Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Paprotka - dom z nadzieją


Recommended Posts

Aniu nam w szkole rodzenia mówiono, że jeśli się dziecko nie najada, to do mleczka dodaje się troszkę kaszki lub kleiku ('zapchają żołądek'). Mówiła nam to położna i lekarka, ale obie są starej daty. Teraz to pewnie by za takie gadanie od obrońców karmienia cycem i tylko cycem plaskacza dostały... Ja jestem przygotowana na karmienie/dokarmianie butelką. Też chce mieć coś z życia i nie czuję się fatalną (przyszłą) matką. Jestem tylko człowiekiem, w dodatku pracującym. Jak mam karmić piersią i jednocześnie pracować? Dzisiaj miałyśmy w szkole rodzenia dekalog karmienia piersią i możesz mi wierzyć, że nawet położna boki zrywała. Sama mówiła, że to utopia...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Aniu,

ja Ciebie kobito podziwiam. Naprawdę. Ja już bym to dawno w diabły za przeproszeniem rzuciła. Moich dwóch chłopaków na cycku, i o ile Jędrek rzeczywiście nie chorował, to z młodszym - Jasiem non stop coś było nie tak. I mimo, że piersią karmiony;)

Trzymaj się i nie daj się zwariować:)

 

Panczurka, i bardzo dobrze:)

Edytowane przez mada1412
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzicie, ja też z tych co nie byli karmieni cyckiem, tylko butlą. Tylko za moich czasów nie było w hipermarkecie całego regału z mleczkami do wyboru i koloru tylko NIC nie było. Mama nie miała pokarmu (ona z tych znerwicowanych, więc pewnie dlatego), wyszła ze szpitala i została z pustymi rękami. A ja jestem rocznik 81, więc możecie się domyślać jak było fajnie. Dostała od znajomych trochę mleka wyniesionego ze szpitala. Żeby dostać kartkę na mleko dla noworodka trzeba było najpierw załatwić wszystkie sprawy meldunkowe. A do tego czasu to nie wiem co...?Żeby cokolwiek kupić stała ze mną w kolejkach po kilka godzin. Mieszkaliśmy w bloku z wielkiej płyty na 3 piętrze. Do 3 piętra woda w kranie była z ciśnienia grawitacyjnego. Od 3 piętra w górę mieli z hydroforu. U nas na ogół tej wody nie było, więc mama dylała po sąsiadach z wiadrami, żeby było trochę wody do mycia i prania. No i pieluchy. Pranie i gotowanie. Teraz myślę jak ona dawała radę...

Mój mąż też butelkowy, jego brat też i kuzynka, co się urodziła jako wcześniak i ważyła mniej niż kilogram też na butli. A teraz dziewczyna chyba z 1.75m i piątkowa studentka.

 

Martuś, gdybym ja miała wybór w laktatorach to bym i pewnie Medelę wybrała. Ale wzięłam co było w aptece zupełnie głupia, bo mi wtedy syna do kliniki wzięli i było mi wszystko jedno. A wtedy myślałam, że laktatorem się wspomogę i jak Staś wróci to będę go karmić.

 

Panczurko, ja wierzę, że Ci się uda, choćby do czasu, kiedy nie wrócisz do pracy.

 

Mada, nie ma co podziwiać. Zaciskam zęby i doję, a zajęcie to przeze mnie znienawidzone. Jedynym pocieszeniem jest dla mnie wtedy forum, które sobie podczytuję podczas dojenia.

Edytowane przez ane3ka1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam się u Ciebie i podziwiam :)

moje cyckowanie w obu przypadkach było króciutkie.

Bartek w sumie od razu na bebiku, bo był wielki, ja po cesarce, mało pokarmu, zastoje itd.

Z Maćkiem ciut dłużej ale i tak na butli wylądowaliśmy.

A dojenie wspominam paskudnie, ten ból mnie paraliżował;/

Jeśli dasz radę karmić dalej, wystarczy Ci sił, karm.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu ja tak ja ragazza i martaibartek doiłam, przeklinałam a jak odpusciłam to było lepeiej tylko ze ja dopiero to zrozumiałam w 5 miesiacu. Meczyłam sie 5 miechów sciagajac po 80ml. Miałam wypasiony laktator z wypozyczalni taki jak wszpitalu i i tak nie wiele to dawło.....

 

A jesli chodzi o butle to tak jak pisze ragazza rytm dnia stałe godziny, pieknie przespane noce! cud miód;-) moj Kuba jadł punktualnie co 3 godziny w ciagu dnia, mozna było nastawiac zegarek od niego;-)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Stasiu Aniu???

Pokarzesz go, skoro już taki duży :)

 

I dziewczyny nie nakręcajmy się na wzajem z tym karmieniem.

Najedzone i suche dziecko, ładna uśmiechnięta mama, choćby w piżamie do 14 to i tak super....

Aniu , pamiętasz, jak jakiś czas temu nawet nie pomyślałaś o Stasiu... to było takie dalekie... A teraz... Zamieniłabyś te chwile nieuczesanej, czy w piżamie Ani na tą z ułożonymi włosami i ubraną ale bez Stasia???.....

Na pewno NIE !!!!

Więc już nie rozdrapujmy czy naturalne karmienie, czy butla....

Weź laska butle, ugotuj mleko z kaszką, albo kleikiem czy co tam teraz daje się dzieciom, nakarm malutkiego, przytul do serduszka i ciesz się macierzyństwem, bo jest to czas błogosławiony dla WAS .

 

I dość nakręcania się i biadolenia....

O uśmiech proszę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arniczko droga! Nie mam zbyt wielu powodów do uśmiechu, bo Stasiowi znów coś dolega, ale na razie nie wiemy co. Więc zwyczajnie się martwię.

Pewnie gdybym żyła prażonymi jabłkami, wodą mineralną i cyckami byłoby inaczej... :(

 

Jeśli chodzi o zamianę chwil, to nic nie będę mówić, bo po tym jak się nanarzekałam, że Stasia nigdy nie będzie, byście mnie tu zjadły. Ale póki co musi upłynąć jeszcze dużo mleka z butelki zanim zacznę w pełni cieszyć się Stasiem i macierzyństwem. Na razie jedyne co mnie cieszy to jego rzadko pojawiający się na twarzy uśmiech (a i tak w jakiejś mądrej książce wyczytałam, że takie dziecko tak naprawdę to się nie śmieje tylko ćwiczy grymasy twarzy).

 

Zastanawiam się czy u którejś z Was też tak było. Niby z butli dziecko szybciej się naje i szybciej jest spokój. U nas to wygląda tak, że Staś ciamka butlę w ilości ok. 150-250ml (zależy od jego nastroju) przez godzinę. Czasem zje mniej i za jakiś czas mu się przypomni, a czasem zjada te ponad 200 albo i 300ml. Tylko, że je z przerwami na odbijanie, często i dużo ulewa, potem mu brakuje, płacze, kwiczy, drze sobie ubranie i je dalej. Trwa to czasem godzinę. Potem przez godzinę lub dłużej chodzi się z nim na rękach. Czasem zaśnie a jak położy się go do łóżeczka zaraz pojawiają się duże oczy i za chwilę jest płacz, bo chce na ręce. Szczytem jest jak będąc na rękach płacze, bo chce, żeby z nim chodzić, bo on sobie wtedy ogląda. Tym sposobem nadchodzi czas następnego karmienia i historia się zapętla. To, że Staś nie chce spać w dzień wcale mi nie przeszkadza. Tylko on nie umie leżeć sobie spokojnie z otwartymi oczami w łóżeczku. W ten sposób zaangażowane są przynajmniej 2 osoby, żeby można było cokolwiek w domu lub ze sobą zrobić. W nocy nie mamy większych problemów, chyba, że Stasiowi o 2 uruchomi się tryb zwiedzania domu... Czy u Was też tak jest/było? Czy to kiedyś minie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu moja córcia też ulewała, czasami miałam wrażenie że nawet wszystko co zjadła i było tak aż do 7 miesiąca, bardzo mnie to martwiło i wkurzało zarazem bo nigdzie nie można było się ruszyć bez pieluchy pod głową bo zaraz wszystko było upaćkane, poza tym mała normalnie przybierała na wadze i lekarka nie kazała się ulewaniem przejmować, co do noszenia na rękach no cóż ja od początku byłam zwolennikiem żeby bez potrzeby nie nosić, nie bujać , u nas było o tyle lepiej że ona uwielbiała smoczka i on ją uspokajał płacz był jak wypadał i nie mogła go znaleźć, a co do zwiedzania świata u nas sprawdził się leżaczek fisher price z z zabawkami (http://image.ceneo.pl/data/products/1292188/i-fisher-price-lezaczek-las-tropikalny-k2565.jpg) mała tak w nim szalała że sama się bujała a potem zasypiała używaliśmy go od 6 tygodnia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moim synem miałam problem z karmieniem, oboje męczyliśmy się niesamowicie. Przez tydzień po porodzie (o 6 tygodni za wcześnie się urodził) był w inkubatorze, miał podawany mój pokarm najpierw strzykawką kropla po kropli a potem butelką, Po powrocie do domu przez 2 tygodnie próbowałam karmić, wszyscy mówili, nauczy się, tylko przystawiaj i przystawiaj. Więc był przez jakieś 20 godz/dobę przy piersi. Efekt był taki, ze po tych 2 tygodniach miałam ochotę wystawić własne dziecko za drzwi i się do niego nie przyznawać.

Spał po 30 min., a potem był krzyk. Nie najadał się. Po 2 tygodniach musiałam wyjść z domu choć na chwilę bo miałam dość (zero snu, zero radości z macierzyństwa). Poszłam do apteki i kupiłam laktator i butelki i nie interesowało mnie co myślą i mówią inni. Odciągnęłam pokarm, dałam butelkę mężowi i on nakarmił syna, bo ja miałam wyrzuty sumienia, że zła ze mnie matka, bo nie mogę/potrafię wykarmić własnego syna.

Od tamtego dnia wszystko sie zmieniło. Junior zaczął spać po 3 godz. i dłużej, zaczął się najadać i z ciągle wrzeszczącego bachora (sama go raz tak nazwałam w chwili największego kryzysu) stał się kochanym dzieckiem. Na zmianę odciągałam i przystawiałam. Po 2 miesiącu zaczął dostawać mieszankę mojego mleka i modyfikowanego (2 pobudki w nocy). Po 4 miesiącu tylko MM (1 pobudka o 2 w nocy). Od 5 miesiąca spał od 23 do 6,30. Obecnie ma skończone 17 miesięcy i rozwija się cudowanie, nie choruje.

 

Jeśli znów byłabym w takiej sytuacji (a spodziewam się znów dziecka i znów może się ono urodzić przed terminem) to postąpiłabym tak samo, z jedną tylko różnicą: nie czekałabym tych 2 tygodni.

 

Musiałam walczyć z otoczeniem, parę osób mi zarzuciło, że nie byłam wystarczająco twarda i uparta, bo przecież każda matka potrafi i każde dziecko potrafi ssać pierś, co jest mitem. Bardzo pomógł mąż, który mnie wspierał. I cieszył się, bo dzięki butelce on mógł aktywnie uczestniczyć w opiece nad dzieckiem. A ja bez obawy i przywiązania dziecka do piersi mogłam wyjść z domu. Zaczęło mnie cieszyć macierzyństwo i zaczęłam kochać własne dziecko.

 

Mnie bardzo pomogło psychicznie czytanie tego bloga http://butelkowy.blox.pl/html

 

A synek śliczny :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za czas ów pierwszego nie było jeszcze takich leżaczków. Od pierwszej nocy młody był w swoim łóżeczku tuż obok za ścianą, ale w swoim pokoju...

Ulewało mu się, czsami nawet bardzo, ale był głodny więc chyba od 4 tygodnia gotowałam mleko niebieskie z krupiczką..., był ciągle głodny... dopiero jak się najadł to spał jak suseł, i był szczęśliwy.... Nie nosiłam bez potrzeby, ale skąd on wiedział, że jak ze spaceru wchodziłam do bloku to od razu darł się niesamowicie o jedzenie... Uspakajały go smoczki ... miał ich kilka w zależności od wieku... wyrzucałam te zmamlane wprowadzajac nowe, żeby nie było problemów, że ma jeden umamlany i żaden inny w razie zgubienia, zniszczenia. Zawsze miał chyba z 5 koło siebie... Nawet jak miał kilka miesięcy to zostawiałam porozrzucane po łóżeczku aby sobie znalazł i włożył do buzi....

Natomiast Emil był na cycku do ponad roku tylko i wyłącznie, nie miał smoczka, miał odruch wymiotny na gumy wszelkie, był noszony, przytulany i dał popalić... Nieprzespana noc chyba gdzieś ponad cztery lata, ciągle na rękach, a ważył jak miał 9 miesięcy 11kg, jak miał rok to 14kg... Ręce mi odpadały....

Też był dzieckiem co to na rękach noszone.... Ale Emil miał ten leżaczek i brałam go wszędzie gdzie byłam, czasami na nim usnął....

Byłam mega zadowolona z niego....

Dzieci takie małe to mega bystre są... Pokwiczą, mama bierze na ręce, nie kwiczą, mama nie bierze na ręce....

No to kwiczą i mama bierze na ręce....

Nooo i wszystko na ten temat noszenia....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karolakr - jakbym czytała o sobie.

 

Stasia nie nosimy na rękach bez powodu. Czasem krzyczy, bo jeszcze gdzieś utknie powietrze i go gniecie. Czasem brzuch boli. A czasem generalnie krzyczy bo chce na ręce. Nie wiem czy lepiej słuchać tego wrzasku czy się złamać i wziąć na ręce. Bo przetrzymanie nie działa.

 

A z przyjemności zdrowotnych nie chodzi o ulewanie. W kupce pojawiła się krew i nie wiemy o co chodzi. Lekarka kazała zmienić mleko na apteczny Bebilon Pepti - nie zawiera białka mleka krowiego, a krew może być objawem uczulenia na białko. Ale póki co, po 2,5 doby poprawa jest średnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oprócz walki z otoczeniem, zwłaszcza teściową, w mojej głowie walczyłam sama ze sobą.

Ale mój tata mi uświadomił, że są tylko 2 możliwości:

1) będę wypoczętą, zrelaksowaną i uśmiechniętą matką, która kocha swoje dziecko i cieszy się nim, choć karmi je butelką, dziecko też będzie najedzone, wyspane i bardziej zadowolone, i zadowolony też będzie tata, który sam może zająć się synem

albo

2) będę mieć w domu tego "wrzeszczącego bachora", którego wcale już nie chciałam mieć, będę chodzić jak w transie, macierzyństwo mnie cieszyć nie będzie i będę mieć depresję poporodową (zresztą pierwsze symptomy się u mnie zdążyły pojawić)

 

Nastawiałam się na karmienie piersią, bardzo tego chciałam, i to że nie byłam w stanie karmić, traktowałam jako porażkę, zaniżałam sobie samoocenę jako kobiecie i jako matce. Ciężko było mi się z tym pogodzić, troszkę to trwało.

Ale kiedy dotarło do mnie, że dla syna pierwsza opcja jest lepsza, zmieniłam myślenie o samej sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu,u nas też była ta sytuacja z krwią w kupce,i w tym samym czasie jesli chodzi o wiek,z tego co pamiętam. Był to objaw alergii na białko-nam też zaleciła bebilon pepti, ale on nic nie dał i w końcu zaleciła NUTRAMIGEN- wszystko się unormowało, łącznie z kolkami czy bólem brzucha,które parę razy się poawiły.Jest on paskudny w smaku :) ale moje dziecko go uwielbiało, na szczęście.Ja ogólnie polecam to mleko,poczytaj o nim w internecie.Znam kilkoro dzieci,którym je zalecono na kolki/alergie- naprawdę była poprawa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ania on woła butlę a dokładnie o smoczek mu chodzi bo takie male Stasie maja mocny odruch ssania. to normalne. a oprócz tego może miec kolki i najlepiej ukladać na brzuszku podkurczać nóżki i masować głaskać. daj mu smoczek i nie bój sie o przyszłe zęby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
This topic is now closed to further replies.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...