Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recykling 60-latka z plusem


kardamina

Recommended Posts

Pierwsza myśl o remoncie domu zrodziła się, kiedy miałam rozwalone ogrodzenie od strony ulicy. To był lipiec 2010r i generalny remont tejże ulicy - wymiana rur kanalizacyjnych z całą nawierzchnią. Wówczas, miałam na piśmie zagwarantowane "przez miasto", że budowlańcy, którzy musieli rozebrać moje ogrodzenie (zresztą, nie tylko moje), będą musieli założyć mi nowe ogrodzenie. Zrezygnowałam z tego - gdyż doszłam do wniosku, że po co mi piękne ogrodzenie, kiedy mój dom jest paskudny - szkoda pieniędzy na nową bramę i przęsła. Oczywiście, budowlańcy byli zadowoleni, bo mieli znacznie mniej roboty, i ja również. Już wtedy miałam troszkę inne plany, co do wymurówki nowego ogrodzenia. Dlatego, dziś mam frontowe ogrodzenie takie, jakie mam - czyli, tylko zwykłe słupki, osadzoną na nich bramę i siatkę. Nie żałuję tego, gdyż ładne ogrodzenie będzie później.

 

Wracając do wnętrza domu...

 

Zacznę od poddasza.

 

Nie będzie ono nigdy zamieszkane z prostych przyczyn:

1. zbyt mało miejsca na przyszłą klatkę schodową - trzeba byłoby takową dobudować,

2. strop, to tzw polepa (dwa rzędy solidnych desek, między nimi "coś upchane" i to wszystko zalane "jakąś" wylewką) - trzeba byłoby zerwać cały strop, wylać nowy i cały dach podnieść do góry,

3. słabe fundamenty - tu należałoby je wzmocnić i uzbroić odnowa.

4. dzieci - z tego, co widzę, to żadne z nich nie zamierza tu zostać. One mają swoje plany życiowe i nie zamierzam ich w tym kierunku blokować, tylko wspierać. A nawet, jeśli któreś z nich zechciałoby tu kiedyś zostać, to miejsce na budowę nowego domu jest. Także...

 

Poddasze-strych jest potrzebny i będzie potrzebny. Obecne wejście "na górę" znajduje się w łazience. Ot, taki sobie właz strychowy.

 

DSC00300.JPG

 

Jego widok jest równie powalający, jak jego obecna funkcjonalność. Pomijając już samo wejście

 

DSC00353.JPG

 

o, takie sobie "ruchome schody", które muszę przynosić za każdym razem, kiedy chcę wejść na strych - to wieje i kurzy się z niego niemiłosiernie. Non stop muszę myć grzejnik,

 

DSC00297.JPG

 

który jest pod włazem, zamiatać i zmywać. Potrafi to wkurzać - bo, nie ważne czy jest w łazience sprzątane, czy nie jest, to i tak bałagan jest ten sam. Jednym słowem, totalny syf.

 

Planując remont, myślałam o wymianie obecnego włazu, na taki "z prawdziwego zdarzenia" ze schodkami. Jednak, nie. Patrząc na perspektywę "przyszłej" łazienki - ten "wynalazek" będzie zamurowany całkowicie.

Stąd, się wzięło "wejście na strych" z zewnątrz domu. A to, niestety, należy zrobić jeszcze przed wymianą dachu - gdyż, zaraz po tym zamierzam ocieplić strych - tzn, strop wyłożyć watą, a na to położyć deski lub grubą płytę OSB, by spokojnie można było tam chodzić.

Edytowane przez kardamina
zmniejszenie zdjęć
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 770
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Okna.

 

Obecnie mam zamontowane 4 duże okna drewniane podwójne, skręcane (widoczne na pierwszym zdjęciu domu). Wszystko byłoby dobrze, gdyby były one bez "zadziorów", równe i szczelne. Ale, niestety, wieje przez nie, jak nie wiem co. Najgorsze okno jest w łazience.

 

DSC00303.JPG

 

To stare okno skrzyniowe, niewymieniane wcześniej. Tutaj naprawdę wieje i non stop mam nakurzone. A tak być nie może.

Już nie chodzi mi o ten kurz i brud na parapetach, ale o bardzo duży (i nikomu niepotrzebny) ubytek ciepła. Powiem wprost - przez te moje okna zwyczajnie pizga, a nie wieje. Poza tym, po co mi takie wielkie okno w łazience?

 

Drzwi.

 

Są bardzo różne i osadzone na różnych wysokościach.

 

DSC00277.JPG

 

DSC00316.JPG

 

Wiem, że kiedyś było inaczej, że kiedyś remontowano i budowano z tego, kto co mógł i był wstanie zdobyć. Różnice w wysokości ich osadzenia są również związane z różnymi poziomami podłóg. Drzwi łazienkowe są na moje oko zbyt wąskie (szer.65). Taka szerokość będzie "przeszkadzać" z przyczyn praktycznych, kiedy wymienię okno łazienkowe na mniejsze. Przykrym widokiem, są obecnie drzwi zewnętrzne.

 

DSC00306.JPG

 

Niby odmalowane, jednak widać na nich znak czasu, który już zrobił swoje. To drzwi drewniane - szybko się wypaczają w zależności od pory roku i mają miejsce, gdzie wychodzi próchno.

 

Kopia%20DSC00306.JPG

 

Te drzwi zamierzam wymienić w pierwszej kolejności (razem z oknami) - i z pewnością nowe drzwi, nie będą drewniane.

 

Podłogi.

 

Bolą mnie ich różnice w wysokości (6cm, jak nie więcej), zakryte deski płytami pilśniowymi

 

DSC00272.JPG

 

progi

 

DSC00274.JPG

 

i utrzymanie poziomu. Przy czym dodam, że prawidłowe ustawienie mebli lub jakichkolwiek szafek jest niemożliwe.

Najgorzej wygląda "parkiet" z płyty wiórowej.

 

DSC00282.JPG

 

DSC00285.JPG

 

Na samym początku chciałam go cyklinować, jednak po głębszych oględzinach, zrezygnowałam. Jest za mocno zniszczona (czyt. zmurszała i podgnita) stara podłoga z legarami w jednym z narożników. "Parkietową" podłogę mam również w przedpokoju.

 

DSC00325.JPG

 

Z tym, że tutaj płyta jest położona w całości na samym betonie. I tego "betonowego" poziomu podłóg, zamierzam się trzymać w całym domu - dla mnie to punkt wyjściowy. Najbardziej nierówna i zniszczona jest podłoga w kuchni. Obecnie pokryta wykładziną PCV dla zakrycia tych nierówności i dziwnych płytek ułożonych i przybitych do desek. Po prawie dwóch latach, ta gruba wykładzina z filcem wygląda, jak wygląda.

 

DSC00278.JPG

 

Jednym słowem, po całości to wygląda mało ciekawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ściany.

 

Nierówne. Tak samo nierówne są sufity, jak i ściany.

 

DSC00319.JPG

 

DSC00321.JPG

 

DSC00320.JPG

 

Jak widać, nigdy nie były gipsowane i szpachlowane. Aż tak bardzo tego nie widać w jednym z pokoi, kuchni i łazience, gdyż tam założyłam tapety. A przecież wiadomo, że tapeta potrafi zakryć wiele. "Ceratowe" tapety w przedpokoju i werandzie, "odziedziczyłam" po poprzednich właścicielach.

 

DSC00287.JPG

 

Nie były prawie wcale zniszczone, kiedy się wprowadzałam - także... wymyłam je i są - pewnie będą jeszcze przez jakiś czas.

 

Łazienka.

 

W łazience, prócz okna, mam takie oto 2 monstra

 

DSC00299.JPG

 

bojler i wcześniej już opisany, właz strychowy

 

DSC00300.JPG

 

Chcę się ich pozbyć. Nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale chcę się ich pozbyć. Prawdę powiedziawszy, włazu strychowego pozbędę się już całkiem niedługo. Natomiast, kiedy "zniknie" bojler? Tego, niestety, nie wiem.

Ta niewiedza związana jest z kapitalnym remontem łazienki. W przyszłości chcę ją troszkę "przemeblować". A, to już są zupełnie odrębne koszty i inwestycja.

Edytowane przez kardamina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo jasno wszystko opisałaś i udokumentowałaś więc teraz rozumiem to posunięcie. Dom ma potencjał jak każdy który można wyremontować, jedynie totalnie pochylony można potraktować spychaczem . Po drodze do mojej wsi stoi piękny dom z pięknymi czterema drewnianymi kolumnami , dom robi wrażenie. I właśnie wczoraj rozmawialiśmy z właścicielem i wiesz czego się dowiedzieliśmy :jawdrop: cały dom jest zbudowany z materiałów z odzysku. Byłam w szoku i dlatego wierzę ,że jak coś się chce to można zrobić i wierzę w to,że poradzisz sobie z tym włazem oraz bojlerem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zniknięcie" włazu w łazience, jest (wg mnie) jednym z najrosądniejszych posunięć remontowych - ot, taka maleńka i bardzo konieczna przebudowa. W sumie, to dziwię się, dlaczego jeszcze nie jest poobdzierana tapeta nad drzwiami. Bo to, że brudna od przystawiania drabiny, to widać - a, że się jeszcze nie poobdzierała? Hm.... widocznie nikt mi nie wcisnął kitu przy kupnie tapety.

Gożej będzie ze zniknięciem bojlera. Nie wiem, jak to rozwiącac? gdyż bojler jest podłączony do CO - czyli, ogrzewanie w nim wody latem jest elektryczne i zimą z pieca. Podejrzewam, że będę musiała zmienić całą instalację CO... a, to jest już sooory wydatek i raczej nie na obecną chwilę. Są tutaj rzeczy ważniejsze do wymiany niż bojler... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... no to życzę wytrwałości w dążeniu do celu... bo trochę pracy cię czeka a i koszty też będą... wiem coś o tym... swego czasu moja mama też "prostowała" nasz dom, bo też tak jak Ty bała się kredytu i remonty robiła "na raty"... trochę to trwało ale wyszło całkiem nieźle i mogłoby tak już zostać gdybyśmy nie wpadli na pomysł adaptacji poddasza... a co było dalej to już wiesz;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Gorzej będzie ze zniknięciem bojlera. Nie wiem, jak to rozwiącac? gdyż bojler jest podłączony do CO - czyli, ogrzewanie w nim wody latem jest elektryczne i zimą z pieca. Podejrzewam, że będę musiała zmienić całą instalację CO... a, to jest już sooory wydatek i raczej nie na obecną chwilę. Są tutaj rzeczy ważniejsze do wymiany niż bojler... :)

 

...nie jestem hydraulikiem, więc nie chce się wymądrzać za bardzo... nie wiem jak masz zrobioną instalację C.O. gdzie jest piec itd... kiedyś bojler w łazience był chyba standardem;) ( u nas tez był taki a łazienka ma niecałe 4m2) ale pewnego pięknego dnia przyszedł hydraulik odciął kilka rurek zdjął "beczkę" i zamontował w piwnicy obok pieca potem poprowadził 1 nową rurkę do łazienki i połączył ją z rurką, którą ciepła woda leciała do kranów i gotowe... było to jeszcze przed remontem łazienki, więc wszystkie rurki były na wierzchu i taka zmiana nie była zbyt skomplikowana i nie zrujnowała łazienki, wystarczyło zagipsować dziury po stojaku na którym wisiał bojler i przemalować ścianę oraz nową rurkę, pozostała część instalacji była nietknięta... a czy u Ciebie jest możliwość takiej przeróbki???? - na to pytanie odpowie tylko fachowiec, który musi obejrzeć instalacje... spytać nie zaszkodzi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę, nie pytaj mnie o moje CO, bo nie wiele o nim wiem :confused: po prostu, nie zawstydzaj mnie :oops:

Wiem tylko, że musiałam wymienić piec. Wiem, że wszystkie rury mam na wierzchu; grzejniki żeliwne, tylko jeden (we werandzie) jest typu fawiera. I, co najważniejsze - to wiem, że muszę zamknąć jeden zawór przy bojlerze, kiedy u mnie zaczyna się sezon letni. Poza tym, nic więcej nie wiem na temat mojego CO...

Kiedyś takie sprawy mnie w ogóle nie obchodziły - kiedyś, takimi sprawami zajmowała się spółdzielnia... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK więcej pytać nie będę... rozumiem:)... co więcej temat jest mi znany:)... mój mąż "mieszczuch" od urodzenia wychowany w bloku...na początku nawet nie schodził do piwnicy aby rozpalić w piecu bo bał się, że coś zepsuje;) oswajałam go z ta "techniką" krok po kroku przez 5 lat zanim stwierdził, że ten "diabeł" nie jest taki straszny, więc spokojnie masz jeszcze 3 latka w zapasie :lol2:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, no... też jestem mieszczuch i, co prada, przy moim "staruszku" mam czasem dziwne pomysły, ale nie potrzebowałam 5 lat, by stwierdzić, "że ten diabeł nie jest taki straszny" :rotfl: hihi... tylko czasem, nie powtarzaj tego swojemu mężowi :lol:

 

Przy rozpałce w piecu nie ma nic, coby można było zepsuć - trzeba tylko pamiętać o pewnych zasadach i ich przestrzegać. Ot, cała filozofia. Wiem, co może się przytrafić, kiedy nie wcisnę pewnych przycisków w odpowiednim czasie. Hm... wiem - w sumie, to nie wiem, bo nie odczułam tego na własnej skórze (i lepiej bym tego nigdy nie odczuła), ale wyczytałam w instrukcji obsługi.

A wizyta hydraulika, i tak będzie kiedyś u mnie mile widziana i potrzebna - przynajmniej takie "zaproszenie" chodzi mi po głowie. :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uff... mija już mój zabiegany dzionek. I dobrze, bo to znaczy, że za chwilkę pójdę na zasłużone lulu... :)

Oj, moje lulu dzisiaj jest naprawdę zasłużone, gdyż:

1. zamówiłam (a raczej potwierdziłam zamówienie) blachodachówkę, blachę, rynny, folję, śruby, gwoździe, itd., itd… - tzn, wszystko to, co było wypisane i wyliczone na kosztorysie dachu,

2. wespół z moim Pomagierem, wyszperaliśmy dziś na złomowisku fajne kształtowniki potrzebne do całej konstrukcji schodów. Czyli, została jeszcze do wyszperania jakaś rurka na poręcz. Moje schodki będą wyglądały mniej więcej w ten deseń

 

DSC00355.JPG

 

z tym, że moje chodki będą znacznie wyższe i bardziej strome,

 

3. dostałam przesyłkę z jednej z krakowskich firm (...) - na którą ku mojemu zdziwieniu wcale aż tak długo nie czekałam - z programem do projektowania i aranżacji wnętrz. Dużo pozytywnych opinii wyczytałam o tym programie - stąd ten nowy nabytek. Zatem, teraz czas na naukę... i pierwsze projekty.

 

Jednym słowem, dzisiejszy dzionek zaliczam do bardzo udanych... :wiggle:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, no... też jestem mieszczuch i, co prada, przy moim "staruszku" mam czasem dziwne pomysły, ale nie potrzebowałam 5 lat, by stwierdzić, "że ten diabeł nie jest taki straszny" :rotfl: hihi... tylko czasem...

Przy rozpałce w piecu nie ma nic, coby można było zepsuć - trzeba tylko pamiętać o pewnych zasadach i ich przestrzegać. Ot, cała filozofia. ...

 

Widać kobiety są bardziej elastyczne;) lub mniej strachliwe:) ja nie boję się tego "diabła" od kąd skończyłam 11 lat a mój "mieszczuch" chciał mi też udowodnić że to nic takiego i zaraz na początku pewnego dnia sam rozpalił w piecu tylko zapomniał zamknąć drzwiczek na dole i po kilkunastu minutach woda się zagotowała i się przestraszył tego huku w rurach, nie wiedział co ma zrobić a mnie jak na złość nie było w domu...:bash: przy kolejnej próbie zaczęło mu się dymić...;(

Wtedy stwierdził, że może robić wszystko z wyjątkiem pieca.... a ja przystałam na tę propozycję bez oporów:lol: on zmywał naczynia (wtedy nie mieliśmy zmywarki), odkurzał, mył okna a ja za to pilnowałam pieca... dla mnie to był czysty interes:lol2: niestety "męski honor" wziął górę i mój mąż postanowił zaprzyjaźnić się z naszym piecem... owszem trochę to trwało;) ale za to teraz ja schodzę do piwnicy tylko od święta:lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dach? na razie jest stary - nowy ma się pojawić w 2 połowie sierpnia, przynajmniej tak jesteśmy umówieni :wiggle:

z tym, że ten termin może ulec zmianie na moją korzyść . Gdyż, "z pewnych źródeł" dowiedziałam się, iż komuś tam wywaliło piec i narobiło spoooorych szkód - Ci ludzie chyba zrezygnują z wymiany dachu u siebie. Być może ja wskoczę w to miejsce - stąd, tak szybko potwierdzałam zamówienie na dach.

Szkoda mi tych ludzi, bo to przykre - ale... w duszy się cieszę :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jedna rzecz, którą mogę się śmiało już pochwalić... to wbetonowana konstrukcja pod schody strychowe :)

Pozostało jeszcze dospawanie stopni - może jutro, może pojutrze będą dospawane... a, kiedy będzie barjera, to już będzie soooper :wiggle: bo wtedy, będę mogła spokojnie po nich wchodzić i schodzić :sick:

Edytowane przez kardamina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...