Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Moje budowlane zmagania- pogaduchy u Ka_eM


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 785
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Monia, a może my jakąś taką dostosowaną dla nas wymyślimy?

Coby i zjeść można było i się chudło;)

 

Myślę że istnieje taka opcja

Dzielisz wszystko na 4 i zjadasz jedną taką*porcję z podziału

Ale pytanie - czy dasz radę powstrzymać się po 5-ciu kęsach jak masz przed sobą ich jeszcze kilkanaście? ;)

Ale na pewno jest to jakiś sposób :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że istnieje taka opcja

Dzielisz wszystko na 4 i zjadasz jedną taką*porcję z podziału

Ale pytanie - czy dasz radę powstrzymać się po 5-ciu kęsach jak masz przed sobą ich jeszcze kilkanaście? ;)

Ale na pewno jest to jakiś sposób :yes:

 

Tak na poważnie - mam dobrego znajomego lekarza, który ważył jakieś 120 kg i miał super poczucie humoru.

Nie widziałam go pół roku i po tym okresie go nie poznałam: schudł 48 kg (do 72 kg)!!!

Podszedł do tego naukowo: przez ten czas jadł warzywa tyciowo solone i bez sosów w ilości dowolnej, do tego witaminy i jeździł na rowerze (codziennie kilka kilometrów w jedną stronę plus drugie tyle z powrotem).

Wynik imponujący, ale razem z kilogramami stracił też całe poczucie humoru...

Nie wyglądał też dobrze - tak jakby go wessało od środka.

Było to parę lat temu. Od tego czasu niewiele przytył, ale humoru nie odzyskał ani trochę.

 

Sama idea mi pasuje - jeść dużo warzyw i owoców (to bez ograniczeń), za to ograniczyć słodycze (trudne, ale można zawalczyć).

I dużo napojów (min. 2 litry).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynik imponujący, ale razem z kilogramami stracił też całe poczucie humoru...

(...)

 

Od tego czasu niewiele przytył, ale humoru nie odzyskał ani trochę.

 

 

Wychodzi na to, że poczucie humoru jest ... rozpuszczalne w tłuszczu :lol2: jak smak ;)

 

 

Ja np słodyczy prawie w ogóle nie jem (jak wiadomo wolę*ostro/słono) nie pamiętam kiedy jadłam taką kupioną czekoladę, jakieś ciastka itp, piję bardzo dużo, kilka herbat dziennie (250mlx4-5) i woda 1-1,5l ... i co? A znajoma non stop wchłania (bo ciężko to nazwać konsumpcją) batoniki, czekolady, ciasteczka i jak kościotrupem była tak jest i pewnie będzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzi na to, że poczucie humoru jest ... rozpuszczalne w tłuszczu :lol2: jak smak ;)

 

Ale o co chodzi z tym smakiem? Bo późna pora i nie kumam:-(

 

Ja np słodyczy prawie w ogóle nie jem (jak wiadomo wolę*ostro/słono) nie pamiętam kiedy jadłam taką kupioną czekoladę, jakieś ciastka itp, piję bardzo dużo, kilka herbat dziennie (250mlx4-5) i woda 1-1,5l ... i co? A znajoma non stop wchłania (bo ciężko to nazwać konsumpcją) batoniki, czekolady, ciasteczka i jak kościotrupem była tak jest i pewnie będzie

 

Ja wiecznie piekę te ciasta i ciasteczka, do tego co drugi dzień naleśniczki, racuszki czy placuszki we wszelkich odmianach.

To nie wpływa najlepiej na moje bioderka:rolleyes:

Ale dzieciaki uwielbiają i trudno jest nie zjeść (no przecież nie może się zmarnować...).

To co nie ma dla nas nadziei?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale o co chodzi z tym smakiem? Bo późna pora i nie kumam:-(

 

No nie słyszałaś*o tym że smaki rozpuszczają się*w tłuszczu? (w sensie tłuszcz wydobywa smak)

 

Dlatego np Maryla Musidłowska robi bigos z 3kg kapusty i dodaje 2 kostki masła i szklankę*oliwy :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzi na to, że poczucie humoru jest ... rozpuszczalne w tłuszczu :lol2: jak smak ;)

 

 

Ja np słodyczy prawie w ogóle nie jem (jak wiadomo wolę*ostro/słono) nie pamiętam kiedy jadłam taką kupioną czekoladę, jakieś ciastka itp, piję bardzo dużo, kilka herbat dziennie (250mlx4-5) i woda 1-1,5l ... i co? A znajoma non stop wchłania (bo ciężko to nazwać konsumpcją) batoniki, czekolady, ciasteczka i jak kościotrupem była tak jest i pewnie będzie

 

monsanabio

a te wszystkie cuda, które tworzysz - gniazdka, naleśniki, torty bezowe? Nie próbujesz nawet?

 

Ja myślę, że trudniej (przynajmniej dla mnie) jest zjeść jakąś mikroporcję oszałamiająco dobrego jedzenia (i przy okazji kalorycznego) niż będąc na diecie jadać duże porcje dań niskokalorycznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie słyszałaś*o tym że smaki rozpuszczają się*w tłuszczu? (w sensie tłuszcz wydobywa smak)

 

Aaaa! Że wydobywa? To tak:yes:

Myślałam, że zanika, jak humor - to mi się nie zgadzało:)

 

Tak sobie teraz myślę, że ten topik odchudzający może być dobrym pomysłem.

Jakby każdy kto decyduje się na dietę pisał jakie osiąga wyniki to by było wiadomo co jest najskuteczniejsze:)

A i publiczna deklaracja motywuje, aby trzymać się postanowień i utrzymywać dyscyplinę:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

monsanabio

a te wszystkie cuda, które tworzysz - gniazdka, naleśniki, torty bezowe? Nie próbujesz nawet?

 

Oczywiście że próbuję

Ale np takiego tortu bezowego jem 2 kęsy, gniazdka ... no ... niejedno :lol2: (ale za to nie jem już wtedy śniadania jak zjem takie 2 gniazdka)

Ale jeśli cały tydzień nie robię nic (a czasami nie robię) to słodyczy (niczego słodkiego) w ogóle nie jem

Rozumiesz?

 

Dlatego odstawić słodycze to dla mnie nie problem

 

Ale przestawić się*na owocowo-warzywną dietę z samym chudym niesmażonym mięskiem, bez węglowodanów ... no niemożliwe. Tydzień, dwa, ale po tych dwóch już bez jakiejś pasty nie wytrzymam :no:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem:)

No ja jakbym miała wyprodukowane kilkadziesiąt gniazdek to pewnie jadłabym hurtowo:)

 

A co do mojej diety to ja jem smażone i pieczone - bez tłuszczu:) Dobra patelnia i okazuje się, że na chrupiąco robią się pyszne kotleciki i z chudego mięsa i ryba się da bez tłuszczu usmażyć (nawet chudy dorsz). Ja rozumiem o co chodzi - mnie też do pasy ciągnie jak diabli - mogłabym sobie zrobić 50 g makaronu i jakiś chudy sosik pomidorowy - tylko co to za przyjemność? Dla mnie żadna, bo ja makaron to prawie na kilogramy mogłabym jeść ;) więc jak się dietuję to makaronu nie tykam, bo to moja największa słabość i tak jak spokojnie mogę sobie do obiadu zjeść 50 g ryżu czy kaszy tak 50 g makaronu chyba by mnie tylko bardzo rozłościło ;)

Dziś mam na przykład pieczone nóżki z kurczaka z pieczonymi razem z nimi warzywami (w tym również ziemniaczki) - upieczone bez grama tłuszczu (poza tym co wylazło z nóżek) i wyszło super:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś mam na przykład pieczone nóżki z kurczaka z pieczonymi razem z nimi warzywami (w tym również ziemniaczki) - upieczone bez grama tłuszczu (poza tym co wylazło z nóżek) i wyszło super:)

 

O, to ja mam dziś obiad dietowy :lol:

Dokładnie taki sam :yes: (tylko udżce samiast pałek, bo wolę z nich mięsko)

Skórkę zdejmiesz? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie najgorzej że ja też nie :lol2:

Mam zrywy i prędzej czy później mi przechodzi ;)

 

Zazwyczaj prędzej??? Mój najlepszy zryw to orbitrek kupiony za ca 5.000 PLN-ów. Ja poćwiczyłam może z miesiąc, małżonek trochę dłużej, później już się tylko kurzył, a teraz to nawet go jeszcze ze starego mieszkania do nowego domu nie przetransportowaliśmy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazwyczaj prędzej??? Mój najlepszy zryw to orbitrek kupiony za ca 5.000 PLN-ów. Ja poćwiczyłam może z miesiąc, małżonek trochę dłużej, później już się tylko kurzył, a teraz to nawet go jeszcze ze starego mieszkania do nowego domu nie przetransportowaliśmy ;)

 

To ja i tak jestem lepsza (większa realistka) bo wiele razy byłam bliska zakupu jakiegoś urządzenia, ale intuicja wiedziała co robi

U mnie by to się*skończyło podobnie.

Najlepsze efekty dawało mi bieganie. Przy okazji kiedy coś się*robi, szkoda Ci gubionego tłuszczyku i zaczynasz się zastanawiać nad zjedzeniem każdej kanapki z masełkiem ;) Muszę*do tego wrócić

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach tam od razu rodzę;)...

Pączka z ajerkoniakiem w czekoladzie zajadałam. Oczywiście zamiast kolacji bo to węglowodanów mnóstwo (taki spory obiad). A i pod koniec ciąży mam spory przelicznik insuliny i za dużo nie mogę sobie pozwolić.

 

Myszonik muszę cie zmartwić ale nie wolno całkowicie lub prawie całkowicie odstawić węglowodanów. Po pierwsze właśnie takie diety są typowe z efektem jo-jo. Najgorsze co może być to ostra dieta a później powrót do starych nawyków. A prędzej czy później dieta się znudzi i się wraca do dawnego życia. Najlepszy sposób to stopniowa zmiana żywienia.

Jeśli lubisz makarony to zastąp je pełoziarnistymi, a jeśli nie lubisz to z mąki durum. Bez sosów a np z duszonymi pomidorami, tuńczykiem i kapką oliwy z oliwek. (niezbędna w diecie). Ryż i kasza są bardzo dobrym dodatkiem i można sobie tego zjeść troszkę więcej - ale ryż najlepiej brązowy naturalny lub dziki. Mięsa, warzywa robione na parze lub duszone.

Owoce - tego też nie można jeśc w dużych ilościach, max 200-300 gr dziennie. One mają sporo cukrów (fruktoza to też cukier,który tuczy:)). A z owoców najlepiej jabłka, maliny, jagody, trochę melona, granat. Wystrzegac się bananów, arbuzów, winogron.

 

A jak masz ochotę na przekąskę to pochrup orzechy lub migdały albo surową marchewkę lub białą kapustę.

 

Chleb najlepiej tylko żytni ale możesz więcej niż dwie kromki na dzień. Dobrym żytnim bardzo szybko się nasycisz i zobaczysz, że na śniadanie starczy ci już tylko jedna skibka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ka_em

ależ ja nie odstawiłam całkowicie węglowodanów tylko radykalnie je ograniczyłam (bo ja bym mogła prawie na samych węglach jechać) - wywaliłam z jadłospisu słodycze, białe pieczywo, makarony, ale został tam nadal chleb (ja sobie mój owsiany piekę, na dietę jest super), ryż, ziemniaki, kasza, owoce właśnie. Węglowodany są wszędzie - nawet w warzywach:)

A tak na poważnie - ja nigdy nie byłam miłośniczką słodyczy, jadałam od wielkiego dzwonu (święta, jakieś imprezy typu urodziny), ale w ciąży i teraz przy karmieniu dostałam takiej amby na słodycze, że nie da się tego w żaden logiczny sposób pojąć... każda ilość mogła zniknąć w mojej paszczy:) I stąd potrzeba drastycznych rozwiązań i ukrócenia tego niecnego procederu. Mam cichą nadzieję, że jak odstawię ssaka to wrócę do starych upodobań i słodycze mnie przestaną nęcić...

I teorie to ja wszystkie doskonale znam, ale w praktyce... wiadomo.

Dotychczas w życiu najlepiej schudłam na diecie Dukana ( i po niej jest rewelacyjny program stabilizacji wagi i nawyków żywieniowych) i chętnie bym z niej skorzystała, ale to nie jest sposób odżywiania prawidłowy dla matki karmiącej:) Więc sobie ją sama zmodyfikowałam (tak naprawdę to moje jedzenie to właśnie jakby stabilizacyjna faza dukana z odstępstwami). A na jo-jo już się nie dam złapać, bo wiem co zrobić żeby mu zapobiec:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...