Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,8k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No to i ja się ujawniam:) i ostrzegam że jestem częstym gościem .

Fajnie piszesz, robisz świetne zdjęcia no i masz prześliczne córeczki.....ja jestem posiadaczką dwóch małych chłopaczorów, a tak nam się marzyła córeczka:)

Podziwiam wszystkie dziewczyny z talentem, a Ty do takich należysz......

Pozdrawiam słonecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czesc waderka, dzieki za gościne ! :)

sprawa poszla do informtykow z muratora więc mam nadzieje ze się szybko wyjasni :) mam nadzieje ze wątek się znajdzie.......choc kto wie....probowalam go szukac w necie ale nie ma nic i tego się troche obawiam :(

wejscie się robi,jest ladnie, jest inaczej :) pochwalę się jak będę na swoim :)

sprawy medyczne sa na etapie badani amoczu - bo to ponoc juz na starcie wiele wyjasnia, dzis wyniki odbieram bo wczoraj tyralam na ogrodzie i braklo mi czasu

ale doszedl mi inny problem zdrowotny :( mam chyba zwichnieta noge w kostce

normalalnie nie wiem co to za pech :( masakra jakas!

dwa dni temu poslizgnelam sie na schodach ale akurat szlam do sypialni na nocny spoczynek :) wiec mocno się tym bólem nie przejelam i padlam jak zawsze :)

rano noga mnie bolala mocno , ale nie wiedzialam od czego ( ja tak pozno chodze spac ze naprawde zapomnialam co sie stalo wieczorem haha ) wczoraj caly dzien robilam w ogrodzie ,z bolem nogi , reki ( pewnie jak lecialam to sie o sciane zaparlam i reke tez wybilam przy kciuku) no i z tą kolką :) i dopiero jak byłam pod prysznicem to zobaczylam jaka mam gruba kostke :) i jakos tak sobie to poukladalam :) no wiec dzis noge musze oszczedzac choc nie wiem jak bo mam robote na ogrodzie i musze to zrobic no i kupilam lawende i inne cuda i to musze wsadzic, nawet z bolaca noga :)

a jak tam u Ciebie ??? daj fotki jakies !

Edytowane przez betib
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, napisze potem na spokojnie. Póki co to mogę jedynie rzucać przekleństwami. Mam dach o konstrukcji dachu nad chlewikiem - dwa prostokąty plus jeden mały prostokąt. I co? Mam mam źle blachę zamówioną, za krótka jest!

 

Napisze więcej jak się uspokoję/upiję/zamelisuję/urwę jaja temu debilowi co to liczył...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisze więcej jak się uspokoję/upiję/zamelisuję/urwę jaja temu debilowi co to liczył...

A ja Ci pomogę!

Naprawdę, szczyt wszystkiego! Waderko, spokojnie. Musi to naprawić, tj. zamówić dobrze. Skąd ja to znam... :(

 

Dla Ciebie...

 

http://i95.photobucket.com/albums/l146/komarka/herbatka2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

waderko a dlaczego Ty myslalas ze akurat Tobie uda się bez problemow ? nie wiesz jak to jest ? nerwy musza byc , inaczej budowa bylaby nudna :)

no wspólczuje Ci strasznie,ale to błąd fachowca a nie Twoj wiec chyba luzik, teraz dowiezie tyle ile ma byc i zrobi się! glowa do gory !!!!

 

co do lekarza to bez paniki , chyba od tego nie umre :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waderko liczył fachowiec ....ciekawe czy to w słówniku synonimów ujęto .....

 

mój dach jest o równie skomplikowanej konstrukcji (KRAB ) ...i również brakło blachy ...fachowcy siedzieli na dachu 2 miesiące ...bo albo było za gorąco albo za zimno ...w końcu znikły 2 okna dachowe ...ja dostaje nerwowej wysypki na samo wspomnienie o dachu ...

 

trzymaj sie kochanie ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Betib

 

Tu Cię znalazłam. Bezskutecznie usiłuję znaleźć Twoją galerię i nie wiem co się dzieje. Myślałam, że uciekłaś z tego forum;) Faktycznie dziwna sprawa z tym zniknięciem, ale informatycy muratora powinni coś zaradzić. Z kostką biegiem do lekarza.

 

Waderko, a Ty odszukaj tego co Ci tak obliczył blachę i niech teraz kombinuje tak, żeby było dobrze. Cholewcia, że też tacy fachowcy biorą się za budowlankę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem dziewczyny.

Trzeźwa.

Nie opita melisą, bo w szafce brak, a Konstancja zapomniała mi tego wagonu wysłać ;) (ktoś mi tu rzuci instrukcję do emotikonek?) Zresztą dzisiaj to mi chyba kontener by nie wystarczył...

Mądrala w okularach nadal ma jaja na swoim miejscu (a jeśli nie, to ja nie mam z tym nic wspólnego).

 

Zamiast tego wsiadłam na rower (plus jedno dziecko w fotelik plus dwójka w przyczepkę plus pies u nogi) i przejechałam się trochę. Z Kraju Wiatraków przywiozłam sobie taką mądrość życiową "rower jest dobry na wszystko" :)

Potem wzięłam aparat w dłoń.

Popatrzyłam na Larwy nieletnie.

Wylałam żółć do mężowskiego ucha.

I już mi lepiej.

Trochę.

Odrobinkę.

Póki mi się ten ... z biura nie przypomni.

 

Niemniej, sprawa dachu wcale nie jest taka prosta.

Przede wszystkim blacha to nie dachówka, którą można bezpośrednio dokupić na składzie. Jest przetłaczana i cięta w jakichś tam firmach się tym zajmujących. I nikt mi od ręki tych kilku brakujących metrów nie zrobi i nie przywiezie. Teraz czekałam 2 tygodnie.

Po drugie poszczególne partie mogą się różnić nieco kolorem.

I dlatego zamawia się blachę od razu na cały dach, jedną partię.

Ja teraz zostanę na 2 tygodnie albo dłużej z rozgrzebanym dachem.

I stresem, że mi przywiozą nieco inny odcień.

Do tego dla mnie naprawdę ma znacznie ile dni muszę dzieci non stop pilnować, żeby nie podeszły gdzieś, na coś nie nastąpiły. A dach to nie wyszywanie krzyżykami na tamborku - to kawałki blachy, wkręty, narzędzia. Do tego pies musi siedzieć uwiązany, a w nocy spać w domu. A to młody, roczny zaledwie owczarek niemiecki z ADHD.

W ogóle to ja wymiękam z tym dachem. Wiosną mieliśmy docieplać poddasze, wełna leży i kwiczy z nudów. Kasa na regipsy i pierdoły jest. Stary poszedł na górę, popatrzył, przychodzi i mówi: "nie da rady, są dwa czy trzy przecieki, małe, woda nie leci - ale deski mokre. Jak wełnę położymy to nasiąknie i zgnije".

Zatem poddasze czeka na dach, dach na kasę (dużo większą od tych regipsów), a my nadal w pięć osób w dwóch pokoikach.

Polatałam po firmach, zrobiłam wycenę dachu, poszłam do banku.

Na początku wszystko pięknie, potem - stopniowo - zaczęły się schody. Już nie mam siły tego opisywać, w końcu w lipcu tego roku (dwa miesiące po złożeniu pierwszego kompletu dokumentów) doszliśmy do etapu, w którym stwierdziłam, że czuję się jakbym rozmawiała z debilami, którzy mnie również traktują jak debilkę. Koronny dowód: na samym początku tej "przygody" zapytałam o możliwość załatwiania wszystkiego w imieniu męża za pomocą upoważnienia notarialnego. Nie ma problemu, jest taka możliwość (zresztą to nic wyszukanego). Poprosiłam zatem o wykaz czynności do których mam być upoważniona, bo pani notariusz bankowcem nie jest i skąd ma znać ich procedury i dokumenty. Dostałam. Na podstawie tego sporządzono akt notarialny - na nasz koszt oczywiście, a nie jest to kwota rzędu stu złotych tutaj. Akt przedstawiliśmy w banku w maju, zrobiono kopię i wysłano do analityka. Na początku lipca dzwoni nasz doradca i mówi, że musi skonsultować z radcą prawnym nasze upoważnienie, bo analityczka nie jest pewna, czy na jego podstawie mogę podpisać oświadczenie o poddaniu się egzekucji jakiejś tam. "Jak to - pytam zdziwiona - wszak wykaz czynności do których mam być uprawniona dostałam od pana i na tej podstawie sporządzono akt?" "No ale ja pani dałem taki wykaz stosowany w standardowym przypadku" "A co ja jestem - pytam wkurzona - przypadek specjalnej troski?".

Nie miałam siły więcej z nimi rozmawiać. Właściwie to czułam się okropnie, że mnie ktoś z poważnej niby instytucji finansowej, traktuje w tak niepoważny sposób.

Kazaliśmy odesłać nasze papiery. Dzwoniłam tam 2 dni temu, jakieś 3 tygodnie po ostatniej rozmowie - jeszcze nasza teczka od analityczki nie wróciła. Nie wiem, śmiać się czy płakać...

Zadzwoniłam do firmy, z której chcieliśmy wziąć ten dach. Kiedy zlecałam wycenę rozmawiałam z szefem, bardzo kompetentny i fajny facet, praktyk. Okoliczny wywiad przeprowadziłam - mieli dobre opinie. Zapytałam czy można obsadzić okna i rynny później, bo jest taka sytuacja z bankiem i kasy na całość nie mamy. Jasne, nie ma problemu, nic się nie stanie, woda nie będzie się lała, montaż nieco droższy (nie 160 a 240zł). Zamówiłam.

Z tym, ze u tego mądrali co tu dzisiaj był, bo szefa nie było.

No i ja nie wiem jak on to liczył.

Dach ma 6,04 m w naturze,

I 6,04 m w projekcie.

A on zamawia blachę długą na 6 m.

Nie liczy żadnego zapasu na obróbkę, ścinki, na nic - i jeszcze sobie skraca do równego? To ja mam ściąć tą końcówkę czy co?

Przyjechał dzisiaj, mówię (zupełnie spokojnie) "Chciałabym tylko, żeby mi ktoś wytłumaczył dlaczego zamówiona jest blacha 6-metrowa na dach o długości ponad 6m". Cisza jak makiem zasiał.

Komentarz szefa dekarzy (podwykonawcy): "Stanął jak piz...a w zbożu i nawet przepraszam nie powiedział - czy oni nie wiedzą co to jest marka firmy?".

Prosty facet, a takie rzeczy wie, bo intuicyjne są, a ten... Szkoda gadać...

 

Na plus jest to, że trafiłam na taką ekipę dekarzy. Mąż mojej przyjaciółki kilka lat pracował w firmie, gdzie wytłoczono i pocięto moją blachę. Chyba z rok go wypytywałam ciągle o rożne rzeczy, to on mi uświadomił, że ekipa ważniejsza od blachy, że mam wygnać takich co ze szlifierką kątową do cięcia będą się zabierać, że mam przypilnować żeby zaczęli od sprawdzenia przekątnych. Lajkonik jestem w tych dachach zieloniutki jak trawka majowa - ale widzę, że ekipa bardzo zgrana, każdy wie co ma robić, gdzie co leży. Nikt się ze szlifierką do blachy nie zbliża. Obróbkę komina robi najbardziej doświadczony człowiek - zajmuje mu to ponad godzinę. Nikt się nie spieszy - nikt się nie obija i nie leni. boje się zapeszyć, ale wiecie o co mi chodzi :)

Do tego sprzątają na bieżąco i znoszą milionowe pytania dzieciarni oraz pouczenia numeru 2 "jak pan to robi?! przecież krzywo wychodzi" :)

Gdyby nie ten biurowiec miałabym dzisiaj dach skończony...

 

Rynko, serdecznie witam. Ja zawsze chciałam mieć synów, wiesz? Takie marzenie miałam. Odstawiłam na półkę jak się Trzecia urodziła. O córkach mówię, że to spełnione marzenia z serii tych co_to_nie_wiedziałam_że _takie_marzenia_mam_póki_się_nie_zrealizowały ;) Cichuteńko Ci zazdroszczę dwóch przystojniaków.

 

betib, od nogi nie umrzesz, ale po co masz się męczyć? Przyda Ci się coś na obrzęk i ból. Ja miałam porządnie kostkę zwichniętą na studiach (spadłam z konia), miesiąc o kulach latałam na uczelnię, brrrr.... (może by mi szybciej przeszło gdybym nie wróciła do treningów tydzień później, a jeździłam w sekcji, treningi mocno obciążające żadne tam rekreacyjne wożenie tyłka) Heparyna mi bardzo pomagała, obrzęk schodził, ból się zmniejszał.

Co do kłopotów na budowie, to ja swoje przeszłam (i jak widać nadal przechodzę) budując systemem gospodarczym, z bieżących środków i w zasadzie sama. Ale wychodzę z założenia (chyba błędnego - przynajmniej tak mi rynek pokazuje), że jak kupuje od kogoś usługę, to poza praca fizyczną z która to się zwykle wiąże, płacę również za know-how. Może nawet przede wszystkim za know-how. I jakoś zrozumieć mi czasem trudno, że ja umiałam policzyć pustaki na budowę choć budowlańcem nie jestem (i pół palety zostało, więc mocno się nie pomyliłam),a ktoś kto na co dzień zajmuje się dachami i bierze za to pieniądze, myli się w obliczeniach na takim prostym dachu jak mój. I jest zupełnie wyluzowany w tej sytuacji.

 

Nelli, dziękuję - ja herbaciara jestem i ciasteczka lubię mocno. Pierwszą herbatkę wypiłam dzisiaj o 6 rano, teraz piję już hehe - drugą :) I za propozycję pomocy dziękuję :)

 

konstancjo, ależ podobne domy mamy! Szok! I jak to okna zniknęły? Zrezygnowaliście ostatecznie czy ktoś Wam je ukradł?

Edytowane przez wadera
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć tabalugo. ten co to liczył i zamawiał sam tu dziś przyjechał, niestety na żadne z naszych pytań odpowiedzieć nie umiał. Albo nie chciał - nie wiem, stał i milczał.

I nic nie wymyślił. Jego szef kazał docinać z arkuszy to co brakuje po długości, a jutro powiedzieć ile blachy domówić. To znaczy dekarz ma policzyć i mu powiedzieć. Więc w sumie to nic nie wymyślili i raczej nie ma szans, żeby się to zmieniło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wow, wemima!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Jak to ktoś ostatnio napisał ma MaOL-u - świat jest mały, nie? Nawet ten wirtualny :)

Witam i całuję mocno! Jak budowa Wasza? Masz tu jakąś dziennikogalerię czy cuś?

Mam nadzieję, że u Was idzie lepiej niż u nas...

 

Dziewczyny, ta babka co się odezwała wyżej to taka fajna jest, że mój numer 2 ma na Jej cześć tak samo na imię :)

 

Ane3ko, ja nie wiem czy powinnam, bo wiesz - mężatka od lat wielu jestem, ale na ucho Ci powiem - na pięciu dekarzy dwóch to takie ciasteczka że ulalala!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...