Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Paprotka - dom z nadzieją


Recommended Posts

A mnie się wydaje,że to nie chodzi nawet o to,że nie dajemy sobie rady z karmieniem, że z nami jest coś nie tak, tylko jest coś takiego jak "terror laktacyjny", wszechobecna presja i 100 pytań od wszystkich, a karmisz czy nie karmisz, a jak to,a dlaczego,musisz itd- to wystarczy, żeby w okresie "po porodzie" jeśli karmienie średnio nam idzie, czuć się dodatkowo zdołowanym, mieć poczucie,że jest się złą matką i krzywdzi się własne dziecko. Kółko się zamyka...

 

Święte słowa!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

ło Boże, rośnie. W środę był w przychodni, bo w czwartek skończył 4 tygodnie. Był ważony - 4,5kg :)

Wczoraj jednak było apogeum możliwości dziecka. Jak się obudził o 7.30 tak darł się chyba do 21 bez przerwy a czasem tak, że robił się siny. Nie pomagało nic. Szło oszaleć. Dziś jest lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrodna matka chrzestna przyszła przytulić Stasieńka :oops: Ojoj, tak płacze?

Aniu, siły i wytrwałości, to minie. Mam nadzieję, że śpisz i trochę odpoczniesz. Pocałuj Maluszka w piętki ode mnie :)

Edytowane przez Nelli Sza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się obudził o 7.30 tak darł się chyba do 21 bez przerwy a czasem tak, że robił się siny. Nie pomagało nic. Szło oszaleć. Dziś jest lepiej.

 

Aniu,ja poszłabym z tym do lekarza, może nawet do dwóch? Dzieci płaczą ale jeśli trwa to cały dzień... to może lekarz pomoże Ci znaleść przyczynę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu,ja poszłabym z tym do lekarza, może nawet do dwóch? Dzieci płaczą ale jeśli trwa to cały dzień... to może lekarz pomoże Ci znaleść przyczynę.

 

ja chyba też bym rady zasięgnęła - mam dwoje - każde inne - starszy przestał praktycznie sypiać w dzień jak skończył dwa miesiące (potem tylko dwa razy po pół godziny) ale nie płakał prawie wcale on sobie leżał i się rozglądał, a jak były takie malutkie to tylko ciągle jadły i spały - przecież nawet na kolki to za wcześnie:rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laseczki kochane, ja myślę, że nie ma co panikować z lekarzami. Ja i tak mam niezłego zajoba z oglądaniem Stasia po tym szpitalu i sprawdzania wszystkiego co się da. Takie wydzieranie się w niebogłosy zdarzyło się może 2, góra 3 razy. Ostatni raz skończyło się po rozebraniu do kąpieli. Są dwie możliwości. Albo Stasiowi było za gorąco albo uwierał pępek. Bo on nadal nie ma wygojonego pępka. Resztka pępowiny jeszcze nie odpadła. Co więcej tworzy się ziarnina i jeśli nie uda się tego wysuszyć, to trzeba będzie usuwać u chirurga. Lekarki kazały odwijać pieluszkę, ale ona taka odwinięta jest dość ostra i domyślam się, może Stasia uwierać.

Poza tym są dni, że Staś zje i śpi. Nie cały dzień, ale kilka godzin w ciągu dnia. Najbardziej denerwuje to, że on jak już nie śpi, to nie umie leżeć spokojnie w łóżku czy kołysce. Zaraz zaczyna kwękać a potem płakać, żeby go wziąć na ręce. I tym sposobem czasem większość dnia przechodzi się ze Stasiem na rękach. Gdyby tylko umiał sobie leżeć byłoby fajnie.

Nie mam co narzekać (odpukać, puk, puk) na noce, bo Staś przesypia te 5-6 godzin. Czasem jest tylko problem z zaśnięciem.

pasie, a poza tym masz rację. Staś jest maruda - po mnie :) Ja nawet w takim plusie + widzę dwa minusy ;)

Nelcia, Ty to jesteś wyrodna macocha chrzestna. Mały żyć nie daje a Ty po piętkach i z prezentami przychodzisz! Wiesz, marzymy sobie z Adasiem, żeby Staś był taki jak Wasze dzieciaki. Twoje wakacyjne zdjęcia napawają mnie optymizmem i nadzieją :)

yokasta, z czasem na książki bywa różnie. Szkoda, że wcześniej nie przeczytałam. Za to przeczytałam ten felieton Chylińskiej "Macierzyństwo to ściema". Ubawiłam się po pachy, ale to taki śmiech przez łzy. O ile nie mam na rękach Stasia, mogę się pod tym felietonem podpisać obiema ręcyma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu a ja polecam Ci Jezyk Niemowlat Tracy Hogg, jak dla mnie najlepszy poradnik dla rodzicow, zaluje ze wpadl mi w rece jak Okruszek byl juz na swiecie bo tez z nim troche przeszlismy - do dzis jest mega absorbujacym dzieckiem, z Marysia bylam juz po wnikliwej lekturze i zastosowalam wiele wskazowek.

Pepek faktycznie moze dokuczac...Mam nadzieje, ze wkrotce wszystko sie Wam ureguluje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, ta ksiazka ktora polecam to w ramach rozrywki. My nie mamy jeszcze dzieci, uśmialismy się po pachy ;) bo naprawde nie wiemy o co biega jeszcze, ale moja siostra - mama ślicznej córeczki śmiała się z tego przez łzy właśnie.

 

To nie rodzaj poradnika czy czegoś takiego - to świetny komiks o dwojgu partnerów którzy "nagle" mają w domu trzecią osobę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, tylko spokojnie :)

 

Ja jestem mamą od 7 lat niemal (7 bez dwóch tygodni) i praktycznie nie ma dnia, żebym sobie czegoś wieczorem nie zarzucała że źle zrobiłam - w 90% idzie o brak cierpliwości. I ciągle mam jakieś dylematy wychowawcze. I bym chciała inaczej, a nie wychodzi. I czasem mam naprawdę serdecznie dość - bo od tych 7 lat jestem sama, bez mamy na miejscu i z mężem, który sporo wyjeżdża. Jak się teraz wyrwałam na 3 dni do Wrocławia, to przyznam, że nie zdążyłam za nimi nawet zatęsknić - choć myślałam o nich i dzwoniłam. Urodziłaś cudnego Staśka i stałaś się mamą - ale jednocześnie nadal jesteś tą osobą, która byłaś wcześniej. Trudno pogodzić ten nowy wymiar z tym starym życiem. Tu małe dziecko, a tu tęsknota za makijażem i ułożonymi włosami. Jak ja to dobrze nam...

Z czasem odpuścisz niektóre rzeczy, wypracujesz pewien kompromis. Stasiu też przywyknie do życia po tej stronie brzucha, zacznie się lepiej komunikować i bedzie Wam łatwiej.

Wiesz, ja z tych co jak mleczarnia - rzeka mleka, tłustego jak śmietana, w ilościach hurtowych. Pamiętam taką scenę - szpital, dzień urodzenia Trzeciej (ona z czwartej rano), przenieśli mnie już na ogólną, sześcioosobową salę. Siedzę na łóżku, Miśka przy cycu, trzymam ja na prawej ręce, w lewej mam książkę i czytam. Ale że mam podzielną uwagę, to i troche słucham co się dzieje. Przy jednym z łóżek walka doradczyni laktacyjnej z mamą, dzieckiem i piersią. Swoją drogą podziwiam te babki, ze potrafią tłumaczyć co i jak - dla mnie to niewytłumaczalne, jak jazda na rowerze. Po pewnym czasie położna wychodzi, dziecko dalej ssie, pod czujmym okiem taty. I nagle ten tata nachyla się do żony i szepcze (to znaczy jemu się wydawało, ze szepcze):

- Patrz, tamta (to ja) to ma luz - na jednym ręku dzieciak, na drugim książka i jeszcze cyckiem karmi.

Miałam skomentować, że lata praktyki, ale się w język ugryzłam :)

Bo niby fajnie Aniu, prawda? Tak zdrowo i trendy. I wygodnie - zawsze pod ręką. I ekonomicznie.

Ale jest druga strona - zawsze jest druga strona.

Bo karmisz na żądanie. Moje - wszystkie trzy - żądały często. Z Pierwszą, którą cały dzień poza spacerami wisiała na cycku, a jedyną dłuższą drzemkę miała po kąpieli, to ja kanapki szykowałam w czasie tej drzemki - żeby w dzień mieć co jeść. Smoczek - zapomnij. Butla - zapomnij. No i teraz spróbuj wyjść gdzieś bez dziecka (bo na przykład babcia przyjechała) na dłużej niż 15-20 minut. Awykonalne. Zabierasz dziecko zawsze i wszędzie.

3 czy 4 godzinne przerwy między karmieniami (pomijam noc) nie istniały u nas.

Już nie chodzisz w takich bluzkach/sweterkach jak lubisz. Że o bieliźnie nie wspomnę, bo nie ma o czym. Chodzisz w tym, co umożliwia dyskretne nakarmienie dziecka w tych najróżniejszych miejscach. Miesiąc szukałam czegoś na czerwcowe wesele - Trzecia miała wtedy 2,5 m-ca. koszmar jakiś.

Odpada opcja zabrania dziecka przez tatę/babcię na noc, żebyś się wyspała raz na jakiś czas. Marta spała sama pierwszą noc, po n-tej pobudce miałam, zabrałam ją do nas i tak zostało. Półtora roku... Scenariusz powtórzył się dwukrotnie jeszcze, Trzecia ma pokój ze mną nadal (dziecko ponad 3-letnie), bo co noc albo do mnie przychodzi, albo woła mnie od siebie.

Dieta. Dochodzisz do punktu kiedy zostają Ci jabłka (duszone, bleeee) i ryż (ryż o ile dziecko nie ma problemu z wypróżnianiem, bo jak ma zaparcia to i ryż odpada). Bo dziecko ma kolki i 99% lekarzy zaleca dietę eliminacyjną. Na lekarkę z pozostałego 1% trafiłam dopiero z Drugą. Ale nawet jak Ci mądry lekarz powie, ze na kolki to espumisan albo debidat, to na alergię nic nie poradzi i przy każdej krosteczce na buzi malucha analizujesz jadłospis tydzień wstecz.

Wprowadzanie nowych pokarmów. Badań nie robiłam, ale z obserwacji zaprzyjaźnionych dzieci wynika, że te cycowe mniej chętnie próbują i akceptują inne rzeczy. Co ja miałam z Pierwszą... Dopiero po roku zaczęła jeść w miarę normalnie.

Ja lubiłam karmić piersia, ale jest to w moim przypadku na tyle świeże, że pamiętam te drugą stronę :) Nie dajmy się zwariować. Dyskusja o wyższości karmienia piersią nad butelką należy do tego samego gatunku co dyskusje o wyższości świat Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. I te fajne, i te fajne. Każde inne.

 

Przytulam Cię Anulko z całej siły, ślicznego Staśka również. Dużo, dużo, dużo sił życzę. I optymizmu. Wszystko się ułoży, zobaczysz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
This topic is now closed to further replies.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...