraszona urzędniczka otworzyła , po czym była paszcza uśmiechu, oświadczenie, że tu urząd i się niepuka 8) po czem pani zaproponowała, że wypełni za mnie ten zawiły formularz, bo ona od tego tu jest, żeby było mi miło.. :o 8) :oops: :lol:

 

- Urząd - "brakuje jeszcze ( jakiegoś papierka) - ale psze pani, sprawa rusza z miejsca, proszę dostarczyć dokument w wolnym czasie :o

 

-Sklep - pani na dzieńdobry ( pierwsze w życiu zakupy w nowym miejscu ) - zapytana o jakieś słodycze , odparła iż ma cycki Murzynki :roll:

( wielkie mecyje, też mam..)

Kobietki w sklepie są suuuper. I kuraki upieką na zamówienie i tajemnym kodem pokażą , że ta wędlina nie koniecznie musi być przez nas zjedzona, oraz info "mąż mleko już kupił"... 8)

 

Apteka - hasło "recepta później" i nie ma problemu.

 

Okoliczne żule chcą być moimi zięciami , więc są przemili :lol:

 

Może to nie jest dziwne, ale jest dziwne - w sklepie nikt focha nie strzela, w urzędzie nikt nie warczy..

 

Kooocham moją "wiochę", bo na mojej wsi na uśmiech jest jeszcze większy uśmiech, taki co pokazuje serce a nie zęby jadowe.

 

 

 

 

[/u]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziaba- mieszkam w Twojej wsi :o :wink:

Moja sąsiadka jakby wyczuwała,że mam drzwi niezamknięte na zamek-pakuje się wtedy bez pukania.Pewnego dnia odkurzałam chałupę.Byłam sama w domu i nagle...ktoś mnie wali w plecy :o Myślałam,że zdechnę :lol:A to kochana sąsiadka przyniosła mi w darze truskawki i nie chciała zostawić ich na ganku żeby nie sfermentowały :roll: Teraz się śmieję ale wtedy do śmiechu mi nie było :-?

Kocham moją wioskę i jej mieszkańców :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...