alfa36 20.07.2010 12:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Lipca 2010 Nasz 5 latek ostatnio stwierdzil, że nienawidzi nowego domu, ze chce mieszkac w starym, bo tam ma kolegow. Poki co pomieszkujemy w nowym domu wykanczajac go i mlody z radoscią wraca na stare smieci. Rzeczywiscie tu ma kolegow, tam jeszcze nikogo nie znamy, tym bardziej, ze wokol niewiele domow. Czy ktos mial taki problem? dziecko generalnie tęskni za dziecmi, dlatego te podoworkowe dzieci są dla niego takie ważne. Z drugiej strony... sama ciesze się, że będe mieszkala w nowym domu, a z drugiej strony smutno mi, że już mnie sąsiadka zza sciany na podworkową poranną kawę nie skrzyknie:( Ktoś tak mial? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 23.07.2010 21:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Lipca 2010 Alfa, ja teżmartwiłam się o koleżanki dla córki. Przeprowadzalismy sie jak miała 3 latka. Teraz ma 6 i dwie ulubione sąsiadki plus kilka "zwykłych" koleżanek. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale może warto pomysleć o wysłaniu młodego do szkoły gdzie będą chodzić dzieci z Waszej miejscowości? My właśnie robimy w ten sposób. Nie dajemy jej do Torunia tylko do lokalnej szkoły. Wyszliśmy z założenia, że jeśli mieszkamy na wsi to powinna tu chodzić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alfa36 25.07.2010 12:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lipca 2010 Tak sie sklada, ze synek jezdzi do przedszkola ze mną (z miasta na wies, gdzie pracuję). I tak też ma byc potem, w szkole. naczej nie dam rady, bo nie będzie mial kto mlodgo odbierac ze szkoly (a wiadomo jak jest na poczatku nauk) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 30.07.2010 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2010 Ja to przechodziłam dwa razy. Najpierw przeprowadzka z dużego mieszkania w mieście do małego służbowego na wieś. Z córką zaczęły się dziać dziwne rzeczy (miała 3 lata). Jakieś napady złości, agresji. Czasami to już myślałam, że tego nie wytrzymam. Kiedyś, kiedy próbowałam coś tłumaczyć córce, wyartykułowała w końcu o co chodzi. Powiedziała: ja sie w tym domku duse. Potem wróciłam do pracy i zabierałam córkę do przedszkola do miasta. Po jakimś czasie mieszkanie służbowe zostało powiększone o 2 pokoje i garderobe, więc w 4 pokojach już sie nie dusiła , a córka poszła do miejscowej zerówki. Zapisałam ją tam po to właśnie, aby miała kontakt z miejscowymi dziećmi. Musiałam jednak zatrudnić panią, która odbierała córkę i czekała aż wrócę z pracy. Po roku trzeba było podjąć decyzję odnośnie szkoły. Zapisałam ją do szkoły do miasta, bo stało się jasne, że w końcu się tam przeprowadzimy (zaczeliśmy szukac domu w mieście). Teraz chodzi do tej samej szkoły, do której ją zapisałam, a mieszkamy w innym rejonie miasta, więc na osiedlu nie ma szkolnych koleżanek. Twierdzi, że nie ubolewa nad tym, bo się odwiedzają z koleżankami i kolegami z klasy, organizują urodziny, nocują z dziewczynami u siebie. Już jest ok, ale jak sobie przypomnę tamte czasy, to mnie ciarki przechodzą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.