Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Moje budowlane zmagania- pogaduchy u Ka_eM


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 785
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Chyba czułam Wasze wsparcie bo było lepiej niż myślałam. A może nastawiłam się na gorsze przeżycia. Tyle się już naogladałam łez i bólu dzieci, że brałam pod uwagę tylko najgorszy wariant.

 

DLa tych co niewiedzą (i życze by nigdy się nie dowiedzieli) dzieci nienajlepiej znoszą narkozę i czesto jak się wybudzą to dziwnie reagują. Wiadziałam takie,które wpadały w amok i histerię i niedawało się tego opanować.

 

Mój Mały oprócz jednego incydentu na samym początku bardzo dobrze wszystko zniósł.

 

Operacja miała być o 15 ale jakieś zabiegi powypadały i nagle o 10 dostałam telefon, że dostał już leki na uspokojenie i niedługo będą go brać. A że do szpitala mam kilka km więc po 20min już byłam. Od rana był z nim mąż. Wiadomo, ze chciałam z nim być jak najdłużej pooperacji a nie dałabym rady całego dnia przesiedzieć w szpitalu więc umówiliśmy się, że później dojadę.

Po podaniu leku mieli go zabrać w ciągu 20-40 min,wtedy gdy "głupi Jaś" najbardziej działa. Jak zobaczyłam go po wejściu na salę to się ucieszyłam, że jest jak"pijany zajączek" i nie będzie tak bardzo przeżywał rozstania. Nie musze chyba pisać jak bardzo jest już psychicznie zmęczony tymi zabiegami i jak boi się białych fartuchów.

Niestety po niecałej godzinie lek zaczynał bardzo szybo słabnąć a nikt się po niego nie zgłaszał. Zaczęliśmy wydeptywać ścieżki do lekarzy i pielęgniarek by sie dowiedzieć o co chodzi i czemu jest takie opóźnienie. NIestety jak zwykle obijaiśmy się o mur obojętności i braku informacji. Po prostu mamy czekać i tyle.

 

Niestety jak już była na niego kolej lek prawie w ogóle nie działał a przynajmniej nie na tyle by Bartuś nie rozumiał o co chodzi. Jedyne co mogliśmy dla niego zrobić to mąż po prostu zaniósł go pod samą salę operacyjną. A tam już bardzo szybciuto dostał narkozę.

 

Jak poszło? POdobno bez problemów i lekarze są dobrej myśli. Ale tak na 90% czy przeszczep się przyjał będziemy wiedzieć najprawdopodobniej pod koniec tygodnia.

Jedyne co jeszcze mnie pociesza to fakt, że udało nam się zrobić juz ten przeszczep bo panuje jakaś grypówka i wiele operacji i zabiegów musieli poodwoływać. Jakby jeszcze to się przesunęło to byłoby kiepsko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z małym opóźnieniem mogę przekazać:

Przeszczep się przyjął w 100% i Bartuś w poniedziałek wraca do domu!!!!:wave:

 

A u nas panuje straszny wirus grypy żołądkowej. Wczoraj zamiast sę cieszyć z takiej wspaniałej wiadomości to ledwo trzymałam sie na nogach. W ogóle z łożka nie mogłam wstać.

W dzisiaj w nocy męża dopadło(dodam, że mąż na nocce w szpitalu). Wszędzie słyszymy o tym, ze kogoś to dopadło:i w szpitalu i wśród najbliższych.

Na szczęście trwa to jeden-gora dwa dni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DZięki Wam za wsparcie!

Młody już jest w domku i chyba nie musze mówić jak jest cudownie.

 

Humorek mu dopisuje i ogólnie bardzo dobrze to wszystko znosi. NIestety jeszcze nie może chodzić ale dzielnie siedzi w krzesełku lub w kojcu i bawi się wszystkim co mu wpadnie w rączki.

 

A teraz już mogę trochę budowlanie...

 

W końcu wrzucam parę zdjęć. Udało mi się je ostatnio zrobić ale prosze nie patrzcie na niedociągnięcia bo przez ostatni miesiąc niewiele udało nam się zrobić.

 

Kuchnia

P1010262.JPG

 

P1010263.JPG

 

P1010258.JPG

 

I coś czym musze się pochwalić bo tutaj takie gospodynie że aż skręca z zazdrości. Mój chlebek

P1010288.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze małe co nieco czyli drzwi na dole

 

DO wiatrołapu

P1010289.JPG

 

do garażu i kotłowni

P1010281.JPG

 

I podobne ale z szybą do gabinetu i wc

 

P1010279.JPG

 

A tutaj wejściowe

P1010282.JPG

P1010291.JPG

 

Niestety światło troszke przeszkadza i nie widać za bardzo szczegółów. Może jak będzie ciemno to spróbuję jeszcze raz i zrobię też zdjecie z zewnątrz. ALe to później...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sciana jest fioletowa. Taką samą mamy w wiatrołapie.

 

A wyspa to było od zawsze moje marzenie i tak jak przypuszczałam całe życie kuchni i domu skupia się w tym miejscu. Dlamnie kuchnia jest takim najważniejszym miejscem- domowym; i obojętnie kto przyjdzie siada właśnie przy stole a ja mogę gotować, szykować itp i mieć stały kontakt z innymi.Zaraz naprzeciw wyspy jest przejście do salonu i miejsce gdzie będzie stał duży stół z krzesłami. W przysżłości:)

 

A Kubuś pcha się strasznie. ALe już jestem spokojna. Ciuszki wyprane, wyprasowane, ja róznież już spakowana do szpitala. W zeszłą środę miałam minimalne rozwarcie ale wydaje mi się, ze będzie teraz sporo większe bo skurcze w ostatnich dniach miałam naprawdę ostre.

Cóż teraz jak dla mnie mogę urodzić jak najszybciej bo Bartuś jest już w domku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj kuchnia to non stop zagracona. Jak posprzątam to zaraz ktoś przyjdzie, poustawia na blatach i już nie jest taka "czyściutka". Ciągle cos mi mąz na blatach poustawia.

 

A chleb prościutki: robie albo na mące z Lidla (tam dodaje się tylko wodę i głownie pilnuje gdy wyrasta) albo kupiła żytnią mąkę z Młynów Bydgoskich i dodaje się tylko drożdże. Sama dodaję nasiona lub inne dodatki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...