Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Moni i dom się wykańczają - komentarze do Parkowej


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 10,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Boszeeeee, jak ja bym chciała, żeby ktoś mi te jęczące dzieci tak zabrał na 1 dzien... Wiele bym oddała za kilka godzin BEZCZYNNOŚCI>

 

Ja ostatnie 3 tygodnie miałam dziecko częściowo z głowy. Na trochę została u rodziców. Ostatni tydzień była teściowa.

Teraz nie potrafię się*odnaleźć i mam wrażenie, że z Lil nic już*nie załatwię.

Na samą myśl o zapinaniu jej i wypinaniu z fotelika w zimowych kurtkach mam dreszcze :sick:

 

Odebrałaś mojego priva? Co z tymi drzwiami w końcu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monia - a co jest takiego traumatycznego w zapinaniu i wypinaniu dzieci w zimowych kurtkach? :)

Poluźnia się trochę pasy w foteliku i tyle :)

 

Dla mnie jest!

 

To co napisała Moni wystarczy.

Ja jeszcze dodam, że muszę ją w aucie czasami rozebrać. Bo jej zawsze "godońcio"! jeśli jedziemy dłużej niż 20 minut (a w Wawie o to nie trudno)

Nie no, masakra

Jak jedziesz w jedno miejsce - spoko. Ale jeśłi trzeba podjechać tu, tam i jeszcze gdzieś - katorga

 

No. Małżonek się pochwalił. Podaję dalej

 

IMG_8658.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monia - no to jak rozbierasz i ubierasz to niestety robi się z tego faktycznie masakra.

I dużo większa szansa na przewianie, bo rozbieranie się ciężko robi ze środka samochodu.

Ale to pewnie doskonale wiesz :)

Próbowałaś zimą nie używać mocnego grzania?

Bo większość tego typu problemów się pojawia kiedy po wejściu do samochodu, ustawia się temperaturę 20+ stopni, więc dmuchawy dmuchają gorące powietrze.

 

Mężowi gratulujemy - zarówno świetnie wykonanej pracy, jak i dużych pokładów wolnego czasu (pozdrowienia dla pracujących w świątek-piątek i weekendy) :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W najgorszym czasie zdarzyło mi się powtarzać tę czynność do 20 razy dziennie (liczyłam)

Faktycznie bezproblemowo ... sielanka :p

Sorry, ale nadal nie widzę problemu.

Może po prostu masz do tego negatywne podejście i dlatego tak Cię to męczy i irytuje :)

 

Inna sprawa że takie 20 wsiadań/wysiadań jest jednak meczące dla dziecka.

No ale teraz masz Teściową ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Salik, nie piernicz, ok? Ja zapinam i wypinam jedno dziecko (które nie znosi jeździć samochodem i za każdym razem jest walka) jakieś 10-16 razy dziennie (rekord trasy - to 13 przystanków, czyli 26 razy walczyłam z pasami), do tego drugie minimum raz, jak ze szkoły przywożę, a zazwyczaj bliżej też 4 (na szczęście sam się rozpina). Na samą myśl o wyciąganiu i wkładaniu, walce z pasami, potem rozkładaniu wózka i na samym końcu nakłanianiu towarzystwa, żeby poszła do domu (a mam z parkingu jakieś 80m, w tym po drodze plac zabaw, grrr), mam dosyć. I jeszcze młodsza za każdym razem rozbiera się sama - buty, skarpetki, czapka - co się da. Co zaparkuję, to muszę ją jeszcze ubrać.

 

Monia, śliczne, pogratuluj mężowi/ daj buziaka/ whatever ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka tam solidarność jajników.

Po prostu musicie sobie dzieci wychować żeby się nie rozbierały w samochodzie :)

Madeleine - małe wózkowe to co innego trochę jakby.

Ja też traumatycznie wspominam czasy wożenia niemowlaków i mały fotelik - bo zwyczajnie niewygodnie się go wpinało (inna sprawa że teraz większość fotelików w tej grupie ma już bazę).

Ale Lili już nie jest niemowlakiem i nie jest wózkowa.

 

ATSD - jak Wy to robicie że z dzieckiem tyle razy dziennie wsiadacie/wysiadacie?

U nas jeśli się szykowało spore jeżdżenie po sklepach/składach, to po prostu jedno z rodziców zostawało z dziećmi w domu i tyle.

 

Monia - te ramki Hagera do złudzenia przypominają ramki B.Kwadrat :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do tej pory walczę z pasami u Emila... kilka razy złapała mnie policja... ale teraz nie odpuszczam... Ja zapinam, młode też...

Jak był mały kupiłam fotelik... woził się w samochodzie , a młode wcale a wcale nie chciało jeździć w foteliku. Nie było jeszcze wówczas obowiązku... I nie powiem byłabym wykończona... Teraz jak jeżdżę, to już z dużym chłopakiem w sumie i samoobsługowym... ale nie włączam ogrzewania na dużo +, ale tylko tylko, żeby mi ręce nie zamarzały... No a jak jedziemy dalej to oczywiście rozbieranie i jazda w ciuchach z ogrzewaniem....

 

I współczuję tyle razy walczyć z dzieckiem....

Do przyjemności to na pewno nie należy... aaaa i jeszcze powiedzcie mi dlaczego dzieciaki nie lubią jeździć w fotelikach... Tak myślę, że te plastiki pokryte pokrowcem parzą w tyłek i są twarde jak diabli... Z tego tez powodu i ja bym nie lubiła fotelików.

Producenci chyba sami dla siebie ich nie zaprojektowali... sami jeżdżą w wypaśnych brykach i siedzą w miękkich podgrzewanych siedzeniach ;)

 

A latem klimy używam tylko do przewietrzenia auta... albo tak tyko tylko... bo później przeziębienia i zatoki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka tam solidarność jajników.

Po prostu musicie sobie dzieci wychować żeby się nie rozbierały w samochodzie :)

Madeleine - małe wózkowe to co innego trochę jakby.

Ja też traumatycznie wspominam czasy wożenia niemowlaków i mały fotelik - bo zwyczajnie niewygodnie się go wpinało (inna sprawa że teraz większość fotelików w tej grupie ma już bazę).

Ale Lili już nie jest niemowlakiem i nie jest wózkowa.

 

ATSD - jak Wy to robicie że z dzieckiem tyle razy dziennie wsiadacie/wysiadacie?

U nas jeśli się szykowało spore jeżdżenie po sklepach/składach, to po prostu jedno z rodziców zostawało z dziećmi w domu i tyle.

 

Monia - te ramki Hagera do złudzenia przypominają ramki B.Kwadrat :)

Moja panna już nie jeździ w pierwszym foteliku, ale nadal głupiutka i nie wie, że naprawdę na 3 minuty nie ma co się rozbierać w samochodzie.

A bazę oczywiście miałam, ale i tak nigdy nie wypinałam fotelika z niej.

 

U Was jest inaczej, pewnie dzieci w przedszkolu, jak chcecie coś załatwić, albo jedno zostaje w domu.

Ja nie mam ich komu zostawić - i tyle. Jeśli mąż jedzie na budowę, to sam albo ze starszym, poza tym wraca późno z pracy, jak dzieci spać idą. Nie mam jak zostawić mu dzieci i jechać załatwiać. Czasem wyjeżdża za granicę, wtedy jestem całą dobę sama - a budowa trwa. Sama z nimi wszędzie jeżdżę i wszystko załatwiam, budowa, zakupy, lekarze. No, mam opcję uśpić małą w samochodzie i jej nie wyjmować - ale do zrobienia jedynie na budowie, bo przecież do castoramy nie pójdę bez dziecka.

W poniedziałek - rano budowa, potem jadę po uchwyt do prysznica, odebrać silikon, szukać kątowników, wrócić na budowę, do domu obiad, po starszego do szkoły, powrót, spacer, kolacja, spać. 7 razy zapinam, 7 razy wyciągam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do tej pory walczę z pasami u Emila... kilka razy złapała mnie policja... ale teraz nie odpuszczam... Ja zapinam, młode też...

Znaczy że jak - jeździłaś z dzieckiem z odpiętymi pasami?

Albo bez fotelika w ogóle?

 

Madeleine - teraz dzieci w przedszkolu/szkole (o ile zdrowe), ale pamiętaj że obydwoje pracujemy.

A dzieci nie mogą siedzieć do 20-ej na świetlicy, więc po pracy trzeba je odebrać.

Rozumiem że mąż pracuje, ale są jeszcze weekendy, święta i inne okazje.

U nas na etapie 'szukamy rzeczy do wykończeniówki' żona jeździła po pracy do sklepów, a ja odbierałem dzieci albo brałem urlop i siedziałem z nim w domu.

Tak samo w weekendy, z tą różnicą że wtedy nie można było dzieci odstawić do przedszkola/szkoły...

 

Tak w ogóle to Was podziwiam dziewczyny - że Wam się tak chce 15 razy dziennie jeździć na budowę, po każdą pierdółkę do sklepu itd.

U nas wykonawcy mają powiedziane że jak coś im potrzeba to albo mówią z zapasem albo jadą sobie sami do najbliższego składu budowlanego i kupują samemu.

Jak bym tak miał codziennie jeździć po każdą pierdółkę i ją zawozić na budowę, to bym chyba faktycznie wykorkował po 2 miesiącach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem wiem, ciężko powiedzieć, kto ma gorzej. O ile dzieci zdrowe i wszystko jako tako się kręci, to pewnie porównywalnie. A jak się zaczyna sypać, to wszystkim i jest równie kijowo.

W weekendy i święta ciężko coś się w sklepach załatwia ;) A wtedy mój mąż raczej siedzi na budowie (jak teraz), bo podłącza ledy, grzebie w szafie, albo ma szkołę itd. No, wczoraj kuchnię kupowaliśmy. (w czwórkę - ale był sajgon...) Ogólnie i tak uważam, że ma gorzej niż ja. Urlopu ma zaległego sporo, nie ma jak wybrać.

 

Ja nie załatwiam wszystkiego panom, po to mają rachunek otwarty w hurtowni i drobne, żeby kupili, jak im czegoś brakuje. Rzadko są sytuacje, gdy czegoś tam nie ma (jak teraz silikonu - a że nie chcę stać i czekać na zmiłowanie, jadę go załatwić). Ja jeżdżę i załatwiam sprawy kluczowe, czego nie udaje się dopiąć przez internet/ telefon.

 

A poza tym uwielbiam budować dom :D Miłej niedzieli, lecę dziecko budzić i obiad robić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...