MusiSieUdac 16.08.2011 10:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Sierpnia 2011 (edytowane) Murujemy, bardzo powoli i mozolnie ale wciąz murujemy, nie ma w tym, żadnych spektakularnych osiagniec, zaczyna się stopniowo robić brzoskwiniowo, zawsze to lepiej niz szary. Wczoraj młody z babcia przywiezli obiad i zjedlismy po raz pierwszy w swojej "pseudo" jadalni z widokiem na panorame Miedzyodrza. Na pustakach, ubabrani zaprawa, plastikowymi widelcami, popijając woda z 5-litrowego baniaka, ale smakowało prawie tak samo jak naleśniki z jagodami na "Hali Szrenickiej" choc to był tylko kurczak i woda z Biedronki:) Musze Miskowi czesciej powtarzac, ze jedziemy w góry,a nie na budowe. U nas na budowie jest dwoch Robotnikow, dwoch Inwestorow, dwoch Majstrow, trzech Kierownikow i Kochanie. Kochanie zna odpowiedzi na wszelkie pytania nurtujące inwestora, robotnika, majstra i kierownika - choćby je obudzić w nocy. "Kochanie, a ile ma miec ta sciana?"; "Kochanie, zaznaczysz okna?"; "Kochanie, a ile ma klatka schodowa"; "Kochanie co ile strzemiona?". Bez kochanie, sie nie obejdzie bo kochanie już wyryło sobie projekt na pamiec scyzorykiem. Wziełam sie wczoraj za wyprowadzanie pierwszej warstwy i narożników wiatrołapu, a Misiek z usmiechem mowi "To ja Ci kochanie nie przeszkadzam":cool: Męczyłam się przy tym pieprzonym wiatrołapie trzy godziny, jakby ktoś go zaczarował. Pod koniec powiedziałam, ze albo bedziemy wprowadzac gosci przez piwnice, albo tylko tych po pijaku, bo za cholerę nie mogłam wyprowadzić narożników, zeby sie zgadzało. W końcu wiatrołap się poddał http://img11.imageshack.us/img11/9838/150820111257.jpg http://img687.imageshack.us/img687/3474/150820111258.jpg Nasze zamiłowanie do zbrojenia, nie mogliśmy się oprzeć- pod okna dwie warstwy pustakow 2x fi 6 po całości Piiii Piiiiii Piiii......... Pieprzony wiatrołap http://img687.imageshack.us/img687/9828/150820111250.jpg Lekcja 62 Samorobne budowanie scala ludzi, tak że inwestor, majster, kierownik i robotnik szanują się nawzajem i mówią do siebie czule kochanie Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 17.08.2011 20:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2011 (edytowane) Nadal mozolnie murujemy, dwie - w porywach do trzech godzin wieczorem po pracy, dłuzej się nie da bo krwiożercze komary ssają moją słodką, płynącą krówkami krew jak żądne wampiry. Nie boją sie bestie niczego, nogi i ręce mamy całe w bąblach, drapiemy się jak zapchlone psy, ale jesteśmy twardzi i dalej zamierzamy murować. http://img13.imageshack.us/img13/2133/170820111264.jpg Za to Misiek nie żałował dziś i pozwolił mi się wypuścić na shopping, to zaszalałam w przymierzalniach. Najpierw przymierzyłam się do cementu, a póżniej do wapna w płynie.Jak widać upust swojej próżności można dać i w skladzie budowlanym. Pobliskie hurtownie jak komary spijają kase z inwestorów. Dla porownania w zolto-niebieskiej wapno w plynie 14 zeta / 30zl, cement klasa 32,5 - 7,60, u nas 13zł. Zostanie na jakąś mascarę A tak poza tym, ze zmęczenia dopadła nas dzisiaj głupawka. Wracając do dziecka jak zwykle ubabrani zaprawą, w ubabranym samochodzie, ktory zacząl zyc swoim życiem i mozna w nim juz hodować ziemniaki i pieczarki. Misiek wlaczyl na pelne basy radio, a tam Luxtorpeda i daliśmy upust zmeczeniu, zapominając o bąblach, podrapanych i posiniaczonych nogach. Tylko nie do konca rozumiem, co mial na mysli Misiek, spiewajac do mnie, ze kocha mnie troche autystycznie Zamiast lekcji, pozytywne wibracje. Chlopaki daja czadu, az chce sie murowac,mocniej, wyzej , dalej!!!!!!!!! Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 21.08.2011 20:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2011 (edytowane) Nie mam siły pisać, padam na pysk, wysiadły mi baterie, ręka mnie napieprza...., wiec tylko foty Tesciu zrobił nam brame garażowa na full wypasie, nasze dziecko sie dzisiaj chwaliło, ze to jednak ono ją zrobiło. Jest mały zgrzyt kogo pochwalic. PS. Wpadł z wizytą kierownik w klapkach Kubota i krotkich gaciach, cieszył się że jedzie na urlop i chciał nas zobaczyć przed wyjazdem. No jak milo. Powiedzial, ze jest spoko i spytał sie czy dalej sami rypiemy. Lekcja 63 Gołą ręką nie dobija się pustaków, nawet tak "troszeczkę"- od tego jest gumowy młotek Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 28.08.2011 20:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2011 (edytowane) Drugi tydzien murowania za nami, zaczyna juz cos widac z ulicy. Uskuteczniły sie przez to wycieczki do nas, zeby zobaczyc tych kosmitow "Co to chca sami". Generalnie im wyzej jestesmy i bardziej nas widac, tym wiecej mamy gosci z roznymi hasłami ( milymi - uff)i na koniec zawsze pada uniwersalne stwierdzenie "Jestescie mlodzi to mozecie tak pracowac". Znaczy sie, myślę "bedziem Misiek zapier..lac". Bo to juz zaczyna przypominac harówę, jestemy zmeczeni po piwnicy, ktora dała nam w kosc, parter lecimy tylko we dwojke i jest naprawde ciezko. Nawet zaczelam sie ostro zastanawiac, czy nie przeistaczam sie w Cyborga bo łazenie po scianie, gdzie z drugiej strony jest przepaść 5m z pustakiem w rekach ( a mialam miec lek wysokosci), stanie na 24 cm nad klatka schodowa, a raczej jej dziura, podnoszenie wszystkiego po kolei od 20 kg wzwyż przestało robić dla mnie jakąkolwiek róznice. Czy aby na pewno to jeszcze jest w porzadku, ze Michowi łupnęło coś w plecach,leży i miauczy, ze go boli, a mi dalej nic nie jest i dalej rypie....?? Dzis pozwoliłam sobie na w koncu cos milego i zrobiłam coś dla siebie, wygiełam i skreciłam slup do podtrzymywania podciagu - lubie zbrojenie:)Jest takie kobiece i pogmatwane Zeby nie bylo,ze tak urosłam - stoje na koziołku http://img691.imageshack.us/img691/5636/280820111290.jpg Jedno i drugie 5m nad Ziemia, ja ustawiam naroznik nad sciana gdzie jest wjazd do garazu, Misiek nad klatka schodowa http://img88.imageshack.us/img88/8185/260820111287.jpg http://img163.imageshack.us/img163/6849/240820111284.jpg Lekcja 64 Co się zaczęło trzeba skończyć Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 03.09.2011 20:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2011 (edytowane) Moj dziennik zamienił sie w tygodnik, ale kompletnie nie mam czasu nawet na czytanie, nie wpominając o pisaniu. Dni zaczynają sie robic coraz krotsze, nadeszły wielkie zmiany, mlody poszedł do przedszkola, za nami i przed nami te "łzy". Musimy napóżniej przed godz 20 być w domu, ogólnie potrzebuję teraz więcej czasu poświecić dla niego. Budowa staneła pod pewnym znakiem zapytania....Nie ma kiedy budować, nie mam już sumienia kraść czas dziecka i tak wystraczająco dużo już nakradłam dla swojej pracy zawodowej. Ehh życie, jakby tak sie sklonować. Dzisiaj się mnie zapytał "Mamusia, a co Ty tu masz na rękach"- niestety to były żyły, po całym dniu na budowie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Pewnie rozwiązanie sytuacji pojawi się samo. Ale, zeby nie rozmyślać dalej napiszę co już jest. Są sciany bez ostatniej warstwy i bez małej scianki w srodku, jest słup do potrzymywania podciągu i są osadzone nadproża. Czyli nie jest źle. Generalnie największa jazda byłą ze słupem. W projekcie stoi to takie po środku i straszy, wysokie na 2,5m, a waskie na 24 cm. Jako ze po srodku to nie ma o co zaprzeć. Po zaszalowaniu i zaparciu na krzyż wyglądało toto strasznie i dziwnie. ( zdjec nie zrobilam:() Podczas zalewania jak dawni niewolnicy nad Nilem, czyli ze szrota do taczki, z taczki do wiaderka i z gory wiaderkiem do słupa, puscił nam w połowie szalunek. Walczylismy z nim do 22, bylo tak ciemno, ze nawet swoich butów nie widziałam. Beton urabiałam już na czucie, rutynowo, z zamiarem trafienia łopatą do betoniarki. Po rozszalowaniu dotarlo sie go tu i ówdzie i wyszedł na ludzi. To tyle z hardcorowych akcji. Dziś Misiek z Tesciem, ustawili nadproza, ja sie do końca domurowywałam. I teraz muszę co nieco napisac o milosci w realcji tesc - synowa. Stoje na oknie kuchennym, czyli znów gdzies daleko od Ziemi, muruję cegły pod naproze. Na dole przy garażu stoi Tesciulek, wiec się pytam, jak spadnę, czy mnie złapie. Odpowiedź brzmiała : "Nie, ale okażę litość i dobiję humanitarnie". Niby, kto się czubi ten się lubi..... http://img687.imageshack.us/img687/593/030920111303.jpg Lekcja 65Są rzeczy ważnie i ważniejsze! Ważne, żeby nauczyć się je rozróżniać Edytowane 5 Października 2012 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 11.09.2011 20:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2011 (edytowane) Miałam sie nie opuszczac w pisaniu, a niestey moj dziennik zaczyna powoli przypominac TzG, czyli co tydzien w niedziele wieczorem. Generalnie czas płynie nieubłagalnie, a my się uwijamy jak dwa nakręcone zajączki Duracela. Parter miał być taki lżejszy, atwiejszy i wogole szast prast i po robocie. A się ciągnie i końca nie widać. Mamy już osadzone wszystkie nadproża i prawie ( jak ja lubie to "prawie") wszystkie zalane wraz z nadlewka, zostały dwa i mamy nadzieje je machnać jutro. Trzy z powyzszych zalałam sama po pół wiaderka, gdzieś pomiedzy czymś co miało się nazywac urlopem, dostarczeniem dziecka do przedszkola, a odebraniem go i odebraniem Miska z pracy. Normalna kobieta wykorzystałaby ten czas normalnie...ja tez go wykorzystałam calkiem normalnie i jeździłam na budowę, raz zdarzyło mi sie zalać trzy nadproza *( cholera, gdybym wiedziała ze w jedno wchodzą minimum dwie taczki betonu, ktory trzeba ukrecic i podniesc na gore dałabym sobie spokoj, ale ze sama napisałam, ze "co sie zaczelo trzeba skonczyc" to zalałam. Raz przyjechaly pustaki wentylacyjne i Pan sie zdziwil, ze sama kobieta na budowie... na szczescie dojechal tesciu,bo juz mialam w glowie co robic walic łopatą w głowe ( oczywiscie Pana, nie siebie) czy uciekac. Raz wzielam sie za komin. Z kominem to calkiem długa historia, tak dluga jak jest mozliwe rozbieranie go sześć razy, sześć razy czyszczenie pustakow z zaprawy i od nowa murowanie. Przyznam sie, ze wzięlam sie za to bo kompletnie nie miałam siły na 11-warstwe Robena - jak dla mnie za wysoko. Tak sobie przekalkulowałam, ze te ciagi wentylacyjne musza byc bardzo proste do wymurowania i sie zawiodłam. Kompletnie mi nie szlo, rozjezdzały mi sie, nie moglam złapac pionu, za pierwszym razem zrobiłam za duza dylatacje pomiedzy kanałami i nie zmiesciłam sie w otworze stropowym wiec rozebrałam, za drugim odjechaly mi od sciany - rozebrałam, calkiem spokojnie, potem byl raz trzeci, czwarty, piaty, szosty. Najgorsze bylo, jak dobrze w koncu mi poszlo i wpadl mi w kanal mlotek, wtedy juz puscil mi instynkt wloski i rozbiłam dwa z premedytacją o chudziak. Gdy już mialam zamiar rozbic wszystkie i zaczelo mi sie juz wydawac, ze zeby ciagi trzymały pion, spoina byla szczelna, a pustak w srodku nie ubrudzony zaprawa i przy czym kazdy z nich nie trzyma wymiaru to takie rzeczy tylko w Erze. Ale przypomnialo mi sie, jak bylam na studiach i nauczyłam sie szyc na maszynie i wyprawiałam z nia cuda, czyli z majtek golf, a siedzialam nad nia do 1-szej w nocy, wlosy mi wciagalo w bebenek, gdy ze zmeczenia malo widzialam i za bardzo sie pochyliłam nad nia, a po raz setny trzeba bylo cos popruc, i zszyc od nowa. Cierpliwosci, cierpliwosci kobieto, wczoraj po raz kolejny zburzylam komin i wymurowałam go od nowa, sa piony, jest szczelna spoina i jest czysto w srodku Jest jak byc powinno, za 7-mym razem nauczyłam sie Dzis wyciagnelam ostatnia sciane nosna, a raczej naroznik nosny, a Misiek skonczyl ostatnia warstwe Robena "prawie" i zaczal murowac ostatnia warstwe cegiel ( klnął, przy tym ze ho ho - no ale czemu ma mieć lepiej niz ja:D). Obsadzil tez ostatnie dwa nadproza i konca nie widac... Nauka pokory Lekcja 66 Pokory uczy życie, a ciepliwości można sie nauczyć Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 14.09.2011 07:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2011 (edytowane) "Jak sie czlowiek spieszy to sie diabel cieszy", jest takie przyslowie. Pisałam o niewolniczym zalewaniu slupa, slup przygotowalismy na gładko pod blachy, do wysokosci pierwotnego podciagu z dwuteownikow. Ale, ze podciag zostal przeliczony na belke zelbetowa zalewana razem ze stropem, co od razu spowodowało u mnie euforie z powodu możliwości wykrecenia nowej belki, a przy okazji podciag bedzie mniejszy o 20 cm, wiec wszystko wyglada na niby lepiej. Ale to "niby" ( nastepne ulubione słowo po "prawie") to sprawka juz zalanego slupa, ktory jest teraz za niski i brak mu wystającego zbrojenia do powiązania z podciągiem, a który stoi i drwi z nas. Telefon do Kierownika ( mam wrazenie,ze niebawem zastrzeze moj numer w swoim telefonie). Nasz Superman kazal zburzyc najmniej 40cm, dowiazac zbrojenie i zalac od nowa. Wczoraj do akcji wkroczyła ekipa Miska uzbrojona w wiertarke, mlotek, przecinak, siekierke i wszystko inne co mial pod reka ( chociaż przy jego możliwosciach destrukcyjnych gołą ręką też by dał rade). Pobawił sie 2 godziny i skuł 50 cm słupa. ....ale narobił prz tym tyle bałaganu, wiec następnie przyjechała ekipa sprzątająca i zrobiła porządek z tym bajzlem Mam super chłopaków, a jak im sie podobało:cool: Lekcja 67 Spiesz się powoli Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 26.09.2011 07:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2011 (edytowane) Miałam sie nie opuszczać, bo generalnie puszczać się to i tak męzatkom nie wolno, ale się opusciłam i zaniedbałam dziennik, ale moi drodzy to wcale nie oznacza, ze budowa opuszczona i jak to mawia Kierbud pająki i pajęczyny na stropie (bo nie podlewają betonu). Wolnymi krokami do przodu, czasem wiekszymi, ale tylko jak się włazi po naszej drewnianej drabinie, gdzie szczeble sa co ponad metr. Slup sie zaszalował, zazbroił od nowa i zalał i nawet teraz jest ładniejszy, bo taki wyzszy o głowę i prety mu wystają, nawet "prawie" nie widac, ze dolewany http://img600.imageshack.us/img600/9742/250920111344.jpg Komin sie wymurował ponad strop, tzn ja go wymurowałam, mozna wsadzic reke, głowe, co kto woli. Zakryłam go folia, co by mi znow mlotek nie wpadł, bo kolejny raz juz bym go nie rozbierała, a magnesu z sila wyciagania kilku koni mechanicznych nie posiadam. http://img16.imageshack.us/img16/6638/250920111349.jpg Obmurowanilismy dom dookoła kształtkami wiencowymi, ktoś mi tu zaraz napisze burżujstwo, a no moi drodzy jak policzylam cegly, zaprawe, to wyszla mi tak mala roznica, a że nie potrafilam zlapac dokladnej wysokosci podciagu, czyli dwoch scian i slupa względem dołu stropu. Pogmatwane z poplątanym, kształtki nawet blondynce to umozliwiły, wiec skulismy te 50 cegieł co juz byly raz polozone. Slup sie o wiele latwiej skuwało niz te cegly, Michowi zajęlo to caly dzien, a jak sie ładnie łaciny nauczył przy tym Zaraz wyjdzie na to, ze kucie wpisało sie w nasza tradycję. http://img600.imageshack.us/img600/3316/250920111368.jpg http://img191.imageshack.us/img191/3273/250920111371.jpg No i dochodzimy do tego co tygrysy lubia najbardziej , czyli podciag. Moje kochane dziecko, jak ja sie cieszylam na te okolicznosc skrecenia tej bestii. Strzemiona z osemek, na dole siedem szesnastek, wyzej 4 dwunastki, do tego dojda jeszcze 3 dwunastki nad slupem, dodatkowo male strzemiona z szostek. Strzemiona gesto. Ręcę mi drżały na samą myśl podchodzenia do gietarki i wyginania tego. Jak opowiadałam w pracy jak ta szesnastka jest gruba, a jak pieknie użebrowana, jak sie weźmie w ręcę to aż strach poczuć tę moc. Ale nikt mnie nie rozumie:( Koleżanka tylko sie zapytała, czy byłam u psychiatry... odpowiedziałam tak byłam i psychiatra ma się calkiem dobrze............................................................................................................................................................................................ .....bynajmniej jak już nadszedł ten dzień, dzien krecenia rozchorowałam sie na amen. Młody przywlókł z przedszkola jakies grypiszcze i najpierw rozłożyło jego, a teraz mnie. Tylko, ze wiecie jak to jest jak facet ma katar, to zachowuje sie jakby mial stan przedagonalny, kobieta łazi jak zombie z 39 i pół stopniami gorączki, kicha, prycha i musi dostać niedowładu kończyn, wybroczyn i majaków, zeby paść do łożka. Bynajmniej moj lekarz rodzinny nie jest pocieszony bo na mnie nie zarabia, dość słabo ją odwiedzam, a moze jego ??.... Generalnie, zadna bakteria ani wirus nie był w stanie odwieść mnie od mojej bestii, wiec z zapchanymi zatokami, goraczką i miesniami przemielonymi przez maszynke do mielenia, ale uzbrojona w gripex do picia w termosie dorwałam sie i skrecilam, nie bylo po wszystkim az tak orgazmistycznej euforii jakiej sie spodziewałam, bo mnie totalnie rozłożyło na łopatki, ale belka piekna, stoi i pokazuje dumnie swoja sile - ma trzymac strop, powiedziałam jej tylko bestio żyj i bądź silna i padłam. Pozniej trzeba bylo bestii znalezc koryto. Na szczescie brat zlitował sie nad zasmarkaną MSU i pomogl. Chlopaki zrobili cos co wyglada na konstrukcje molo, bynajmniej ja sie nie pytam kto to bedzie roszalowywał, bo jak na moje oko tego nie da sie juz rozszalowac. Michu powiedzial, ze podpali. Caly dzien ta konstrukcje mordowali, ale wyglada porzadnie, znow przyjdzie kiero i każe jakies jeszcze jedno pietro postawic ( a tak nawiasem mowiac kiero jest kochany, jak mu ostatnio powiedzialam, ze nie mam juz sily to mi odpowiedzial, przestan sie mazać, toż tu tylko troche roboty zostało -no serce na dłoni:D). Wrzucilismy bestie na pasach we trojke do gory. http://img6.imageshack.us/img6/250/250920111373.jpg W miedzyczasie uwiłam kilka wianuszków, no żesz gripex do picia lepiej kopie niż kawa. Z młodym upieklismy kielbase na kiju, bo pozazdroscilismy Bashowi PS. Wiem, ze wpis mial byc wczoraj, za co przepraszam. Ale po calym dniu na budowie, wróciłam do domu i umarłam z goraczką, a dzis rano zmartwychstałam i napisałam Lekcja 68 Taka mała prywata, jak juz ktos wygra te 50 mln w totolotka, to pamietajcie, ze Bog kazał sie dzielić Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 30.09.2011 06:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Września 2011 (edytowane) Taka mala anegdota dla rozluźnenia miesni i kosci na koniec sezonu:) Jade rano do pracy pociagiem, na przeciwko siada dwoch gosci w wieku około 30+. Wyciagam projekt i rozpisuje sobie stal potrzebna na ukrecenie belki, zeber rozdzielczych, trzpieni itd. Wertuje projekt, licze, zapisuje, mysle...w koncu jeden nie wytrzymuje i pyta sie.. - A Pani to projektuje domy - ja na odczepnego rzucam "Nie buduje" i dalej licze - za chwile znow, " A Kaskade Pani tez budowala?? ( przyp. nowe centrum handlowe w Szczecinie) - podnosze glowe z nad projektu imowie "Nie, buduje swoj"...i rozpisuje trzpienie - Ci zaciekawieni ciagna temat' Ale jak??, ze co tak buduje, buduje" - Ja juz zaluje, ze weszlam w dyskusje i mowie " Normalnie" - ale jak normalnie, ze tak kreci Pani zaprawe, stoi przy betoniarce i te sprawy??" - " Czasem beton tez", muruje, krece zbrojenie i te sprawy" . Odpowiadam, ale juz skupic na projekcie kompletnie sie nie moge - Nie wierzymy, ze pani dalaby rade, chyba nas Pani nabiera. W tej malej glowce, takie rzeczy sie pomieszczą - "Przepraszam, w jakiej główce?? Bo nie dosłyszałam?!" - Nie, no o to nam chodzi, ze kobieta i to taka drobna to moze cos zamiesc, pozbierac, ale nie murowac. Nie wyobrażam sobie tego - " A chce sie Pan zmierzyc? zreszta, co w tym zlego i dziwnego? - Pani jest za wiotka, ja nie wierze ze Pani bloczek uniesie, przeciez on wazy tyle co Pani... ( teraz to mnie prowokuje facet) - ....jak juz to wazy polowe tego co ja i spokojnie dałam rade, a wlasciwie to juz koncze, bo zima idzie Na projekcie juz kompletnie nie moge sie skoncetrowac - a Pani jest chociaz po budownictwie? - po Zarzadzaniu - ( tutaj smiech) a nie chce Pani przyjsc do nas do pracy? - nie, dziekuje mam prace - no ale tak dodatkowo dorobic? - mam dobra prace Rozmowa jeszcze troche trwała, nawet miło, ale w koncu Panowie mowia, ze i tak mi nie wierza i ich nabieram. Do tego pierwszy raz jada rano pociagiem i do tego taka dziwna niespodzianka im sie trafia. Wychodzili nieco zmieszani. ...generlanie znowu wyszlam na wariatke, ktora wszystko zmyśliła, bo i i tak mi nie uwierzyli. A mowiłam, zeby nie wdawac sie w dyskusje! Edytowane 30 Września 2011 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 05.10.2011 08:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2011 (edytowane) Zrobilismy strop w niecaly tydzien, pracujac wieczorami i w weekend, praktycznie tyle czasu ile to zajmuje sredniej ekipie. Do rozlozenia belek szukaliśmy silnej, męskiej ręki, całym szczesciem jak wracalismy umorusani z budowy, po drodze nawinął sie nam kolega P. Zgłosiłam go na ochotnika do rozkładania terivy, a on jakoś nie miał argumentow, zeby protestowac jak zobaczyl mnie w rozdartych trampkach i zajechaną tak, ze widok wołał o pomstę do nieba. Tak czy siak, nie byl w stanie odmowic, chocby z litosci. Tak więc z handlowca zrobilismy budowlanca, a on pomogl nam wrzucic belki, a ze mu sie spodobalo to i zagarowac strop. Za pierwszym razem czul sie i zachowywał troche jak słoń w skladzie porcelany i skiwtował to tak, "Nie tyle tu trzeba siły co sprytu", ale juz na nastepny dzien sprawował sie wysmienicie i bardzo nam pomogl , za co z gory mu dziekuje. Musze wspomniec tez o tesciu, ktory dzielnie walczył z nami na placu boju ( w koncu emerytowany żołnierz) i bardzo dzielnie pomagał. My z kolei pracowalismy na pełnych obrotach,ile sie da, jak juz bylo ciemno to na przedłuzaczu właczalismy zarowke i robilismy sobie swiatło. Nawet opłaciło się to, bo jak Michu właczył swiatło na dole, to ja na gorze widziałam wszelkie szpary, ktory musze zarzucic zaprawa bo przebijały przez nie smugi swiatła. Oczywiscie podzial rol byl taki jak zawsze, czyli ja sie nie tykam do szalowania, ale tez nikt inny poza mna nie bierze sie za zbrojenie. Zanim jednak zaczelismy rozkladac strop, zawołałam kierownika, zeby sprawdzil podciag, bo mi sen z oczu spędzał. Bałam sie, czy wytrzyma i czy go dobrze zazbroilam. Kierownik podziałał jak balsam na moją dusze, poniewaz znow powiedzial "Mozna Was zglosic do Muratora" ( lubie to:) - ot taka łasa na komplementy kierownikowe sie zrobilam i mam nadzieje, ze ma racje i ten podciag wytrzyma. Drugi raz kierownik przyszedł jak juz strop byl "prawie " (lubie to slowo) gotowy, czyli wczoraj rano, zeby poblogoslawil i sprawdzil. Ach ten nasz kierownik, to z prawdziwego zdarzenia jest. Podumał, dokladnie wszystko sprawdzil, wymyślił jeszcze, ze dodatkowo dozbroimy poprzecznie podciag szesnastkami, ja zas dorzuciłam siatki podporowe. Przeżegnał, pobłogosławił i splunął Przy samym zalaniu, nie mogło zabraknąć brata, bo nikogo innego przy pompie sobie nie wyobrazam. Nauczeni tez doswiadczeniem z zalewania stropu nad piwnica wiemy, ze musza byc minimum 4 osoby. Oczywiscie, ze dalyby rade trzy, a nawet dwie ( jak to mialo miejsce), ale teraz juz wiemy, ze zawsze moze sie wydarzyc cos nieprzewidywalnego - no i sie wydarzylo (ale o tym pozniej). Przyjechala, grucha i pompa, Panowie Ci sami co przy zalewaniu poprzednim razem, tym razem juz nie szczerzyli zembow i raczyli śmiać sie ze mnie, tylko bardzo miło sie przywitali. Operator wszedl na gore,powiedzial ,ze milo mu widziec kobiete na budowie. Ja groźnie łypnęłam wzrokiem, uzbrojona w wibrator znow zamieniłam sie w Lare Croft i powiedzialam w celu nastraszenia go "Lejemy powoli- bo nie ręczę za ten strop" . Gdybym miala warkocz to bym nim zarzuciła, ale niestety machnęłam tylko kitkiem i sie nie przestraszył, a wręcz odpowiedział ze stoickim spokojem "Lałem z Pania juz jeden i wiem, ze bedzie porzadnie". Tak wiec brat przy pompie, ja obwieszona cholernym ustrojstwem, ktore znow oddbiło mi płuca i pół pleców (dzisiaj umieram z bólu po raz kolejny), Misiek z tesciem przy grabiach. Szło calkiem ładnie, dopoki za mocno nie zawibrowałam wienca i pekła kształtka. Oczywiscie beton jak wodospad zaczął leciec przez dziure w dół. Krzycze stop, Michu leci na dół tamować dziure, pompa automatycznie idzie na przeciwległa strone stropu. Teraz sie przydała ta jeszcze jedna osoba, w momencie gdy Misiek szalował dziure my moglismy lac dalej w drugiej czesci stropu. Przy okazji zalalismy tez konkretną stopę 2 m w doł pod drewniany slup od dachu. Wrazenia mamy za soba, a teraz niech Bog ma ten strop w swojej opiece. Ja przez trzy dni bede starała sie dojsc do siebie, bo odbiłam sobie wszystko co jest możliwe,a i z bólu spać nie mogłam już. A teraz seria zdjec Szalunek wienca przy schodach, belka i łaczniki. Tam jest dziura 6m w dol- nie pytajcie jak i czy zgodnie z bhp tam wchodziliśmy http://img338.imageshack.us/img338/7150/041020111389.jpg Podciag, zaczatek siatki podporowej z osemek ( przy wsadzaniu belek troche mi sie skrzywiły strzemiona, pomimo, ze rozliczałam je na belki i tak sie wszystko przesunęło i niektora trzeba było przepiac ) Potem doszły jeszcze poprzecznie pracujace szesnastki http://img40.imageshack.us/img40/4762/041020111392.jpg Jedyne zdjecie z zalewania, brat przy pompie, ja z wibratorem, tesciu i Misiek rozgrabiaja i operator Rodzinna pamiatka Spokoj jakby nigdy, nic tu sie nie dzialo http://img9.imageshack.us/img9/4966/041020111413.jpg Bardzo tez dziekuje wszystkim ktorzy nam pomogli, czyli tesciowi, bratu i koledze P. ( Kolejnosc przypadkowa) Lekcja 69 Najbardziej nieprzewidywalne rzeczy mogą być wyobrażalne Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 05.12.2011 14:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2011 (edytowane) Gdy sie wydawalo, ze to juz bedzie koniec na ten rok................... No dobra, duzo by pisac - nie bede nikogo zanudzać łzawymi historiami, wystarczy, ze wszyscy trąbią o kryzysie ......................... Zbieg zdarzeń, które psychicznie kopnęły nas w dupę, popchnęły też do podjecia ryzyka. Umiejętność obracania tego co złe w dobre to nasza specjalność zakładu. A tak serio to byl bardzo trudny okres, chyba najtrudniejszy podczas tej budowy, jeśli nie macie problemów z wyobraźnią to napiszę cięższy niż bloczki betonowe. W bardzo krótkim czasie podjelismy wiele decyzji, przy czym w wielkim skrócie: trzydziesci razy się rozwiedlismy, dwanascie razy zakwalifikowaliśmy sie na kozetkę u psychiatry, pieć razy mieliśmy ochotę sprzedać wszystko w cholerę, a to wszystko popijając hektolitry kawy, cierpiąc na bezsenność i irytując się z każdym krokiem coraz bardziej. Ale na cale szczescie życie uszyło mi grubą skórę, więc wyszłam bez szwanku -no może uszkodziłam kilka komórek neuronowych, ale jak to mowią ...."Nie ma tego złego, co by ......nie spowodowało drganie lewego oka". Cholera przez to wszystko wypłukało mi magnez Budowa zamiast odsapnąć musiała isć dalej, a biorąc pod uwagę wieszczoną przez prognozów mroźną zimę pogalopować. Trzeba sie było zmobilizować i przede wszystkim skończyć SSO do końca roku. Gdzieś pomiedzy pracą zawodową, zalatwianiem tych wszystkich spraw pracowalismy do bardzo pozna na budowie, w weekendy, wieczorami, w ciepłych gaciach i czerwonymi nosami jak Rudolf renifer. Skrzętnie murowaliśmy, szalowaliśmy, zbroiliśmy, zalewaliśmy jak małe żuczki. Odzwyczaiłam sie od pisania, to pokaże co nieco na zdjeciach: 13 pazdziernika http://img248.imageshack.us/img248/6978/131020111434.jpg 13 pazdziernika http://img338.imageshack.us/img338/657/131020111430.jpg ...nadal murowanie bez taryfy ulgowej w nocy czy w dzien Inwestor dokreca szalunki na koniec pazdziernika Inwestorka mysli jak tu podniesc zbrojenie, ktore sobie skreciła Od tego czsu zaczęła się cała teoria spiskowa... cdn Lekcja 70 Jak jest źle i potem znów jest źle, a potem jeszcze gorzej to zamiast biadolić, trzeba wyjąć taką maszynkę i przemielić to co złe na dobre Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 06.12.2011 07:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Grudnia 2011 (edytowane) To co teraz opisuje dzialo sie miesiac temu, gdybym pisała na bieżąco padałyby same K, Ch, Pi. Moderator musialby mnie usunac, wiec moze i dobrze, ze pozwoliłam sobie ochłonąć CIEŚLE i sroki Ciesla, ten chwalony, ten od sosnowych stempli, ten fajny, ten och i ach zarzekał sie wiele tygodni wstecz ze na bank bedzie, ze w połowie listopada to już na pewno wejdzie, pozniej byl juz 20 listopada a pozniej znów inny termin, nie potrafił sie określić chłopak. Tak to jest jak się łapie wiele srok za ogon, a ja byłam jedną ze srok. Musiałam ciagle dzwonić, pytać, prosić, nigdy nie miał czasu żeby oddzwonić, ciagle ich rozumieć. No taka sroka ofiarna się zrobiłam. Słuchałam opowieści, ze maja klientow, (przepraszam a my kim jesteśmy), a to inne zobowiązania, a to im chlopak z ekipy odpadł. Zrozumiałam raz, drugi, trzeci potem to juz nierozumna jakaś się zrobiłam. Gdy wszystko juz bylo z wielkim BÓLEM zalatwione- zostalismy bez ciesli (sick!). W drugiej połowie listopada juz wiedzieliśmy, ze nawet w grudniu popołudniu nie mamy co na nich liczyć. Pozostało albo czekać na świete nigdy, albo załamać ręce albo wykopać nową ekipę choćby spod Ziemi. Co nie był łatwym zadaniem, bo nie dość że spod Ziemi, to jeszcze żeby mieli choć nikłe pojęcie o tym co robią. Do dziś nie wiem jakim cudem, ale z dnia na dzień znaleźliśmy ekipę ciesli i dekarzy, którzy stawiali dach u siasiąda na przeciwko i patrzyli na babę co biega po stropie z pustakami. A mój Anioł Stróż stał za moimi plecami i się chichrał. Na starcie byliśmy sporo w plecy, bo cena za robociznę "na już" była dużo wyzsza od poprzedników, ale chcąc zadaszyć przed końcem roku- wyjścia innego nie mieliśmy. Tym razem nikogo nie zachwalajac skrzetnie spisałam umowe, a moja skora zrobiła sie z dnia na dzien jeszcze grubsza. Na całe szczęście, bo wszystko dopiero było przed nami........ CDN W miedzyczasie domurowaliśmy co nieco, a przede wszystkim te straaaszne kominy, Inwestor wziął się za wybijanie dziury w scianie - podlaczenie kozy do komina bedzie przechodzic przez sciane Komin Effe, najmniejszy komin dymowy po wymiarach zewnetrznych jaki znalezlismy. Przetestujemy Komin wentylacyjny, wymurowałam go sama do wysokosci nadprozy na poddaszu,. czyli jakies 8m i z cala swiadomoscia moge napisac, ze nienawidze tego komina Inwestor skuwa beton, ktory porozpychał nam szalunki na wiencu. Jeszcze troche i kucie mu wejdzie w krew:rolleyes: A tak wyglada szczesliwy i wyżyty Inwestor http://img267.imageshack.us/img267/1977/051120111530.jpg Lekcja 71 Każdy ma takiego Anioła Stróża, na jakiego zasłużył. Mój ma niezłe poczucie humoru Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 06.12.2011 13:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Grudnia 2011 TARTAK- I'm living in Banana Republic Mieliśmy wyprowadzone szczyty do nadproży, nowych cieśli, ważne sprawy i wszystko wydawało sie poukładane, poumawiane. Ale to by było zbyt pięknie, no bo u nas w Polsce..... W naszym dzikim kraju, gdzie wykonawcy i składy budowlane czują się jakby żyli w Bananowej Republice, wszystko jest możliwe, a nic nie jest pewne.Zaczęła się era tartaku. Rok temu w grudniu złożyliśmy zamówienie i wpłaciliśmy sporą zaliczkę, z zamiarem szybkiej budowy z ekipami, jednak życie potoczyło się innaczej. Chcesz rozśmieszyć Pana Boga to opowiedz głośno o swoich planach. Z perspektywy czasu myślę, że dobrze, że się tak stało, bo w życiu bym się nie dowiedziała tyle o nas samych, co przez ostatni rok. Ludzie walcząc z własnymi słabościami, z przeciwnościami losu wiele się dowiadują się o sobie i o drugiej osobie. Problemy mogą rozminąć ludzi na zawsze, badź scementować jeszcze bardziej. Jednym słowem dobrze się wtedy stało, że podjęliśmy wyzwanie i zakasalismy rękawy. Ach ten mój pokręcony Anioł Stróż, czasem mam wrażenie że cierpi na jakąś schizofremię. Ale wracając do tartaku. Zamówienie wciąż trzymaliśmy, bo umówiliśmy się z właścicielem, że zaliczka zostaje, a jak wznowimy zamówienie przekalkulujemy je po nowych cenach- usilnie wierząc, że wszystko się jeszcze może udać. Tartak miał prędzej czy później pewnego klienta, a my wieźbe z głowy. Ponad dwa miesiące przed planowanym odbiorem rozmawialiśmy o naszym drewnie, tydzien przed dniem odbioru ( duuuzo wczesniej umowionym) bylismy zapewniani, ze wszystko jest w najlepszym porządku, więźba leżakuje i żebyśmy o nic się nie martwili czarował nas właściciel tartaku. Po czym kilka godzin przed dostawa, gdy grzał się transport z HDS-em na konretna godzinę- ten sam czlowiek, ktory nas tak ladnie zapewniał i czarował powiedzial ze tej wiezby nie ma - bo nie wyprodukował. Ot tak sobie. Taki ..... mac Czarodziej bez zebów. Nie pamiętam kiedy miałam i czy miałam kiedykolwiek taki niepohamowany słowotok. Bozzsze jak ja sie wtedy darłam. Zreszta do dzisiaj wcale mi jest z tego powodu głupio. Ale jeszcze bardziej zaczęłam się drzeć, gdy oswiadczył iz takich dlugich płatwi, murłat i krokwi nie potrzebujemy, bo to jakis glupi projektant robił i on mi je potnie na kawałki, bo tak mu wygodniej. Wtedy już myślałam, że zmiotę go z powierzchni Ziemi i byłam skłonna przerobic tego faceta na tarcice bez mrugniecia okiem, pomimo, ze mi mrugało jak szalone przez ten wyplukany magnez. Jak słyszałam tego pseudo kierowniko-konstruktora to mi skóra cierpła. O mały włos, a sama bym mu wybiła tę resztę zębów. Wiezba dotarła do nas z opoznieniem, mokra jak wyciągnięta z pralki, z żywicy można by zrobić bursztyny a mi juz zaczęło drgać drugie oko......cdn Lekcja 72 Żyje w kraju, w którym wszyscy chca mnie zrobić w ......"Grabarz i Strachy na Lachy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 07.12.2011 08:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2011 DACHÓWKA - osiołkowi w żłoby dano Jeśli ktoś kiedyś wybierał dachówkę - wie o czym piszę. Jest to wahanie się, a nie wybieranie, a więc Wahaliśmy się jaką wybrać dachówkę jak osioł Fredry, któremu w żloby dano, w jednym owies w drugim siano .... Trudny wybór, trudna zgoda. Chwyci siano, owsa szkoda,Chwyci owies, żal mu siana. I tak z nami było, bierzemy tą bo tańsza, ale tamta ma lepszy kształ, no ale jest droższa, no to tamtą, a tamta dostępna za pół roku, to owamta- a owamta nie ten kolor. I od rana do wieczora, jeden temat: dachówka, dachówka, dachówka za duży wybor, a jak jest za duzo to sie w doopie przewraca. Jest, zakochalismy się w jednej, ale drogo, możeby cos jednak tańszego, wrrrrrrrrrr, oszaleję i zdechnę jak ten osioł. Na usprawiedliwienie sumienia przejrzelismy tysiace innych dachowek i ofert, ale te co mogłyby być alternatywą były dostępne dopiero na wiosnę 2012. Przeglądanie również tych co sie nie podobały było bez sensu, usprawiedliwilismy tylko swoje sumienia. Wyobrażenie, że przez 30 lat chodzimy, ze spuszczonymi głowami, żeby tylko nie spojrzeć na dach i pluć sobie w brodę wygrało. Naszym szczęściem dach jest mały i prosty, wybór padł na to co nas ścisnęło za gardło za pierwszym razem, dachówka, która spełniała wszystkie nasze wymagania: prosty kształt, gładka, matowa, w odcieniu antracyt, nie przytłoczy naszego małego dachu, barwiona w masie. Ale nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Gdzies trzeba było ciąć koszty, wyrzuciliśmy jedno okno połaciowe od północy, wzięliśmy rynny PCV Wavina. Odrobiliśmy różnicę i kupiliśmy sobie marzenie. Wiadomo, coś kosztem czegoś, ale ani okna ani rynien nie żałuję. Klepnęliśmy zamówienie w hurtowni "V" ale pod jednym warunkiem, ze dostawa nie pozniej niz na 25 listopada. Taki był warunek. Szef firmy, w ktorej skladalismy zamowienie potwierdzil to osobiście swoja glowa - obys jej nie stracił pomyslałam mrugając oczami, przywołując na myśl Czarodzieja z tartaku i myślac o zakupie magnezu w tabletkach bo strasznie głupio wyglądałam mrugając jak zepsuta sygnalizacja uliczna. Intuicja kazała mi czuwać nad tym zamówieniem, już raz zostaliśmy bez cieśli, więźbę z chęcią bym wsadziła tartakowemu w ....., więc juz miałam wizję jaki mi mogą wywinąć numer z dachówką. Więc postanowiłam ich za wczasu męczyć i tak sobie dzwonilam do hurtowni, od prezesa po kierownika z zapytaniem o termin realizacji, z przypomnieniem się, ale oni jakoś się tak migali. Podczas gdy ja byłam na skraju wykończenia psychicznego, zaczęli kręcić, zwodzić, żadnych konkretów, ja zaś czułam pismo nosem. A ze byłam wymeczona to tym bardziej miałam gdzies co sobie o mnie pomysla. Chcialam ich uczulic, ze zaden pozniejszy termin niz 25 listopada nie wchodzi w rachubę, po czym niepoczytalnie oświadczyłam prezesowi o wyglądzie Redforda, że w dniu, w ktorym go przekroczą skonczy sie dla nich, na pierwszej stronie kuriera jako martwi. Oczywsicie uklad byl przejrzysty, bo ja dzwoniłam a oni mi mowili: za dwie godziny oddzwonie, jutro podam termin i tak z dnia na dzien, a ja czekalam, dzwoniłam, czekałam, a nikt nie oddzwaniał, nikt nie potrafił podac terminu realizacji, za to do zainkasowania 50% zaliczki byli bardzo aktywni. W końcu telefon, 21-ego listopada własnym uszom nie uwierzyłam..dryn...dryn. Niemożliwe. Towar ma być, ma być na pewno, tylko.. no co znów tylko, tylko w Niemczech..... spedycji nie można znaleźć ! (SICK!) ......... Lekcja 73Sztuka wyboru jest trudną sztuką. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 08.12.2011 07:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Grudnia 2011 (edytowane) 24.11.2011-poniedziałek Weszli cieśle, tak jak obiecali. Jak z rozjuchaną ciekawością przyjechałam na budowę po pracy, nikogo nie było, za to było strasznie ciemno, na niebie świeciły gwiazdy i księżyc. Rozejrzałam się po naszym niebie, znalazłam "Mały wóz" i do kompletu "Duży wóz", pociagnełam nosem, poczułam zapach drewna. Pachniało pięknie i tak przyjemnnie się zrobiło na sercu, pomimo że wieczorny mróz mroził tyłek i krążenie w stopach i dłoniach spowalniało, a w ciemnościach nic z tych cholernych dech nie zobaczyłam. Ale pomyślałam sobie - bedzie dobrze, musi być dobrze bo nawet jakoś tak oczy przestały mrugać jak zepsute. Przeciągnełam z czułością ręką po krokwi i niestety przykleiłam sie do żywicy - ale wciąż nie wątpiłam w to "będzie dobrze". W końcu ktoś musi wierzyć, w końcu Musi Sie Udac. Dzień później przyjechało już osmiu chlopakow, tesciu zrelacjonował ze stawili sie punkt 7.30 - ośmiu chłopa, a świadomość posiadania ich na swoim dachu bardzo mnie ucieszyła Nazajutrz telefon od szefa ekipy, słupy przyjechały nie oheblowane. Znów tartak odbił nam sie czkawką, bo zapłaciliśmy za czyściutkie i gładziutkie. Fakt wieźbę sprawdzaliśmy po nocy. Po pasowaniu przedszkolaka, poznym wieczorem pojechaliśmy na budowę, po ciemku policzylismy ilosci, dlugosci, przekroje i ze te slupy sa nie oheblowane nam umknęło. Sprawdzał ją po nas główny cieśla i tez nic nie wspomniał. Szefo ekipy przekazał nam, ze poszlo sporo tarcz do heblowania, jeszcze z 10 musi dokupic - tarcze na Wasz koszt. Nie ma to jak postawic inwestora przed faktem dokonanym, w głowie przemknęła mi myśl, czy piłę i paliwo do tejże też mamy kupić. Ale powiedziałam ok. Po czym podał koszt deski nadbitkowej - tu spadłam z krzesła - lekko osłabina powiedziałam "niech będzie". Na koniec usłyszałam, ze to my mamy tą deske nadbitkową pomalować Szkoda, ze w dzisiejszych czasach trzeba murarzowi ukrecic zaprawe, a dla cieśli pociac i pomalowac. Prezesi mogą pomalować, ale chcą extra kasę - sama sobie pomaluję. Diabeł tkwi w szczegółach, które także trzeba było dopisać do umowy. Można jednym telefonem poprawić człowiekowi humor na gorszy? Mooożna W dzień deski malował teściu i on odwalił większy kawał roboty, a my po pracy, poźnym wieczorem przy żarówkach. Przynajmiej na pytanie coś Ty zrobił dla swojego dachu, będzie co odpowiedzieć Cos tam sie po nocach dzieje http://img847.imageshack.us/img847/1033/231120111576.jpg Ano to sie dzieje http://img337.imageshack.us/img337/5359/231120111575.jpg http://img828.imageshack.us/img828/6605/231120111578.jpg http://img839.imageshack.us/img839/3909/zdjcie0073v.jpg http://img684.imageshack.us/img684/2508/261120111602.jpg Lekcja74 Unikaj trudnych rozmów na początku tygodnia Edytowane 4 Lipca 2012 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 09.12.2011 08:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2011 (edytowane) A telefon nagrzany jak cegła czerwona Będąc na gorącej linii, jak w call center pomiędzy szefem ekipy, teściem, hurtowniami i wciąż pracując, gdzieś pomiedzy sygnałami wstrzelił sie "Pan dachówka", Ooo zmeczyłam materiał, bo nie wierzac własnym uszom usłyszałam "dachowka ma się pojawić terminowo, no tylko szczytowych brakuje, maja dosłac ale nie wiem kiedy i tego nie wie nikt?????" .....Potem usłyszałam, "za mało jest policzone za transport ze Szczecina i musicie dopłacić". Pardon -zripostowałam, " Ja cały miesiac za tyle dojeżdżam do Szczecina, a chyba innego paliwa nie lejemy????" Temat sie zamknął tak szybko jak się otworzył. Pokrycie dojechało, co prawda nie pełne zamówienie, ale i tak bardzo dobrze. Teściu odebrał i to co mógł sprawdził, a podstawową odebrał z adnotacją na CMR "Nie została sprawdzona pod kątem jakościwym, wszelkie uchybienia będa reklamowane na bieżąco":D Urodzony logistyk. Obawialiśmy sie dziesiątek popękanych dachówek w transporcie, tymczasem na 1620 szt popękanych były 4 szt. Chyba jest bardzo mocna, albo kierowca teleportował sie omijając Polskie drogi. Wracając do cieśli, nie miałam przyjemności osobiście ich spotkać az do soboty, bo jak wracam z pracy jest gwieździsta noc . Wszystkiego pilnuje nasz Inwestor Zastepczy - teść, który tu UWAGA bedzie pochwała BARDZO NAM POMAGA Pod nasza nieobecnosc nadzoruje wszystko, a decyzje padaja na hot line. Oczywiscie, ze się ścieramy, jak to zawsze między nami bywa, ale daje chłopak radę i zastępuje nas samych lepiej, niż my sami . Bynajmiej w ekipie chlopacy raczą się leśną zwierzyną, ale że wieczorem nie widzę śladów buszujących Żubrów (wystarczyło, ze raz Zastepczy postraszył Inwestorką) to chlopaki sprzataja po sobie wszystko, pracują sumiennie, a ze czego nie widac tego sercu nie żal to sie nie czepiam. Bynajmiej jak coś sokole oko Zastępczego wypatrzy od razu jest straszenie Inwestorka. Nie wiem kto bardziej sie teraz boi spotkać z tymi ludzmi, oni ze mną, czy ja z nimi Głownym ciesla jest Pan Stasiu - taki wyważony człowiek w podeszłym wieku, dość spracowany. Nie wiem ile dachów zrobił w przeszłosci, ale smialo mozna strzelać w setki. I tak jak w kawale o majstrze i robotnikach, gdy dziennikarz pyta sie robotnika * Ilu was tu pracuje? - z majstrem czy bez? * Z majstrem - no to Panie 26 osób * A bez majstra?? - bez majstra to nikt nie pracuje .... A więc Stasiu doradził, wymierzył, policzył, naciął i pokazał palcem co i jak. Przyjechał sprawdzic więźbę kierownik, oddzwonił do mnie i powiedział: Jest bardzo dobrze i zresztą innaczej być nie mogło. Ten człowiek nawet jakby sie bardzo starał to nie potrafi spieprzyć A ja kierownikowi bardziej ufam niż samej sobie, więc musi być dobrze. Szef ekipy złości się , ze szczyty i kominy nie sa wyciągniete do konca. Złośnik jeden, przecież nie rozdwoimy sie. Tempo narzucili jakby duracele ładowali. Musimy wziac murarza do dokonczenia szczytów, sami niestetty nie zdążymy. Lekcja 75 Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło Dobrze, ze poprzedni cieśle nas zwodzili. Ktoś nad nami czuwa:) (A ja mam straszny sentyment do imienia Staś [*]) Jedynym niedopatrzeniem, jakiego my sami nie dopilnowalismy była wysokosc poddasza, podana w projekcie. Jetki sa dla mnie za nisko. Ich dolna czesc to 267 cm. Moglismy na to zwrocic uwage, ale odkryte jętki też są pieknę, nieprawdaż Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 09.12.2011 16:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2011 (edytowane) Sobotnia goraczka i wietrzna niedziela 26-27.11.2011 Szef ekipy dzwoni do mnie codziennie rano, tak jak ja dzwonie do Pana dachówki. Jakiś łancuch pokarmowy musi być, tylko dlaczego na jego końcu jest Inwestor. Bynajmiej jak Szefo rano wydrze już mi się do słuchawki wesołym "Sieeeeeeeeeeeemka, pobuuuuudka" i strzeli wieeeeeeelki usmiech przez telefon, od razu człowieka stawia na nogi, baaa martwego by ożywił. Kawy po tym nie potrzebuje, ale chyba zacznę pić melisę? Potem słyszę od niego całe litanie co trzeba kupic, ile wisimy za to co kupione, czego zabrakło no i na koniec dlaczego kominy jeszcze nie zrobione, szczyty nie skończone. Gdzie robimy to, jak robimy stramto. Chwilę potem dzwoni Inwestor Zastępczy i pyta sie gdzie ma być wyłaz albo co innego i jak zwykle ma inne zdanie niz ja.... i już z rana zamiast krwinek czerwonych płynie mi adrenalina, a potem łażę cały dzień jakaś pobudzona. Przyszedł w końcu ten dzień, kiedy to Szanowna Inwestorka we własnej osobie i własnych różowych gumowcach poznała towarzystwo. Towarzystwo sztuk ośmiu chłopa jak jeden mąż, albo skutecznie unikało mnie albo po trzy razy upewniało się o to samo. Jeszcze trochę i zaczną dzieci mną straszyć, albo jak nadejdzie rzekomy kryzys zdjęcie obok cukru stawiać. Bynajmiej ruch na budowie jak w sejmie. Pełno ludzi, każdy się krząta, ale nie wie po co i na co, a robota każdemu przecieka przez ręce. Michu z bratem domurowują do kalenicy kominy co to szefo się tak o nie drze - niech mu będzie. A chłopakom robota coś niemrawo idzie i ciagle powtarzają, że kończą w południe. "Sekretnie" schowana przez nich wiecha, w taki sposób żeby była ukryto- widoczna, już dawno dała do zrozumienia jaka będzie sobota. W piątek wieczorem kładę młodego spać i do późna przygotowuję swoją wiechę dla ekipy. A w sobotę udaję, że specjalnie nie wsłuchuję się w jakiekolwiek zamiary konczenia w południe . Chłopaki, wykorzystują moment jak jadę do hurtowni po brakujące pustaki i wieszają wiechę. Z relacji inwestora: podobno starali się nawet co by pion trzymała:D Jak wracam wisi juz wiecha, umajona na zielono. Nie wiem skąd oni zielsko wytrzasnęli, ale patrząc na sucholce wokół, pewnie któryś przyniósł z domowej donniczki Po czym baaardzo leniwie sie pakują do domu. Żeby tradycji stała się zadość: sprzątnęłam wcześniej saloon, zrobiłam na pustakach stół, po Staropolsku, po budowlanemu ogórki, grzybki marynowane, śledziki, bochen chleba, mięcho i woda ognista. Pojedli, popili to i więźba nie ma prawa się rozleciec. Aczkolwiek sądzać po ilości gwożdzi, wkrętów, blach,kątwników ciesielskich i metalowych taśm przeciwwiatrowych nie ma prawa. Miło się gawędziło, przynieśli trochę muzyki i mieli fajny szacunek do tego jak duzo pracy zrobilismy sami. Było miło, a tematom budowlanym końca nie było widać. "Weseli, baaardzo weseli" wracali "dłuższą" drogą do domu, no i okazało się, ze nie taka Inwestorka straszna jak ją malują Tu na pierwszy plan wysuwa się nie, nie Inwestorka ale "dokładna" impregnacja. Znuuuf tartak. Ale, ale. Ktos kiedys napisal w komentarzach, ze na kalenice nie wejde - miał rację na kalenice nie,ale na jetki tak:D [img]https://images83.fotosik.pl/791/a950711a229aff2dmed.jpg[/img] Poszło masę wkrętów, taśm metalowych, kątowników, gwożdzi. Umiesz liczyć - licz razy dwa. Wydaliśmy na dodatki dwa razy tyle niż zakładaliśmy W niedzielę jak zaczęło duć, myślałam że głowy nam urwie. Wymurowałam dwa szczyty nad wiatrołapem, chłopaki zaczęli ocieplać kominy. Jak kleili wełnę do dymowego wiało jeszcze w miarę i jakoś trzymali się na kalenicy. Przy wentylacjach cięzko juz było utrzymać pion, a wiatr wyrywał płyty styropianu z rąk. Nie skończyli go, a ja byłam pewna że na drugi dzień znajdziemy obydwa w pozycji poziomej. Cholera, że też musiała się zerwać taka nawałnica jak zaprawa jeszcze nie związała (sick!) Brat dociepla komin dymowy wełną Lekcja 76 Tradycje budowlane należy uszanować Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 13.12.2011 08:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Grudnia 2011 (edytowane) Mogę zacząć od złej wiadomosći lub od złej....Lubie mie jakiś wybór:D Zamówiona dachówka dojechała, ale bez dachowek szczytowych, które miały dojechać kurierem już tuż, tuż, zaaaraz, no na pewno na juuuutro.... i to zaaaraz, juutro, tuż, tuż się taaak przeciągało, ze nie dojechało. Szef ekipy mnie ciśnie i od rana stawia na równe nogi krzycząc do słuchawki "Sieeeeeemka, gdzie dachówki???". Ja cisnę dostawcę, a on nikogo nie ciśnie i znów się miga. W końcu dekarz zły dzwoni i mówi, że jak jutro nie bedzie wiatrownic zabiera ekipę i schodzą na inna budowę. Po czym ja znów telefon do Pana dachowki, chyba już setny, a on znów mnie zapewnia po raz setny, że jutro na pewno będą. Mnie krew zalewa, bo dekarze chcą już kończyć i mnie męczą, a ten mnie zwodzi i zwodzi. Znów obietnica bez pokrycia, tak, tak powinny być jutro. Zadzwonię do Państwa po 8 -mej rano. Jeszcze jak na złość przywlokła się do mnie jakaś grypa - na pochyłe drzewo to i koza skacze. Serducho ledwo zipie, czuje sie jak stary parowóz na ostatniej prostej - więc biorę dzień urlopu na "odpoczynek". Rano jadę na budowę, szczytowych jak nie było tak nie ma, telefon milczy, dekarz mi znów nawija. Ulało mi się, kompletnie nie wytrzymałam ciśnienia. Włączył mi sie instynkt Włoszki. Dzwonie do Pana dachówki, nie nadaje się na forum to co ode mnie usłyszał i w jakich decybelach to uslyszał, więc tą kwestię pominę. Ale dekarze w sekunde zwiali z mojego pola widzenia na drugą połać dachu, a za dwie godziny dachówki przywiózł Pan dachówka swoim, osobistym samochodem. Znów straciłam bezsensu kilka minut z życia, ale jak zadarłam głowę na dach dopiero złapałam się za głowę i miałam wrażenie jak para mi idzie uszami,a ogień bucha z pyska. Do tej pory oglądałam dach tylko nocą, więc za przeproszeniem g..no widziałam. Na samym środku dachu, przez kalenicę stoi jak gargamel przeklęty komin, który się przekręcił wokół własnej osi. Zgłupiałam i pytam się chłopaków czy tylko ja tak widzę, czy tam jest naprawde krzywo. Chłopaki no jest trochę krzywo, pytam się ile? Tak ze trzy centymetry słyszę. Najprawdopodobniejszą wersją jest zachwianie sie ostatniego odcinka komina podczas ostatniej nawałnicy, zaprawa była wtedy nie związana. Do otynkowania go, ocieplenia styropianem i czapy wzielismy Pana, czego żaluję, ale wyjścia nie mielismy - jak wracamy z pracy jest tak ciemno, ze z kalenicy mozna spaść a nie wejśc. Tylko po jaką cholerę facet, obrobił tak jak jest. Poziomica paliła go w ręce?? Teraz jak położyli gąsiory, ławy kominiarskie, wakaflex widać tą krzywiznę, poniewaz jest punkt odniesienia. Komin dymowy stoi prościutko jak świeca, a ten na samym środku dachu, przez środek kalenicy stoi i mnie wku...wia. Na wiosnę osobiście go rozbiorę. A tak poza tym to kocham swój dach, minęło kilka dni i już nie patrze na ten komin:D A jak już musze to patrze pod kątem, wtedy jest prosto Najbardziej podobaja mi sie dachowki wentylacyjne, kompletnie ich nie widać. Pytam sie dekarzy, dlaczego ich nie położyli. Odpowiadją, że położyli. A ja "Gdzie?". No tam. Gdzie??Nie widze?? Lekcja 77 Szkoda zycia na przejmowanie się niczym Edytowane 5 Października 2012 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 17.12.2011 23:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2011 (edytowane) Wszystkich prędzej czy później dopada świąteczna gorączka dżingle bell, łajt Krismas i Aj home for Krismas, więc i my wpadliśmy w szał zakupów. Muzyczka w tle, światełka mrugają, no i jak się tu nie dać ogłupić Dla każdego coś dobrego. ....czyli młodemu drzwi szt 1, Miśkowi bramę szt 1, a ja dla siebie okna, szt 12 - żeby było sprawiedliwie. Cieszymy się z tych zakupów choinkowych jak małe dzieci A na budowie tydzień, dwa temu: http://img844.imageshack.us/img844/9937/061220111643.jpg Lekcja 78 Niech będzie błogosławiona ciepła zima. Edytowane 23 Grudnia 2011 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 23.12.2011 20:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Grudnia 2011 (edytowane) Kochani, chcielibyśmy złożyć Wam Wszystkim życzenia spokojnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech Wam karp nie stanie ością, niech bigos się nie przypali, a Mikołaj po raz setny przyniesie skarpetki. Niech to będą fajne Święta, a przy okazji bardzo szczęśliwy Nowy Rok. http://img710.imageshack.us/img710/3848/231220111738.jpg Chcielibyśmy przy okazji podziękować ludziom, którzy nas wpierali, radą i słowem przez ten rok. Ostatnio ktoś mi fajnie uświadomił, że to forum to ludzie i zawsze po drugiej stronie komputera siedzi człowiek, a nie login. Dlatego życzymy Wesołych wszystkim forumowiczom, ale kilku osobom chcielibyśmy też bezpośrednio - alfabetycznie:D Każdemu też chcielibyśmy wysłać prezent, piosenkę z przesłaniem lub bez Agalind - życzę Ci dużo zdrowia i spełnienia marzeń o wykańczaniu tego pięknego domu. Dużo sił, dużo uśmiechu i spokojnych, pełnych ciepła Świąt PREZENT Asiagasz - życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia, cierpliwości, bo zapału do pracy nie trzeba Wam Życzyć - Wy go macie w nadmiarze Niech Wam się uda wszystko co zaplanowaliście, niech dzieciaczki rosną zdrowo, a Święta upłyną w spokoju i radości. Bash - Ty wiesz czego ja Tobie życzę - duuużo, duuużo sił niech w lipcu dziecię będzie zdrowe ( cały czas trzymam kciuki żeby to był chłopiec). Chciałam Ci szczególnie podziękować za ten rok, za wszystkie porady i odpowiedzi na nurtujące pytania, za dużo uśmiechu i rozbrajające zdjęcia z grilla . Niech przyszły rok będzie dla Was niesamowicie pomyślny, żebyście mogli jak najszybciej wprowadzić się do swojego wymarzonego domu, który kosztował Cie tyle pracy..... no i zapomniałabym duuużo przysmaków na świątecznym stole, nawet jeśli nie będzie to kiełbasa PREZENT Bułkazmasłem - tak, tak dla Ciebie też mam życzenia. W końcu mamy Święta:) Ile Mikołajów w kominie (nie ceramicznym ) tyle prezentów pod choinę. W sylwestra zabawy do rana i niech Ci spuchną kolana. I choć nie będziemy z Tobą w noworoczną noc, pamiętaj o nas przez następny rok. I nie oglądaj po raz kolejny Kevina samego w domu PREZENT Carpenter- duuużo sił do dalszego samodzielnego budowania, obyś się potem z żoną i dziećmi odnalazł w tym duuużym domu Samych szczęśliwych niespodzianek od losu - może szóstka w totka? PREZENT Cronin - Tobie życzę żeby w przyszłym roku ruszyła budowa "nowego" domu na "nowej dzialce", a "stara" niech sie szybko i dobrze sprzeda. Dużo zdrowia, radości i szczęścia w ten Świąteczny czas i nie tylko:) Ewerolka - tak szybko ten dom wybudowałaś, więc tylko życzyć równie szybkiej przeprowadzki. Niech czas Bożego Narodzenia będzie dla Ciebie okazją do spędzenia miłych chwil w gronie najbliższych. Inz. - mogłabym się duuużo rozpisać, nawet nie wiem jak skrócić życzenia dla Ciebie:) Życzę Ci, żebyście się wprowadzili do siebie tak jak sobie zaplanowaliście. Niech synuś rośnie zdrowo, niech Wam przysparza wiele radości i pociechy, tak żebyś nadal był z niego dumny. Bardzo Ci dziękuję za fachową pomoc i porady, które zawsze były bezcenne. Z okazji świąt Bożego Narodzenia samej radości, spokoju oraz wszelkiej pomyślności z całego serca. Takiego elektryka to z żarówką szukać, więc elektryczne gitary dla Ciebie PREZENT Jagna - niech mały domek w przyszłym roku stanie się dużym domem, niech podrzutek się spienięży i na zawsze niech się zamknie stary rozdział. Droga Jagno duuużo miłosci i wiele optymizmu PREZENT Kalio - zapał masz, chęci masz, dwie prawe ręce i głowę nie od parady:0 Pozostało mi życzyć zdrowia, szczęścia i błogiego odpoczynku w te Święta:) ( Po taaakim dachu należy Ci się) Karolakr25 - Karola, przede wszystkim pociechy z dzieciaczków i duuużo zdrowia, abyś zrealizowała swoje konkretne plany w 100%. Spokojnych i Wesołych Świąt PREZENT Klaudiusz - życzę Ci, abyś bezproblemowo skończył budowę, sukcesów zawodowych, gdyż jesteś na początku swojej kariery - idź jak burza. Mądry i zaradny jesteś to dasz sobie radę, więc życzę Ci żebyś znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, a z resztą już sobie poradzisz. No i przede wszystkim ślubu z ukochaną Agatą Dla Ciebie i Agaty: Kwitko - niech optymizm Cie nie opuszcza, choć to raczej niemożliwe:) Dużo zapału, dużo zdrowia, duużo pomyślności i błogiego odpoczynku w te Święta:) Lilianette- dużo pociechy z córy, dużo zdrówka i ukończenia budowy domu. Niech ten świąteczny czas będzie miłymi chwilami w gronie najbliższych, a przyszły rok przyniesie spełnienie marzeń i nadziei Malka - Malcia moja droga, ja bym Ci mogła życzyć przede wszystkim żebyś wygrała "pewne" sprawy, żeby w końcu Młode wyzdrowiało i żebyś dowiedziała się co to jest i jak to leczyć. Żebyś cieszyła się życiem całą sobą, szła do przodu i zapomniała jak najszybciej o tym co było, a swą mądrość życiową przekazywała nam dalej. Obiecaj, że będziesz. Błogich Świąt, a przyszły rok niech będzie najszczęśliwszy i taki jaki sobie wymarzyłaś ] Martinezio- doszłam do Ciebie, ale zanim złoże życzenia chciałam Ci podziękować, za Twoje dobre porady i podpowiedzi jak rozwiązać każdy problem. Mam jedno jedyne życzenie dla Ciebie (Ty wiesz jakie) i tego Ci właśnie życzymy całymi sercami. Niech dobry Anioł Stróż czuwa nad Maciusiem, niech wszystko się ułoży, niech czas Świąt da Wam nadzieję, a Nowy Rok niech ją spełni. Da Ciebie i dla Oz Mat&Domi - fundament z głowy, to teraz życzę zapału, energii i spełnienia wszystkich planów. Dużo, dużo sił. Wesołych Świąt PREZENT Msdracula- Draculko, życze Ci aby budowa dalej ruszyła z kopyta, żeby znalazło się na nią finansowanie, żebyście nie musieli już przeżywać rozłąki w przyszłym roku, a dzieciaczek rósł zdrowy. Niech Nowy Rok będzie dla Was czasem spełnionych marzeń, i obyś jak najszybciej mogła zamawiać,urządzać i ustawiać w swoim wyśnionym domu, który rozpoznajesz po cieple i zapachu:) Myometis - kochana, ja Tobie życzę obyś pozostała taka jaką jesteś, taka fajna:) Z pazurem, z humorem i ogromnym dystansem do samej siebie. To, ze przyszłe Święta spędzicie u siebie jest bardziej niż pewne, ale ja Ci życzę jeszcze upragnionego psiaka:cool: PREZENT Nelli Sza - Nelciu, obyś miała co meblować i przestawiać, niech pomysły sie nie kończą i obyś nadal nas pozytywnie zaskakiwała. Niech wszystkie problemy odejdą jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a Twoje Święta będą piękne, białe,w miłym gronie i radosne PREZENT NetBet - dajesz ludziom ogromną wiarę, że może się udać. Pokazałeś, ze jak się bardzo chce to musi sie udać. Bardzo Cię szanuję, za to jaki masz dystans do siebie, za Twoja pracowitość i wiarę w samego siebie. Wielu ludzi powinno brać z Ciebie przykład ( ja biorę ). No to posłodziłam. Życzę Ci abyś taki pozostał, niech Matka dyrretorka nie krzyczy na Ciebie za dużo w przyszłym roku no i może jakiś nowy potomek do nowego domu? A wiesz co, pomyśl sobie zyczenie, a ja Ci życze, zeby ono się spełniło Nawet jeśli to będzie bronek PREZENT Rasia, Rasiu droga niech ten szczególny czas będzie okazją do spędzenia miłych chwil w gronie rodzinnym. Niech Młodemu się wiedzie na studaich, a Ty kobieto nadal podróżuj i dziel się z nami zdjęciami. Wszystkiego czego zapragniesz w ten świąteczny czas PREZENT Tinek- życzę żebyście się szybciutko wprowadzili, bo kolory na ścianach przecież już są Więc z okazji Świąt życzenia radości, spokoju i pogody ducha i samych miłych niespodzianek w Nowym Roku aaaa i żeby przeszczep schodów się powiódł PREZENT TomaszAntkowiak - Tomku, dopiero zaczynasz budowę. Życzę Ci samych dobrych wyborów, wielu sił i zapału. Żebyś cieszył się w przyszłym roku co najmniej SSZ TomBor - Ilonka ja Tobie życzę, żebyś szybko zapomniała, żeby otworzył się dla Ciebie nowy, lepszy rozdział w życiu. Duuużo miłości i szacunku, bo Ty na to zasługujesz. Życzę Ci żebyś była silna, szczęśliwa, a swoja mądrość przekazywała innym kobietom. Niech nadchodzący rok ma dla Ciebie same miłe niespodzianki PREZENT Edytowane 8 Września 2017 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.