Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy mieszkać


Promyk

Recommended Posts

Promyczku, a może po prostu przechodzisz humory kobiety w stanie błogosławionym? Może Ci przejdzie, jak urodzisz? A może stwórz sobie jakiś azyl - altankę, ławeczkę, oczko wodne z dala od tego zgiełku i przesiaduj tam w piękne dni. Trzymam kciuki, aby wszystko dobrze się ułożyło.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 69
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Margoth- dziękuję za próby pocieszenia i za kciuki.

Mieszkam tu od praiwe pół roku a temat ten wertuje znacznie dłużej.

Może z czasem się przyzwyczaję.... Ciągle to słyszę we własnej głowie. Nie!!!! Do niczego nie lubię się przyzwyczajać. Mąż był z wyboru z miłości, praca zawsze z powołania zawsze lubię to co robię, dlaczego mam się przyzwyczajać do miejsca którego nie kocham.?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie musisz się przyzwyczajać, możesz zmienić

ale nigdy nie zakładaj, że jak zmienisz, to będziesz szczęśliwa

Szczęśliwym można być wszędzie.... i nieszczęśliwym także. Zwykle nie miejsce o tym decyduje a na pewno nie samo miejsce

 

 

tak mi przyszło na myśl - a co byś zrobiła, jakbyś dostała szumy uszne?

I mając tą swoją ukochaną wymarzoną ciszę musiałabyś jej unikać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Promyka to jest prawdziwe zmartwienie. Nie dywagowałabym na temat szumu w uszach itp. Skoro od wielu miesięcy myśli tylko o jednym - jak nie żyć w hałasie, bo jej to bardzo przeszkadza, to dlaczego krytykować chęć zmiany?

Promyk, skoro masz działki do podziału, co jest zabezpieczniem finansowym dla Was, skoro masz taką możliwość, to zrobiłabym właśnie tak jak wymyśliłaś. Ze swoje strony mogę powiedzieć, że mi nie udało się przyzwyczaić do hałasu. Mieszkałam przez 3 lata w miejscu gdzie nad blokiem latały samoloty (na pewno nieco rzadziej niż tiry na trasie), strasznie mi to przeszkadzało i NIE PRZYZWYCZAIŁAM SIĘ.

Mieszkanie sprzedałam, przeprowadziłam się w ciche miejsce. Ulga - bezcenna:)

Dom to ma być miejsce gdzie człowiek ma wracać z przyjemnością, czuć się fajnie. Skoro tak nie jest - trzeba to zmienić.

Promyk, będę śledziła Wasze poczynania i trzymała kciuki za upragnioną ciszę:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wszyscy są zadowoleni z tego co wybudowali. Ja przeniosłam sie ze wsi do miasta. Bardzo ciężko się aklimatyzowałam. Ponad pół roku chodziłam i beczałam, schudłam -było naprawdę bardzo ciężko. Wszyscy domownicy poza mną byli zadowoleni a ja widziałam same wady nowego miejsca. Mieszkam w nowym domu trzy lata. Czy mi przeszło??? No tak do końca to nie wiem, zapewne jakoś się przyzwyczaiłam. Wady naprawdę ma prawie każdy dom i miejsce na którym stoi. Nie masz przeciez pewności ( choć pewno tak ci sie wydaje) że gdzie indziej będzie ci sie lepiej mieszkać. A to zły sąsiad uprzykrzy ci życie, zapach bo ktoś załozył dziwną hodowle , przeszkadzać będzie niewyasfaltowana droga lub zbyt stroma góra. Podobno jak nie możesz mieć mercedesa ciesz się z forda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tuuska- masz rację nigdy nie mam pewności że nowe miejsce będzie doskonałe. wtedy może pojawią się inne problemy , które będą gorsze od tego który mam teraz.

Teska-wiesz chyba masz trochę racji że nie mam prawdziwych zmartwień i jestem rozpieszczoną księżniczką, która zawsze miała co chciała nawet działkę mogła sobie wybrać i tak źle. Ponadto mam problem z decyzyjnością zawsze wszystko bym odmieniała zamieniała na inne dotyczy to wszystkiego mebli ciuchów i wszystkich zakupów. Nie potrafię wybrać i trzymać się swojej decyzji.

 

Ostatnio miałam sen śniło mi się że urodziłam śliczną córeczkę pomyślałam sobie że to prawdziwe szczęście urodzić zdrowe dziecko.

Dziś też wiało od północy nawet na podwórku nie słyszałam samochodów- więc humor mi się polepszył.Wiem że to nie załatwia problemu ale zapomniałam na trochę i mogę cieszyć się chwilą. Nawet mój syn to odczuwa - to straszne ale jak ja jestem taka okropna że on przeze mnie traci radość życia. Nie mogę odbierać mu pełni szczęścia. Musze mu pokazać że jestem szczęśliwa i dzięki temu on też może być szczęśliwy.

 

Bardzo bym chciała pogodzić się z sytuacją zaakceptować to miejsce.

Pomyślałam że jak sie wyprowadze i spotka mni ecoś gorszego no właśnie wkurzający sąsiad blisko jakaś melina czy sklep pod którym często piją alkoholicy, albo na początku spokojne miejsce które może w przyszłosći nie być spokojne ze względu na nową drogę która ma powstać.

Dziś jak tak nie słyszałąm samochodów wszystko jak ręką odjął.A może po jakimś czasie po prostu nie będą ich słyszeć albo już nie słyszę. Pociesza mnie fakt że nidługo zmieną nawierzchnie tej drogi i to na pewno wyciszy ją. Poza tym wytną drzewa które niosą większy hałas. Ogrodzenei z przodu któe postawimy też nieco poprawi komfort mieszkania. A także taras, drzewka wszystko jakoś razem pozwoli stworzyć sobie miejsce do odpoczynku.

 

EZS- wiem że to nie miejsce decyduje o tym czy czujemy się szczęśliwi ale pomaga w tym poczuciu na pewno. Wydaje mi się że albo jesteśmy szczęśliwi albo nie.I to ludzie z którymi mieszkamy bardziej powodują ze możemy czuć się szczęśliwymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak 20 lat temu przeprowadziłam się ze średniej wielkości miasta na wieś, gdzie pies na smyczy wzbudzał sensację i uśmiech drwiny na ustach mieszkańców byłam załamana. Chciałam uciekać, byle dalej od tego miejsca. Narzekałam , że nie lubię tego miejsca, ale z czasem a właściwie powinnam napisać z biegiem lat, moje narzekania ucichły, żeby w końcu pobudować następny dom w jeszcze mniejszej miejscowości niedaleko tej Nielubianej kiedyś. Na zmianę mojego nastawienia najbardziej pomogły mi nowe znajomości , jakie zawarłam w nowym miejscu. Podoba mi się tu.

Na to co kiedyś narzekałam teraz stało się atutem.

Pozdrawiam i życzę innego (lepszego) nastawienia do nowego miejsca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani, naprawdę nie macie tak źle! Mieszkam już 3 lata w mieszkaniu w Warszawie przy ul. Grójeckiej róg Banacha. Nie dość, że jest to mieszkanie przy drodze krajowej na Rzeszów, Kraków i Katowice, gdzie korki po horyzont tworzą się co piątek, to jeszcze mamy tu skręcające i hamujące tramwaje, karetki, które nawet w nocy włączają sygnał, aby przejechać przez skrzyżowanie. Nie da się spać przy otwartym oknie. Przy otwartym oknie nie da się nawet rozmawiać. Mieszkanie jest jednostronne - nie ma ucieczki od hałasu. Okna wychodzą na stronę południowo-wschodnią. W taki upał jak dzisiaj nie da się w nim wytrzymać.

Ale to nie wszystko. Kurz, pył, sadza osiadają na wszystkich powierzchniach. Framugi okienne po miesiącu od umycia mają czarne smugi sadzy. Firanek nie da się doprać na biały kolor. Wszystkim tym oddycham ja i moi sąsiedzi. Nie ma szans, aby to się nie odbijało na naszym zdrowiu, słuchu.

 

Nie da się do tego przyzwyczaić. Odliczam miesiące do przeprowadzki do budowanego domu...

Edytowane przez Kartagina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Ciebie Promyk doskonale rozumiem.:)

Przewaliłam całe zycie do góry nogami , zeby nie mieszkać w pewnym miejscu w pewnym mieście.

Nie uznaje słowa "przyzwyczaj się", od pół roku mieszkam tam gdzie chciałam. Odżyłam, jakbym dostała drugie zycie.

Ja powiem Promyk działaj i się nie poddawaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months później...
Ja Ciebie Promyk doskonale rozumiem.:)

Przewaliłam całe zycie do góry nogami , zeby nie mieszkać w pewnym miejscu w pewnym mieście.

Nie uznaje słowa "przyzwyczaj się", od pół roku mieszkam tam gdzie chciałam. Odżyłam, jakbym dostała drugie zycie.

Ja powiem Promyk działaj i się nie poddawaj.

 

Wiecie co temat znów wrócił może nie mam prawdziwych zmartwień.

Niedługo rodzę to już 37 tydzień a nadal czuję depresję z powodu iż mieszkam w tym miejscu-pomyśleć że mogło być inaczej.Potrzebuje kogoś kto mnie zmobilizuje do zmiany jak to zrobić?

Może pójde do psychologa po porodzie. Jestem wyczerpana. Czy aż tak dużo potrzebuje , kurde urodze dzieco a nawet nie mam gdzie z nim wyjść na spacer wszędzie hałas brak chodnika normalnie koszmar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się*ciągle przeprowadzam. Mieszkałam w nieskończonej już liczbie miejsc i wg. mojego doświadczenia, jest tylko jedna rzecz, do której w żaden sposób nie można się*przyzwyczaić. Jest to hałas. Zwłaszcza hałas drogi kołowej. Można wytrzymać samoloty, a nawet tramwaje, od których trzęsie się dom. Ale szum trasy przelotowej - to koszmar.

 

Co gorsza - tu znów moje subiektywne odczucie - ale hałas z czasem męczy bardziej, a nie mniej. Do tego powoduje autentyczne, pozaświadome nieustanne rozdrażnienie i zmęczenie. (Są zresztą też liczne badania opisujące te zjawiska).

 

Nawet osoby, które nie narzekają (czyli te bardziej odporne) też mają problemy wynikające ze zmęczenia hałasem, choć nie zawsze od razu identyfikują*przyczynę. To klasyczny czynnik wywołujący stres. I to stres długotrwały.

 

Tak więc Promyku - jeśli już jesteś i tak prawie zdecydowana (a tak wnoszę z Twego postu) to zaplanuj, że gdy tylko odchuchasz maleństwo - to zabierzesz się za zmianę. Taką jaka będzie możliwa w Waszej sutuacji, ale jednak zmianę. Sama myśl, że to zrobisz, że ta szosa nie będzie już po wiek wieków i mobilizacja do działania - powinny trochę pomóc.

 

Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bratki - masz racje że do hałasu nie da się przyzwyczaić , niektórzy jednak się przyzwyczajają. Mojemu mężowi np nie przeszkadza. To jest temat bardzo trudny dla mnie. Chciałabym to zmienić ale nie wiem za bardzo jak- to nie takie łatwe. Będę już mamą dwójki dzieci i nie odpowiadam tylko za siebie.W domu tez słyszę ten szum samochodowy czasem wcale zależy od wiatru. Na zewnątrz się nie mówi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że niedługo nie będziesz miała w ogóle czasu,żeby zauważać takie niuanse.

Popatrze na to w ten sposób, że być może bluźnisz. Masz rodzinę, dzieci, męża, piękny dom na ogromnym (dla niektórych) terenie i wciąż Ci źle.

Wiesz ilu ludzi mieszka w kawalerkach, w slumsach, z pijakami i narkomanami za ścianą ? Ulica to najmniejszy problem.

Rozejrzyj się wokół siebie i zacznij DOCENIAĆ to , co posiadasz.

Zrób sobie Promyczku rachunek zysków i strat. Teraz masz najwyraźniej za dużo wolnego czasu :):)

 

Pomysł z psychologiem - doskonały. Najwyraźniej sobie ze sobą nie radzisz, więc szukaj pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bratki - masz racje że do hałasu nie da się przyzwyczaić , niektórzy jednak się przyzwyczajają. Mojemu mężowi np nie przeszkadza. To jest temat bardzo trudny dla mnie. Chciałabym to zmienić ale nie wiem za bardzo jak- to nie takie łatwe. Będę już mamą dwójki dzieci i nie odpowiadam tylko za siebie.W domu tez słyszę ten szum samochodowy czasem wcale zależy od wiatru. Na zewnątrz się nie mówi.

 

Da się przyzwyczaić.

Przez rok mieszkałam w centrum Londynu. Tam był hałas! Dodam, ze przez całą dobę. A ja tylko przez pierwsze 2 miesiące sypiałam w zatyczkach. Potem jakoś przywykłam a potem nie mogłam zasnąć bez tego hałasu -koło mnie była stacja, na której wybuchła bomba jak były zamachy i na mniej więcej tydzień ruch zamkneli. Czułam się wtedy nieswojo.

Hałas drogi przelotowej też mam. Mieszkam w miesicie a przelotówka niedaleko. Ba, nawet skrzyżowanie dwóch. Hałąs zależy od wiatru, raz jest większy, raz mniejszy. Czaem trochę mnie drażni, ale tylko czasem.

Nefer ma rację - nie w hałasie jest problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem niektorych waszych rad, skoro Promyk napisala ze ma z tym problem to znaczy ze ma, kazdy ma takie problemy jakie ma zycie, dla kazdego z was cos innego jest problemem , mnie halas meczy niesamowicie i nie jestem w stanie go zniesc wiec swietnie rozumiem promyka , niekotrzy sa w stanie przyzwyczic do halasu inni niemoga z nim zyc , wiec trzeba uszanowac ich odczucia :) a nie pisac ze ma zaduzo czasu i problemy wymysla
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem niektorych waszych rad, skoro Promyk napisala ze ma z tym problem to znaczy ze ma, kazdy ma takie problemy jakie ma zycie, dla kazdego z was cos innego jest problemem , mnie halas meczy niesamowicie i nie jestem w stanie go zniesc wiec swietnie rozumiem promyka , niekotrzy sa w stanie przyzwyczic do halasu inni niemoga z nim zyc , wiec trzeba uszanowac ich odczucia :) a nie pisac ze ma zaduzo czasu i problemy wymysla

widzisz, to tylko sugestia, że problem leży nie w samym hałasie, lecz w stosunku do niego.

można się nad tą sugestią zastanowić, albo nie.

Pomyśl - co będzie, jak nie będzie tego hałasu? Bo szczerze wątpię, że to akurat rozwiąże wszystkie problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurcze ale jesteście wredni (jakby powiedziała moja dwuletnia córka), wiadomo zawsze można pomyśleć że inni mają gorzej ale przecież nie na tym życie i ewolucja polega. A Ty Promyku przestań szukać wykrętów do działania i działaj! dzieci to nie tragedia i nie powód żeby już nic w życiu nie zmieniać! no i przyjrzyj się swoim relacjom z mężem, bo chyba nie jest najlepiej, może to Ci doskwiera... powodzenia!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...