Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

smutny koniec hodowli bastemaro


oxa

Recommended Posts

Nie mam siły na samodzielne klecenie zdań, przekopiuję Wam, może ktoś podsunie jakiś pomysł ;(

 

Wiadomość wstawiona przez właścicielkę hodowli CATANI na naszym rottkowym fo wstrząsnęła miłośnikami tych psów...

 

 

"

kilka dni temu zmarl Kaziu, (właściciel hodowli Bastemaro. - przyp. mój) we wczorajszej "akcji" policji jego cialo zostalo wydobyte z mieszkania. podczas akcji postrzelano do Jego psow srodkami usypiajacymi, psy umieszczono w schronisku nie szczedzac nawet matki z kilkudniowymi malymi

dwojka oseskow zostala "oddana" przypadkowym ludziom.....

to tak w skrocie.

a jeszcze przed akcja sasiedzi (tyle tylko, ze byli podchmieleni-to tlumaczenie policji, ze pijanych nie moga przesluchiwac) podali policji karteczke z moim imieniem,nazwiskiem i nr tel. i przekazem od niezyjacego wlasciciela, ze w przypadku gdyby cos sie stalo ja mam przyjechac i zabrac zwierzeta.znam je wiec zabralabym je bez tego wszystkiego co z nimi zrobiono......

jestem wsciekla, na razie nie mam slow by opisac to co czuje."

 

 

"aha-dodatkowo prawdopodobnie w jutrzejszej gazecie super express bedzie o tym artykul i zdjecia gryzacego sie stada po podaniu srodkow halucynogennych"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście głównym pytaniem, wciąż powtarzającym się było, czy CATANI ma możliwość odbioru psów

 

odp.

 

 

tak, zaraz wyjezdzam.

jedna suka, pogryzione podczas akcji po spremedykowaniu psow, nie przezyla nocy.

tym razem chyba nie odpudszcze

 

 

 

 

 

--------------------------------------------------------------------------------

 

:

Daj znać jak wrócisz! Bierzesz wszystkie psy? Ile ich właściwie jest?

 

 

CATANI

tak, zabieram wszystkie.

bylo 6 suk, jest 5 plus 1 szczenie i 2 ktore "komus" zostaly oddane (z terminu krycia wynika, ze nie moga miec wiecej niz tydzien). oseski zabrane matce postaram sie odzyskac a jesli mi sie to nie uda zloze doniesienie do prokuratury maluchy maja pewnie mniej, bo musialy sie urodzic po smierci Kazia, gdyby urodzily sie wczesniej bylabym poinformowana......

 

wpis Małgorzaty - właścicielki wspaniałego hoteliku dla psów, gdzie często goszczą rottki

 

Jadę z Catani po psy, zobaczymy czy wszystkie nam oddadzą. Mój kolega uczestniczący w akcji (treser) poinformował mnie o kartce na której były dane Catani i telefony do niej w razie śmierci właściciela. Policja i cała reszta ma swoje procedury jak twierdzą i psy są na dalszym planie, najlepiej je uśpiś przy wielkim stresie innych, a można było bez rozlewu krwi. Horror

 

Kolejna wiadomość od moda

 

Małego szczeniorka,który trafił do schroniska też juz nie ma.Został zaduszony przez inne psy.

Smierć pana Krasuskiego jeszcze bardziej boli,że nikt po jego śmierci nie uszanował jego ostatniej woli.

Po co zawaidamiac osobe,której jak widac ufał i powierzył psy w razie swojej śmierci.

Lepiej przeprowadzić bezmyślną akcję,wrzucic wszystkie psy do jednego kojca (łącznie z poranioną suką)

Jak tu wymagac od zwykłych ludzi prawa o ochronie zwierząt ,jak osoby odpowiedzialne,zamiast pomagać krzywdzą zwierzęta.

.

 

I znów Małgorzata już po powrocie

 

Wróciłyśmy,Lena (CATANI) pewnie ratuje jednego szczeniaka bo był w złym stanie. Zostały tylko trzy. U mnie w hotelu jest suczka 9 miesięcy. Powiem wam jedno "bezmyślne tępe barany" . Odebrałyśmy wszystkie psy czyli 5 sztuk dorosłych, jedna zdechła pogryziona. Zdechły 2 szczeniory okazało się że mają 2 dni. W schronie robili oczy, że my 2 baby wchodzimy do takich groźnych rotków bez pętli i zabezpieczenia , bez pistoletu. Przeprowadzenie wystraszonych suk z kojca schroniska i zapakowanie do auta trwało pół godziny. W ten sam sposób można było wczoraj przeprowadzić całą akcję. Sąsiad śp.Kazia znał psy , wychodził z nimi na spacer, prawie był domownikiem i mówił policji że on je wyprowadzi, nom ale procedury nie pozwalały na to . Nóż mi się otwiera sam, ktoś powinien odpowiedzieć za przeprowadzoną akcję przed sądem

 

iNFORMACJE Z PRASY

 

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1617&NrSection=500&NrArticle=182403

 

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1618&NrSection=1&NrArticle=182479&IdTag=18

 

i kolejny

 

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1618&NrSection=1&NrArticle=182462&IdTag=85

 

Ostatnia wola hodowcy psów

- Oszczędzał na wszystkim, poza psami - wspominają ludzie, którzy dobrze znali zmarłego

 

Zwłoki mężczyzny leżały na tapczanie. Na łóżku i wokół niego straż trzymało sześć rottweilerów. Kilka szczeniaków, które dwa dni wcześniej przyszły na świat, wtulało się w stygnące ciało właściciela.

image

 

Tadeusz Domżalski dobrze znał zmarłego i jego psy. Był jednym z tych, którzy podziwiali niezwykłą pasję zmarłego i od czasu do czasu pomagali mu. Fot. Piotr Schutta

 

Taki widok zastali w poniedziałek wieczorem policjanci i lekarz pogotowia, których wezwano na Kujawską 61 w Bydgoszczy do małego mieszkania na parterze. Zadzwonili sąsiedzi, zaniepokojeni tym, że ponad 60-letni Kazimierz K. nie pojawia się od dwóch dni na spacerach ze swoimi psami. Ostatni raz widzieli go w sobotę. Wiedzieli, że choruje na serce i na cukrzycę.

 

- Kiedyś pogotowie zabrało go z ulicy, bo zasłabł na spacerze. Na własne żądanie wypisał się ze szpitala. Oszczędzał na wszystkim, poza psami - wspominają ludzie, którzy dobrze znali zmarłego. Mówią o nim: dla ludzi grzeczny i uczynny, swoim rottweilerom bezgranicznie oddany.

 

Jak się okazuje, Kazimierz K. był znanym w Bydgoszczy hodowcą tej rasy, prowadzącym legalną, zarejestrowaną w związku kynologicznym działalność. Mimo że mieszkał w pokoju z kuchnią (razem 18 metrów kwadratowych), dzielił przestrzeń z gromadą rottweilerów.

 

- Zaczynał od dwóch suk. Mówiliśmy mu, że ma za mało miejsca. Ale psy nie miały tam źle. On je kochał i dbał o nie. Dobrze je odżywiał, jeździł na szkolenia - mówi Wanda Kotik z bydgoskiego Związku Kynologicznego.

 

Pana Kazimierza znano nie tylko w środowisku hodowców. Znała go cała okolica, jako „tego faceta, który chodzi z kilkoma rottweilerami na smyczy i bez kagańca”.

 

- Ostatnio z jego zdrowiem było gorzej. Nie miał siły wyprowadzać wszystkich psów naraz - opowiadają sąsiedzi.

 

Jeden z sąsiadów opiekował się hodowlą pana Kazimierza, gdy ten gorzej się poczuł, gdzieś wyjeżdżał lub musiał położyć się w szpitalu. Mężczyzna zapewnia, że psy nie były agresywne.

 

To samo powtarza treser Tadeusz Karnicki, po którego zadzwonił jeden z uczestników akcji ratowniczej w feralny poniedziałek. Wezwano go, ponieważ znał psy Kazimierza K. Niektóre z nich układał.

 

- To świetnie utrzymane psy wystawowe. Na pewno nie są zdziczałe ani agresywne i nie były szkolone do walk - podkreśla treser i dodaje, że nic dziwnego, iż w poniedziałek były zdezorientowane. - Nie mogły sobie tego wszystkiego poukładać. Ich pan się nie ruszał, a pod oknami zgromadził się tłum gapiów.

 

Ludzie obserwujący trzygodzinną akcję na Kujawskiej 61 nie mogli zrozumieć, dlaczego policja ogrodziła teren dopiero po blisko dwóch godzinach. Dopiero wtedy odsunięto wścibski tłum, który drażnił zwierzęta. W pewnym momencie, gdy jeden z gapiów zaczął je głaskać przez kratę w oknie, zazdrosne rzuciły się na siebie. Jedna z suk została mocno pogryziona. Strażnicy miejscy, co prawda przywieźli specjalny chwytak do odławiania zwierząt, ale stali bezradnie, bo... nie mieli odpowiedniego przeszkolenia!

 

Ostatecznie sytuację opanował dwuosobowy Animal Patrol. Cztery psy otrzymały środki uspokajające za pomocą specjalnej broni. Dwa dały się wyprowadzić bez tego. Sfora trafiła do bydgoskiego schroniska, a stamtąd do tymczasowej adopcji, do prywatnej hodowli w Kwidzyniu, z którą pan Kazimierz utrzymywał kontakty. Podobno taka była jego ostatnia wola. Z rodziną nie utrzymywał kontaktów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I kolejny wpis catani

 

 

--------------------------------------------------------------------------------

 

 

--------------------------------------------------------------------------------

 

daniel__ napisał/a:

Catani jakby trzeba było jakiejś pomocy to pisz na PW, jestem z Bydgoszczy.

 

dziekuje, przesympatyczny syn sasiadki mi pomaga, mamy juz nawet kontakt z corka Kazia.

pogrzeb bedzie w pon lub wtorek. zaraz potem zostana mi przekazane dokumenty zwierzat i bedziemy zajmowac sie adopcjami.

 

 

Do tej pory byliśmy oburzeni przebiegiem całej akcji, po odebraniu psów myśleliśmy, że teraz będzie już "z górki" zarówno fundacja "rottka", jak i stowarzyszenie pomocy rottweilerom "rott" zaczęły szukać chętnych na sunie...............

 

ale okazało się, że....odezwały się dawne waśni ;( konkurencyjna hodowla nie żyjąca w zgodzie (delikatnie mówiąc) z Catani wkroczyła do akcji

 

wpis Catani

 

"Jak wyglądała ta ostatnia wola? Na jakich zasadach hodowla Catani z Kwidzynia przejęła psy.O ile mi wiadomo Panu Kazimierzowi nigdy nie podobało się to ja w Catani są trzymane psy i co , nagle chce żeby jego ukochane dzieci tam trafiły?

Czy ktoś może sprawdzić czy psy zostały aby legalnie przejęte?

Catani to zarejestrowana hodowla ,ale w świecie hodowców jest znana jako pseudohodowla, rozmnarzaczka, fabryka szczeniąt.

Psy sa tam źle traktowane co można wyczytać na niejednym forum .

Szkoda tych psiaków że właśnie tam trafiły "

http://www.express.bydgos...2,490846,106800

jeszcze jeden tego typu komentarz i ja sobie odpuszczam, odwioze cala zgraje skad wzielam.

hodowla ADICT ROTTI (KATI) czuwa, a ja nie chce sie z nia uzerac.

obiecalam pomoc, jednak skutki uboczne mnie przerosly.

mam nadzieje, ze wszyscy zrozumieja moja decyzje.

 

 

Wpis Małgorzaty

 

Szkoda że tak się stało, powinnyśmy z Leną całą piątkę + szczeniaki zawieźć do Kati do domu, było zdecydowanie bliżej, ale sunia która u mnie została może natychmiast tam pojechać. Nienawiść jest straszna, ale dlaczego mają na tym cierpieć psy. Nie życzę najgorszemu wrogowi który ma swojego ukochanego pupila, żeby po jego śmierci znalazł się w schronie. Kati proszę zakop topór wojenny przynajmniej na czas aż suczki znajdą nowe domki. Ostatnią wolą p.Kazia było dobro jego "dziewczynek" , żeby nigdy nie trafiły do schroniska. Czy to tak trudno zrozumieć. Wyobraż sobie swoje dwie damy za kratami na Grunwaldzkiej. Ja tam byłam i odbierałam p.Kazia suczki i mam dość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po naszych wpisach wspierających Catani, ta odpisuje

 

niestety nie wszystko wyglada tak kolorowo jakbyscie sobie zyczyli

nakrecona przez "zyczliwa" (tu wpisac nazwe hodowli i nick-nikt chyba nie bedzie mial problemow?) osobe, corka wlascicielki nie chce mi wydac dokumentow zwierzat. bez dokumentow ja ich nie moge wyadoptowac wiec mimo, ze fizycznie suczki mogly by juz trafic do nowych domow (na 2 domy juz czekaja !) to prawnie wciaz ich sytuacja jest niejasna i musza siedziec u mnie, dzieki czemu po rozstaniu przezyja kolejny stres. jesli w ciagu kilku dni sytuacja nie ulegnie zmianie to bede zmuszona odtransportowac je do schronu. nie mam warunkow do tak dlugiego przetrzymywania 5 obcych psow u siebie. sytuacja jest patowa. obiecalam Kaziowi pomoc po jego smierci, nie obiecywalam ze bede uzerac sie z ADICT ROTTI (KATI) i napuszczana przez nia rodzina.

skontaktowalam sie w tej sprawie z dyrektorka schroniska, ma interweniowac. jest wsciekla i trudno sie kobiecie dziwic, bo za chwile bedzie musiala znalezc miejsce dla 5 doroslych rottweilerow, ktore pieron wie ile beda dalej zalegac jej w schronisku......najstarsza byc moze do smierci jesli sprawa sie przeciagnie.

 

 

i kolejny

 

moje poddawanie sie czy niepoddawanie, rozsadek czy jego brak, posiadanie czy nieposiadanie serca nie maja tu nic do rzeczy. JA NIE MAM WARUNKOW NA DLUZSZE UTRZYMYWANIE KOLEJNYCH 5 ROTTKOW (zgodnie z umowa, kruszyne ktora jest u gosi musze odebrac do przyszlej niedzieli-no..chyba, ze jej ADICT ROTTI (KATI) czy corka Kazia opaci dalej hotel). na obecnym scisku i tloku cierpia moje psy a na to nie pozwole.

jesli nie dostane zgody na wyadoptowanie psow to nie bede miala wyjscia i odwioze je do schronu. zastanawiam sie tylko po co wciaz walcze o zycie ostatniego szczeniaka? nie lepiej zeby odeszla sama niz ma zejsc w schronisku?

numery tel do corki Kazia mozna wygoglac, moze poza KATI ktos jeszcze chcialby z nia porozmawiac? moze ktos wytlumaczy jej, ze kilkuletnie suki hodowlaa maja tylko wartosc sentymentalna?

zaprawasz do pomocy, to nic nie kosztuje......

 

i jeszcze jeden

 

ja jeszcze chcialabym poprosic osoby zajmujace sie adopcjami, by pomogly mi rozwiklac ten problem. wszyscy zdajecie sobie sprawe, ze gdy ja to stado odwioze do schronu-na Was przerzuce problem......

zadzwoncie prosze do corki hodowcy (na podstawie zalaczonego przeze mnie linka mozna sobie wygoglac jeszcze numery telefonow do firmy, domu oraz maile).

naprawde bardzo prosze o pomoc, ja nie bede juz ani dzwonic, ani w inny sposob prosic jej o kontakt, moze ktos z Was okaze sie skuteczniejszy.

ps

jesli sie nie chce zrzec zwierzat i odeslac dokumentow to moze je zabierze(lub poinformuje gdzie mam je przetransportowac) albo umiesci w hotelu(tam tez moge je podrzucic)? jestem otwarta na KAZDA propozycje ze strony tej kobiety.

czy poza Gosia ktos mi pomoze?

 

 

szef stowarzyszenia rott

 

Rozmawiałem z panią, która jest prawnym spadkobiercą po panu Kazimierzu... Powiedziała, że dziś skontaktuje się z catani telefonicznie w celu zakończenia całej sprawy... W jakąkolwiek stronę to trzeba tę sprawą rozwiązać, bo puki co to w tyłek dostaną psy... Jak to zazwyczaj bywa, niestety...

Jeśli będzie potrzebna pomoc przy adopcjach tych psów to oczywiście nadal deklaruję swoją pomoc...

 

I znów Lena

 

mamy prawie osiemnasta, kolejny dzien na boku. zero info.

moze wykorzystac niebywaly wrecz tupet i sile persfazji ADICT ROTTI(KATI) i poprosic ja by ustalila co dalej ze stadem? ma blisko, moze spotkac sie osobiscie. slyszalam, ze jest bardzo zaangazowana, moze dac sie jej wykazac?

czekam niestety tylko do jutra.........

wciaz prosze o pomoc, szkoda ze przez ludzka glupote beda musialy cierpiec zwierzaki.

 

i znów

 

no to mamy poniedzialek........

ani pomorska, ani kwapowo nie poradzilo sobie z kobieta

teraz o czas poprosila mnie jeszcze zdruzgotana tym wszystkim kierowniczka schroniska, ma na pewno wieksze mozliwosci niz zwykly smiertelnik, jest tez z bydgoszczy, trzymajcie kciuki-moze cos uda sie zalatwic. domy czekaja a suki siedza u mnie, ryczec sie chce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczorajszy wpis Małgosi

 

;(

 

Informacja od Catani, właśnie pakuje suczki p.Kazia i(4 dorosłe plus szczeniak tygodniowy) i zawozi je do schronu. Jedna jest u mnie. Koniec tego koszmaru walki hien, na pewno tam będą miały dobrze będą sobie spały na kanapie schroniskowej wśród 500 innych psiaków. Pozostawię to bez komentarz

 

Na polecenie mamy wkładam ostatnie zdjęcia 1 tygodniowego szczeniaka, który właśnie jedzie do schroniska (syn Leny)

 

http://images45.fotosik.pl/344/ce66b93b207ef90emed.jpg

 

Inna hodowla rottów

 

Lena na litosc Boska nie rob tego ,zatrzymaj choc szczeniaczka, przeciez on w schronie nie przezyje . k....wa nie moge pojac ze przez chore zagrywki psy wyladuja w schronie . Przeciez oni pozwolili zeby poraniona suka umierala cala noc , nie udzielili jej pomocy. Staram sie nie klnac ale poprostu nie moge ...

 

Nasz pan prezes

 

Niestety nic się chyba nie da zrobić... Ludzie znowu górą... Ciekawe ile z tych suk przeżyje w schronisku...A właścicielka w czasie ostatniej rozmowy ze mną stwierdziła, że... ona się jeszcze zastanawia co z tymi psami zrobić

 

Małgosia ;((((((

 

Zawiozłyśmy, odstawiłyśmy, zostały zamknięte w kojcu z drzwiami z szybą, jutro na pewno nikt do nich nie wejdzie, ponieważ dziewczyny szły na drzwi tak, że medal dla odważnego. Pewnie uśpią je bo stwierdzą że są agresywne. Moim marzeniem jest tylko żeby zobaczyć suczki Kati za tymi samymi drzwiami za którymi zostawiłam suczki p.Kazia (oczywiście to był żart, muszę to napisać, bo niektórzy moje dowcipy biorą zbyt dosłownie). Został tylko żal do gatunku ludzkiego pazernego na pieniądze. A dziewczyny mogły być już dzisiaj w nowych domach (tego nie zrozumie). A ile walki potrzeba ludzi, którzy zajmują się adopcjami, żeby znaleźć domek dla rottka to tylko oni wiedzą. Pan Kaziu patrzy na wszystko z nieba, ciekawe komu wymierzy i jaką karę.Jedno wiem, na pewno sprawiedliwą

 

Lena dziś w środku nocy

 

a ja tez juz w domku.tak w skrocie:

szczeniaczek zostal przeze mnie oddany, ale jemu akurat nic nie grozi, bo "poszedl" na hotel do lecznicy, do recznego wykarmienia(tu olbrzymie uklony w strone szefowej schroniska za ten ruch ) . najbardziej mnie cieszy, ze kosztami bedzie obciazona wlascicielka, a to akurat dla niej bedzie najgorsza z mozliwych kar tak wyrachowanych, wyliczonych i bezdusznych ludzi jak corka z zieciem Kazia dawno nie spotkalam.

jak wyruszalysmy od Gosi z Brzezna (godzina drogi od schronu) napisalam do tej kobiety nastepujacego sms'a

"za godzine suki oraz szczenie beda w schronisku-prosze o odbior chociaz szczeniaka, bo nie przezyje nocy"

10 minut pozniej mamy telefon, ze szczesciem w oczach patrzymy, ze dzwoni znany nam nr corki Kazia. serducha nam podskoczyly z radosci, bo moglo to oznaczac tylko jedno-KOBIETA WRESZCIE ZROZUMIALA I JEJ SERDUSZKO TEZ ZAPIKALO

odbiera Goska, bo ja prowadze, pani vel krasuska prosi o rozmowe ze mna, ja zatrzymuje samochod i pytam o co chodzi........w sluchawce slysze........

cyt " jesli ktoremus z psow w schronisku cos sie stanie, badz szczeniak zdechnie to obciaze pania kosztami"

ja zapytalam jej jeszcze tylko czy chce mi cos jeszcze powiedziec w sprawie psow, okazalo sie ze nie, wiec sie rozlaczylam.

i mna i Gosia targaly ambiwalentne uczucia, ni to smiech, ni placz.......

 

I Lena

 

Aśka napisał/a:

Nie można tych psów teraz adoptować? Mówię chociaż o tych którym dziewczyny znalazły domki?

 

watpie, sposob myslenia tej kobiety jest bowiem nastepujacy, podam nastepny "wycinek" naszej rozmowy.

jeden z moich telefonow do niej i n-te pytaie

"co dalej z psami"

odpowiedz, mozna powiedziec ze oczywiscie godna tej pani......

"wszyscy ciagle pytaja o te psy, nawey jakies fundacje ze slaska i z gdanska, wszyscy chca zarobic"

 

gabi2 napisał/a:

Powtarzam pytanie . Skoro psy są w schronie , to czy właściciel ma nadal do nich prawo ?

 

tak, vel krasuska zadeklarowala sie, ze je odbierze.

problem w tym, ze nikt nie wyjmie ich z tej izolatki, do ktorej wszystkie w kupie bylam zmuszona wczoraj wepchac. wiec jesli kobieta bedzie rzeczywiscie (po dojechaniu na miejsce i uwiadomieniu sobie co to stado rottow) zainteresowana ich zabraniem to znow trzeba je bedzie pousypiac, zakladajac oczywiscie ze rano wszystkie byly zywe(bo jezenia sie, mierzenia i mini kociolkow bylo sporo nawet zanim odjechalysmy).

marne sa szanse, ze ktokolwiek wyjmie je na zywca.

a mogla odebrac je ode mnie i powkladalabym je pojedynczo gdzie by tylko chciala..........

 

Aśka napisał/a:

rozumiem, że odbierze i wtedy można będzie je od niej kupić

 

tak, takie jest zalozenie.

i znow cytacik:

"wie pani ile ludzi do mnie dzwoni i chce kupic te psy"

tylko pani chyba nie pyta ile chca zaplacic, bo z pieniazkow uzyskanych ze sprzedazy chce postawic cytuje:

"piekny pominik dla taty z glowami rottweilerow"

naprawde jesli ktos ma ochote nabawic sie wrzodow to polecam co rano, najlepiej przed sniadaniem, telefon do vel krasuskiej

Bogu dziekuje, ze stoje juz poza ta sprawa.......

 

 

catani napisał/a:

tak, bylo jej na reke, niestety do momentu jak sprawa zainteresowala sie ADICT ROTTI (KATI)

 

 

no to niech teraz ADICT ROTTI ( KATI) odkupi od córki Pana Kazia wszystkie psy i zapłaci jej tyle co by starczyło na piekny pomnik z głowami rottków !!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis Kolegi z fo

 

o ile oczywiście je sprzeda - a na pewno nie otrzyma za nie takich bajońskich sum, jak jej niektórzy zapewne nakreślili ...

 

że nie wspomnę już o takim "drobnym" szczególe, że jakoś mi się nie chce wierzyć, żeby "pańci" zależało na tym, żeby suki nie trafiły np do pseudo ... a ci akurat zapłacą więcej chętnie...

 

I podsumowanie

 

smutne to i przykre. Dużo pomysłowości, obłudy i fałszu. Przykro że życie psów uzależnione jest od chęci zysku. Kasa. Kasa. Kasa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.forumrottweiler.pl/viewtopic.php?t=5668&postdays=0&postorder=asc&start=120

 

To link do całego wątku, jestem przybita pazernością, szkoda mi suk, nie wiemy co dalej, domki stałe dla kilku dziewczynek czekają, boimy się, że córka hodowcy, sprzeda je gdzieś do pseudo. W którymś momencie - nie wiem czy tu wstawiłam - padło stwierdzenie, że właścicielka najbardziej liczy na zysk z małej szczęściary, Szkoda suk, szkoda hodowcy, nie uszanowano jego woli, ech życie...

 

Wszystko przeklejałam "na szybko" nie mam nawet czasu zczytać, mam nadzieję, że nakreśliłam Wam z grubsza sytuację. Pomysły???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to wkleję dzisiejsze wypowiedzi

 

catani

 

szczesciara-czyli szczeniatko odjezda dzis z lecznicy do nowego domku-cyt" do hodowczyni rottweilerow z bydgoszczy"

mam nadzieje, ze bedzie jej tam lepiej i bedzie miala zapewniona lepsza opieke niz moja i mojej suki, ktora byla jej matka zastepcza...

bede sledzic jej dalsze losy

 

ps. Kati jest z Bydgoszczy

 

i jeszcze

 

teraz, zeby uratowac swoj tylek i moc pokazac sie na wystawach ADICT ROTTI (kati) zdecydowala sie na heroiczny czyn i bedzie wystepowala jako "kobieta, ktora uratowala przed niehybna smiercia szczenie, ktore catani skazala na smierc"

po czy wspanialomyslnie suczynka bedzie wystawiona do adopcji-to moja wersja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inny hodowca

 

Czyli jak rozumiem ta hodowczyni rottweilerow to Kati?

 

Dobrze, ze ma co wychowac bo gdyby szczeniak nie byl zabrany ze schronu to nie byloby czego odchowywac .

 

 

A co z reszta szczeniakow , przeczytalam ze chyba dwa zabrali jacys ludzie ?

Czy to prawda? Jesli tak to co na to spadkobierczyni i Kati ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alegranda napisał/a:

Czyli jak rozumiem ta hodowczyni rottweilerow to Kati?

 

to sa moje domysly, bo innej hodowcyni z bydgoszczy nie znam Alegranda napisał/a:

A co z reszta szczeniakow , przeczytalam ze chyba dwa zabrali jacys ludzie ?

 

te szczeniaczki ja odebralam, niestety nie udalo mi sie juz ich uratowac.

zyjaca szczesciara to szczeniaczek odebrany ze schroniska, byl tam jeszcze jeden ale jak przyjechalam to znalazlam go co prawda jeszcze cieplego, ale juz martwego, zadusila go matka. _________________

http://img3.imageshack.us/img3/7631/taxe.swf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agataf napisał/a:

żeby tylko ich nie posprzedawali byle komu, do rozmnażalni...

 

catani

na szczescie teraz dorosle rottki sa praktycznie niesprzedawalne, moim zdaniem corcia nie odbierze ich ze schronu-bo co z nimi zrobi?

zbyt duzy waz syczy w kieszeni zeby oplacic hotel, a 5 rottkow to nie 5 grzywek........pol wora karmy na dzien potrzebuja,

 

febe

 

 

odniosłęm wrażenie, że jaśnie tęskniąca córeczka miała wczoraj odbierać suki ze schronu - czyżby jakoś nadal nie znalazła czasu, żeby tego dokonać ?

 

catani

 

termin odbioru przeniosla na dzis, bede dzwonic......

 

 

Jacek napisał/a:

Czy ta kartka z oświadczeniem woli zmarłego nie jest formą testamentu ?

 

catani

 

jest, jak rowniez zeznania wszystkich sasiadow.

mam sie sadzic z rodzina, wyobrazasz sobie co by sie dzialo "na niebieskim" ?

chcialbys tego na moim miejscu?

chcialam pomoc psom, ale nie kosztem wlasnego zdrowia czy zycia, mi naprawde nie wolno sie denerwowac, kazdy wiekszy stres moze miec dla mnie zgubne skutki, a ja jeszcze nie mam ochoty umierac a jeszcze bardziej nie chcialabym byc roslinka. mam nadzieje, ze mnie zrozumiesz.

___________

 

______informacja sprzed chwili, uzyskana wprost ze schroniska-corcia poinformowala, ze zrzekla sie praw do suk na rzecz pomorskiej fundacji.

czy pomorska ma juz zrzeczenie w reku, tego pracwnicy schronu nie wiedza

suki niestety nadal w schronie

 

 

Agataf napisał/a:

acha, czyli suńki będą wydane do adopcji?

 

catani

z pewnoscia

szczeniaczek tez jest przekazany na rzecz pomorskiej, w zaistnialej sytuacji rzucam nieglupia chyba propozycje by wyrobic suczynce metryczke i wystawic na licytacje(sprzedajac oczywiscie do dobrego domku !), pieniazki uzyskane z jej sprzedazy pokryja koszty utrzymania do czasu adopcji doroslych suk.

jak cos zle wymyslilam to pisac

 

Małgorzata

 

Powiem jedno, takiej afery nikt się nie spodziewał, wiele osób spoza kręgu rottwailerowców (przyjaciele p.Kazia) obserwują całą tą sytuację i są bardzo poruszeni i wściekli na fakt, jak można było nie uszanować ostatniej jego woli jeżeli chodzi o jego największą miłość i sens życia czyli suczki. Biedne siedzą jeszcze w schronie. Oj to jeszcze nie koniec całej sprawy. Oby winni zostali ukarani

 

 

 

Ufff, spadkobiercy wczoraj zmądrzeli, przeklejam komunikat z "rottki" i mam nadzieję, że to już konilec

 

 

13 września okazał się najbardziej tragicznym dniem w życiu psów z hodowli Bastemaro z Bydgoszczy. Tego dnia prawdopodobnie zmarł ich Pan, 14 września znaleziono jego ciało w maleńkiej 18 – metrowej kawalerce, w otoczeniu sześciu dorosłych rottweilerów (suk) i malutkich szczeniąt, które przyszły na świat tuż przed lub tuż po śmierci swojego Pana. Kiedy, tego dokładnie nie wiemy i nie wiadomo, czy tę datę da się ustalić. Nie to jest jednak najważniejsze w tej tragedii. Opisy tej tragedii z prasy znajdują się tutaj: http://www.rottka.pl/foru...?p=51824#51824.

 

Od wczoraj zostaliśmy formalnie zaangażowani w tę sprawę przez Rodzinę Zmarłego i zareagowaliśmy na Jej prośbę o pomoc. Obecnie, w tak krótkim czasie, nie ustaliliśmy jeszcze wszystkich szczegółów, dlatego ograniczymy się tutaj do tego, o czym wiemy od osób zaangażowanych w tę sprawę. Każde nowe wiadomości, poparte rzetelną wiedzą, faktami, będą bardzo mile widziane.

 

W wyniku interwencji przeprowadzonej przy pomocy „Animal Patrol”, który opanował sytuację sześciu zdezorientowanych psów, udało się wyprowadzić psy z mieszkania i przewieźć je do schroniska w Bydgoszczy. Od osób, które znały Pana Kazimierza i jego psy wiemy, że były przez swojego Pana kochane ponad wszystko, były Jego rodziną, pomimo kiepskich warunków mieszkaniowych miały wszystko, były kochane i zadbane, jeździł z nimi na wystawy.

 

Krótko po przewiezieniu do schroniska dorosłe psy i szczenięta trafiły do hodowli psów Catani, na tymczasowa opiekę, jedna, najmłodsza z suk trafiła do właścicielki hotelu dla zwierząt.

Szczeniaczki (nadal nie wiemy jak liczny był miot, to ustalimy na podstawie protokołów z interwencji), a przynajmniej ich część pojechała do hodowli Catani, dwa zostały zatrzymane do ratowania u lekarza weterynarii, czuwającego nad akcją wyprowadzenia psów z mieszkania, po czym również odebrała je właścicielka hodowli Catani.

 

Hodowla Catani i Córka Zmarłego nie porozumiała się co do dalszych losów psów, w wyniku czego, 4 suki, które przeżyły i jedno około 10-dniowe szczenię zostały odwiezione przez hodowczynię 21 września do schroniska w Bydgoszczy, gdzie od razu zarządzeniem kierowniczki schroniska szczenię trafiło do całodobowej kliniki weterynaryjnej „Centrum” w Bydgoszczy z podejrzeniem zaburzonego odruchu ssania i konieczności karmienia sondą. Jedna z suk pozostała w hodowli, do której została odwieziona na początku, gdyż jej tymczasowa opiekunka – jak wynika z rozmowy telefonicznej przeprowadzonej w trakcie jazdy do schroniska z przedstawicielem naszej Fundacji, nie chciała narażać młodziutkiej suki na dodatkowy stres schroniska i zadeklarowała jej odwiezienie jak tylko sytuacja się wyjaśni i unormuje, we wskazane miejsce.

 

22 września Córka i Zięć Zmarłego, sami nie mający żadnych doświadczeń hodowlanych, przejęci losem psów, skontaktowali się z naszą Fundacją z prośbą o pomoc. Zdecydowali o wydaniu psów do adopcji i zrzekli się na rzecz Fundacji całej licznej gromadki.

 

Obecnie odebraliśmy już szczeniątko z kliniki, w stanie bardzo dobrym, jak na tak wielkie zamieszanie od razu w pierwszych dobach życia. Maluszek ma ogromną wolę walki o swój byt, od początku pobytu w klinice jest karmiony butelką i specjalną mieszanką mleczną, przy ogromnym zaangażowaniu pracowników kliniki. Na wyprawkę dostał puszkę mleczka, które rozpoczął w klinice i maleńką „psią” butelkę, z której zapamiętale pije co 2 godziny. Do tego ciepło, masaże brzuszka i mamy nadzieję, że uda nam się maleńką odchować, by następnie, gdy przyjdzie na to czas, wydać do adopcji. Choć to niełatwe zadanie, to nie pierwszy taki przypadek w naszej Fundacji i maluszek znowu jak poprzednio, w 2006 roku trafił pod opiekę Marty Pogorzelskiej, znanej też na psich forach jako annibal.

 

Przesłaliśmy już stosowne dokumenty do schroniska, rozmawialiśmy z pracownikiem i jutro planujemy zabrać wszystkie suki do hotelu pod Bydgoszczą, z którym współpracujemy od kilku lat i mamy bardzo dobre doświadczenia, jeśli chodzi o doskonałą opiekę i masę serca, które zawsze były tam dla naszych psów. Na szczęście trafiło na bydgoskie schronisko, nowoczesne i przyjazne tak pod względem zarządzania, jak i opieki sprawowanej nad psami.

 

Po przewiezieniu wszystkich psów do hotelu musimy je obejrzeć, w jakim są stanie, czy któraś z suk potrzebuje pomocy weterynaryjnej, gdyż takie dochodzą nas wieści, po analizie przekazanych nam dzisiaj dokumentów psów i pomocy osób, które psy znają rozpoznać która jest która, w jakiej kondycji i stanie zdecydować co z psami stanie się dalej.

 

Na obecną chwilę nie mamy możliwości odpowiedzi na to pytanie, gdyż spadek, który do nas pośrednio dotarł z całą odpowiedzialnością przyjęliśmy, aby pomóc tym psom znaleźć nowe domy, nie wiemy jednak do końca co zawiera to szczęście, którym zostaliśmy obdarowani.

W momencie obejrzenia i obfotografowania suk założymy im na naszym forum każdej osobne wątki i zależnie od ich potrzeb i życzenia Rodziny Zmarłego zajmiemy się szukaniem domów.

 

Zgodnie z Ich wolą psy zostaną wydane do adopcji – jak zawsze w naszej Fundacji BEZPŁATNIE, na określonych warunkach, o których będziemy rozmawiać indywidualnie z samymi zainteresowanymi. Na razie jest na to jeszcze za wcześnie. Jutro postaramy się uzupełnić posiadane informacje i na bieżąco informować o tym, co zostało ustalone i zbadane w tej sprawie.

 

Na teraz potrzebujemy pomocy w transporcie psów, zakupieniu dla nich karmy, być może będą koszty weterynaryjne, tego jeszcze nie wiemy. Na pewno potrzebne będą środki na odchowanie maleńkiej suczki, jej odrobaczenie i zapewnienie wszystkiego tego, co dla maluchów niezbędne.

 

Prosimy o pomoc wszystkich, którzy chcieliby sprawić, aby te psy znalazły wspaniałe domy, którym leży na sercu los naszych rottweilerów lub którzy ze względu an pamięć Pana Kazimierza chcą, by JEGO PSY – JEGO RODZINA nie tułały się więcej. Nie ważne motywy pomocy, ważna sama pomoc, którą można kierować w rozmaity sposób. Karma, fanty na aukcje charytatywne, smycze, obroże, mleko dla malucha, pomoc finansowa na konto:

Pomorska Fundacja Rottka

53 1090 1098 0000 0001 0587 2375

Do przelewów zagranicznych: kod SWIFT (BIC code): WBKPPLPP

Z DOPISKIEM BASTEMARO.

 

Potrzebne tez będą osoby do wystawiania ogłoszeń, aukcji i nie wiem do czego jeszcze na tym etapie.

Suki po ich obejrzeniu i ocenie ich stanu, te które będą w świetnej kondycji i odpowiednim wieku mogą zostać wydane do niewielkich domowych (mieszkaniowych) hodowli, działających i zarejestrowanych w ZK, pozostałe po sterylizacji trafią do najlepszych domów jakie uda nam się dla nich znaleźć.

 

Bardzo prosimy hodowców i miłośników psów o pomoc w adopcjach, o zgłaszanie się do udzielenia domów tymczasowych, czy pomocy, jaka będzie potrzebna.

 

Dziękujemy za pomoc i zaangażowanie osobom, które dotychczas przyłożyły choćby palec do tego, aby ochronić i pomóc tym psom, Pani kierowniczce bydgoskiego schroniska Izabelli Szalginii, Hodowli Catani za utrzymanie przekazanego nam dzisiaj z kliniki szczenięcia przez kilka dni opieki w doskonałym stanie, Hodowli Addict Rotti za odpowiedź na moją prośbę i pomoc w transporcie maluszka z Bydgoszczy do Trójmiasta i Rodzinie Pan Kazimierza, która wykazała wiele taktu i zainteresowania psami oraz podjęła decyzję najlepszą z możliwych, jaką było przekazanie tych psów do adopcji.

Edytowane przez oxa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mała panna

 

http://www.youtube.com/watch?v=b5CavmplLfQ

 

kopiuję

 

Mała jest pod moją opieką. Bardzo proszę hodowców o dobre rady, wskazówki na PW. Bardzo mi zależy żeby ostatniego psa z hodowli Bastemaro odchować jak należy. Kiedy biorę ją do rąk, co jakiś czas staje mi przed oczami zdjęcie Pana Kazia. W całej tej okropnej sytuacji mam do spełnienia ważne zadanie, proszę o podpowiedzi, chcę je spełnić jak najlepiej. Przepraszam, jeśli kogoś to urazi, nie mam tego absolutnie na celu. Mam nieodparte wrażenie, że Pan Kaziu patrzy mi na ręce. Mimowolnie o nim myślę, kiedy biorę do rąk szczeniaka.

 

Suczka czuje się dobrze, wszystko w normie, je bardzo łapczywie, dlatego zmieniłam jej smoczek na szeroki i z małą dziurą - żeby dobrze pasował do szerokiej mordki

(nie nałyka się wtedy powietrza), żeby mleko leciało powoli i żeby radziła sobie z jego ilością, nie mogę dopuścić żeby się "zalała". Brzuch ciągle pełen, masuję często. Bardzo ruchliwa i silna. Nie wiem czy to normalne w tym wieku, ale kiedy się wypróżnia, stara się stać na nogach. Opiekowałam się kiedyś kilkudniowym szczenięciem, miało dziurę w głowie - uratowane spod zębów matki - co uniemożliwiało mu prawidłowe pobieranie pokarmu. Wbrew przewidywaniom wszystkich udało mi się odchować szczenię i potem trafiło do adopcji. Jednak tamto było chore, to jest w pełni zdrowe i silne, różnią się bardzo od siebie. Potrzebuję wsparcia hodowców, którzy mają doświadczenie w tej materii.

 

Nieszczęsna wanienka zaraz będzie zamieniona na klatkę, suczka śpi z termoforem owiniętym w koc, więc mam wrażenie że jest zaopiekowana, chętnie się w niego wtula.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę to wkleić, zwłaszcza opis powitania wszystkich z obcym 3-latkiem ;)

 

 

Wspólna część opisu dla wszystkich suk z hodowli Bastemaro brzmi następująco:

 

Suczki z hodowli Bastemaro wychowały się w mieszkaniu na parterze. Brały udział w wystawach i były dumą i całym życiem dla swojego Pana. Spały w łóżku razem z nim, najczęściej wszystkie, lub te, którym udało się tam dostać, zwykle za wyjątkiem nieżyjącej już Tinki. Wszystkie suczki są wspaniale wychowane, zsocjalizowane do życia w mieście, zachowują czystość w mieszkaniu. Chodziły w stadzie, jeśli były małe, to chodziły razem z dużymi, na smyczach, są przyzwyczajone do kagańców. Kiedy ich Pan miał mało siły, wyprowadzał je partiami. Żywione gotowanym jedzeniem, które ich Pan przyrządzał dla takiego stadka w wielkich garach. Regularnie szczepione i odrobaczane, szczepienie mają w książeczkach, ostatnie w okresie pomiędzy kwietniem a czerwcem 2010 roku, zależy która sunia. Odrobaczanie nie było odnotowane w książeczkach. Przyzwyczajone są do opieki ze strony innych osób, które zajmowały się psami podczas krótkich wyjazdów Pana lub pobytu w szpitalu. Nauczone są jeździć środkami miejskiej komunikacji, ale też poprawnie zachowują się w samochodzie.

 

Tinka była takim sreberkiem w tym stadzie, najmniejszą i najbardziej dokazującą suczką. Najczęściej też prowokowała afery, na spacerach zdarzało jej się nakręcać inne sunie. Była takim oczkiem w głowie swojego pana, który, starając się nie faworyzować stada, ją wyraźnie wyróżniał. Niestety, jej żywiołowy, choć nie agresywny charakter powodował, że często zaczynała, prowokowała, zaczepiała i dostawała po głowie. Tak i było tym razem, kiedy wyprowadzane sunie, zdezorientowane pogryzły się, najbardziej oberwała Tinka. Nie przeżyła, w zamieszaniu prawdopodobnie wykrwawiła się i rano następnego dnia znaleziono ją już martwą.

Belusia (4 lata) uważana jest w tym stadzie za opokę, ostoję, chodząca mądrość i opanowanie. Młoda (niecałe 2 lata) to trzpiot, duma swojego Pana, jedyna w tym stadku sunia z ogonkiem, już miała zaplanowane kolejne wystawy, w których miała wziąć udział. Agusia (3 lata) i Asanka (6 lat), najwięcej poza Tinką miały w tym stadzie do powiedzenia. Agusia była najbardziej zestresowana zmianami, jakie zaszły w ich życiu, szybko jednak w hotelu doszła do siebie.

 

Wszystkie suczki są bardzo kontaktowe i kochane. Bez oporów podchodzą do obcych osób, w zasadzie bez dystansu, pozwalają się dotykać i głaskać. Zwabione smakołykami bez problemu dały sobie zajrzeć do uszu i odczytać tatuaże. Wszystkie tatuaże są wyraźne i nie sprawiały trudności w odczycie. Nie wykazywały strachu, nadmiernego zaciekawienia czy podekscytowania z powodu żywiołowego dość 3 latka, który z nami był na tej wizycie. Podobała im się tylko jego walizka, w której Bartuś miał swoje smakołyki. Prawie każda sunia liznęła go w nosek, wszystkie natychmiast po krótkim przywitaniu traciły nim zainteresowanie i biegły dalej.

Trzy suczki są z ciętym ogonem, Młoda ma długi ogonek. Powinny się zgodzić z innymi psami bez problemu, nie wiemy jeszcze, jak traktują koty.

 

Plany na przyszłość hodowli Bastemaro były bardzo skrystalizowane. Przenieść stadko do domku z ogrodem poza miastem, nieco je powiększyć (zawsze zostawiając maleństwa po swoich suniach), starszym suniom na emeryturze zapewnić dozgonną opiekę i miłość oraz spacerki na własnej, zielonej trawce. Taki eden na starość dla Pana Kazimierza, ale też dla Jego psów. Psy zawsze były w mieszkaniu i to nie podlegało zmianie, psy musiały być zawsze i bezwzględnie blisko i „pod ręką”.

 

Mamy trudny orzech do zgryzienia, gdyż Fundacja wyspecjalizowała się w wydawaniu wysterylizowanych i wykastrowanych psów do adopcji, do domków do kochania, czy to na kanapę, do ogrodu, ale zawsze na takich warunkach, wydawaliśmy suki po sterylizacji. Tutaj sytuacja jest zgoła odmienna. Mamy do czynienia z rodowodowymi sukami hodowlanymi, uczestniczkami wystaw. Mamy swoje typy, które suki mogą trafić do hodowli, a które raczej już nie powinny. Sprawy hodowlane są nam w większości przypadków obce w szczegółach, poza ogólnie znanymi prawami, dlatego będę wdzięczna, jeśli ktoś mnie poprawi w przypadku błędu, lub poda konstruktywną krytykę naszych rozważań w tej materii.

 

Poza zwykłymi domkami, do których mogą trafić sunie, mam tutaj na myśli domy do kochania, na kanapę, gdzie sunie mogłyby trafić po zabiegu sterylizacji, albo raczej niektóre z tych suczek, dziewczynki mogą trafić do hodowli.

Zdecydowanie w przypadku, jeśli suczki miałyby trafić do hodowli, wydarzy się to wyłącznie na następujących warunkach:

hodowla jest już istniejąca i zarejestrowana w Związku Kynologicznym (nie wydamy psów do nowopowstających, jeszcze nie zarejestrowanych lub dopiero startujących hodowli);

hodowla domowa, nie kojcowa. Psy mieszkają na stałe w mieszkaniu, domu, spanie w łózkach nie jest wymagane, choć oczywiście pożądane .

hodowla niezbyt liczebna, nie więcej niż stado, do którego są przyzwyczajone, do 5-6 psów.

Właścicielami suk jest obecnie Fundacja, zrzeczenie natomiast zostało obwarowane warunkami, na które nie mamy wpływu i które postawiły nas przed faktem dokonanym, zastrzeżonym przez spadkobierców Zmarłego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...