Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Ani chybi, miała jakiś pancerny :rotfl:specjalnie na takie okazje.

 

Cała sztuka w tym jak go rzuciła. Uderzenia kantem by nie wytrzymał.

 

Ja bym poprosiła o zaprezentowanie tej niezwykłej właściwości całego serwisu ;) Ciekawe, z czego robią tę „porcelanę”

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 62,1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • reni1980

    12540

  • Magda_lena85

    8634

  • Mmelisa

    5802

  • fajna kobieta

    4529

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Dziewczyny, a ja ostatnio w Almi byłam świadkiem sytuacji, w której uradowana babka, chwytając triumfalnie talerz, pognała do kasy, żeby zapytać:

- To cena za komplet?

- Nie, za talerz. Można sobie skompletować cały serwis.

- Za talerz? - zwątpiła klientka - 150 zł za talerz?

 

Nie wiem jak inna porcelana, ale V&B się nie tłucze :no: osobiście nie próbowałam, ale sprzedawczyni w sklepie trzasnęła jednym z talerzy o podłogę, żeby to udowodnić :o

 

Ilonka ja jak byłam wyceniać komplet obiadowy w V&B, w sumie cena mnie nie zabiła bo się spodziewałam, no ale 5 tyś zbędnych nie mam, więc skończyło się tylko na pogaduszkach, no w każdym razie pytałam Pania o to czy talerz sie stłucze przy uderzeniu i powiedziała że tak, kiedy jej opowiedziałam twoją sytuację to była zdziwiona, takze kurcze nie wiadomo, mnie zdarzyło walnąć mocniej kieliszkiem o blat i nie pękł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nam pokazywała to sprzedawczyni w Berlinie :yes:

Zapierała się, że nie pęknie, i że mam spróbować, a ja byłam przerażona, bo co jakbym zbiła? No więc sama zaprezentowała, może w Polsce sprzedawcy nie wiedzą, a nie chcą ryzykować (wiadomo, że musieliby to pokryć z własnej kieszeni).

Ona w ten sposób próbowała nas przekonać do V&B, bo wybraliśmy inny (wielokrotnie tańszy) serwis. Zapewniała po prostu, że nasz jest gorszy, a porcelana porcelanie nierówna - niestety V&B chyba na zawsze musi pozostać w sferze moich marzeń :rolleyes:

 

Aha, moja mama ma ich serwis już od wielu lat i faktycznie wszystkie elementy są nienaruszone (mimo, że używane na co dzień, wkładane do zmywarki, itp.) - z drugiej strony nasza porcelana też ma się dobrze :yes:

 

 

 

Mimo że razem z mamą widziałyśmy wyczyn tej sprzedawczyni, same nigdy nie odważyłyśmy się sprawdzić tego w domu :no: Kto wie, czy to faktycznie nie były jakieś pancerne elementy na ekspozycji i do prezentacji :lol2:

Edytowane przez Ilona Agata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nam pokazywała to sprzedawczyni w Berlinie :yes:

Zapierała się, że nie pęknie, i że mam spróbować, a ja byłam przerażona, bo co jakbym zbiła? No więc sama zaprezentowała, może w Polsce sprzedawcy nie wiedzą, a nie chcą ryzykować (wiadomo, że musieliby to pokryć z własnej kieszeni).

Ona w ten sposób próbowała nas przekonać do V&B, bo wybraliśmy inny (wielokrotnie tańszy) serwis. Zapewniała po prostu, że nasz jest gorszy, a porcelana porcelanie nierówna - niestety V&B chyba na zawsze musi pozostać w sferze moich marzeń :rolleyes:

 

Aha, moja mama ma ich serwis już od wielu lat i faktycznie wszystkie elementy są nienaruszone (mimo, że używane na co dzień, wkładane do zmywarki, itp.) - z drugiej strony nasza porcelana też ma się dobrze :yes:

 

 

 

Mimo że razem z mamą widziałyśmy wyczyn tej sprzedawczyni, same nigdy nie odważyłyśmy się sprawdzić tego w domu :no: Kto wie, czy to faktycznie nie były jakieś pancerne elementy na ekspozycji i do prezentacji :lol2:

 

Ilona, następnym razem zrób takiej sprzedawczyni latający talerz. Albo namów ją żeby go puściła jak frisbie – to będzie próba. Tylko pamiętaj sama wybierz, którym ma rzucać:wiggle:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ona puknęła dosyć delikatnie, wiadomo, że we włoskiej awanturze talerze by ucierpiały :yes:

Być może inna porcelana zachowuje się całkiem podobnie :yes: Chociaż ja wierzę, że jest mocniejsza od innych (być może stąd ta cena), ale znowu ja nie jestem obiektywna, bo kocham wzornictwo V&B miłością absolutną.

 

Pamiętam nawet, że pierwszy raz zobaczyłam tę porcelanę w programie Pascala Brodnickiego, używał kubków NewWave - a jaki szok przeżyłam, kiedy udało mi się wyśledzić te kubki w sklepie i zobaczyłam cenę :o

Edytowane przez Ilona Agata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reni - moja So poszła jako 6 latka do szkoły. Przedszkole ssło nowa podstawa programową i nie umiała pisać liter. Poszła do szkoły jako 6 latka ale do klasy 7 latków. Pierwsze 2 miesiące to była tragedia. Okazało się, że przedszkole które znajduje się w jej szkole uczyło legalnie liter, czytania. Te dzieci miały solidne przygotowanie. A So nie. Siedziałyśmy po kilka godzin dziennie. Od początku października miała pisać całe zdania a ona nie potrafiła dużego J napisać. Po rozmowie z wychowaczynią przerzucli ją do sześciolatków. I tam w końcu trafiła do swoich. Cała klasa 6-latków idzie nową podstawą programowa przyjętą dla młodszych dzieci. Wszystko idzie wolniej, naula jest niejako naturalna, pięknie się scala z zabawą. Pani zapewnia, że dzieci maja 6 lat na dogonienie "zwyklaków" więc spokojnie. Powiem szczerze, ze teraz jestem bardzo zadowolona z programu. Np. angielski. Dopiero teraz uczą dzieciaki pisać. Wcześniej tylko mówiły lub pisały po śladzie. A kolerzanki syn poszedł jako 7 latek, od razu ćwiczyli pisanie i teraz ma problem z rożróżnieniem co pisane z co mówione (czyta jak pisze). Za szybko z tym pisaniem wkroczyli.

Przede wszystkim ważne jest żeby dziecko umiało się skupić (w tym wieku o to cięzko). Pani musiała się bardzo wysilić żeby zapanowac nad nimi i coś im przekazać. Teraz z II klasie już jest oki, ale początki ... Nie stosowała standartowych przerw (dzieci nie wytrzymywały 45 minut więc swoje przerwy robiła), przerwy w zalezności od potrzeb trwały dłużej, dzieciaku baaardzo chciały się jeszcze bawić. Nie potrafiły się skupic na nauce, za długo to dla nich trwało. NAuczycielka musi byc elastyczna, rozumnie do tego podejśc i indywidualnie. Obecnie dzieciaki zachowują się identycznie jak ich starsi koledzy, ale I klasa była dla pani ciężka. Jednak widać tą różnicą , w tym wieku 1 rok to bardzo dużo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że szkoła szkole nierówna, w mojej np. nikt nie pędzi z programem, ważne, żeby każde dziecko go opanowało i np. panie z klas I-III do grudnia uczą cyferek i liczb do 20, a alfabetu jeszcze dłużej, ale u nas dyrektorem jest psycholog, więc kładzie ogromny nacisk na wyrównanie szans, indywidualizację pracy, pomoc słabszym, itp. A przerwy śródlekcyjne (żeby nie trzymać się ściśle dzwonka) zalecała nie tylko w najmłodszych klasach, ale nawet grzmiała, że nauczyciele 4-6 o tym zapominają.

 

Moim zdaniem Reni najlepiej będzie jak dowiesz się, ilu sześciolatków wybiera się do I klasy, jeżeli - tak jak pisały wcześniej dziewczyny - 2, to nie warto posyłać syna wcześniej, to jest ryzyko i może na tym stracić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam mała czarna i kasia TS

 

helloł mirella, no to nie miałaś za fajnie, ja sobie nie wyobrażam siedzieć z dzieckiem po kilka godzin dziennie, bo i kiedy?

 

Ilonko właśnie u mnie sytuacja by wyglądała tak, dwoje dzieci 6 letnich, reszta 7 latków umiejących czytać, nauczyciel który na poczatku roku sprawdzi kto czyta i poleci z programem skoro prawie wszyscy czytają, u mnie na wsi niepracujące mamy uczą czytać dzieci w domu, bo ich dzieci takie zdolne i zajebiste, ja syna nie uczę bo pracuję , a poza tym uważam ze od tego jest szkoła, ja mogę z dzieckiem posiedzieć kiedy czegoś nie rozumie i mu pomóc a nie uczyć bo nauczycielem nie jestem tylko rodzicem!!!! I mój syn do szkoły nie idzie!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale Ty masz zdrowe podejście, ja też uważam, że jak ktoś nie jest nauczycielem, to nie powinien zabierać się za uczenie czytania, można robić z dzieckiem setkę innych rzeczy. Ja wiem, że czasami dzieciaki same się garną do nauki, ale rodzic nie ma prawa przelewać na nie swoich niespełnionych ambicji, tak jak już kiedyś pisałam, potem są z tego tylko same kłopoty, bo rodzic źle wymawia głoski i weź wytłumacz maluchowi, że "c" to nie "cy" czy "ce", itp. A tragedia jest wtedy, kiedy dziecko zaczyna pisać, a nie potrafi zmieścić szlaczków w liniaturze zeszytu, bo rodzicowi szlaczki wydają się nieważne i można to pominąć. Podobnie jest z matematyką, rodzice uczą liczyć, a dziecko nie myśli jeszcze matematycznie (nie wie, w którym zbiorze jest więcej lub mniej) i te cyferki to dla niego abstrakcja.

Mój brat ostatnio mówił, że kolega jego syna z zerówki (sześć lat!) sam czyta "Mikołajka" :o (to jest lektura w czwartej klasie) i mówi już trzema językami (rodzice mieszkali za granicą, a ojciec jest obcokrajowcem) - mówił to z zazdrością, a ja tylko współczuję temu dziecku, bez przesady, a kiedy ono będzie mieć czas, żeby być dzieckiem? W wieku 20/30/40 lat?

 

Więc może dobrze Reni, syn będzie po prostu jeszcze rok dłużej dzieckiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reni to był koszmar. Wracałam o 17 i do 19-20 siedziałyśmy. I w weekendy też.

Ja radze jak ilona - jak do klasy z nowym programem (tzn wszystkie 6 latki, mają wtedy inne zupełnie ksiązki) - to polecam. Szczególnie jak dziecko obyte z zyciem (moja So jak tylko skończyła 1 rok poszła do żłobka, potem przedszkole), poradzi sobie logistycznie, psychicznie. To wtedy warto. Ja ostatecznie nie żałuję. Teraz ich system nauczania wydaje mi się o niebo lepszy niż 7-latków. Ale i nauczycielka musi byc otwarta na nowości, ambitna. U nas dyrektor stawiał na młode nauczycielki (mieliśmy przez 2 miesiace zastępstwą ze "starszą" panią i to była masakra).

Soni nie uczyłam czytać bo z jednej strony mówi się o zabranym dzieciństwie (posyłanie dziciaków wczesniej do szkoły) a z drugiej uczy się ich liczenia i pisania. Z

najoma która ma córkę rocznikowo rok starszą spytała mnie cztery lata temu (So miała wtedy 4 a jej córka 5 lat) czy Sonia lubi .. matematykę. Matko ... myslałam że zjadę. Ona dopiero liczyć do 10 potrafiła. A gdzie tam dodawanie. No i teraz So wiedzie prym na matematyce. Czasami rodzice myslą, że jak dziecko wczesniej nauczą, to będzie mądrzejsze :).

Edytowane przez mirela99
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie.

Ja też uważam, że nie jest łatwą decyzją zadecydować, czy puścić dziecko wcześniej do szkoły czy nie. Też takie dylematy przechodziłam i z perspektywy czasu uważam, że podjęłam złą decyzję. Córa urodziła się w 2000 roku więc nie było wyboru - 6 czy 7 lat.Ze względów organizacyjnych do przedszkola poszła rok wcześniej, w wieku dwóch lat. Całe przedszkole rozwijała się ze starszą od siebie o rok grupą. W żaden sposób nie odstawała od grupy, a nawet w wielu przypadkach przewyższała (zwłaszcza w czytaniu) swoich rok starszych kolegów. W zerówce pojawiło się pytanie co dalej - powtarzać zerówkę, czy iść ze swoimi kolegami do szkoły. Po rozmowach z nauczycielami, psychologiem uzyskałam informację, że "szkoda zabierać dziecku dzieciństwa". Decyzja została podjęta - córa "kiblowała" w zerówce:). Spotkała więc swoich rówieśników.... Zerówkę przeszła jako tako. W szkole zaczęły się problemy. Córka była dużo bardziej dojrzalsza od swoich rówieśników, nie potrafiła nawiązać z nimi kontaktu. Chciała z nimi pogadać o książkach, które przeczytała, o uczuciach i myślach, które zaczęły tworzyć się w jej małej główce. A tu niestety trafiała tylko na "dzieci" dla których najważniejsza była tylko zabawa i to zabawa w jej poczuciu bardzo infantylna (oczywiście nie chcę tu nikogo urażać).

Dopiero teraz w szóstej klasie zaczęli się wspólnie docierać. Mam wrażenie, że emocjonalnie się wyrównali..... - uważam, że 5 lat w jej rozwoju zostało zdecydowanie stracone.

Myślę Reni, że powinnaś wziąć także pod uwagę rozwój emocjonalny synka. Jeżeli masz wrażenie, że jest dojrzalszy od rówieśników.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reni, co do KA to ja jestem za białym, ...... mnie najbardziej czerwony się podoba ( u Ciebie też fajnie by wyglądał)

Co do dzieciaczków. Jestem anglistą i pracowalem kilka lat w szkole. Jesli dziecko samo chce i ma tzw. ped do wiedzy to i owszem czemu nie. Jesli sie do tego nie garnie to rzeba dac mu swój własny tok poznawania swiata.

 

Za ścianą mieszka mój kuzyn z 4,5 letnią Polą która zaczeła zagadywać o pisanie bo kolega z wyzszej grupy w przedszkolu juz pisze... Jak ja zapytał czy chce zeby ja uczyc literek to powiedziała cyt: tato ja mam swoje zycie (hihihi)

po tygodniu sama chciala pisać i na Gwiazdke sama podpisywała prezenty dla dziadkow (oczywiscie podpowiadając jak dana literka wygląda) teraz podpisuje sie swoim imieniem (pełnym APOLONIA) bez zająkniecia. i myśle ze w tym przypadku nie ma sensu czekac tylko do szkoły słać

 

Wszystko zalezy od konkrtetnego berbecia.

obecnie dzieci od małego są bombardowane niesamowitą ilością intertaktywnych bajek (typu Dora) i innych, to bardzo rozwija więc czasem nie warto czekac.

wszystko zalezy od indywiduum.

rozwój emocjonalny to sprawa baaaardzo idywidualna więc tu też należy rozważyć za i przeciw.

Ja jestem za ale nic na siłę....

Edytowane przez lolek7825
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...