jowita1981 21.08.2010 23:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2010 Witam wszystkich Chcialabym was zapytac czy sami budujecie domy z wlasnych srodkow czy rodzice wam pomagaja? I czy w ogole rodzice pomagaja wam finansowo? Ja i moj maz pochodzimy z zupelnie innych rodzin. W rodzinie meza dzieciom sie pomaga (tesciowie caly czas nas finansuja, mam problemy z wydaniem zlotowki jak jestem u nich w odwiedzinach na urlopie). Maz moj uwaza, ze dawanie kasy jest wyrazem milosci. W rodzinie, z ktorej ja sie wywodze, rodzice malo pomagaja dzieciom. Moj ojciec w wieku 18 lat byl samodzielny i pracowal w kopalni. Moja matka w wieku 18 lat tez byla juz samodzielna. Ja od 3 roku studiow tez juz bylam samodzielna. Moj maz natomiast caly czas liczy na pomoc rodzicow i narzeka na moich rodzicow, ze nam nie pomagaja. tesciowie dali 100.000 na nasz dom (nie wiem dlaczego sie na to zgodzilam - z drugiej strony nie wiadomo co by bylo gdybym sie sprzeciwila), moi rodzice 20.000. Ja caly czas slysze od mojego meza, ze gdyby moi rodzice nam pomagali to bysmy juz dom mieli skonczony, ze sa chytrzy (uwazam ze faktycznie sa chorobliwie oszczedni), ze wcale mnie ani wnuczki nie kochaja skoro nie daja duzo kasy. Wojne mam w domu juz od 2 lat z tego powodu. Nie chce by moje malzenstwo rozpadlo sie z takiego powodu, ale sie tego obawiam. Jak jest u Was? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jajmar 22.08.2010 00:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Kurna chata 120 tyś dostałaś i marudzisz? Ja ani zlotówki nie dostalem na dom. Na co innego tez nie - żeby nie było. A i żeby była jasność nie mam do nikogo pretensji, dom postanowiłem wybudować i to uczyniłem, nie budowalem za datki rodziny a za "swoje". Uważam się za doroslego faceta , ten Twój to jakiś maminsynek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aleksandryta 22.08.2010 05:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Dokladnie!!! jak jajmar!!! Widzę, że Twój mąż liczy tylko na kasę rodziców lub teściów przy budowie domu, niech sam zarobi!! Kompletny brak ambicji!!! I do tego bezczelny!! Jak można mieć pretensję do Twoich rodziców, że kasy nie dają!!! A muszą!!! Jak kogoś nie stać na budowę domu, to niech nie buduje!!! A nie pretensje, że ktoś nie daje pieniędzy!! Jak nam zabrakło pieniędzy na wykończenie domu (zakup CO), to moi rodzice dali na to kasę , a mojego męża nie, bo takowej nie mieli. I nigdy nie miałam do nich pretensji. To byli nauczyciele, żyjący ze skromnej emerytury. Jak tak można wisieć na kasie rodziców!!!!! Oj widzę jowita, że...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
katarzyna kulpinska 22.08.2010 07:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Dzieciaki...... albo się jest dorosłym albo nie. Dołączam do poprzedników. Budujemy za swoje, nikt nam nie pomaga - bonus - nikt nie ma prawa się wtrącać. Ja pierdzielę, że też ludzie mają takie luksusowe problemy.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kalumet 22.08.2010 08:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 nie można mieć tylko pretensji do mężatak został wychowanyale można spróbować zmienić u niego podejście do tych sprawmi też nikt nie pomaga i do nikogo nie mam pretensji o toa przynajmniej nikt nie będzie mi się wtrącał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 22.08.2010 12:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Wedlug mnie jest wiele powodów dla których rodzice mogą pomagać:bo stać ich,bo mają taki kaprys lub potrzebę, bo chcą...I nie ma ani jednego powodu dla którego muszą czy powinni to robić.Jowito-rodzice Twojego męza dali ile mogli i chcieli. I co teraz? Czy Twoi rodzice muszą im dorównać? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.08.2010 12:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Problem chyba nie w tym, kto i ile daje, ale w niemożności zrozumienia, że są różni ludzie, różne podejścia do życia, kasy i zależności rodzinnych.Jeżeli rodzice mogą i chcą, to dają pieniądze dzieciom, jeżeli nie mogą albo nie chcą, to nie dają - dla mnie sprawa jest prosta. Nigdy nie domagałabym się pieniędzy, nie uważałabym, że mi się należą. Jeżeli dostaliśmy jakieś (oczywiście nie takie kwoty), przyjmowaliśmy z wdzięcznością. I żadne z nas nie wpadłoby w życiu na pomysł, żeby porównywać, kto nam dał więcej i czy to był kres jego możliwości. Ba, gdyby moi rodzice na ten przykład dali jakąś kasę bratu, a mnie nie, też nie miałabym do nich pretensji - ich kasa, ich prawo do rozporządzania nią. Takie problemy mogłam mieć jako dziecko, gdyby mama dała bratu większy kawałek czekolady. Teraz jestem już dorosła. Myślę, że w ogóle nie powinniście się wdawać w dyskusje, kto i dlaczego dał tyle a nie więcej. Mąż musi zrozumieć, że są różni ludzie, mają różne podejście do sposobu wychowywania dzieci, osiągania przez nie samodzielności, pomagania im w dorosłym życiu. A co by było, gdyby Twoi rodzice nie tylko nie mogli Wam pomagać, ale sami potrzebowali pomocy finansowej? Nie pozwoliłby pomagać? A gdyby mieli kupę kasy i jeździli za nią po całym świecie, Wam nie dając grosza? Przecież mieliby do tego prawo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Wirecki 22.08.2010 12:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 trochę mi Cię żal z powodu męża..... roszczeniowe podejście do życia nie wróży dobrze.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kamykkamyk2 22.08.2010 12:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Powiedz mężowi, niech lepiej za robotę się weźmie i przestanie gadać głupoty. Dostaliście 120 tys. to i tak jest bardzo dużo.Mi też rodzice pomogli w części materialnie, a teściowie nie - i nie robię z tego "halo". Do tej pory z żoną jeszcze nie zakończyliśmy remontu, ale mieszkamy już na swoim i z tego się cieszymy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Łukasz789 22.08.2010 15:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Ja tez dorzucę swoje zdanie jestem facetem i wstyd mi za takiego faceta po pierwsze popieram twoich rodziców i nie przyjąłbym od rodziców tych 120k ( ni od swoich ani od teściów) bo zwyczajnie uważam ,że to moje życie i ja muszę sobie w nim na wszystko zapracować a po drugie w moim przypadku pojawiłbym się problem jeszcze inny wziąłeś kasę=teraz mamy prawo decydować o twojej budowie. Twój mąż jest zbyt wygodnicki i zbyt rozwydrzony na kasę jak dla mnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 22.08.2010 16:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 ... a może warto byłoby spojrzeć na sprawę z pozycji dającego ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 22.08.2010 16:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Chef Paul, chcialabym wiedziec co masz na mysli. Ja wiem, ze moi tesciowie chcieli dla nas dobrze - w to nie watpie. Bardzo ich za to szanuje. Mysle jednak, ze za bardzo nas wyreczaja w wielu sprawach. Zapytalam ostatnio meza, czy by sie od Nich odwrocil gdyby przestali mu pomagac. Odpowiedzial: "Oczywiscie, na pewno tak czesto bym ich nie odwiedzal". Boli mnie jednak to, co mowia tesciowie. Kiedys mi powiedzieli, ze jesli rodzice jedni daja a drudzy nie to nalezaloby ich inaczej traktowac (chodzilo o to ze ja i nasza corka powinnismy sie z moimi rodzicami rzadziej spotykac niz z nimi - ja mam teraz problem zabrac corke do rodzicow na 1 dzien w miesiacu bo maz uwaza, ze nie daja to nie zasluguja na spotkania z wnuczka bo skoro nie daja kasy to oznacza ze jej prawdziwie nie kochaja). Moim tesciom zdarzalo sie dokonywac obliczen ile to niby moi rodzice moga miec teraz na koncie. Moi rodzice maja kase, wczesniej nie mieli, zyli skromnie i dopiero 6 lat temu sie "odkuli" gdy ojcec znalazl prace za granica. Nie wiadomo jednak jak dlugo popracuje bo ma powazne problemy z kregoslupem (pracuje fizycznie). Wiem, ze moi rodzice chca sie zabezpieczyc na przyszlosc by nas dzieci nie prosic na starosc o pomoc (zreszta moj maz mowi, ze by mi nie pozwolil im pomagac). Moi tesciowie sa ludzmi dobrze wyksztalconymi wiec beda miec ladne emerytury. Maz jest "jedynakiem", ja mam brata. I ja i brat otrzymalismy po 20.000 zl. Z tymi pieniedzmi byla tez okropna sprawa bo maz i tesciowie powiedzieli, ze to "jalmuzna" i zostalam zmuszona by tej kwoty nie przyjac. Przyjelam niedawno gdy sie zbuntowalam przeciw temu wszystkiemu. Wszystkimi sprawami zwiazanymi z domem zajmuje sie ja. Doslownie. To ja zglebiam wiedze o budownictwie. Maz jedynie mi wyrzuca, ze rzekomo robie wszystko by nie wracac do Polski (uwazam, ze ciagnie Go do rodzicow). Ja pracuje i oszczedzam, wlasnie zalatwiam tynkowanie z ociepleniem. Prosze Was o Wasze przemyslenia na ten temat. Nie chodzi mi o to byscie pisali mi tu "Jestes cacy a reszta be". Zastanawiam sie po prostu jak wybrnac z tej paranoi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aleksandryta 22.08.2010 17:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Jak to jak wybrnąć z tej paranoi???? Nie da się!!! I co uważasz, że on się zmieni? Nagle zacznie Ci pomagać w budowie domu? Coś niesamowitego!!! Jowita i jak Ty czujesz się w takim małżeństwie? Mąż nie pozwoliłby Ci pomagać rodzicom????? On pracuje na tę budowę? Nic o tym nie piszesz. Czy to darmozjad?Brak mi słów!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monia77w1 22.08.2010 17:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Czytam i nie wierzę. Jak można mieć takie podejście do życia? Jak można, skoro ja daję, żądać od drugiej strony tego samego?A jak ktoś nie ma?To co? Kredyt ma wziąć?Jak można nie pozwolić żonie i dziecku jeździć do dziadków bo za mało pieniędzy dają?To miłość określana jest pieniędzmi?Rzadziej odwiedzałby rodziców jakby nie dawali mu tyle pieniedzy?Wybacz, ze to piszę ale Twój mąż jest po prostu wyrachowany.Rozumiem, ze dziecko woli dziadków, którzy dają więcej prezentów bo nie rozumie jeszcze wszystkiego ale dorosły człowiek?Niech zakasa rękawy i zapie...... do roboty a nie ogląda się na starszych i pewnie schorowanych już ludzi (patrz kręgosłup Twojego taty).Ja bym uciekała czym dalej od takiego człowieka zanim bym się wpakowała dom, kredyty itp. ale to tylko moje zdanie.A moze w pewnym momencie stwierdzi, ze Ty za mało zarabiasz. I co wtedy? Jak Ciebie potraktuje? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anusia28 22.08.2010 18:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 U nas to samo... Do wszystkiego dochodzimy wspólnymi siłami moi rodzice zmarli parę lat temu ale myślę że jak by żyli to pewnie coś by pomogli może nie duża kasa ale jakies drobiazgi na wykańczanie domku w środku. Teście na razie nic choc zaczynamy budowę dopiero na wiosnę 2011 ale nie ma żadnych głosów że może nam pomogą. Z drugie strony pomagaja nam w inny sposób, mamy roczną córcię i siedzą z nią a ja mogłam iść do pracy i to też jet wspaniałe z ich strony. Podsumowując tą wypowiedź chcesz liczyć licz na siebie:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anusia28 22.08.2010 18:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Dzieciaki...... albo się jest dorosłym albo nie. Dołączam do poprzedników. Budujemy za swoje, nikt nam nie pomaga - bonus - nikt nie ma prawa się wtrącać. Ja pierdzielę, że też ludzie mają takie luksusowe problemy.... Tu przyznaję rację sami robimy i nikt nie będzie drygował i miał pretensji że daliśmy kasę a wy zrobiliście tak a powinniście tak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Łukasz789 22.08.2010 20:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Ja ci powiem krótko da się odejdź od tego wyrobu facetopodobnego bo facetem tego nazwać się nie da. To on powinien się martwić skąd wziąć kasę i ekipę a nie Ty i Twoi teściowie. I na pewno nie powinien chodzić do rodziców bo na mój gust on ma jeden zawód-syn. To jest chore. I moim zdaniem będzie jeszcze gorzej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgnesK 22.08.2010 21:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Jowita, po prostu szczęka mi opadła.. Przecież to jest ABSOLUTNIE chore!!!!!!Powtórzę tu za przedmówcami: jak można w ogóle oczekiwać, że rodzice będa pomagać skoro jest sie dorosłym (hm... czy Twój mąż na pewno dorósł?) człowiekiem, ma się założoną rodzinę???? Po prostu brak mi słów... A najgorsze w tym wszystkim jest traktowanie Twoich rodziców przez Twojego męża. Jakiś koszmar.. No i Twoi teściowie z tej samej gliny.. Nie cierpię ludzi, którzy oceniają innych przez pryzmat pieniędzy. Sami sobie wystawiają świadectwo.Powiem Ci jedno: współczuję Ci z całego serca, bo w niezłe g.. wdepnęłaś. Uważaj na córkę, żeby nie wyrosła z niej kopia tatusia.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 22.08.2010 21:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 po pierwsze, mimo powszechnego oburzenia powiem, że myslenie "po równo" nie jest niepopularne. Znam bardzo wielu ludzi, którzy dokładnie tak samo liczą - my daliśmy dzieciom mieszkanie, to druga strona musi je urzadzić i dać samochód.To w wersji maksi. Czy jest to dobre, czy złe - nie osądzam. Lecz tok myślenia jest taki "daję, dziecku, bo chcę, żeby miało łatwiej w życiu, ale dlaczego mam dawać tylko ja?" Nie jest to zupełnie bez sensu z punktu widzenia rodziców. (Również spotkałam się z myśleniem - mama daje bratu, więc mnie mniej kocha. I wcale nie u małych dzieci tylko dorosłych, którzy przeżywali ten brak miłości-a raczej sprawiedliwości rodziców)-jako wielką traume.)A mąż? Mąż nie bierze pod uwagę jednej ważniej rzeczy - kto płaci - ten wymaga. Jeżeli rodzice pomagają, to trzeba się liczyć z ich zdaniem. Twój mąż jest wygodny i jeszcze nie odpępowił się od rodziców. teraz co z tym zrobić? Porozmawiać uczciwie. Twój mąż został tak wychowany. Powinien ożenić się z kobietą o podobnym statusie majątkowym, spisać intercyzę i.. byłby szczęśliwy. A tak - do końca życia bedziesz słyszała, co zawdzięczasz jemu i jego rodzinie. Jeżeli się zgodzisz na przyjmowanie pomocy. Bo można zawsze postawić sprawę - moi rodzice dać nie mogą, więc od twoich nie bierżemy. No i nie będą się wtrącać w nasze życie, bo mi się to nie podoba. Mąż dorośnie lub odejdzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 22.08.2010 22:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2010 Dziekuje za Wasze opinie. Przynajmniej wiem, ze nie wariuje tylko mysle jak czlowiek dorosly i samodzielny. Do EZS: nad taka opcja najczesciej sie zastanawiam. Tylko najwiekszy problem mam z tym, z kim powinnam porozmawiac (tzn. jaka opcja mialaby tu wieksze szanse powodzenia). 1. porozmawiac z mezem zebysmy juz nie korzystali z niczyjej pomocy 2. porozmawiac z tesciami, by przestali nam pomagac i pozwolili sie usamodzielnic. Jest tez 3 opcja: porozmawiac z mezem i blokowac wszelka pomoc ze strony tesciow (to zrobic moge zawsze, protesty beda na pewno z obu stron). Z tesciami nie wiem czy by cokolwiek pomoglo (rozmowa), bo nawet dzis przechwycilam wiadomosc napisana przez meza do tesciowej, ze ja jej rzekomo nie cierpie (podpadla mi w kilku sytuacjach i juz ciezko by mi bylo jej zaufac, ale ja szanuje!) i ze w ogole "tylkiem zarzucam" (bo juz sie nie poddaje jego woli jak dawniej). Wydaje mi sie, ze maz przekazuje tesciom to, co by chcial by o mnie wiedzieli i mysleli i w ten sposob buduje moj wstretny wizerunek w ich oczach a oni mu wierza (tak mi sie wydaje). Trudno jest mi udowadniac, ze sie nie jest koniem. Moj maz pracowal w Polsce. Gdy sie pobralismy, zwolnil sie z pracy (mowi, ze jej nie cierpial) i pojechal za mna za granice. Tutaj za granica pracowal 1,5 roku. Potem byly redukcje w jego zakladzie pracy i zostal zwolniony bo firma epadla w klopoty. Przenieslismy sie do innego miasta i umowilismy sie, ze ten kto pierwszy znajdzie prace bedzie pracowac a drugie zajmie sie coreczka w domu. Ja wiec pracuje. Ale o to nie mam do meza pretensji, bo taki byl nasz wspolny wybor. Maz uczy sie inwestowania i z tym wiaze finansowa przyszlosc. Dzis otrzymalam maila od czlowieka, od ktorego kupilismy dom (kupilismy w stanie surowym). Poprosil bysmy skosili trawe na naszej posesji bo sasiedzi sie skarza (faktycznie to wstretnie wyglada, ale czy kobiety sa od koszenia - wystarczy moim zdaniem ze kupilam kose spalinowa). Reakcja mojego meza: nikt mu nie bedzie mowil co ma robic. A ja uwazam, ze z sasiadami nalezy dobrze zyc i widziec dalej niz sam czubek swojego nosa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.