Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik budowy - Sadyba Ewy i Roberta


Recommended Posts

Witajcie Drodzy Forumowicze!

Tak samo jak pewnie wszyscy długo szukaliśmy tego jedynego projektu. No i jest. Sadyba. Duży i funkcjonalny - ma w sobie wszystko to na czym nam zależało. Postanowiliśmy jednak dołożyć do projektu swoje "3 grosze" i uprościć go nieco. Tym sposobem mamy nadzieję, że powstanie już niedługo jeszcze jedna wersja Sadyby, którą ja dzisiaj nazwę Sadyba ER (jak Ewa i Robert).

 

W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy zgodę na zmiany od projektanta, w środę przyszedł projekt. Pierwsza radość z dokonania ogromnego kroku ku naszemu Eldorado i przerażenie po obejrzeniu ostatniej strony kosztorysu, na której widnieje kwota 570 000, 00 zł.

 

W piątek posadziłam przed kosztorysem swojego tatę - budowlańca z uprawnieniami do nadzorowania budowami i kosztorysowania, i kazałam mu "poprawić kosztorys" tak aby bardziej cieszył oko. Efekt mi się podobał - tata zredukował koszty, zmienił niektóre materiały na tańsze ale równie dobre i uaktualnił ceny. Rezultat: Mamy się zmieścić w 300 000,00 zł - zobaczymy!!!!!

 

Również przeróbki, które chcemy wprowadzić mają na celu zmiejszenie kosztów budowy:

 

- zmiana dachu 4-spadowego na dwuspadowy

- likwidacja lukarn ( w zamian będą okna w ścianach szczytowych i balkon w sypialniach nad kuchnią i salonem)

- likwidacja okien dachowych (no może zostanie jedno nad suszarnią) - okna w ścianach szczytowych zapewnią wystarczająco dużo światła

- zamiana dachówki na blachodachówkę

- jeden poziom parteru (nie będzie obniżonego salonu)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ciągle czekamy na mapkę do celów projektowych. w międzyczasie:

- byli panowie z gazowni zobaczyć gdzie by dać skrzynkę z licznikiem..

- ustaliliśmy z kuzynem, który robi nam adaptację, zmiany:

- Mężunio stwierdził, że duży garaż jest potrzebny ale nie będą w nim stały dwa auta tylko jedno i reszta naszych pojazdów: skuter, motorek, rowerki, no i musi się zmieścić jakiś warsztacik. w związku z tym zamontujemy pojedyncza bramę garazową, a jej przedłuzeniem będzie "atrapa" bramy z ozdobnego klinkieru albo jakas drabinka z pnącym kwiatkiem (jeszcze myślimy)

- dzięki zmianie przeznaczenia połowy garazu mamy możliwość powiększyc na dole łazienkę (zmieści się prysznic, umywalka, kibelek i bidecik.

- rezygnujemy ze spiżarki, będą więc dwa okna w kuchni no i powstaje miejsce na zrobienie kącika jadalnianego - może w formie wyspy

- z boku salonu będzie normalne okno - nie balkonowe, natomiast okno tarasowe będzie potrójne nie poczwórne

- schody zrobimy prawdopodobnie drewniane

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Mamy mapki - odebrane w niedziele

 

Wczoraj u moich rodziców zebrał się wiec budowlany:

- Mój tata - Kierbud- w roli praktyka

- wój - Architekt - w roli opinodawcy i specjalisty

- kuzyn - Architekt Adaptator - w roli teoretyka

- my - w roli przerazonych inwestorów

 

Rada starszych ustaliła, że niezbyt trafionym pomysłem jest robienie wentylacji w kuchni z rurek plastikowych, bo to nie za bardzo zdaje egzamin - przy duzych różnicach temperatur między dniem a nocą, para wodna się skrapla i robi się dziadostwo. potem pojawia się wilgoć w domu i rosną grzybki. W związku z tym uradzili ze trzeba postwic zwykły komin z wypełnieniem ceramicznym i podłączyć do niego i kuchnie i łazienkę na górze.. Tak więc mamy dodatkowy komin.... (a specjalnie rezygnowałam z kominka, żeby nie obi dwóch kominów, a tu kicha..)

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Wczoraj ostatecznie zatwierdzilismy zmiany w projekcie. Jeżeli mi się uda do wrzucę wizualizację naszego domku po poprawkach.

ostateczne zmiany:

PARTER:

- Kotłownia została obniżona o 1m w celu uzyskania obiegu grawitacyjnego ciepłej wody w kaloryferach.

- Kosztem gabinetu został doprojektowany skład opału, przez co w gabinecie powstała wnęka na szafę do zabudowy.

- w kotłowni została doprojektowane śluza (wymóg jezeli kotłownia ma połączenie z garazem a ogrzewanie jest na ekogroszek, czy węgiel)

- w garazu brama podwójna została zastąpiona pojedynczą, obok bramy dołożyliśmy okno

- łązienka została powiększona kosztem garazu, teraz zmieści się w niej kibelek, bidecik, prysznic, umywalka i jeszcze spora szafka

- schody zostały zamianione z zabiegowych na dwubiegowe z podestem

- w kuchni zlikwidowalismy spizarkę a wstawilismy dodatkowe duze okno

- zlikwidowalismy obnizenie salonu - będzie na tym samym poziomie co reszta pomieszczeń na parterze

- okno tarasowe zostało zmienione z poczwórnego na potrójne

- taras został wydłuzony - będzie na całej długosci południowej i zachodniej ściany

- w gabinecie normale okno zamienilismy na tarasowe

 

PIĘTRO

- łazienka i pokój z nia graniczacy zostały przerobione na strych i suszarnię (z mozliwoscią adaptacji w przyszłosci)

- dach został zamieniony na dwuspadowy

- w scianach szczytowych wstawione zostały okna doswietlające sypialnie

 

w efekcie dom jest zupełnie inna Sadybą!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Postępów ciąg dalszy:

Cały tydzień zeszło mnie na użeraniu się z panią z działu budowlanego z Gminy. Jakaś masakra to jest!!!! Żartowałam potem z mężem, że nasz przypadek nadaje się do Uwagi TVN-u. Ppotrzebowałam dokument, który do teraz nie wiem jak się nazywa i jaki jest jego cel wystawiania, ale mniej więcej chodzi o to, że musiałam mieć zgodę gminy na to, żebym mogła jadąc wąską uliczką (podobno gminną), skręcić i wjechać na swoją działkę. Paranoja.I jeszcze mi za to kazali zapłacić 82 zł. od zawsze wjezdżałam na swoją działkę wjeżdzali tez sąsiedzi i ich przyjedzni goscie, parkowali tam samochody, zawracali sobie, korzystali z tego że jest pusta działka, i nikt od nikogo zadnej zgody mnie wymagał. Najbardziej zirytowało mnie to, że ja teraz muszę płacić za to ze mi pozwola wjechać na moją działkę za pomocą "ich" drogi, a jak robili tę drogę to nie prosili mnie o zgodę na zabranie mi 2m działki na asfalt. teraz jeszcze kazali się odsunąć o 4m ogrodzeniem od drogi bo jeszcze im bedzie potrzebne miejsce na chodnik i kanalizację. ehh.

Żeby dostać ten śmieszny papierek grzecznie weszłam do odpowiedniego pokoju w gminie gdzie dwie Panie Urzędniczki bardzo zajęte piciem kawy i rozmową "służbową" z kolegą z pracy zdawały się wogóle nie przejmować moją obecnością. po około minucie stania i przysłuchiwania się rozmowie, której nie chciałam słuchać, weszłam im w słowo cichym "przepraszam". Spojrzeli w moją stronę.

- cóż pani chciała? - zapytała jedna z nich.

- potrzebuję coś co się nazywa zgodą czy uzgodnieniem wjazdu. - powiedziałam

- wniosek wypełnic i na dziennik podawczy zanieść - odburknęła ta sama urzędniczka

- a czy dostane u Pań taki wniosek? - zapytałam

- No coś pani, sama se pani napisz. - podnosiła mi cisnienie coraz bardziej

- no ale ja dokładnie nie wiem co ma byc w tym podaniu bo nie wiem czy to ma się nazywac uzgodnienie wjazdu czuy zgoda na wjazd, myślałam, ze panie mi pomogą. - odpowiedziałam

- to skad my mamy wiedziec co pani chce od Urzędy, niech Pani napisze jak Pani uwaza i co tam Pani od nas chce to my taki dokument wydamy. - odszczekałą do mnie z łaską.

- tylko jeszcze jaką mapę dołączyć!!

- jaką? - chciałam doprecyzować

- no którąś z tych co pani ma, chyba ma pani jakies mapki?, - "doprecyzowała"

- no i opłata będzie do uiszczenia - poinformowała mnie z uśmiechem

- ile? - zapyałam

- nie wiem, to sie tak rzadko wydaje ze nie pamiętam.

- to skad mam wiedziec ile?

- wpłaci pani 82 zł w kasie, chyba tyle. - z całkowita łąska wykrzesała z siebie odpowiedz

- a ile się czeka na to zaswiadczenie, będę je miała w tym tygodniu, bo mam juz komplet dokumentów i chciałam złozyc projekt do starostwa, brakuje mi tylko tego jednego zaswiadczenia - poinformowałam pania z nadzieją ze chociaz tu wykaze się dobrocia i powie ze bedzie na jutro. w zamian usłyszałam:

- no cos pani?.. jak to pani złoży na dziennik podawczy to ja nie wiem kiedy poczta do nas dotrze w ciagu ilu dni [dziennik podawczy jest na parterze a dzaił budowlany na 3 piętrze - to faktycznie wymaga kilku dni transportu]no a potem to system musi przetworzyć, to moze trwac 4-5 dni. - poinformowała z zadowoleniem.

Spuściłam głowę w bezradnosci i wyszłam.

Poszłam do kasy. Uiścić opłatę. 82 zł.

- musi iść pani do pokoju 207 zeby wypisali pani kwit. - dowiedziałam się od kasjerki.

- a po co mi kwit, nie będę tego rozliczac? - zapytałam

- bo muszę wiedzieć ile mam przyjąć od pani pieniędzy- usłyszałam

- chcę wpłacić 82 zł! - odpowiedziałam

- ale muszę mieć kwit! - uparła się

no to poszłam. Na drzwiach pokoju 207 wisiała kartka "jestem w 217". Poszłam do 217. pytam o panią z 207.

- koleżanki nie ma wyszła do banku z delegacją, zrobić przelew - usłyszałam

już to widzę w dzisiejszych czasach internetu latac do banku oddalonego o 2km zeby zrobic przelew, jeszcze w godzinach pracy, no na pewno - pomyslałam sobie

- proszę poczekac zaraz wróci - odpowiedziała widzac moje zdziwienie.

- mam na 10 do pracy jest za 15 dziesiąta, i chciałąbym do tej pracy zdązyć - odpowiedziałam.

- Dobrze to ja pójdę i wipiszę pani ten kwit - zrobiłą mi łaskę.

miałam juz upragnony kwit. Z nim do kasy (tez trwało to chwilę bo pani kasjerka tłumaczył córce przez komórkę które mięso ma rozmrozić na obiad i obsługiwała mnie jedną ręką). no i na dziennik podawczy z pisanym na kolanie podaniem o wydanie nie wiadomo czego. Na szczescie przyszło mi do głowy zapytac panią recepcjonistke na dole czy czasem nie jest zorientowana jak ma się nazywac ten dokument. Wiedziała. Pochwała dla Pani recepcjonistki, okazuje się ze Pani która odbiera telefony i przekierowuje rozmowy ma wiedzę większa i lepsze maniery niz wykwalifikowana urzedniczka. Mało tego pozaliłąm się na pania z budowlanego i powiedziała ze zaniesie podanie do kierownika nie do niej. było do odbioru za dwa dni.

Niestety w celu odbioru musiałam znów isc do działu budowlanego. Byłam razem z mama, której opowiedziałam poprzednią sytuację. w Budowlanym dowiedziałam się ze nie ma tej pani bo poszła na dół do 217 ustalac budzet, ale ze mam zejsc do 217 i powiedziec ze tylko chciałam odebrac zaswiadczenie. poszłysmy. powiedziałam co miałąm. czekamy. czekamy. czekamy. rozmawiają o piecyku czy włączyc czy nie. jedna z siedzacych tam urzedniczek powiedziała: "bozena tu panie do ciebie czekaja" na to Bozena: "widze! niech czekają, ja budzet ustalam!" i wtedy moja mama juz nie wytrzymała... ale ocenzuruję... w efekcie zaswiadczenie odebrałam.

Dowiedziałam się z niego, ze gdzie mamy zrobic bramę, ze ma byc 4,5 m szeroka, ze wjazd ma byc 3m ze musi byc utwardzony i ze ma być połączony z drogą za pomocą wyokrąglenia o promieniu 1 m. aha i ze mam poinformowac gminę jak bede miałą zamiar to robic!!! kolejna paranoja!!!

 

 

Nieoceniony kuzyn - architekt w tempie błyskawicy skończył adaptacje projektu. Sadyba zmieniła się nie do poznania, ale jak dla mnie jest jeszcze piękniejsza niż oryginał. Zaplanowaliśmy z mężem, że poświęcimy czwartek 17 listopada na załatwianie spraw urzędowych i wizytę w Starostwie w celu złożenia projektu. Z tego powodu R wziął sobie wolne w pracy. Nasze plany legły w gruzach o 7 rano... zadzwonił szef, że w szpitalu, w mieście, pękła rura od ogrzewania, i w nocy musieli rozdawać koce pacjentom bo nie grzały kaloryfery. No i mąż musiał jechać koparą, szukać awarii i ratować szpital przed zamarznięciem. tak więc zostałam sama na urzędowym placu boju. Odebrałam rano od kuzyna komplet (tak przynajmniej myslałam) dokumentów i pojechałam do Starostwa. tam Pani uświadomiła mnie, że brakuje mi jeszcze dokumentu o odrolnieniu działki. Zdziwiłam się bo przecież to od zawsze była działka budowlana. wolałam jednak nie dyskutować i powiedziałam, że doniosę tak szybko jak tylko się da. Ze starostwa pojechałam do gminy, a tam na szczęście trafiłam na miłą Panią i wypisała mi to zaświadczenie prawie od ręki.. - w gminie byłam ok 14 a do odbioru miałam na drugi dzień o 8 rano - da się? pewnie ze się da!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
  • 2 months później...

Uroczyście rozpoczynam sezon budowlany

:) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

 

Jako, ze słonko nam przyświeca, mój szanowny Małżon postanowił uczynić pierwszy krok na naszej działce, przybliżający nas do naszego własnego domu. Krok był niewielki ale za to efekt imponujący: z działki zniknęły sosny, te które rosły w salonie, kuchni i garażu ;). razem sztuk 7. Pozostały te, które nie kolidują z umiejscowieniem domu i nie będą zagrażały w przyszłości naszemu królestwu. Cały proceder odbył się ku wielkiemu niezadowoleniu naszego przyszłego sąsiada, który do tej pory miał przed oknami salonu piękny lasek z rydzami, a teraz pozostał mu pustka odsłaniająca wnętrze jego domu na całą uliczkę. W tym miejscu chciałam pocieszyć sąsiada, że to efekt chwilowy, bo już niedługo na miejscu sosen będzie ściana północna naszego garażu.

 

na zdjęciach Mężuś uwiecznił widoki:

 

PRZED:

http://img221.imageshack.us/img221/897/img0604zimy.jpg

 

PO:

http://img204.imageshack.us/img204/1631/img0605dw.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Grunt pod koparę przygotowany. Dziś z wielkim zaangażowaniem, rodzinnie zabijaliśmy ławice. Mężuś z kierownikiem budowy (moim tatą) walczyli z deskami.

 

http://img543.imageshack.us/img543/6347/img0617vt.jpg

 

 

Ja obsługiwałam niwelator, a moja mama, która z wielką ochotą, w butach na obcasach również zaangażowała się w pracę - przerzucała gałązki po ściętych choinkach.

 

http://img651.imageshack.us/img651/7401/img0618ad.jpg

 

Był też brat mamy, który walczył z grubszymi gałęziami. Caaała gromadka.

 

http://img526.imageshack.us/img526/3386/img0620o.jpg

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Wczoraj oberwało mi się od męża :p, że zaniedbałam wpisy w dzienniku. Postaram się więc to dzisiaj nadrobić.

29 marca przyjechała kopara.

 

http://img801.imageshack.us/img801/2424/img0624r.jpg

 

 

Kopania było niewiele. Okazało się, że działka, która "na oko" była równiuteńka miała jednak lekki spadek. Pani geodetka zmierzyła, że po przekątnej działki będzie ok 90 cm różnicy w wysokości. Chyba jednak jej pomiar nie był najtrafniejszy bo po nabiciu ławic już wiedzieliśmy, że boczne wyjście tarasowe, które miało być na równo z ziemią wyjdzie jakies 1,2 m nad ziemią. Konieczny będzie więc nasyp, co niekoniecznie mi się podoba. Nie ma jednak wyjścia. Pan koparkowy nie bawił się więc z robieniem rowków na fundament tylko zebrał ziemię pod całą powierzchnią domku. Śmialiśmy się z mężem, że spokojnie możemy teraz dorobić piwnicę.

 

http://img52.imageshack.us/img52/1562/img0630lp.jpg

 

 

 

Po wykopaniu dziury mieliśmy drobny zastój w pracach ze względy na kiepską pogodę. W międzyczasie mężuś wzniósł na działce szopkę, która z początku wyglądała jak przystanek PKS (sami zobaczcie). Moja mama stwierdziła że zastosowany kolor "obicia" szopki jest złośliwością wobec naszych przyszłych sąsiadów. Zapewniamy jednak, że nie był to efekt zamierzony. Szopka jest "na wypasie". Mężuś jest z niej strasznie dumny. Powiedział po zakończeniu budowy, że dom już postawił, jeszcze tylko syn i drzewo. I podobno z drzewem ma mieć największy problem :p.

Ja, strażniczka ogniska domowego, zajęłam się meblowaniem naszego "pierwszego" domku, i wyposażyłam go w podarowany od dziadziusia dywan i naprędce zbity przez siebie stół.

 

http://img835.imageshack.us/img835/1307/img0629zj.jpg

 

Dziadziuś miał jeszcze jeden udział w budowie szopki. Nie mogąc się doczekać, aż mój mąż znajdzie czas aby doprowadzić szopkę do stanu surowego zamkniętego, zaprojektował i wykonał drzwi wejściowe. Przeznaczył na to deski z podłogi od siebie z pokoju. :p W dniu uroczystego montażu drzwi w szopce odbył się inauguracyjny grill. Nasi nieocenieni znajomi zorganizowali go sami, przywieźli sprzęt do grilowania i jedzonko. Wszystko przygotowali, zgrilowali, nakarmili nas pracujących i jeszcze posprzątali. Dzięki wielkie im za to - byle częściej.

 

Ostatni tydzień mój tata z mężem poświęcili na robienie strzemiączek do belek fundamentowych. Produkcja szła taśmowo. Zrobili jakieś 400 sztuk - ma wystarczyć. W międzyczasie dostarczono nam drut do belek i deski do szalunków. Od wczoraj rozpoczęło się skręcanie belek. Robią to najlepsi fachowcy: mężuś z tatą i ich znajomy. Za 2 i pół godzinki zrobili 9 sześciometrowych belek zbrojeniowych. To już połowa wszystkich. Dziś skończą resztę, a w łikend majowy.... zalewamy fundamenty!!!

 

Jak na razie wszystkie prace wykonujemy sami. Z tego co liczyliśmy zaoszczędziliśmy dzięki temu już kilka tysięcy. Jakby nie było "na meble do kuchni" :p

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
  • 2 weeks później...

Przez około tydzień mieliśmy "doła". Dosłownie i w przenośni. Dosłownie - bo wykopana została dziura pod ławy, a w przenośni dlatego, że padał przez kilka dni deszcz i było takie błoto, że nie bardzo dało się zacząć szalować ławy. Dzięki Bogu łikend majowy był piękny i udało się rozpocząć konkretną robotę na budowie.

 

1 maja Mąż ze swoim teściem zaczęli nabijać deski, dzięki czemu powstał po całym dniu pracy zarys naszego domku. Wreszcie widok zaczął nas cieszyć.

http://img580.imageshack.us/img580/7660/img0660o.jpg

 

 

Ja z mamą zajęłyśmy się kateringiem, a brat mamy ze swoim synem i teściem "orali pole." :p ale cóż to była za orka.

http://img844.imageshack.us/img844/1452/img0659n.jpg

 

Specjalnym pojazdem, którego nie umiem zaklasyfikować do żadnej ze znanych mi grup pojazdów mechanicznych z dołączonym ręcznym pługiem, wykopali przez pole sąsiadów rów. Rów bardzo ważny bo na kabel z prądem. Rów miał powstać dużo wcześniej ale kopanie 70 m łopatą było tak odstraszające, ze nikt nie chciał się tego podjąć. Wreszcie Paweł - brat mamy wpadł na ten genialny pomysł z użyciem swojego wehikułu. Dzięki temu mamy bezpiecznie schowany kabel, bo po rowie nie ma śladu.

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2, 3 i 4 maja upłynęły na szalowaniu i zbrojeniu fundamentów.

http://img269.imageshack.us/img269/3786/img0672hg.jpg

 

5 maja praca zaczęła się się o świcie żeby zaankrować ławy bo o 8 miał przyjechać beton. No i przyjechał.

 

http://img254.imageshack.us/img254/7569/img0678ti.jpg

 

http://img689.imageshack.us/img689/8435/img0679yp.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a po południu?

 

pierwsza wiecha. Mężuś postawił kwiatki na świeżo zalanych fundamentach, ale Panowie budowlańcy stwierdzili, że źle to zrobił, przybili bukiet do najdłuższej deski i ją przytwierdzili do naszego fundanentu. widać było z daleka, że pierwszy etap roboty zakończony.

 

http://img338.imageshack.us/img338/9167/img0683t.jpg

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months później...

Przyszła kolej na bloczki fundamentowe:

 

http://imageshack.us/a/img600/9604/zdjcie0082s.jpg

 

 

Murowanie poszło bardzo szyba i sprawnie. Napawało nas to optymizmem do kolejnych robót. Wreszcie pojawił się zarys domku i już wtedy wiedzieliśmy, że przesadziliśmy z wielkością. No ale już za późno. Jakoś będziemy musieli podzielić się sprzątaniem.

 

No i kolejna wiecha:

 

http://imageshack.us/a/img521/8122/img0696tk.jpg

 

 

 

Ocieplenie fundamentów:

 

http://imageshack.us/a/img14/4624/zdjcie0087z.jpg

 

 

Czekaliśmy na materiał na ściany.

Firma, która reklamuje się na naszym lokalnym rynku jako sprzedawce materiałów budowlanych w najniższych cenach to kompletnie nieodpowiedzialni goście. (W nawiasie jeden z nich to szkolny kolega R). Zaczęło się od tego, że nie dogadali się z dostawcą czym przywiozą do nas na działkę materiał. Materiał przywiózł tir z plandeką, którego nie można było rozładować podstawionym przez firmę hds-em, bo mógłby się zniszczyć stelaż pod plandekę. Pracownik firmy beztrosko przyjechał sobie na budowę w klapkach i na dodatek nie własnym samochodem tylko zabrał się z kierowcą hds-a. W efekcie musiałam jeździć po okolicy i szukać koparki, którą możnaby rozładować palety nie uszkadzając plandeki na ciężarówce. Trwało to kilka godziń. W końcu stwierdziłam, że to nie mój problem, bo w końcu zapłaciliśmy za materiał z transportem i rozładunkiem, powiedziałam panu w klapkach, że nie mam czasu i ochoty się tym zajmować i że jak chce to może po jednej cegle z tego auta zdejmować. Jako że nie udało się zorganizować rozłądunku, materiał pojecham spowrotem na bazę, a do nas na działkę trafił kilka dni później.

 

Rozładowali go w taki oto sposób:

http://imageshack.us/a/img405/9500/zdjcie0090w.jpg

 

To nie wszystko. Miały być 42 palety, ale przywieźli tylko 40 "bo więcej się na tira nie zmieściło". Stwierdziliśmy więc, że dopóki nie dowiozą brakujących dwóch palet nie dostaną reszty pieniążków za materiał. Panowie kolejny raz okazali się kompletnymi burakami bo zaczęli straszyć męża ze jak nie zapłaci to go znajdą i ... (tego typu rzeczy). Szkoda się było szarpać....

 

Ważne że mury zaczęły piąć się do góry:

 

http://imageshack.us/a/img24/9418/zdjcie0095iu.jpg

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej były schody i strop, albo jak to powiedział R "schody ze stropem", no i przy okazji stropu nastąpiła pewna zmiana, a mianowicie dodał się balkonik. :)

 

http://imageshack.us/a/img820/9413/zdjcie0131iy.jpg

 

http://imageshack.us/a/img11/6264/zdjcie0127a.jpg

 

Schody miały być drewniane, ale stwierdziliśmy, że jak zrobimy murowane to będziemy je mieć szybciej, bo gdyby nam brakło funduszy (a braknie na pewno) to schody mogły być długo w drodze ewolucji drabiną....a tak to problem z głowy

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zalaniu stropu efekt był olśniewający:

 

http://imageshack.us/a/img593/1610/zdjcie0166b.jpg

 

Kolejny wielki krok to konstrukcja dachu, w całości opracowana i zmontowana przez dzielnych mężczyzn: R, mojego tatę i kuzyna P

 

zaczęli od trójkąta:

http://imageshack.us/a/img692/9861/zdjcie0179d.jpg

 

skończyli na:

http://imageshack.us/a/img825/4439/zdjcie0198sb.jpg

 

przeraża mnie tylko słup na środku sypialni, który podtrzymuje całą konstrukcję dachu, ale mam już pomysł jak go wykorzystać/schować przy aranżacji wnętrza. Niezbyt jestem zadowolona z jego umiejscowienia, ale i tak cieszę się, ze jest tylko jeden. W oryginalnym projekcie całą góra była poprzedzielana słupami podpierającymi dach. Dzięki mądrości mojego kuzyna architekta udało się prawie wszystkie słupy wyeliminować.

Edytowane przez flamee
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...