Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Paprotka - dom z nadzieją


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 2,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Panczurko, ja mam Maritę ale jeszcze nie miałam okazji jej wypróbować.

Póki co nie chcę tu zaglądać, bo łapię jeszcze większego doła. Jestem wyrodną matką i nie umiem się opiekować właściwie dzieckiem. I podobnie jak zajście w ciążę, karmienie piersią nie jest dla mnie takim hop siup. Natomiast łzy jak najbardziej - płyną rzeką. Łzami mogłabym karmić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu wszytsko sie ulozy, glowa do gory, poczatki sa ciezkie. Moje dziecko wisialo mi 3 godziny przy cycku i ciagle ryczalo, mialam tak pokrawiowne brodawki ze wylam z bolu przy karmieniu a dziecku jak sie ulewalo to na rozowo, ale wszytsko sie ulozylo, ale trzeba tez umiec sie nauczyc dawac cycka. Wiem tez ile nerwow bylo przy pierwszej kapieli czy spacerze, ale to wszystko kwestia wprawy i czasu wiec spokojnie, malymi kroczkami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ane3ka1, rzadziej zaglądam, jeszcze rzadziej piszę, ale przeczytałam i mi się ttak zrobiło, że aż postanowiłam się odwiesić ;) a moja pocieszajka nie jest teoretyczna, bo jak wiesz - matką jestem. ja koszmarnie wspominam pierwsze 3 miesiące, Zuzia nie jadła, ja nie spałam, słaniałam się na nogach... masakra. i wiesz, po jakimś czasie samo się to układa. a jeżeli się nie układa, to wtedy należy poszukać pomocy profesjonalnej, bo każda kobieta ma prawo do baby blues i do depresji poporodowej też. ale myślę, że po prostu karmienie i zmęczenie Cię wykańcza i powoduje tak beznadziejne samopoczucie - tez tak miałam. nie radziłam sobie z niczym, płakałam i slaniałam się ze zmęczenia. wtedy na pomoc przychodzili bliscy i o tę pomoc trzeba po prostu poprosić, a nawet jej zażądać - od mamy, teściowej, no i od mężą oczywiście! bo to też ICH dziecko jest. mają gotować, wychodzić na spacery i dawać Tobie odespać. i kropka!

 

kochasz swoje dziecko? to znaczy, że nie jesteś wyrodną matką. wyrodna to taka, ktora dziecka nie kocha, a nie taka, co z karmieniem nie daje sobie rady. w kpńcu nie jesteśmy krowami dojnymi, tylko istotami ludzkimi... w rozdeptanych kapciach, w wiecznym topless z cycami na wierzchu, z fryzurą niczym stóg siana... a nie, to ja jakieś 4 lata temu :)

 

ale będzie cudownie później, uwierz mi :) to pisałam ja - mama Zuzi, która ma biegunkę i od 3 dni leci z niej ze wszystkich otworów, a ja latam z nocnikiem i podcieram, i pocieszam, i ogarniam z babcią zarzygane łóżko... i kocham moją córkę tak, jak żadnej innej osoby na świecie kochać się nie da :)

 

ps. gratuluję potomka! :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu uwierz mi chyba prawie każda z nas ciężko przechodziła te początki - musicie się poznać - jak masz pokarm to najlepiej poddać się maluchowi i nawet cały dzień leżeć z nim w łóżku - i uwierz mi jak jeden dzień nic gotowanego nie zjesz to też nic się nie stanie ......a dziecku sie udzielają Twoje nerwy.....ostatnio moja koleżanka nie mogła karmić bo dziecko miało źle wykształconą dolna wargę to położna kazała ściągać pokarm i karmić ją strzykawką i dały radę ona nie straciła laktacji a mała po dwóch tygodniach załapała o co chodzi...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu ja też tak miałam, huśtawka nastrojów po porodzie i ogólne przemęczenie, które powoduje że mamy wrażenie że jesteśmy beznadziejne minie (na szczęście), mój synek był duży miał ponad 4 kg i ciągle płakał a ja razem z nim później po mału i było coraz lepiej, ja karmiłam butelką i oboje bylismy zadowoleni

pozdrawiam i nie załamuj się wsadź małego do wózka i niech się ktoś z nim przejdzie a Ty odpocznij

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ANKA!!!!

Z Jaśkiem walczyłam przez miesiąc aby karmić piersią! co ja się dobrch rad nasłuchałam... ho, ho, ho książkę mogłabym napisać: co jeść, jak przykładać, co ile...

a pokarm jak ie było tak nie było... wreszcie powiedziałam dość!!!! przeszłam na modyfikowane i git :) Jaś najedzony= spokojny, szczęśliwy; ja widząca woje zadowolone dziecko= podwójnie szczęśliwa i spokojna mamusia :)

Odpukać: mały chorował bodajże 2-3 razy, a znam dzieci karmione piersią które no stop są chore...

 

U mnie teraz lepiej z karmieniem, ale też nie tak jak być powinno i 2-3 razy na dobę dokarmiam i już!

 

Jesteś dobrą matką tylko baby blues cię dopadł :)

 

Ściskam!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się pod tym co napisały dziewczyny. To typowy baby blues, tyle że Twoja rodzina powinna być na to przygotowana, powinna wiedzieć że taki stan przejściowy się pojawi, i zareagować odpowiednio= POMÓC CI! Nie zadręczaj się, tylko daj małemu butlę na noc, chłopak się naje, dłużej pośpi a Ty będziesz bardziej wypoczęta i szczęśliwa! Jeśli on będzie płakał i Ty razem z nim,to naprawdę kółko się zamyka...A jak pojawi się słonko, to małego do wózka, Ty na kocyk i korzystaj zanim jesień przyjdzie :) I głowa do góry, za miesiąc będziesz przebierać pieluchy z zamkniętymi oczami, rozmawiając w tym samym czasie przez komórkę i robiąc obiadek hehe :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochane. Dziękuję wam za wszystkie słowa otuchy i wsparcia i za dobre rady. Z radami jest trochę tak, jak z mówieniem jak wygląda poród. Każdy jest inny i każde dziecko też jest inne.

Po licznych perturbacjach ze Stasiem, po tym jak w niedzielę spał aż godzinę i w czwórkę się nim zajmowaliśmy, postanowiliśmy iść do lekarza wyjaśnić sobie parę spraw. Wszystko wskazuje na to, że Staś po antybiotyku, który ładowali przez 10 dni miał wyniszczoną całą florę bakteryjną w jelitkach. Dostał kropelki z probiotykiem. Lekarka kazała też zmienić mleko, przygotowywać na wodzie mineralnej, no i kupiliśmy inne butelki do karmienia, bo przy poprzednich strasznie się zapowietrzał i na okrągło mu się odbijało.

 

Co do karmienia, lekarka powiedziała, że niestety przy sztucznym karmieniu będą kłopoty. A z karmieniem piersią mam się nie zabijać, bo jak nie idzie to trudno. Mam przykaz dostawiania Stasia do piersi po 5 minut przed karmieniem. No i pokarm odciągać, bo każdy mililitr się liczy. Ta rada bardzo mnie podbudowała, bo właśnie myślałam, że robię krzywdę dziecku i że jestem jakaś upośledzona z tym karmieniem. Ale widzę, że to nie tylko mój problem.

W niedzielę rano zrobiłam tak, jak radziły niektóre z Was. A. zajął się domem, przyniósł śniadanie do łóżka, a ja leżałam ze Stasiem przyklejonym do cycka. I tak pół dnia. Rezultat - Staś był wygłodzony i rzucił się na butelkę. Więc rada lekarki bardzo mnie uspokoiła.

 

Dzisiaj przyjechała do pomocy moja mama. Posiedziała ze Stasiem żebyśmy mogli zjeść śniadanie, przygotowała obiad, odkurzyła. Ja w tym czasie nakarmiłam Stasia, uspałam i sama zasnęłam. Człowiek jest jak nowo narodzony.

 

Stasiowi po wszystkich zabiegach zaleconych przez lekarkę jest lepiej. Śpi, odpoczywa. I mnie też jest lepiej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu nic na siłe, słuchaj siebie i swojej matczynej intuicji. Początki macierzynstwa dla każdej z nas były ciężkie, wbrew pozorom obsługa Małego Czlowieka wcale prosta nie jest...Wiecznie usmiechnięte, zadowolone bobasy i piekne, radosne Mamusie są tylko w reklamach, w zyciu bywa różnie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
This topic is now closed to further replies.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...