hes 27.03.2007 08:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Marca 2007 Heath, dzięki za NOWY POMPON, fajna strona, prawie tak samojak FORUM. Ludzie uczą się mieszkać przez całe życie, to cała sztuka: radzić sobiew ekstremalnych sytuacjach, nie ma lekko na tym świecie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pearl 28.03.2007 07:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Marca 2007 przeczytałem raz jeszcze... i muszę po raz kolejny dodać swój komentarz do sprawy. "O rzesz ty w mordę!!!" - to komentarz. Trzeba być niebywale silnym by podnieść się po czymś takim, niewielu dałoby radę. Zastanawiam się po co w ogóle buduje się takie domy? Gdybyśmy wszyscy byli skrupulatni, sumienni i myslący "do przodu", takie domy pewnie by w ogóle nie powstawały. Niestety, czarnych owiec nie brakuje jak widać... i nie ma się tu co wykręcać brakiem kasy. Można przecież budować mniaturki o wysokim standardzie, zamiast piętrowych "gargamelów" (użyty tu już wcześniej zwrot bardzo mi się spodobał Jakiś czas temu widziałem rozradowaną młodą parkę igrającą, jak sądzę, po świeżo nabytym gruncie. Wokół brzózki, sosenki... sielanka. Widziałem ich potem zimą jak wypychali auto sprzed bramy, bo o wjeździe na posesję nie mogło być mowy - woda po kolana!!! Ktoś gdzieś tam coś zasypał, a że teren łąkowy... Dlatego drodzy inwestorzy, jeśli to tylko możliwe, oglądajcie upatrzone lokum o każdej porze roku - do tego nie trzeba być fachowcem, bo wszystko widać jak na dłoni. Pozdrawiam Pearl PS: też remontowałem dom i też wyskoczył mi "bąbel" po drodze... otóż na pięterku oprócz kilku ścian miałem też TĘ ścianę. Niepozorna, ale solidna, gruba rzekłbym... pomyślałem przez chwilę nawet że jest to ściana nośna. Potem zerwałęm starą podłogę i... osłupienie. Pod całą ścianą dziura taka, że w najwyższym jej punkcie piłkę do tenisa można do sąsiedniej izby bez trudu przetoczyć. Patrzę w górę.. też szczelina, mniejsza tylko. Znaczy to po krótce tyle, że ściana TA "wisi" sobie w najlepsze, zamocowana jadynie wiązaniami bocznymi. Załata si te dziury pod spodem i będzie ok, myślę. Wszystko to oprze się na ścianie znajdującej się w piwnicy, bezpośrednio pod TĄ ścianą, dedukuję... i będzie dobrze. Naraz nogi się pode mną ugieły - przecież tam w piwnicy nie ma żadnej ściany!!! Dzisiaj ową piwnicę "zdobią" dwa stalowe słupy, podtrzymujące stalową belkę... która to belka z kolei podrzymuje strop i TĘ ścianę. Właściwie już o tym zapomniałem, ale mogło nie być wesoło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
martadela 12.04.2008 08:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2008 Sezon się zaczął więc odświeżam...Może niektórych napalonych ostudzi... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 12.04.2008 12:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2008 jakies dwa lata temu z hakiem oglądaliśmy miewielkie domki na osiedlu-fajna okolica i niemal centrum miasta, infrastruktura full wypas, blokowisko w poblizu tylko czteropietrowe.... Dla nas bajka! Napaliliśmy sie na jeden słodki filigranowy domeczek , którego właściciele(wnusio starszej pani, która byla jedna nogą n a łonie Abrahama i mamusia wnusia) początkowo napomykali o 120 tys. (działka chyba 400m). Mielismy mieszkanie w wielkiej płycie jako alternatywę, więc woleliśmy domek-mimo malej działeczki. Podglądaliśmy "nasz domeczek" wieczorami na spacerku, ja planowałam logistyke prowadzania dzieciatko do pobliskiego przedszkola....sielanka. My coraz bardziej zgrzani jak biała na swięta... "Wnusio" z mamą zaczynaja kombinować...Nie wiedza czy sprzedadzą, bo co z babcią, bo cena za niska jednak (chcieliby z a domeczek kupić dwa mieszkania ) , bo.., bo..., bo..... Może wzięliby 200.000?Poszli my w pieruny na całe szczęście, bośmy 200.000 wtedy nie mieli i mieć nie mogli .....Ale obraz sielskiego demeczku w pamięci wyryty...Ostatnio wybrałam sie z dzieckiem na plac zabaw w okolicy "domku":) z sentymentem ide zerknąc na "nasz domek".Mym oczom ukazał się wymieniany już przez kogos kurnik -ale nie duzy tylko mały kurnik (Dom 100 m , w tym poddasze), stare okna wykrzywione w ironicznej minie, brak ocieplenia, wybrzuszony podjazd, obrzydliwa dachówka do wywalenia w całości... i kretyńska działeczka w trapezie (długim i wąskim), i składowisko syfu wszelakiego u sąsiadów......i hicior prawdziwy-domek jakby pękł na 2 części-ta z gankiem z lekka zapadła się w stosunku do reszy budynku. Pękniecie jest widoczne od fundamentów po potworny dach!!!! Zmartwiałam. Dwa lata temu nie widzieliśmy tego wszystkiego. To straszne jak człowiek ogłupieje gdy sie na cos napali....W cenie domeczku i koniecznych remontów mam nowy, 2 razy wiekszy dom w lepszej okolicy...Wiem co ma w bebechach-w koncu sami wszystko wybieraliśmy, zasięgając opinii na tym szacownym forum:) A co u pazernego wnusia? nico-jego zielone "pikaczento" nadal stoi przed kurnikiem... chyba dam na mszę w intencji wnusia i jego mamy-gdyby nie ich opieszałość , pewnie zażywałabym dziś psychotropy z powodu najgorszego biznesu swojego życia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Szarbia 12.04.2008 20:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2008 Takie "domki" kupuje sie tylko dla polozenia dzialki moim zdaniem. Trzeba zburzyc, wywiezc i zbudowac na nowo. Tak jest przynajmniej w Niemczech (wiem, wiem tam sami bogaci a u nas sami biedni). Nie raz widzialem rozbiorki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 12.04.2008 20:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2008 Ja wiem ze historia smutna i niefajna ale po przeczytaniu fragmentu : ...... Zawezwany mykolog (wiek ok. 70 lat, znowu jakiś cholerny znajomy znajomych, 2 razy wykonując zdjęcia do ekspertyzy, strzela sobie w oczy fleszem, bo nie zauważa, że odwrotnie trzyma aparat fotograficzny-obiektywem do twarzy !!!!!!) ... to juz tylko wyłam ze smiechu. Naiwny ! napisz ksiazke o tym swoim domku (moze od 2004 roku juz ochłanales i bedziesz mogl ) i normalnie sprzedaj. Przepraszam, bo nie ładnie tak sie smiac z cudzego nieszczescia ale... cudnie sie to czytalo ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zorka31 14.04.2008 16:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2008 To jeszcze dodam coś od siebie. Sprawdzajcie działeczki nie tylko we wszystkich porach roku, na wiosne chyba najlepiej przy roztopach, ale także pod kątem "wykopków" archeologicznych. Moi znajomi robili je na własny koszt, żeby z budową ruszyć. Szczęściem nic ciekawego nie znaleźli Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oleniek 14.04.2008 20:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2008 To ja też swoje trzy grosze dodam... długo szukaliśmy domu. Miał być do remontu bo na nowy nas nie stać, budowa nie wchodziła w rachubę a z remontem damy se radę (a teraz będziemy się budować) ale że już od 3 lat forum podczytywałam, jestem "techniczna" to i "jakaś tam wiedza" się przydała. Wiele domów obejrzałam, kilka można by tu też opisać , ale ta "perełka".... Otóż kiedyś dostałam przez biuro nieruchomości namiar na nowo!!! budowany domek w pięknej okolicy i do tego niedrogi (no ale i nie tani) Pojechałam, padało... na oko cudownie...piękna!!!! działka, z wjazdem od północy, domeczek niewielki... mnie naszła myśl "to MÓJ domek"....w bramie wita mnie przemiły "Dziadunio" (choć mu z lekka chytrze z oczy patrzylo ), przeprasza że córki w domu nie ma, bo to ona zwykle "oprowadza" i zaczyna snuć opowieść (idziemy w tym czasie dróżką w stornę domu) Niby bydował dla siebie, żeby z dziećmi nie mieszkać (dom za płotem) ale kasa potrzebna to on się poświęca i sprzedaje. Sam go budował, żeby na fachowcach zaoszczędzić...Domek jeszcze nie gotowy, bo ma go sprzedać za 2 miesiące, ale skoro chcę to on mi go pokaże. "Po co zatem szedł do biura ?" "Bo widzi Pani, za stary jestem na takie sprzedaże, córka mówi że taki agent to lepiej niż ja ten dom sprzeda, ładniej o nim opowie, za większą kasę... ja to raczej do budowy się nadaję. Ale i tak nakrzyczała. Miałem podpisać umowę za 2 miesiące, jak dom się skończy, ale byłem w mieście to przy okazji podpisałem wcześniej" Przetąpiłam próg domu i ....... zbaraniałam 1. na ścianach przy wszystkich nowych oknach czarny grzyb - ja na; to udając głupią idoitkę "a to to da się zmyć?" pytam "taaa , ja sam to Pani zetrę, jak pomaluję to nie będzie widać" odpowiada Dziadunio . Myślę sobie "domek obejrzę wesoło będzie" Poza tym ciekawość mnie zżerała co jeszcze zobaczę 2. nowe okna porysowane - Dziadunio na to "i tak się porysują" 3. szyby i częściowo białe ościeżnice w oknach pobabrane smołą - "umyję Pani te okna tak że lśnić będą" 4. na krytym tarasie widać dach, a ten dach przykryty taką falistą blachą bezpośrednio do krokwii i kontrłat - zero deskowania, baaa zero IZOLACJI - pytam "tak cały dach zrobiony?" "no taaaaaaaak - z dumą rzecze Dziadunio - sam z wnukiem kładliśmy. Krokwie w rozstępię większym niż mam w domku letniskowym ( tak na oko 1,5m między krokwiami) jakieś takie cienkie ( znów - w domku mamy grubsze). Dziadunio kontynuuje " ja tu w planach mam jeszcze od spodu boazerią wykończyć, ladnie będzie!!!!" 5. "a ocieplenie na strychu jest"? pytam "taak jest, jest..." "ja na to "pewnie tak jak trzeba Pan zrobił , dał Pan z 10 cm styropiianu " podpuszczam Pana " taaaa będzie tego nawet z 10 cm..." - odparł chętnie dziadunio 6kaloryfery jeszcze nie założone, a powgniatane . Dziadunio na to "tanie były,. Ale wie Pani te wgniecenia to będą niewidoczne, bo od strony ściany" 7 wyjście z salonu na balkon - to wewnętrzne drzwi z demonatżu z bloku - tu Dziadunio jednak dodaje że wymieni na okno balkonowe 7. kwintesencja: ganek!!! - kolumny podpierające daszek ciągle były tekturowe a u góry wystawały szmaty - pytam co to jest Dziadunio na to" wypelniliśmy materiałem żeby za dużo betonu nie weszlo, ale Pani się nie martwi jak się otynkuje to nie będzie widać - przy okazji patrzenia na kolumnę widzę na środku "stropu"(nie wiem jak to się zwie, chyba strop, albo sufit ) wielka mokra plama. Informuję dziadka, nieco już zirytowana" Panie tu panu ewidentnie dach przecieka nad gankiem, skoro takie zawilgocenie jest" a on na to "Co Pani , nie widzi Pani jak pada wiatr wieje to i zacina mi prosto w to miejsce ... Dopytuję się czy pozwolenie na budowę jest- "jest" (no tyle dobrze) - dziennik budowy jest? "jest" z ciekawości pytam dalej " a kto u Pana kierownikiem budowy jest" "brat" "brat???" " No taak brat, po co mam jeszcze OBCEMU płacić "a odbiór techniczny Pan zrobi? - "no jak Pani będzie chciała to zrobię, ale wie Pani... muszę najpierw być pewnien że Pani dom kupi... czyli rozumie się najpierw umowę podpiszemy" Mało nie pękłam. Powiedziałam że ... się zastanowię Ponieważ domek stoi w okolicy w której spacerujemy co jakiś czas zerakliśmy na niego. A on piękniał Cena wzrosła z 300 000 do 500 000zł (jak się dowiedziałam w biurze "cena wzrosla bo właściciel dom wykończył" Minął miesiąc i widzę - ktoś go kupił ... Ten MÓJ dom - dobrze że nie mój, ale żal mi tych co to kupili. Dzwonię do biura ( z ciekawości) dowiedziałam się , ze i owszem, "ten ładny okazyjny domek, już sprzedali" A biuro.... a biuro w umowie ze mną ma zapis "biuro nie ponosi odpowiedzialności za niezgodność danych z rzeczywistością" To umowa "standardowa". Nasuwa mi się pytanie za co oni wzięli od tamtych kupujących 15 000 prowizji??? (około 3% razy 500 000 ) Acha, a jak przy kolejnej wizycie w biurze opisałam im ten dom to się dowiedziałam, że jak mi się nie podoba to nie muszę kupować "dom lepszy, będzie droższy" Mnie było łatwo ominąć tę minę - widziałam ten dom jeszcze w zanim "niedoskonałości" zostały zakryte, ale ciarki mnie przechodzą na myśl, że obejrzałabym go już w stanie "odpicowanym" z wychwalającym go agentem...., a przeciez nawet wezwany fachowiec nie będie robił dziury w murze zeby ocenić ich stan... grzyba też nie wykryje... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kowalio 14.04.2008 23:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2008 na giełdach bazarach codzinnie masa kupujących, zawsze kogoś okradną oszukają. Zadzwiające są takie historie, sam jak postąpiłem podobnie to raczej wolałem aby ktoś mnie zrównał z glebą niż współczuł. Niestety dla nieprzemyślanych decyzji i kupowania na biegu nie ma litości. Jak jesteś sam to se kupuj kota w worku ale jak masz rodzinę to zastanów się przed podjęciem decyzji wydania współnych pieniędzy !!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałKACZMAREK 13.07.2008 09:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 witam. naiwny minęło już trochę czasu, lecz ja dopiero teraz się natknąłem na twój post. mam dużą nadzieję, że juz mieszkasz normalnie i podziwiam Cię-Was za wytrwałość. ja bym k...wa tego krawca udusił chyba. przeczytałem ten post mojej żonie, która jest w 8 miesiącu ciąży-prawie się posikała ze smiechu-poprostu fajnie to z humorem opisałeś. życzę Ci wszystkiego dobrego-może tu jesteś pod innym nickiem. czesc Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 13.07.2008 10:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 No to ja Wam też opowiem pewną historię z kupującym w tle. Z głupim kupującym dodam. Dlaczego z głupim ? Bo pomimo przestróg osoby postronnej - kupił. Będzie w odcinkach, bo robię obiad W roku 2001 postanowiłyśmy z koleżanką założyć firmę. Jak postanowiłyśmy - tak zrobiłyśmy. W maju rozpoczęłam więc poszukiwania lokalu. Wymarzyłyśmy sobie wynajęcie domu (może segmentu) z ogrodem. Po wielu latach pracy w biurowcach klasy A z klimatyzacją była to kusząca perspektywa. Szukałam i szukałam. Oczywiście nie chciałyśmy płacić jakiś chorych pieniędzy, więc nie w Centrum miasta i nie nowiutki. Trfiłam jeden dom i już, już miał być nasz, gdy wynajmujący się wycofał dając cenę zaporową ( twierdząc, że ma chętnego na takie pieniądze). BTW - dom ten 2 lata czekał na nas , gdyż ten "cudny klient" wycofał się i zostawił właściciela na lodzie ( jak widać w życiu wszystko do człowieka wraca). Obecnie właśnie tam mamy siedzibę. Ale zanim to się stało wynajęłyśmy inny dom. Pierwszy dom. Znalazłam uliczke na Jelonkach (dzielnica W-wy dość oddalona od centrum) za rozsądne pieniądze. Segment na ulicy prywatnej, zamkniętej. Wszystkich domów ok. 12 na ulicy. Brama, domofon, każdy ma swoje miejsce parkingowe (strzeżone jak źrenica oka). Dom ok. 400 mkw, z piwnicą. Budowany w systemie "półpięter" jak to zwykle bywa, gdy działka nie za duża. Ogródek jakieś 10 x 12 więc bez szaleńst, ale grill się mieścił. Ogródek cudowny : stare krzewy i drzewa, więc siedząc w nim jest się praktycznie odizolowanym od sąsiadów. DOm ok. 10-12 lat. Z klimatem. Nieremontowany. Co znaczy z klimatem ? Kurde, nie wiem. No coś w sobie miał - duszę ? Kominek w salonie ( na dole) na drugim półpiętrze drugi kominek ( pokój fortepianowy), dużo schowków, stara ale dość dobrze utrzymana podłoga drewniana, drewniane okna (też nie konserwowane, co miało dać znać zimą ) ogrzewanie gazowe, dużo drewna, trochę mebli i .... wszędzie czerwone żyrandole. Garaż na jeden samochód, podjazd krótki, więc się drugi na nim nie zmieścia, ale ok. Taras z wyjściem na ten bajeczny ogródek, grill, meble ogordowe piękne z teaku i metalu. Trochę dało mi do myślenia te czerwone żyrandole ...ale cóż. Dom fajny, właścicielka - trochę zakręcona młoda dziewczyna. Drugą współwłaścicielką była jej mama, która "wyjechała". Firma docelowo mała zatrudniać ok. 10 osób + 6-8 ankieterów przy telefonach. W piwnicy idealne miejsce na takie stanowiska telefoniczne : duża jasna piwnica, wysoka z oknami, ładnie wyposażona - zero wilgoci, grzyba, no bajka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 13.07.2008 10:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 Wynajęłyśmy. Po podpisaniu umowy i wpłaceniu kaucji i czynszu dowiedziałyśmy sie , że : - mama nie wyjechała. Mama siedzi w więzieniu. Z kontekstu można się było domyśleć , że za przekręty finansowe. Niemałe, bo wyrok - 4 lata. - czerwone żyrandole są wynikiem poprzedniej firmy. Czyli agencji towarzyskiej. Przemyślałyśmy sprawę. Nie było już czasu na nowe poszukiwania. Ok - zostajemy. Już wcześniej zauważyłam, że sąsiedzi patrzą na nas spod oka, nie odpowiadają na "dzień dobry". Teraz miałam odpowiedź. W domu był alarm podłączony do Solida. Zadzwoniłam przepisać umowę na firmę. Przyjechali - handlowiec i 3 byków z dziwnym uśmieszkiem na twarzach. - A to panie tu teraz będą pracować hehehehe - powiedział jeden byk - tak, chciałam przepisać umowę - powiadam - No jasne, cieszymy sie - powiedział drugi byk i zaczął sobie chodzić po domu - Przepraszam, ale co pan robi ? - spytałam - Sprawdzam obiekt - powiedział drugi byk iposzedł do ogródka. Generalnie panowie zachowywali się jakby doskonale znali ten dom - a ja głupia nie załapałam. Podpisałam umowę i przez kilka kolejnych tygodni przyjeżdżały różne ekipy Solida, o różnych porach dnia i nocy ( na początku działalności firmy jest huk pracy, więc czasem pracowałam do rana) bez zapowiedzi. Za każdym razem pytali - nieco zdziwieni - a co to za firma ? A ja twardo opowiadałam. W końcu zorientowałam się , że te debilne uśmieszki wynikają z faktu , ze nie "Sprawdzają obiektu" ale przychodząc ogładać "nowe panienki". Przy czwartej czy piątej wizycie wpadłam furię i powiedziełam , zeby wypier...li , bo tu już nie ma burdelu i żeby przekazali kolegom. Nie opowiem Wam jakie znaleziska poczyniłam po poprzedniej "firmi", ale wiele się nauczyłam o życiu Prace trwały dalej : pociągnęłam sieć komputerową i telefoniczną, troche poprawiliśmy elektrykę, zrobiłam przegląd kominków (jeden odpadł, bo komin był niezgodny z normami i był zakaz palenia w nim ) Przyszła jesień. Pracy nei było dużo, więc piwnica stała pusta. W piwnicy było kocioł gazowy. Któregoś dnia wchodze do firmy i uderza mnie zapach gazu. Schodzę do piwnicy ( jak ta głupia) i o mało nie straciłam przytomności. Facet od kotła dzień wcześniej miał zrobić przegląd i bujnąć ten kocioł. Tak zrobił, ale chyba mu nie wyszło z przeglądem. Rozpuściłam pracowników do domu zdając sobie sprawę , że siedzę na bombie i poczakałam na inna firmę od szczelności. Panowie przyszli i okazało się , że wszystko do zrobienia. Łącznie z kuchenką gazową w kuchni. Płukanie kaloryferów, wymiana niektórych rur. Ok. Naprawili co trzeba było na już - przestało śmierdzieć. Kaloryfery zachowywały się co prawda nadal , jakbym odpaliła rakietę, ale nieco grzały :)Właścicelka nie miała kasy - nie będzie remontu. Pierwsze palenie w kominku - katastrofa. Kupa dymu, smród. Podrugim razie było już ok. Spadł śnieg i przyszedł mróz. I wtedy okazało się jak cudowne okna posiadamy. A więc akcja uszczelnianie. Walka trwała chyba ze 4 miesiące - w końcu poszła wersja hard - core : wata i na to przyklejona gazeta - na chama , na ramę. Pomogło. Dom nie był ocieplony - był otynkowany. Tynk zresztą popękał i był do całkowitego remontu. To był trudna zima. Przeszłam dwie anginy. Woda ciepła nie dochodziła do ostatniego poziomu Krany ciekły. Kostka na wjeździe się ruszała. Co pewien czas wysadzało w powietrze instalację elektryczną. Właścicielka nie miała zamiaru partycypować w kosztach - nie miałą kasy. Adwokaci mamusi pochłaniali wszystko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 13.07.2008 10:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 Przeżyłysmy tam 2 lata. Pewnego dnia przyszła właścicielka i powiedziała, że dom musi sprzedać, bo mama ma zapłacić 1 mln zasądzony w procesie.Super- wszystkie inwestycje poszły w piz.. ale człowiek uczy sie całe życie. I zaczęli sie pojawiać kupujący. Oglądali i wychodzili. Cena za dom ( w roku 2003) był chora - 1,8 mln.Miałam nadzieję, że żaden człowiek nie da się nabrać na te "piękne podłogi", który były do zdarcia. Na te instalacje - wszystkie do wymiany - grzewcza, elektryczna, wodna. Na te "klimatyczne okna" do wymiany. Na ten cieknący dach (co prawda tylko przeciekał w pomieszczeniu gospodarczym na poddaszu - zawalonym gratami - więc nie widać ,nie ?)To była wiosna, więc już nie było czuć potwornego smrodu z kanalizacji, który był przez całą zimę - podobno błąd w przyłaczach na całej ulicy. Wstyd było kogokolwiek zaprosić zimą do firmy. Pojawiła się młoda para ludzi. On typowy biznesmen ok. 45 lat. Ona piękna, młoda dziewczyna wychowująca 3 dzieci (czwarte w drodze) - ona ok. 25 lat. Weszła i się zakochała w domu. I ogrodzie - to był rzeczywiście spory atut tego domu. Ale w zimie nie da się mieszkać w ogrodzie... Przyszła raz pobiegała po piętrach w "ochach" i "achach" - Kochanie zobacz jakie piękne drewniane okan- Kochanie zobacz jaka cudowna boazeria - Kochanie popatrz - jaki cudowny pokój z kominkiem Oględziny odbywały się w godzinach pracy firmy. Jednak pewnego dnia "potencjalna klientka" pojawiła się wieczorem. Właścicielki jeszcze nie było (spóźniała się na umówione spotkanie).Usiadłysmy w kuchni i zaczęłyśmy rozmowę.Biłam się z myślami czy obedrzeć tę dziewczynę z marzeń czy nie.BYła w ciąży, a ja nie lubię robić kuku takich osobnikom. Zdecydowała jednak wszystko jej opowiedzieć. I tak dowiedziała się o każdym minusie tego domu. I co ?I postanowiła kupić. A ja myśle,że bardzo jej tak dobrze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 13.07.2008 12:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 fajne tez mozna by napisac ksiazke ciekawe czy nadal sa wlascicielami domu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 13.07.2008 12:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 fajne tez mozna by napisac ksiazke ciekawe czy nadal sa wlascicielami domu Ostatnio jak przejeżdżałam był remont elewacji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
miciu 13.07.2008 18:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 Znajomy sprzedał za małe pieniądze stary poniemiecki dom, informując kupującego,o braku fundamentów Pewnego dnia przejeżdżając obok, patrzy a Gość odkopał chatę i powyciągał już częśc głazów, na których stały ściany nośne owej chatki. Całe szczęście,że się nie zawaliła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpio 13.07.2008 19:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 Człowiek istotą przekorną jest. Odwodzenie go od jakichś zamiarów często odnosi odwrotny skutek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
r-32 13.07.2008 19:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 Czytam to którys raz (trzeci ,piąty) Pełny szok Naprawdę ja bym to skończył w sądzie, (poważne szanse na zwrot kosztów remontu + odszkodowanie) Wada ukryta jedna na drugiej !! A ta rura kanaliz. fi 100 pod chodnikiem bez jaj jak to nie ukryta wada Z resztą wad ukrytych tu więcej niż tych możliwych do wykrycia przez fachowca przez duże F (jak ktoś tu już pisał). Grosza nie żałuję , że zburzyłem i postawiłem od zera Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skilll 05.08.2008 14:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2008 A może wpisze się nabywca tego domu??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mymyk_KSK 05.08.2008 16:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2008 Kiedyś widziałem taki film pt "Skarbonka" z Tomem Henksem w roli głównej. Chcecie się pośmiać to bardzo polecam. Za pierwszym razem jak go oglądałem to wiłem sięna dywanie. My tez się wiliśmy - tragikomicznie, bo ten film byl o naszym poprzednim domu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.