Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasze miejsce na ziemi... - Komentarze


agalind

Recommended Posts

Dzikiego zająca da się zmęczyć. Wiem bo ganialiśmy takiego, we 4ro plus pies, po ogrodzie sąsiadki. Dotąd się nie dawał dopaść, aż prawie padł ze zmęczenia :hug: Oby Twojego humoru nic nie zamęczyło

 

Pestko, gdzie Wy mieszkacie? Jak nie łoś to zając :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

35 km od Pałacu Kultury i Nauki :rotfl: Dodaj do tego stado saren (bywa, że przyglądają się zza płota jak pracuję w ogrodzie) i rykowisko (300 m od okna w kuchni), dziki, lisy, czaple, myszołowy, że nie będę już wymieniać masy ptaków. Mieszkamy na obrzeżu Mazowieckiego Parku Krajobrazowego i jak się zamachnę zdrowo kamieniem, to mogę do granicy drzew leśnych dorzucić.

Kilka lat temu w centrum Zalesia Górnego znajomy rozbił samochód na łosiu. Co tam moje spotkania z żywym przy czymś takim.

 

Zając 2 czy 3 lata mieszkał w ogrodzie sąsiadki. Nawet z psami był zaprzyjaźniony. Postanowiła go wygnać dopiero jak zaczął szkody robić w roślinach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 km od Pałacu Kultury i Nauki :rotfl: Dodaj do tego stado saren (bywa, że przyglądają się zza płota jak pracuję w ogrodzie) i rykowisko (300 m od okna w kuchni), dziki, lisy, czaple, myszołowy, że nie będę już wymieniać masy ptaków. Mieszkamy na obrzeżu Mazowieckiego Parku Krajobrazowego i jak się zamachnę zdrowo kamieniem, to mogę do granicy drzew leśnych dorzucić.

Kilka lat temu w centrum Zalesia Górnego znajomy rozbił samochód na łosiu. Co tam moje spotkania z żywym przy czymś takim.

 

Zając 2 czy 3 lata mieszkał w ogrodzie sąsiadki. Nawet z psami był zaprzyjaźniony. Postanowiła go wygnać dopiero jak zaczął szkody robić w roślinach.

 

:rotfl:

Moja rodzina mieszka na Białołęce. Zanim wielkie osiedla tam wparowały ludzie prowadzili tam przy domach małe gospodarstwa. Moja młodsza siostra po wakacjach u rodziny została zapytana w szkole:

Pani: Gdzie spędziłaś wakacje?

Siostra: W Warszawie

Pani: Co widziałaś?

Siostra: Kury, krowy.....

:lol2:

Ale to było jakięs 20 lat temu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj agalind- krajanko z tej samej metropolii i z tego samego regionu Polski. Przeczytałam dziennik (komentarze później przejrzę) - piekny "wypasiony" duży w wysokim standarcie dom postawiliście. Gratulacje, prezentuje się naprawdę pięknie, jak przeżyliście tą zimę (która ciągle trwa)?

Czy to jest kostka granitowa przed wejściowymi drzwiami?

Mieszkam od maja ub. roku. Jestem zachwycona "polską wenecją" piękne krajobrazy, zróżnicowane tereny.

Powodzenia i aby do wiosny, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałam napisać, że za płotem po drugiej stronie drogi pasie się ze 20 koni :yes:

 

Ja jestem z pokolenia, które wywoziło się na wieś w wakacje. Uwielbiałam to. Rozrabialiśmy niewąsko. Jeszcze jako 15-latka zaliczyłam kilka wiejskich przygód. Ale miałam też wuja, który sam niezbyt lubił pracować, więc zaganiał akurat obecne dzieci do pracy i to czasem ciężkiej. Mam masę wspomnień cudownych. Każde dziecko powinno coś takiego przeżyć – zabawa w chowanego w stogach siana, łażenie po drzewach, wspinanie się po belkach w sąsiekach stodoły, włamania do spiżarni po jedzenie dla psów i kotów, podkradanie słoneczników z cudzego ogrodu. Już jako dorosłe panny wyjadłyśmy z moją cioteczną siostrą mak ze wszystkich makówek na polu. Ciotka zorientowała się dopiero jak chciała ziarenka wysypywać z wysuszonych makówek.

A najlepsze było zakradanie się na strych pełen starych gazet i książek. M.in. były tam kompletne roczniki Przekroju od samego początku istnienia pisma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem z pokolenia, które wywoziło się na wieś w wakacje.

 

Ja też:)

 

Uwielbiałam to. Rozrabialiśmy niewąsko. Jeszcze jako 15-latka zaliczyłam kilka wiejskich przygód. Ale miałam też wuja, który sam niezbyt lubił pracować, więc zaganiał akurat obecne dzieci do pracy i to czasem ciężkiej. Mam masę wspomnień cudownych. Każde dziecko powinno coś takiego przeżyć – zabawa w chowanego w stogach siana, łażenie po drzewach, wspinanie się po belkach w sąsiekach stodoły, włamania do spiżarni po jedzenie dla psów i kotów, podkradanie słoneczników z cudzego ogrodu. Już jako dorosłe panny wyjadłyśmy z moją cioteczną siostrą mak ze wszystkich makówek na polu. Ciotka zorientowała się dopiero jak chciała ziarenka wysypywać z wysuszonych makówek.

A najlepsze było zakradanie się na strych pełen starych gazet i książek. M.in. były tam kompletne roczniki Przekroju od samego początku istnienia pisma.

 

Taaak, a siedzenie w żniwa na miedzy i przyglądanie się jak żniwiarze wiążą ręcznie snopki... a potem powrót na wielkiej stercie wozem drabiniastym zaprzągniętym w konie...

A wieczorem czekanie aż babcia wydoi krowy, staliśmy z kubkami w ręce, babcia najpierw z wiadra nalewała kotom, potec cedziła mleko przez gazę i nalewała nam:)

Spanie na sianie w stodole...

Zimą kulig saniami... i jeżdzenie z górki na workach po nazwozach wypchanych słomą:)

Uwielbiałam chowac się w kuźni i podglądać jak dziadek podkuwa konie - to już było rzadko...

Albo oranżada w butelkach z takim zamknięciem z kapslem - oczywiście przechowywana w piwniczce na podwórzu:)

 

Mogłabym tak wyliczać długo...

 

Masz rację Pestko, to dla mnie magiczne wspomnienia - ale się rozmarzyłam...

 

O, albo jak dziadek małej Asi konia do domu wprowadził bo stanowczo zażądałam obecnosci Kasztana a na dworze był siarczysty mróz (daleka zamojszczyzna) - myslałam że babcia na zawał zejdzie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A najgorsze jest to, że nasze dzieci lepiej rozpoznają zwierzęta z ZOO niż gospodarskie. Mój mały jak w ferie przyjechał ze wsi od znajomych cały czas opowiadał, że widział 3 krowy (a były to świnie) ;)

 

No to prawda. Nie wiem tylko z czego to wynika, bo nie wierzę żeby rodzice nie pokazywali od małego zwierząt gospodarskich, choćby w książeczkach.

 

Zapomniałam napisać, że za płotem po drugiej stronie drogi pasie się ze 20 koni :yes:

 

Ja jestem z pokolenia, które wywoziło się na wieś w wakacje. Uwielbiałam to. Rozrabialiśmy niewąsko. Jeszcze jako 15-latka zaliczyłam kilka wiejskich przygód. Ale miałam też wuja, który sam niezbyt lubił pracować, więc zaganiał akurat obecne dzieci do pracy i to czasem ciężkiej. Mam masę wspomnień cudownych. Każde dziecko powinno coś takiego przeżyć – zabawa w chowanego w stogach siana, łażenie po drzewach, wspinanie się po belkach w sąsiekach stodoły, włamania do spiżarni po jedzenie dla psów i kotów, podkradanie słoneczników z cudzego ogrodu. Już jako dorosłe panny wyjadłyśmy z moją cioteczną siostrą mak ze wszystkich makówek na polu. Ciotka zorientowała się dopiero jak chciała ziarenka wysypywać z wysuszonych makówek.

A najlepsze było zakradanie się na strych pełen starych gazet i książek. M.in. były tam kompletne roczniki Przekroju od samego początku istnienia pisma.

 

Oj, Pesteczko Kochana, skąd ja o znam. Od dziecka co roku w wakacje byłam na wsi u zaprzyjaznionych gospodarzy. Co sie tam wyprawiało to tylko osoby, które podobnie jak ja spędzały wakacje wiedzą. Nawet obecnie co roku spotykamy się na żniwach i wykopkach u rodziny męża. Nikt tak nie układa fury słomy jak ciocia Aga:cool: Obok naszego domu są pola i jak w zeszłym roku widzieliśmy jak niedaleko domu snopki stawiali to usiedzieć w miejscu nie mogliśmy. Takie z nas mieszczuchy:D

 

Taaak, a siedzenie w żniwa na miedzy i przyglądanie się jak żniwiarze wiążą ręcznie snopki... a potem powrót na wielkiej stercie wozem drabiniastym zaprzągniętym w konie...

A wieczorem czekanie aż babcia wydoi krowy, staliśmy z kubkami w ręce, babcia najpierw z wiadra nalewała kotom, potec cedziła mleko przez gazę i nalewała nam:)

Spanie na sianie w stodole...

Zimą kulig saniami... i jeżdzenie z górki na workach po nazwozach wypchanych słomą:)

Uwielbiałam chowac się w kuźni i podglądać jak dziadek podkuwa konie - to już było rzadko...

Albo oranżada w butelkach z takim zamknięciem z kapslem - oczywiście przechowywana w piwniczce na podwórzu:)

 

Mogłabym tak wyliczać długo...

 

Masz rację Pestko, to dla mnie magiczne wspomnienia - ale się rozmarzyłam...

 

O, albo jak dziadek małej Asi konia do domu wprowadził bo stanowczo zażądałam obecnosci Kasztana a na dworze był siarczysty mróz (daleka zamojszczyzna) - myslałam że babcia na zawał zejdzie:)

 

Luka, cudne wspomnienia :rolleyes: Chciałoby się byc znó dzieckiem, ale w tamtych czasach. Teraz mało które dziecko bedzie miało takie wspomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj agalind- krajanko z tej samej metropolii i z tego samego regionu Polski. Przeczytałam dziennik (komentarze później przejrzę) - piekny "wypasiony" duży w wysokim standarcie dom postawiliście. Gratulacje, prezentuje się naprawdę pięknie, jak przeżyliście tą zimę (która ciągle trwa)?

Czy to jest kostka granitowa przed wejściowymi drzwiami?

Mieszkam od maja ub. roku. Jestem zachwycona "polską wenecją" piękne krajobrazy, zróżnicowane tereny.

Powodzenia i aby do wiosny, pozdrawiam

 

Witaj w moich skromnych progach. Gdzie mieszkacie na Kaszubach? Dom "wypasiony"? Nie wiem czy o tym samym mówimy;) Mój to zdecydowanie przeciętny zwyklak. Bryła troszkę unowocześniona, ale nic poza tym. Żadnych "wodotrysków";)

Zima choc długa w sensie mieszkania nie dała nam sie specjalnie we znaki. Drogę trzeba było tylko podośnieżać od czasu do czasu, ale właściwie ruch to zdrowie;) Może w kolejncyh latach zaczniemy narzekać, ale na razie nawet zima nam sie podoba. Zreszta nie ma nic lepszego niż zasiaść przed kominkiem gdy za oknem pada śnieg:)

Przed wejściem mamy kostkę betonową z posypką granitową.

 

Masz gdzieś dziennik lub galerię? Z chęcią bym podejrzała jak sąsiedzi mieszkają:)

 

Pozdrawiam i zapraszam częściej. Budowlanych dyskusji tu już coraz mniej, ale na pogawędki "o dupie Maryni" można zawsze liczyć:)

 

Aga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luka, Agaling, dla mnie o były cudowne lata. Nauczyłam się też sporo. Wprawdzie niektóre prace były bardzo ciężkie, np. jako 10-latka dawałam radę narzucić 3 rzędy snopków pszenicy ponad drabiny. Wuj nie oszczędzał ani mnie, ani swoich dzieci. Ale jako przedwojenny ułan miał świetne konie i nauczył jak się z nimi obchodzić, jak jeździć i w siodle i na oklep. Inne wujostwo hodowało krzewy różane i kwiaty cebulowe na eksport, to mi się teraz przydaje.

Ech...

Potem miałam w pewnym sensie przedłużenie tych lat, gdy podczas studiow jeździłam na wykopaliska. Warunki były spartańskie, balangi potężne, a praca ciekawa, chociaż też ciężka. No i ludzie... SUPER i koledzy/koleżanki, i Ci u których mieszkaliśmy. Całe wsie się z nami zaprzyjaźniały. Nawet jedną taką - Mały Płock pod Łomżą – po latach (po stanie wojennym) odwiedziliśmy i było to prawdziwe święto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to prawda. Nie wiem tylko z czego to wynika, bo nie wierzę żeby rodzice nie pokazywali od małego zwierząt gospodarskich, choćby w książeczkach.

 

Chodzi chyba o to, że na żywo bardziej utkwi w małej główce.

Apropos książeczek ze zwierzątkami. Jak mały miał może ze 2 latka oglądał z siostrą taką właśnie książeczkę o wsi i na końcu były pytania, na które dziecko miało odpowiadać. Córka czyta pierwsze: "Kto nam daje mleko?". Odpowiedź syna: "Mama" :eek:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... bedę zaglądać z przyjemnością do sąsiadki (?) bo i towarzystwo doborowe i tematy ciekawe. Sformułowanie "wypasiony" moze niefortunne ale naprawdę b. starannie wykończony i gustowny dom i wnetrza powstały.

Dziennika nie prowadziłam bo budowa na odległość a zdjęcia oczywiście mam "ku pamięci" . Jak dlugo jedziecie z miasta do waszego pieknego domu?

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... bedę zaglądać z przyjemnością do sąsiadki (?) bo i towarzystwo doborowe i tematy ciekawe. Sformułowanie "wypasiony" moze niefortunne ale naprawdę b. starannie wykończony i gustowny dom i wnetrza powstały.

Dziennika nie prowadziłam bo budowa na odległość a zdjęcia oczywiście mam "ku pamięci" . Jak dlugo jedziecie z miasta do waszego pieknego domu?

pozdrawiam

 

Do wykończenia jeszcze nam daleko, ale miło, ze Ci sie podoba:)

 

Skoro zdjecia sa to jakąs galerię może załóż:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śniegu niewyobrażalne ilości; jeszcze pierwsze warstwy nie stopniały a dosypuje ciągle nowy śnieg np. dzisiaj . Mam dużą hortensję rosnącą pod skarpą to do jej podstawy nie mogę się dokopać - ze dwa metry jak nic :mad:. Działka trudna, podmokła, gliniasta, jeszcze nie zagospodarowaną więc jak śnieg stopnieje to się dopiero ukaże błoto ale mimo to - chcę do ogrodu.

pozdrawiam wiosennie(?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Aga:)

cześć Dziewczyny

poczytałam o krowach, koniach i wsi polskiej pieknej i spokojnej i od razu mi lepiej. znaczy powierzchownie lepiej, ale lepiej...

Aga dziękuję za :hug::hug::hug:

ja takiej wsi nie pamiętam, bo rodzinę miałam we wrocku, dla nich to gdzie my mieszkaliśmy to była wieś, więc dla odchamiania narodu uprawialiśmy wędrówki do kulturalnego miasta a oni do nas- ale u nas to zawsze było morze, więc o metamorfozie morza, brzegu i nadmorskich miejscowości na przestrzeni no 30 lat mogę doktorat popełnić:cool:

kocham morze i jego zapach i nawet smrodek lekki morski też uwielbiam:yes::D

w sobotę zaczęłam sezon biegowy - na razie biego-chodzeniowy, biegnę sobie brzegiem a wracam lasem vel odwrotnie ;) - w zależności od wiatru. trudne warunki, bo w lesie miejscami śnieg i potworne błoto, ale nie dam się o nie. boże jakie widoki ja mam, normalnie sobie samej zazdroszczę...jeju, dobrze mi że mi tak dobrze:):lol2:

teraz wieś jest mniej atrakcyjna - tak patrzę na podupadające gospodarstwa wokół - nikomu się nic nie opłaca, nie chce... większość 'fachowców' wieczory i południa w sklepie wiejskim spędza i do domu chwiejnym krokiem wraca... coż, czasy inne

i jeszcze troszkę o przemijaniu..

kojarzycie aktora Mata Damon'a??? jeden z moich the bestest z bostonu - najpiękniejszego i najbardziej chyba europejskiego miasta w stanach, z cudownym południowo-bostońskim akcentem - no ogólnie sam miód na me uszy i oczy tyż....

taki piękny był, jak grał Bourna, psmiętacie ? taki film akcji, ale fajny, moje dziecko go uwielbia (Mat ma inne fajniejsze osiągnięcia w kinematografii, jak ktoś nie widział jeszcze GOOD WILL HUNTING - ja pierdziu, film tak świetny, że normalnie poraża, a piosenka PJ Harvey rozwala, no i tytlułowa Miss Misery - normalnie odjazd....kapcie spadają i jak to mawia nasz znajomy - konstrukcję obala:)

i miałam ci ja w pamięci owego Mata jako Bourna - piekny, czarujący, super hero... oglądałam jakiś film z 2011 roku i myślę sobie ale gość podobny do Mata, tylko jakiś stary... słuchajcie, co się z nim stało... to był on... wygląda jak straszy wuje mojego ukochanego Mata - podtatusiały, lekko papuśny na ryjku - no fuj....mój mąż ze stoickim spokojem - bowiem zna mego bzika Matowego i bostońskiego jednocześnie - stwierdził, patrząc na mnie wymownie - kochanie, WSZYSCY się starzejemy....(wymownie, bo Mat to jakoś ten sam rocznik co ja...:(((

dobra, koniec pierdół

pozdrawiam Was serdecznie, Aga :hug::hug::hug:

i miłego dnia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...