Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasz mały kawałek świata - dziennik L. i A.


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 202
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Miało przeskoczyć i co???

Nie to nie, kiedyś w końcu przelezę na tę trzecią stronę :)

Póki co to wstawię wreszcie kilka fotek z moim domkiem - dziś wersja papierowa, czyli to, co powinnam wkleić zaraz na początku dziennika, ale, że ja zawsze "pot prunt", to wstawię dziś.

Cha cha, trzeba było czekać na więźbę i nudę na budowie przeżyć, żebym raczyła zmobilizować się do tego :)

 

no to zaczynamy - najpierw "rzutki", jak mówi mój mąż:

 

taki kształt ma nasz dom:

http://foto3.m.onet.pl/_m/28c96da5a03616f10143aa3e7a24e223,10,19,0.jpg

 

 

 

Tak wygląda parter w pierwotnej "oficjalnej" i ostemplowanej w urzędzie wersji:

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/704ee4d7da95d8d154afaf373a0e4513,10,19,0.jpg

 

użarło mi z prawej strony wyjście na taras - nie widać go tu, ale ono jest - SERIO :D

 

 

A teraz nasza radosna twórczość, czyli chochole tańce ze ściankami działowymi - poniżej ich efekty. Od razu mówię, a raczej piszę, że nie mam pewności czy to będzie wersja ostateczna, bowiem chodzą nam po głowach dzikie pomysły, żeby jeszcze pocudować ze ściankami kuchennymi. Tutaj mamy tylko ten fragment parteru, który pozmienialiśmy:

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/15ddb8d4b14c6e38df70928e947fa207,10,19,0.jpg

 

Już kiedyś pisałam, że łazienka w sercu parteru okazała się niewypałem, jeśli chodzi o ergonomię - zostawało bardzo mało miejsca i było naprawdę ciasno. Łazienka przeskoczyła więc do pokoju gościnnego, którego funkcję od czasu do czasu będzie pełnił gabinet mojego gościnnego A. :)

Zaczerwieniona ścianka w kształcie literki L jednak musi zostać, bo jedna to ściana kuchni, na której chcemy zrobić zabudowę, a druga to ściana kominkowa.

Może ogłosić konkurs z nagrodami na najlepszy pomysł na aranżację tej L-ki??? :)

 

 

Teraz kolej na poddasze - "skład": 2 sypialnie dzieci, nasza sypialnia, garderoba, łazienka, pralnia z suszarnią:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/963db767847650525e2796b2e649a892,10,19,0.jpg

 

 

 

A teraz elewacja - rysunek frontu - obraz trochę powyginany, bo trzymałam arkusz w pionie, żeby mieć lepsze światło:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/01aa0558b50e53f5217454ba40becb99,6,19,0.jpg

 

 

A teraz ta sama ściana domu w realu, tylko otwory na pustaki szklane trzeba jeszcze wyciąć do podłogi, bo Bobaski zrobili przez pomyłkę zwykłe okna:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/c0010eb2d7d5693c06199277eac5abe1,10,19,0.jpg/

 

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/50db1dccabb2b0575f6e4211e520de67,10,19,0.jpg

 

 

 

A teraz pokażę wizualki - ważne jest to, że to wizualizacja wcześniejszej próbnej wersji projektu - niewiele odbiega od wersji zatwierdzonej - nie mamy daszku nad garażem (widać go kawałeczek na dole domu po lewej stronie wizualki. Nie jesteśmy też jeszcze na 100 % pewni czy zrobimy daszek nad wejściem do domu czy tylko na tarasem - to jeszcze do przemyślenia, ale daszek raczej powstanie :

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/89c73ac9df08e4d8ee52652db57e9d67,10,19,0.jpg

 

Niepokoi mnie tylko to, że para "wsadzona" na ten taras ma siwe włosy: warianty domysłów sa 2:

1. będziemy się tam szczęśliwie starzeć - i tej wersji wolę się trzymać :)

2. skończymy budować chałupę dopiero jak nam łby spleśnieją :)))

 

 

A tu mój małż w roli prawdziwego intelektualisty - bYznesmana albo jak kto woli bizMesmena - zawsze z gazetką :D

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/b0d500676f2e3590fe0a4914699e5e56,10,19,0.jpg

 

 

 

A tu ostatnia wizka - widok od strony garażu - TEGO DASZKU NIE BĘDZIE:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/27c308a2204bb243e87f043cc157476a,10,19,0.jpg

 

No to tyle obrazeczków. :)

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy dzień powinien się jak najszybciej skończyć, żebym już niczego nie popsuła!

Rankiem zasiadłam cała szczęśliwa do pracy z mocnym postanowieniem, że zacznę sobie wreszcie segregować dane przesłane przez podwykonawców i oczyszczę skrzynkę służbową, bo nazbierało mi się grubo ponad 4000 maili z załącznikami - zdjęcia, demo muzyki, mnóstwo ofert itd itp. No i se k...pi pi pi PI PI PI!!!!!!!!!!!!!! oczyściłam! Niechcący SKASOWAŁAM CAŁĄ SKRZYNKĘ SŁUŻBOWĄ - WYSŁAŁAM JĄ W KOSMOS WCISKAJĄC SHIFT-DELETE!!!!!!

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

Mąż obiecał, że po ważnym spotkaniu służbowym za kilka dni spróbuje odzyskać te dane, ale czy się uda to ch.....pi pi pi znajet!

Póki co, dla bezpieczeństwa odstawił mnie od kompa jak dziecię od piersi i wyjął z niego dysk, chyba żebym już bardziej czegoś nie spaprała :(

Nawet nie miałam się jak nikomu pożalić, bo mam chore dzieci i z chaty przez to prawie nie wychodzę od poniedziałku, a gdy chciałam zadzwonić, to akurat mój A. przez mój rodzony telefon konferował z jakimś informatykiem jak kompowi zrobić dobrze, żeby było dobrze..... Biedna, opuszczona, odłączona od kompa i telefonu czułam się jak żywy trup! Rozmawiałam potem z koleżanką (wreszcie dorwałam swój telefon) i nabijałyśmy się z siebie, że jesteśmy upośledzone i jak nie ma komp. i tel. to jakby świat zamknęli na klucz, a 2 tyg. bez kontaktu z ludźmi, to prawie niebyt, bo część z nich pewnie zapomniałaby, że istniejemy ;) :( - całe szczęście, że są jeszcze prawdziwi przyjaciele i kartki świateczne, które można wysłać pocztą - taką "listonoszową" :)

To takie słodko-gorzkie reflaksje - dni jak ten dzisiejszy, są chyba po to (napiszę fonetycznie) sztoby żyzń nie kazałas rajem...

Dalsza część czwartku przebiegała, niestety, w tym duchu. Humor trochę poprawił mi ciemną nocką fakt, że małż wyciągnął z przepastnej szafy starego klamota - laptopa z kurrr... NIEMIECKĄ klawiaturą! Perspektywa łączności ze światem z deczka polepszyła sytuację do momentu, kiedy nie zaczęłam pisać na tym czymś! Ja nie mogę! Wszystko porąbane - litery na klawiszach inne, a "pod spodem" też inne...

Jak próbuję pisać patrząc na klawiaturę, to nic mi z tego nie wychodzi poza SZWARGOTEM, normalnie zaczyna się to odbywać wtedy, gdy piszę bezwzrokowo..., ale wteduy muszę kontrolować co jakiś czas sytuację i czyścić tekst z ew. literówek.

Muszę pisać jak się czułam, czuję i będę czuła dopóki nie będę mieć swojego kompa (którego zresztą nienawidzę) ze swoją ODZYSKANĄ (jeśli się da) pocztą...?

 

Dobrze, że jutro budowa znowu rusza - przyjeżdża więźba i murarze też... - chyba, że znów się coś schrzani...

To tyle na dziś w ramach mojego optymizmu i energii (niech to szlag!), które tak chwalili niektórzy... :D

 

PS całe szczęście, że dziś duże, żółte i okrągłe było na swoim miejscu i ogrzewało przez szyby moją skołataną egzystencję (jak poetycko, rrrany! :D ). Liczę na to, że jutro też będzie tam gdzie trzeba i nasze Bobaski będą mieć ładny dzionek do pracy...

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaadaaaaam!!! Mamy drzewo na daszek! Dziś o 8. rano przyjechała więźba (Wcześniej umówiłam się z właścicielem tartaki, że kierowca poczeka przy wlocie do miasta, a mąż popilotuje go na działkę, żeby nie krążył w poszukiwaniu adresu tym wielkim autem.) Kierowca ciężarówki wyrwał mnie telefonem ze snu i mówi: Więźbę przywiozłem. Stoję na Bliskiej.

Matko, ile mi czasu zajęło ustalanie która to w mieście ulica Bliska! Myślałam dłuuugą chwilę, aż głośno zapytałam, a ten mi na to, że na stacji benzynowej przy wlocie do miasta stoi!!! :D - nic dodać nic ująć... :D

Mąż ruszył z kopyta i doturlali się na działkę. Zdjęć dziś nie mam, ale wkleję "w najbliższym czasie" :)

Pojechałam dziś na działkę z młodszym dziecięciem, które od wizyt na budowie zaczyna być uzależnione jak matka od forum (codziennie po przedszkolu każe się wieźć na budowę) i pooglądałyśmy sobie wszystko. Przy okazji nasz Maliniaczek, który kiedyś obiecał jej, że ją weźmie na górę, zaniósł ją tam ze słowami : "chodź, dziadek cię zaniesie na górę i pokaże ci twój pokoik" - wymiękłam - za to ma u mnie premię! :D Potem pomierzyliśmy sobie taras i ustaliliśmy zadaszenie nad nim, bo przecież ja nie mogę normalnie, tak jak jest w projekcie tylko zawsze coś muszę ulepszyć - jeszcze trochę , to przed odbiorem będziemy dawać nowy projekt do zatwierdzenia tyle będzie tych zmian! ;) Daszek nad tarasem musi być dobrze "wyciągnięty", żeby nikomu woda za kołnierz nie leciała, gdyby padało.

Jeśli już jesteśmy przy zmianach to wpadłam dziś na jeszcze jeden dziki pomysł, mianowicie ubzdurałam sobie, że zrobimy w salonie jeszcze jedno okno. Stałam sobie bowiem dziś w tej naszej chatce i oceniałam światło - bez okien i bez okapu, bez firan, było OK, ale jak dojdą szyby, okap i jakieś firanki, to będzie ciemno, więc wymyśliłam, że symetrycznie dorobimy jeszcze jedno okienko o takich samych wymiarach jak pozostałe na ścianie "kuchenno-jadalno-salonowej" z zachowaniem takiego samego odstępu. Jeszcze to musimy przegadać z A., ale nawet nie musiałam go specjalnie przekonywać, bo lepiej teraz zmieniać, niż za rok mając na dodatek stargane nerwy tą ciemnotą... Kurczę, a może ja nie mam racji....??? Szlag! Nie lubię dokonywać takich wyborów. Zaraz Wam pokażę rzut parteru jeszcze raz i wytłumaczę wszystko dokładnie - jeśli ktokolwiek czyta te moje wynurzenia, to może pomoże.....????????

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/9b05fbc15fc6d5bd8e837a50e4cabbf6,10,19,0.jpg

 

Kochani, na samej górze zdjęcia na ścianie kuchni i dalej w salonie mamy 2 okna - poszerzyliśmy każde z nich ze 120 do 180 cm. Wymyśliłam sobie dziś, że w okolicach kanapy w salonie można byłoby wybić jeszcze jedno okno w takim samym odstępie jaki jest między pozostałymi oknami. Czy według Was ma to sens? Na przeciwległej do kanapy ścianie chcemy postawić telewizor - argument "przeciw" jest więc taki, że światło z okna będzie przeszkadzało w oglądaniu TV, ale przecież są rolety! Kolejny minus to fakt, że jak wyrąbiemy jeszcze jedno okno, to pokój będzie mało ustawny, ale przecież w tym salonie będą stały tylko meble "relaksowe", a żadnych witrynek czy serwantek nie planuję...

Powiedzcie mi cokolwiek na ten temat, please, bo może mam rację, ale może z kolei pod wpływem impulsu zamierzam strzelić sobie gola, bo nie przemyślałąm wszystkiego..?

Będę wdzięczna za każdą opinię w moich komentarzach...

 

I tym apelem zakończę na dziś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry, dzień dobry :)

Kilka dni mnie nie było, bo mieliśmy po pierwsze primo mały horror z młodszą córeczką, która złapała paskudnego wirusa, a on sprawił, że dusiła nam się po nocach nie mogąc oddychać na leżąco - brrrr!!! - jeszcze dziś mam drgawki na myśl o tym. Po drugie primo poniewierałam się z rodziną po Polsce - zabrałyśmy się "na przyczepkę" z mężem, który jechał służbowo w okolice, gdzie mieszkają moi rodzice - korzystamy z takich okazji, bo dzieli nas 400 km i łapiemy co się da, byle tylko się odwiedzać...

 

Dni, kiedy nie było nas w mieście, to czas, gdy prawie cała więźba przywieziona w piątek na działkę znalazła się na naszym domku. Muszę przyznać, że wygląda to fantastycznie! Wspaniała jest świadomość, że nasz dom lada "chwila" będzie miał dach i będzie już prawie prawdziwym domem! Jeszcze tylko okien i drzwi mu będzie brakowało, ale z tym musimy wstrzymać się do wiosny, bo jest jeszcze kilka pilniejszych wydatków do załatwienia...

 

Lataliśmy tak sobie dziś po tej naszej chacie i już "wkręcaliśmy" się w nią, wyobrażając sobie jak to będzie tam mieszkać, spać, bawić się... Nasze małe pokemony tak intensywnie używały "domowego" życia, że młodsza zatrzymała się noskiem na rusztowaniu tak gwałtownie, aż przewróciła się na wznak, po czym zerwała się ze łzami w oczach i z rozpaczliwym krzykiem "nic mnie nie boli!". Pancerne dziecko, albo magia domu - jedna z tych rzeczy sprawiła, że na nosku nie ma żadnego śladu! :D

 

Nasz niezastąpiony Maliniak pokazał nam dziś o ile możemy wydłużyć dach nad tarasem, żeby można było ustawić na tarasie spory stół i krzesła dla gości - to co było w projekcie nie było wystarczające, żeby np. zrobić imprezę w ciepły deszczowy dzień... Taras będzie więc głęboko zadaszony, z czego bardzo się cieszę.

 

Potem omawialiśmy jak pozbyć się dwóch słupów podtrzymujących dach, które wyrastają na środku pokoi dziewczynek. Żeby było sprawiedliwie - a jakże - każda ma po jednym słupie w centrum pokoju! Szlag by to trafił, tak jak mnie rąbnęło na wieść o tym! Załamałam się dziś rano, gdy A. obwieścił mi tę rewelację po powrocie z budowy. Najpierw mi małż zakomunikował, że te słupy są, a potem zebrał za to wiązankę od murarza, że "dziewuchę niepotrzebnie stresuje, bo oni i tak gwoździa nawet tam beze mnie (inwestorki :D) nie wbiją i po co zafundował mi niepotrzebne nerwy, kiedy rozwiązanie problemu już jest!". Turlaliśmy się ze śmiechu - skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie zrobiło mi się fajnie. :) Na takie dictum pojechaliśmy więc oglądać "rozwiązanie problemu". Okazało się, że jeszcze przez krótki czas słupy pozostaną, ale potem znikną, a zastąpią je jakieś dodatkowe bele. Nie rozumim się na tym, więc nie będę się tu produkować na temat spraw technicznych. Najważniejsze, żeby dach był bezpieczny i stabilny. Podobno będzie...

Zdjęcia daszku wrzucę może jutro. Mam jeszcze "nieczynnego" mojego kompa, więc muszę się wstrzymać, bo na "szwabskim" źle mi się pracuje... Jak (chyba jutro) będę miała już swój komputer, to zajmę się foto-zaległościami. Jednym z owoców naszego wyjazdu do moich rodziców są wizualki przywiezione od architekta. Teraz już będę więc mogła pokazać Wam bryłę domu taką, jaka będzie w realu.

 

Jeszcze tylko się pochwalę i już zmykam. Radość mnie rozsadza, bo mój genialny mąż (serio!!! :D) właśnie odzyskał moje utracone maile!!!!!!!! Allelujah!!! Właśnie wgrywa je do poczty (do skrzynki)!!! http://emotikona.pl/emotikony/pic/041.gif http://emotikona.pl/emotikony/pic/0dance3.gif

Chyba zacznę mówić na niego "geniusz" albo gieniusz, a skoro gieniusz, to może Gieniuś, pójdźmy więc dalej i niech będzie Gienek!!! :D Już widzę jego zachwyt z powodu nowego imienia, hi hi hi! ...A wszystko dzięki temu, że podarował mi moje utracone maile :D

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Nie mogę na początku każdego postu pisać "ojej, jak dawno mnie tu nie było, jaki zapuszczony ten mój dziennik..." itd. itp., więc n ie napiszę, tylko sobie tak pomyślę - po cichutku... :)

Dziś więc napiszę, a raczej pokażę, jak to z dachem i ociepleniem było:

 

Najpierw chłopaki montowali więźbę:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/2d1a52435f4e7c63c527a47cdc9b6a26,10,19,0.jpg

 

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/0cfc644ec35ebc48ada2e961cb6bbfb0,10,19,0.jpg

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/acbe2baaa10c3bc7dab9958d9b9f452d,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/8ce31ea739fd79d112741d3ee20c9fdc,10,19,0.jpg

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/72b749f2eae6ada6ae50da0d5205eeef,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/cb1bc94156d25849853aba889319be40,10,19,0.jpg

 

 

 

 

Czy z tego naprawdę będzie normalny dach??? Jak sie na to patrzy, to wydaje się, że albo dom jest pijany, albo wykonawca... :D

Muniek kiedyś śpiewał "och, taki jestem rozpieprzony...!" - wypisz wymaluj piosenka o moim dachu :D

Tu już z opapowanym czubem:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/34103eb355895b57dd8a300809b4791a,10,19,0.jpg

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/55e482aa8936686a3d0de0ce08897f4b,10,19,0.jpg

 

 

 

...papa, więcej papy... :)

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/f98f82843685aa498f980fb4f029296d,10,19,0.jpg

 

 

 

...coraz więcej papy...:)

a to białe w garażu to nie pudełka na jedzonko na wynos tylko materiał na ocieplenie

 

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/07664b7c1aed8a7e58e297dd9df783ed,10,19,0.jpg

 

a tu już dach jak się patrzy:

 

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/dc1b4d2b9088766d8333b1330c92aabe,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/54b4c88b5bc870c54168d0782d0f2898,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/d8009415ea4d4522546d25e4c385eedc,10,19,0.jpg

 

 

 

A tutaj już widać pierwsze kroczki ku "domkowi w zimowym ubranku", chłopaki zaczynają ocieplać:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/b5e74c892173a211642cfd5e7a506572,10,19,0.jpg

 

 

 

Chatka w pięknym słońcu. Rzekłoby się "W samo południe" - Bobki walczą dzielnie na rusztowaniach:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/67b588238979fc01fcce54afb223aa81,10,19,0.jpg

 

 

Jedna ściana już zrobiona "na szaro" :)

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/3790be9500c7dd7be1ba4aed5a577c0f,10,19,0.jpg

 

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/57df63ec6964272adb931388483730b6,10,19,0.jpg

 

 

 

Widok od strony jeszcze na razie wirtualnego tarasu (potem zadaszenie tarasu będzie większe, ale to POTEM :D ):

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/58e3a479a30b0c159793a38f29660040,10,19,0.jpg

 

 

 

Druga strona domu - nie medalu

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/200b85e9f3afc5bfde32ac7ed4619f96,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/632640d2da7877f4709e7080633d90b8,10,19,0.jpg

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/f3084fb63a98b4db6fa5e3a71d9f8c6d,10,19,0.jpg

 

 

 

Dom w szarościach, stan z dzisiejszego dnia:

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/c837523c2df0f48d9e405c8c7f102a2c,10,19,0.jpg

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/9e449aafc8202ddd1305ae58c432a996,10,19,0.jpg

 

 

 

To by było na tyle, jeśli chodzi o zdjęcia :)

Tylu fotek nie wstawiłam jeszcze do żadnego postu w tym dzienniku, ale przecież sama przed sobą musiałam się jakoś pokajać i zrehabilitować (zhabilitować - jakby powiedziała babcia mojego męża :D) i nadrobić zaległości.

Teraz już będę na bieżąco.... Obiecanki cacanki... :)

 

Teraz pora na ścianki działowe - chyba zacznie się to zamieszanie jeszcze w tym tygodniu. Napisałam "zamieszanie". Nasz Maliniaczek wymyślił, że po to, żebyśmy dobrze czuli się dobrze w swoim własnym domu, to ściany musimy mieć tam, gdzie chcemy. To oznacza układanie cegieł w niejscach, gdzie te ściany mają być - taka symulacja ścian i jeśli będzie nam to pasowało, to murarze będą murować, a jeśli nie, to przestawiamy do skutku.

(Majster powtarza jak mantrę, że dom musi mieć duszę i będzie jak chcemy, bo to nie on, ani nie architekt czy kierbud będą potem w nim mieszkać - mówi, że musi robić tak, żeby nam potem było wygodnie, żeby dom miał duszę, a n ie du...ę) :D

Polatamy więc z tymi ściankami i zobaczymy co i jak... Myślę, że jeszcze przed tym czeka mnie i mojego A. walka ze ściankami na papierze - chodzi głównie o ścianki kuchni i o ścianę kominkową.... Znowu szykują się dylematy, a tego nie lubię, bo zawsze wyobrażam sobie coś pod tytułem "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" i jak już dokonam wyboru, to jeszcze długo dręczy mnie myśl, że może ta druga - niewybrana - opcja byłaby lepsza...? Taki ze mnie osiołek, co by zdechł przy pełnych żłobach, gdyby nie dobrzy ludzie, co to czasem popchną lub pociągną.. :D

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZBOCZENIE Z TEMATU - CZYLI ANI SŁOWA O BUDOWIE :D

Robię sobie porządki w odzyskanej poczcie, bo komp mi muli jak ma otworzyć skrzynkę z podad 7 tys. wysłanych maili i znalazłam takie cosik:

cała prawda o pomysłach kobiet...

 

..Wczoraj wybrałam sie na imprezę z moimi kolezankami. Powiedziałam mojemu

męzowi, ze wroce o połnocy. 'Obiecuje ci kochanie, nie wroce ani minuty

pozniej'- powiedziałam i wybyłam. Ale. impreza byla cudowna!!! Drinki,

balety, znow drinki, znow balety, i jeszcze więcej drinkow, było tak fajnie,

ze zapomniałam o godzinie!!!!.. Kiedy wrociłam do domu była 3 nad ranem.

Wchodze do domu, po cichutku otwierając drzwi, a tu słysze tą wscieklą

kukułkę w zegarze jak zakukała 3 razy. Kiedy się zorientowalam, ze moj maz

się obudzi przy tym kukaniu, dokonczyłam sama kukac jeszcze 9 razy... Bylam

z siebie bardzo dumna i zadowolona, ze chociaz pijana w cztery dupy, nagle

taki dobry pomysł przyszedł mi do glowy - po prostu uniknęłam awantury z

męzem...!!!!!! Szybciutko połozyłam się do łozka, mysląc jaka to ja jestem

inteligenta! Ha!!!!!!

 

.Rano, podczas śniadania, mąz zapytał o której wróciłam z imprezy, więc mu

powiedziałam, ze o samiutkiej północy, tak jak mu obiecałam. On od razu nic

nie powiedział, nawet nie wyglądał na podejrzliwego. 'Oh, jak dobrze, jestem

uratowana....' - pomyślałam i prawie otarłam pot z czoła. Moj maż, po

chwili, spojrzał na mnie serio, mówiąc: 'Wiesz, musimy zmienić ten nasz

zegar z kukułką'. Zbladłam ze strachu, ale pytam pokornym głosem:

'Taaaak???? A dlaczego, kochanie?' A on na to: Widzisz, dziś w nocy, kukułka

zakukała 3 razy, potem - nie wiem jak to zrobiła - krzyknęła 'O kurwa!!!'

znów zakukała 4 razy, zwymiotowała w korytarzu, zakukała jeszcze 3 razy i

padła na podłogę ze śmiechu. Kuknęła jeszcze raz, nadepnęła na kota i

rozwaliła stolik w salonie. A potem, powaliła się koło mnie i kukając

ostatni raz - puściła se głośnego bąka i szybko zaczęła chrapać........

 

To tak na poprawę nastroju, bo pogoda nie jest najpiękniejsza i nie nastraja do tego, by się szczerzyć... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno:

Fantazja Współczesnej Kobiety Sukcesu

 

Po ciężkim dniu w biurze, późnym wieczorem w końcu dotarła do ulubionego

pub-u... Usiadła przy barze i delektowała się ulubionym drinkiem... Tak...

Tylko tutejszy barman potrafi zrobić go, tak jak ona lubi... Rozejrzała się

po sali i zobaczyła w drzwiach najwspanialszego mężczyznę w swoim życiu...

Wysoki... umięśniony... przystojny... hmmm.... Gęste ciemne włosy...

Piękne, błyszczące zielone oczy... Każdy jego ruch był tak męski i zmysłowy,

że

nie mogła od niego oderwać oczu... Mężczyzna szybko zorientował się, że jest

obserwowany i z chytrym, seksownym uśmiechem podszedł do niej...

Zarumieniła się... Chciała przeprosić, że się gapiła ale jej nie pozwolił...

Przerwał jej, nachylił się nad nią i wyszeptał jej swoim głębokim, miękkim

głosem do ucha:

- Zrobię dla Ciebie wszystko czego pragniesz... Cokolwiek, o czym

do tej pory mogłaś tylko marzyć... A zrobię to za jedyne 50 $...

Jest jednak jeden warunek...

Kobieta, drżącym już z wrażenia głosem, spytała jaki to warunek.

On odpowiedział:

- Musisz powiedzieć czego pragniesz w trzech słowach.

Kobieta patrząc w jego oczy o hipnotycznym spojrzeniu rozważyła

propozycję i sięgnęła do swojej torebki... Wyjęła banknot 50 $....

Na serwetce napisała swój adres i zwinięte razem wcisnęła w oczekującą na to

silną męską dłoń, po czym nachyliła się w jego stronę i wyszeptała trzy

słowa:

 

- Posprzątaj ... moje ... mieszkanie ... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pomyliło mi się, to nadal mój dziennik budowy, z naciskiem na "mój", toteż pozwalam sobie na kolejne dowcipy z czyszczonej poczty. :D

Dziś ze specjalną dedykacją dla Atijki, jej szwagierki i teściowej :D

 

 

1. Pewna matka wraca wieczorem do domu i znajduje taki oto liścik :

> Kochana mamusiu,

> Przykro mi, że muszę ci powiedzieć, że wyprowadzam się z domu do mojego chłopaka.

> To miłość mojego życia.

> Powinnaś go poznać, jest taki cudny z tymi swoimi tatuażami, piercingiem, a w dodatku ma super motor.

> Ale to jeszcze nie wszystko, kochana mamo.

> Wreszcie udało mi się zajść w ciążę, a Abdoul mówi, że będziemy wieść cudowne życie w jego przyczepie pośrodku lasu.

> Abdoul chce mieć ze mną dużo dzieci. Ja też o tym marzę.

> Zdałam sobie wreszcie sprawę z tego, że marihuana jest zdrowa i uśmierza ból. Będziemy ją uprawiać i rozdawać naszym przyjaciołom, żeby nie cierpieli, gdy będą na głodzie

> (jak im zabraknie heroiny, czy kokainy).

> W międzyczasie, mam nadzieję, naukowcy wynajdą wreszcie jakieś lekarstwo na AIDS, żeby Abdoul poczuł się trochę lepiej. Wiesz, on naprawdę na to zasługuje.

> Nie martw się o mnie, mamusiu, mam już 13 lat i mogę sama się o siebie zatroszczyć. A nawet, gdyby mi brakowało trochę doświadczenia, to rekompensuje to Abdoul, w końcu ma 44 lata...

> Mam nadzieję, że niedługo będę mogła cię odwiedzić, żebyś poznała swoje wnuki. Ale najpierw jadę przyczepą z Abdoulem do jego rodziców, żebyśmy mogli wziąć ślub. To mu się przyda, żeby dostał wreszcie kartę stałego pobytu.

> Twoja kochająca córka

>

> PS :

> Plotę bzdury, mamusiu. Jestem u sąsiadów ! Chciałam po prostu ci powiedzieć, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż karteczka z ocenami, którą znajdziesz na nocnym stoliku...

>

> A oto odpowiedź tatusia :

> Przekazałem list twojej matce. Czytając go dostała zawału sera i musieliśmy zawieźć ją do szpitala. W tej chwili leki jeszcze utrzymują ją przy życiu. Kiedy wyjaśniłem naszym adwokatom co się stało, polecili nam się ciebie wyrzec. Nie jesteś już więc naszą córką i wykreśliliśmy cię z naszych testamentów. Wyrzuciliśmy do śmieci wszystkie twoje rzeczy i zaadaptowaliśmy twój pokój na graciarnię. Zmieniliśmy również zamki w drzwiach. Będziesz musiała znaleźć sobie jakieś mieszkanie, ale nie próbuj nawet użyć naszej karty kredytowej - anulowaliśmy ją. Zamknęliśmy też twoje konto w banku (pieniądze, które na nim były, pójdą na leczenie twojej matki). Nie próbuj do nas dzwonić i prosić o pieniądze, zresztą i tak rozwiązaliśmy umowę na twoją komórkę. Twoje stare zabawki, instrumenty muzyczne, kolekcję CD i zdjęcia sprzedaliśmy sąsiadowi (temu, co mówiłaś, że podgląda cię przez okno jak się ubierasz). Ach, oczywiście będziesz musiała znaleźć sobie jakąś pracę, bo nie będziemy dłużej płacić ani za ciebie, ani za twoją naukę, ani za lekcje muzyki. Gdybyś nie mogła znaleźć pracy i mieszkania, radzę ci skontaktować się z Paulo. To gość, którego poznałem w wojsku, nie wiem dokładnie czym się zajmuje... ale wysłałem mu twoje zdjęcie i odpisał mi, że taka dziewczyna jak ty nie będzie miała żadnych problemów z utrzymaniem się w niektórych krajach afrykańskich, które on akurat dobrze zna. Zresztą mógłby ci pomóc.

>

> Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwa na twojej nowej drodze życia.

> Człowiek, którego nazywałaś Tatusiem

>

> PS :

> Kochanie, to tylko żart. Oglądam właśnie telewizję z twoją matką, która czuje się świetnie. Chciałem tylko ci uświadomić, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż 8 tygodniowy szlaban na telewizję i wszystkie wyjścia z domu za fatalne oceny i za twój malutki żarcik.

 

 

2.

 

Pewna para w wieku 85 lat miała 60-letni staż małżeński. Choć nie byli bogaci, to dawali sobie radę, ostrożnie gospodarując pieniędzmi.

Choć nie byli młodzi, to byli dobrego zdrowia, w dużej mierze dzięki naciskowi żony na zdrowe jedzenie i ćwiczenia przez ostatnią dekadę.

Pewnego dnia jednak, to dobre zdrowie w niczym im nie pomogło, ponieważ podczas podróży na wakacje rozbił się ich samolot, i trafili do nieba.

 

 

Stanęli przed niebiańskimi wrotami i św. Piotr poprowadził ich do wewnatrz. Zabrał ich do pięknego dworku, umeblowanego w złoto i jedwabie, z w pełni wyposażoną kuchnią i wodospadem w głównej łazience. Zobaczyli służącą wieszającą ich ulubione ubrania

 

w szafie.

Westchnęli oszołomieni, gdy on powiedział 'Witamy w niebie.

 

To będzie teraz wasz dom.'

 

 

Staruszek zapytał Piotra ile to wszystko będzie kosztować.

 

'Ależ, nic' odpowiedziałPiotr, 'pamiętajcie, to wasza nagroda

 

w niebie.'

Staruszek wyjrzał przez okno i zobaczył wielkie pole golfowe, wspanialsze niż jakiekolwiek na ziemi..

'Jakie są opłaty?,' mruknął.

'To jest niebo,' odpowiedział św.Piotr. 'Możesz codziennie grać

 

za darmo.'

 

 

Następnie udali się do klubu i zobaczyli obficie zastawiony stół,

 

z każdą kuchnią, jaką sobie można wymarzyć,od owoców morza, poprzez steki aż do egzotycznych deserów oraz różnego rodzaju napojów.

'Nawet nie pytaj,' powiedział św. Piotr zwracając się do staruszka. 'To jest niebo, to wszystko jest za darmo dla was,cieszcie się.'

Staruszek rozejrzał się wokół i nerwowo spojrzał na żonę.

'No cóż, a gdzie sa niskotłuszczowe i nisko cholesterolowe potrawy, i bezkofeinowa herbata?' zapytał.

To jest najlepsza część, odpowiedział św. Piotr, możecie jeść i pić ile chcecie i nigdy nie bedziecie grubi ani chorzy. to jest niebo!'

 

 

Staruszek naciskał, 'Żadnej gimnastyki, aby to zgubić?'

'Nie, chyba że chcecie,' padła odpowiedź.

'Nie ma badania poziomu cukru ani ciśnienia krwi ani...'

'Już nigdy.Wszystko co tu robicie ma wam sprawiać radość.'

 

Staruszek spojrzał na żonę i powiedział, 'Ty i te twoje pier...ne otrębowe płatki.Mogliśmy już tu być dziesięć lat temu!'

 

 

3.

Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy (do wypłaty było

jeszcze 2 tygodnie) i mówi Jaśkowi:

- Jasiek kupisz chleb, margarynę i kawał sera. Reszta kasy

trafia na stół.

Jasiek poszedł do sklepu ale po drodze spodobał mu się misiek za całe 50 złotych. Kupił misia i pędzi do chaty. Matka na to:

- Jasiu, k...wa co żeś zrobił ty baranie, natychmiast idź sprzedaj tego misia.

Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce. Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:

(J) - kup pan misia

(F)- spadaj chłopcze

(J) - bo będę krzyczał

(F) - masz pięćdziesiąt złotych i się zamknij

(J) - oddaj misia

(F) - nie oddam

(J) - oddaj bo będę krzyczał

Sytuacja powtarza się paręnaście razy, Jasiu zarobił kasy od cholery, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalu jeszcze przytargał). Matka do Jasia:

- Jasiek chyba Bank obrąbałeś, natychmiast do księdza idź się

wyspowiadać.

Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:

- Ja w sprawie Misia,

- S.....laj już nie mam kasy.

 

 

4.

Przychodzi facet do lekarza

-Panie doktorze,strasznie bolą mnie bimbole.

-Niech się pan rozbierze,obejrzymy (ogląda).

-Hmmm... Nie wiem co to może być,trzeba będzie

zrobić badania krwi i moczu. Ma pan tu skierowanie do laboratorium,przyjdzie pan pojutrze z wynikami badania.

Facet poszedł do tego laboratorium, zrobił badania

odebrał wyniki.

Następnego dnia siedzi z kumplem w barze i opowiada mu

jak go te bimbole bolą i że jutro idzie do lekarza z wynikami.

Kumpel- jako że kiedyś trochę się interesował medycyną- mówi.

-Słuchaj,ja się na tym trochę znam,pokaż mi te wyniki z laboratorium,ja już dzisiaj powiem co ci jest. Obejrzał uważnie te karteluszki z laboratorium.

-Uuuuu, stary,przejebane masz.....Zobacz co ci tu napisali!!!!

-?

-AB

-Co to znaczy

-Amputować Bimbole...Ale to jeszcze nie koniec złych

wieści, patrz tu dalej jest napisane Rh +

-Czyli

-Razem z ch...m!

 

 

Nnno! Mam nadzieję, Atijka, że to wystarczy :D

Ponieważ jutro jutro poniedziałek, a wiadomo, że niektórzy uważają, że poniedziałki są wredne, to może przy porannej kawce ktoś chciałby się uśmiechnąć... :D

 

Następny wpis będzie o domu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni śmieszny kawałek - szukałam go od wczoraj i cieszę się, że znalazłam:

 

 

> Pewna kobieta, krótko po rozwodzie, spędziła pierwszy dzień smutna,

>

> pakując swoje rzeczy do pudeł i walizek, a meble do wielkich skrzyń.

> Drugiego dnia przyszli i zabrali jej rzeczy i meble. Trzeciego dnia

> usiadła

> na podłodze pustej jadalni, włączyła spokojną muzykę, zapaliła dwie

> świece,

> postawiła półmisek z dwoma kilogramami krewetek, talerz kawioru i butelkę

> zimnego białego wina i przystąpiła do konsumpcji, aż już więcej nie mogła.

> Gdy skończyła jeść, w każdym pokoju rozmontowała pręty karniszy,

> pozdejmowała z końców zatyczki i do środka włożyła połowę krewetek i sporą

> porcję kawioru, po czym ponownie umieściła zatyczki na końcach karniszy.

> Potem zrezygnowana cicho wyszła i pojechała do swojego nowego lokum.

>

> Gdy mąż wrócił do domu, wprowadził się z nowymi meblami i z nową

> dziewczyną.

> Przez pierwsze dni wszystko było idealne. Jednak z czasem dom zaczął

> śmierdzieć. Próbowali wszystkiego! Wyczyścili, wyszorowali i przewietrzyli

> cały dom. Sprawdzili, czy w wentylacji nie ma martwych myszy i wyprali

> dywany. W każdym kącie powiesili odświeżacze powietrza.

> Zużyli setki puszek sprayów odświeżających. Nawet wykosztowali się i

> wymienili wszystkie drogie dywany. Nic nie działało. Nikt nie przychodził

> do

> nich w odwiedziny, robotnicy nie chcieli pracować w domu, nawet służąca

> się

> zwolniła. W końcu były mąż kobiety i jego dziewczyna zdesperowani musieli

> się wyprowadzić. Po miesiącu nadal nie mogli znaleźć nikogo, kto

> zechciałby

> kupić cuchnący dom. Sprzedawcy nie chcieli nawet odbierać ich telefonów.

> Zdecydowali się wydać ogromną sumę pieniędzy i kupić nowy dom.

>

> Eks-małżonka zadzwoniła do mężczyzny w sprawach rozwodu i zapytała go, co

> słychać. Odpowiedział, że dobrze, że sprzedaje dom, ale nie wyjaśniając

> jej

> prawdziwej przyczyny. Wysłuchała go ze spokojem i powiedziała, że bardzo

> tęskni za domem, i że porozmawia z prawnikami, aby uporządkować sprawy w

> papierach w taki sposób, by odzyskać dom.

> Mężczyzna, sądząc, że jego była nie ma najmniejszego pojęcia o fetorze,

> zgodził się odstąpić jej dom za jedną dziesiątą rzeczywistej ceny, o ile

> ona

> podpisze umowę tego samego dnia. Przystała na to i w ciągu godziny dostała

> od niego papiery do podpisania.

>

> Tydzień później mężczyzna i jego dziewczyna stali w drzwiach starego domu,

> patrząc z uśmiechem, jak pakowano ich meble i wsadzano na ciężarówkę, by

> zabrać je do nowego domu...

>

> ...łącznie z karniszami...

 

 

 

 

 

 

Drodzy panowie, to tak ku przestrodze, gdyby znudziły Wam się stare żony w nowych, świeżo zbudowanych domach. :D

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli chodzi o dom, to w piątek ustaliliśmy z murarzami jak mają być budowane ścianki działowe na poddaszu. W sobotę chłopaki robili kominy, a jutro, a właściwie to już dziś, idziemy "tańcować" ze ściankami działowymi na parterze. Mieliśmy to robić w piątek, ale murarze nie zdążyli ustawić prowizorycznych ścianek, za co 100 razy przepraszali. Jak ktoś by poobserwował tę scenkę z boku, to doszedłby do wniosku, że my ich bijemy albo stosujemy jakiś inny terror i dlatego oni się tak boją :D

Rzeczywistość jest zaś taka, że słodzimy, pieścimy i chwalimy zachowując mimo wszystko lekki dystansik, żeby bez skrupułów w razie czego móc wyrazić dezaprobatę - do tej pory nie było to jednak potrzebne :D

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i dziś nadszedł fajny dzień ustawiania ścianek - z hangaru robi się mieszkanie. Rano podrzuciliśmy córę babci, bo odpoczywa od przedszkola z racji choroby. Babcia akurat prowadziła w szkole lekcje, ale nikomu to na szczęście nie przeszkadzało i efekt jest taki, że dziecko potem cały boży dzień bawiło się w szkołę (dzwonek na przerwę miał postać widelca uderzającego o szklankę :D) Jak już zachowaliśmy się jak kukułki, to pognaliśmy na budowę i zaczęły się tańce z planem domu, miarkami, pustakami. Ściany powstały w ciągu 1,5 godziny, a to dlatego tak szybko, że okazało się, że wszystko pięknie i dokładnie wyrysowaliśmy. Najśmieszniejsze jest to, że szanowna inwestorka - lewus do cyferek i precyzyjnych wyliczeń, tym razem wspięła się na wyżyny kunsztu architektonicznego i zrobiła całkiem dokładne rysunki zmieniające wygląd parteru. (Byłabym niesprawiedliwa i naraziłabym się na wydziedziczenie, gdybym nie wspomniała o udziale Szanownego Pana Męża, aczkolwiek zaznaczyć tu muszę, że w tym przedsięwzięciu jego udział był znacznie mniejszy niż mój :D)

Najlepsze jest to, że raniutko okazało się, że murarze z powodu układu płyt sufitowych ("układ" to ostatnio modne słowo, więc chociaż tu se je zastosuję :D) przesunęli trochę okno kuchenne - bardzo niewiele, ale to powoduje drobne przesunięcie ścianki działowej dzielącej kuchnię i salon. Efekt był taki, że lodówka mogłaby nie wejść tam, gdzie była zaplanowana. Niezrażony tym nasz Maliniaczek, zaczął bawić się w dekoratora wnętrz i planować nam inną aranżację kuchni. Nawet mój A. turlał się ze śmiechu. (Piszę "nawet", bo z reguły po facetach z lekka spływają takie detale, ale tym razem i mój ukochany monsz doskonale się ubawił.) Majster kilkakrotnie próbował jeszcze kilkakrotnie zwalić nas z nóg swoimi designerskimi asami, ale się nie daliśmy, ku jego wielkiemu żalowi! :D Z tą ścianką koło lodówki, jak mu A. powiedział, że mnie się to pewnie nie spodoba, to chłopina aż czapkę zdjął i zaczął się nerwowo po głowie drapać. :D Wszystko jednak wyszło fajnie i już się nie mogę doczekać, kiedy puzzle z pustaków, które dziś układaliśmy zamienią się w prawdziwe ściany. Od jutra start! :)

 

Pokoje dziewczynek będą identyczne z tym, ze w jednym wypada komin i to zabierze ok. 0,5 m. Dziś stwierdziłam, że pewnie trzeba będzie przeprowadzić losowanie, bo nasze córy są w podobnym wieku (5 i 3 lata) i czasami są o siebie wzajemnie zazdrosne, co powoduje, że strasznie uważamy na to, żeby traktować je identycznie :D

Dziś A. jak zwykle po przedszkolu pojechał z młodszą córeczką na budowę. Wprowadził ją najpierw do jednego pokoju i zapytał czy chce, żeby to był jej pokoik "TAK" odpowiedziało z przejęciem dziecię. Poszli więc do drugiego pokoju i mądry tatuś zadał to samo pytanie temu samemu dziecku. Nietrudno się domyślić, że odpowiedź, która padła, była twierdząca :D. Lenka więc będzie miała 2 pokoje :D :D - ciekawe co na to Iga...?

 

 

Jak tylko jutro będę miała jakieś fotki ścianek, to nie omieszkam wstawić.

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nabruździłam sobie, bo obiecałam wkleić zdjęcia ścianek działowych i nie wkleiłam - wkleję je w ten weekend, bo chciałabym pokazać Wam jak najbardziej aktualne - ścianki są już prawie skończone. Jutro wybieram się na budowę z aparatem, więc będę miała "świeże mięso" :)

Dziś jednak w ramach pokuty pokażę fajne drzwi. Chcemy mieć kuchnię półotwartą z możliwością zamykania. Myślimy o drzwiach szklanych, ale te najbardziej popularne są takie "zimne" biurowe. Wolałabym coś bardziej "domowego", a jednocześnie lekkiego, bo salon nie należy do największych. To na razie takie luźne inspiracje, ale spodobały mi się takie oto drzwiczki:

 

 

http://www.witraze.info/media/k2/galleries/257/drzwi-szklane-szklo-artystyczne-bezbarwne2.jpg

 

http://www.witraze.info/media/k2/galleries/257/drzwi-szklane-szklo-artystyczne-bezbarwne3.jpg

 

Oczywiście motyw niekoniecznie musi być taki (chociaż ten bardzo mi się podoba), ale fajne jest samo wykonanie i to, że nie są z "chłodnego" szronu.

Co Wy na to?

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiecanki cacanki.. :)

Gadałam, że w weekend wkleję fotki naszych nowiuśkich ścianek działowych i wyszło na to, że .... ŻARTOWAŁAM :D

Najpierw więc nadrobię zaległości reporterskie, żeby do mnie niektórzy (makawel :D) nie strzelali na forum, a potem jeszcze coś niecoś skrobnę.....

 

Dokumentujemy stan sprzed tygodnia:

 

 

Tutaj zaczątek komina w łazience gościnnej

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/01f9e4bc92d28e93f2a7b08ee276c936,6,19,0.jpg

http://foto3.m.onet.pl/_m/611e03f5db9cdb62f17fcc7809ecdf37,6,19,0.jpg

 

 

 

Tu zaś buduje się ścianka "kabinetu" mojego małża, który to "kabinet" jak przyjadą teściowie mojego A., a moi rodzice lub też inni goście, będzie zamieniał się w ich pokój hotelowy :D

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/0571903f9f50644303bb7bd337d10043,10,19,0.jpg

 

 

 

To mniejsze przed "kabinetem" to zaczątek spiżarni

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/b9171fa0c3e953b868a6d2ac241ae6b3,10,19,0.jpg

 

 

A tu rośnie komin i ścianka kuchni

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/5352dc92f0e2a18119ce0bd10c8b6123,10,19,0.jpg

http://foto0.m.onet.pl/_m/1451043a780597ad23271d331afbfe94,10,19,0.jpg

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz przejdźmy do stanu bardziej zaawansowanego :)

 

Ściana kuchni:

http://foto3.m.onet.pl/_m/0afc085102d3e5d9d4f2c8ed632c83e7,10,19,0.jpg

 

 

Wejście do kuchni i ścianka, na której będzie kominek:

http://foto0.m.onet.pl/_m/1f4c034402185dc4ced92512ab8ad2a8,10,19,0.jpg

 

 

Poniżej wejście do gabinetu (deski w tle to zabite drzwi małego tarasu nad garażem, a kapota zawieszona na nich nie wlicza się do naszego stanu majątkowego - to jeden z "środków" pomocnych murarzom w uzyskaniu przychodu :D) z lewej widoczne wejście do spiżarki

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/e1a03262b07d12fd725e00eb7bf0d382,10,19,0.jpg

 

 

 

To z drewnianą przeszkodą, to spiżarka - przyrząd zostaje, bo będę ćwiczyła biegi przez płotki niosąc gary z kuchni :D

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/5c48f7f1b1ff484ecf8ae05d09179629,10,19,0.jpg

 

 

Tutaj pokój jednej z córeczek - chyba Lenki, bo Igusia dziś wybrała sobie drugi - bliźniaczy. W roli głównej kawałek brzucha naszego genialnego Maliniaczka :D

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/aefb2682c49891bd2bbaa8a3162c6d03,10,19,0.jpg

 

 

 

A to pokój Leny - widoczna jest tu wnęka na szafę

http://foto3.m.onet.pl/_m/dd5052944f144b2257f72a6e049215cf,10,19,0.jpg

 

Na wprost wejście do naszej sypialni, a z lewej strony łazienka - od wczoraj juz nie ma tych rusztowań - pojechały do domu :)

http://foto0.m.onet.pl/_m/7209657cef30991ac1ba32e8f727d968,10,19,0.jpg

 

 

 

Tu ładnie widać wejście do łazienki (z prawej) i do pralni (lewe drzwi)

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/e0299c099c9cda0095671b99529cfa68,10,19,0.jpg

 

 

 

Widok z holu na salon - tam, gdzie ta sterta desek kiedyś będzie stała kanapa - dopóki jej nie kupimy relaksować się będziemy na dechach - fakir potrafi, to i ja się nauczę - może zresztą nie będę musiała, bo nie tak dawno mąż na noc podłożył mi pod plecy spinacz do przypinania bielizny i rankiem stwierdził, że nie jestem prawdziwą księżniczką, skoro nic nie poczułam... http://emotikona.pl/emotikony/pic/11icon_devil.gif :D

 

a to porażające światło to wyjście na duży (jeszcze wirtualny) taras

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/9efb92ec07fe49ecb55c9f0dce48d229,10,19,0.jpg

 

 

 

Widok z holu na gabinecik ( z prawej) i spiżarnię. Ta czerwona ścianka po lewej stronie to ściana klatki schodowej - tędy będziemy schodzić do garażu. Za czerwoną ścianką jest jeszcze wejście do gościnnej łazienki.

http://foto1.m.onet.pl/_m/39d4f833141aa513cdef429adbd8d795,10,19,0.jpg

 

 

Widok z salonu:

z prawej strony kuchnia i widoczna ścianka kominkowa, w głębi widać drzwi do spiżarni, betoniarka i wiadra dziś zrobiły wylot z naszej budowy

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/7362cdbf0213cbbdb6882ce8095ab7fb,10,19,0.jpg

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zadzwoniłam do naszego majstra, a on mi na to "przyjeżdżaj z aparatem i z dzieckiem, bo my tu piękną wiechę powiesiliśmy i trzeba pokazać dziecku i zrobić zdjęcia zanim wszystko zwiędnie". No to pojechałam i oto co zobaczyłam:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/3f327c30d6c37b51fe6f5a67059e9c51,10,19,0.jpg

 

W przybliżeniu :)

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/7e8c4340907cef202e6301588da0f5ff,10,19,0.jpg

 

 

Murarz powiedział, że "oryginalne, a ta róża specjalnie zachowana dla szefowej" hahaha, więc byłam pod wrażeniem...zwłaszcza, że kwiatki "oryginalne".. :)

 

Powiedzmy to sobie szczerze: w większości przypadków moja wizyta na budowie = kłopoty i komplikacje dla ekipy, bo zawsze wpadam na jakąś odkrywczą myśl! :D

Najbardziej wdzięczna jestem panom murarzom za to, że nigdy się nie nabijali, tylko zawsze podchodzili do wszystkiego z pozytywnym nastawieniem i zawsze mówili, że WSZYSTKO DA SIĘ ZROBIĆ.

Tak było i tym razem...

Włócząc się po domu i podziwiając ścianki, wpadłam na dziki pomysł, że może by tak kominek ze ściany na niego przeznaczonej przenieść na ścianę na wprost kanapy w salonie...? Zyskałabym tym sposobem sporo miejsca w pobliżu stołu jadalnego... Murarz JAK ZAWSZE, gdy coś sobie ubzduram powiedział: "dzieciaku, nie ma problemu... specjalnie dla ciebie jeszcze ten komin kuchenny rozbierzemy i materiał odzyskamy na nowy komin" Wow! To mi się spodobało! :)

Umówiliśmy się, że do jutra majster nad majstrami przemyśli sprawę od strony finansowej, a ja przedyskutuję sobie wszystko z A. i dziś rano spotkamy się na budowie. Przegadaliśmy z małżem kominki i ścianki, a potem - nocką - zasiadłam do kompa i poprosiłam o podpowiedź dr Google'a. Wyszło mi na to, że to, co mnie niepokoiło i siedziało przez cały czas z tyłu głowy, to jednak racja. TO przeszło na przód głowy: ściana będzie wyglądała jakby były na niej 2 telewizory! Tak to sobie wyobrażałam i okazało się, że nie tylko ja, bo jeszcze całkiem sporo ludzi... Niestety... moja pewność, że chcę tej zmiany, trochę sklęsła...

 

Dziś rankiem na budowie gdy pojechaliśmy z "wiechą" dla murarzy, jeszcze sobie pomierzyliśmy wszystko i zwyczajowo :D porysowaliśmy kredą co i jak by wyglądało, po czym podjęliśmy jednogłośną decyzję: zostawiamy po staremu!

 

W tym czasie, gdy trwały poważne dyskusje na szczycie, dzieciątko nasze starsze tak oto zabijało nudę: :D

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/e875fa6fa1103eb7a5f6e575b9a6219a,10,19,0.jpg

(ku informacji: ozdobiona ścianka, to ścianka kominkowa) :)

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z panami umówiliśmy się na spotkanie przed wiosną i planowanie dalszych prac. Potem pożegnaliśmy się czule ;) i my sobie pojechaliśmy do domu, a chłopaki jeszcze na pożegnanie chałupkę nam zabezpieczyli i palety porąbali, żebyśmy mieli na weekend na ognisko. :D

I tak mi się trochę smutno zrobiło, że już koniec na ten rok... Fajne było to budowanie - chciałabym jeszcze - strasznie szkoda, że jednak nie wstawiliśmy okien przed zimą, bo teraz moglibyśmy dłubać sobie wykończenia przez zimę, a w tej sytuacji pozostaje rycie internetu i wybieranie, planowanie oraz kombinowanie kasy na nowy sezon...

Wykańczać się więc będę do wiosny intelektualnie i wirtualnie... http://emotikona.pl/emotikony/pic/2pisze.gif

 

Nie znaczy to jednak, że stąd zniknę - tylko wieści z placu budowy będzie trochę mniej... Będą za to inne - te z sieci z fajnymi inspiracjami... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...