Aleksandryta 26.08.2010 04:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 (edytowane) Jowita!! Dziecko musi isc do przedszkola, bo konieczna jest asymyilacja z dziecmi, socjalizacja oraz nauka samodzielnego zycia. I niewazne, czy jest za granica, czy w Polsce. Nie jest za mala, przeciez w Polsce tez bys oddala dziecko do przedszkola!!! Jesli dziecko nie posmakuje kontaktu z rowiesnikami, to bedziesz miala z nia klopoty w szkole i prawdopodobnie wyrosnie na odludka nie dajacego sobi rady z otoczeniem. Czy chcesz, zeby twoja corka byla dziwaczka, nie majaca kontaktu z rowiesnikami??? Maz nie chce malej dac do przedszkola, bo sam nie chce isc do pracy. Po prostu boi sie isc do roboty. A dlaczego? Maz ma pewnie klopoty z nawiazaniem kontaktu z otoczeniem. A w pracy jest to wazne i wazne jest rowniez to, ze majac swoich przelozonych musi liczyc sie z ich zdaniem i wykonywac ich polecenia. Poza tym zauwazylam, ze tematem waszych rozmow sa tylko wasi rodzice. Czy rozmawiacie o swoim malzenstwie? Czy rozmawiacie o waszej przyszlosci? Ucinaj rozmowy o rodzicach, rozmawiajcie tylko o tym , co dzieje sie miedzy wami!!!!! Dajesz sie wmanewrowac w rozmowy nie o was. Czarno to widze u Ciebie. Jowita twoj maz nie zmieni sie, gdyz ma on to w genach. On jest niereformowalny. Dla twojego meza twoi rodzice to idee fix jego zycia, on by bez tego umarl Przestancie rozmawiac o duperelach miedzy soba, tylko o waznych rzeczach, ktore maja miec wplyw na wasza przyszlosc. Ja mam wrazenie, ze caly czas te wasze klotnie dotycza rzeczy drobnych, niewaznych, a nie dotykaja tego co zmienic w waszym malzenstwie!!!! Twoj maz wyraznie unika rozmow na tematy wazne dla was i kieruje je na drobiazgi. I uwazaj, badz czujna, nie ufaj mu. Nie posylaj dziecka z nim do Polski, bo moze nie wrocic z nim do Irlandii. Majac na uwadze doswiadczenia mojej siostry z jej pierwszego malzenstwa, nie widze wyjscia z tego waszego impasu, wydaje mi sie, ze sprawy juz poszly za daleko... Jowita on sie nie zmieni, bo on juz tak ma!!!! Edytowane 26 Sierpnia 2010 przez Aleksandryta Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 26.08.2010 06:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Czego uczy się Wasza córka? Że miłość to towar, za który się płaci [kochasz = dajesz forsę], że za kontakty z dziadkami też jest taryfa? Twój stary jest sfisowany od dzieciństwa i w sumie to nie do końca jego wina. Brać dzieciaka i męża [jeżeli jeszcze masz nadzieję, że jego miłóść do Was jest jednak bezinteresowna], sprzedać wszystko co macie do zbycia i wynocha byle jak najdalej od teściów. Ani grosza od nich więcej! Nowe życie = nowa jakość. I za swoje, nawet gdyby przyszło biedować.Pozdrawiam, K. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anna Pepa 26.08.2010 07:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Będe szczera, z waszego małżeństwa nic nie będzie. Dziwi mnie to jak można sie tak niedopasować, bo zakładam że znaliście sie więcej niż miesiąc, sorki ale napisze coś co może Cie urazić, ale trudno "widziały gały co brały" chyba każde z was jest po części winne - wnioskuje to z ostatniego postu gdzie można poczytac też i o twoich rodzicach, może nie w takim stopniu jak teściowie ale jednak tez jest coś nie halo. Dlaczego to pisze a no właśnie jestem 14 lat po ślubie i u nas przez pierwsze 3 lata to teściowie podejmowali za nas decyzje bo ..... dawali nam jakies pieniądze niby pomagali, potrafili nas z tego rozliczać, pouczać itp. Kłóciliśmy sie między sobą (ja i małż) strasznie, do czasu kiedy to moja szanowna teściowa nie zrobiła mi raz awantury o to że źle wychowuję dziecko, zazwyczaj to byłam "dupą wołową" i nic się nie odzywałam (potem w domu kłóciłam się ze starym) ale wtedy cos mi się stało i wygarnełam jej wszystko, ona mi na to że jestem nikim a bez niej to zdechniemy, i moja noga to ma nie przestąpic progu jej domu itd.I wtedy stało się....... przestaliśmy się kłócić, a z teściami nieodzywaliśmy sie jakieś 3 lata, potem powoli raz na jakis czas poszliśmy na godzinkę z dziećmi w wigilję. Spokój jaki mamy BEZCENNY. Ps. Okazało się że jesteśmy (odpukać) bardzo dobrym małżeństwem, ale mogliśmy się o tym przekonac dopiero wtedy gdy w naszym związku zostaliśmy oboje bez "mamusi i tatusia". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zabina 26.08.2010 08:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 A myslalam, ze jednak postanowil zweryfikowac swoje nastawienie. Niestety go..no prawda. Nie zastanawiaj sie ani chwili nad przedszkolem, nie wiem wogole czemu zwlekasz z tym. Mala sobie poradzi lepiej niz przypuszczasz. Twoj maz nie chce jej puscic, bo nie bedzie wtedy mial wymowki do nic nie robienia. A Ty wiesz jak on mala wychowuje jak Ty jestes w pracy?? Czy uczy ja madrych rzeczy, edukuje, zapewnia kontakt z rowiesnikami, rozwija- szczerze w to watpie. Chyba nie chcesz aby dziecko wychowalo sie na takiego czlowieka jak twoj maz. Ucinaj wszelkie rozmowy o rodzicach, zarowno twoich jak i jego. Jowita, Ty sie boisz tego co by moglo sie stac jak sie rozleci twoje malzenstwo. Boisz sie jak sobie poradzisz, co ludzie powiedza, a co z budowa, ktora miala byc szczytem marzen. Nie boj sie, miej gdzies co mowia. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak silna kobieta jestes!! Jesli chcesz walczyc o malzenstwo to w tym przypadku tylko terpia szokowa- ucinaj rozmowy na glupie tematy, odetnij Was od rodzicow, przestan zapieprzac za dwoje, mala do przedszkola i przestan zajmowac sie budowa. Jesli to nie pomoze, to zastanow sie czy warto ciagnac takie fikcyjne malzenstwo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aleksandryta 26.08.2010 08:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 To co napisała zabina: AMEN!!!!! jesli to nie wdrożysz w życie..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.08.2010 08:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Jowita wiele małżeństw przez to przechodzi wy jesteście jeszcze nie odpępowieni. OBOJE!!!!! Rodzice zajmują najważniejsze miejsce w waszym związku! Z twojej strony - bo ciągle szukasz ich miłości i akceptacji (czyż nie?), z męża strony - bo dowartościowuje swoją rodzinę kosztem twojej, musi ciągle się upewniać, że jest the best. Jak ty nie przestaniesz rozmawiać o KAŻDYCH rodzicach, to on tego nie zrobi nigdy. KONIEC z rodzicami. Ani słowa na ten temat. Ani słowa kto się pomylił, kto jest winny, kto co źle zrobił. Bo inaczej będziecie o tym gadać przez całe życie! Głuchnij na każdą wzmiankę o rodzicach. wychodź z pokoju bez słowa. Gadaj z córką - niech mąż mówi sam do siebie. Zakładaj słuchawki z muzyką, odkręcaj głośno radio. OSTENTACYJNIE. Zrezygnuj z pomocy rodziców przy budowie. Co ich obchodzą TWOJE tynki?????? Jak mogłaś sprzątać po przyjściu ze szpitala????? Przestań zabiegać o swojego męża. Nic to nie zmieni. Poczekaj i zobacz, co będzie z waszym małżeństwem. Nie masz wielkiego wpływu na to, możesz tylko poczekać i robić swoje. Co do przedszkola - ech, ja bym sobie dała radę z twoim mężem, ale czy ty dasz.....(pewnie dlatego nie wziął sobie takiej żony, jak ja, Hi hi). Trzeba mu wyraźnie i w oczy powiedzieć - nie chce posłać małej, bo nie chce iść do pracy. Egoista kosztem dziecka. Nie? To niech udowodni. I co drugie słowo -egoista, nie kocha dziecka tylko siebie. Poskutkuje, choć naraża cię na pobicie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.08.2010 08:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 PStyle osób mówi ci to samo, a ty ciągle swoje........ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
domowa 26.08.2010 08:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 (edytowane) W pełni zgadzam się z EZS. To małżeństwo nie jest tylko miedzy Wami dwojga to wygląda tak jakbyście byli poślubieni swoim rodzicom i jak dzieci boicie się robić kolejnych kroków chodź może i nieświadomie. Ile wy macie lat?? Pepowina ciągnie się za wami od urodzenia, a macie jeszcze dziecko i to ono potrzebuje rodziców przedewszystkim! Uporajcie się ze sobą bo bo inaczej będzie jedno wielkie przedszkole nie z jednym dzieckiem ale i z wami w roli głównej.Może to nie dziecko potrzebuje przedszkola tylko wam jest potrzebna dobra szkola życia. Edytowane 26 Sierpnia 2010 przez domowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mymyk_KSK 26.08.2010 09:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 3. ze wyrazali troske o mnie widzac, ze po cesarce nie mam oparcia w mezu (gdy wrocilam ze szpitala w domu byl syf na kolkach - ze swieza blizna musialam to sprzatac - w koncu rodzice pomogli jak sie dowiedzieli) Jowito - Twój błąd! Niczego nie musiałaś sprzątać, mąż poradziłby sobie ze sprzątaniem konkursowo gdybyś zrobiła kosmiczną awanturę połączoną z tłuczeniem talerzy. Dla Męża dom był posprzątany (większość mężczyzn pojmuje porządek zupełnie inaczej niż większość kobiet) i gdy Ty cierpiętniczo sprzątałaś wzywając na pomoc rodziców, Mąż mógł odebrać to jako brak lojalności z Twojej strony. 4. ze rodzice nie dali kasy na chrzciny ani wesele (zaplacili polowe za organizacje wesela) Rodzice nie mają obowiązku dawać pieniędzy. Dorośli sami płacą za imprezy które organizują 5. ze moja matka powiedziala kiedys gdy maz ja pozdrawial "jak zobacze to ocenie" (nie znala wtedy meza ale i tak uwazam, ze slowa nie na miejscu = jej blad) To nieładnie. Mogła pomyśleć, ale mówić, hmmm... 6. ze moj ojciec kiedys mezowi powiedzial by wyrzucil smieci (moj blad - nie powinnam byla do tego dopuscic) A dlaczego nie powinnaś do tego dopuścić? Jeśli było to u Twoich rodziców (np. mieszkaliście u nich) taka uwaga byłaby jak najbardziej na miejscu. 7. ze moi rodzice ubolewaja nad tym, ze ja pracuje sama w domu i nie mam pomocy od meza A powinni skakać z radości? gdyby Twój Mąż zajmował się wszystkimi pracami domowymi a Ty pracowałabyś zarobkowo i wtedy by ubolewali - to by było bardzo nie w porządku, ale w sytuacji, która opisujesz... 8. ze rzekomo jak sie przeprowadzalismy to chcialam jak najblizej rodzicow (a ja po prostu szukalam miasta z perspektywa pracy) a Maż wie o tym, jakie były faktycznie powody? 9. ze moi rodzice mowiaz zle o ojcu czy tesciach do corki - prosilam setki razy by jezdzil ze mna do nich - nie chce wiec nie moge udowodnic ze takie rzeczy nie maja miejsca zarzut nie oparty nawet na poszlakach... 10. ze moi rodzice na weselu sie nie wzruszali, ze matka moja nie lubi psow a wiec to oznacza ze nie lubi ludzi a to już zwykłe czepialstwo 11. ze moj kuzyn napisal kiedys na gg o bracie meza "niepolnosprytny" i ze ja nie zareagowalam (maz ma niepelnosprawnego brata - uwazam, ze kuzyn nie powinien uzywac takich slow, jednakze nie zareagowalam bo jest zgrywusem rodzinnym i wiem, ze nic zlego nie chcial powiedziec) może i kuzyn nie chciał powiedzieć nic złego, ale Twój Mąż miał rację oburzywszy się o Twój brak reakcji - dla Męża brak twojej reakcji oznaczał, że przyzwalasz na kpiny z tego, z czego nie powinno się kpić. Dobre wychowanie się kłania... 12. ze rodzice napisali kiedys w emocjach do mnie "tak ci tesciowie pomagaja bo musisz zapieprzac - ich blad i to duzy choc sprowokowany - odpowiedzieli w emocjach na slowa ze sa chytrzy tzn. ze powini nam dac kase na dom) 13. ze rodzice powiedzieli, ze ich nieprawidlowo poprosilismy (ja bym pojechala do nich i poprosila ale maz uwazal, ze sami powinni dac bez proszenia wiec zamiast pojechac byl telefon i sms) moim zdaniem tu racja jest po twojej stronie - prosiliście Twoich rodziców, więc Twoje zasady powinny obowiązywać. 14. ze corka ostatnio dostala prezent - rower - na ktory sie skladali rodzice i moj brat - maz uwaza, ze maja tyle lasy ze by sie wstydzili skladac) Nie bardzo rozumiem - prezent jest? jest. To z czym problem? 15. ze moja przyjaciolka kiesys napisala do mnie na moje zale ze moj maz jest egoista (od tamtej pory maz nienawidzi mojej przyjaciolki) osobiście miałabym problem by żalić się na Męża komuś z bliskiego otoczenia. Szczera rozmowa między partnerami + ewentualna pomoc psychologa gdyby zachodziła taka konieczność - tak. Wszystko inne (wylewanie łez w ramię rodziców, rodzeństwa, przyjaciół) uważam za brak lojalności wobec partnera. Pomyśl, jak czuje się Twoj Mąż ze świadomością, że osobom, które zna i z którymi się spotyka podajesz swoją wersję wydarzeń (z której mniej lub bardziej wynika, że On jest do d...)a on nie ma możliwości obrony? 16. ze moja babcia powiedziala mi kiedys, ze powinnam matke szanowac jaka by nie byla (malo dostalam milosci od matki, od taty duzo) i "trzymac sie swoich" - slowa bardzo nietrafione - blad mojej babci "Twoi" to teraz Mąż+Córka. Sa na pierwszym planie. Natomiast co do rodziców - należy sie wobec nich zachowywać przynajmniej poprawnie i kulturalnie, ale pępowina musi być odcięta. Trzymanie się swojego "klanu" skutkuje z reguły kłotniami w małżeństwie, prawda? Zastanówcie się oboje jakie zachowanie córki wobec was, gdy będzie już dorosła, najbardziej by Was uszczęśliwiło i może w taki sposób traktujcie swoich Rodziców? 17. maz kiedys powiedzial (jak jeszcze pracowal) ze jak wraca z pracy nie ma byc moich rodzicow w domu bo on chce odpoczywac i ten czas ze mna spedzic - uwazam, ze mial do tego prawo, ja natomiast za malo wysilku wlozylam w wytlumaczenie tego rodzicom i zdarzylo sie kilka razy, ze byli jak przychodzil - uczyli mnie wtedy opieki nad dzieckiem - to byly pierwsze 2 miesiace zycia corki a ja nigdy wczesniej z niemowletami nie mialam do czynienia) Rodzice to nie opiekunka. To logiczne, że oprócz karmienia i przewijania malucha chcieliby np. wypić kawę z towarzystwie nie tylko Twoim ale i Męża i wyrazem kompletnego braku dobrego wychowania byłoby wyrzucanie ich, gdy mąż wraca do domu. No chyba, że płaciliście im za opiekę, albo że siedzieli u Was codziennie do późnego wieczora... 18. ze moj ojciec powiedzial mezowi, ze nieodpowiednio sie do niego zwraca gdy maz powiedzial do niego "sluchaj" A to już zalezy od konkretnych przyzwyczajeń rodzinnych... 19. ze moj ojciec uzyl slowa na k... kiedys rozmawiajac z moja tesciowa - chodzilo o problemy w naszych kontaktach - ale wiem, ze zle zrobil ze dal sie poniesc emocjom Czy Wy robicie jakieś rodzinne zloty, na których wszyscy zastanawiają się nad Waszym małżeństwem? Przecież to idealne zarzewie większych konfliktów! Rodzice będa trzymać twoją stronę a Teściowie strone Męża, to chyba oczywiste... . Może twój Mąż ma po prostu taki charakter. Może zbyt wiele Was dzieli (geny, środowisko, w którym zostaliście wychowani itp. itd) by dało się szybko i w miarę bezkolizyjnie "dotrzeć". Przepraszam Cię, ale ja widze pewne symptomy niedojrzałości z obu stron. Oboje szukacie schronienia w "klanie", a to nie wróży dobrze. Co mi się nie podoba w zachowaniach Twojego Męża? Najbardziej chyba ta postawa roszczeniowa. Przypominam, że Rodzice niczego nie muszą! Jeśli Was kochają, to pewnie chętnie pomagają - niekoniecznie finansowo - przy dzieciach, przy budowie, przy organizacji imprez. Za to trzeba być im wdzięcznym; natomiast mądrzy rodzice pomagając dzieciom, nie oczekują, że dzieci pozwolą soba kierować... Tobie może być cieżko zrozumieć, że Teściowie przeżywają Waszą budowę jako wielkie wydarzenie w swoim życiu - nie tylko dlatego, że częściowo ją sponsorują, ale i dlatego, że Twój Mąż jest pewnie ich oczkiem w głowie, tak? Jesli jego Brat jest niepełnosprawny to - nawet zupełnie podświadomie - przelewają wszystkie swe nadzieje na twojego Męża... Nie podoba mi się też niechęć Twojego Męża do posyłania Córki do przedszkola. Wasza Córka juz sie nauczyła polskiego i z pewnością angielski jej nie przeszkodzi - na świecie jest mnóstwo rodzin dwujęzycznych (małżeństwa mieszane, a także Quebec, Indie, Szwajcaria, kraje Maghrebu) i trójjęzycznych i jakoś dzieci sobie radzą bez problemu. Ale może nie o to tak naprawde chodzi, może problem leży gdzie indziej? Jak Twój Mąż czuje się w Irlandii? cześciowo zintegrowany czy może cały czas jest odizolowany od społeczeństwa? Dobrze zna język? A może czuje się jak w klatce a jednocześnie już tak głęboko zabrnął, że boi się z niej wyjść? Jeszcze jedna rzecz - nie piszesz nic na temat Waszego związku, a to też jest dość istotne dla sprawy. Czy Wasze małżeństwo opiera się wyłącznie na pracy, budowie i kłótniach? Wychodzicie gdzieś razem? spędzacie czas wspólnie? macie jakieś hobby? Nie mam całego obrazu sytuacji (wiesz, Twój Mąż się nie wypowiedział... ) ale na podstawie tego, co piszesz wyrobiłam sobie jakąś opinię - ja to po prostu "tak widzę". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 26.08.2010 09:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Piszecie i ja dalej swoje, niestety. Po prostu tak wroslam w to wszystko. Ale wierzcie mi, ze bardzo sie zmienilam ostatnio. KIlka tygodni temu powiedzialam "dosc" i zaczelam mowic co mysle. Mysle, ze taka osoba jak ja wychodzi z takiej traumy malymi kroczkami. Ja uwazam za swoj sukces, ze nie boje sie wyrazac swojego zdania, ze sie juz nie zastanawiam co kto pomysli, ale mowie co mysle. Uwazam za sukces to, ze powiedzialam tesciom wprost w twarz, ze od tej pory tylko z mezem bede rozmawiac o naszych problemach. Uwazam za sukces, ze uparlam sie na przedszkole. Mysle, ze dla mojego meza to szok gdy kobieta dotychczas ulegla zaczyna mowic co mysli i za cholere nie da sie przekabacic! Zawsze przeciez grozby i szantaze na nia dzialaly a teraz nie dzialaja! Co jest do cholery?! Mysle, ze to jakis psychoanalityk moglby stwierdzic jak wyglada moja relacja z rodzicami. Rzadko z nimi sie kontaktuje (jak napisze sms raz na tydzien to jest swieto ) wiec wydaje mi sie, ze odcielam sie od nich. Ale moge sie mylic. Na poczatku popelnilam kilka bledow co do nich, ale potem sie odcielam dla dobra mojego malzenstwa, ograniczylam kontakty pomimo tego, ze uwazalam, ze to wszystko co sie stalo wystarczyloby rozwiazac przez szczera rozmowe stron zainteresowanych. Problem polegal na tym, ze gdy ja odcinalam sie od moich rodzicow, w ich miejsce wchodzili tesciowie az w koncu zajeli cale moje zycie jak teren okupowany. Ja sie odcinalam od rodzicow, a maz chcial jeszcze wiecej. Szybko znalezlismy mieszkanie i wyprowadzilismy sie od rodzcicow (3 tyg po slubie), bez problemu zgodzilam sie na przeprowadzke do innego miasta uznalam to za swietny pomysl (corka miala wtedy 3 miesiace), ale maz chcial wiecej i wiecej. w koncu z doszlo do tego, ze maz mi mowil, ze nie daja kasy to nie czesciej niz 1 dzien na 3 miesiace powinni sie z wnuczka spotykac, a gdy ja chcialam 1 dzien na miesiac to ogromna klotnia z udzialem tesciow. Moi rodzice nie dawali kasy, to tesciowie dawali wiecej i wiecej. Namawiam meza na psychologa - bo tu nie chodzi o udowodnienie kto ma racje tylko o uzdrowienie relacji. Nie licze na to, ze psycholog bedzie mnie glaskal i powie "oj biedna kobieto, masz meza okropnego", ale by nam obojgu pokazal co warto by zmienic, poprawic. Maz sie broni przed psychologiem. Zastanawiam sie dlaczego. Oststnio wpadl na pomysl, ze pojdziemy do psychologa, znajomego jego rodzicow. Znajomy tesciow? Nie sadze by to byl dobry pomysl. Ja bym chciala isc do takiego, ktory jest dla nas obojga obcym czlowiekiem. Jesli mnie pamiec nie myli maz kiedys powiedzial, ze jak by dali te 100.000 to by nawet na "intrygi" moich rodzicow przymknal oko. WIdac wiec, co tu jest tematem glownym a co zastepczym. Moje zdanie jest takie, ze maz zamiast szczerze porozmawiac z moimi rodzicami, zapytac o intencje, zaczal ich unikac. Ludzie rzadko maja zle intencje. Podobnie mowie o tesciach - uwazam ze intencje maja dobre. Ta spirala nakrecala sie tak: byl miedzy nami jakis problem, maz skarzyl sie tesciom mowiac to co chcial by wiedzieli, w ten sposob tworzyly sie rozne historie co do ktorych ja nie moglam sie bronic bo nie wiedzialm o czym pisza (maz czytal moje sms, ja do jego komorki dostepu nie mam i nigdy nie mialam). Teraz doszlo do tego, ze tesciowie uwazaja, ze ja ich chce oskubac, maz pisze do tesciowej ze ja jej rzekomo nienawidze, ze jakby mieli problemy finansowe to bym im nie pomogla, ze bym sie niepelnosprawnym bratem nie zajela gdyby ich zabraklo. Robi ze mnie potwora bo przeciez musialabym byc skonczona su... by cos takiego robic co on wypisuje. Maz im wypisuje, ze ja niby sie z moimi rodzicami kontaktuje caly czas. Nie wiem, co mam bilingi mu dac by udowodnic ze jestem z nimi w kontakcie jedynie "od czasu do czasu"??? Tak jak pislam wczesniej, maz wyczytal w ksiazce i zaproponowal 2 dni temu by odciac sie na rok od rodzicow z obu stron. Ustalilismy, ze raz na tydzien bedziemy tylko z nimi rozmawiac telefonicznie w swojej obecnosci. Bardzo mi sie spodobal ten pomysl. Tylko w kilka godzin po tych ustaleniach maz znow zaczal sie starac mnie "przekabacac", znow mowil o tym, ze nie kochaja skoro nie daja kasy, ze intryguja (oni chcieli z nim o tym porozmawiac ale jak skoro maz ucieka z domu jak sie pojawiaja?). Moze utopijne jest to moje marzenie by tych wszystkich ludzi ze soba pogodzic... Postaram sie tak jak radziliscie unikac tematu rodzicow i tesciow. Dokladnie tak zrobie bo macie racje. Na tym koncze bo jeszcze musze ugotowac obiad i chleb upiec (pieke swoj - nie lubie kupnego) a potem do pracy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 26.08.2010 09:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 jowita, z Twojego opisu wynika, że w waszych rodzinach wszyscy na wszystkich psy wieszają i wszyscy (skąd?) są poinformowani, co kto na kogo powiedział. To jest chore. Proponuję na początek ćwiczenie: przez dwa tygodnie zero kontaktów z rodzicami ani nikim z Waszych rodzin. Do tego zakaz rozmów ze sobą o sprawach rodzinnych. 2 tygodnie tylko Ty, mąż i dziecko i rozmowy na inne tematy niż rodzina/rodzice. O pogodzie, polityce, filmach, książkach itp. Kto złamie zakaz, spełnia życzenie/zachciankę drugiego. Rodziców należy poinformować, że nie będziecie się z nimi przez ten czas kontaktowali, pobnieważ ratujecie swój związek. Jasno i wyraźnie im to trzeba powiedzieć i najlepiej wspólnie jednym i drugim. Poinformować i się rozłączyć. Może da im to coś do myślenia i może Wy na nowo zaczniecie doceniać bycie razem bez tego całego toksycznego towarzystwa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agol 26.08.2010 09:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 (edytowane) Czytam i czytam te posty i tak na prawdę to jest według mnie poważny i bardzo przykry temat, u nas w rodzinie też mogę powiedzieć jest troszkę podobnie tylko że to co teściowie nam dali to przeważnie zapisane jest w zeszycie i jak mamy to musimy spłacić, według mnie tacy ludzie bardzo lubią od siebie uzależniać drugą osobę w tym przypadku twojego męża.....i to nie jest normalne mnie to męczy bardzo i dlatego staram się nic od nich nie chcieć, mój tata natomiast pomaga bezinteresownie, wszystko co nam da nigdy przenigdy nie wypomni ani my nie mamy poczucia jakiejś dozgonnej wdzięczności (niekoniecznie finansowo), i to jest naturalne nie męczące i nawet mój mąż widzi tą różnicę co mnie cieszy bardzo...A jeszcze to co u ludzi jest drażniące to wieczne wypominanie co kto komu, gdzie kiedy, fuj, masakra, szkoda słów czasami, ale niestety z tym też trzeba żyć i dać sobie radę,i myślę że skoro twój mąż nie potrafi docenić każdego nawet najdrobniejszego gestu to nie jest to miłe na pewno, jesteście uzależnieni od rodziców bynajmniej twój mąż.... takie problemy są tylko wtedy kiedy małżeństwo nie składa się z męża i żony tylko z męża, rodziców, żony itp .... Pozdrawiam i życzę byś jakoś się z mężem dogadała i odsunęła teściów na bok bo będziesz wiecznie nieszczęśliwa w takim układzie. Amalfi ma ogromną rację, zrób tak, i zero rozmów o rodzicach to zawsze był i będzie drażliwy temat z obydwóch stron. Edytowane 26 Sierpnia 2010 przez agol Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 26.08.2010 09:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Maz nie lubi Irlandii. Ma dosc tego kraju. Kiedys powiedzial,ze juz dla zadnego irlandczyka nie bedzie pracowal. Zawsze powtarzal, ze nie bedzie sie uczyl angielskiego (troche umie) bo mu to nie jest potrzebne (i na rozmowy kwalifikacyjne ja z nim chodzilam, ja pisalam jego CV, teraz ode mnie oczekuje ze mu prace znajde). Rzadko spedzamy czas gdzies na "wypadzie". W sobote planowalam wspolne wyjscie na kregle, ale nie wiem czy bedzie chcial pojsc. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zabina 26.08.2010 10:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Czy Wy wogole rozmawiacie na inne tematy niz rodzice, bo coraz bardziej odnosze wrazenie ze tylko to Was łaczy. Jesli chcecie isc na terapie do psychologa - to tylko niezaleznego!!! Nie do tego, do ktorego Ty chodzilas wczesniej ani do zadnego znajomego tesciow Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.08.2010 10:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 potem sie odcielam dla dobra mojego malzenstwa, ograniczylam kontakty Problem polegal na tym, ze gdy ja odcinalam sie od moich rodzicow, w ich miejsce wchodzili tesciowie az w koncu zajeli cale moje zycie . Acha, a tobie było w sumie żal, ze tak łatwo poszło, że rodzice twoi nie walczyli o ciebie Ech, dziewczyno. Nie roztrząsaj już co kto zrobił a czego nie. Kto miał rację. Zakończ temat rodziców. Póki nie potrzebują waszej opieki powinni zniknąć z waszego życia. Jesteście w Irlandii, zawsze można wyłączyć internet i mieć spokój, czyż nie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
renata2005tychy 26.08.2010 10:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Witam.Jowita bardzo Wam współczuję . Moi teściowie też nam pomagają , moja mama nie ma z czego , nikt nigdy nikomu nie wygadywał. Mój mąż jest jedynakiem i nie jest dupą wołową też pracuje i sprząta i ugotuje . Jesteśmy 15 lat po ślubie i jest dobrze. Może dlatego że trafiliśmy na siebie jak Bóg przykazał ? Zaczynamy się budować choć mamy dom ma już 60 lat no i kto wie czy będzie stał jeszcze 50. Właściwie to teściowie zaproponowali budowę no i ich pomoc. W końcu komu mają pomagać - tak mówią, Z drugiej strony sobie myślę że fajnie się komuś doradza gdy się nie jest w takiej sytuacji. Kto wie czy my postąpiłybyśmy tak jak Jowita ? Nie każdy jest taki twardy.Podobają mi się rady EWY . Robić tak żeby nikt się nie zorientował że wyjdzie na Twoje.Pozdrawiam i życzę wytrwałości.Renata. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aleksandryta 26.08.2010 10:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Jowita ale Ty masz przechlapane. Dżyzas, to on nie zna angielskiego!!! To co on ci opowiadał, że chce znalezc prace za granica??? Ze sam wyjedzie. Boszsze z kim Ty sie dziewczyno związałaś!!! Z jakim zerem kompletnym!!!! Jezu to Ty chodzisz z nim żeby załatwić pracę??? Angielski mu niepotrzebny??? W Irlandii??? To dzieciak w ciele faceta. Masz dwoje dzieci, którymi musisz się opiekować !!! Nieee ja nie wierzę, jaja sobie z nas robisz!!!!! Przecież jak wrócicie do Polski to też pracy nie znajdzie, bo bez angielskiego, to praktycznie nie chca brać.Nieee ja nie wierzę w to, co piszesz poważnie!!! Nie wierzę!!! To jest podpucha!!!!Jowita weż dziecko pod pachę i wyprowadź się. Poważnie!!!! Wynajmij dla siebie mieszkanko, a jego zostaw i niech robi co chce....I nie finansuj w tej budowy dziewczyno!!! Obudź się w końcu!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jowita1981 26.08.2010 10:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Oj jak ja bym chciala nie rozmawiac o rodzicach ani o tesciach. Moge tu jednak z calkowita pewnoscia powiedziec, ze to nie ja zaczynam te dyskusje. Jak np. raz na kilka miesiecy spotykalam sie z rodzicami to maz zaczynam klotnie. I zaczyna je czesto, ot tak sobie. Nawet jak oglada film i mowi "o, oni sa jak twoi...". Bede sie starac pojsc za Waszymi wskazowkami i nie wciagac sie w rozmowy nie o nas. Nie bede sluchac gadania o moich rodzicach i o tesciach tez nic nie bede wspominac. Moi rodzice na poczatku zabiegali o kontakty (ale jak sami mowia, pracuja i czesto to nie bylo) ale gdy ich poprosilam by sie odsuneli na bok dla dobra mojego malzenstwa zrobili to. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.08.2010 12:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Moje rady wynikają z życia. I u mnie było - moja mama, twoja mama. I ja popełniałam błędy i musiałam się nauczyć, jak żyć, żeby nie zwariować. Ogłuchnąć na niektóre sprawy a w innych wykazać dużo dyplomacji. teraz, 20 lat po ślubie, już znam instrukcję obsługi mojego faceta, ale na początku też nie było łatwo Z doświadczenia mogę powiedzieć - nie liczą się żadne deklaracje słowne ale czyny. Słowa służą jedynie po to, żeby utrwalić przekonania. Wystarczy 20 razy powtórzyć, że "twoi rodzice są źli" a już zaczyna to być najgłębszym przekonaniem. Jego słowa muszą padać w próżnie. Jak już się kłócisz, to nie ma sensu być racjonalnym, bo nie o rozum tu chodzi, a o to, kto więcej psów powiesi na tym drugim z przyległościami A co do nauki języka - dziewczyno, argument masz jak ta lala - on nie zna języka i nawet do pracy nikt go nie weźmie, czy chce tego dla dziecka. Nie masz racji? Niech znajdzie pracę. Do dziecka możesz wszak wziąć opiekunkę Mów, co myślisz, OK, ale jeszcze trzeba wiedzieć, kiedy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
spafcio 26.08.2010 15:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 (edytowane) Sorki, ale będę okrutny. Twój mąż to patałach: sam jestem mężem, ale w życiu bym się nie zgodził na takiego darmozjada w domu.Moja żona, też "nie mogła" znaleźć pracy (starała się na niezbędbe minimum, mówiła, że we Wrocławiu pracy dla niej nie ma).Powiedziałem jej, żeby znalazła sobie w takim razie gdzie indziej i znalazła, spodobało mi się to. Niestety dzieli nas teraz dystans. Ale w domu było zawsze wszystko na tip-top. Twój dzieciak niech też szuka, ale sorry, siedzi i "uczy się inwestować", Sprawdź jak to robi? Co wirtualne konta na forexie zakłada? Prawdziwym pieniądzem obraca?Gó..o z tego jego inwestowania będzie na 95%. Pod żadnym pozorem nie pozwól mu inwestować żywej gotówki!!! Dalej pociągnę: nie zna angielskiego? Noż do cho..y, siedzi w Irlandii i jak ogląda telewizję?, jak słucha radia? jak chodzi do sklepu? toż on nawet do sąsiada cześć nie powie, jednym słowem odludek. Na starość, będzie zgorzkniałym starym piernikiem. Problem teściów rozwiąże się, gdy się z nimi przestaniecie kontaktować, zmięknie im rura, gdy się patamężulek przestanie odzywać, ale to on im musi powiedzieć, lub razem, że się nie odzywacie bo chcecie nad związkeim popracować, bo inaczej teściowie pomyślą, że to twoja wina (pewnie i tak tak pomyślą, tutaj zonk). Jak już z tego dzieciaka facet się zrobi, który, za swoją żoną obstawał będzie, to wtedy z teściami też pogadacie, bo może jemu się oczy otworzą (chociaż wątpie). Jemu trzeba baby-herszta, a nie słabej dziewczynki. Pokaż co potrafisz, jak trzeba będzie to nie daj tego czy owego.. (jak ja tak mogę mówić, będąc mężczyzną?) Trzymaj się. Edytowane 26 Sierpnia 2010 przez spafcio Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.