Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nie cierpię spoufalania..


szopen

Recommended Posts

... wolałem "kochany Wafelku" :-(

 

No tak,romans to tu się nie kroił.Ja miałam mówić "kochany Wafelku" (tak wolał)a sam?..."o Pani"! Mezaliansssssss człeku to, a nie żaden romanssssssssss :(

 

I dodał on: "Ależ nie znowu, bo odkąd zacząłem Panią tytułować Panią to przecież ani na chwilę nie przestałem Skoro obiecałem to muszę się teraz tego trzymać :-/"

I cóż ma uczynić odrzucona kobieta?...Eh,życie! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 94
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mnie forma z imieniem jakoś nie przeszkadza. W pracy różnie się do mnie ludzie zwracają. Najczęściej tytułem stanowiska. Ale co zrobić, gdy tytułowanie stanowiskiem brzmi śmiesznie? Na przykład sekretarka mówi najczęściej do swojego szefa panie dyrektorze, a dyrektor pani Marysiu/Krysiu/Aniu. W sumie to powinien pani sekretarko mówić, bo dlaczego niby poufałość ma być jednostronna? Dlatego się nie denerwuję, kiedy chłopak, który sprząta mój pokój mówi do mnie pani Beatko, bo ja do niego mówię Panie Czarku. Nie mogę wymagać na siłę, aby zwracał się do mnie per zajmowane stanowisko, bo to by mnie zobowiązywało do mówienia jemu per panie sprzątaczu ;)

 

Co do akwizytorów, to mają oni na szkoleniach prane mózgi, że taka poufała forma skraca dystans z klientem i dlatego tak sie zwracają do ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzają mnie dwie rzeczy w tym wątku:

 

1. Mylenie spoufalania z przejawami zażyłości

 

2. Pogarda dla całej ogromnej grupy zawodowej sprzedawców

 

ad.1. Nie rozumiem jak formę "Pani Beato" czy "Panie Marku" można uznać za poufałą. To wciąż jak najbardziej formalny zwrot (Pan/Pani !), a nie żadne "tykanie" jak ktoś tu sugerował. Faktycznie świadczący o większej nieco zażyłości niż czyste "Proszę Pana", bo rozszerzony o pewną znajomość danej osoby. I w tym sensie prawdą jest, że taki zwrot automatycznie skraca dystans, ale przecież nie oznacza pogardliwej poufałości (wtedy żaden sprzedawca, by go nie używał, bo z jego punktu widzenia byłby strzałem w kolano).

 

ad.2. Nikt nie lubi ludzi nachalnych, ale trochę mnie razi robienie sobie ze sprzedawców chłopca do bicia. Grupa zawodowa jak każda inna, obecnie bardzo duża i bardzo zróżnicowana. Jedna z nielicznych, w których jeszcze w miarę powszechnie zatrudniają, zresztą często osoby, które o takiej karierze nigdy nie marzyły. Wywyższanie się z tego tylko powodu, że samemu sprzedawcą się*nie jest - wydaje mi się niestosowne.

 

Zdecydowanie krytycznie oceniam ludzi, którzy prowadzą sprzedaż nadużywając relacji towarzyskich - bo to uważam za nieuczciwe (wszelkie Amwaye,Ori-cośtam), ale nie widzę powodu, żebym miała być grubiańska wobec telemarketera, który wykonuje swoją pracę profesjonalnie. Jeśli mi nie pasuje oferta to po prostu dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bratki, skoro poruszyłaś telemarketera...

Praca pewnie paskudna. Nie mam kontaktów z takimi bardziej zaawansowanymi, co to dzwonią do przykładowego "kierownika apteki", albo "szefa zakładu wulkanizacyjnego", tylko z takimi co łapią mnie w domu i zapraszają na pokaz dywanów, i garnków z wbudowanym radiobudzikiem jednośladowym. Może to nie jest zgodne z zasadami klasycznego bon ton, ale jeśli po zorientowaniu się kto do mnie dzwoni odłożę słuchawkę, to taki telemarketer nie marnuje czasu na jałową rozmowę ze mną, tylko może bardziej efektywnie zadzwonić do innej osoby, Jak z nim pogadam, wypytam o szczegóły, to on zmarnuje 5 minut, a ja i tak nic nie kupię. Moje grzeczne i pozorne zainteresowanie nic mu nie pomoże, a wręcz przeciwnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bratki, skoro poruszyłaś telemarketera...

Praca pewnie paskudna. Nie mam kontaktów z takimi bardziej zaawansowanymi, co to dzwonią do przykładowego "kierownika apteki", albo "szefa zakładu wulkanizacyjnego", tylko z takimi co łapią mnie w domu i zapraszają na pokaz dywanów, i garnków z wbudowanym radiobudzikiem jednośladowym. Może to nie jest zgodne z zasadami klasycznego bon ton, ale jeśli po zorientowaniu się kto do mnie dzwoni odłożę słuchawkę, to taki telemarketer nie marnuje czasu na jałową rozmowę ze mną, tylko może bardziej efektywnie zadzwonić do innej osoby, Jak z nim pogadam, wypytam o szczegóły, to on zmarnuje 5 minut, a ja i tak nic nie kupię. Moje grzeczne i pozorne zainteresowanie nic mu nie pomoże, a wręcz przeciwnie.

 

Ależ ja się nie wdaję w żadne rozmowy! Po prostu grzecznie dziękuję, mówiąc że nie jestem zainteresowana. Zaawansowanie nie ma tu chyba nic do rzeczy.

 

Jeśli odkładasz słuchawkę bez słowa, to skąd on/ona ma wiedzieć czy to Ty jesteś arogantem, czy po prostu coś Was rozłączyło na linii? Będzie próbował drugi raz i dziesiąty. I dlaczego ma być wam obojgu nieprzyjemnie?

 

Poza tym - jakim cudem dzwonią do Ciebie do domu? :o Komu dałeś swój numer?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym - jakim cudem dzwonią do Ciebie do domu? :o Komu dałeś swój numer?

 

To nie taki znowu cud. Podnosisz słuchawkę i wklepujesz 9 cyfr. Jeśli wybierzesz właściwe 9, to u mnie w domu telefon dzwoni :D

Maszyna losująca, podłączona do telefonu telemarketera czasami znajduje mój numer. Jest jej o tyle łatwiej, że ma mniej cyfr - przecież na pokaz garnków na warszawskich Bielanach nie będą zapraszać mieszkańców Bielan krakowskich. Więc tak z pięć cyfr jest już ustalonych, zostaje 4. To daje nam jakieś 10 tyś numerów.

Poza tym kiedyś wydawano takie książki o kiepskiej akcji ale licznych bohaterach, pod tytułem: książka telefoniczna woj. stołecznego. Tam można mnie było znaleźć, znając nazwisko i kawałek adresu.

 

 

A co do wdawania się w rozmowę, to niektórzy telemarketerzy od chińskich dywanów prosto z Turcji (czy może odwrotnie) są tak dobrze wyszkoleni, że już po pierwszych 5 sekundach wsłuchiwania się wiem, że przez kolejnych 50 mówić nie przestanie i co gorsza słuchać nie zacznie. Wtedy odkładam słuchawkę. Jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy, że jemu może przyjść do głowy, że połączenie zostało przerwane z przyczyn technicznych, bez mojej woli. I jeszcze żaden nie zadzwonił powtórnie - maszyna losująca wybiera kolejny numer i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

m.k.k. - z takim zawodnikiem jak opisujesz nigdy nie miałam do czynienia :) Może by mi trochę zmienił światopogląd. Telefonów na komórkę - jeśli nie mam czasu po prostu nie odbieram i nie muszę się konfrontować, tam jednak co najwyżej dzwonią operatorzy i to chyba trochę inny model działania.

 

Nadal jednak uważam, że robienie ze sprzedawców jako takich dyżurnego obiektu pogardy - fajne nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może mieszkasz w zbyt małej miejscowości, gdzie nie robi się takich pokazów. Może nie ma Ciebie o właściwej porze w domu - celują w godziny 10-15, by łapać osoby spędzające ten czas w domu, bo statystycznie są bardziej mobilne czasowo i łatwiej się dają naciągać. Może nie masz telefonu w tepsie (tylko na stacjonarnym mi się zdarzały takie sytuacje). A może masz szczęście, że Ci takie niepowtarzalne okazje jak rowerek treningowy z silnikied diesla przechodzą koło nosa :?

:D

Co do robienia z nich obiektu pogardy - zgoda. Raczej postrzegam ich jako jeden z obiektów dowcipów (jak blondynki), co nie znaczy, że lekceważę wszystkich sprzedawców i wszystkie blondynki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

m.k.k. - z takim zawodnikiem jak opisujesz nigdy nie miałam do czynienia :) Może by mi trochę zmienił światopogląd. Telefonów na komórkę - jeśli nie mam czasu po prostu nie odbieram i nie muszę się konfrontować, tam jednak co najwyżej dzwonią operatorzy i to chyba trochę inny model działania.

 

Nadal jednak uważam, że robienie ze sprzedawców jako takich dyżurnego obiektu pogardy - fajne nie jest.

 

Oczywiście gardzić nie - ale ja mam to w realu kilka razy w tygodniu.

 

"Poproszę z Panią Ewą - Pani Ewo mamy dla Pani kancelarii taką super ofertę......."

 

Wiesz mi można mieć dość

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ad.1. Nie rozumiem jak formę "Pani Beato" czy "Panie Marku" można uznać za poufałą. To wciąż jak najbardziej formalny zwrot (Pan/Pani !), a nie żadne "tykanie" jak ktoś tu sugerował. Faktycznie świadczący o większej nieco zażyłości niż czyste "Proszę Pana", bo rozszerzony o pewną znajomość danej osoby. I w tym sensie prawdą jest, że taki zwrot automatycznie skraca dystans

 

Bardzo mnie cieszy, że zauważyła pani, że w języku polskim są różne stopnie formalizmu i poufałości. Co innego, kiedy mój szef mówi do mnie "Panie Iksie", co innego kiedy mówi do mnie np. sprzedawca, ale z którym się znam od paru miesięcy, a co innego, kiedy tak się do mnie zwraca osoba, którą pierwszy raz widzę/słyszę.

 

Ponieważ czy się pani to podoba, czy nie, polska kultura jest sztywna dość i zhierarchizowana. I tak mój szef mówi do mnie "Panie Iksie", ale ja w życiu nie powiem do niego

"panie Y", tylko używam tytułu. że jest asymetria? Tak, ale jest ona typowa dla naszego języka.

 

Stąd, kiedy sprzedawca, który NIGDY PRZEDTEM CIEBIE NA OCZY NIE WIDZIAŁ, używa formy mniej formalnej, sugerującej zażyłość i spoufalenie, daje wyraz pogardy - niezależnie od tego, czy sobie z tego zdaje sprawę, czy nie.

 

Moi przedpiścy napisali to już, ale powtórzę jeszcze raz, by wszyscy zrozumieli w czym rzecz:

 

1) "Panie Wojciechu"_ nie jest_ formą pogardliwą, jest uprzejmą formą, ale stosowną tylko w _pewnym kontekście_. Forma ta bowiem, choć wciąż formalna, sugeruje właśnie pewną zażyłość. Forma ta odrobinę skraca dystans.

 

2) Stąd używanie tej formy w kontekście innym, w przypadkach gdy nie wiemy czy druga osoba ŻYCZY sobie skracania dystansu, jest właśnie spoufalaniem się.

 

3) Jeżeli ktoś nie liczy się z uczuciami innych osób, i zwraca się do nich tak, jak jemu pasuje - a zwłaszcza wtedy, gdy nawet nie dba o to, czy druga osoba akceptuje taką formę zwracania - to daje wyraz swojej pogardzie dla tych osób.

 

4) Nie gardzę sprzedawcami. I jeszcze raz- gdybym z jakimś człowiekiem pracował juz pół roku, to jakby do mnie zaczął mówić per "panie Wojtku/Krzysztofie", nie miałbym nic przeciwko. Ale miałbym,gdyby zaczął mówić w pierwszej minucie znajomości.

 

Kulturę mamy taką jaką mamy. Mi osobiście się ona podoba. Nie lubię powszechnego spoufalania się, gdzie wszyscy są sobie po imieniu i na ty. Cieszę się, że znalazło się parę osób, które moje zdanie podzielają.

 

PS: Panie Wafelku, mi tam się podobały te fragmenty, w których pan pisał per "Szanowna pani" i nie widziałem w nich nic dziwnego czy sztucznego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mnie cieszy, że zauważyła pani, że w języku polskim są różne stopnie formalizmu i poufałości. Co innego, kiedy mój szef mówi do mnie "Panie Iksie", co innego kiedy mówi do mnie np. sprzedawca, ale z którym się znam od paru miesięcy, a co innego, kiedy tak się do mnie zwraca osoba, którą pierwszy raz widzę/słyszę.

 

[ciach]

 

PS: Panie Wafelku, mi tam się podobały te fragmenty, w których pan pisał per "Szanowna pani" i nie widziałem w nich nic dziwnego czy sztucznego.

 

Bardzo proszę mi w takim razie wyjaśnić dlaczego w kontekście tego co Pan napisał w swoim ostatnim poście tutaj pozwala Pan sobie na zwracanie się do mnie per "Panie Wafelku"? Gdybym ja się do Pana w taki sposób zwrócił, to uznałby Pan, że Panem pogardzam. Czy w takim razie ja powinienem uznać, że Pan się wywyższa, ponieważ zwraca się Pan do mnie używają formy skracającej dystans, jednocześnie wymagając ode mnie używania formy maksymalnie ten dystans wydłużającej. Wprowadza Pan asymetrię do naszej komunikacji i, szczerze powiedziawszy, ja nie rozumiem dlaczego. I ja i Pan jesteśmy ludźmi i zasługujemy wzajemnie na taki sam szacunek. Tymczasem Pan pretenduje do pozycji, której należy się wyższy szacunek.

 

I jeszcze jedna kwestia. Ja we fragmentach, które pisałem do Pani izamamagabora też nie widzę nic sztucznego ani dziwnego. Problem polega tylko na tym, że używanie takiej formy utrudnia i wydłuża komunikację, więc osobiście, z czysto praktycznego powodu wolę używać prostszych, bardziej bezpośrednich form. Nie dość, że zaoszczędzam w ten sposób czas swój, jak i wszystkich czytających, to jeszcze zmniejszam możliwość pomyłki/niezrozumienia przekazu, bowiem mogę pewne treści przekazywać wprost, a nie w formie zawoalowanej przez wymogi formalne. Moje ego jakoś na tym nie cierpi. Niestety cierpi Pańskie. Oczywiście w pełni to rozumiem i szanuję - takie jest Pana osobiste zdanie i Pan do niego pełne prawo, jak również i do tego, żeby inne osoby szanowały Pana postawę. Jednakże, nie jest prawdą, że każda osoba, której Pan nie zna lub zna bardzo słabo, zwracająca się do Pana per "Panie Marcinie" intencjonalnie pragnie Pana poniżyć i obrazić. Dla niektórych jest to po prostu normalny "dystans", na którym rozpoczynają interakcję z nowopoznanymi osobami. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że analogicznie do Pana sytuacji, niektórzy z nich mogą się nawet poczuć urażeni formą Szanowny Panie stwierdzając, że pogardza Pan nimi skoro nie godzi się Pan na utrzymanie dystansu na poziomie "Panie Marcinie", który jest dla nich poziomem naturalnym.

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę wyrozumiałości i większego otwarcia na innego człowieka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się "wetnę" w dialog szopena i Vafelka.

 

Otóż konkluzja była taka, że wszytsko zależy od okoliczności:

a okoliczności forum są takie, że do wszystkich zwracamy się po nicku: skoro nick brzmi"szopen", to nie piszemy Pan szopen.

 

 

I tyle

 

Bo tu dystans jest skrócony.

A nie wierzę, że jak Vafel jest u lekarza, to mówi Pani Kasiu. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Wy przypadkiem nie jesteście trochę przewrażliwieni? Rozumiem oburzenie, gdyby ktoś zwracał się do Was jakimis obraźliwymi słowy, ale połączenie Pan i własne imię przecież nie jest obraźliwe... Naprawdę uważacie, że na świecie byłoby lepiej jakby wszyscy w stosunku do osób, których nie znają osobiście stosowali tylko formalne wyrażenia? Brzmiałoby to mniej więcej tak:

 

Czy Szanowni Państwo nie są przypadkiem trochę przewrażliwieni? Rozumiem oburzenie, gdyby ktoś zwracał się do Państwa jakimiś obraźliwymi słowy, ale połączenie Pan i własne imię przecież nie jest obraźliwe... Naprawdę uważją Państwo, że na świecie byłoby lepiej jakby wszyscy w stosunku do osób, których nie znają osobiście stosowali tylko formalne wyrażenia?

 

Jasne jest, że czasami takie "Panie Marcinie" powiedziane jest takim tonem i w taki sposób, że może sugerować lekceważenie albo brak szacunku, ale imho zależy to raczej od tonu, a nie od tego, że ktoś powiedział "Panie Marcinie"...

 

To zależy od sytuacji. Jak napisałem w tym poście, irytuje mnie to gdy akwizytor już przy pierwszym kontakcie zwraca się do mnie "Panie Robercie" i tonem nieco protekcjonalnym. Podejrzewam że jest to efekt szkolenia jakie przeszedł jeden z drugim, aby dotrzeć do klienta albo raczej zyskać nad nim przewagę, na swój sposób zdominować go i w konsekwencji przejąc nad nim kontrolę aby kupił produkt. Tyle że ja wyczuwam takie sztuczki chyba dość dobrze i wówczas taki nic mi nie zdoła sprzedać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tym forum wystarczy mieć mniejszą ilość postów w avatarze (patrz szopen) aby dostawać tzw.zgłuchy od tych "mądrzejszych"(czyt.z większą ilością postów). Dodatkowo ci "mądrzejsi" z uporem maniaka odczytują treści wypowiedzi tych "niemądrych" całkowicie na opak (podejrzewam,że celowo) i...piszą,piszą,piszą...podkręcając sobie przy tym licznik postów.W związku z tym mam wskazówkę dla szopena :

Nie próbuj,póki co, zakładać nowych tematów bo zeżrą Cię starzy wyżeracze.Popisz sobie gdzieniegdzie jakieś bzdury i pozwól licznikowi trochę wzrosnąć a dopiero potem zacznij (powolutku i z wyczuciem) tworzyć nowe tematy.Hehehe.Pan Vafel w tym wątku robi za takiego wszystkowiedzącego szefa, rozpartego w swoim skóropodobnym foteliku i mędrkującego z czystą satysfakcją spowodowaną posiadaniem tytułu "elyta forum".

Na pocieszenie powiem Ci szopen,że znajdziesz na swojej drodze również takich,którzy mając na liczniku przeszło 5000 postów są normalni (w sensie-konkretni i konstruktywni) i z nimi da się polemizować.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

iza nie przesadzasz trochę?

 

mnie bawi, jak człowiek, który chce mi coś sprzedać w pierwszym kontakcie ze mną mówi mi Pani Doroto. Nie reaguje na to alergicznie, ale rejestruje błyskawicznie. I już mu trudniej sprzedać mi towar :).

Służbowo nawiązuję dużo kontaktów i bardzo często zaczynają mi wtedy "Pani Dorotować", ale to akurat jest miłe, działa jednak najczęściej tylko w jedną stronę. Ze względu na stanowisko rozmówcy lub jego wiek nie potrafię zwracać się tak ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Funia, a jeśli chodzi o tel. do kancelarii, to może jednak sekretarka powinna trochę eliminować rozmówców? Fakt, ze nie zawsze się da, ale u mnie wszyscy zawsze sie przedstawiają i jeśli sekretarka nie kojarzy, to potrafi czasami zapytać w jakiej sprawie :).

 

Ostatnio odebrałam stacjonarny służbowy telefon męża i usłyszałam "czy mogę rozmawiać z Piotrem?" ( pracownikiem męża), na co odpowiedziałam pytaniem, "a z kim mam przyjemność i w jakiej sprawie? " Wcale mnie to nie interesowało i nawet nie słuchałam co dziewczyna mówi, ale zeźliła mnie bardzo tym, że się nie przedstawiła.

W sumie bardziej wkurza mnie jak dzwoniący ludzie się nie przedstawiają, niż "Pani Dorotowanie" przez zupełnie obcych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...