acca5 23.08.2010 17:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2010 Dodam ,że potrafisz budować więc wybudujesz drugi dom- malutki ale dla siebie i dziecka-własny !!! Powodzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 23.08.2010 19:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2010 wszyscy ci tu radzą gwałtowne ruchy robić Czyli gwałtownie pozbyć się małżeństwa i faceta. Jeżeli go już nie kochasz, sprawa do przemyślenia. jeżeli go kochasz - pomyśl raczej jak przy istniejącym stanie rzeczy osiągnąć swoje Nie wiemy wszystkiego, każdy ma inne doświadczenia. Moje podpowiadają mi, że: teściowie dają kasę, bo chcą pomóc. Ale pewnei też bo chcą wami manipulować, co mężowi jest albo na rękę albo obojetne. Pewnie byłaś zapatrzona i uległa, a teraz powoli się otrząsasz. bywa. Ale bedziesz ta zła i tego nie zmienisz. Możesz jedynie cieszyć się, że są daleko i .... nie wracać. Co ja bym zrobiła w takim bagienku? Budowę bym przerwała. Budowa na odległość, to nie budowa. Dom zbudować można w pół roku, jak się ma gotówkę. Zaczęłabym odkładać na własnym koncie i zobaczyła "jak kij popłynie". Uloży się, to skończycie, nie ułoży - masz zabezpieczenie. Dziecko bym wysłała do przedszkola (ile ma lat?). Nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale w każdym dziecko ma szansę stać się dwujęzyczne. To kapitał nie do przecenienia, Wtedy zniknie powód dla męża do siedzenia w domu. Będzie miał mniej czasu na głupoty, bo sądzę, że teraz z lekka mu "odbija". Dziecku bym otworzyła książeczkę oszczędnościową i przekonała męża, że trzeba zabezpieczyć dziecko, bo wy sobie dacie radę, jeżeli rodzice chcą pomagać, niech mu wpłacają, przecież o tych pieniądzach i tak decydują rodzice dziecka, więc to tak, jakby wam dawali I bronić ksążeczki, żeby z niej nic nie brać. Dziecku kiedyś się przyda, dziadkowie będą mieli cel - dpoposarzenie wnuczki, a ty może spokój. Jednym słowem MĄDRYM BYĆ i dbać o siebie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 24.08.2010 00:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Coreczka ma 3 latka. Mieszkamy w Irlandii. Jestem wlasnie swiezo po klotni. Rece mi opadaja. Ekipa juz na tynki zalatwiona i zaczynaja prace za tydzien a ja raczej w tym domu nie bede mieszkac. Mysle, ze tynki zostana zrobione. Potem zobaczymy, poczekam do marca/kwietnia i zobacze czy warto zaczynac inne prace. Ja juz kilka miesiecy po kupnie tego domu (kupilismy w stanie surowym) chcialam go sprzedac, ale maz sie nie zgodzil. Tesciowie tez protestowali. Darowizna od rodzicow jest na mnie. Ja sie ciesze, ze te 100.000 jest jako darowizna na meza bo mam swoj honor i sumienie. Gdyby przyszlo do podzialu majatku, nie potrafilabym wyciagnac reki po to, co nie moje. Najwiekszy szkopul w tym, ze kocham mojego meza. Gdybym go nie kochala wszystko byloby prostsze. Gdybym go nie kochala, nie pozwolilabym sie tak traktowac. A ja ulegalam dlugo, by sie nie klocic, myslalam ze sie wszystko ulozy, ze jesli jakies tam zgrzyty byly to zapomni, wybaczy. Przewinienia mamy w stosunku do siebie takie same - na poczatku malzenstwa ja zalilam sie rodzicom na leniwego meza, a jak maz nie mogl dogadac sie ze mna to smskowal do mamusi. O wielu rzeczach sie od tesciowej dowiedzialm "w chwili szczerosci" a nie od meza. No i oczywiscie wyszlo ze to ja jestem zla bo ja przyznalam sie do tego typu swoich bledow, a maz uwaza, ze ma kochanych rodzicow i mial prawo im sie zalic na zla zone. Wyrzuca mi, ze niby jestem bardzo przywiazana do rodzicow. Psycholog mi wytlumaczyl, ze to sie nazywa projekcja. Tu sie nic nie klei. Ja od 15 roku zycia bylam poza domem. W czasie liceum do domu przyjzdzalam tylko na weekend, w czasie studiow raz na miesiac albo rzadziej. Wyjechalam do USA na pol roku i moze ze 3 razy do rodzicow dzwonilam. Potrafie sie do nich tygodniami nie odzywac bo po prostu mam inne sprawy na glowie. Moj maz jakby opracowal pewna taktyke. Za kazdym razem, gdy mowie cos co jest mu niewygodne slysze atak: "Juz cie rodzice ustawili". Po prostu nie moge miec innego zdania niz on bo jak sie nie zgadzam to wlasnie takie slowa slysze. Tez mi sie wydaje, ze od braku pracy mu "odbija". Ale kurcze zeby chocby cos zrobil w domu! A to wyglada tak, ze ja mam 1 dzien wolny w tygodniu i spedzam go na sprzataniu, praniu, gotowaniu itd. itp. a maz lezy sobie na sofie i oglada telewizje albo cos robi na komputerze. Probuje juz od dawna meza namowic na pomoc psychologiczna. Ja jestem pod opieka psychologa od 2 miesiecy. Dzieki temu zaczelam mowic co mysle i przestalam sie bac tego co moze sie wydarzyc. On jednak uwaza, ze nie ma sobie nic do zarzucenia i mowi "Wiesz, ze ja mam razje i tyle". Dzis powiedzialam mezowi, ze nie bede wiecej pozwalac na tak dlugie i czeste wyjazdy corki z nim do tesciow. Powiedzialam, ze tesciowie moga sami przyjechac do nas na Boze Narodzenie. Nie bede im bronic kontaktow z wnuczka, ale zdecydowana ich wiekszosc bedzie od tej pory razem ze mna, Corka wlasnie dostala list w sprawie bezplatnego irlandzkiego przedszkola (tutaj jest taki program rzadowy). Mysle, ze skorzystam, ale opiero od kwietnia jako ze nie zna wcale angielskiego i musze ja troche nauczyc (maz uwaza, ze jest Polka i powinna sie najpierw uczyc polskiego). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
miciu 24.08.2010 04:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Ja chyba zostawiłabym takiego męża już teraz, nie czekałabym na rozwój sytuacji ( moim zdaniem On się nie zmieni, zniszczy tylko życie Tobie i córce ). Rozstanie na pewno będzie dla Ciebie bolesne, ale zastanów się czy chcesz cierpieć całe życie??? Ten facet jest zwykłym gówniarzem! Przepraszam Cię, że może napisałam zbyt ostro - ale jak wyobraziłam sobie siebie w Twojej sytuacji to aż mną trzęsie z nerwów... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
domowa 24.08.2010 07:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 (edytowane) czytam codziennie ten wątek i zastanawiam sie jak tak można życ. JOWITA po pierwsze nie rób głupstw i nie wywyłaj dziecka dopiero od kwietnia, do przedszkola, sama jej NIGDY nie nauczysz tak jak jak jest to w szkole , bedzi miala kontakt z dziecmi a poza tym zalapie angielski szybciej niz ci sie wydaje, male dzieci takie jak ona nie zwracaja uwagi czy robia bledy słowne czy nie, nie wstydza sie mówć . wiem cos o tym, uwierz mi. W szkole takie dziecko ma poswiecone zacznie wiecej uwagi ze wzgledu na problemy jezykowe, czasem ma swoja opiekunke, ktora uczy go angielskiego. Poza tym im dziecko wczesniej zacznie sie uczyc tym lepiej dla niego. Poczatki mogą byc trudne ale pozniej bedzie i jej i tobie coraz latwiej. Jowita , kochana , ty nie masz wogole swojego zdania- to jest na zasadzie"jak pan każe tak ja łaże". Bardzo ciwspółczuje takiego związku ale jezeli chcesz cos zmienic, to caly problem w tym ze twoj mąż musi sie zmienic. Jestescie za granica, tymbardziej powinno sie mu chciec. Sa lepsze pieniadze, szybciej mozna zarobic na wasz dom, tylko na wygalda ze olewa system bo i tak dostanie pieniadze. Tam ejst potrzrebna rozmowa w 3 pary oczu skoro tesciowie maja na niego taki wplyw to moze ty z nimi pogadaj ale nie przy nim, najlepiej by bylo jakbys pojechala do polski i sama z nim porozmawiala. Cz oni zdaja sowbie wogole sprawe z tego ze on nic nie robi a ty tylko zapierdzielasz?? Czy tak go wychowali?A moze u nich w rodzinie tez tak bylo ze to matka robila wszystko a ojciec lezal do gory czajnikiem??A co będzie jak ich kiedys braknie? Kto będzie łożył na dom? ty sama? Czlowieka jest badzo trudno zmienic, czasem wrecz nie mozliwe, ale jezeli go kochasz i chcesz ratowac swoje malzenstwo to probuj wszystkiego, nie krzycz, to trudne ale krzykiem nic nei zdzialasz co najwyzej nastepna klótnie.. Efektow nie bedzie widac juz zaraz ale pomału, on ma swoje zdanie, chodz wiesz , ze on nie zawsze ma racje- jak to chlop;) ale ty jestes kobietą i taka prawda że kobieta w związku może wiele, w tym momencie to ty wszystko za ster trzymasz, on jest głową dom -moze się mu tak wydaje ale ty jesteś szyja i to szyja mówi w którą strone ma sie ta glowa kręcić. Edytowane 24 Sierpnia 2010 przez domowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
domowa 24.08.2010 07:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 A co do jezyka polskiego , sa sobotnie polskie szkółki, gdzie można dziecko zapisać i tam sa zajęcia z polskiego, historii, i nie tylko, dzieci bardzo lubia te zajęcia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 24.08.2010 08:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Też uważam, że nie ma co czekać do kwietnia. Moi znajomi wyjechali z dzieckiem i pierwsze, co zrobili, to zapisali dziecko do przedszkola. Po kilku miesiącach świetnie sobie radziło z angielskim. Tym bardziej, że nie było jedynym, które ni w ząb po angielsku, więc uczyła się kilkuosobowa grupa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
acca5 24.08.2010 08:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Mi się wydaje ,że nie ma co rozmawiać z teściami, pogadaj z mężem teściowie zawsze będą trzymać stronę męża, namów męża na przedszkole małej już od zaraz w Irlandii- dzieci bardzo szybko się nauczą mówić , ty będziesz nie tęsknić bo ona będzie z Tobą. a co do Polskiego to wszak w domu mówicie po polsku. Jako argumentu użyj że skoro tu jesteś i zarabiasz na dom to niech choć mała ma coś z tego- ze będzie mówić perfekt po angielsku- i będzie jej łatwiej a i tobie będzie milej tu siedzieć bo masz cel- dom. Budowę wstrzymaj- nie ma sensu- robisz tylko komuś prezent z tynków.Odwołaj to nie jest takie trudne -tylko jeden telefon.poczekaj pół roku i zobacz co zrobi mąż- jesli sie nie zmieni to chyba nie ma sensu aby był z Tobą, myślę ,że najważniejsze to mała - czyli rób wszystko aby była z tobą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 24.08.2010 08:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Dziecko do przedszkola zaraz po wakacjach. Mąż do roboty. Jeżeli nie znajdzie pracy, bo nie będzie szukał zbyt intensywnie - truj jemu i teściowej, że siedzi na Twoim utrzymaniu. Wizyty u dziadków wyliczane co do dnia - po równo. Oblicz, ile kasy zarobiłaś w czasie, gdy mąż nie pracował, dodaj do tego darowiznę od rodziców i, jeżeli wynik Ci się spodoba, pokaż jaki jest naprawdę Twój procentowy wkład w dom. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dode 24.08.2010 08:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Moim zdaniem rozmowa z teściami nic nie da. Miałam przyjemność rozmawiać z taką matką. Ona naprawdę uważa, ze syn jest nieskalanym bóstwem. Wyjścia są dwa, albo postawić mężowi sprawę na ostrzu noża, albo gramy w jednej drużynie podejmujemy wspólne decyzje i walczymy o nasze małżeństwo, czyli ja albo oni ( tu jest duże ryzyko, ze nawet jak mąż Cię kocha najpierw skonsultuje temat z rodzicami i może wybrać nie tą drużynę co trzeba, bo mu mamusia wmówi, ze go krzywdzisz!). Drugie z większą szansą powodzenia to powolne podstępne przecinanie pępowiny, tylko to będzie trwało i trwało. Tak jak radzą dziewczyny, posłać dziecko do przedszkola, polskiego w domu zdąży się nauczyć, mężowi powiedz, że skoro planujecie powrót do kraju jak wybudujecie dom, to musicie się śpieszyć, żeby mała świetnie opanowała angielski . Skoro Ci nie zależy tak strasznie, żeby wracać, zwolnić z budową domu, odłożyć coś sobie na czarną godzinę. Najważniejsze: posłać męża do pracy! Samo to w sposób naturalny ograniczy jego kontakty z rodzicami. Życzę Ci powodzenia, bo skoro go kochasz, nie ma sensu Ci wmawiać, żebyś go zostawiła. Ale nie będzie Ci łatwo. Mam nadzieję, ze będziesz miała więcej szczęścia niż moje koleżanki. Jedna do tej pory nie może do siebie dojść. Dostała nawet kościelne unieważnienie małżeństwa, ze wskazaniem winy na męża ( a w zasadzie szkoda, ze sad nie wskazał jako winnej mamusi!!!). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 24.08.2010 09:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 wszyscy ci tu radzą gwałtowne ruchy robić Bo przecięcie pępowiny to zabieg z natury "gwałtowny" To, że się kogoś kocha, nie znaczy, że ten ktoś ma prawo do poniżania, knucia za plecami, czy wykorzystywania. Czasem zrobienie "rozpierduchy" jest dobrym testem uczuć drugiej osoby. Jeśli oleje i nie wybierze założonej rodziny, a pozostanie "wierny" rodzicom w ich destrukcyjnym zapędom, to nie warto sie szarpać. Jest jednak szansa, że dotrze do niego, na kim naprawdę mu zależy i że pora dorosnąć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 24.08.2010 09:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Bede szukac przedszkola dla corki. Dostalam informator wiec pochodze i popytam. Mysle, ze problem jest z tesciowa. Ona robi wszystko w domu - doslownie. Musielibyscie to zobaczyc. Poza tym widze bardzo malo roztropnosci z jej strony bo raz pisze i mowi mezowi, ze ma juz dosyc takiego jego zachowania a innym razem leca teksty typu "Jak ty sie nie zmienisz (tzn ja) to zaden psycholog wam nie pomoze". Niedawno uslyszalam od meza "Szkoda, ze mama nie rozpier... tego wesela tak jak mowila". Bo ponoc "tylkiem zarzucalam". Tylko problem polega na tym, ze nikt mi nie powiedzial, czym szanownych panstwa urazilam! Tesc jest dobrym czlowiekiem bo caly czas namawia do kompromisu. Ktoregos razu powiedzial do meza "Jak sie nie zmienisz to ja cie z domu wyrzuce" (byl wtedy u rodzicow z corka), a tesciowa na to "nikt go z domu nie wyrzuci bo to tez moj dom". Nie sadze by tesciowa miala zle intencje, ale uwazam, ze jest nieroztropna. Uwazam, ze rodzice z obu stron zawalili sprawe. Gdy ja narzekalam na meza mi rodzice powinni powiedziec "sami rozwiazujcie wasze problemy, my sie nie wtracamy dla waszego dobra". Tak samo gdy maz smskowal do tesciowej gdy sie nie mogl ze mna dogadac, tesciowa powinna zrobic to samo. Ja tymczasem slyszalam z jej strony tak "My sie nie wtracamy (czyzby?) tylko Twoi rodzice sie wtracaja". Maz powiedzial, ze bedzie szukal pracy za granica (tzn. nie w Irlandii). Powiedzialam, ze uwazam ze to nam na dobre wyjdzie. Moze jak sobie przypomni co to znaczy zarabiac kase w pocie czola, to cos w nim "ruszy". Moze jak bedzie daleko to doceni co ma tutaj. Zobaczymy jak to sie potoczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anulka6 24.08.2010 09:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Nie zastanawiaj się dziewczyno ani przez chwile tylko jak masz taką szansę (nieodpłatnie!!!) to natychmiast poślij dziecko do przedszkola!!! Sa w tym same dobre strony: 1. dziecko 3-letnie potrzebuje kontaktu z rówieśnikami-nie wystarcza mu kontakt z samym rodzicielem (notabene -nie wiesz jak mąż w tym czasie zajmuje się córeczką-może siedzi przy komputerze a dziecko same sobą sie zajmuje?) 2. nie martw się absolutnie o jezyk angielski dziecka! Im wcześniej tym lepiej-a jak Ty chcesz uczyć małą? Tłumacząc jej słowa? Dowiedziono, że najlepszy sposób nauki języka u maluchów to właśnie naturalnie, tylko po angielsku. Moja 1,5 roczna córeczka uczęszczała do szkoły Helen Doron gdzie zajęcia odbywały się tylko po angielsku- i to właśnie była największa zaleta. Jakbyś widziała te maluchy! Zafascynowane! 3. mąż w tym czasie wreszcie do pracy-zobaczysz-myślę, ze z wielka dezaprobatą przyjmie tę wiadomość i będzie Cię oczywiście przekonywał aby moment pójścia małej do przedszkola odwieść w czasie!!! Zobaczysz sama. Myślę, że i teściom ta sytuacja w której ich ukochany synek nie chodzi do pracy bardzo odpowiada. Spróbuj kiedyś z nimi porozmawiać a będziesz wiedzieć (zasygnalizuj,że byłoby Wam lżej gdyby mąz też zarabiał-a zobaczysz reakcję). I walcz o dziecko- pisząc w poprzednim poście o odebraniu Ci dziecka miałam na myśli takie sądowne. To co się dzieje jest co najmniej niedorzeczne. Problem w tym, że go kochasz. I wiesz, w psychologii jest takie zjawisko (nie pamiętam nazwy) ale takie zniewolone osoby ale kochające jak Ty -nie odchodzą. Wierzą w zmiany (zmiany nie następują), ciągle kochają i nie wyobrażają sobie życia bez tej drugiej osoby (wydaje im się, że sobie nie poradzą-choć to Ty przejąłaś cały ciężar obowiązków i doskonale sobie poradzisz). Żal mi Ciebie. Tutaj naprawdę trudno jest radzić bo wiem, że nie przeforsujesz sprawy. Mąż tak został wychowany, że on jest najważniejszy, należy mu się, on nie popełnia błędów, ZAWSZE MA RACJĘ it -TEGO NIE ZMIENISZ. I chyba nie ma się co łudzić, że będzie lepiej. A czy mąż Ciebie kocha? Bo to że Ty go kochasz wiemy. I jeszcze raz powtórzę: DZIECKO, DZIECKO!!! NAJWAŻNIEJSZE! Nie pozwól aby jej zrobili to samo w główce co Twojemu mężowi. A tu wpływ jest jeszcze wiekszy bo aż 3-osobowy! Ty jesteś sama na froncie! Życzę Ci dużo siły! Pamiętaj- my wszyscy tutaj jesteśmy za Tobą! Możesz na nas liczyć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
acca5 24.08.2010 09:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 na pierwszym miejscu przeforsuj przedszkole dla małej, tym bardziej on -jako "obecny opiekun "dziecka będzie mógł poszukać pracy i ma wolne do jej szukania, bierz dziecko do siebie koniecznie- od już.najlepiej od 1-ego września.Masz darmowe przedszkole to korzystaj, najważniejszy dla dziecka jest kolorowy świat dzieci i pobyt z nimi- tego nie dadzą mu tzw kochający dziadkowie. A on niech szuka pracy i to koniecznie -jeśli chce w innym kraju to niech na spoko odda małą tobie i będzie miał czas na poszukiwania tylko ,że on już długo siedzi w domu i nie wiem czy mu się tak naprawdę chce. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 24.08.2010 09:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 (edytowane) Zacznę od końca. Córka niech idzie od razu do przedszkola. Ja moją wysłałam do angielskiej szkoły z zerową znajomością angielskiego. Nauczyła się po 3 miesiącach. To jest najlepszy sposób. Póki córka jest w domu, mąż nie czuje się zobligowany do żadnych działań. Jak córki nie będzie, będziesz mogła zacząć pytać - co zamierza dalej. A co do reszty - rozumiem, że zostawić go nie chcesz - bywa i tak. Zapewne ma zalety. Do niektórych wad przyzwyczaić się musisz , w takim razie. On jeżeli się zmieni, to na gorzej. Ale zdarzają się mężowie niezaradni i da się z nimi żyć. To że mąż siedzi w domu i nic nie jest zrobione jakoś wcale mnie nie dziwi. Co do reszty - nie masz związku opartego na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, to już wiesz. Więc będziesz miała tyle, ile sobie wywalczysz. Ale nigdy, przy takim facecie, nie powiedziałabym, że nie może jechać do rodziców z córką. Raczej bym znalazła 10 przyczyn, dla których by jechać nie mogli i by nie pojechali ale z własnej woli. Jeżeli chcesz to utrzymać, musisz być mądra. Nic wprost, nic na siłę, robić tak, żeby osiągnąć swoje ale żeby mąż był przekonany, że tego chciał. I bardzo pilnować, co mówisz. Pocieszę cię, po kilku latach będzie lepiej . Jeżeli chcesz walczyć. Aaa ale teściowej nie omieszkałabym zaznaczyć, że przyjmujesz od nich pieniądze tylko dlatego, że jej syn jest mało zaradny i sam nie zarabia. Że ona to też widzi i, jak rozumiesz, chce ci wynagrodzić. I to powtórzone wiele razy, żeby zapamiętała!!!!! A tak poza tym, to masz tu wiele bab zaprawionych w bojach małżeńskich na różne sposoby - od dyplomatycznych po siłowe Ucz się, będzie ci potrzebne Edytowane 24 Sierpnia 2010 przez EZS Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zabina 24.08.2010 10:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Z tego co napisalas Jowita doczytalam, ze jestes pod opieka psychologa. Rozumiem, ze nadmiar obowiazkow i problemow tak Cie przytloczyl ze nie dalas juz rady sobie z tym poradzic sama.To jest sygnal dla Ciebie samej, ze jest nie halo. To wlasnie jest ten punkt zwrotny zeby w koncu zrobic porzadek z zyciem. Sama korzystalam z takiej pomocy i okazalo sie ze problem nie lezy we mnie ( a bylam przekonana ze wszystko musze sama i kazdemu dogodzic, miec honor, nie skarzyc sie,nic nie powiedziec, wyreczac meza, rodzicow itd), tylko w chorych ukladach rodzinnych. Duzo mi pomogl, malo tego innaczej spojrzalam na wszystko. Spojrzalam trzezwo, poukladalam swoje malzenstwo i zycie, przewartosciowalam wszystko. Skoro zglosilas sie po fachowa pomoc, piszesz tutaj to znaczy, ze doszlasz do wniosku ze dalej juz tak nie mozna zyc i ze nie jest tak jak byc powinno. Nie znam twojego zycia od podszewki, ale pamietaj ze to Ty jestes Kowalem swojego losu i bedzie tak jak nim pokierujesz. Musicie razem ciagnac woz malzenski, innaczej to nie ma sensu.Daj sobie spokoj z tymi tynkami, z domem. Przestan myslec za Was dwoje, mysl za siebie i dziecko. Zobacz co on zrobi jesli Ty dasz sobie ze wszystkim spokoj, moze wtedy zmobilizuje sie do dzialania, jak przestaniesz harowac, nianczyc, wyreczac. A ludzie dobrze Ci tu radza - dziecko do przedszkola od zaraz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zabina 24.08.2010 10:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Malo tego. To Ty jestes ta zaradna strona, to Ty umiesz zyc samodzielnie, jak pisalas wczesniej ze pracowalas juz sama na siebie jak bylas bardzo mloda.Pisalam juz wczesniej, ze on pewnie gdzies nieswiadomie szukal takiej kobiety na zone, silnej i zaradnej zeby mogla go wyreczac tak jak wyreczala go jego matka.Myslisz za Ciebie i za siebie, pracujesz za dwoje, kombinujesz za dwoje, budujesz za dwoje. Pamietaj to Ty jestes ta SILNA STRONA!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 24.08.2010 10:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Corka pojdzie do przedszkola niebawem. Chcialabym to zalatwic jeszcze przed urlopem (za tydzien jade na urlop - pierwszy raz od 4 lat w moje rodzinne strony! - jak ja moglam na to pozwolic by np. nie widziec mojej babci 4 lata???). Nawet jesli mi sie nie uda to dowiedzialam sie, ze obojetnie kiedy moge przyjsc i zapisac corke do przedszkola. To duze udogodnienie. Podoba mi sie wlasnie podejscie Irlandczykow w wielu sprawach - sa bardzo elastyczni Dziekuje Wam za to, ze daliscie mi do tego motywacje by poslac corke do przedszkola. Odnosze wrazenie, ze przez te toksyczne sprawy jestem jakas apatyczna a dzieki Wam mam motywacje. Tak wiec jesli nawet nie zdaze zalatwic formalnosci przed urlopem to powiedziano mi ze po urlopie tez to moge zrobic, ze nie ma tu zadnych sztywnych terminow. Moi tesciowie mowili, ze uwazaja, ze to mezczyzna powinien zarabiac na rodzine. Mysle, ze takie jest ich rzeczywiste zdanie. Problem widze jednak w tym, ze pielegnuja w synu roszczeniowy styl zycia (uwazam, ze powinni powiedziec: rodzice twojej zony nie daja pieniedzy ale to nie twoja sprawa - a oni wrecz do mnie mowili, ze powinnam inaczej traktowac rodzicow i tesciow z powodu kasy) i wychowali go na czlowieka, dla ktorego zona musi wszystko zrobic. Bo tak jak pisalam wczesniej, ja robie wszystko w domu, ja zalatwiam sprawy urzedowe, ja zajmuje sie budowa. Meza trudno wyslac do sklepu po baniak z woda bo za godzine ma film w TV, ale sklep przeciez 200 m od domu! Mam nadzieje, ze maz znajdzie ta prace "za granica". Ja wtedy bym troche psychicznie odpoczela, a jemu moze ciezka praca odswiezylaby troche umysl. Maz w swoich wypowiedziach daje mi do zrozumienia, ze on wyjedzie do pracy sam, ja z corka zostalybysmy w Irlandii. Corka pojdzie do przedszkola, na pozostale godziny mojej pracy zatrudnie opiekunke i bedzie dobrze. Teraz jade na urlop za tydzien i maz mi wypomina ze samochod po nas na lotnisko nie zostanie wyslany, ze sie corka bedzie "meczyc" w podrozy. Co o tym myslicie? Bo ja uwazam, ze nikt nie ma obowiazku wysylac po nas samochodu. Bez problemu same dojedziemy autokarem. Moja kuzynka jezdzi az z Belgii sama autokarem z 3 dzieci i jakos nie narzeka. Moja bratowa tak samo jezdzi z i na lotnisko autobusem. Poza tym uwazam, ze przed moim dzieckiem jeszcze mnostwo podrozy na o wiele dluzsze odleglosci. Rodzina, z ktorej pochodzi moja maz jest jakby "szczelnie zamknieta". Nie maja przyjaciol, znajomych, nikt ich nie odwiedza (chyba ze ktos z pracy w "interesach"). Wydaje mi sie, ze nasze problemy tez i z tego moga wynikac bo przez te "zamkniecie na swiat" moga uwazac, ze to oni maja racje a caly swiat nie, nie widza innych stylow zycia bo nie chca zobaczyc bo sa przeswiadczeni ze ich styl zycia jest "prawidlowy". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zabina 24.08.2010 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 Aha i jeszcze jedno, w kazdym poscie mam wrazenie ze zwalasz wine z meza na jego rodzicow, na siebie. Nieswiadomie starasz sie go bronic. Wpoil tak w Ciebie to ze winny jest kazdy tylko nie on. Mam takie przeczucie tak jakby byl nietykalny - bo zamknieta rodzina, bo jedynak , bo tak wychowany. To dorosly czlowiek, a nie dzidzius. Jesli cos zawala to tylko ze swojego lenistwa, ze swojego ignoranstwa, ze swojej wlasnej winy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anulka6 24.08.2010 11:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2010 A ja myślę, że to ich wyizolowanie ma odwrotną zależność- ja myślę, że oni sa zdania, ze tylko oni mają rację a ponieważ inni się z tym nie zgadzają to oseparowali sie w ciągłym przeświadczeniu o własnych racjach. Dla nich pewnie reszta świata jest zła-to widać nawet po tym jak nie mają szacunku dla Twoich Rodziców ("nie dają pieniędzy to należy ograniczyć kontakty z nimi"). Nie dopuść do tego. A poglądów teściów myślę, że nie da się zmienić- ale trzeba próbować uświadamiać im, że inni maja rację, niech spróbują spojrzeć z Twojego punktu widzenia. Pisałaś wcześniej, że teść jest obiektywny -może jego należy potraktować jako Twoją siłe. Skoro rozumie pewne sprawy i chciał wstrząsnąć synem to z nim porozmawiaj może na osobności. Widać on sam niewiele może a może chciałby coś zmienić w synu- wnioskuję, że teściowa jest osobą apodyktyczną, czy może się mylę? Ciesz się teraz z pobytu z własną Rodziną-Babcią, Rodzicami-zobaczysz, oni dadza Ci siłę.A w małżeństwie musi być partnerstwo- razem przeciw wszystkim problemom. Inaczej takie małżeństwo jest fikcją.Mam wielkie szcęście, bo mój mąż we wszystkim mnie wspiera. Ty też na to zasłużyłaś jak mało kto!Wypocznij i odświeżona duchem zabierz się za swoje życie. Życzymy Ci wszystkiego dobrego! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.