Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasz mały kawałek świata - dziennik L. i A.


Recommended Posts

W telegraficznym skrócie: mamy już wybudowany i zadaszony śmietniko-składzik lub jak kto woli składziko-śmietnik. :) Pozostaje jeszcze zrobić ścianki z drzewa takiego, z jakiego będzie ogrodzenie i finito. Chłopaki nawet nasze drewno poukładali. Całość prezentuje się tak - zaraz pokażę, jeszcze tylko muszę prosić, żeby nie zwracać uwagi na mini-wysypisko śmieci, które czeka na wywiezienie z budowy. :)

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/518a2ff3cb49c5e231c220233f925dbe,10,19,0.jpg

 

Na małym tarasie nad garażem murarze już rozstawili rusztowania i przygotowują ściany do tynkowania.

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/ab9e4db14d4fffc8cb32addaa9bca585,10,19,0.jpg

 

 

 

A na zdjęciu poniżej widać powstający murek - ten dalej, bo ten bliższy jest przy wjeździe do garażu. Budujemy mur pomiędzy działką naszą, a sąsiadów. :D

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/db3ad2ab949c529a4a201c08caac235b,10,19,0.jpg

 

Nie, nie przygotowujemy się do odgrywania kolejnej wersji fredrowskiej "Zemsty" - lubimy sąsiadów - A. nie będzie Cześnikiem, a P. (sąsiad) Milczkiem - przyczyna jest prozaiczna: chcemy mieć z boku domu równy teren, a nie górkę opadającą w dół ku działce sąsiadów - nasza działka jest położona wyżej niż ich i nie chcemy zalewać ich błotem. Wpadłam więc na dziki pomysł z murem. Sąsiedzi zgodzili się bez problemu - zamaskują murek roślinami, a my też podwyższymy ogrodzenie - chyba zrobimy je sadząc szpaler iglaków...

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 202
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wczoraj i dziś miałam istne szaleństwo, ponieważ na gorąco i "na już" załatwiałam tynki na elewację. W tym miejscu chcę podziękować naszej forumowiczce Ninie, która była dla mnie nieocenioną pomocą - wyjaśniła mi o co w tym całym tynkowym zamieszaniu tak naprawdę chodzi - rozjaśniła mi w głowie tak, że jasność czuję do dziś. :D

Wczoraj miałam gorącą linię z panią z hurtowni, gdzie zamawiałam tynk i grunt, ustalałam ceny itd. Pogodą tak się przejmowałam, że aż rozbolał nie żołądek ze strachu, że jeśli deszcz z gradem nie przestaną padać, to nici z tynków w tym roku.

Dziś pojechałam do hurtowni, żeby kupić gąsiory, bo kilku zabrakło na dach śmietnika, wybrać kolor tynku i przywieźć grunt.

Tynk będzie silikonowy, barwiony w masie KABE K10020, do tego opaski wokół okien KABE K10050 lub K10060 - granulacja 1,5 mm. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Kolor wybrałam w ciągu 5 minut. Nie wiem jakie będą efekty tego mojego roztrzepania, ale mam nadzieję, że Bozia mi wynagrodzi brak rozwagi ładnym tynkiem. :D

Jako wzornik wzięłam sobie ręcznik z domu, bo podoba mi się jego budyniowy kolor. Panie w hurtowni się strasznie śmiały, bo pierwszy raz trafiła im się klientka, która przyszła po tynk z ręcznikiem kąpielowym, ale powiedziałam im, że to i tak jest małe miki przy tym, co zrobił parę lat temu mój rozważny Pan Mąż, który poleciał do sklepu po farbę ze swoimi majtkami w kieszeni (na szczęście były czyste :D :D :D ), bo wcześniej mu powiedziałam, że możemy pokój pomalować na taki właśnie kolor, jaki miały jego bokserki. Wychodzi na to, że u nas to rodzinne...

 

Wcześniej byłam jeszcze dziś po parapety zewnętrzne. Tutaj to się naprawdę modlę, żeby wybór okazał się dobry, bo wzięłam pierwsze lepsze płytki, byle były ciemnobrązowe i miały długość taką, jaka podał mi murarz. K.....piiii, piii, a tak bardzo chciałam parapety i opaskę z cegły, buuuuuu...... Trochę na łapu-capu wybierałam te parapety i "klajstrowatą" masę z kamyczkami na cokół - martwię się, że będę tego żałować...

Gdy panowie mi ładowali do bagażnika parapety, zobaczyli, że mam tam wielką siekierę (nie wiem po co zapakował mi ją do auta Małżonek, ale panom powiedziałam, że miała ona wystąpić na zakupach jako ostateczna argumentacja, gdyby coś szło nie tak, jak bym chciała... :D

Ogólnie dzień budowlany bardzo udany, bo robota na działce się kręci - pracują 3 ekipy: murarze robią podbitkę, tynkarze robią wewnątrz tynki, hydraulicy przygotowują kotłownię i zaraz potem będą kończyć wszelkie instalacje w domu.

 

Jeszcze w tym tygodniu - może w piątek - zabeczy nam koza w chacie - zanim wstawimy piece chcemy trochę ocieplić atmosferę, żeby chłopakom cieplej było pracować i żeby tynki lepiej schły, więc postanowiliśmy kupić kozę...może po zakończeniu budowy zamieni się w taką co daje mleko...? :D

 

Nowe zdjęcia niebawem, jak tylko dopadnę mojego inwestora i jego aparat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś, już bez siekiery - swoją drogą nie wiem dlaczego mój mąż nagle mnie jej pozbawił - pojechałam do hurtowni odebrać domówione 3 wiadra gruntu do tynków. Ustaliłam z panią, że 32 wiadra masy tynkarskiej odbierze nasz znajomy w poniedziałek. Powolutku zaczynam się czuć jak szofer - jeszcze z tydzień praktyki i nawet zacznę sama towar rozładowywać, bo na razie w roli HDS-ów występują murarze i mój mąż. :)

 

Gdy dziś podjechałam na budowę, to poraził mnie blask bieli - murarze zagruntowali już jedną ścianę - domek już teraz zaczyna wyglądać świetnie - już nie mogę doczekać się koloru, oby tylko pogoda dopisała - jak na razie idzie dobrze... :)

 

Teraz trochę fotek:

 

Wczoraj koparka nawiozła ziemi pomiędzy nasz dom, a świeżo wybudowany murek - tym sposobem teren mamy wyrównany, a nie opadający w stronę posesji sąsiadów:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/7f74293a222cc786e264e2445e65c4fe,10,19,0.jpg

 

 

 

Podbitka już prawie gotowa:

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/4e36ccd8771f0c3bd1b6ace90db5c54b,10,19,0.jpg

 

 

Za niebieską maszyną widać tynkowany, jeszcze mokry salon

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/eaebe6e08c604876222062a23657b820,10,19,0.jpg

 

 

A tutaj królestwo mojego A. - już trochę bardziej podsuszone:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/57d26a31b69ce0b6a5b21cdbe3e90cd5,10,19,0.jpg

 

 

 

Widok z salonu na hol i schody - ta ściana z białą plamą to ścianka kominkowa

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/78ab304ea5a0648c45e52e4b51a10446,10,19,0.jpg

 

 

 

Zagruntowana pierwsza ściana

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/0b9fb133c117cf1dc23a55229ea54a95,10,19,0.jpg

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/896a6499f1beca0fe61b9a3c47b7178b,10,19,0.jpg

 

 

 

Mini-inwestorki :D

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/ac2e29f817f29beafaec3a4beb55f8ed,10,19,0.jpg

 

 

 

A tutaj próba odpalenia pierwszego światełka w podbitce - udało się! - dziś wieczorem odpaliliśmy już 2, ale nie mam zdjęć - fajnie będzie mieć oświetlony dom. :)

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/fe9fc071255a72f52eec04f02b323431,10,19,0.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atijka, specjalnie dla Ciebie i Twojej Teściowej :)

 

Siedziałem z kolegami w pubie i ktoś wyskoczył z tematem, że piwo zawiera żeńskie hormony. Nie mogliśmy dojść do spójnych wniosków, więc postanowiliśmy przeprowadzić eksperyment naukowy. Każdy z nas (z pobudek czysto naukowych!) wypił 10 piw.

I wtedy odkryliśmy przerażającą prawdę:

1) przybraliśmy na wadze,

2) strasznie dużo mówiliśmy, ale o niczym konkretnym,

3) mieliśmy problemy z prowadzeniem samochodu,

4) nie potrafiliśmy logicznie myśleć,

5) nie udało nam się przyznać do błędu, mimo że było zupełnie jasne, że go popełniliśmy,

6) każdy z nas wierzył, że jest pępkiem wszechświata,

7) mieliśmy bóle głowy i żadnej ochoty na seks,

8) nie umieliśmy zapanować nad emocjami,

9) trzymaliśmy się nawzajem za ręce,

10) po każdych 10 minutach musieliśmy iść do WC i to wszyscy jednocześnie.

Dalsze dowody są zbyteczne. Piwo zdecydowanie zawiera żeńskie hormony!

 

http://emotikona.pl/emotikony/pic/0drinks.gif :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś na naszą budowę przyjechały wyżej wspomniane 32 wiadra z tynkiem. Murarz mówi, że gdy tylko skończą gruntować ściany, to zwoła większą ekipę do pomoc i tynki trzasną w 2 dni. Oby tylko pogoda była (tu nieśmiało poproszę tych, co czytają, o "pogodny taniec" zaklinający słonko, by świeciło i deszcz, by nie padał. :) )

Pani z hurtowni budowlanej, skąd zamawiamy większość materiałów poinformowała mnie dziś, że przyjechały zamówione kiedyś przeze mnie próbki tynków mineralnych MAPEI - ma MAPEI refleks, trzeba przyznać: odpowiedź na mail przysyłają po 4 dniach, a próbki po ponad 2 tygodniach. A ja Państwu serdecznie dziękuję, bo już sobie tynki kupiliśmy - NIE MAPEI. :)

Prawdopodobnie w środę przyjadą też płytki i gres, które kupiliśmy do kotłowni. Fajnie - murarz zrobił tam już w sobotę wylewkę, wczoraj jeszcze coś dopieszczał i lada dzień hydraulik po położeniu płytek, będzie mógł już wstawiać pierwszy piec.

 

Murarz i mój teść oświadczyli nam dziś radośnie, że czapy na ogrodzenie, które miałam zamówić w betoniarni, sami odleją. Ponieważ jestem ostrożna w stosunku do takich robótek ręcznych, które zamiast oszczędności potrafią przysporzyć kłopotów, umówiłam się z chłopakami tak, że odleją jedną czapę na próbę i zobaczymy, co będziemy dalej robić. Fajnie byłoby, gdyby im się udało, bo wtedy mielibyśmy czapy jednolite, a nie zespalane z 2 mniejszych. Trzymam kciuki!

 

Lenka znowu dziś rozżalona i z oczkami pełnymi łez pytała czy na pewno po przeprowadzce to mieszkanie będzie nadal nasze i czy na pewno będziemy tu przyjeżdżać... :)

Gdy ona tak robi, to zawsze przypomina mi się mój brat (do którego zresztą Lenka jest bardzo podobna), który w wieku 3 lat (!!!) poszedł sam "w odwiedziny do starego domku". Ów nasz "stary domek", to było mieszkanie w sąsiednim bloku. Pawciu poszedł ta w odwiedziny nie mówiąc nic rodzicom (a miał być w piaskownicy pod oknem). Szukało go kilka osób po całym osiedlu. Już nie pamiętam kto go znalazł - chyba tata - mały siedział na schodach, bo nowej właścicielki nie było w domu i czekał na nią smutny. To trwało na pewno ponad godzinę... Moi rodzice odchodzili od zmysłów... Mieszkanie było na ostatnim piętrze, więc nikt go nie widział, bo gdyby było niżej, to ktoś z przechodzących dawnych sąsiadów pewnie by go odprowadził wcześniej. Swoją drogą niezły hard core - teraz wypuszczenie trzyletniego dziecka do piaskownicy jest nie do pomyślenia, a my trzydzieści lat temu na naszym sielskim osiedlu ganialiśmy sami z chmarą dzieciaków. :) No cóż, jak by nie patrzeć, to było w ubiegłym stuleciu... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałam, dziś zamówiłam jeszcze marmurit z KABE. To te kamyczki zanurzone w żywicy. Gdy murarz zliczył cokół domu, cokół ogrodzenia i wszystkie murki, które dumnie prężą się na posesji, to wyszło tego 120 m. - kolejne 3 patole w plecy - matko elektryczna, jakie drogie te mazidła!!! Z przerażeniem patrzę, jak kolejny tysiąc za tysiącem leci z konta. Uszy więdną, a na usta ciśnie się kolejna "panienka"... :) - jak kto woli, kolejność może być odwrotna. :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedwczoraj przyjechał marmurit - mozaika "kamyczkowo-żywiczna". Teściunio z kolegą zmajstrowali szablon czapy na słupek ogrodzeniowy i wyszło super!

Wczoraj zobaczyłam odlewy pierwszych dwóch czapek - płotek berety będzie miał superanckie. :)

Tynki już prawie skończone - wczoraj pochodziłam po całym domu i pooglądałam prace tynkarskie, wszystko obmacałam - metoda Braila działa nawet w pomieszczeniach, gdzie nie ma światła - nawet tam, gdzie było całkiem ciemno wymacałam garbki i pozaznaczałam kredą - panowie mieli pozacierać nierówności (niewiele ich było). Dziś ostateczne podliczenie otynkowanej powierzchni i mam nadzieje "adieu!, panowie tynkarze!" Jak tylko hydraulik przestanie rządzić w naszym domu, to wreszcie będą mogli pojawić się posadzkarze. Już nie mogę się doczekać, bo wreszcie to będzie prawdziwy dom. :)

Murarze dziś gruntują ostatnią ścianę i potem heja - jadą tynki! :)

Ogólnie rzecz biorąc - jest dobrze - robota nabrała tempa. Potrzebne nam jeszcze trochę pogody i będzie cudnie - żeby tylko udało się otynkować dom, śmietnik, wszystkie murki i ogrodzenie, to byłoby naprawdę fantastycznie! Trzymajcie kciuki, please! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

O matko, nie mam weny, ale zaległości rosną, więc lepiej cokolwiek napisać, coby potem nie było szoku, że pół budowy trzeba opisać. Wciąż coś się dzieje - mamy już prawie nałożony tynk na dom. Skończone są już tynki wewnętrzne, hydraulika SIEROBI, chłopaki nakładają grunt na słupki ogrodzeniowe, żeby zaraz nakładać tynk, czapy już prawie wszystkie odlane - zostały jeszcze chyba trzy, murki przy wjeździe już przygotowane do gruntowania, podbitka zakończona, lada dzień będziemy przedłużać daszek nad tarasem o jeszcze 2 rzędy dachówek, wczoraj był pan od posadzek i po 11. listopada będą robiły się wylewki w domku, za kilka dni zamawiam drzewo na ogrodzenie, uuuuffff! Nie wiem czy wszystko wymieniłam, bo sporo tego, ale starałam się bardzo. Teraz przejdźmy do bardziej szczegółowych opisów...

Otóż z tynkami wyszło trochę nie tak, jak miało wyjść, ale w ogólnym rozrachunku wyszło to nam na dobre - dobrze, że nie wyszło przez okno, bo tyle tu o tym wychodzeniu... :) Jak już pisałam wcześniej w dzienniku, kolorek wybierałam wedle ręczniczka w kolorze ecrue. Miało być budyniowo. Pomna przestróg, że należy wybierać na wzorniku kolor o ton jaśniejszy aniżeli wymarzony, tak też zrobiłam. Decyzja zapadła w ciągu pięciu minut, po czym wielce z siebie zadowolona powróciłam na rodziny łono. Panowie nałożyli tynk i okazało się, że zrobiło się śmietankowo, a nie budyniowo, bo kolorek wyszedł, owszem, śliczny, tyle, że nieco jaśniejszy, niż właściciele planowali... :) Gdyby był o pół tonu ciemniejszy, to byłoby bardziej ową ecruowatość widać, a tak, to trzeba ją sobie troszkę wyobrazić, bo widać ją najlepiej w popołudniowym słonku... :D Najpierw - jeszcze nawet dziś - troszkę mnie to uwierało, niczym ziarnko piasku w bucie. Dziś jednak pojechaliśmy po południu na działkę, gdzie zostawiliśmy auto i poszliśmy całą familią na spacer do lasu, a przy okazji obeszliśmy całe nasze osiedle. Ziarnko w bucie szlag trafił i zastąpiło je zadowolenie, bo nasz dom jako jeden z raptem kilku na osiedlu, nie jest w odcieniach żółci. Nie żebym miała cokolwiek przeciwko żółtym i żółtopochodnym elewacjom, bo naprawdę mi się podobają - są bardzo pogodne, jednak w takim natężeniu (mniej więcej na 10 domów 8 jest żółtych lub żółtawych) potrafią zmęczyć oczy. Po spacerze przestałam mieć kaca z powodu koloru, Teraz niecierpliwie czekam aż panowie nałożą marmurit na murki i cokół domu, a potem przyjdzie kolej na wybór koloru garażu i ramek wokół okien i słupków tarasowych - wymyśliłam, że zrobimy je o 2 tony ciemniejsze niż resztę domu, ale teraz zaczynam mieć obawy czy znowu nie trafię "obok" z kolorem. :) Mam nadzieję, że wszystko będzie ok - na wszelki wypadek jednak, testowanie koloru zaczniemy od najmniej widocznej ramki, przy okienku kotłowni. :)

Zaraz wkleję zdjęcia naszej nie-ecrue elewacji. Jeszcze nie jest kompletna, ale ściany już mamy zrobione. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zdjęcie sprzed kilku dni - ściana póki co zagruntowana:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/deea00d06ef8742bee5ea0c52ce228ce,10,19,0.jpg

 

 

 

a tutaj ta sama już otynkowana:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/1822360f85ccdfbdd1578751fd13b712,10,19,0.jpg

 

w rzeczywistości ten tynk jest trochę jaśniejszy - określiłabym ten kolor jako biel złamaną kremem - Kochanie, to kolejna nazwa z palety TRUE COLOUR - specjalnie dla Ciebie :D

 

 

 

 

To widok od strony tarasu - tutaj kolor już troszkę bardziej prawdziwy:

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/fe027d6f7cbf96cd608df5196bdf31d2,10,19,0.jpg

 

 

 

W trakcie budowy plany ewoluują i jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma - przyszedł czas na kolejne ustępstwo z naszej strony - "kompromis" się to pięknie nazywa. Znowu powtarzając za Aniołem z Alternatywy 4: "Nie bedzie kabaretu! Bedzie chór!" - nie bedzie dużego daszku! Bedzie "takisobie"!

Otóż mieliśmy mieć cudowny, głęboko zadaszony taras, tak, żeby można było siedzieć sobie na nim nawet podczas deszczu. Gdy dwa dni temu w pochmurny dzień weszłam do salonu i zobaczyłam jak "układa" się tam światło, stwierdziłam, że gdy zadaszymy taras według planów, możemy mieć ciemno w pokoju (a jestem światłolubna i nie zniese mieszkania w norze - prędzej zniese jajko!) Zaczęliśmy więc ganiać naszego "kerownika" po rusztowaniach i oto efekty:

Na tym zdjęciu porozumiewamy się z murarzem za pomocą pisma obrazkowego - Maliniaczek ułożył nam dachówki, żeby pokazać jak daleko będzie sięgał przedłużony daszek nad tarasem - stanęło na dwóch dachówkach zamiast trzech, żeby nie zabierać światła w salonie. Rysunki na ziemi pokazują jak daleko będzie sięgał taras - to ta bardziej oddalona linia. Najpierw było pismo obrazkowe, potem przyjdzie czas na suahili. :D

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/554b63957bb743a0fbaaa21374a8dee4,10,19,0.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz poprzeglądamy kąty w środku.

Robi się rękami mojego mężowskiego taty glazura w kotłowni:

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/4349bd015eedff695ebffa0ca6ed34a1,10,19,0.jpg

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/1ec4ebcae013ae8117091c2eb628f65a,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/6b127c86debcfc5ef6e882b3cb898940,10,19,0.jpg

 

 

 

A tutaj już poczynania hydraulików - elektrycy rozciągnęli nam w chacie ponad 2 kilometry kabli, ciekawe ile będzie rur, rurek i rułek :) ...?

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/9233831b9725fe19b91f1db31d0a1cc9,10,19,0.jpg

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/ee95e94a1c875eae46198d3d9e55659a,10,19,0.jpg

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/9b7656dd5e14f4dbc8c87e03c8ee7df6,10,19,0.jpg

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/70f12134a9af6c9981b2c5bc840a5371,10,19,0.jpg

 

http://foto0.m.onet.pl/_m/4f129731415dad154c24fd25a8accf30,10,19,0.jpg

 

 

 

Jedna "maleńka" - nie jedyna w naszym domu - rozdzielnia :)

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/8bd17bdda64b3948ab4c41c153d623de,10,19,0.jpg

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaaa, zapomniałam jeszcze napisać, że byłam tydzień temu w dużym zakładzie stolarskim, gdzie produkują drzwi. Pan za drzwi zewnętrzne i 9 wewnętrznych + jedne przesuwne (wewnętrzne) "zaryczał" 24.000! Kapcie mi spadły - piękne drzwi tam robią (widziałam, bo pan zabrał mnie na wycieczkę krajoznawczą po hali produkcyjnej), ale takiej ceny nasz budżet ni diabła nie chce łyknąć! :) Stanęło więc na tym, że drzwi zewnętrzne robimy u nich, a reszta musi wyjść spod rączki jakiegoś tańszego stolarza, względnie będzie pochodzić z fabryki "typówek" pod warunkiem, że uda nam się dogadać z tą fabryką na wyprodukowanie 1 drzwi nietypowych i dwojga suwanych...

Co jakiś czas żre mnie jakiś budowlany robal i spokoju nie daje, dopóki temat nie zostanie przegryziony i "odptaszkowany". Teraz robale są dwa - nazywają się "drzwi wewnętrzne" i podłogi. Zwłaszcza temat podłóg jest pilny, bo trzeba określić wysokość wylewek, a wylewki tuż tuż, bo po 11. listopada - robal mnie tym bardziej zawzięcie już nawet nie żre, lecz wp....piii, piii, piii :D, toteż postanowiłam zająć się podłogami, żeby przeżyć i nie skonać przy terakocie.

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To by było na tyle, drodzy parafianie - kolejne kazanie za dni parę, jak się nazbiera trochę zdjęć i faktów.

Jeśli już jesteśmy przy tematyce mszalnej, to przedwczoraj pytałam murarza gdzie dał na mszę, że mają taką piękną pogodę do pracy - bo nie wierzyłam, że te tynki da się położyć przed wiosną.

Maliniaczek odpowiedział, że za te wszystkie kłamstwa, którymi mnie pod koniec lata karmił, jak pracował na innej budowie, to on teraz codziennie się o pogodę modli, żeby to naprawić i odpracować. :D Mieliśmy w swoim czasie pogadankę pedagogiczną na temat kłamstwa i mojego stosunku do takich ludzi i od tamtej pory nasz majsterek lata jak zegarek - bił się w piersi aż dudniło, że więcej nie będzie - od tamtego momentu mówił szczerze, jak tylko mu się robota na tamtej budowie przedłużała. Chyba najbardziej mu było głupio, gdy go ośmieszyłam przed jego pracownikami - myślę, że już nie zaryzykuje drugiej takiej akcji... :D

Póki co wszystko posuwa się tak, jak trzeba, szkoda, że nadchodzi listopad, a nie październik - gdybyśmy mieli jeszcze miesiąc pogody, to na relaksie zdążylibyśmy z pracami na zewnątrz.

 

A teraz już naprawdę koniec na dziś. Amen. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Dziś po prawie miesiącu milczenia odzywa się Inwestorka - halo! pisze się!

Otóż od ostatniej mojej wizyty w dzienniku też moim, zmieniło się u nas to i owo.

"To", to np. fakt, że hydraulicy mieli przerąbane - znając termin rozpoczęcia prac posadzkarskich i mając na skończenie swojej roboty niecały tydzień, pan hydraulik odpuścił sobie 2 dni pracy na naszej budowie, żeby pobrykać na innej. Mój dialog z nim wyglądał mniej więcej tak:

dodam, że ze względu na to, że jest to kolega mojego teścia, musiałam gadać z uśmiechem na twarzy, dodam też, że pan hydraulik i cała jego ekipa bluźnią tak, że modlę się zawsze, żeby moich dzieci nie było w pobliżu

 

ja: panie Z. idę pana bić!

on: a za co kochana pani?

ja: za to, że wie pan jak mało ma pan czasu i olewa pan sprawę, a za parę dni wchodzą posadzkarze! Chyba codziennie będzie pan podbijał kartę, a za nieobecność urwę łeb

on: ale kochana pani robota, robota mnie goni i pieniądze uciekają

i uwaga To moja wina, że ten skur....n od tynków tak długo tu siedział i blokował mnie z robotą?!

ja: panie Z. mnie nie obchodzi jak długo ten sku.... od tynków tu siedział, tylko mnie obchodzi jak szybko ten skur...n od hydrauliki skończy robotę na mojej budowie! TO TEŻ BYŁO Z UŚMIECHEM

 

Gość zwątpił - potem murarz go nastraszył, że posadzkarze wchodzą w poniedziałek (a naprawdę mieli wejść w piątek), więc pan Z. z ekipą w powiększonym składzie zaiwaniał na budowie codziennie do 22.-23.00 :D Ale dał radę i zdążył do piątku! :D

 

No i właśnie miało być, ze zmieniło się to i owo, pora więc na "owo":

W piątek wylali nam posadzki. Po raz pierwszy trafiła nam się na budowie TAKA ekipa. Murarzy mamy świetnych, ale posadzkarze przebili wszystkich. Polecił nam ich sąsiad. Chłopaki stawili się na placu boju o 6.30 - przyjechało ich 8. Po szybkiej kawie na rozgrzewkę rozbiegli się po domu niczym antyterroryści podczas akcji.

A. mówił, że w chałupie było aż czarno, tak zaiwaniali. Cały dom z piwnica i garażem skończyli robić o 15.00. Pięknie, równiutko, punktualnie i w ogóle och i ach!

 

Gdyby ktoś z warm.-maz. chciał namiary, to chętnie dam, bo naprawdę zasługują na polecenie. Oni pracują też w Warszawie i okolicach.

Kotłownia wykaflowana, jutro będą się robiły fugi rękami mojego Teścia. No i tadam! Zaczynamy wykończeniówkę!

Co jeszcze? Mamy przedłużony dach nad tarasem o 2 rzędy dachówek - teraz jest OK. W tym tygodniu murarze wyleją nam taras. Dom naprawdę jest już fajny.

 

Nie pisałam tutaj o naszej wewnętrznej bitwie o podłogi - mamy niesamowity dylemat co położyć: deski czy panele. Najpierw nie chciałam słyszeć o panelach, bo wymarzyłam sobie, że fajnie byłoby w miarę możliwości mieć w domu naturalne materiały. Potem wystraszyliśmy się, że staniemy się niewolnikami własnej podłogi i będziemy niczym Dulscy drżeć w duchu przed przyjściem gości, żeby nie przyszli w szpilkach, albo nakłaniać ich do zdejmowania butów (brr!)

Podczas właśnie tego etapu poczytałam sobie o panelach Balterio i byłam ciekawa jak też one się prezentują. Odwiedziliśmy więc sklep z podłogami i zobaczyliśmy, na podłodze zamontowane 5 lat temu panele Balterio i tuż obok nich deski trójwarstwowe Krono - Jest to tuż przy drzwiach, więc ciągle chodzą po tych podłogach klienci. Deski są zmasakrowane obcasami - mają pełno wgłębień, a na panelach nie ma prawie śladu - pewnie stopień zniszczenia byłby zauważalny po położeniu obok takich samych tylko nowych paneli... Wachlarz wzorów i kolorów bardzo bogaty, montaż w cenie.... Decyzja zapadła: kładziemy panele!

No i tak żyliśmy z tą myślą prawie 2 tygodnie, aż przyjechali panowie od posadzek i co zrobił mój mąż w porozumieniu ze swoją żoną? Otóż postanowili, że wylewki powinny być zrobione na takim poziomie, żeby w razie zmiany decyzji zmieściły się deski! :D

Zgadnijcie czym żyjemy znowu od paru dni i jaki robal nas gryzie...? Jakby tego było mało w weekend odwiedziliśmy znajomych, którzy mają stary piękny dębowy parkiet. Oni oczywiście polecają drewno. A my, biedaczyska - jacy głupi byliśmy w temacie podłóg, tacy jesteśmy...

Za panelami przemawia cena, bogata paleta kolorów i odporność na zniszczenia, ale całą resztę zalet ma drewno!

Wymarzyliśmy sobie podłogi w kolorze bielonego dębu - jaśniutki beż zaprawiony delikatną szarością - podłoga miałaby być jasna, żeby rozjaśniać jeszcze wnętrza. Panele w takim kolorze znaleźliśmy bez problemu, a wiem, że nie każde drewno da się tak "zrobić". Nie chcielibyśmy też wydać majątku na same podłogi, bo jeszcze całe wykończenie przed nami - przypuszczam, że gdybyśmy zdecydowali się na deski, to nasza przeprowadzka trochę się opóźni, bo dłuższy montaż i kasy trzeba nazbierać.

Te podłogi to mój nowy koszmar - kiedyś były to murki i teren za domem - gdy opanowaliśmy sytuację i "zobaczyłam" to wreszcie w myślach, a potem okazało się wykonalne, przyszła pora na zmianę koszmaru i zaszczytne miejsce objęła podłoga - niedługo mi się będzie po nocach śniła! Brrr!

 

RATUNKUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!! Błagam o pomoc w podjęciu decyzji. Będę ogromnie wdzięczna za każdą uwagę i radę. Może jest jeszcze coś w tym temacie, co Wy wiecie, a my nie...?

 

I tym błagalnym apelem zakończę na dziś. Zdjęcia być może dam radę wrzucić jutro, bo dziś to już tylko zombie siedzą - jest 2.12 i pora zmykać do małżeńskiej alkowy... :D

Zmykam zatem i do jutra. :)

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Zapuścił się ten mój dzienni - myślałby kto, że sam... :)

Może dziś się wreszcie zmobilizuję, żeby wieczorem wstawić zdjęcia - strasznie mnie wkurza ta zabawa z przerzuceniem z albumu do albumu itp - mogłoby to być mniej czasochłonne...

Roboty u nas gnają - mamy kaloryfery na ścianach, mamy już wstawiony piec - na czas budowy "śmieciarz", mamy zasobnik na ciepłą wodę - ogrooooomny, bo hydraulik powiedział do męża, żeby kupił taki ogromniasty, bo inaczej z 3 babami w domu, to będzie się wiecznie kąpał w zimnej wodzie - podziałało! :D :)

Poddasze od ponad 2 tyg. się ociepla, więc jest już naprawdę fajnie. Chłopaki chyba skończą do końca roku - taką mamy nadzieję.

3 dni temu Teściunio zafugował płytki i gres w kotłowni, są już podwieszane sufity w łazienkach - robi się coraz bardziej domowo. Najfajniejsze jest to, że nie ma już na górze echa - teraz dźwięki chłonie wata - jest miło i ciepło. Chłopaki wreszcie mają naprawdę dobre warunki do dalszej pracy. Jak tylko skończą ocieplać poddasze, to lecimy z gładziami.

Potem wizyta rzeczoznawcy i modlitwa o przychylność, a jeśli ta będzie, to będzie i kolejna transza od ciotki-bankierki. :) A jak pieniążki kochane pojawią się na koncie, to szybciorem zamawiamy drzwi zew. i wew. oraz schody, kafle i podłogi. Dodatkowe pomiary kuchni oraz łazienek po tynkach i posadzkach zrobione, więc SIĘ robią koncepcje kuchni i reszty, a mnie znowu głowa boli, bo nie mam wizji. Jednocześnie dzika radość mną targa, że zaraz będzie można wyskoczyć z bloków startowych i kończyć tę chałupę jeszcze szybciej, żeby wreszcie w niej zamieszkać. :)

Póki co, jakby mi remontów było mało, wymyśliłam sobie, że w mieszkaniu potrzebna jest nowa fuga silikonowa wokół wanny, toteż dzisiejszy dzień jest dniem smrodu, bo w mieszkaniu capi chemią. :)

Przyszedł teść i zaczął pracę, a moje młodsze dziecko zabawiało się w pomocnika - na tę okoliczność ozdrowiała - zniknęły wszelkie katary i kaszle, przez które nie poszła dziś do przedszkola. Gdy dziadek wypruwał skalpelem starą fugę, Lenka siedziała mu dosłownie pod pachą ściskając silikon i zamęczała co chwila pytaniem, czy już ma tenże silikon podać. Zagadywała go na śmierć - ma to po prababci - ona też żeby lepiej widzieć wchodzi pomiędzy młotek, a gwóźdź :). Potem wnusia, żeby dziadka rozerwać przy tej nudnej robocie, wymyśliła zabawę w zagadki o zwierzętach. Zadawała, zadawała, aż wreszcie zarządziła: teraz twoja kolej, dziadek! Dziadek myślał, myślał, aż wreszcie powiedział: co to jest - czarne na czerwonym jedzie po zielonym?

Lenka rozdziawiła dziobek i tępo się w dziadka wgapiła, bo ona tu o żyrafkach i słonikach, a dziadzio o kolorach jakichś... Dziadek się zlitował: Murzyn na jawie jedzie po trawie.

Szpara pomiędzy szczęką a żuchwą u dziecka znacznie się powiększyła, oczy zaczęły tęsknić za rozumem jeszcze bardziej i dalej cisza... Mówię więc do dziadka: wytłumacz jej co to "jawa" :D

Dziadek wytłumaczył ale dziecię nie doceniło zagadki, bo przecież Murzyn to nie lew, chociaż też z Afryki... :) (wyczulonych uprzedzam, że rasistką nie jestem ani ja, ani dziadek, a tym bardziej moje czteroletnie dziecko :D)

Dalsza pomoc w pracach łazienkowych to była pomoc w jedzeniu słodyczy. Dziadzia jadł cukierki i ciasteczka, Lenka dokładnie te same, dziadzia pił herbatę, Lenka przytargała do łazienki swój sok - jak ekipa, to ekipa - wszyscy trzymają się razem - nawet do stołu przyjść nie chcieli, tylko na pralce mieli ucztę. :D

A potem wróciła siostra z występów i dziadkowego pomocnika diabli wzięli, bo pomknął chyżo do laleczek. :)

... Tak to sobie życie przed świętami płynie - tu praca, tu budowa, tam remoncik i jeszcze sprzątanko... tudzież przeziębionko - nudno nie jest...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze słówko o kolędach i okołoświątecznych przypadkach.

Kolędy nasze dzieci uwielbiają. Starsza córeczka odkąd skończyła 2 lata, to wyśpiewywała do ubiegłego roku : "PAŁA na wysokości" i nie działały na nią poprawki, że to nie "pała" tylko "chwała". Dopiero ubiegłej zimy przyjęła do wiadomości, że jednak starzy mają rację. Od kilku też lat mój mąż, domorosły kompozytor i autor tekstów impregnował dzieciom mózgi pastorałką "Oj maluśki..." Artyzm mojego A. polega na tym, ze jak zapomni tekst piosenki, to sobie go sam tworzy, byleby się z muzyką dobrze zgrywał. Wyśpiewywał też z 3 lata pod rząd "Hej maluśki maluśki lecisz sobie w siuśki", a dzieci chłonęły jak gąbka. W tym roku na próbach jasełkowych w przedszkolu, chłopiec z grupy Igi śpiewa własnie tę kolędę. No i niestety, moja córka też ją zaśpiewała na próbie, tyle, że w wersji tatusiowej! :D Potem opowiadała, że dzieci się śmiały, a panie to się wpół zginały ze śmiechu i "czemu one tak robiły?" :D :D Wyliśmy w domu ze śmiechu, a jednocześnie mąż ma zakaz śpiewania :) Nie podziałało na długo, bo wczoraj, jak kąpał dziewczyny, to słyszałam jak z łazienki dochodziły wycia - tym razem przerabiana była kolęda "Jezus malusieńki"...

 

3 lata temu, gdy moje starsze (wtedy będące w maluszkach) dziecko zachwyciło się w przedszkolu szopką, to w domu taką samą szopkę zaczęło odgrywać. Jedna lalka to była Maria, druga, Józef, a malutki bobasek był Jezuskiem. Pojechałam z nią na zakupy przedświąteczne, z nami w aucie Maria i mały Jezusek, bo Iga bez nich nie chciała wyjść z domu. Zapakowałam więc dużą Marię na fotel, a małego Jezuska włożyłam jej do rękawiczki, tak, że dyndał przy rękawie i z rękawicy wystawała mu tylko głowa. Stoję przy stojakach z biżuterią i wyszukuję prezent dla kuzynki, wokół kłębi się stado dziewczyn i kobiet, a moje dziecko na całe zrozpaczone gardło wrzeszczy: GDZIE JEST JEZUS?! GDZIE JEST JEZUS?! Baby patrzą ze zdziwieniem na nią, a ta wrzeszczy. Na to ja ze stoickim spokojem: USPOKÓJ SIĘ, JEZUS JEST W RĘKAWICZCE. Baby oczy na rękawiczkę, a tam łysy łeb bobasa widać. Wzroku tych kobiet nie zapomnę nigdy, bo patrzyły na mnie jak na jakąś Amiszkę w dyskotece.

Skoro Jezus się znalazł, to Iga się wydarła: "OCH, A GDZIE JEST MARYJA?!" Mamusia na to: MARYJA CZEKA W AUCIE. Wszystko to mówiłam spokojnym i poważnym tonem...

Tłum mało mnie w kaftan nie zakuł - te zdziwione i jednocześnie rozbawione spojrzenia - one spoglądały na siebie przekazując sobie wzrokiem, że mają właśnie do czynienia z jakąś nawiedzoną wariatką, która w domu dziecko psychicznie krzywi...:D Do dziś płaczemy ze śmiechu, gdy sobie to przypominamy. Zabawę mam zawsze taką samą od 3 lat - ryczę ze śmiechu, chociaż w sklepie do śmiechu najpierw mi nie było, ale po chwili już owszem... :)

Edytowane przez Lidia_G.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tradycyjnie, na obietnicach się skończyło, ale przysięgam, że niedługo NAPRAWDĘ słowa dotrzymam. Ostatnich kilka dni było naprawdę zwariowanych niczym rodeo, więc proszę o rozgrzeszenie. :)

 

Nie ma zdjęć, ale będą życzenia. Wszystkim, którzy od czasu do czasu wpadają tu, by poczytać te moje gryzmoły chciałabym życzyć wyjątkowych i cudownych świąt. Dziękuję za miłe słowa w komentarzach i cieplutko pozdrawiam każdego gościa (i gościówkę :D)

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/68fc6ab3134e51abfdfadb7928d4eb73,10,19,0.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...