Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Blechert w sklepie ogrodniczym:)


Blechert

Recommended Posts

Chodzę do sklepów ogrodniczych w niedzielę, gdy większość Polaków jest na mszy. Ja obcuję z roślinami. Dla mnie jest w tym coś metafizycznego. Albo zwykły nałóg. Nie wiem. Robię to przez całe życie, ale od 5 lat bardziej. W zwykłe dni tygodnia też, ale w niedzielę mam więcej czasu i wtedy sprawia mi to więcej przyjemności.

Skutkiem tego jest ogród, w którym jedne rośliny kończą a inne zaczynają kwitnienie. Zimą połowa moich roślin jest zielona a raczej kolorowa, bo lubię ładnie przebarwione okazy.

 

Dzisiaj byłem w Tarnowie Podgórnym pod Poznaniem w największym u nas sklepie ogrodniczym. Po obejrzeniu tego co tam mają nowego. Zastanawiam się nad kupnem i posadzeniem tui szmaragd w pobliżu kasztanowca. Pasuje mi do kompzycji, którą tam tworzę z udziałem wielu roślin odpornych na cień. Zastanawiam się jak będzie rosła w cieniu takiego drzewa. Tuja lubi swiatło. Zaryzykuję. Ogrodnictwo jest jak gotowanie...

 

W tym samym sklepie trafiłem na bluszcza białozielonego, ale wedle etykiety miał być żółtozielony. Mam obie odmiany, ale ten jest ani taki ani taki, no i znowu ostatnia sztuka na stanie. Nie wiem czy kupować i nie wiem gdzie posadzić. Na gruby pień ksztanowca już wcześniej rzuciłem bluszcza drobnolistnego białozielonego.

 

Widziałem tam też złocień czerwonawy w kiepskim stanie. Nie wielu ludzi wie, jak pięknie to kwitnie o tej porze roku. Wystarczy posadzić i poczekać 1 rok:)

 

Możecie mi pisać nad czym Wy głowicie się w sprawach ogrodowych. Nie interesują mnie schematy. Szukam przemyśleń.

 

(Przepraszam wszystkich, których denerwuje moja reklama po prawej, ale z czegoś muszę brać pieniądze na moje uzależnienie od kwiatów. Nie piję, nie palę, ale roślinki kupować muszę)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też rozmyślam - ryzykować, nie ryzykować...

Trzy swierki conica spore posadzone dość szeroko po trójkącie, wokół piękna czerwień przebarwionej irgi poziomej - w środku brak mi wysokiego akcentu. Chodzi mi po głowie kasztanowiec czerwony szczepiony dość wysoko, ale czy świerczki dadzą radę?? wg katalogowych etykietek będzie trudno, a jednak kusi mnie...

:) pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się głowię nad mrozoodpornością roślin i szansą na jej zwiększenie. Póki co moja figa wytrzymała -26'C w lekkim jedynie okryciu, ale wolałabym jej nie okrywać wcale. Owocuje, lecz owoce nie osiągają dojrzałości zbiorczej.

Chcę też spróbować z migdałowcem zwyczajnym (w Czechach uprawianym) i kasztanowcem jadalnym - ten drugi w naszych warunkach rośnie, ale z owocowaniem też kiepsko.

Banan wytrzymał -7'C, innych egzotyków na razie nie będę mordować w celach doświadczalnych ;)

 

Ps a do sklepu ogrodniczego to trzeba iść bez portfela i nie dać się namówić by brać na krechę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Figa z której nie masz owoców?! Toż to masochizm! :)

Swoją "zimuję" w chłodnej piwnicy i mam pyszne owoce. Mniam, uwielbiam je, są 100 razy lepsze od tych "kupnych".

 

A w niedzielę to ja wyjeżdżam w plener, a nie rozbijam się po sklepach (choćby i z roslinami). Dzięki temu potfel nie cierpi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też rozmyślam - ryzykować, nie ryzykować...

Trzy swierki conica spore posadzone dość szeroko po trójkącie, wokół piękna czerwień przebarwionej irgi poziomej - w środku brak mi wysokiego akcentu. Chodzi mi po głowie kasztanowiec czerwony szczepiony dość wysoko, ale czy świerczki dadzą radę?? wg katalogowych etykietek będzie trudno, a jednak kusi mnie...

:) pozdr

 

Kasztan przykryje coniki. Szkoda ich. Conica bardzo wrażliwa na cień, natychmiast łysieje.

Kasztan mojego sąsiada rośnie już długo a ja muszę go zakomponować, żeby nie straszyło to co jest za kasztanem na podwórku sąsiada:)

 

Lubię conike. Żeby im nie zaszkodzić proponuję coś strzelistego wysokiego wąskiego albo niskiego klona japońskiego w kontrastowym kolorze do coniki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się głowię nad mrozoodpornością roślin i szansą na jej zwiększenie. Póki co moja figa wytrzymała -26'C w lekkim jedynie okryciu, ale wolałabym jej nie okrywać wcale. Owocuje, lecz owoce nie osiągają dojrzałości zbiorczej.

Chcę też spróbować z migdałowcem zwyczajnym (w Czechach uprawianym) i kasztanowcem jadalnym - ten drugi w naszych warunkach rośnie, ale z owocowaniem też kiepsko.

Banan wytrzymał -7'C, innych egzotyków na razie nie będę mordować w celach doświadczalnych ;)

 

Ps a do sklepu ogrodniczego to trzeba iść bez portfela i nie dać się namówić by brać na krechę :D

 

Kasztanowiec jadalny rośnie koło Poznania przy drodze w Suchym Lesie (taka nazwa). Ja się nieopatrznie pod nim zatrzymałem kilka tygodni temu. Dzieciaki nazbiarały puchate owoce kasztanowca i teraz tego pełno w całym domu:) Kasztanowiec jadalny rośnie w naszych warunkach i ma się dobrze:)

Tylko raz go widziałem. Może mają go też w Kórniku w ogrodzie botanicznym, ale nie pamiętam. Wybiorę się tam, to się wypowiem:)

 

A co do portfela, to nawet jak coś drogie bardzo, ale pasuje do koncepcji to prędzej czy później u mnie rośnie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Figa z której nie masz owoców?! Toż to masochizm! :)

Swoją "zimuję" w chłodnej piwnicy i mam pyszne owoce. Mniam, uwielbiam je, są 100 razy lepsze od tych "kupnych".

 

A w niedzielę to ja wyjeżdżam w plener, a nie rozbijam się po sklepach (choćby i z roslinami). Dzięki temu potfel nie cierpi.

 

2-3 godziny w sklepie ogrodniczym, toż to nie cała niedziela:)

Bez pieniędzy ogród cierpi, więc lepiej je wydawać niż omijać ogrodnicze.

 

Ogród może być tani. Syn mówi tak: Wycinamy wszystko. Siejemy trawkę. Sadzimy jedno nie za wysokie drzewko.....

Po kim on ma taaaakie geny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze jest mieć swój wątek:)

 

Chodziłem sobie wczoraj po ogrodniczym w Suchym Lesie koło Poznania. Szukałem dorodnej laurowiśni. Znalazłem. Szkopuł w tym, że na liściach były okrągłe otwory tak jakby ktoś bawił sie dziurkaczem. Ogrodnik mocno spryskał rośliny, ale i tak i nie uwierzyłem, że szkodniki są martwe. Nie kupiłem. No i gdzie teraz szukać zdrowych okazów? hym

 

A teraz przemyślenie.

Zastanawiałem się po co niektóre osoby tak bardzo puszą swoje piórka nie mając wiedzy ani praktyki. I na dodatek rozpisują się na takim fajnym forum jak to właśnie. Myślałem i myślałem, ja głupi brukarz z Poznania i wymyśliłem. Są nowe czasy, to i są nowe ogrodniczki. Wirtualne ogrodniczki, wirtualnych roślinek.

 

To tyle na dziś:)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

blechert.pl weź Ty wyluzuj wreszcie. Tu każdy może sobie pisać, a znajdzie się miejsce i dla Ciebie. Tylko wrzodów się nabawisz. I po co Ci to?

 

Akurat nie Ciebie miałem na myśli pisząc dzisiejszego posta:)

 

Wrzodów nie mam. Bawię się świetnie.

 

Dzisiaj w ogóle mam super humor bo odniosłem sukces zawodowy. Pracowałem wytrwale 3 miesiące i dziś zobaczyłem efekty wręcz skumulowane.

Powiedz mi jak można mieć wrzody od dobrego humoru i od kilku sukcesów na raz?

 

No i to jest mój wątek. On znacząco różni się od innych. Miałem już dość wyfiołkowanych ogrodniczek z laptopkami w rączkach. Ogrodnictwo to brudna robota dla upartych. A nie pierdu pierdu.

 

Nie podoba się, że piszę co myślę? Właśnie po to piszę, żeby niektóre wyfiołkowane uszczypnąć w d... :)

 

We własnym wątką mogę być mniej poprawny:) W gościach jestem bardziej uprzejmy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak, to trudno. Twój wybór.

Brudna. Zdarza mi się w brudnych portkach i buciorach po dzieciaka do szkoły przyjechać (tak, czasami mam takie złudzenia, że "dzisiaj to się nie pobrudzę, lajtowy dzień będzie", i nie biorę nic na zmianę, hehe)

A jakie to efekty? Może o tym trochę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chyba nie do końca wiesz kogo szczypiesz w tyłek.

Sama 'rosłam' w ogrodzie tak jak Ty. Mam 3 siostry i wszystkie nas gonili rodzice do pracy. Mi przypadła praca w ogrodzie ( 5 tys m2) bo dobrze mi to szło, znacznie lepiej niż np. gotowanie. Na studiach wiekszość roślin których się uczyliśmy juz znałam. Od dziecka miałam do czynienia z ogrodnikami.

Teraz projektuję, ale zdarza mi się też coś wykonywać samej. Moje dziecko dziwi się często że mama wciąż chodzi z liśćmi we włosach. Jestem tu na forum juz kilka lat, znam dziewczyny projektantki stąd i zapewniam Cię że żadna nie jest projektantka czysto teoretyczną.

Dziwi mnie Twoja postawa- ja bardzo szanuję wykonawców, wiem co robią i cenię tę pracę. Nie wydaje mi się, żebyśmy sobie przeszkadzali, wręcz odwrotnie. Z wykonawcą która polecam lubimy wymieniać się doświadczeniami i tylko na tym zyskujemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja się cały czas uczę....

pojechałam ostatnio do "prawdziwego" ogrodniczego, takiej szkółki z tradycjami w Krakowie i.... zdębiałam :)

w środku osiedla taaaaki duży teren z roślinami.... polubiłam tę szkółkę od pierwszego wejrzenia

wyjechałam z całym samochodem kwiatów i wiśnia kulistą upchniętą w poprzek auta

dziecko potem się wszystkim chwaliło, że mamy "kwiatowóz":)

a dotychczas kupowałam na allegro - przyjechały roślinki, niektóre ładniejsze, niektóre poprzycinane (bo to jesienne kupowanie)

ale jakoś mnie nie przekonywały - teraz wiem, że więcej tak nie kupię

wybieranie roślin w "realu" jest o wiele bardziej ekscytujące....

i w niedzielę też mają otwarte:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak, to trudno. Twój wybór.

Brudna. Zdarza mi się w brudnych portkach i buciorach po dzieciaka do szkoły przyjechać (tak, czasami mam takie złudzenia, że "dzisiaj to się nie pobrudzę, lajtowy dzień będzie", i nie biorę nic na zmianę, hehe)

A jakie to efekty? Może o tym trochę...

 

Mam tak samo. "Dziś się nie pobrudzę" - myślę sobie rano, potem klient z zaskoczenia pokazuje mi u siebie coś na drugim krańcu jeziora błota. Trzeba tam iść za nim...:)

 

Efekty? Dużo tego, ale to sprawy firmowe. Każdy człowiek prowadzący interes podejmuje ryzyko, a potem patrzy co wychodzi a co nie. A mnie pewne rzeczy wyszły lepiej niż myślałem:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chyba nie do końca wiesz kogo szczypiesz w tyłek.

Sama 'rosłam' w ogrodzie tak jak Ty. Mam 3 siostry i wszystkie nas gonili rodzice do pracy. Mi przypadła praca w ogrodzie ( 5 tys m2) bo dobrze mi to szło, znacznie lepiej niż np. gotowanie. Na studiach wiekszość roślin których się uczyliśmy juz znałam. Od dziecka miałam do czynienia z ogrodnikami.

Teraz projektuję, ale zdarza mi się też coś wykonywać samej. Moje dziecko dziwi się często że mama wciąż chodzi z liśćmi we włosach. Jestem tu na forum juz kilka lat, znam dziewczyny projektantki stąd i zapewniam Cię że żadna nie jest projektantka czysto teoretyczną.

Dziwi mnie Twoja postawa- ja bardzo szanuję wykonawców, wiem co robią i cenię tę pracę. Nie wydaje mi się, żebyśmy sobie przeszkadzali, wręcz odwrotnie. Z wykonawcą która polecam lubimy wymieniać się doświadczeniami i tylko na tym zyskujemy.

 

No widzisz, Ty potrafisz uszanować. Ale jedna, a dokładnie ta najbardziej tu "oświecona" projektantka wypisała wczoraj pod moim adresem różne rzeczy na innym forum ogrodniczym, aż się zdumiałem jej zarozumiałością.

Mam tu własny wątek, więc podzieliłem się swoimi odczuciami po tym i kilku innych zdarzeniach tego typu.

 

Dziwi Cię moja postawa. Tak ma być:) Piszę tu swoje przemyślenia a ludzie dyskutują.

 

A co do szczypania w tyłek. Masz rację, nie wiem kim one są. Odnoszę się do ich wypowiedzi. Nawet gdyby która nazywała się Gwiazda Filmowa, też bym powiedział co myślę:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja się cały czas uczę....

pojechałam ostatnio do "prawdziwego" ogrodniczego, takiej szkółki z tradycjami w Krakowie i.... zdębiałam :)

w środku osiedla taaaaki duży teren z roślinami.... polubiłam tę szkółkę od pierwszego wejrzenia

wyjechałam z całym samochodem kwiatów i wiśnia kulistą upchniętą w poprzek auta

dziecko potem się wszystkim chwaliło, że mamy "kwiatowóz":)

a dotychczas kupowałam na allegro - przyjechały roślinki, niektóre ładniejsze, niektóre poprzycinane (bo to jesienne kupowanie)

ale jakoś mnie nie przekonywały - teraz wiem, że więcej tak nie kupię

wybieranie roślin w "realu" jest o wiele bardziej ekscytujące....

i w niedzielę też mają otwarte:)

 

Zakładając ten wątek, nawet nie pomyślałem, że kogoś zachęcę do pójścia do sklepu ogrodniczego. Dla mnie było to oczywiste. Ale cieszę się, że przyczyniłem się do czegoś dobrego.

Zwykle to co dobre, jest blisko i w zasięgu ręki, tylko o tym jeszcze nie wiemy:)

 

Dla mnie osobiście takim prostym odkryciem była prawidłowość, że jeśli chodzi się do ogrodniczego po bylinki co dwa tygodnie przez cały sezon, wtedy można stworzyć u siebie wiecznie kwitnący ogród na całe lata:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś wreszcie po 2 tygodniach rozglądania się kupiłem ładny, gruby, wysoki okaz tui szmaragd (mojego wzrostu bez doniczki) i cisa kolumnowego zielonego (sięga mi do brody). Ja mam 180. Cieszę się, bo znowu posunę się dalej w zasłanianiu posesji sąsiada. Tylko laurowiśni stale mi brak.

Rośliny te w Suchym Lesie kosztowały 240 sztuka a ja je dostałem w dzielnicy Poznań Krzesiny za 1/4 ceny. Zastanawiam się czy właścicielka tego ogrodniczego mnie za badzo lubi, no bo różnica cenowa potężna. Nawiasem mówiąc ładnie dziś wyglądała:)

 

Kupiłem też łopatę marki fiskars. Stara się złamała po 2 latach. Jutro sadzę. Moi pracownicy mówią żebym tylko takie łopaty kupował. Hym, tylko że te łopaty są ze 6 razy droższe od zwykłych. Sam sprawdzę czy to warte tych pieniędzy:)

 

Chodząc po ogrodniczym zauważyłem nieliczne kosówki przebarwiąjące się pod wpływem mrozu na żółto. Myślę, że w cieniu kasztana dałyby radę i byłyby kolorowe chociaż zimą:) Ale nie wiem. Sadzenie w takim cieniu to zawsze ryzyko.

 

 

A teraz coś na myślenie. Najpierw cytat z osoby najbardziej oświeconej na tym forum:

"Jeśli taka osoba, nie mająca pojęcia o ogrodzie, pojedzie z brukarzem do centrum ogrodniczego i nakupi co jej się podoba to wywali pieniądze w błoto, o ile nie ma farta lub wyjątkowo korzystnych warunków glebowych na działce"

 

Przeczytałem to wczoraj pod swoim adresem na innym forum budowlanym. Długo myślałem i wymyśliłem tak: trzeba mieć dużo tupetu żeby być projektantkę ogrodów, bo inaczej nie dałoby się wmówić klientkom co mają myśleć o własnym ogrodzie.

A Wy co myślicie? Czy brukarz nie może mieć wiedzy? Czy nasze rośny są tak wydelikacone, że nie wytrzymają większości naszych gleb?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...