Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mruczkowa Chata na Długie Lata


Recommended Posts

dziękujemy, prosimy jednak komentarze wpisywać w wątku z komentarzami :)

 

PRACOWNICY UMYSŁOWI

 

Mruczki odpoczęły po ostatnim zrywie i szykują się do następnego. Zamówiliśmy cegły i drżymy, żeby przyjechały całe i zdrowe, zwłaszcza że fv proforma już zapłacona. Od teraz jak ognia będę unikać zaliczek i przedpłatności gdzie się tylko da, mój spokój jest ważniejszy niż cena.

Pogoda dopisuje, a my nóżkami zaczynamy przebierać, niech się już coś dzieje!

 

na razie siedzimy i robimy burzę mózgów co gdzie i jak, wiadomo, że nie uda się wszystkiego przewidzieć i pewnie wiele rzeczy nam umknie, ale posiedzenie Rady Nadzorczej w niedzielne popołudnie ustaliło jak następuje:

- bierzemy okna Avante, omijamy Drutex szerokim łukiem (odchoruję jakoś te 7 tyś więcej)

- rolety montujemy na parterze jedynie

- obniżamy okna w wykuszu, będzie pięknie, dużo światła

- ma ktoś pomysł na moskitierę na drzwi tarasowe?

- w łazience dolnej mam superowy pomysł na trójkątny prysznic bez brodzika, hura! czyżby koniec szorowania prowadnic?

 

walki trwają nadal w kwestii:

- ścianki od kuchni (nie oddam! niet, never! nunca!!)

- okien połaciowych do suszarni i strychu, czy ktoś może Mruczkowi wytłumaczyć że TAM są NIEPOTRZEBNE?

- podpórek dachu w formie słupów

 

a tymczasem padnijmy na kolana jeszcze raz w intencji cegieł....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 150
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

CZAS MIJA

 

Słabo się modlicie o te cegły... ja też chyba jestem zbyt wielki grzesznik, facet nie dotrzymał terminu, dziś mija 14 dni realizacji i cisza. Podobno mają być w czwartek, obsuwa nam to termin budowy o kolejny tydzień, no masakra jakaś. Beton już stwardniał na kamień, nie przeszkadza mu to jednak żarłocznie siorbać wszystko co płynne, żartujemy, że przez pierwsze lata mieszkania będzie nam wciągał nawet rozlaną na podłodze herbatę i to przez płytki :p

Zła jestem na te przestoje, pogoda piękna, komary się mnożą a my nic... nawet sąsiedzi zaniepokojeni. Z nowości: podłączono nam wodę, ale jeszcze bez licznika, wybraliśmy też okna, podjęliśmy decyzję o moskitierach (Mruczkowy walczy z muchami jak Don Kichot i nie zwraca uwagi jak mówię, że ONE były tu PIERWSZE) nadal nie wiemy czy rolety dawać tylko na parter czy również na górę. Oczywiście celem osłony przed zimnem i słońcem bo jeśli chodzi o antywłamaniowość to złodzieje raczej powinni przynosić bo i tak wynosić co nie ma.

Stresują mnie te cegły no...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

KRISE

 

strzeżcie się tych dziadów KRISE z Dobroszyc, moja cierpliwość właśnie się skończyła i sprawa najpewniej skończy się na Policji. Zamówiłam u nich cegły, miały być do 2 tygodni, nie przyjechały, zażądaliśmy zwrotu kasy, facet się zgodził, cóż z tego skoro obraca naszymi pieniędzmi już miesiąc i nie zamierza ich zwrócić. Prosimy, telefonujemy, wysyłamy ponaglające maile, on mówi że jest niewypłacalny.

Mądry Polak po szkodzie, NIGDY WIĘCEJ ŻADNYCH przedpłat!

 

edit: udało nam się odzyskać kasę, sprawę uznajemy za niebyłą, wyciągamy wnioski i nauczkę na przyszłość i nie życzymy nikomu napotykania na tak niekompetentnych ludzi.

 

a dom zamiast z Edera stanie z Winerbergera

 

tu wyrazy uznania i podziękowania dla hurtowni Szostak w Trzebnicy, którzy dowieźli wszystko w mgnieniu oka i z tzw. "pocałowaniem ręki"

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CEGŁY

 

Jak widać ironia losu jest taka, że człek czeka na cegły choć ma je za rogiem. Tak to jest jak się człek połasi na dobrą cenę, cenę z kosmosu, której nikt nie jest w stanie zagwarantować i nie dopłacić. Dom miał mieć cegły dobrego gatunku "ą" "ę" Eder z Niemiec tirami targany, równiutki, piękniutki, wypalony jak bambusy na Bali... no, a wyszło jak zawsze i poćciwy domek wybudujemy z rodzimego Wienerberga, który, jak mawia nasz spec, koło Wienerbergera tylko leżał :)

Iiii tam, ważne że cegła, że ruda i że w ogóle jest.

 

http://art.idl.pl/dom/26maja.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RUSZYLIŚMY!

 

ta daaam! drodzy Państwo przedstawiamy wam prawie połowę naszego domu. Urodził się dziś i przez te kilka godzin zrobił się na tyle duży, że zaczął utrudniać komunikację, czytaj: żeby znaleźć Mruczkowego, trzeba się nieźle naganiać, zwłaszcza że wiecznie zamyślony Mruczkowski jakoś nie skory odpowiadać na nawoływania. Sąsiedzi po powrocie z pracy byli nieźle zdziwieni, jeszcze wczoraj pytali nas: "ej wystawiliście się na Allegro czy co?, że taki przestój"

no a dziś prosssszz... mamy swój zbitek cegieł.

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_5.JPG

 

a tu wykusz, wyszedł spory, będzie pięknie doświetlał wnętrze.

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_6.JPG

 

widok z garażu:

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_1.JPG

 

tu będzie kiedyś brama garażowa:

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_2.JPG

 

okno w kuchni z widokiem na brukiew:

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_3.JPG

 

chuopaki sprzątając zaliczyli już pierwsze ognisko. Mruczka już zakasała rękawy do porządkowania a tu ciach i ze sterty opakowań został popiołek. A przy okazji, że chłodny wieczór się zrobił można było to i owo podgrzać sobie.

 

http://art.idl.pl/dom/2006_06_09_7.JPG

 

cieszymy się z tych naszych pomarańczowych ścian ogromnie, może i dom nie powstaje techniką suwmiarki i linijeczki, ale za to rośnie i to się liczy :)

z niecierpliwością czekamy na dalszy rozwój wydarzeń i kolejne etapy.

a tu męska część inwestorstwa na wieczornym obchodzie :)

 

http://art.idl.pl/dom/anegdota.jpg

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SMUTNO MI BOŻE

 

no smutno i markotno... to drugie stadium po fochu, tupaniu i złości. Mam dosyć już tych przestojów, najpierw cegły, teraz komin. Ja nie wiem co ci ludzie robią na codzień, wiem, że czasem ciężko jest ogarnąć się z robotą, ale tydzień czekać na głupi komin?? Nożesz niech się wypchają wszystkie nasze plany, normalnie jak się uda ten dom postawić w tym stuleciu to będzie sukces. No i stoimy, bo nic robić nie można póki nie będą skończone prace, które skończone być muszą. Czeka ogrodzenie, oranie działki, sianie trawki, nawet urlop stoi, bo od stropu go uzależniamy.... chlip... i co mi z tej radości jednodniowej jak tu ekipa mnie olewa no, jednego dnia zrobili na maxa ile mogli i tydzień lipy - nie ma komina, nie budujemy. Jeszcze gdybym sama go zamawiała to bym faceta zmolestowała coby go przywiózł choćby na plecach za dwa dni, a tu nic, Mruczkowe wdzięki na nic się zdadzą.

No nic, zbieram te wdzięki na atak na betoniarnię, wszak intuicja moja mówi mi, że będą potrzebne i znów będę go załatwiać na za 5 minut.

 

Oby do poniedziałku, jeśli wtedy coś nie ruszy to "nie zna piekło większej furii niż wkurzona inwestorka"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

URODZINY INWESTORKI

 

Pytanie dnia: co inwestorka może dostać na urodziny? - gruszkę betonu :)

Nie bez powodu to piszę gdyż jak zwykle beton trzeba było wyciągać spod ziemi. Może i mam pracowitych robali ale strasznie są zaskakujący, każą mi czarować i na rzęsach stawać. Dobrze, że większość dyspozytorów to mężczyźni, są miękcy na babskie dziamolenie.

Tak więc o 16:00 jadę obejrzeć mój urodzinowy beton B20 !

 

Fotorelacja na szybko:

1. mamy komin, nie znam się czy dobry, kolory ma fajne i brzdęka jak się w niego zapuka, to chyba dobry nie? :p

 

http://art.idl.pl/dom/komin.jpg

 

http://art.idl.pl/dom/komin2.jpg

 

2. rozwaliliśmy nasz piękny wykusz aby obniżyć okna, żeby zmieścić rolety nadstawne, tak, tak całe Mruczki, najpierw budują a potem rozwalają

 

http://art.idl.pl/dom/wykusz.jpg

 

wszystko wskazuje na to, że okno w kuchni też wymaga poprawki, trzeba roztłuc i podnieść nadproże. Tu załamka... Mruczkowski się zastanawia jak powiedzieć o tym majstrowi i jednocześnie ujść z życiem

 

http://art.idl.pl/dom/zalamka.jpg

 

3. mamy las w garażu :)

 

http://art.idl.pl/dom/las.jpg

 

i nowy otwór drzwiowy z przedpokoju do garażu:

 

http://art.idl.pl/dom/drzwi.jpg

 

4. no i piękna terivka nad garażem, która dziś schowa się pod urodzinowym betonem:

 

http://art.idl.pl/dom/terivka.jpg

 

tak to wygląda z góry, ostatnie chwile, żeby popodziwiać panoramę, potem zalejemy sobie nad tym daszek ;)

lecimy z koksem!!

 

p.s. wiecie że dziś pierwszy dzień lata? :)

http://art.idl.pl/dom/widok1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W TYM ROKU URODZINY OBLEWAMY BETONEM

 

tak jest, betonem B20 prosto z gruchy. A ponieważ inwestorka dziś ma wolne to może podpatrzeć tu i tam jak to się wszystko dzieje. Taaa wiem, kupa kamyków zalana wodą a ta się jara... jak dzieciak z zabawki :) no cóż, przypadłość budujących: cieszyć się z każdego wbicia łopaty.

 

Zapomniałam jak się nazywa święty od pogody... no i nie wiedziałam do kogo modlić się o przepędzenie deszczu. Okazało się jednak że "przeszło bokiem" i że deszcz typowo lokalny, zanim dojechałam na budowę auto obeschło i nikt mi nie uwierzył, że przed chwilą wycieraczki mało nie wyskoczyły mi z maski.

Na zdjęciach widzieliście jak "groził" nawis chmurny, ale okazał się być łaskawy i poszedł sobie dalej.

 

Dzionek wyjątkowo miły, ekipa uraczona szarlotką chciała mnie podrzucać do góry w ramach życzeń urodzinowych, wyperswadowałam im to, wszak ważę nieco więcej niż betoniarka... :p Przed samym betonowaniem zadzwonił do mnie kierbud:

 

kierbud: Pani Aniu byłem przed chwilą na budowie i jest taka sprawa...

Mruczka: ojej, coś nie tak? zaraz będzie lany beton...

kierbud: no tak właśnie, byłem na budowie i powiedziano mi...

Mruczka: ...betoniarka już jedzie... :(

kierbud: .. że ma Pani urodziny... no to dzwonię żeby życzyć: niech Pani się dobrze leje ten strop:)

Mruczka: uff

 

Beton za zgodą wszystkich decydentów przyjechał wcześniej, ekipa jednak przeceniła swoje tempo, więc na widok pompy zaczęła się mała panika, sam szef wszystkich szefów wziął siekierkę w swe ręce i wydawszy z siebie motywującą wiązkę słów o znaczeniu powszechnie wiadomym, w tempie światła zaszalował sam 1/4 niedokończonego kawałka stropu. Poprosiłam betonowego człowieczka aby nieco zmarudzili, acz aby przypadkiem nie zaprzestał kręcić tym swoim kuprem bo tłucznia to ja nie chcę, tylko czysty, żywy beton, no ale i tak nad ekipą zawisł beton w przenośni i dosłownie i dyndolił jeszcze przez 15 minut, a oni biegali, nosili dechy, podpierali, motywowali się i znów biegali i znów motywowali :) w końcu poszło: "Lej Pan!"

Betonowy człowieczek w pomarańczowych spodenkach sterował plujką za pomocą play station, no daję słowo, wyglądał jak Krzysio z Puchatka z tym swoim sterownikiem w kształcie gierki...

 

tu etapy rozwijania wszechogarniającego ramienia plującego betonem,

 

http://art.idl.pl/dom/beton1.JPG

 

http://art.idl.pl/dom/beton2.JPG

 

http://art.idl.pl/dom/beton3.JPG

 

"-Mruczkowski.... a co by było jakby to ramię się zepsuło? pojechaliby, drąc tym chmury czy ktoś by to tu przyjechał naprawił? a jakby się zatkało? a jakby ta góra odpadła?.... :) "

http://art.idl.pl/dom/beton.JPG

 

Efektem dzisiejszego oblewania jest oto taki piękny stropik nad garażem co tężeje aż miło, a sam szef szefów (chyba chcąc mi komplement jakiś na temat mojej wagi walnąć) mówi, że zaraz mogę sobie po nim hasać. No miło mi bardzo, ale dziękuję, postoję... na ziemi :) parę kilo jednak sobą reprezentuję :)

 

http://art.idl.pl/dom/stropik.JPG

 

http://art.idl.pl/dom/stropik1.JPG

 

Mruczysław oczywiście porządek wszędzie zachowuje, jak na prawdziwego pedantycznego gospodarza przystało, a co mu będzie betonowy człowiek bryźgał na świerkowe deski po 9,90 zł za kilogram, no?

 

http://art.idl.pl/dom/szczota.JPG

 

dzień zakończył się owocnie jak zwykle odprawą końcową męsko-inwestorską:

 

http://art.idl.pl/dom/glodny.jpg

 

niech sobie chłopak tężeje zdrowo, przyjedziemy go obsikać... teges, no podlać z węża jeszcze wieczorkiem, albo odtańczymy taniec deszczu.

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DŁUGI WEEKEND

 

meldujemy że mamy już ściany działowe, nie wszystkie równe, nie wszystkie proste, bo jak się góralom do chaty na weekend spieszy to im się kielnia wygina :p i fale Dunaju wychodzą i straszą Mruczkowego ojca co to suwmiarkę i poziomicę w oczach ma i spać spokojnie nie może jeśli zarejestruje zaburzenie typu pion/poziom. No nic, będą poprawiać osi(o)łki. Pierwsze wrażenie: dom się jakby zmniejszył, malutki wydaje się pokoik na dole, za to salon robi wrażenie, może dlatego, że na razie występuje do spółki z kuchnią w jednej roli. O ściankę kuchenną były boje i był foch i wypominanie a zakończyło się szantażem i przekupstwem. Państwo Mruczkowe znów spójne, ja mam swoją ściankę, on ma swoje dodatkowe okna (po kij mu one to nie wiem, ale ścianka była tego warta). Piszę tu szybko te ustalenia zanim Mruczkowy mąż zmieni zdanie i wszystkiego się wyprze i wycofa zadem. Wszystko fajnie dopóki mamy podobne spojrzenie na świat, sęk się zaczyna jak stajemy przed wyborem nijak nie znoszącego kompromisu, zwłaszcza jak się ma dżyliony doradców w rodzinie i znajomych i każdy mówi swoje (czemu wszyscy przeciw mnie i ściance ee?). Tak więc Szekspirowskie "być albo nie być" zakończyło się mimo wszystko 1:0 dla ścianki. Mruczka nie czuje się na razie wygrana, póki co raczej podejrzliwa, bratając się ze św. Tomaszem - póki ścianka nie stanie - nie uwierzy.

Strop grzecznie wyleguje, ssie wodę jak piach na pustyni i choć podlewamy go dwa razy dziennie to pęka skubaniec, taki jest zachła(o)nny. Ale za to daje po sobie chodzić i podziwiać okolicę, co jest nowym doznaniem nawet dla Mruczki, której to mąż, ku jej uciesze, na szybko zbił prowizoryczny wdrapak*

 

*wdrapak - ni to decha, ni to stopień, ustrojstwo na kształt drabiny, mające na celu umożliwienie wdrapania się na kondygnacje powyżej, powinno spełniać dwie podstawowe funkcje: nie ruszać się bez powodu i być trochę większe niż duży paluch u nogi.

 

a ponieważ jak już wspominałam niektórym: obecny widok ścian szybko się nudzi, czekamy na kolejne "widoki", pożądanym byłby np widok terivy nad salonem :)

 

foty są takie:

przedpokój

 

2011-06-22%252520%25252818%252529.JPG

 

wiatrołap

 

2011-06-22%252520%25252820%252529.JPG

 

wiatrołap i spiżarka

 

2011-06-22%252520%25252819%252529.JPG

 

widok na wykusz z hallu

 

2011-06-22%252520%25252817%252529.JPG

 

salloonn

 

2011-06-22%252520%25252814%252529.JPG

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AGITATORZY REKLAMOWI

 

Siedzę sobie ja dzisiaj w pracy i czytam przekomarzanki wszelakie na temat: czym pokryć dach i czemu dachówką i czemu blacha jest be, czytam, czytam a tu dzwoni Mruczkofon, numer mi nieznany. Ponieważ inwestor winien odbierać telefony wszystkie bo nigdy nie wiadomo czy właśnie nie dzwonią z Lotto z pytaniem czy nie chciałabym parę tysiączków, odebrałam.

"- Halooo, no dzień dobry, no tutaj taka i taka i czy ja rozmawiam z Mruczką? bo ja byłam na budowie u Państwa, ale jakaż szkoda że Państwa nie było, no ale spisałam sobie numer z tablicy informacyjnej i ośmielam się dzwonić bo jakby Pani chciała to ja i moja firma świadczymy usługi wynajdywania materiałów i wykonawców....."

Myśl nr 1: ożesz ty franco, łazisz po mojej budowie, hę? (żeby czytać tablicę trzeba iść do tyłu domu i maczkiem pisane wisi tam kto i co (bez za ile:) )

Myśl nr 2: matkojedyna reklama w pola poszła nawet, przez te osty poszła, co by dane zdobyć i do mnie wydzwaniać, ciekawe czy do sławojki zajrzała *...

Myśl nr 3: gdzie jest gwiazdka i drobny druczek w tej reklamie?

 

* niedawno zauważyliśmy reklamę na naszej sławojce, coś związane z wykopami czy transportem, Mruczkowy śmiał się wtedy, że reklama sięgła g.wna, aczkolwiek byliśmy pod wrażeniem, że ktoś dobrze wykumał sobie: ulotkę wyrzucą, na bilbord nie popatrzą, ale do sławojki pójdą na pewno :)

"- No dobrze psze Pani, a rozumiem, że Pani prowizja jest po stronie tychże wykonawców co mi ich Pani znajdzie i poleci? (taaa, no przecież nie każdy czas ma i nerwy żeby kopać w googlach, np Mruczkowy nie ma.)"

"-no tak, ja Pani ich tylko znajdę i przedstawię oferty, tak więc jeśli Pani jest zainteresowana to ja podam Pani numer tym wykonawcom i oni się do Pani zgłoszą...

 

i tu Mruczkowe myśli zaczynają radosny galop po bezkresie fantazji: budzę się rano, a tu zamiast budzika telefon od fachoffca: "Rekuperatoryyy, wentylatory, pompy ciepłaaaa - jak na targu wołają Turcy na melodię "rajstoooopy, majtki, sukienkiiii!!" . Idę siku a tu telefon znów: "Paniii oferuję Paniii przyłącza kanalizacyjne, szamba, reflektuje Paniiii?" A potem co godzinę telefon: ogrodzenia? nie? to może altanka? o, nie trzeba, a może pomalować coś? Mruczkofon rogrzewa się do czerwoności i kwili co chwilę: cegły tanio! ocieplenia! budy dla psów!.... Romantyczna kolacja z Mruczkiem a tam spod poduszki telefonem: usługi kominarskie świadczę, przeczyścić Pani ru....

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Mruczka ogarnęła się z letargu....

 

-"wie Pani, to niech Pani mi poda może swojego maila i ja napiszę jak będę zainteresowana, bo właściwie większość czasu to ja pod telefonem dostępna nie jestem..."

 

ufff.. uwierzyła, a ja odetchnęłam, wszak filtr antyspamowy moim wybawcą jest i z klawiszem Delete również dobrze żyję, więc jakoś przetrwam tę nawałnicę reklam i nie zwariuję. Wciąż jednak zastanawiam się czy dobrze było umieszczać na tablicy nasze telefony... Sądziłam, że sąsiedzi będą dzwonić jak ktoś coś będzie wynosił a nie sądziłam że posłużą jako dane do reklam. Już widzę co by się działo jakby był tam nasz adres, utonęlibyśmy pod stosem ulotek albo podrzucacze zablokowaliby nas nimi w mieszkaniu na amen....

 

to tyle strasznych wizji na dziś, jutro pomiar okien, tak, okien, może zdążymy na promocję, a skoro Mruczka kupiła samochód przed egzaminem na prawko to i okna może kupić przed założeniem dachu, right? :)

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W KWESTII ZOOLOGICZNEJ

 

Sprowokowana przez komentatorki piszę notkę zoologiczną dotyczącą "rasy jedynie słusznej" :) otóż stare porzekadło mówi, że jak kochać to księcia, kraść to miliony a jak spadać to z wysokiego konia. No! także kierując się tą wskazówką, wszak księcia już mam, z konia spadłam, te miliony to w drodze, tylko jakoś dotrzeć nie mogą... :) no to kolejnym dodatkiem do porzekadła będzie: jak mieć psa to wymarzonego, rasowego...

No i tu Mruczka przyzna się o jakiej rasie od zawsze marzy, ta daaaaaaaaam:

 

http://www.colliedogowners.com/wp-content/uploads/2008/11/tsuacctnt-sable-anxiety.jpg

 

taa, ale żeby nie było zbyt prosto, to nie jest zwykła tzw, "Lessi", matko jak mnie denerwuje takie gadanie ludzi, oczywiście, mówimy na buty sportowe "adidasy", nawet jakby były to "najki" a geberit to zawsze spłuczka, choćby produkował ją "Sanit" albo insze Koło, ale jako Homo Sapiens, szczycimy się więcej niż jedną komórką mózgową, więc szerzmy wśród ludu prawidłowe nazewnictwo. Rasa to Collie, a tak naprawdę to

American Collie Rough - amerykański collie długowłosy. Są jeszcze krótkowłose, ale po te szczegóły odsyłam do google ;)

 

Czemu Amerykański? Bo Amerykańskie jest lepsiejsze...... he he, a właściwie wszystko co amerykańskie jest większe :) i tu jest dużo racji. Amerykańskie Collie (nie mylić z owłosionymi paszczurami hodowanymi w Europie, to tylko chwilowa ślepa uliczka ewolucji rasy pod dyktando amatorów piesków kanapowych - kupo_sierścio_lubnych_sędziów kynologicznych, blee, na szczęście już niedługo się to odwróci, są tego pierwsze zwiastuny) o czym ja to?... aha, no więc amerykańskie jest większe, psy te nie uległy, a właściwie hodowcy ci nie ulegli modzie i zachowali pierwotny, wiktoriański wzorzec collie, taki typowy dla hollywodzkiej Lassie właśnie. Psy te są większe (po raz trzeci wychodzę z progu tego zdania no... :p Małysz ze mnie nie będzie), mniej owłosione, mają dłuższe pyski, większe oczy i te cudownie płaskie czaszki, które mi osobiście kojarzą się z głową konia. No a wiadomo że Mruczka ma kota na punkcie konia... :) aaaale się zoologicznie robi.

American Collie są jak najbardziej rasowe. Polaki są zawsze w tyle więc u nas się jeszcze takich psów nie hoduje, tzn pseudochodowcy rozmnażają takie podobne chucherka, różnią się one od europejskich rasowców i są właśnie zbliżone do amerykanów. No ale skoro spadać to z wysoka to czemu nie mieć psa z rodowodem, który nie tylko pięknie wygląda w komodzie (rodowód, nie pies, he he) ale przede wszystkim jest potwierdzeniem że do hodowli zostały użyte psy o sprawdzonej psychice i o prawidłowym genotypie. Zdziwilibyście się jak dużo chorób genetycznych nęka psy a wielorasowce wcale nie są zdrowsze pod tym względem. Aaaale odbiegamy od tematu, więc odsyłam go Google (czy oni nie powinni mi za to płacić?)

Amerykany występują w rozmaitych barwach: rude, tricolor, marmurki i białe, oraz białe pomieszanie z poplątaniem, teraz jest na nie hicior, za granicą każdy chce białego Collie. I dobrze, bo zostanie więcej typowych szczeniąt do wyboru dla nas. Wymarzyłam sobie rudego lub tricolorka i takiego chcemy, amen. Niech zadecyduje natura. A żeby natura miała pole do popisu to paradoksalnie (ech to DNA) mama i tatko naszego psiaka mają kolory: marmurkowy i biały :) No i się okaże co z tego wyniknie.

 

zainteresowanych odsyłam do oglądnięcia stronki "naszej" hodowli w Republice Czeskiej o tu -> http://american-collie.webgarden.cz/

a tych mniej zainteresowanych (pozdrawiam Cię Tato! :) ) do oglądnięcia zdjęć poniżej:

 

to jest "Edward from Big American Dream" najpiękniejszy tricolor jakiego widziałam

http://img1.rajce.idnes.cz/d4/2/2146/2146523_4b9a8b08a79a2ff781c7cbe7b19c046b/images/23._08._09_Eddy_-_Panska_Skala_04.jpg

 

http://img1.rajce.idnes.cz/d4/2/2146/2146523_4b9a8b08a79a2ff781c7cbe7b19c046b/images/22._07._09_Eddy_011a.jpg

 

a tu typowy American Collie Sable czyli rudzielec

 

http://art.idl.pl/dom/sable.jpg

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PO REKLAMIE

 

Dygresyja zoologiczna już była, potraktujcie ją jako spot reklamowy (z tą różnicą, że nie wyszliście na siku) i wracamy do tematów stricte budowlanych. Chociaż nie jestem taka pewna czy nie będzie tym razem wtrętów meteorologicznych razem z słowami powszechnie uważanymi za niecenzuralne, które taktownie, jako panna z dobrego domu, wykropkuję. No więc.................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................. pogoda!

A dzień zapowiadał się tak duszno pięknie i tak smażalnie upalnie wakacjowo...............................................................................................................!

po godznie 15:00 tak zaczęło lać, ale TAK ZACZĘŁO lać, że Mruczysław nie nadążał podkręcać wycieraczek. Ja radośnie wyskoczyłam z pracy zadowolona z siebie, bo przecież mam parasol! Zapomniałam jednak o fizyce, a konkretnie o kapilarnym podciąganiu wody przez nogawki moich chłonnych, jak się okazało, spodni. Zanim doszłam do auta, miałam mlaskające dzwony i zastanawiałam się czy Mruczku zdąży mnie zgarnąć z ulicy zanim podstępna kałuża kapilarnie dotrze do majtek i zrobi mi powtórkę z czasów, kiedy to w modzie była tetra a najbardziej pożądanym przedmiotem - smoczek.

Tak się jednak nie stało, jednak parasol z Rossmana za 9 zeta nie wytrzymał próby, więc i fryz pozostawiał wiele do życzenia, jednakże Mrukczy mnie poznał (to ten wieczorny trening paradowania w zielonych ogórkowych maseczkach na twarzy :) ) i zgarnął z tej przeogromnej chlupczy w czeluści suchego auta. Taaaa, po raz kolejny zobaczyliśmy jak miło jest, kiedy mieszkańcy półmilionowego miasta zamiast parasoli zabierają z domu samochody i stoją w korach. Może się boją efektu ciężkich majtek? ;)

Kiedy więc już dotarliśmy do celu okazało się, że ekipa owszem, jest, ale zgromadzona na tzw "kupie" (proszę nie traktować dosłownie, chociaż sensualnie można to podobnie odbierać, wszak mieszanina spoconych mężczyzn w zagęszczeniu 1/m2 robi swoje) rubasznie sobie hiha i haha w garażyku, dom stoi a deszcz leje, czyli wszyscy robią to co lubią. Tylko Mruczki nikt nie zapytał o zdanie, więc ze wścieklunkiem łypawszy na gęste chmury starała się przypomnieć jak się nazywa ten figlarny święty od pogody. Moi drodzy, ja NAPRAWDĘ nie chciałam zdenerwować losu kupując dwa dni temu na Alledrogo - nawilżacz powietrza. No czy LOS ZŁOŚLIWY wszystko musi brać TAK dosłownie?

Z rzeczy pozytywnych: mamy już coś nad głową, stojąc w salonie, wciąż jest tam ciasno (nie wiem co za łoś będzie wyciągał stamtąd te cegły) ale już jakby mniej pada. Jakby mniej - to dobry znacznik, bo jakby to powiedział, sławny ostatnio Czesław Mozil: "to jakby na tak, ale bardziej na nie, ale jednak na tak" czyli po naszemu: lać nie leje, ale sucho nie jest. Mruczmen w czasie oględzin lasu musiał często wycierać okularki :)

 

poniżej zdjęcia lasu w kuchni:

http://art.idl.pl/dom/lasek.JPG

 

w salonie, w głębi pręży się wykusz

http://art.idl.pl/dom/lasek2.JPG

 

i w małym pokoju

http://art.idl.pl/dom/lasek3.JPG

 

Zaradność moich mężczyzn mnie zaskakuje, wszak ojciec harcerzem był i byle ulewa mu nie straszna, a ponieważ inżynierem również być nie przestał to bez rysunku technicznego ni hu hu

(aha, gwoli sprostowania komentatorom: to mój prywatny, osobisty ojciec, tak więc w rolach głównych zwykle występują Mruczysław i jego teść )

 

http://art.idl.pl/dom/pudlo.JPG

 

A pudło owe i zamknięty w nim rys techniczny (kto chce skan?) jest potrzebny do graffiti na ścianie imitującego schody, co wspomaga znacznie wyobraźnię naszych osi(o)łków, rob(o)ali kochanych i zmniejsza znacznie prawdopodobieństwo późniejszych nerwów inwestorskich.

REKLAMA - w innych przypadkach polecam Valerin Forte ;) PO REKLAMIE

Tak więc Mrukman i Ojciec wyrysowali piękne schody, którym to nie ufam i jestem PRZEKONANA, że kiedyś na pysk z nich polecę. Cóż, minus projektu, trza się naumieć chodzić bezpiecznie.

 

http://art.idl.pl/dom/rysuja2.JPG

 

http://art.idl.pl/dom/rysuja.JPG

 

a dziś PADNIJMY plackiem w intencji NIEPADANIA jutro, bom beton znów zamówiła, rzęsami wachlując i szkoda by było fatygi.

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SCHODY

 

Schody to jest to, co ostatnio spędza nam sen z powiek, ponieważ jest to pięta Achillesowa tego domu, normalnie lipa. Wolałabym mieć schody proste, ze spocznikiem, ale tu się po prostu nie da, za mała jest klatka schodowa i trzeba upchać moc stopni na małej powierzchni. Mam nadzieję że jakoś będzie się dało z nich normalnie korzystać, gdyż ja mam WYJĄTKOWY talent do eee mimowolnej samodestrukcji.

Dziś- sobotę - sponsorują pokrycia dachowe, byliśmy tu i tam popytać, podotykać, pooceniać. Przy okazji odwiedziliśmy "stare śmieci" czyli tę część za-miasta, gdzie chcieliśmy kupić działkę. Okazało się, że wszystkie te, które kiedyś braliśmy pod uwagę a zarazem te same, które wg agentów nieruchomości "już, już prawie są sprzedane, już ktoś się decyduje na dniach, więc trzeba się spieszyć z decyzją...." stoją wciąż puste. Taa, siła marketingu co?

Jeśli chodzi o pokrycia naszego Mrukhausa to wciąż mnie zadziwia sceptycyzm do blachy. Naprawdę nie wiem czemu ktoś się upiera że badziewna, najtańsza dachówka, która wygląda na wystawce jakby ktoś ją przeżuł i wypluł jest lepsza od dobrej szwedzkiej blachy? A już nosi mnie jak przychodzę po konkretny towar a ktoś wciska mi coś innego. No wyobraźcie sobie drodzy, wchodzicie do sklepu z butami w celu kupienia trampek a ktoś wciska wam szpilki i mówi: no w takiej samej cenie przecież, a teraz wszyscy chodzą w szpilkach, są takie modne... no o co kaman?

Zauważyliście, że w składach budowlanych zawsze MUSI być jakaś kobita? I pomijam tu te, które naprawdę znają się na rzeczy, bo są takie wyjątki, ale zwykle w 80% są to blond Niunie, co to tylko klientów mają zawachlowywać rzęsami i pachnieć, co by miło było, wszak do składów przybywają wyłącznie mężczyźni.

Scenka z dziś:

Wchodzimy zapytać o blachę i dachówkę, kierują nas do blond panny, owszem, niebrzydka, a więc konkurencja, blond tapir, paznokcie na 15 cm, dwa rozmiary za małe spodnie (typu patrz_jaka_jestem_szczupła) i nienaganny makijaż. Rzęsy do nieba, macha nimi i robi wiatr uśmiechając się jak to blondi mają w zwyczaju.

Mruczku -"dzień dobry chcieliśmy zapytać o pokrycia dachowe"

Niunia -"taaak? " (mach, mach rzęsami)

Mruczku -"no co macie, co polecacie? czy można u was zobaczyć też blachę?"

Niunia -"blachę eeee... no mamy, ale blachą to ja się nie zajmuję, ale nie bierzcie blachy, weźcie dachówkę, lepsza jest" (mach, mach, mach..)

Mruczku-"no a z dachówek co można wybrać?"

Niunia - "no tu stoją takie.... no takie brązowe.. o jakie brudne"

Mruczku -"to cement czy ceramika?"

Niunia - "nooo ceramika, ale cement można obejrzeć na zewnątrz, ojej takie to brudne, pokazałabym Państwu, no ale brudne są..."

Mruczka - "to może jakiegoś maila do wyceny można poprosić?"

Niunia - "tak, tak" (mach, mach)..... po chwili dopiero impuls znalazł mózg i panna schyliła się po wizytówkę.

 

Rany julek, nie mam nic do ładnych kobiet, ale naprawdę takie jak ona psują nam reputację. Czy naprawdę uroda nie może iść w parze ze zwojami mózgowymi?

No nic, takim i tak jest łatwiej, chociaż ja nie zamieniłabym mojej (reklama) błyskotliwej yntelygencyji na te długie rzęsy (po reklamie) :)

 

Zdjęcia z dzisiaj, domek nocuje już prawie pokryty stropem

 

2011-07-02%252520%2525281%252529.JPG

 

2011-07-02%252520%25252816%252529.JPG

 

2011-07-02%252520%25252818%252529.JPG

 

2011-07-02%252520%25252822%252529.JPG

 

2011-07-02%252520%25252823%252529.JPG

 

2011-07-02%252520%25252826%252529.JPG

 

wiatrołap:

2011-07-02%252520%25252824%252529.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIECH KTOŚ ZAKRĘCI TĘ WODĘ

 

Gdyby tak się stało, że pogoda łaskawie by poczekała TE DWA dni to ja już dawno byłabym z Mruczkiem na urlopie. Taaa, GDYBY tak było to schody i strop podlewałyby się same strugami deszczu a my leżelibyśmy bykiem. GDYBY tak było miałabym taniej beton (o tym za chwilę), GDYBY tak się stało, ale nie nie stało i mam nadzieję że ostatecznie stanie się jutro.

 

Dzwonię dziś do mojego betonowego czarodzieja (a czarodzieja bo ostatnio go skomplementowałam, co mu się zresztą bardzo spodobało, że on to zawsze dla mnie ten beton z niczego wyczaruje... hehe, i kto powiedział, że mężczyźni nie są próżni, e?) No więc dzwonię do czarodzieja a on mi na to: "Mruczka! ale nie ma opcji, NIE MA OPCJI, żeby ten beton był, ani jutro ani w piątek ni w sobotę, kaplica, kaput, amen, bo leją jakąś wielką płytę i nie biorą żadnych zleceń indywidualnych." No to zwątpiłam, zwłaszcza, że (jakem prorokini) PRZEWIDZIAŁAM, że oto na pewno znów zabraknie stali. Majster mówi: nieeee, nie zabraknie, mamy dosyć... uśpili mą czujność i znów wczoraj usłyszałam, że "STAL! STAL!!! gdzie jest stal?? natychmiast trzeba przywieźć stal!". Niniejszym apeluję do siebie: Mruczka! ty ludziom nie wierz, ty sama sprawdzaj, ty bądź bab budowniczy upierdliwy i brzęczący, bo intuicji TRZEBA ufać, nie ludziom. No więc klątwa schodów dodatkowo wytknęła nam ten brak stali, którą trzebaby je zazbroić, koniecznie, żeby jutro zalać.... ale ni ma stali.... ni ma betonu... ni ma deszczu aaaaaaaaaa, jak nie urok to to drugie, ech. Skoro przestało lać, to inne rzeczy się mszczą. Oklapłam lekko i przestałam wierzyć że w ogóle w tym miesiącu się zalejemy... (zalejemy ale chyba procentami ze smutku i żalu :p )

Zrobiłam dwa głębokie wdechy i heja dzwonić gdzie indziej po beton, walczyć, wyrywać, kąsać...

-"ależ oczywiście, że mamy beton i oczywiście będzie na jutro"

no i po co ja ostrzyłam te pazury? :)

zdążyłam ten beton zamówić, zapłacić a tu dzwoni zdyszany czarodziej, że owszem, że ach, że on ZAŁATWIŁ i wyczarował specjalnie DLA MNIE, bo ja stała klientka i w ogóle...

-"eeeee, taaaaaaa, noo, a ja już zamówiłam...."

-"ojej" :(

Ponieważ nie lubię smutnych czarodziejów - obiecałam mu, że następny beton oczywiście u niego.

W ogóle facet jest przyjemny, co się rzadko zdarza, jak się przekonałam, w branży budowlanej. Ciekawe czy facjatę ma tak samo miłą jak głos... Mruczkowski! nie fochuj, no zastanawiam się tylko .. :)

 

Stal przyjechała, o dziwo NATYCHMIAST, co oznacza, że w dwie godziny, tak więc mamy oręż, będziem walczyć!

 

Kolejna zgryzota to schody. Okazało się, że schody pokonują wszystkich, jedzą na śniadanie starych wyjadaczy, inżynierów i wszystkie mądre głowy co nad nimi dumają, a nawet jeśli projektowo zostały poskromione, ujarzmione i rozrysowane to i tak wygrywają w trakcie szalowania. Dla mnie ważne jest by były bezpieczne i wygodne, ale moi mężczyźni chcą by były co do centymetra tak jak mają być. Obawiam się, że ta walka skończy się jednak wynikiem 1:0 dla schodów. No nic, ostateczna rozgrywka jutro a potem się zobaczy.

 

Przy okazji wyszło, że ścianka do poprawki nie jest krzywa tylko w tym jednym miejscu, ale ma też krzywy otwór drzwiowy. Cóż, można się cieszyć, że go w ogóle ma, bo swego czasu, o czym zapomniałam wam napisać tato mój uratował drzwi w innym miejscu. Murowały sobie nasze osiłki zgrabnie i szybciutko myk myk, cegła, zaprawa, cegła, zaprawa....

mój tato, jako główny pilnujący rzucił im okiem na ręce i...

"- eeeee, Panowie... a tu w projekcie chyba są drzwi?"

"-ojej! rzeczywiście"- tak szybko jak murowali, tak szybko teraz rozbierali ścianę, żeby majster nie zauważył, że zamurowali wejście z wiatrołapu do domu :)

 

koniec gadaniny na dziś, mam pakt z cumulonimbusami, że jutro mają wolne, lejemy po południu stroooop.

 

wiedźmowate schody:

 

2011-07-05%252520%2525281%252529.JPG

 

2011-07-05%252520%25252818%252529.JPG

 

2011-07-05%252520%25252823%252529.JPG

 

2011-07-05%252520%25252817%252529.JPG

 

balkon

 

2011-07-05%252520%25252814%252529.JPG

 

terivka po raz ostatni:

 

2011-07-05%252520%25252812%252529.JPG

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UFF ZALANE

 

Moi drodzy czytacze - kolejny etap za nami. Dziś będzie krótko i bardziej obrazowo niż opisowo. Zaczynamy:

 

1. Schody się poddały, opierały się skubane ale jednak udało się je zwalczyć i zalać

 

2011-07-06%252520%25252860%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%25252842%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%25252823%252529.JPG

 

2011-07-06tato%252520%25252826%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%2525284%252529.JPG

 

2. strop, dla tych, którzy planują lane schody i będą kombinować tak jak my (nasze są wydłużone, aby były mniej strome) przypominam, że trzeba cofnąć strop przy łazience, żeby się w łeb nie walnąć.

 

Domek#5626339064628190418

 

2011-07-06tato%252520%25252840%252529.JPG

 

Domek#5626338009275849314

 

piękna była ta pompa, tak czerwona, z czerwonym kierowcą, i czerwone betoniarki pojechały każda w inną stronę :) dopiero za chwilę nas znalazły.

 

2011-07-06%252520%25252848%252529.JPG

 

2011-07-06tato%252520%25252819%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%25252826%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%25252830%252529.JPG

 

a na koniec zalane zostały jeszcze fundamenty pod słupki, na całość dzisiejszego lania poszło 15,5 kubika i było to ciut za dużo.

 

2011-07-06%252520%25252867%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%25252815%252529.JPG

 

2011-07-06%252520%2525289%252529.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

URLOPOWO

 

2011-07-07%252520%2525282%252529.JPG

 

No tak, mamy przerwę, Mruczki się urlopują na wsi, beton się urlopuje na domu, każdy zadowolony. Będąc jednak na wyjeździe oglądamy domy to tu to tam. Wybraliśmy już dach i pomimo mojej pierwotnej sympatii do blachy, nie da się zaprzeczyć mężo-Mruczkowym argumentom, że skoro dachówka w tej samej cenie i to ceramiczna.. Miała być blacha Ruukki Monterey, ale ostateczny wybór padł na Holenderkę Tondacha w kolorze brązowym. Szkoda że kolor brązowy jest do wyboru tylko jeden :) Zamówiliśmy też więźbę - świerkową. Okna się robią, będą mam nadzieję szybciej niż dachówka, spec od okien mówi że będzie je można wstawiać już po wstępnym pokryciu dachu folią. Zastanawiamy się tez nad wyglądem tych naszych spornych słupów do dachu. Otóż są dwie opcje: albo zostawić je drewniane jak w projekcie, ale moim zdaniem muszą one być wtedy grubaśne - wypaśne, żeby jakoś wyglądały, albo zrobić je betonowe, ale tym razem nie grube, acz zgrabne o niewielkim fi i pomalowane na kolor elewacji lub przeciwny (kolor naszego domu to jasne coś w tonacji budyniu waniliowego albo kawowy i do tego goooorzrzka czekolada na wykuszach, jaskółkach itp) Także mamy oczy dookoła głowy i oglądamy wszędzie wszystko i skrzętnie notujemy w pamięci to, co nam się podoba.

Na koniec kilka ostatnich zdjęć, zwłaszcza, że znów grasuje Sika-czu, ten lub inny ;)

 

2011-07-07%252520%2525286%252529.JPG

 

2011-07-07%252520%2525281%252529.JPG

 

2011-07-07%252520%2525285%252529.JPG

 

stwierdziliśmy ponowną obecność kota - graficiarza, jak on to skubaniec zrobił, że na całym betonie zostawił jedynie dwie łapki? dla przypomnienia: w takim samym układzie jak niegdyś na fundamentach, jakiś koci zorro czy jak?

 

2011-07-07%252520%2525289%252529.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

LEJE-MY

 

Po dżylionach dni deszczowych tego lata, dzięki którym zaczęto mówić że w Polsce latem jest pora deszczowa, my lejemy dzisiaj wieniec, na przekór tej wodzie, co jeszcze wczoraj padała złośliwie, dom namoknięty jak ta gąbka, myślę że strop się wysezonował że hooo ho.

Mamy już kolanka.. a co by nie gadać za dużo, obrazki wklejam:

 

IMG_1125.JPG

 

IMG_1126.JPG

 

IMG_1133.JPG

 

IMG_1138.JPG

 

Czy ja mówiłam kiedykolwiek, że budowa jest przyjemna? eee, jeśli tak, to odszczekuje. Nie jest, zwłaszcza jak się w pracy siedzi, z grypą i załatwia beton znikąd na wczoraj... No i wiem skąd te wścieklunki inwestorów na ekipy, oni zawsze widzą świat inaczej, ale nie napiszę co jest krzywo, muszę się z tym najpierw sama uporać :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

URLOP 2 czyli kto zaczarował te chmury?

 

No wiecie co? żeby latem taka jesień była, człek se rozbił urlop na dwa, żeby prawdopodobieństwo na pogodę zwiększyć a tu się okazuje, że chyba najlepsze to już za nami. Bo chyba czerwiec to był najlepsiejszy dotychczas. No to sobie pada, burze krążą jak złowrogie psy i warczą to tu to tam na niebie a u nas budowa stoi i mocy nabiera wieniec, który fuksem zalał się w międzyburzowej porze (między jednym a drugim piorunem, he he).

Póki co czekamy na więźbę i na dachówkę, modlę się, żeby nie było cyrków jak z cegłami i że dojadą bez przeszkód, bo to już chyba koksownik niedługo trza będzie stawiać, temperatura spada do 14 stopni (w sierpniu!) i pomarzyć można o krótkich spodenkach. Obyśmy zdążyli zamknąć ten dom zanim spadnie pierwszy śnieg.

Poniżej parę fociaków:

 

IMG_6507.JPG

 

Domek#5639709142905145538

 

IMG_6512.JPG

 

IMG_6514.JPG

 

Rodzic opowiadał, jak to zmókł ostatnio na budowie, bo mu się wydawało, że ta chmurka taka, to niegroźna będzie i pokapie tylko. Stwierdził, że nawet dobrze, że pokapie to podleje roślinkę, co ją w domu hoduję już, bo w mieszkaniu nie mam dla niej miejsca, no to wystawił delikwenta. Jak lunęło to się rzucił w samochodzie szybki podnieść, potem pogalopował zamknąć drzwi do garażu z parasolem, który niewiele mu dał bo go deszcz zaatakował kapilarnie od spodu (pamiętacie wpis o ciężkich portkach?) Kiedy bieguniem wracał, wyrwało mu parasolek, więc deszcz poprawił mu i z góry. Przebiegając koło domu zlitował się nad ów roślinką co w łeb dostawała litrami, to się rzucił ją ratować, skoro i tak już chlupało mu w majtkach. Wbiegając do domu zauważył wodospad zamiast schodów, więc nie mając już nic do stracenia rzucił się do ratowania zalewanego dobytku dolnej kondygnacji. I tak to sprało rodzica, co to niedocenił, że pogoda zmienną jest. Jedyny zadowolony z tej sytuacji wydawał się strop, wieniec i inne ustrojstwa betonowe.

No i Mruczka, co słuchając opowieści rżała ze śmiechu jak młody quń :)

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PO URLOPIE... teraz to już nie na żarty

 

I znów trzeba będzie pokonać siebie i tysiąc pięćset myśli typu: rany jak mi się nie chce... No ale wróciliśmy. W tym roku wakacje krótkie acz intensywne, zresztą trza się cieszyć że w ogóle były, patrząc wstecz na rady miłych typu: "zachciało wam się budowy to teraz macie dwa lata wycięte z życiorysu". Mruczek zorganizował szybki wyjazd ze względu na miauczenie żony, że choćby na 5 minut, ale się stąd wyrwijmy i bądźmy poza zasięgiem.

Po powrocie zastała nas niespodzianka: sąsiad zdjął humus. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że:

1. mamy już sierpień, hmmm, nieco późno się kolega obudził

2. nic nie wskazywało na to, żeby w tym roku ktokolwiek miał się budować obok nas

3. pojawił się znikąd i w przeciągu kilku dni myk i już nie jesteśmy jedyną budową na ulicy, podobno chce zadaszyć dom w tym roku... pfff, prawda?

no cóż, do sąsiada, jak do kreta, trza się przyzwyczaić ;) a tak na serio ma to swoje plusy i minusy.

 

minusy są takie:

- dotychczas przez jego działkę ciągnęliśmy kabel prądowy, teraz to trzeba będzie z nim gibać dookoła, mam nadzieję że jeszcze tylko przez 2 tyg.

- za naszym domem wyrósł dwa, ba, trzy razy większy kopiec ziemi niż nasz i psuje widok

- w ogóle ten dom to landara będzie, bo podobno 230 m i zasłoni nam drogę.

- rozjeżdżą nam drogę... na miazgę z masełkiem

- będą hałasować i spłoszą nam sarny (dołożymy też kunę i pająki jakby co, niech je też płoszą)

 

plusy, pomyślmy...

- sąsiad może być fajny ... eee no i sąsiadka też

- sąsiad może być pomocny, a nuż soli, cukru, cementu zabraknie?

- sąsiad dołoży się do drogi, nawet jeśli jeszcze o tym nie wie no nie?

- sąsiad będzie się kręcił w okolicy, siłą rzeczy będzie dodatkowymi oczami

- jest gdzie wysłać kunę :)

 

A co do naszej budowy to znów czuję efekt swędzenia siedzenia i nieodpartą chęć pogonienia wszystkich wokół, niech się już coś dzieje. Po ostatnich niemiłych doświadczeniach z cegłami nawet MYŚLEĆ nie chcę że to się może TFU powtórzyć TFU z elementami dachu TFU! No, a skoro już oplułam monitor i skrzyżowałam palce i odpukałam w drewnianą komodę (czarnego kota nie mam, niestety) to myślę że może być tylko dobrze.

Tak więc czekamy na więźbę, dachówkę i dobrą pogodę.

 

A żeby coś wam na oczka rzucić to proszzz, parę zdjęć urlopowych, autorstwa mua:

 

zachód był pyszny, aparat udało się ustawić tak, że wyszło bajkowo, zdjęcie nie tykane w Photoshopie, serio, serio

 

DSC03603.JPG

 

mewy, uwielbiam je fotografować, co chwile są inne

 

DSC03660.JPG

 

DSC03558.JPG

 

DSC03709.JPG

 

jezioro turkusowe, niedaleko Międzyzdrojów, to zdjęcie też nie jest obrabiane graficznie, naprawdę jezioro ma taki dziwny kolorek.

 

DSC03783.JPG

 

sjesta małych żubrząt, żuberków? żubrzątek?

 

DSC03768.JPG

Edytowane przez Myometis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...