AgaKuba 18.02.2012 14:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2012 Kiedyś chodziłam do psychologa tzn dokładnie były to dwie wizyty. Faktycznie, człowiek gada i gada, a Pani słucha. Mi to jednak nie pasowało. Wolałam, żeby choć troche doradziła, niż po moich żalach wypisała recepte. Dopada mnie czasem totalny brak chęci do czegokolwiek...mam wszystkiego i wszystkich dosyć, mam wrażenie, że mnie nikt nie rozumie i nie wspiera, że ze wszystkim jestem sama. Ale to na szczęście mija. No przecież nigdy nie jest tak, że nie ma wyjścia, nie? Ania i Bartek no właśnie, sęk w tym, że pewnie rzeczy trzeba zaakceptować takimi jakie są. Inaczej błędne koło będzie się toczyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 18.02.2012 15:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2012 Hmmm, tzw znajomość samej siebie się kłania.1. Z góry wiedziałam, że jedno dziecko to szczyt mojej wytrzymałości i uczuć. mam jedno.2. Z góry założyłam i uprzedziłam rodzinę, że ja się do dzieci nie nadaję. Mogę urodzić, kurować chore ale zajmować się będę takim bardziej kumatym, czyli powyżej 5 lat. Rodzina wiedziała co ją czeka, mąż lubi dzieci. ja wróciłam do pracy i to jak najszybciej. Chyba najważniejsze jest zdefiniować własne ograniczenia. Nie każdy jest idealny, nie każda matka widzi szczęście w siedzeniu z dziećmi. Nie ma co narzekać, trzeba ustalić z rodziną warianty zastępcze, najlepiej przed decyzją o dziecku, ale w sumie na każdym etapie da się... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ania t76 18.02.2012 15:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2012 Fajnie Ci AniaBartek że masz takich wyrozumiałych Bliskich. Ja też zrobiłam chyba ten błąd że usiłowałam pokazać za wszelką cenę że super daje sobie radę a tu przerosło mnie wszystko. Ja jednak wybiorę się do psychologa. Za długo już mam dola. Ale dziewczyny kocham Was za te odpowiedzi. Jakoś mi razniej że ja też tak mam. Ja też się do dzieci nie nadaje i ta opieką nad corcia mnie przerasta. Będę musiała po macierzyńskim pójść do pracy bo zwariuje. Siedzenie w domu to koszmar nawet z własnym dzieckiem. Chce do pracy i do ludzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 18.02.2012 16:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2012 no i już wiesz, gdzie "pies pogrzebany" Zacznij rozglądać się nad rozwiazaniami, masz jeszcze trochę czasu, zeby poukładać wszystko i... przygotować męża na niewygody Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gumis107 05.05.2012 18:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2012 Wracajac do tematu , zalorzycielka tego tematu z mezem zrobila straszny niewybaczalny blad i to nie jeden.Po pierwsze ,kupili cos co im sie nie podoba ,cos na co ich nie stac ,a do tego koszta dojazdow potrafia rozlozyc kazdego.Wezmy pod uwge,iz zarabiaja tylko srednia krajowa ,oboje pracuja ,zas dojazd w jedna strone trwa jak napisala ok 2,5h.Wiecie ile by zarobili rocznie gdyby nie siedzieli w aucie po ok 10h/dobe zakladajac,ze zarabiaja srednia krajowa ?Ponad 50.000zl nie liczac kosztow dojazdu,paliwa auta ect, bo jakby to doliczyc to wyszloby z 100.000zl rocznie, to kurcze szkoda nawet do pracy dojezdzac przy tak kretynskich realiach, bo w ciagu 20 lat same dojazdy kosztowalby ich ok 2.000.000zl ,no na biorac pod uwage rosnace ceny nosnikow energi jeszcze wiecej.Owszem moga zarabiac wiecej niz srednia krajowa ,ale wtedy tez wiecej traca na czasie dojazdu, bo maja wyzsza stawke godzinowa.Ooglnie ,jezeli czas dojazdu do pracy zajmuje ok 1 godziny ,lub wiecej i ktos musi dojezdzac codzienie do pracy to nie warto kupowac takiej nieruchomosci, bo nie ma to sensu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 05.05.2012 20:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2012 Ogólnie to bredzisz. Czasem przejazd przez Łódź zabiera ponad godzinę, a jak ktoś mieszka pod Zgierzem a pracuje w "Matce Polce" to znacznie więcej. I co, ma się taki ktoś obrazić na pracę czy zmienić miejsce zamieszkania, a jak pracę zmieni, to znowu przeprowadzka?.. A co, jak jedno ma blisko a drugie daleko? Szukać mieszkania w kamienicy w centrum, żeby było sprawiedliwoe, po godzinę na głowe? Życie jest pełne niespodzianek, czasem taka odległa lokalizacja okazuje się zawodowym atutem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gumis107 05.05.2012 21:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2012 (edytowane) Witam raczej nie bredze ,jezeli dwojgu ludziom pracujacym dojazd do pracy zajmuje ok 10 godzin dziennie to ,w wiekszosci przypadkow taka praca ,ani takie miejsce zamieszkania nie ma za wielkiego sensu., biorac pod uwage moje wyliczenia ,a nie zaraczylas ich zanegowac.A tak poza tym w 2,5 h to mozna dojechac z Krakowa do Warszawy ,z Krakowa do Lodzi lub z Warszawy na Mazury ,a nie codziennie jezdzic do pracy.A ze ktos ma siano zamiast mozgu i dojezdza godzine przez centrum do pracy pracujac za srednia krajowa ,to juz jego problem , bo mnie by sie to po prostu nie oplacalo, ogolnie trzeba byc polglowkiem aby tracic tyle czasu zarabiajac ok. 20zl/h.Zeby nie bylo ,mialem kiedys swoje sklepy w drugiej czesci miasta i biorac pod uwage czas dojazdu to wolalem spac w swoim aucie polkempingowym lub w sklepie na lezance niz jezdzic przez cale miasto ,a kupujac nastepny dom wziolem glownie pod uwage to,iz nie bede musial dojezdzac ,bo na samych dojazadach za duzo bylem w plecki.A zmienic miejsce pracy allbo zamieszkania jak ktos ma jaja nie stanowi wiekszych problemu,tzn jest problem wiekszosc ludzi nie ma jaj,wiec maja problem . A tak poza tym ja nie zmieniam miejsca pracy ,bo sam sobie je tworze , na odpowiadjacych mi warunkach, tzn jakies tam interesy robie i to oficjalnie ,wiec raczej nie grozi mi mi praca u pracodawcy .Z Twojego postu wynika,ze dlugi dojazd ma jakies zalety.Mozesz je wymienic ?Pzdr Edytowane 5 Maja 2012 przez gumis107 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ludwik_13 06.05.2012 05:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 Nie wiem czemu tak się żołądkujesz. Generalnie wiadomo, że naród nasz jest mało mobilny i niechętnie się przeprowadzamy, bo każda przeprowadzka to dodatkowe koszty i kłopoty logistyczne (np. szkoły dzieci). Czasami jesteśmy skazani na dojazdy i kropka. Mój mąż dojeżdża od 3 lat prawie 70 km i nie zanosi się na zmiany. Za to ja mam blisko. Różnie w życiu bywa. Ale nic to - do emerytury jeszcze tylko 15 lat !!!! Wtedy już dojazdy nie będą mnie dotyczyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
firewall 06.05.2012 05:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 Jak ja kocham komunały:bash: Naród mało mobilny - niechętnie zmienia pracę - a realia - np. dostaje ktoś w miejscu zamieszkania 1850zł a w innym zarobi 2000zł. I dlaczego nie zmiienia pracy na lepszą. A dlatego, że to gówniane, głodowe zarobki. I dlatego, że ta przeprowadzka tylko pogorszy jego sytuację, bo koszty jej, wynajmu mieszkania etc. będą zabójcze dla niego.Następny biznesmen z jajami. Niestety nie wszyscy w państwie mogą być biznesmenami, managerami etc. potrzebni są ludzie którzy pracują na nich, czy też w innych zawodach w których nie jest się biznesmenem. A kto powoduje że polacy to najmniej uśmiechnięty naród świata? A no tacy biznesmeni z jajami którzy każdego innego człowieka traktują jak woła roboczego (znaczy bydlę) płacąc mu grosze i oszukując na każdym kroku.Dlaczego jadąc na zachód widzimy uśmiechniętych ludzi? Bo ludzie są zatrudniani na godziwych warunkach i to nawet na najmniej prestiżowych stanowiskach,są szanowani w pracy( nie piszę tu o emigrantach).Chętnie zmienię miejsce zamieszkania tylko że nowa praca musi mi zrekompensować koszty wynajmu mieszkania lub spłaty kredytu przy zakupie nowego mieszkania( oczywiście różnicy w kosztach pomiędzy ceną sprzedaży starego, a kupnem nowego) i jeszcze ma spowodować realny wzrost poziomu mojego życia.Masz taką propozycję biznesmenie z jajami? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 06.05.2012 06:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 (edytowane) A tak poza tym w 2,5 h to mozna dojechac z Krakowa do Warszawy ,z Krakowa do Lodzi lub z Warszawy na Mazury ,a nie codziennie jezdzic do pracy.A ze ktos ma siano zamiast mozgu i dojezdza godzine przez centrum do pracy pracujac za srednia krajowa ,to juz jego problem , bo mnie by sie to po prostu nie oplacalo, ogolnie trzeba byc polglowkiem aby tracic tyle czasu zarabiajac ok.20zl/h. :lol::lol: Bardzo, ale to bardzo proszę Muratora aby wydrukował te mądrości w najbliższym wydaniu. Niech Polska się dowie, jaka durna jest - raz, że nie potrafi przejechać np Warszawy z Południa na Północ w mniej niż 2 godziny a dwa, że durna podwójnie - bowiem jeśli gumiś twierdzi że jest się półgłówkiem zarabiając marne 20 zl/h to kim są ludzie bioracy na rękę 8.50 ? Gumiś, ja Cię proszę, weź Ty ręczny zaciągnij gdzie swędzi, bowiem widać, że Ci się coś gdzie nie potrzeba odkłada. I to pewnikiem mózgiem nie jest, bo na mózg to za małe. ps. za obraźliwe wypowiedzi mogę przyjąć honorowo na klatę bana i będę z tego dumna. Edytowane 6 Maja 2012 przez ziaba Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gumis107 06.05.2012 15:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 (edytowane) Witam ,soory jezeli poczulas sie urazona ,ale jezeli ktos twierdzi ,ze dlugi czas dojazdu jest zaleta to raczylem zagotowac na takie stwierdzenie, jezeli twierdzisz ,ze ma ono sens racz to jakos uzasadnic . Dlaczego wiekszosc ludzi ma rozne problemy finansowe ?Wlasnie przez dlugi czas dojazdu do szeroko rozumianej pracy i koszta z tym zwiazanymi, no a dojazd do pracy ktory zajmuje ok 2,5 h to juz zupelne nieporozumienie, gdyz 2 osoby codziennie dojezdzajace do pracy TRACA DZIENNIE 10GODZIN NA DOJAZD !!!, czyli w skali roku ok 3000 godzin .Lata ,lata temu wyliczylem ,ze wlasnie jednym z wiekszych kosztow przy prowadzeniu firmy jest czas dojazdu i to w roznych godzinach ,dlatego tez w godzinach szczytu wolem wozic towar radio taxi niz wysylac pracownika autem ,gyz bardziej mi sie to oplacalo.Dom w miescie specjalnie kupilem , po to aby nie dojezdzac i prowadze sklep przy domu , kupujac dom na wsi kierowalem sie tez min. czasem dojazdu do scislego centrum ,iloscia drog alternatywnych itp sprawami .Ogolnie jezeli czas dojazdu zajmuje juz okolo 1h dzienie w jedna strone i musimy codziennie dojezdzac , to nie warto w wiekszosci przypadkow kupowac danej nieruchomosci , gdyz juz po kilku latach koszta zwiazane z dojazdami(starcony czas w ktorym nie zarabiamy ,amortyzacja auta ,itp) moga nas kosztowac wiecej niz dana nieruchomosc . Edytowane 6 Maja 2012 przez gumis107 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 06.05.2012 15:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 Oj, Ziaba A'propos mobilności amerykanów, ostatnio moja tamtejsza psiapsiółka (rodowita i wielopokoleniowa amerykanka) zaczeła dojeżdzać do pracy 180 km. No, po innych drogach, niż u nas. Ale stwierdziła, że za nic się nie przeprowadzi, nawet gdyby miała samolotem latać, bo tu ma "w rejonie" super szkołę dla dziecka a na porównywalną lokalizację "szkolną" nigdy jej stać nie będzie gdzieś indziej. Czyli różne są wybory i uwarunkowania Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 06.05.2012 17:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2012 Widzę, że Gumiś z lekka zmienił tonację na bardziej rozsądną. Heh, każdy chciałby żyć tak : mieszka sobie w domu z ogrodem i basenem, z widokiem na piękne widoki, pije źródlaną wodę , oddycha krystalicznie czystym powietrzem i nie ma osranego przez cudze psy podjazdu. Nadto nie ma chama za sąsiada, ma blisko do wszelakiego dobra społecznego a na tyle daleko od dziadostwa by czuć się wyjątkowo. Pracę ma za rogiem tak blisko, że nawet rowerem się nie zdąży rozpędzić bo juz musi hamować. Za to wszystko co ma lub chce mieć, zapłaci z drobnych.. Nie wiem gdzie mieszkasz Gumisiu, ale bynajmniej w moich okolicach różnica w mieszkaniu między 2 miejscami które dzieli jedyne 10 km - to różnica 1.5 - 2 MILIONÓW złotych polskich narodowych. Te 10 km to czas średni przejazdu minimum 50 minut. Nawet opcja motocyklowa wygląda nie mniej jak 25 bo nie ma jak się prześlizgnąć. Pytam się : zakładam że masz kasę na dom/mieszkanie. Powiedzmy 500 tyś złotych. Albo decydujesz się na kawalerkę w środku miasta, gdzie a i owszem może blisko , czy bodaj bliżej, ale zawsze toć to kawalerka 50 m2- w 3 osoby ( para plus dziecko ) to z lekka ciasnawo - albo 10 km dalej ( czyli ową godzinę ) - lokum z dodatkowym pokojem dla dziecka. Albo 12 km - co prawda w szczerym polu jeszcze ale za to już całe 85 m2. Dojechać trzeba, jakoś. Tłamsić się i ocierać o innych w komunikacji miejskiej godzinami albo palić pieniądze w baku. Bo jazda tychże 10 km przypomina pełzanie w porywach do 30km/h. Nie da się pogodzić 3 rzeczy w znalezieniu swojego miejsca na ziemi - ceny , lokalizacji i nieruchomości samej w sobie. Nie da się i już. Albo drogo przeokrutnie - ale bliżej , albo tragedia z resztą składników. I tak w opcji 3! ( silnia ) Ludzie którzy wybierają opcję "dalej, taniej, damy radę z dojazdami" często wymiękają po prostu po jakimś czasie. Widzą ile czasu zżera im to "taniej"..bo taniej nie jest w żadnym razie a szczegółowo zbierane kwity za opłaty za dojazdy mówią prawdę. To co ? Sprzedać , dołożyć kredyt niczym pętla na szyję - nie dojeżdzać i zdechnąć z głodu, bo kredyt za "bliżej" zeżre nas z kapciami ? To dywagacje czy lepiej strzelić sobie w lewe czy prawe biodro.. Temat "źle mi gdzie mieszkam" będzie zawsze tematem powracającym niczym czkawka po opiciu nowego lokum. Po wstępnej euforii zaczyna się dzień powszechni i każdy ma prawo do tego, by tutaj móc się wyżalić, wypłakać ,że żałuje wyboru. A potem okazuje się , że dół był związany zupełnie z czym innym, nie z domem, nie z dojazdem ale np .z awanturką ze ślubnym o kotleta. A potem żyli długo i szczęśliwie.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dusiek 07.05.2012 03:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2012 Oj, Ziaba A'propos mobilności amerykanów, ostatnio moja tamtejsza psiapsiółka (rodowita i wielopokoleniowa amerykanka) zaczeła dojeżdzać do pracy 180 km. No, po innych drogach, niż u nas. Ale stwierdziła, że za nic się nie przeprowadzi, nawet gdyby miała samolotem latać, bo tu ma "w rejonie" super szkołę dla dziecka a na porównywalną lokalizację "szkolną" nigdy jej stać nie będzie gdzieś indziej. Czyli różne są wybory i uwarunkowania Ciekawa jestem , kiedy bedzie miala dosc jazdy do pracy odleglej okolo 120 mil, ja mam 30 mil i mam serdecznie dosc... po roku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zetki80 26.05.2015 17:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Witam pani Aniu Jak Pani udalo się problem zalatwic?????? ja niestety od pol roku mam identycznie!!!! Jestem przerazona. Jesli Pani jeszcze odwiedza strone bardzo proszę o odp. Pozdrawiam: też Ania Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.