Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Bezpiecze?stwo dzieci


Recommended Posts

,

ufaj, ale nie slepo. Wierz, ale sprawdzaj.

Doki,zgadzam się z tobą i nie

zależy od proporcji wiary i sprawdzania

 

Zaufanie to jednak potężny środek WYCHOWAWCZY.obserwuję swoją córkę i widzę,że bardzo go potrzebuje,o wiele więcej niż umiem jej dać

Potrzebuje go nie po to by rozrabiać,ale by uczyć się odpowiedzialności za siebie

 

A tak na marginesie:właśnie po to wyprowadzam się za miasto,żeby dać dziecku więcej samodzielności.W centrum takiego miasta jak Kraków to kompletnie niemozliwe

 

Pozdrawiam.Aga[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć przewidując różne niebezpieczeństwa, już od maleńkiego, 1,5 - 2 letnie dziecko jest już w stanie wiele zrozumieć. No, ale nie każde dziecko jest takie samo. Mój syn (aktualnie 20 lat) był zawsze bardzo ostrożny, czasami wydawało mi się, że trochę fajtłapowaty w stosunku do rówieśników. Oni byli ciągle podrapani, poobijani itp. a on przez całe wczesne dzieciństwo nabił sobie jednego guza. Ale raz zrobił zupełnie nieprzewidywalny numer, będąc pod naszą opieką na plaży nad Wisłą, poprostu bawił się w piasku i nagle na naszych oczach zerwał się i hop do wody, a Wisła w tym miejscu po ok. jednym metrze robiła się b. głęboka. Mnie zamurowało, dobrze, że tatusia nie i jak stał, tak skoczył i brzdąca wyciągnął za szelki od spodenek. Czyli tłumaczyć trzeba ale kontrola i ograniczone zaufanie też. Mój syn wyrósł na samodzielnego faceta i w zasadzie teraz mam pełne do niego zaufanie, ale czasami jakaś iskierka niepweności typu "skok do Wisły" się zapala. Takie to już życie matki, zawsze będziecie drżały o zdrowie i zycie swoich dzieci. Ale może trzeba zrobić wszystko, ale jednoczesnie zdać się na zasadę "co ma byc to będzie". Nigdy nie znajdziesz miejsca idealnie bezpiecznego dla swoich dzieci, bo one czasami są nieprzewidywalne.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi, szczególnie podniosła mnie na duchu ta o szkole i zakręcie, spacerki via okno dachowe mnie spacyfikowały :o :o :o . Bardzo się cieszę, że nie jestem jedyna, bo mój mąż już wznosi oczy do nieba - on radośnie spędzał dzieciństwo na poligonie.

Jednakowoż stawy - szkoda, bo tam pięknie, i szkoła blisko... :roll: Ale chyba stanie na czymś mniej urodziwym...A i tak półdiablę wymyśli coś, na co sama bym w życiu nie wpadła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednakowoż stawy - szkoda, bo tam pięknie, i szkoła blisko... :roll: Ale chyba stanie na czymś mniej urodziwym...A i tak półdiablę wymyśli coś, na co sama bym w życiu nie wpadła.

 

"Poldiable"- bo po diable, czy po diablicy??? :wink:

 

A powaznie: ja bym nie rezygnowal tak latwo. Jak widzisz, ryzyko jest wszedzie, tylko inne. Nieszczescie moze zdarzyc sie wszedzie. A dzieci niedlugo sa dziecmi, tak szybko rosna. Juz za pare lat te stawy nie beda zadnym zagrozeniem. Nie lepiej "mimo realiow" (czyli kosztem pewnego wysilku) zapewnic dozor przez te pare lat, a potem mieszkac w wymarzonym miejscu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doki jak rozumiem chcesz doprowadzić do wymarcia ludzkości?

Aby ludzkość nie wmierała, statystycznie każda rodzina musi mieć więcej niż dwójkę dzieci. Ciekawe jak zapewnić dozór przez jedną osobę np 2-4-8 letnim dzieciom tak by spełnić Twoje wymagania co do ich pełnego bezpieczeństwa bez trzymania ich pod kluczem przez 24h /dobę? A to dotyczy przecierz komfortowej sytuacji, gdy pracuje tylko jedno z rodziców. We wszystkim trzeba mieć umiar. Owszem należy dbać o bezpieczeństwo dzieci, ale nie da się za wszystkimi chodzić krok w krok. Ja ma dwójkę małolatów 2-4 lata - póki co nie ma problemu, ale jak będą miały 8-10 na pewno będą chciały robić coś bez ścisłego nadzoru rodziców, zresztą ten dozór będzie musiał być też poświęcony osobnikowi, który póki co jest jeszcze w brzuszku u mamusi. Przychylam sie do opini, że dzieci trzeba wychowywać a nie chodować, trzeba im pozwalać także na błędy, a nie stać nad nimi i pilnowć by grzecznie sie bawiły. Rodzicielski czas trzeba poświęcać na rozmowę i wspólną zabawę/działąnie z dziećmi (czyli na wychowywanie dzieci), a nie na dozór na czas gdy dzieci zajmują się swoimi sprawami, a swoimi sprawami muszą się zajmować, bo mają do tego prawo, służy to ich rozwojowi. Wracajac nieco merytorycznie do tematu. Staram się wybierać działkę właśnie pod katem bezpieczeństwa dzieci (m. innymi). Staw myślę, że można opanować, ale działki przy torach na pewno bym nie wybrał. Co do dyskotek - nie wyobrażam sobie puszczenia córki samej na dyskotekę. To dla mnie 10 razy niebezpieczniejsze niż przechpodzenie przez ruchliwą jezdnię. Owszem nie będą z nią chodzić na dyskoteki - po prostu wynajmę kogoś do dyskretnej ochrony (za wiedzą córki). Mam zresztą nadzieję, że córki nie będą gustować w takich rozrywkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doki jak rozumiem chcesz doprowadzić do wymarcia ludzkości?

 

Ludzkosci nie grozi wymarcie, a ludzi jest na ziemi jakies 5 razy za duzo, tak wiec nie widze powodu, zeby mnozyc sie bez umiaru.

 

Zgadzam sie z Toba, ze absolutne bezpieczenstwo nie jest mozliwe i ze dyskoteka jest bardzij niebezpieczna od torow kolejowych. Ale wlasnie dlatego, ze nie ma absolutnego bezpieczenstwa, trzeba jakos szacowac ryzyko. Wg mnie ryzyko utraty zycia przez dziecko pod kolami pociagu jest przyzerowe (ile jest takich wypadkow rocznie? prawie wcale) i moze byc zminimalizowane przez wychowanie. Ze stawami jest podobnie. Dlatego wlasnie nie to jest dla mnie argumentem przy wyborze dzialki.

 

Tak w ogole najwiekszym zagrozeniem dla Ciebie i Twoich dzieci sa nie pociagi i nie natura, ale inni ludzie. Tylko ze ryzyko, jakie niosa ze soba blizni, jest wszedzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja mam pare watpliwosci do porownan polski i innych krajow. nie ma miary i porownania. sam jezdze po swiecie i mam rodzine z dziecmi w angli i kanadzie. ludzie, tego sie nie da porownac. u nas wiekszosci nie stac na opiekunki do dzieci, nie ma takiej tradycji, bo zawsze byly babcie, a teraz sie wyprowadzilismy dalej, albo babcie pracuja. w angli moja ciotka moze sobie pozwolic na prace na pol etatu, zeby odbierac dzieci ze szkoly o czasie. a kto u nas dostanie taka prace?? zona znajomego z holandii tez ze wzgledu na dzieci pracuje na pol etatu, bo moze, bo takie maja prawo. nie porownujcie nas do innych krajow, bo to sie nie da porownac.

a jezeli chodzi o miejsce: mieszkam w tym samym miejscu juz 32 lata, i przez ten czas tyle sie zmienilo, ze moje dzieci maja teraz zupelnie inne warunki. tez byl staw, teraz zasypany, jeszcze 15 lat temu wykopywali niewypaly w pobliskim lasku, ale to juz przeszlosc. srodowisko tez sie zmienia i juz nie ma kilkunastoletnich bojkow szalejacych po osiedlu. a co bedzie za pare lat?? tego nie wie nikt. przylaczam sie do zdania, ze kontrola musi byc, ale trzeba dzieci wychowywac na samodzielne istoty. i naprawde najniebezpieczniejsi sa ludzie, a nie przyroda, bo jest w miare przewidywalna i mozna sie zabezpieczyc, a ludzie sa nieprzewidywalni i nie wiadomo, co komu wypali pod kopula.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę ze dyskusja się rozwija.

Wszyscy macie po trochu rację. Każdy jednak postępuje jak uważa za stosowne i jaka jest potrzeba chwili.

Co do otoczenia działki wolałabym by nie było w pobliżu stawu lub rzeczki. Mam za to las. Dobrze czy źle? Jak Doki pisze dzieci trzeba pilnować i już (zwłaszcza te małe). Starszym tłumaczyć i pozwalać na pewną dozę luzu.

Nie pozwoliłam jednak na zrobienie oczka wodnego u mnie na działce bo mam w domu 3 latka i wiem co może się zdarzyć. Obecnie jeszcze mieszkam w domu, gdzie prz domku w ogrodzie jest oczko wodne a kosiarka stoi pod tarasem. Wiem juz czego na mojej działce nie zrobię. Narzędzia schowane w domku na narzędzia bądź w garażu a oczko wodne może zrobimy za parę lat jak Misio będzie nieco mądrzejszy.

Szkoła w pobliżu działki jest ale... trzebaby przejść przez ruchliwą ulicę, która lada chwila będzie dwupoasmowa (wyjazdowa z miasta). Chyba będę wolała wozić dziecko do szkoły przez pół miasta (po drodze do pracy z koniecznością podrzucenia go do świetlicy) niż martwić się czy nie zabił go jakiś wariat na przejściu dla pieszych.

Faktycznie realia w Polsce są jakie są. A zagrożenia niosą głównie inni ludzie a nie warunki środowiska, które nas otaczają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Już czas jakiś upłynął od moich wypowiedzi gdzie Doki strasznie na mnie najeżdżał. Widzę Ciechanko, że życie jednak wymusza na nas pewne decyzje, bo lepiej chuchać na zimne. Szczególnie gdy w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko. Przyznam się, że rozbawił mnie post "gościa", który będzie wynajmował bodyguarda dla córki, gdy będzie szła na dyskotekę (za jej wiedzą!!!) a w ogóle to ma nadzieję, że jego córka nie będzie lubiła dyskotek i nie będzie chodzić, więc problem ma z głowy(sic!)

Ciechanko, ja zrobiłam identycznie z moimi dziećmi tzn. woziłam ich do szkoły w drodze do pracy, bo ta nieszczęsna ulica. Ale z perspektywy doświadczeń i czasu radzę ci, abyś spróbowała znaleźć możliwość chodzenia dzieci do miejscowej szkoły (może też jest świetlica? może sąsiadka niepracująca odprowadzająca swoje dziecko?). Zalety: kontakt z kolegami ze szkoły w czasie wolnym - szalenie ważne!!!(w moim przypadku było masę płaczu i żalów i w rezultacie ciągle robiłam za kierowcę), zajęcia pozalekcyjne w szkole - znowu dojazdy. A często wychodzi na to, że miejscowa szkoła jest lepsza od tej "miejskiej".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście połdiablę po diablicy! :lol: ( wewnętrznej :( niestety)

Szkoła jest faktycznie idealnie blisko i z ulicy na pewno nie zrobią dwupasmówki - musieliby sąsiadów wyburzać :wink: .O ile to w ogóle jest ulica - raczej uliczka!

A ze :lol: :lol: stawami - już wiem - będę go codziennie tam wlokła na spacer, aż będzie dostawał mdłości nawet patrząc w tamtym kierunku! 8)

Co do dużych ulic - przy mojej obecnej działce trzeba ją przechodzić po drodze do szkoły - jeden z istotnych powodów, dla których ją sprzedajemy. Niedawno autobus zabił córkę sąsiadów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie ryzyko utraty zycia przez dziecko pod kolami pociagu jest przyzerowe (ile jest takich wypadkow rocznie? prawie wcale) i moze byc zminimalizowane przez wychowanie...

 

Doki, właśnie gdy piszesz coś takiego, nabieram absolutnej pewności że realia życia w Polsce są od Ciebie już bardzo, bardzo daleko... Mieszkam na Śląsku. W ostatnich latach sporo tu było wypadków na torach kolejnowych, gdzie dzieci z biednych rodzin zbierają węgiel. Można by oczywiście powiedzieć sobie: "ja mam ogrzewanie gazowe, moje dziecko nie będzie zbierać węgla" - ale kto mi zagwarantuje, że nie wybierze się z jakimś kolegą dla towarzystwa? Bo to zbieranie, to fajna zabawa jest?

Zdecydowanie przy torach bym działki nie kupiła, ani przy ruchliwej drodze też nie.

A stawy? Tu bym się już zastanowiła - jeśli to jest miejce Waszych marzeń... Tłumacz, tłumacz i jeszcze raz tłumacz (że same ma tam nie chodzić i kropka), a na wszelii wypadek naucz dziecko naprawdę dobrze pływać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doki, właśnie gdy piszesz coś takiego, nabieram absolutnej pewności że realia życia w Polsce są od Ciebie już bardzo, bardzo daleko... Mieszkam na Śląsku. W ostatnich latach sporo tu było wypadków na torach kolejnowych, gdzie dzieci z biednych rodzin zbierają węgiel.

 

No to ja zapytam: czy Polska to Slask? Bo to, zdaje sie, zjawisko lokalne. W dodatku nie chcialbym tu byc zle zrozumiany, ale te dwie grupy spoleczne (biedota zbierajaca wegiel na torach i bogacze, ktorych stac na wlasny dom i dlatego odwiedzaja forum Muratora) nie maja az tak wiele az tak zazylych kontaktow... bo skad... I prosze mi nie tlumaczyc, ze fakt, ze ktos sie buduje jeszcze automatycznie nie czyni z niego bogacza. Wlasnie ze czyni. Ale to juz inna rozmowa. Bylem wczoraj na targach wyposazenia wnetrz i mam chandre. :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie przeświadczenie, że ludzie mieszkający w pobliżu pewnych niebezpieczeństw np. wody , pewnie przez wychowanie i ciągłe obcowanie z niebezpieczeństwem, rzadziej ulegają wypadkom niż przyjezdni dla których owo niebezpieczeństwo jest może bardziej pociągające. Np. moja znajoma mieszka w okolicy kamieniołomów i mówi , że odkąd pamięta kamieniołomy były a rodzice zawsze przestrzegali przed niebezpieczeństwem i nigdy nikomu "ze wsi" nic się nie stało. Był przypadek , że zginął człowiek ale był to ktoś obcy (przyjezdny )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

 

Moje trzy grosze z doświadczenia własnego i dziecka. Statystyki pokazują, że najostrożniejsi są ludzie, którzy wychowywani byli w niebezpiecznych warunkach (o ile, oczywiście, wcześniej nie zginęli z tego powodu), a najmniej ostrożni ci, którzy chowali się w warunkach "sielankowych". Zmierzam do tego, że dziecko, które mieszka w pobliżu niebezpiecznego zakrętu, czy stawu i zostało nauczone, co stanowi niebezpieczeństwo, będzie dużo bardziej ostrożne od tego, które nigdy nie widziało samochodu! Cała rzecz polega na tym, jak pokazać i zakodować w dziecku oznaki niebezpieczeństwa nie zabijając go przy tym!

 

Zumurud! Dziecko nie potrzebuje stawu ani bagienka, aby zrobić sobie krzywdę. Wystarczy, że wypije płyn do mycia szyb!

 

No i całkowicie zgadzam się z tym, że coraz większym niebezpieczeństwem dla dzieci (dorosłych też) są inni "źli" ludzie.

 

(lukabuka)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...