Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 432
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Dodam jeszcze, że u mnie nic się nie dzieje - bo mokro. Do zrobienia jesienią:

- uszczelnić dach

- tynk mozaikowy na fundament ogrodzenia

- dokończyć ogrodzenie

- wylać podjazd dla śmieciarzy

- kostka

- opaska wokół domu

- obrzeża rabat - z kostki

- płytki na balkonie

- barierka na balkonie

- podbitka na ganku

- oświetlenie zewnętrzne

- trawa + iglaste

- może jakiś domofon + domykacz furtki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga, przeczytałam Twój wątek jednym tchem i oprócz tego, że Ty to musisz być tytanem pracy, to jeszcze masz tak boskiego labka, że siadłam z zachwytu. Tak się składa, że mam teściów w Białym, a oni biszkoptowego, rozpieszczonego do granic możliwości ale kochanego laba i przez Ciebie moja miłość i zapotrzebowanie na psa znowu odżyły. W przyszły weekend wybieramy się wyprowadzać psa :) Moja przyjaciółka to się śmieje ze mnie, że ja do Białego jeżdżę żeby psem się zajmować, a nie teściów odwiedzać. :):) Chwal się swoim labem, bo jest boski!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahaha, wyanna, z tym tytanem pracy to pojechałaś :) No ale cóż, nie będę czarować, jak coś sobie postanowię, albo jak trzeba coś zrobić to zakasam rękawy i wio! Aczkolwiek i mnie nie omija tzw. dół budowlany, kiedy to już patrzeć na to wszystko nie mogę ;)

 

Pozdrawiam wszystkich fanów labków :)

ig (14)..JPG

 

P.S. W poniedziałek była pogoda i wreszcie mamy w 95% skończony płot :) Fotki wieczorem :) Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooo! Gratulacje ogrodzenia! czyli jest szansa, że lab będzie śmigać po podwórku. Muszę napuścić męża na Twój wątek, żeby wyczaił mi, gdzie mieszkacie, to może uda się Dżeka zaciągnąć tam przypadkowo na spacer i pooglądać tego labowego węgielka :)

A z tym tytanem to bez skromności proszę - jesteś laską, która tonę kamyczków rozrzuciła, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

haha, obecnie to już 2,5 tony :rolleyes:

 

Znalazłam świetny tekst na muratorze :) Wklejam sobie na pamiątkę :) soooooo true...... :)

 

10 błędów w podejściu do fachowców - bardzo życiowe

 

 

Błąd 0. Fachowcy są jak Leonardo!

Błędem jest to, że wierzymy, że można zgrabnie połączyć pracę umysłową z pracą fizyczną, projektowanie wnętrz z logistyką i jeszcze organizacją pracy i BHP; i do tego jak założymy, że fachowiec pragnie - tak jak i my - jedynie naszego szczęścia, to zawsze opadanie firanek z ócz naszych kwiecia powoduje długie i męczące sny aż do następnego remontu. Fachowiec musi jedynie dobrze zap…dalać, a wiedzieć co chcemy i jak ma wyglądać - to niestety już klient musi wiedzieć sam. Gdyby fachowiec wiedział, jak mają iść przewody elektryczne, jak mają mijać się z rurami wod-kan i gazu, to studiowałby na politechnice, a nie zap…dalał u was w łazience. A jak klient nie wie, bo nie umie wiedzieć i obarcza tym fachowca, wierząc, że za pieniądze kupujemy czas, umysł, talent i całego człowieka na 3 tygodnie na wyłączność, to ma potem przygody.

 

Błąd 1. Ocena motywacji fachowca.

To podobnie jak pójście do fryzjera i mniemanie, że fryzjer o niczym innym nie myśli, tylko o tym, żebyśmy pięknie wyglądali, a nie żeby nas jak najszybciej op…dolić i skasować.

Fachowiec ma w d… to, jak chcemy mieszkać i po co nam różne rzeczy w mieszkaniu.

Motywacją główną fachowca jest zrobić w jak najkrótszym czasie to, co klient uzna w minimalnym standardzie za "zrobione" (To ważne! Im mniej wiesz za co płacisz, tym gorzej!) za jak największą możliwą ilość pieniędzy. To wszystko. Dlatego klient musi strategię swoją dopracować. Co, tak naprawdę, nie jest trudne. W ostateczności wystarczy chodzić i wrzeszczeć, że się go wyp…doli, jak cokolwiek będzie nie tak jak trzeba, i macać rękami, i kopać w wiadro z zaprawą. Ale to działa raz, nasza niewiedza jest goła i wyłazi z każdego naszego zakamara za każdym razem, jak się odzywamy.

 

Błąd 2. Fachowiec wszystko wie; robił u innych, to wie lepiej niż my.

Nic bardziej błędnego: taki fachowiec robił u takich jak i my, też g… wiedzących, więc nie podpowie więcej niż wiemy sami, a do tego wie fachowiec, czego nie podpowiadać, bo to mu przysporzy tylko zmartwień i dodatkowej pracy za już ustaloną stawkę. Jego podpowiedzi zmierzają do tego, aby fachowiec tych zmartwień miał mniej. Nie będzie podpowiadać podwyższenia standardu swojej pracy swoim kosztem, tym bardziej że sam się nie orientujesz. No chyba byłby debilem.

Niestety wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Żaden fachowiec nie wspomni nigdy o piłowaniu narożników płytek, albowiem do narożników są listwy. Plastikowe. Fachowiec nigdy nie wspomni, że są krzyżyki mniejsze niż o szerokości 2 mm (wtedy można nap...dalać płytkami ile wlezie, a fuga wszystko wyrówna). Fachowiec niestety dlatego jest fachowcem i nap…dala beton, bo się nie uczył w szkole za dobrze i naprawdę fenomenem dla mnie niespotykanym jest odwaga, która pozwala na pokładanie wiary w fachowców. Że zrobi dobrze, i tanio, i szybko.

 

Błąd 3. Jakoś się policzymy, krzywdy nie będzie.

Drugim największym kretynizmem, z jakim się spotykam (u klientów), to umówienie się na stawkę. Generalnie przed wejściem ustalane są pewne ogólniki, jak cena z m2 tego czy owego. Fachowiec wie, że należeć będzie się drugie tyle, ale nie chce wam zepsuć miłego nastroju, wrażenia, że będzie taniej, i współczująco milczy. Niestety jedynym wyjściem jest spisanie robót po kolei i wycena każdej z pozycji i KILKAKROTNIE POTWIERDZENIE, ŻE NIE DOŁOŻYSZ ANI ZŁOTÓWKI ZA CAŁKOWITĄ PRACĘ ZE WSZYSTKIMI LISTWAMI, LAKIEROWANIAMI, PIŁOWANIAMI, CZY CO TAM JESZCZE. Do tego trzeba zastrzec, że to, co fachowiec robi na własną rękę bez uzgodnienia, robi na własny koszt i jeszcze ma zwrócić za materiał. To pomaga w częstych samowolkach.

 

Błąd 4. Klient wie, że w sklepach jest wszystko od już.

W sklepie nigdy nie ma tego, czego potrzebujemy, a na pewne rzeczy się czeka miesiącami. Dlatego ostatecznie wygląd naszego domu jest zdeterminowany dostępnością materiału z najbliższego magazynu i możliwościami fachowca („w marmurach nie robię”), bo klient nie przewidział, że na pewne rzeczy trzeba po prostu poczekać (drzwi, płytki, posadzka); nasze prace często są więc przerywane pruciem tego i owego, co już zostało zrobione, aby poprawić to, czego poprawić się już nie da, więc aby cokolwiek zmienić i mieć wrażenie dobrze wykonanego obowiązku, poprawiamy wszystko na gorsze.

W ostateczności efekt końcowy to jest pełna historia braków i przygód z poszczególnymi fachowcami i jest jak pamiętnik i pewnego rodzaju memento remonti czy jak to tam nazwać.

 

 

Edytowane przez Aga-Białystok
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błąd 5. Że coś jest za darmo

G… jest za darmo, a i to nie całe nawet. Nie ma czegoś takiego jak darmowy dowóz, nie ma czegoś takiego jak darmowy montaż. Są po prostu różne sposoby zapisu cen i są dostosowywane do możliwości percepcji klienta. Jak ktoś nie lubi zer, to mu sie podaje dziewiątki, jak ktoś lubi coś za coś, to przesuwa się montaż w cenę produktu. Trzeba pamiętać że rabat mamy my, gdy sami go wypracujemy, fachowiec ma rabat i jest to jego rabat, może sie nim podzielić, ale nie musi. Dowóz materiałów przez niego to jego czas i jego benzyna, i gdyby robił to za darmo, to już dawno by go żona przestała utrzymywać i wyj… z domu. Ma przynieść w zębach kasę i całej nie przeżreć. Aby obliczyć koszt fachowców, należy policzyć cała robociznę, odjąć ewentualny dojazd, żarcie ( pamiętamy, że to na czarno, tak?) uwzględnić przewidywany czas pracy i wtedy wychodzi nam średnia dniówka. Żeby sie fachowcowi opłacało do was przyjeżdżać, żreć pulpety ze słoika i mielonkę i zapieprzać, musi mieć minimum stówkę na łapkę, jeśli wychodzi mniej to was albo rżnie (to na materiale albo czasie) i znika do innych fuch na parę dni, albo czeka spokojnie na koszt robót dodatkowych o których on wie, a wy jeszcze nie. Gdyby zarabiał mniej żona by mu zakazała wychodzić z domu, żeby strat nie przynosił.

 

Błąd 6. Projektowanie na żywo.

Klient jest wesołym zwierzątkiem, które oszczędza na czymś takim jak projekt, natomiast bez mrugnięcia okiem płaci za wszystkie zmiany bezpośrednio na budowie, które nie są niczym innym, jak tylko nagłym przekonaniem się, że poprzednie przekonanie było błędne i że to, co miało się zmieścić, się nie zmieści, a jak już się zmieści, to jest bardzo śmiesznie zmieszczone. Bez żadnego wahania kładziemy płytki tam, gdzie ich być nie powinno, aby po chwili zabrakło nam 4 płytek tam, gdzie powinny one być. Ileż razy przestawiany jest bidet, który ostatecznie stawiamy ostrożnie na strychu, prujemy posadzkę, bo jeszcze kominek i odpowietrzenie, przebijamy jeszcze 9 kabelków tuż po pomalowaniu, bo RTV i inne takie (wymiana wanny, kibla bojlera i setki innych miłych przygód). Za wszystko obarczamy winą fachowca. Ale co go winić, on z tego żyje. Przeróbki to jakieś 20% jego dochodu.

 

Błąd 7. Porada innego klienta "po" jest bardzo cenna.

Każdy klient robi takie rzeczy jak budowa czy remont 2 - 3 razy w życiu, i każdy z nich ma inne wymagania, w innym czasie, innego fachowca i inny obiekt. Po za tym dobre samopoczucie wymaga, by swoich błędów nie wykazywać w tak niekorzystnym świetle, ale podawać jako zaletę i przekuwać w symbol własnej przezorności! („Tę rurę specjalnie mam na wierzchu bo wiesz jak to z rurami, jak będzie przeciekać to od razu zobaczę i mnie nie zaskoczy.”) Każdy klient chętnie podzieli się błędami zobaczonymi u innych (szczególnie tych, co ich nie lubi albo uważa za buraków), natomiast o swoich przemilczy, albowiem nikt nie chce się pokazywać w niekorzystnym świetle. Po drugie, klient doświadczony nie chce wam naprawdę zepsuć zabawy, albowiem doszedł do tego, że każdy uczy się tylko na własnych błędach i nie chce wam przeszkadzać w tej pożytecznej edukacji.

 

Błąd 8. Wiara w papier. Inspiracje.

Gazety, poradniki, prospekty sklepowe - pokazują jedynie, jak zagospodarować przedmioty wykonywane przez odpowiednie firmy w taki sposób, aby to kosztowało jak najwięcej i aby na 1m2 zmieścić obok siebie jak najwięcej jedynych niezawodnych i luksusowych obiektów, które będą jak psy czekać i mrugać światełkami i kwilić, aż je użyjesz. Nic bardziej mylnego - na prospektach są często ustawiane rzeczy bez podłączeń i kabli, więc można dowolnie wszystko ze wszystkim zestawiać i wszystko gra.

A diabeł lubi siedzieć w szczegółach, prospekty pokazują zawsze mieszkanie 2 razy większe od naszego, żadnego kabla, mnóstwo designerskich dodatków i użyty szerokokątny obiektyw. A nasz zbiór komiksów czy CD? Gdzie go ustawimy? A obraz od wujka Zbyszka? A patefon po babci Krysi?

 

Błąd 9. Wiara w pieniądze.

Nasze pieniądze maja wartość tylko wtedy, gdy są nasze, zapłacone kwoty już na nikogo nie działają pobudzająco, tylko miecz Damoklesowy zrobiony z zieloniutkich stówek pobudza fachowca do wydajniejszej pracy. Więc nigdy nie wolno mieć roboty nadpłaconej. Fachowiec musi gonić za wypłatą, a nie odwrotnie. Po za tym fachowiec zawsze robi swoją robotę w swoim własnym standardzie i to, że zapłacimy za nią 4 razy więcej nie oznacza, że ma ją zrobić 4 razy lepiej, ale że może ja robić 4 razy dłużej. Ale nigdy to nie oznacza, że możemy przychodzić 4 razy rzadziej. Minimum to raz dziennie, ze szczegółowym określeniem, co będzie robione dziś i do znudzenia powtarzaniem swoich wymagań co do standardu. Pieniądze nigdy nie zastąpią naszego nadzoru.

 

Podsumowanie:

Czy coś można pomóc klientom? Chyba nie. Jeśli ma dużo kasy, to weźmie projektanta, ale i tak projektant zrobi mu dom na obraz i podobieństwo swoje, więc NIGDY CZŁOWIEK SIĘ NIE OPĘDZI OD TEGO, ŻE MUSI WIEDZIEĆ CZEGO CHCE I NIKT GO W TYM NIE WYRĘCZY. Klient zawsze musi wiedzieć. Z tego żadne pieniądze go nie zwolnią. Ja jedynie polecam spokojniej przeżywać takie wydarzenia i traktować jak grę, w której na końcu musicie wygrać, bo w końcu i tak to wy się tam wprowadzicie, a nie fachowiec. Wtedy znika jak zły sen każde wspomnienie o fugach i krzywych ścianach, czy zgubionej fazie, czy pyłek na okiennicy i zaczyna się swobodne, wręcz nudne użytkowanie, i wcześniej pieszczone ściany czy parkiet są ordynarnie przez ciebie traktowane, aż nadchodzi czas, gdy z braku emocji pomyślicie o następnym budowlanym wyczynie. Dlatego jak sie wkurwiamy to na pokaz, nigdy osobiście nie traktujemy zniewag fachowca który naszą czystą szybę dotyka swoją brudną ręką i trzącha piecykiem lub wanną jakby to była stara koza. Dlatego jak idzie źle, to trzeba przerwać, bo rzadko jest tak, że potem jest lepiej. Nie bać się zmieniać ekipy i wpędzać siebie samemu w przymuszenia (np poprzez termin wypowiedzenia). Nigdy nie spotkałem kogoś kto by na koniec takiego działania był niezadowolony z efektu. Zadowolenie przyjdzie z czasem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogoda do dupy, w sensie budowlanym oczywiście, ale wciąż mam nadzieję na poprawę i jednak posiadanie przed zimą ułożonej kostki :)

W poniedziałek, jak pisałam, było słonecznie, więc udało się dokończyć kilka rzeczy.

 

Płytki na ganku - zafugowane, fugi zaimpregnowane :)

IMG_5568..jpg

 

Okapniki na płocie zamontowane :) Fundament płotu - pokolorowany :) Kamyczki dosypane :)

IMG_5572..jpg

 

Skrzynka elektryczna :)

IMG_5573..jpg

 

Skrzynka gazowa :)

IMG_5575..jpg

 

:) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deski są polakierowane bezbarwną lazurą v33. Warownia jak warownia. Z płotu jestem bardzo zadowolona. Jest dokładnie taki jaki chciałam. Nie wyobrażam sobie w tym miejscu, przy tym domu, ażurowego ogrodzenia. A niestety każde z odstępami w sztachetach powyżej 5mm takie właśnie w praktyce jest. Oczywiście, można obsadzać ogrodzenia bujną roślinnością, ale na to potrzeba miejsca na działce i duuużo czasu aż urośnie. Sąsiedzi starej daty są zdeka podbulwersowani, że jak to, takie szczelne ogrodzenie, zajrzeć nie można ;) A ja się z sąsiadów śmieję, bo jak idę wzdłuż ulicy to KAŻDY za tym swoim ażurowym płotem ma rząd tujek, albo czegoś podobnego, byle tylko odgrodzić się od ciekawskich spojrzeń :) Gdybym miała kawał ziemi za miastem to zrobiłabym płotek ala stadnina konna, ale jak się ma mini działkę w gęstej miejskiej zabudowie, w dodatku narożną oraz specyficznych sąsiadów to chcąc w pełni korzystać z ogrodu robi się szczelny płot i tyle :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiamy się nad wkładem kominkowym. Fajnie byłoby kupić Tarnavę, ale po doliczeniu do ceny wkładu wszystkich niezbędnych do uzyskania gwarancji dodatków okazuje się, że chyba nas na nią nie stać. Akurat kominek to rzecz na stałe i igranie z ogniem, więc nie wypada na nim oszczędzać (nawet z perspektywą utraty posady ;) ), ale czy ta cholerna Invicta byłaby taka zła?

http://www.invicta.com.pl/oferta/ogrzewanie_drewnem/wklady_kominkowe/selenic_z_szybrem/?kat=28

 

Napisałam do wszystkich użytkowników tego wkładu jakich znalazłam na FM, wszyscy odpisali i wszyscy są zadowoleni. Właściwe to jedyne niepochlebne opinie jakie przeczytałam to opinie profesjonalistów od kominków. I jak tu się nie liczyć z ich zdaniem? Ale oni sami nie użytkowali tych wkładów, tylko polecają lepsze (wiadomo, że takie są!) i przeklinają kupujących wkłady w hipermarketach, a nie u autoryzowanych przedstawicieli (no ba). Tylko, że ja akurat bardzo często robię zakupy do domu w leroy i nie uważam, że tracą one na jakości. Co więcej, ekipa-profesjonalna, która będzie mi to montować owszem, poleciła mi jeden sklep w Białym, ale od razu panowie dodali, że najlepiej kupić przez Internet, bo to samo, tylko taniej, bez pośredników. Więc z dwojga złego, jak mam kupować przez Internet, to mogę kupić i w hipermarkecie. Ganz egal.

Sama już nie wiem....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadzwoniłam do producenta i dowiedziałam się, że bez względu na miejsce zakupu ewentualne reklamacje rozpatruje ta sama ekipa - od producenta (w sumie logiczne, ale chciałam się upewnić czy nie będzie jakichś jaj w stylu Leroy wysyła reklamację do Francji albo najpierw samodzielnie kwalifikuje do reklamacji). Ech no, jak nie stać na audi to będzie peugeot.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie zdobyłam żwir! :) Uff :) To mogę zacząć robić opaskę wokół domu :) Niech tylko przestanie padać! Był też rzeczoznawca od ubezpieczyciela w związku z zalaniem. Na razie póki nie dostanę papierów nie naprawiam, więc rozpierducha jest dramatyczna. Ale zima idzie, będę miała co robić :) :D

Parkiet już jest - na miejscu. Jednak stolarz radzi, by jeszcze przez sezon grzewczy sobie poleżał na kupie i żeby układać dopiero wiosna-lato 2011. Sama nie wiem. Mam już serdecznie dość tej ciągłej prowizorki. Już by się chciało pięknego parkietu. No a jak parkiet to można wreszcie pomalować ściany, zacząć meblować, urządzać. Tak po domowemu by się zrobiło :) To znaczy tak NAPRAWDĘ :) A tak znoszę tylko jakieś graty, które do kładzenia parkietu zostaną po prostu spalone albo wyrzucone (bo przecież chatę trzeba będzie opróżnić do zera). Ach te budowlane dylematy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale masz piekne ogrodzenie! Zawsze zazdroscilam odwagi ;) A NA serio - sama bym sobie takie strzelila, gdyby nie koniecznosc malowania,no i cien sie robi na dzialce czesciowo (a ja mam droge od zachodu). super;)

Parkiet rzeczywiscie lepiej zeby polezal, potem icn Ci sie nie bedzie z nim dzialo... milego dnia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wklejam ku pamięci by ForestNatura(nieźle się nastawiam na ten swój kominek hehe)

 

Żeby zakończyć ten temat, małe kompendium polskich smrodów kominkowych (:rolleyes:):

1. Smród nr 1 - wydobywający się przy pierwszym rozpaleniu to utwardzanie się farby jakimi są malowane wkłady i to bez różnicy czy żeliwne czy stalowe. Malowane są wszystkie. Farba ta utwardza się przy 140-160 st. C. Jeżeli za pierwszym razem popali się wystarczająco długo (3-5 godzin) to sprawa załatwiona. Jeżeli pierwsze przepalenie jest zbyt krótkie, to ma prawo śmierdzieć jeszcze kolejne 2-3 razy krótkiego rozpalania. Smrodek ten uchodzi przez kratki wylotowe w obudowie kominka w postaci "dymku", który może być nieopatrznie brany za dym i wtedy na ogół w domu jest panika, że coś jest nie tak podłączone w kominku.

2. Smród nr 2 - wydobywający się regularnie nawet kilka lat po wykonaniu kominka, zwłaszcza jak się w nim ostro podhajcuje. To smród przysmażającej się wełny mineralnej, kleju jakim się łączy ekran aluminiowy z nią oraz kleju na taśmach aluminiowych, jeżeli były zastosowane te, z atestami na 80 - 120 stopni (namiętnie i szeroko stosowane ze względu na niższą cenę). Ten smród jest nieodzownym elementem zbyt mało wentylowanych (mała powierzchnia kratek wlotowych i wylotowych) kominków konwekcyjnych zrobionych w "technologi gipsowo-kartonowo-wełnianej"

3. Smród nr 3 - "wędzonka". To nieodłączny przykry zapach zalegający w nieprzebytych pokładach smoły jak zbiera się na ściankach wewnętrznych tzw. wkładów z płaszczem wodnym. Występuje gdy instalator takiego wkładu nie słyszał nigdy o tym że na powrocie wody do takiego wkładu temperatura powinna być wyższa od punktu rosy (45-55 stopni), gdy wkłady te są produktem lipnym i tanim nie posiadającym wykładzin paleniska zwiększających temperaturę spalania i gdy pali się w nich dopiero co ściętym w lesie drewnem zawierającym nawet powyżej 40% objętościowych wody w sobie To ostatnie tyczy się zresztą wszystkich kominków.

4. Smród nr 4 - gdy śmierdzi faktycznie dymem i nawet można go zobaczyć. Ten smród to najczęściej zjawisko w paleniskach wyposażonych w przyłącze do doprowadzenia powietrza z zewnątrz domu (zwłaszcza w górnej części korpusu), które zostaje niewykorzystane i nie podpina się do niego z różnych przyczyn powietrza do spalania z zewnątrz domu. Niekorzystny układ ciśnienia w domu może powodować (zwłaszcza przy rozpalaniu) że takim przyłączem faktycznie może się czasem dym wydostać na zewnątrz wkładu

5. Smrody nr 5 czyli smrody "sporadyczne" - przyczyną ich powstawania mogą być rozliczne i czasami nie mieszczące się w kanonach fantazji ludzkiej rzeczy, np. pozostawienie podczas montażu narzędzi z plastikowymi rękojeściami na wkładzie, umieszczanie wewnątrz zabudowy kabli, peszli, rurek z wodą w otulinach piankowych, obejm gumowych tychże rurek, impregnowanie czy gruntowanie od wewnętrznej strony płyt krzemianowo-wapniowych (śmierdzi wtedy ... zbukiem), włażenie kotów do wnętrza zabudowy i urządzanie sobie przez nich tam kibelka czy spiżarni z upolowanych myszy, użycie przy budowie kominka klejów organicznych, itd. Wszystko powyższe to autentyczne przypadki.

 

Celowo ominąłem smród dymu i jego widok wynikający ze złego podłączenia przyłączy dymowych. Dlaczego? Bo obecnie ze względu na ich jakość, ilość możliwych do zastosowań kształtek i prostotę ich złożenia "do kupy", zły ich montaż jest praktycznie nie możliwy. Chociaż ... kto wie, kto wie ... :)

Co do "przepalania" palenisk przed ich montażem - zbędne i niepotrzebne. Teraz do Piotrula - zapłać firmie montującej kominek ("cymbałowi") za dodatkową roboczo - dniówkę (400-800 zł w zależności od firmy) to i przepalą chętnie. Bo takie "przepalenie" to praktycznie wyłączenie jednego dnia z prac budowlano-montażowych ze względu na "widzi-mi-się" inwestora. Zamiast tego można prosto i elegancko wytłumaczyć, że taki smrodek przy rozpalaniu będzie i jest on zjawiskiem normalnym. To nic nie kosztuje, zwłaszcza jeżeli firma "zostawia" klienta z nowo wybudowanym kominkiem samemu sobie (nie ma obowiązku - dostajesz do ręki instrukcję paleniska i radzisz sobie sam). To już zależy właśnie od podejścia i swego rodzaju rzemieślniczej rzetelności.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość czypior

W pełni rozumiem Twoje dylematy budowlano-parkietowe. To prawda, że brak parkietu wstrzymuje większość prac wykończeniowych, a jak już mieszkasz to po prostu chcesz mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.

Ja dopiero od tygodnia mieszkam z rodziną w komplecie w naszym domku. Roboty nie zostały jeszcze ukończone, ale większość domu można już sprzątać i zagospodarowywać tak na stale, a nie prowizorycznie. Najgorzej mam z kuchnią. Trafiłam na takiego stolarza co zabudowę robi i robi, i robi...i nie wiem kiedy skończy. Już brak mi sił. Niby zabudowa jest, ale ciągle czegoś brakuje - to uchwytu, to szkła, to drzwiczek, to blendy, to szafeczkę trzeba przyciąć. Nie mogę tak naprawdę rozłożyć wszystkich kuchennych rzeczy, bo ciągle się tam jeszcze kurzy i pyli. Jestem na gościa wciekła i pomimo planowanych szaf i zabudowy przedpokoju nie chcę więcej nic u niego zamawiać.

Za to mam ułożoną kostkę wokół domu. Wyszło całkiem nieźle. Niestety przez te deszcze nie zdążyła nawieźć ziemi na działeczkę i teraz nie wiem co z tym zrobić. Teren jest niewyrównany i nie można siać trawy. Mam jeszcze nikła nadzieję na suche co najmniej 2 tygodnie, bo wtedy może wywrotka podjechać do działki do drugiej strony. Na razie ograniczam więc moje prace ogrodnicze do 4 klombów - zieleńców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś zrobiliśmy trochę zakupów w Leroy. Stojąc przy kasie, ostatniej, takiej w kąciku już prawie, zauważyłam - w tymże smutnym kąciku - samotny HAMAK. Stał tam taki niedopieszczony i prosił 'zabierz mnie stąd Aga, zabierz'. No a jak Aga dostrzegła etykietkę '-70% od ceny wyjściowej' to ciśnienie jej podskoczyło i rzekła czym prędzej do kasjerki 'jeszcze to!' :) :) :) Już wcześniej takie hamaki na stelażu wpadły mi w oko, ale jest miliard potrzebniejszych rzeczy niż hamak za tysiaka! A tu taka okazja! :) :) :)

 

b38ed6bd04abd8621a&#.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ostatnio jest słonecznie, więc udało nam się trochę zrobić rzeczy na działce. To są takie drobiazgi, niewidoczne, ale jakoś człowiek tygodniami nie może się za nie zabrać. Korzystając z faktu, że nasi fachowcy zaginęli w akcji (bez komentarza) robiliśmy pierdoły: Dokończyliśmy odprowadzenie deszczówki z rynien, przekopaliśmy już część działki na zimę (marzenia o sadzeniu trawnika, hahaha!), polakierowaliśmy piękny pieniek i wkopaliśmy go pod beczkę na deszczówkę, uzupełniliśmy ubytki w elewacji powstałe podczas różnych prac, posadziliśmy jałowca, więc to już drugi gatunek na naszej działeczce (aa, jeszcze chwasty... ), zrobiliśmy wewnętrzne zamknięcie do bramy wjazdowej, zeszlifowaliśmy caaałą bramę (niestety, wilgotne drewno i po 2 tygodniach deszczu zrobiły się czarne - ale już jest ok) i polakierowaliśmy na nowo, przesadziliśmy iglaki do nowych, glinianych donic i takie tam 'wszystko i nic'. No a dziś... :) Dziś odnaleźli się fachowcy :) Przykazałam kostkę układać i podjazd do śmietnika robić. Coś nawet dziś porobili. A jutro to już całą parą mają robić! :) Pożyjemy, zobaczymy, mam nadzieję, że te plotki o tym, że w przyszłym tygodniu śnieg i zima się nie sprawdzą........

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...