Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Spó?niony dziennik Czupurka


Recommended Posts

Rok 2004

01-03 marzec

kurka wodna, właśnie dotarło do mnie, że już marzec, a robota w polu. jak tak dalej pójdzie to....

 

łazienka - tam-da-ra-dam zakupiłam wszystko do łazienki i kibelka.

oczywiście wszystko naaaaaaaaaaajpiękniejsze i po fajnych cenach (ukłony dla dziewczyn z forum za radę, żeby kupować wcześniej):p :p :p

nawet w wannie już leżałam... szkoda tylko, że na sucho :lol:

odpowiednie zdjęcia zamieszczam standardowo w Domu Czupurków.

 

czy już mówiłam, że życie znowu nabrało pozytywnych wibracji?!

 

hydraulik - wyjaśniła się, sprawa z poleconym hydraulikiem. uzgodniona cena obejmowała tylko grzanko, choć ja mówiłam drukowanymi: ILE ZA HYDRAULIKĘ (mając na myśli całość).

dobrze, że mnie olśniło (lub mnie uświadomiono raczej), bo w przeciwnym razie miałabym grzanko, wylane podłogi, a potem... ryłabym ściany, żeby dać wodę i odpływy. trzymajcie mnie, bo.... :evil:

no cóż, w takim razie panu hydraulikowi podziękujemy (teraz wyszło, że wcale nie jest atrakcyjny cenowo) i zdamy się na panów z prawobrzeża (zrobią wycenę na wodę i kanalizę wewnątrz jeszcze w tym tygodniu).

 

przyłącza - kolejny temat, przy którym opadają ręce (czy tak już będzie do końca budowy?!)

Pierwsza oferta 15,0 tys., druga 9,0 tys. (gaz, woda, deszczówka).

nie znam się na tym, ale chyba powariowali. od granicy do domu mam raptem ok. 5m, więc skąd te ceny? :x

 

cóż, starym zwyczajem popatrzę, poszukam, aż do satysfakcjonującego mnie finału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 88
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

no i stało się.

dopadło mnie w środę załamanie nerwowe. wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie: duża cena za przyłącza, wycieczki potencjalnych hydraulików i ich komentarze, a na koniec okazało się, że chudziak ma różnicę poziomów ca' 8-10 cm. :evil:

 

i skończyło się rumakowanie tzn. nerwy mi puściły i nie zachowałam się już dyplomatycznie i grzecznie: kopnęłam parę drew na opał, wykrzyczałam zebranym (6 osób), że: mnie kantują, olewają, że zwolnię wszystkich i na koniec trzasnęłam drzwiami (dobrze, że tymczasowe). :x

 

efekt? na następny dzień majster chodził jak trusia (od poniedziałku bierze się za wylewanie szlichty równającej), no i znalazłam hydraulika który nie chce ze mnie zedrzeć skóry.

 

i życie znów nie jest takie złe.

ależ ja mam zmienny nastrój nie? :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

6-11 marca

nie jest jednak tak różowo. dni mijają bezpowrotnie, a na budowie ślimakowo.

hydraulik (któryś tam z rzędu) - może i nie chce zedrzeć skóry, ale dobrał sobie drogiego dostawcę materiału. poprowadzenie wewnątrz instalacji wodnej wycenili na ok.2,7k. nie dam tyle kasy, za te parę rurek. najwyżej bedę bez wody i już :x

 

wyrównanie poziomu - zjechany parę dni temu majster przystąpił, skruszony, do pracy.

dobrze, że przyjechałam na budowę bo, na papę zaczął układać styropian, a potem chciał lać cement (nieprzytomne ludziska, jak body dydy). musiałam przypomnieć, że miało być odwrotnie (równanie cementem, a potem styropian)

dlaczego wszystkich trzeba pilnować jak dzieci! co się dzieje!:x

 

a, zapomniałabym, był jeden pozytyw. polatałam, pogadałam i energetyka, bez większych problemów, usunęła mi spod drzwi wejściowych ZK. teraz jest ok :p

 

hydraulik cd - parę dni czekałam na info z prawobrzeża i nic :evil:

więc zadzwoniłam ja z komentarzem, że chyba nie są zainteresowani pracą. efekt? za 2 godz. miałam odpowiedź, że zrobią wewnątrz wodę.

cena? 1,6k.

no i oto chodziło :p

wchodzą od wtorku :p :p :p

 

12 marca

odbyło się spotkanie forumowej grupy szczecińskiej.

super było pozać, w świecie rzeczywistym, tylu towarzyszy niedoli budowlanej :p wreszcie ktoś mnie rozumie.

z niecerpliwością czekam na kolejne :lol:

aaaa, i chyba nastała już wiosna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

13-22 marca

hydraulik the end - hip, hip, huuuuuuuuuuura. :lol:

instalacja wodna w domku ułożona. jakie te niebieski i czerwone rurki śliczne, miały nawet swoją sesję zdjęciową. :p

panowie zrobili szybko (2 dni), ślicznie i zostawili porządeczek. cieszę się, że taka ekipa będzie u mnie robić ogrzewanie.

jestem zadowolona. :p :p :p

narazili się tylko mojemu majstrowi, bo bez pozwolenia wypili mu pół słoika kawy, do czego zużyli pół słoika cukru :o

 

teraz czas na wyrównanie posadzek.

 

w pozostałych tematach (np. przyłącza) cisza... tzn. przez budowę przewijają się tabuny fachowców, którzy oglądają, kiwają głowami i zamiast wziąść się do roboty, to narazie myślą intensywnie (pewnie ile mnie skroić, bo robota żadna: 5 m rur :-?)

cóż po wcześniejszych doświadczeniach, mam spoko podejście do życia, niech myślą, a ja wybiorę potem najkorzystniej dla siebie :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

4 kwiecień

wylewki zrobione, styropian ułożony. to, równanie posadzek kosztowało mnie dodatkowo ok 2k, ale co tam, przeżyję, najważniejsze, że wreszcie jest równo i można działać dalej!

 

budowa - ta moja budowa to @#%^&%*%E^ :x :x

a ściślej przyłącza.

po 2 tyg. myślenia :x, kolejny "fachowiec" zgłosił się i oświadczył, to co sama wiedziałam i mu komunikowałam: że, trzeba uaktualnić warunki i zmienić projekt, a najlepiej to, rozmawiać z gazownią, bo teraz to, skrzynka na granicy, ble, ble, ble itd...

o swojej robocie i kosztach nie powiedział nic. ot, specjalista :x

 

po kilku tygodniach castingu w temacie przyłączy, sprawa wygląda mniej więcej tak, że nie wiem kto, co zrobi.

orientacyjne koszty:

- doprowadzenia wody - 1,6 k,

- kanalizaccji - 2,0 k,

- gazu - 1,7 k,

- deszczówka - 5,0 k

czyli jakby nie patrzeć coś koło 10,0 k.

zobaczymy teraz, czy i ile z tego uda mi się urwać.

 

ale jest i światełko w tunelu. :p

prace z grzaniem rozpoczęte: przyjechał styropian systemowy (bardzo ładne rolki 2,5 cm styropianu z folią ekranową) i mam już zamontowaną w korytarzu szafkę pod rozdzielacze obwodów (później wykorzystam ją również jako półkę).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

07 kwiecień

ogrzewanie - wieczorem jadę na budowę i oczom nie wierzę:

piec, zasobnik zamontowany, 3/4 podłogówki rozłożone. kurcze robota im się pali w rękach i mówią, że do piątku będzie po sprawie. :lol:

jejku ten ze struga jest niesamowity gościu, a jak pięknie te rureczki wyglądają! :lol: :lol:

 

przyłącza, po wielu negocjacjach i castingach:

- gazowe robi sąsiad za 2k

- wod-kan robi mój majster, mój mąż i nadzór sąsiada. jak narazie ma to, kosztować 2,3k

zaczynają w czwartek

kurcze życie nabiera blasku :lol:

majstry ustaliły wstępnie, że koparka może pracować nawet 8 godz. (60zł /h)!

niby co ma przez tyle czasu robić? :x

nie było wyjścia na budowę pojedzie mama, pilnować tej koparki, żeby nie orała i u sąsiadów :-?

 

8 kwiecień

jejku dostałam wieści z budowy - bardzo budujące zresztą :lol:

 

ekipa 4 ludków robi ogrzewanie (2 kończy kłaść rurki, 2 grzebie przy piecu) i mówią, że dzisiaj koniec :p

 

no i przyłącza też się robią. kopara wykopała już pod wod-kan, w czasie przestoju podrównała teren i bierze się teraz do gazowego.

mówią, że dzisiaj w domku popłynie woda

juhuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu :lol:

tralala, tralala, tralala

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

9 kwiecień

przyłącza - jednak woda nie popłynęła :( :( :(

powód - tam gdzie się wpięłam nie ma "dziurki", więc i wody nie ma. po świętach przyjadą z wodociągów i ten otwór zrobią (tzn. poprawią swój błąd).

a, koparka faktycznie pracowała 8 godz. (kto by pomyślał) :lol:

 

działkę mam znowu tak przeoraną, ze ho, ho, a ile gliny na wierzchu - powinnam chyba pomyśleć o otworzeniu pracowni garncarskiej.

 

gaz - prawie skończony - jeszcze tylko poprowadzenie rurki przez szerokość kotłowni do pieca.

grzanko - też prawie skończone tzn. czekają na wodę i gaz, żeby sprawdzić piec i instalację.

 

a, potem już szybko zrobię wylewki.

 

wiosna, już nam ubyło lat (tak tylko sobie śpiewam) :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

15-16 kwiecień

ale jestem zła na mojego architekta. przez niego będę miała problem, tam gdzie go nie powinno być :x , a chodzi o drzwi zewnętrzne do kotłowni.

W projekcie architekt dał d.... i mam otwór w murze na 80cm (zaprojektował mi drzwi "70").

od biedy zrobi się "80" i to wszystko co się da.

przeglądałam setki ofert i drzwi zewn. z prześwietleniem (takie marzą się mężowi) robią standardowo "90" czyli nie wejdą! :x

dalsze powiększenie otworu nie wchodzi w rachubę, bo nie starcza ściany).

i jak tu się nie wściec

ale tak na marginesie, mam wielki żal do tego faceta, w końcu powinien wiedzieć jakie są typowe rozmiary drzwi, urządzeń etc, bo nie sztuka narysować parę kresek :evil:

 

19-22 kwiecień

światełko w tunelu: umówiłam się z poleconym geodetą, że za zinwentaryzowanie wszystkiego (tj. przyłącza i budynek) weźmie 1,0k (ponoć nie drogo).

 

cd przyłączy - w domku od piątku mam WODĘ z taaaaaaaaakim ciśnieniem, że hej!

Wczoraj przeprowadzono próbę ciśnieniową instalki, która przebiegła bez problemów (ciśnienie trzyma, żadnych przecieków). :p :p :p

 

wylewki – pierwsza przymiarka. telefonowałam do poleconego od Ivette (zrobił ładnie za 17zł/m2).

mamy umówić się na przyszły tydzień na negocjacje (wejść może dopiero po 10-tym maja bo, jest obłożony robotą).

jedno mnie niepokoi, że facet nie chce określić ceny tylko mówi, że w zależności od tego, co trzeba będzie dać.

nie lubię takich gadek, bo już widzę tą cenę szybującą w górę :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

27 kwiecień

 

:x :evil: :cry: :evil: :x :cry: :cry: :x :evil: :evil: :x :cry: :o

 

- cd historii z elektryką - no i mamy zgrzyt na linii ja-elektryk.

Więc pokrótce, od początku:

I. po oględzinach na początku roku - ustaliliśmy cenę 1,0 tys. zł za materiał, 2,0 tys. zł za robotę. razem = 3,0 tys. zł (wychodziło taniej niż u innych co mnie ucieszyło bo, inni biorą ok. 5,0 tys. zł)

II. w lutym przedłożono mi fakturę za materiał na kwotę 2,7 tys. zł (jeżeli doliczyć robotę 2,0 tys. zł to, razem już = 4,7 tys. zł) z komentarzem:

1. że tyle wyszło, bo nawymyślałam (sic!)

2. sama rozdzielnia kosztowała 1,0 tys. zł

3. dali więcej kabla i powinno mnie to, jeszcze więcej kosztować, ale się umawialiśmy więc nie będą doliczać

4. mam nie patrzeć na zestawienie materiałów na fakturze bo, ilości, rodzaje i cena użytych materiałów się nie zgadzają ze stanem faktycznym :o (mam ponoć więcej i lepszy)

5. na zapłacenie za robotę mu się nie spieszy, więc może poczekać.

 

za materiał zapłaciłam natychmiast, niestety okazało się po m-cu, że z pozostałą kwotą elektykowi już się spieszy :x . więc zaczęłam płacić w ratach i tu zaczął się problem.

powiedział, że żałuje wogóle, że u mnie robił, że robię sobie jaja i żenujące, że musi przychodzić już drugi raz i dostaje jakieś kolejne, marne 500 zł. :o

 

moje stanowisko:

- nie sądzę, żebym po wstępnych ustaleniach wymyślała niestworzone rzeczy. Od początku mówiłam, że np. chcę 3 gniazda telefoniczno-internetowe, 2 gniazda antenowe, kilka termostatów pokojowych, po kilka gniazdek w każdym pomieszczeniu, elektrykę na zewnątrz (to, przecież standard elektryki w domu!!!)

- nie znali ceny rozdzielni?! jeżeli kosztowała 1,0 tys. zł to, logiczne, że wstępny koszt materiałów nie mógł też kosztować 1,0 tys. zł (więc kto tu kogo czaruje?)

- chwała im za dodanie większej ilości kabla i nie doliczenie tego, ale i tak umowa wstępna mówiła o takim, a nie innym koszcie materiałów (uważam, że ktoś co robi kupę lat w elektryce orientuje się ile mniej więcej kosztują materiały. Nie chodzi o to, żeby skalkulować koszty materiałów co do złotówki, ale taka pomyłka? o 170% więcej, niż zakładano?) Więc o co tu chodzi? :o

- z tą fakturą uważam już za totalne przegięcie! Jak to, nic się nie zgadza! Jeżeli nie można było (z nieznanych mi powodów) inaczej to, ok niech tak będzie. Faktura sobie, ale rzeczywistość sobie i powinnam dostać dla swojej wiadomości rzeczywiste zestawienie użytych materiałów (w końcu mam prawo wiedzieć co mam i mieć możliwość weryfikacji). :x

- i tak zamiast ok. 3,0 tys. zł wyszło do zapłaty ogółem 4,7 tys. zł

- elektryk miał jeszcze w tym zakresie prac (przynajmniej tak mówił) zamontować osprzęt wewnątrz i zewnątrz (mieli nawet pracować w białych rękawiczkach żeby tynków nie pobrudzić :lol: ) oraz opisać rozdzielnię. i co? i nic!

- dobrze mówi się, że najlepiej nie zatrudniać znajomych znajmomych (jakby robił u kogoś innego to, po takim umówieniu sprawy dostałby 3,0 tys. zł i ewentualnie kopa).

- no i nie otrzymałam także dokumentacji niezbędnej w terminie późniejszym do odbioru budynku i zmiany taryfy (m.in. schematu 1-kreskowego i protokołu zerowania)

fajnie nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

06-09 maj

wylewki - już po robocie, mogę zamknąć temat. hurrrra, the end, cześć pieśni :p

facet został domówiony, wjechał z ekipą w czwartek i uwaga...... rozłożył sprzęcicho o 8.00 rano, a zwinął o 14.00 (o takie miałam oczy, oooo :o )

no i mam piękniste, równiste podłogi i jest pięęęęęęknie, już jak w prawdziwym domu (nie mogę się oprzeć pokusie, żeby już się nie wprowadzić).

muszę jeszcze raz podziękować Ivette za ten namiar: facet rzeczowy i porządny. za wsio zapłaciłam ca' 20 zł/m2 (trochę drożej niż u niej), ale warto było.

no i z tego zachwytu zapomniałam ekipie powiedzieć, żeby zostawili miejsce na wycieraczkę (kurka, a tyle czasu o tym pamiętałam) i już nie będzie takiej fajnej z korytkiem na piaseczek z bucików, nie będzie :-?

na szczęście znalazłam inne rozwiązanie: w geancie mają zamontowaną gumową na grubość kafli, no to, teraz i ja tak zrobię (chyba, że znowu zapomnę, skleroza jedna i skończę na zwykłej wycieraczce szwendającej się po całej chacie). :wink:

 

ogród - nie to, nie pomyłka, chociaż muszę przyznać, że na tym etapie to, raczej wpis jednorazowy. :wink:

syn uparł się, że chce mieć drzewko - wiśnię japońską, teraz i już,

a że nic mu się nie podoba na naszej budowie i trzeba było go lekko złamać, więc zgodziłam się na pierwsze drzewo, choć gliny u nas po pas. :lol:

troszku posiedziałam w internecie, potem rajd po okolicznych ogrodnikach, no i udało się zakupiliśmy śliczną wisienkę piłkowaną - shirofugen, do tego 8 worów ziemi torfowej, wór kory i pojechaliśmy w sobotę sadzić.

synuś z pomocą swojego tatki, wykopał ogromniasty dół i sam w blasku fleszy posadził drzewko, na wprost swojego okna.

no i teraz... codziennie jeździ na budowę choć muszę przyznać, że tylko drzewko go interesuje i jego pielęgnacja (nawet podłogi nie robią na nim wrażenia :cry: ).

no i na koniec okazało się, że koniecznie musimy nabyć jeszcze dwie inne odmiany tej wisienki: amanogawę i kanzan, żeby tej pierwszej nie było samej smutno :roll:

 

teraz na tapecie budowlanej, według kolejności:

- schody wejściowe (prace już rozpoczęte)

- montaż sanitariatów (chyba od jutra)

- zakup płyt i montaż sufitów (termin bliżej nieokreślony - trza zrobić casting)

 

może w lipcu uda nam się już zamieszkać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Rok 2004

10-31 maj

w sprawach budowlanych jak narazie większych robót nie było.

 

schody wejściowe - zrobione szybko i ładnie. wyszły 2 szerokie stopnie, a przed wejściem "zatopiono" korytko pod wycieraczkę (w bliżej nieokreślonej przyszłości wszystko do obłożenia płytkami). :p

 

montaż sanitariatów - zakończony, wszystko działa jak narazie bez zarzutu (niewiarygodne ile kasy trzeba na te śrubki, złączki, wężyki :o).

dzięki tym "sprzętom" domek wygląda prawie na mieszkalny, a najfajniej prezentuje się wanienka (moja śliczna, narożna wanienka :p - fotki wkróce)

udało mi się kupić dwie baterie do umywalek (satynka) za fajną cenę:

- 1 w SCMB była za 150 zł, ale ostatnia, więc ostatecznie wytargowałam na 130 zł

- 2 w Węglobudzie za 170 zł

o i takie ceny lubię - te same produkty w innych sklepach przekraczały 200 i 300 zł. ponadto, w castormie i hiperze mimo, że też były ostatnie sztuki z "wystawki" nie chcieli rozmawiać o upustach :x

nie to nie, poszłam do innych i dostałam

 

a no i namierzyłam pięęęęęęęęękniste łoże do sypialni w rozsądnej cenie, więc zaklepałam. teraz szybko sufity i odbieram mebelek

 

zakup płyt k-g i montaż sufitów - ceny i dostawa materiału wynegocjowane (może przywiozą już dzisiaj?),

wykonawca również wybrany, czeka na sygnał.

ostatecznie cena za robociznę wyszła rewelacyjna (dla mnie oczywista)

okazało się, że znajomy rodziny robi m.in. w płytach i tak się nieszczęśliwie dla niego (a szczęśliwie dla mnie) złożyło, że nie wyjechał do pracy którą sobie załatwiał.

a że ma rodzinę całą na utrzymaniu to, mu kaska na gwałt potrzebna. więc umówiliśmy się, że sufity robi u mnie i z 15zł/m2 zjechałam na 10 (no i teraz z jednej strony jestem bardzo zadowolona, a z drugiej czuję się jak wykorzystywaczka)

ale bardziej to, jednak jestem zadowolona :lol:

 

w tej samej hurtowni, z uwagi na atrakcyjność cenową (uzyskane rabaty) nadprogramowo zamówiłam płytki ceramiczne na podłogę do 2 pomieszczeń. ależ sobie te kafle wybrałam - ujjj mucha nie siada (dla mnie oczywista :lol: )

wychodzi więc na to, że jeszcze przed wielką wprowadzką, część podłóg zyska szklachetną okładzinę :p

 

ogród - zasadzone drzewko w ilości szt. 1 ma się jak narazie dobrze. synuś dogląda je i systematycznie podlewa.

 

a, najlepsze: wczoraj dostałam od znajomych formy do polbruku i płyt na tarasy (schody). więc jak tylko małżek wyjdzie ze szpitala (niestety życie zawsze niesie jakieś niespodzianki :evil:), zostanie zatrudniony do ich produkcji, może się uda (ta produkcja oczywista i jego szybkie wyjście do domu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

01 czerwiec

małżowinka odebrany i już w domowych pieleszach :p

 

tarasy - robota rozpoczęta.

wyszło, ze tego tarasu to, będzie coś ok. 60m2. forum stwierdziło, że buduję lądowisko :lol:

dodam, że dość kosztowne, no ale bez tarasu się nie da.

mam glinę jak narazie i na jesień przyjdzie mi brodzić po kolana w błocie, tzn. wpierw otworzę drzwi z salonu lub oranżerii, potem wykonam z ramy skok pół metra w dół, prosto w błocko.

więc chyba poświęcę tą 5 cyfrową kwotę i wyleję ten taras. a potem, jak brać forumowa będzie przylatywać do mnie na piwko, to będzie gdzie posadzić maszyny. :lol:

 

no to, dzwonię do majstra negocjować cenę robocizny (z szacunków Didi wychodzi cosik ok 2,4k).

telefon do majstra:

ja: - zastanowił się pan ile chce za ten taras?

on: - oj dużo roboty, dużo i te schody na całej długości i szerokości, oj dużo.

- wiem, że dużo, no to ile?

- ..............

- no ile?

- 3 balony.

- ..................?

- 3 tysiące.

- co! tak dużo! nie mam, nie dam, musi być miej!

- a inni biorą więcej.

- no i dobrze niech biorą, ale nie ode mnie. trzeba coś spuścić.

- no to, 500 mniej.

- nadal za dużo. muszę podzwonić po innych. a pan się przez ten czas zastanowi. zadzwonię jeszcze raz.

 

jak odłożyłam słuchawkę, no to byłam niepocieszona (tyle kasy do wydania), więc pomyślałam zagram vabank. po jakimś czasie dzwonię jeszcze raz:

ja: - szefie, kurka za drogo. daję 1.500 i ani grosza więcej.

on: - oj.... a z czego ja zapłacę chłopakowi, jeju.

ja: - nie wiem z czego, jakoś się podzielicie. a wogóle to, negocjuj

wychodzi na to, że nie zrozumiał ostatniego zdania, bo:

on: - dobra zgadzam się, najwyżej sam będę robił

:p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p :p

ale powiem, że mimo mojego duuuużego zadowolenia, trochę mi głupio

 

po ustaleniu ceny robocizny, zamówiłam 4 wywroty piachu.

po południu zajeżdżam na budowę, a tu piaseczek ładnie pod same drzwi balkonowe usypany i czeka na zagęszczanie.

majster, solo, odwalił kawał dobrej roboty (jedną wywrotę piachu przeniósł sam) i wieczorkiem był półprzytomy. a że dzień dziecka to, dostał browarki na pokrzepienie (i od raz pomogło). :lol:

zupełnie inna perspektywa teraz jak się wychodzi z salonu - żadnych skoków spadochronowych w dół.

 

02 czerwca

sufity - po pewnych perypetiach komunikacyjnych (wcięło maila z zamówieniem) płyty i cały osprzęt ma wylądować dzisiaj na budowie.

od jutra wielka akcja sufitowa. :lol:

 

reasumując, budowa obudziła się z zimowo-wiosennego letargu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

cd 02 czerwca

to, był trudny dzień, a ściślej jego druga połowa.

- godz. 12.30 - dzwoni majster, że zamówiony styropian przyjechał, płyty k-g przyjadą za chwilę, ale będzie problem z rozładunkiem, bo on jest sam, a kierowca nie chce pomóc.

- godz. 12.35 - telefonuję do domu. Niestety mąż w mieście załatwia jakieś sprawy i jest nieuchwytny.

- godz. 12.40 - telefon do majstra z pytaniem czy nie ma w pobliżu na innych budowach jakiś ludzi? Niestety, odpowiedź negatywna.

- godz. 12.43 - telefon do faceta od regipsów. Kłopot bo, nie był przygotowany i nie ma samochodu. Ale nie ma problemu jak po niego przyjadę.

- godz. 12.50 - trudno, urywam się z pracy i jadę.

- godz. 13.00 - kurs już z ludźmi na pokładzie w kierunku budowy (10 km).

- godz. 13.30 - tel. do dostawcy. W odpowiedzi słyszę, że właśnie miał do mnie dzwonić (!) z pytaniem co robić z transportem, bo u mnie jest tylko jeden człowiek. Poinformowałam, że już mam ludzi.

Niestety, pojawił się następny problem, bo auto jest po drugiej stronie rzeki i przyjedzie na 16-stą. :x

- godz. 14.00 - odwożę ludzi z powrotem do miasta (10 km). Przyjadę po nich o 16-stej.

- godz. 14.20 - kurs na Gdańską po drążek do okien, rury i dachówkę typu kominek (6 km). Niestety po dachówkę i rury muszę jechać do składu na Przecławiu (12 km).

- godz. 15.10 - kurs z Przecławia do Zdroi po mężowski wypis ze szpitala (10 km).

- godz. 15.40 - kurs ze Zdroi do miasta po ludzi (12 km).

- godz. 16.05 - kurs na budowę (10 km).

Na budowie czekaliśmy przeszło pół godz. (ile można byłoby w tym czasie km narobić :lol:), ale płyty w końcu dotarły :p.

- godz. 17.15 - kurs do miasta (10 km). Po drodze tel. od firmy - muszę zapłacić za piasek.

- godz. 18.00 - docieram do domu. Na koncie aktywność od godz. 6.00 (super aktywność przez ostatnie 5 godz. i przejechanych 80 km). i wiecie co? nic już mi się nie chciało. Wypiłam piwo, zjadłam co mi dali i poszłam spać. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

04 czerwca

kafle - przyjechały budowę: duże, ładne, piękniste, do ułożenia w sypialni i pokoju syna.

Ale byłoby za pięknie, za normalnie, więc okazało się, że kierowca wiózł kartony "na sztorc". Skutek: 6 kafli pobitych w drobny mak, do wymiany (powiesić kierowcę) :x

 

sufity - ekipa zaczęła kłaść płyty k-g. Już wiedzą, że przesadzili z terminem - nie wyrobią się w 4 dni. Po korekcie wyszło, że będą robi ok. 2 tyg.

 

07 czerwca

deszczówka - małżonka rozpiera duma: właśnie wykopał część rowu (małą :lol:) pod rury.

 

08 czerwca

taras - melduję, że wykonany. Właśnie zakończono wylewanie betonu. Muszę przyznać, że fajnie wyszedł - majster naprawdę się postarał i ma u mnie browarka. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

18 czerwca

sufity - melduję sufity zrobione i odebrane osobiście. chłopaki się obstarali. Narazie widać, że włożyli w to serce (prawda wyjdzie przy malowaniu :lol: ).

Obrobili mi też płytami k-g oranżerię, a cały czas się martwiłam do kogo będzie należała ta robota (no ale teraz kłopot z głowy :p ).

Koszty robocizny (razem z obróbką słupów w oranżerii) wyniosły 1,3k, prace trwały ok. 2 tyg.

a w chałupie teraz biało jak w piekarni.

 

tynki - standardowo zawsze musi być coś nie tak. Teraz na tapetę powinno wejść przeszlifowanie tynków i co się okazało? w paru miejscach tynk się chyba "wciągnął" bo, są górki i dolinki (a tak chwaliłam :x ). Zdaniem w/w ekipy szlifowanie samo nie wystarczy i trzeba by było wszystko machnąć gładzią, co oznacza dodatkowy materiał, dużo roboty i wypływ dodatkowej kasy, czyli dla mnie nieopłacalne.

Zabiję tynkarzy gołymi rękami :evil: . Czy ja już zawsze będę miała tak pod górkę?

Dzisiaj dzwonię do nich - niech przyjadą i poprawiają, a przy okazji otynkują powstałą niedawno ściankę między garażem i kotłownią.

 

19 czerwca

kafle - jak tak dobrze poszło ekipie z sufitami, a innej pracy nie mają nadal, więc w sobotę negocjowałam cenę ułożenia kafli.

Pertraktacje iście z tureckiego bazaru: startowaliśmy od 30-25 zł/m2. Ja podpierałam się ceną szweda od Ivette (15zł/m2). W rezultacie stanęło na 16 zł/m2 (za 15 nie chcieli robić. powiedzieli: no to, niech szwed robi. tylko, że szewd robi aktualnie u Ivette, a na dodatek ma teraz 3 tyg. nieplanowanego urlopu :cry: ).

Chciał, nie chciał stanęło na 16 zł. Najważniejsze, żeby były dobrze położone. Wchodzą od przyszłego tygodnia.

 

20-21 czerwca

ciekawostka z ostaniej chwili? - właśnie kończę zmiany w dokumentacji przyłącza gazowego i wykonanie samego przyłącza.

Wykonawca dzwoni do mnie wczoraj z prośbą o dostarczenie nowych warunków przyłączenia. Ja mu na to, że dałam mu w poprzednim tygodniu. On, że nie ma, nie może znaleźć. No, to Ja mu, że w poniedziałek dam mu kolejną kserokopię (dobrze że, nie dałam oryginału, myślę sobie :p ).

Właśnie wyciągam dokumentację i co widzę: cholera, mam same kserokopie, czyli ORYGINAŁ DAŁAM JEMU!!! ZABIJĘ GO JAK MI ZGUBIŁ DOKUMENT!!! ZABIJĘ GOŁYMI RĘKAMI :evil: :evil: :evil: (łoj robi się kolejka gotowych do niebytu).

cdn...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

23 czerwca

Tynki - Dementuję swoje ploty nt. moich tynków i tynkarzy.

Potencjalni malarze jęczeli, że źle zrobione, że dużo roboty ze szlifowaniem i gładzią - wogóle niby kicha.

Mnie i innym oglądającym wydawało się, że są zrobione dobrze, no ale fachowcem od tynków przecież nie jestem.

Nie było rady. Wezwałam na dzisiaj kierownika budowy i co?

TYNKI SĄ LALUNIA, BAAAAARDZO ŁADNIE POŁOŻONE, TYLKO W 3 MIEJSCACH MAJĄ ODCHYŁ MIESZCZĄCY SIĘ W NORMACH TECHNICZNYCH (tzn. na 2 m przyłożonej łaty, dwa pkt. mogą się odchylać o ok. 3 mm. i jeszcze się dowiedziałam, że istnieją 4 klasy tynku :o )

Jejku, dobrze, że wpierw konsultowałam te tynki i od raz nie narobiłam rabanu, byłby obciach :-?

 

więc dlaczego tak jęczeli? cholewka nie wiem, ale możliwości jest kilka:

1. dużo zleceń bo, pełnia sezonu

2. podbić cenę

2. nie chciało się robić

 

No to, do ścian poszukam innych bo, tamci przez swój stosunek do pracy, szans u mnie już oczywista nie mają. Słuchać jęczenia nie będę, a kroić też się nie dam :x .

 

więc może teraz na budowie będzie już z górki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Rok 2004

29 czerwca

Dzwonił wykonawca przyłącza gazowego - oryginał nowych warunków przyłączenia odnalazł się szczęśliwie - ponoć leżał sobie na komodzie przykryty szaliczkiem (historia bez komentarza :-? )

 

szlifowanie ścian - ustaliłam, że ceny (wraz z malowaniem) kształtują się w przedziale 3-8 zł/m2. Hmmm, znowu kasa do wydania: 420m2x3=1260zł.

Zaczęliśmy się zastanawiać z małżem czy nie zrobić tego samemu, może damy radę? Jak uradziliśmy, tak przystąpiliśmy do działania: zakup w castoramie siatki gr 220 szt.1 i hajda na budowę.

I tak mimochodem odstawiliśmy szopkę za darmo: :lol:

- tą siatką, w obecności majstra naszego głównego, dawaj po ścianach szlifować, choć czynność przez nas wykonywana była bliższa głaskaniu.

Efekt - facet się załamał ( :-? ) i stwierdził, że tym sposobem to, napewno wprowadzka za 2-3 lata.

Stanęło na tym, że mamy podać ile damy za to szlifowanie, a oni to, wieczorami zrobią w ramach czasu wolnego i będzie po kłopocie.

 

30 czerwca

szlifowanie ścian - nie mając innego wyjścia cenę musiałam (może nie musiałam, ale chciałam żeby zaczęli wreszcie) podać jak najszybciej.

No to, sobie wykombinowałam, że tyle samo roboty z malowaniem co ze szlifowaniem i cenę (najniższą z mi znanych) przedzieliłam na pół, więc wyszło 1,5zł/m2.

Tych ścian nie mam dużo (sporo wyburzyłam :lol:) - cosik 420m2, więc wyszło 630zł.

Ale, ostatnio jestem żyła pazerna, skompiradło jedno, a majstry mieszkają u mnie i mogą robić spokojnie, wieczorkami.

No to stanęło, że w ramach nudzenia się mogą zrobić taniej i... przyklepaliśmy 300 zł. :lol: Wchodzą od poniedziałku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

01 lipca

Nie będzie browarka dla majstra. :x

Ręce z gaciami opadają (jak mówi Magi).

Wylano taras, rury spustowe od rynien - wiadomo - wpuszczone, betonik zastygł super.

Patrzę i oczom nie wierzę - rura spustowa idzie prawie po skosie (krzywo jak cholera).

Mówię:- co to?!

Odpowiedź:

- dekarze tak zrobili.

A ten co robił taras to co? nie widział? Zamiast poprawić od razu (na piwo by dostał) to nie, lepiej zabetonować, bo ta fuszerka to nie on.

No i musiałam kombinować i prostować górą, wrrrrrr.... :evil:

 

04 lipca

Deprecha totalna :(. Pojechałam na budowę, myślę: "dobrze mi to, zrobi, humor poprawię" (tak dotychczas budowa na mnie działała).

Więc pojechałam i co? Ano jeszcze większego doła złapałam. Musimy (?), chcemy (?) przeprowadzić się do końca wakacji, a tu zero kasy i tyle jeszcze do zrobienia.....

Na poprawienie sobie humoru, z dziką satysfakcją (kurna jestem coraz gorsza) zrobiłam dla majstra listę drobnych rzeczy do skończenia lub poprawki i przykleiłam na ścianie w widocznym miejscu :->.

Resztę dnia przeleżałam na koju, oglądając w muratorach zdjęcia z wykończonych pomieszczeń, pogrążając się jeszcze bardziej w czarnej otchłani.... :-?

 

05 lipca

Na budowie drgnęło wreszcie. Przyjechałam popołudniem, patrzę: majster kończy duperele z niedzielnej listy, ściany zaczęły się szlifować (no, człowiek szlifuje znaczy się :lol: ).

Tylko z kaflami poślizg bo, facio ma jakieś problemy rodzinne i pewnie nie dotrze do mnie do końca tygodnia :cry: .

 

Pierwsza akcja rodzinna na budowie :lol: :lol: :lol: - martwił mnie od chwili osadzenia okien, stan techniczny pianki montażowej (nie mam jeszcze tynku zewnętrznego) - po prostu była coraz bardziej ciemniejsza i kruchsza. Więc się doinformowałam i wyszło, że trzeba ją jakoś zabezpieczyć na razie. No to, zabrałam swoich facetów na budowę i do dzieła. Obcięliśmy nadmiar pianki i wszystko pociągnęliśmy akrylem, klejąc sobie przy okazji ręce do łokci :lol: .

I tak nam zeszło do późnych godzin wieczornych, ale praca prawie skończona (zostało trochę na dzień następny). Jak miło robić u siebie :lol: .

 

No i kolejna mina budowlana - majster miał wczoraj zamontować barierki ochronne od schodów strychowych (fakro) i co się okazało? Barierka jest węższa o 10 cm od otworu.

ręce opadają (już nie wiem: z gaciami, czy bez). Człowiek coś zamawia, a dostaje co innego. I znowu muszę tracić czas i nerwy na odkręcanie sprawy. wrrrrrr.... :evil: :evil: :evil:

 

ech, życie, samo życie.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

06-08 lipca

szlifowanie ścian - melduję, że zakończone. :p

Teraz czekam, aż przyjdą poprawić sufit (mam pęknięcia) i pomalować go, a potem heja malować ściany (chociaż już wiem, że z kolorami nie będę szaleć: dam jakiś tam jasny ecru, tylko u syna coś innego).

 

schody strychowe - cd.

Sprzedawca, do którego zadzoniłam, że barierka ma inny wymiar odparł, że z FAKRO ZAWSZE przychodzą balustrady w mniejszym wymiarze i mogę sobie elementy poprzeczne już w dobrym wymiarze ZAMÓWIĆ U STOLARZA (ludzie trzymajcie mnie :evil: :evil: :evil: ).

Byłam tak wkurzona, że puściłam maila do FAKRO, gdzie oprócz przedstawienia problemu, wylałam swoje żale na ich niesolidność.

Już na drugi dzień otrzymałam odpowiedź, z której jasno wynikało, że sprzedawca mnie OSZUKAŁ (wymiary balustrad zawsze wysyłają zgodnie z zamówieniem), więc on takiego zamówienia najprawdopodobniej nie złożył tylko wypchnął zapas z magazynu. :x

Stanęło na tym, że towar mi wymienią, a faciem się zajmą, bo nie życzą sobie takiej antyreklamy.

No więc, dla mnie sprawa dobrze się skończy.

Firma FAKRO - stanęła na wysokości zadania i dzięki jej za to.

A sprzedawca? - do gazu z nim :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2004

09 lipca

sufity - ZAGADKA

Patrzę wczoraj na nasze nowe sufity i co widzę?

ODPOWIEDŹ

4 pęknięcia na łączeniach. Po prostu suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper :evil:

Oczywiście wiedziałam, że pracują (sufity oczywiście) i mogą pękać, ale mój główny majster sączył mi wczoraj jad do ucha:

- "Są pęknięcia, bo wykonawcy zamiast dać siatkę, jakąś tam bindę dali (taka fryzelinka - przyp.autora), , a siatka przecież jest mocniejsza, no ale pewnie szlifować im się nie chciało, to teraz popękało".

 

Wrrrrrrrrr... jeden, drugiemy (dot. fachowców) zawsze koło pióra zrobić musi, a mnie przez to, skacze ciśnienie.

 

Zadzwoniłam do wykonawców sufitów, poinformowałam o pęknięciach. Umówiliśmy się, że od poniedziałku wchodzą poprawiać i malować. Za to, malowanie wezmą 200 zł.

 

11 lipca

Niedziela była rodzinno-budowlana. Rano kupiliśmy grunt i farbę na sufity, a potem do wieczora czyściliśmy z zaprawy, żyletkami, popaprane przez majstra (kiedyś podczas montażu) luksfery. Rąk nie poznaję, pocięte miejsce w miejsce, ale widać efekty - luksferki przejrzały i jakoś już wyglądają.

Gdyby, był na miejscu sprawca to, #$%@^&* :x .

 

Dlaczego tyle trzeba poprawiać po ludziach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...