Jagna 03.08.2011 21:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 Tak jak pisałam, zaczynam nowy dziennik. W planach będzie to dziennik budowy domu według projektu pracownik "Domek" Domek Prosty: http://www.domek.net.pl/domek/index/18 Jednak jako, że będzie odbicie lustrzane, więc wnętrze prezentuje się tak: http://img.extradom.pl/grafiki/3435/parter_big.gif?ext=gif,jpg&q=85&resize=512x512&f=mirror Przedsionek:2,3 m2 Hall:6,9 m2 Kuchnia+spiżarka:13,9 m2 Pokój dzienny:23 m2 Pokój:10,5 m2 Łazienka:2,4 m2 Pom.techn./pralnia:6,8 m2 Garaż:21,6 m2 http://img.extradom.pl/grafiki/3435/poddasze_big.gif?ext=gif,jpg&q=85&resize=512x512&f=mirror Hall:4,1 m2 Pokój:12,3 m2 Pokój:12 m2 Pokój:7,1 m2 Łazienka:7,1 m2 Komunikacja-schody:5,3 m2 Garderoba:2,6 m2 Z minusów: dom będzie stał tak, że wejście będzie z boku (czyli wjazd jest prosto na garaż). Co daje taki plus, że duże okno salonu i dwóch sypialni na górze będzie na południe. W związku z tym nie mam okna z widokiem na bramę, a to się przydaje. Trudno Zmiany: Nad garażem będzie dodatkowy pokój, a raczej strycho-garderoba, bo tego brakuje. Dach trochę wydłużony nad balkonem a sam balkon powiększony na całą szerokość. Tak bym chciała. Zobaczymy jak wyjdzie. Mała sypialenka na górze będzie służyła za gabinecik. I to z grubsza tyle. A, i z tego co wiem, to w nowej wersji projektu kominek jest chyba na ścianie salon-kuchnia a nie salon-schody. Ale to mi nawet pasuje. Reszta mi się podoba. Dlaczego Prosty a nie Ciepły? Bo weszliśmy na balkon u budujących się sąsiadów i dech nam zaparło.... Widok z tej strony jest piękny z góry. Nagle zapragnęliśmy posiadać balkon na południe... A żeby się nie bić z moim Młodszym Synem o balkon - potrzebne były dwie sypialnie bliźniacze z dostępem do w/w balkonu. No i są. To tak technicznie na początek. Z innych spraw technicznych. Chyba zrobię jednak oddzielne komentarze, bo sama lubię czytać dzienniki bez przerw. Ale nie wiem czy dam radę, bo zasypiam.... To był mój najbardziej męczący urlop w życiu. A jeszcze parę dni zostało.... (Acha - Peter to Bębniarz Uznaliśmy, że tak będzie bardziej osobiście. Bo Peter to Peter... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 04.08.2011 10:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 Ponieważ Klient się spieszy, ja właściwie też, więc trzeba brać się do roboty. Po pierwsze muszę wiedzieć ile będziemy mieli pieniędzy po sprzedaży. Teraz jest najbardziej ch...wy moment na sprzedaż domu obciążonego kredytem we frankach. No super. Ale czekać? Frank nieprzewidywalnym tworem jest i to każdy widzi. Znowu czekać na klienta? No można. Ale kto mi obieca że się pojawi wtedy jak ja będę chciała. Albo, że się W OGÓLE pojawi? A dopóki nie sprzedam domu to jestem uzależniona od współwpłat Exa, a przy nim Frank jest stabilny jak monolityczna skała. Pewnie znacie to uczucie - mogę jeść trawę, mieszkać w stodole, byle wolnym być od wariatów z przeszłości, ich widzimisia, dobrej woli itp. Zrobię wszystko. Tak ładnie się to mówi, ale jak mnie czeka jedzenie czegoś tam, mieszkanie w garażu, zaciąganie kredytu, na który nie wiem czy mnie będzie stać, bo nie wiem jakie będą rachunki za ogrzewanie klitki i jak powiedzie się rozkręcanie firmy Petera.... I czy my w ogóle damy radę w czasie? Aaaaa! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 04.08.2011 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 No, ale Klient się spieszy. Więc ja też. Tak jak już napisałam, muszę się dowiedzieć ile mi zostanie z pieniędzy po sprzedaży. Miało być prosto - spłacamy kredyt, to co zostaje dzielimy na pół. Ale już widzę, że mój Ex będzie się targował, bo przecież on więcej włożył w budowę domu, raty wysokie płacił (moją połowę raty w zamian za alimenty, których na oczy nie zobaczyłam) i w ogóle czuje się na wstępie takim układem pokrzywdzony... No żesz! No dobra. Dzwonię do banku, żeby mnie zastrzelili kwotą jaka jest na dzień dzisiejszy do spłacenia kredytu za dom. A tu mi pan mówi, że mi nic nie powie, bo ja muszę mieć jakieś tam hasło i jakieś tam loginy, to mi wtedy powiem. Hasło i login dadzą mi chętnie. Ale w Warszawie. Nie chce mi się tracić połowy dnia na jazdę do Warszawy. Pytam o placówkę jak najbliżej, czyli w Nowym Dworze. Nie ma. No to w Legionowie? Jest. Hura. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 04.08.2011 10:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 Wstaję rano i wybieram się do Legionowa. Legionowo jest o tyle fajne, że wszystkie placówki wszystkiego są na jednej ulicy. Piętnastoletnia Dziewczynka pyta czego chcę. Ja mówię a ona kiwa głową i stuka w klawiaturę komputera. Pyta o telefon do mnie i takie tam. Ona stuka a z mojej torebki odzywa się mój telefon. "Sms-a pani dostała" informuje mnie Dziewczynka. "Wiem" odpowiadam urażonym tonem. No bez przesady, głucha nie jestem, a dzwięk nie był natarczywy. "Zaraz wyłączę telefon" obiecuję. "Ale to ODE MNIE pani dostała tego sms-a. Z hasłem." mówi mi Dziewczynka ze słodkim uśmiechem. No skąd miałam wiedzieć, że ona tego sms-a wysłała z pomarańczowych paznokci na klawiaturze. Albo nogą. No nie wiem jak. Ale szybko. Jak wszystko ostatnio....Po powrocie z Legionowa chcę zahaczyć o nasz bank, bo miła Pani z Banku na mnie czeka, żeby się dowiedzieć czy uda mi się wcisnąć ten kredyt konsumpcyjny czy nie. Mówię do Mojej Mamy, że jeżeli ma coś być nie tak a Ona o tym już przecież wie, to niech do tego banku nie dojadę. Niech mi samochód zgaśnie, niech mnie skurcz złapie, no nie wiem.... I liczę sobie w głowie jak ja z moją pensją (Peter się rozkręca, różnie może być, więc go nie liczę) dam radę spłacać niemałą ratę co miesiąc. Skąd ja pieniądze wezmę nawet na te kilka miesięcy zanim załatwimy sprawy ze sprzedażą domu. Martwiąc się jadę w stronę banku i nic się nie dzieje. Nie ma skurczu, nie ma awarii, nawet korków nie ma.... "I ty ćwiara jesteś, poza tym" mówi Moja Mama "Przecież te pieniądze z kredytu będziesz miała na koncie i przez kilka miesięcy spokojnie dasz radę spłacając z tego. A potem sprzedasz dom i wyczyścisz ten kredyt" No tak. To brzmi logicznie. Moja wizja zadłużonego konta, głodnego dziecka i mieszkania pod mostem zaczęła się oddalać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 04.08.2011 10:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 (edytowane) No dobra, to idę do banku i powiem Pani z Banku, że jestem gotowa na umowę. Ale Pani z Banku nie jest gotowa, bo jest na zebraniu i wcale na mnie nie czeka, żeby mnie odrzeć ze wszystkiego, pozbawić środków do życia i z uśmiechem wygryźć mi żyłę z szyi. Hmm... czy to znak, że mam uciekać? "Nie, masz ruszyć dupę i iść do Starostwa w międzyczasie i się dowiedzieć o możliwość wcześniejszego pozwolenia na budowę" słyszę głos Mojej Mamy. No to idę. Na piechotę, bo tu przecież wszędzie blisko. Blisko, ale samochodem. Już w połowie drogi jestem zziajana i już mam wszystkiego dosyć. Tym bardziej, że przecież i tak się dowiem, że trzeba czekać na nowy plan zagospodarowania. Idę omijając dziury, bo miasto się rozbudowuje i potykając się prawie wpadam głową na szybę placówki mojego banku od kredytu hipotecznego, do którego mnie wysłano do Legionowa. Wchodzę i robię awanturę Bogu ducha winnej kobiecie, za to, że tam siedzi a miała nie siedzieć. Kiedy wreszcie dotarło do niej za co jej tak nienawidzę, pociesza mnie, że to jest tylko placówka partnerska i musiałabym dłużej czekać a tam w Legionowie załatwiłam od ręki. Tylko dlatego jej nie pobiłam. Pożegnałam się i ruszyłam w dalszą drogę do Starostwa. Edytowane 4 Sierpnia 2011 przez Jagna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 04.08.2011 10:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 Trafiam do Ważnej Pani Dyrektor, która okazuje się by bardzo miłą Ważną Panią Dyrektor i ona każe sobie przynieść mapy, przepisy i pana asystenta i informuje mnie, że w zasadzie to przecież mogę się starać o pozwolenie na budowę siedliska rolnego. Zatyka mnie. Przecież mówili, że nie można. A ona mi mówi, żebym zadzwoniła jutro, to się upewni do tego czasu, ale według niej można. Tylko trzeba wydzierżawić jakieś hektary (coś ok. pięciu w naszej gminie) na minimum dziesięć lat..... Widzi moją minę.... No dobra, ale chociaż do oddania budynku, na litość! Wychodzę skołowana. Więc mogę zostać znowu rolnikiem, wystąpić o pozwolenie na budowę i się normalnie budować. Wszystkie sprawy zajmą mi tak średnio ze dwa miesiące albo i lepiej. Potem czekanie na pozwolenie. No i będzie zima. I tak nic nie zaczniemy. To po co ja tu w ogóle przyszłam, skoro na wiosnę bez łachy i bez zostawania rolnikiem mogę się starać o to samo. Może podatki na siedlisko są mniejsze? Może tak, ale jestem zbyt zmęczona, żeby o tym myśleć. Wlokę się z powrotem do Pani z Banku. Już na mnie czeka. Mówię jej, że biorę kredyt. Że jestem nieszczęśliwa, bo nie wiem jak to wszystko będzie, ale nie mam wyjścia. A ona mi mówi, że mam ładną sukienkę i zacznyna wypełniać jakieś druczki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 06.08.2011 09:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2011 Sprzedawanie domu jest strasznie męczące. Dlaczego to nie może być tak, że ktoś przychodzi i mówi "Dzień dobry, poproszę ten dom." A my na to odpowiadamy "Bardzo proszę, pieniądze proszę przelać a ja w tym czasie zapakuję." O nie, nie tak łatwo. Klient z Żoną Klienta byli już trzeci raz i tym razem z rzeczoznawcą. Pan Co się Zna na Rzeczach był bardzo miły. Obfotografował dom, wypytał mnie o wszystko (dżizas, jak to dobrze mieć wiedzę z Muratora, błysnęłam niewątpliwie!), potem zapytałam go co on, jako, że Zna się na Rzeczach, sądzi o domach drewnianych z bala. A on mi na to, że o takim marzy. Na to Żona Klienta mówi, że ona też.... Hmmm, gadaj tu z takimi obiektywnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 06.08.2011 10:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2011 A ja dalej załatwiam sprawy. Zdjęć nie ma, bo przecież nie będę wklejać fotek jak latam po urzędach i załatwiam, nie? Potem nadrobię jak coś się zacznie dziać, bo sama lubię okropnie fotki w dziennikach, więc wiem, że mój jest denny. A załatwiłam geodetów i umówiliśmy się z naszym Szefem Ekipy, który budował Podrzutka, żeby się określił terminowo i płacowo jak to ma wyglądać. Na razie ceny mnie rozwalają. Nasz Szef Ekipy, bardzo uczciwy facet, po obejrzeniu projektu (takiego ze strony www) z moimi uwagami co do powiększania garażu, powiedział, że to tak z 50 000 wyjdzie. Za garaż???! To ile będzie kosztowała reszta domu z wykończeniem, obrusem i wycieraczką? Mama, czy Ty to słyszysz? We wtorek Szef Ekipy do nas przyjedzie i nam powie co i jak i kiedy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 06.08.2011 10:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2011 Cena jaką usłyszałam od geodetów jeszcze bardziej mnie ubawiła. Jak powiedziałam, że chodzi o wznowienie granic (ja się tam użerać z Klientem o centymetry nie będę, ma być wszytko zgodnie z prawem) i powiedziałam gdzie, to Pani Geo ze słodkim uśmiechem mi powiedziała, że tam u nas to straszne kłopoty z dokumentacją są i to będzie kosztowało tak między 900 a 1000zł.... Dobrze, że siedziałam. I z równie słodkim uśmiechem wyjaśniłam Pani, że wczoraj dzwoniłam do warszawskiego geodety i on z Wawy przyjedzie i zrobi za 500zł. Na to Pani, to niech se go wezmę. Ja na to, że nie omieszkam. Na to Pani, a gdzie to tak właściwie jest. Ja jej mówię. A ona na to, że tylko coś sprawdzi. I sprawdza w komputerze, że nasze działeczki ślicznie na mapce sobie są i to z numerkami. I mi mówi, że dobra, że za 500 zrobią, bo ona myślała... ble ble ble.... A ja jej na to, że ok. A powinnam za klasykiem powiedzieć "No, no, widzę, że wy tu siostry w Geo (Archeo by nie przeszło) niezły burdel macie!..." Siostry lub bracia z Geo będą we środę. Uwaga! Trzeba dzwonić w kilka miejsc, żeby się nie dać naciągnąć! To dla tych początkujących, co to naiwnie jeszcze w ludzi wierzą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 06.08.2011 10:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2011 No i się martwię tak ogólnie.... Czy zdążymy i czy damy radę przezimować w warsztacie.... Tam będzie coś ze 40m kw, nas troje. Malutkich dzieci brak. Planujemy kozę i dodatkowo płyty ścienne elektryczne. Kupimy byle jakie szafki do pseudo-kuchni. Zrobi się mały kibelek z prysznicem. Meble wstawimy częściowo te które mamy. Jak wstawimy łóżko nasze i łóżko Młodszego Syna plus jakieś szafy, to na nic już miejsca nie będzie. Powiedziałam Peterowi, że najwyżej całą zimę przeleżymy pod kocem w łóżku, bo na nic innego nie będzie miejsca. Bardzo się ucieszył. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2011 09:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2011 Wczoraj był nasz Szef Ekipy in spe. Na podstawie mojego maila i tłumaczeń przez telefon, zrobił wstępne rysunki techniczne garażu. Okazało się, że na jego rysunku wszystko jest właściwie odwrotnie. Widocznie bardzo dobrze tłumaczę. Ale to nic. Poopowiadał nam w jakiej kolejności co i jak, ile to by wszystko kosztowało (oj, boli…) a na koniec stwierdził, że on jeszcze nie wie czy da radę nam to postawić. Nie odezwaliśmy się. Niech myśli chłopak…. No bo on ma podpisaną umowę na dużą robotę i gdyby nam się tak nie spieszyło, to on by z doskoku nam ten garaż zbudował… My dalej gapimy się na niego jak dwie sroki w gnat, niech myśli dalej. …No i on to właściwie ma czterech braci, jakby co…. Gapimy się bez słowa i przypalamy kolejne papierosy. …No i ta jego duża robota, to nie wiadomo kiedy dokładnie się zacznie bo czekają na pozwolenie…. No, ale jutro (czyli dzisiaj) nam odpowie. No dobra, wyrok przesunięty. Więc szybko ustalamy, że trzeba będzie wydziabać w płocie miejsce na przyszłą bramę, bo jak koparka przyjedzie, to nie wjedzie. A potem to już z górki. Czyli właściwie nie dopuściliśmy do siebie myśli, że on może nie móc. Tym bardziej, że uczciwy i sympatyczny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2011 09:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2011 Dzisiaj piszę maila do architekta od Prostego, p. Berezowskiego, powodowana plotkami, że rzuty na stronie odbiegają od tych, które są aktualne. Pan Berezowski ponoć mnie wyręczył i przeniósł kominek na ścianę z kuchnią (pisałam o tym na początku). Nie dość, że odwalił za mnie kawał dobrej roboty, to jeszcze w ciągu pół godziny dostałam odpowiedź z aktualnym rysunkiem. Bardzo już lubię pana Berezowskiego. Aktualny parter wygląda tak: Jak widać, faktycznie kominek jest w takim miejscu, że można się ładnie wpiąć z wentylacją kuchni w jeden komin. Z drugiej strony nie jestem przekonana co do kominka w rogu. Jakoś tak zawsze bardziej podobały mi się kominki panoszące się na środku ściany…. Ale co jeszcze: łazienka też jest powiększona, tak jak planowałam to zrobić. Znowu punkt dla pana B.! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2011 09:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2011 Góra wygląda tak: Peter na szybko ocenił, że w łazience nie ma miejsca na kabinę prysznicową. Jak to nie ma miejsca? Jak nie ma, to się znajdzie. Wannę się przestawi, coś się poteguje i będzie dobrze. A, przecież ja i tak chciałam powiększyć łazienkę o tę mała garderobę obok, żeby miejsce na pralnię zrobić. Ha! Zapraszam do komentowania projektu. Wszelkie uwagi bedą bardzo cenne! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2011 09:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2011 Oczywiście z chłopem to się planować nie da. On się zatrzymał na etapie rozwalania płotu pod bramę. Potem zrobi jeden kroczek dalej i będzie myślał o zdjęciu humusu. Dalej na razie myślał nie będzie, bo po co…. Ja się zabiję. To ja już kolor ścian sobie wyobrażam a on dopiero bramę robi w głowie. Bardzo jestem ciekawa jak wyglądałaby budowa samych Peterów i druga bliźniacza, samych Jagn (bez wpływów płci przeciwnej) U Peterów pewnie byłoby porządnie, po kolei, ale za to z przestojami na myślenie co dalej. I że może jednak trzeba było to okno przesunąć, bo coś im tam mgliście zaświta, że ludzie mówili, że podobno jakieś meble trzeba będzie wstawić kiedyś do pokoju…. Gniazdka będą wszystkie rozmieszczone tak, żeby się kabelki w skrzynce równiutko pomieściły a nie, żeby było funkcjonalnie; rurki kanalizacyjne szły by idealnie równolegle, a potem będziemy się martwić jak wejść do wanny, która zgodnie z rurkami wypadnie na ściance kolankowej…. itd. Budowa posuwałaby się dosyć zgrabnie a po jej zakończeniu zaczęliby się zastanawiać jak w tym domu da się żyć. Ale co tam. Materac do spania można położyć w końcu gdzie się chce, nie? Budowę Jagn wyobrażam sobie jako rozbabrany dołek z bloczkami różnego koloru i rodzaju dookoła, bo już trzy razy zmieniły zdanie; z jakimś rogiem zaczętym, ale nie skończonym, bo trzeba było na szybko przedyskutować kolor parapetów; z próbkami ośmiu kolorów dachówki tu i ówdzie; z kupionym okazyjnie stołem z allegro, czekającym na podorędziu obok wykopu, bo szkoda było nie kupić i walającymi się wszędzie próbnikami kolorów farb do łazienki górnej. Budowa trwała by latami, bo trzeba przecież wszystko obgadać a to trwa, dom miałby doklejone od frontu jeszcze jedno pomieszczenie, bo przecież wiatrołap okazał się po fakcie za mały; osiem razy poprawiany balkon, bo ten poprzedni może i zgodny ze sztuką budowlaną, ale jakiś taki mało przytulny…. Jak to dobrze, że jesteśmy tacy różni.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2011 10:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2011 Właśnie dostałam sms-a od Szefa Ekipy, że nie będzie mógł nam zbudować garażu Tak więc poszukuję solidnej, niedrogiej ekipy na już.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.08.2011 09:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Sierpnia 2011 Wczoraj odbyło się spotkanie na szczycie z nowym, ewentualnym szefem ekipy, którego jeszcze nie wiem jak nazwać, żeby odróżniał się od tamtego Szefa Ekipy. Ewentualny pan szef okazał się być nieśmiałym, przesympatycznym facetem. Od razu wzbudził naszą przychylność w ogóle przychodząc w umówionym kilka dni wcześniej terminie, zadając konkretne pytania o strop (wstępnie zdecydowaliśmy się na Terrivę, bo szybciej, a poza tym Pan Szef (no to chyba już wiem... ) powiedział, że za Terrivę zapłacimy więcej za materiał, ale on weźmie mniej a za monolit zapłacimy mniej, ale on weźmie więcej - logicznie i rzeczowo), zainteresował się jak w ogóle rozwiązać kwestię późniejszego połączenia warsztatu z domem (wychodzi na to, że będzie musiała być podwójna ściana!), gdzie zrobić nadproże nad dopiero później tworzonym przejściem do pomieszczenia nad garażem itd. Potem niemal go uściskaliśmy, kiedy podał cenę za robociznę o 5 tys. niższą od poprzedniego Szefa Ekipy, ale na szczęście się opanowaliśmy, bo wstępnie zasugerował, wyższą cenę za materiały. Hmmm.... miał iść do domu i liczyć. Właśnie - 'iść". Bo on mieszka 400m od nas i to też jest ogromny plus, bo odpada kwestia zakwaterowania chłopaków na czas budowy. Na dodatek na pytanie czy się wyrobi z czasem, bo jak się nie wyrobi to wprowadzimy się do niego (taki tam, drobny nacisk), powiedział, że jakby wiedział, że się nie wyrobi to by w ogóle nie przychodził. Znowu nasz wykres sympatii ruszył w górę. Po czym powiedział, że nie jest w stanie powiedzieć dokładnie kiedy zacznie, ale może powiedzieć kiedy skończy. Do końca września będzie stało... No, może bez papy. Wykres poszybował w górę jak szalony, już prawie na pole "miłość". Lubimy mężczyzn, którzy wiedzą jak i kiedy kończyć, prawda? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.08.2011 10:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Sierpnia 2011 Namiary na Pana Szefa mamy od mojej wieloletniej (nie w sensie, że starej, tylko znamy się długo) koleżanki, która właśnie wykańcza swój dom za moim płotem. Jak się wybudujemy, to będzie nas oddzielał Klient, ale jakoś to zniesiemy. Kasia jest dla mnie nieocenionym źródłem informacji jako "świeżo wybudowana" na temat lokalnych materiałów, pracowników itp. Wszystko ma na świeżo i chętnie się dzieli. Uwielbiam nasze babskie rozmowy o budowaniu:- Kasia, ile litrów ma wasze szambo? - Eeeee.... czekaj.... 150 litrów?... Tak może być?...- Chyba nie. Raczej 15 000 litrów.- A, to może tak. Bo pamiętam, że była jedynka i piątka.Kocham ją. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.08.2011 14:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Sierpnia 2011 (edytowane) No to czas na fotki. Byłyby wcześniej, ale o tym za chwilę. Peter robi Ładne Rzeczy. W tej chwili na przykład barierki dla sąsiadów. No i ma ze mną gehennę. Bo ja chcę, żeby robił te barierki. Ale on je robi w swoim warsztacie 70km stąd. No więc jak jest tutaj, to ja się denerwuję, że barierki czekają. Jak robi barierki, to ja mam pretensję, że go tu nie ma a jest tak potrzebny. To cud, że mnie jeszcze nie znienawidził.... No i jak robi Ładne Rzeczy to zabiera aparat, żeby je fotografować. Co doskonale rozumiem. Ale to mi nie przeszkadza suszyć mu głowę, że zostawia mnie bez cyfrówki. I dzisiaj pamiętał i zostawił sprzęt dla mnie. No to jadziem: Tu widać gdzie będzie wjazd. Na razie jest płot, który trzeba wydziabać i zrobić bramę. Peter zrobi. Między jedną barierką a drugą. Albo jednocześnie... A tu co mi spędza(ło) sen z powiek. To jest świerk. Kocham świerki kłujące, a ten ma ze 2,5 m i jeżeli dobrze mierzę to będzie stał dokładnie tam gdzie kończy się taras. Nie centralnie, minimalnie po prawej stronie, ale jednak. Będzie zacieniał taras i jedną z sypialni jak urośnie. Z drugiej strony uwielbiam domy wtulone między drzewa.... Peter mówi, żeby go zostawić, że będziemy mieli śliczną choinkę na Święta. I nie wiem co robić. Nawet go okopałam, żeby ułatwić mu przeprowadzkę a teraz sobie myślę, że dam bidakowi spokój. Za to tego pana na pewno będziemy przenosić Rośnie dokładnie na linii przyszłego ogrodzenia. Dereń Ellegantissima. Bardzo je lubię. A to moje dzisiejsze dzieło. Dołek pod sławojkę. Jestem rozczarowana, bo zdjęcie nie oddaje jego urody. I na dodatek wypełnił się już. Na razie wodą... Edytowane 15 Sierpnia 2011 przez Jagna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 19.08.2011 11:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Sierpnia 2011 (edytowane) A to moje dzisiejsze dzieło. Dołek pod sławojkę. Jestem rozczarowana, bo zdjęcie nie oddaje jego urody. I na dodatek wypełnił się już. Na razie wodą... Ta... Jak widać po zdjęciu będę musiał wybudować okrągłą sławojkę... Edytowane 19 Sierpnia 2011 przez PBebnirz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 09.10.2011 12:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Października 2011 (edytowane) No dobra. Można podejrzewać, że nic się nie udało, nic się nie dzieje bo cisza zaległa. Ale to nie tak. Się dzieje, aczkolwiek niekoniecznie w tej kolejności jak było to planowane. Aktu notarialnego bowiem jeszcze nie ma. Dom więc nie jest sprzedany. Ale jakoś się nie martwię, bo Klient się nie rozmyślił. Jak na razie to ponoć Bank się namyśla odnośnie ich kredytu, co zapewne jest związane też z tym, że Klient ma jakieś widocznie wygórowane wymagania i podejrzewamy, że tak się wzajemnie zwodzą. Jak widać po poprzednim zdaniu, w którym zawarłam "ponoć", "zapewne", "widocznie" i "podejrzewamy" - tak naprawdę to my gucio wiemy i bazujemy tylko na tym co Klient nam mówi. A Klient mówi, bo jest w ciągłym kontakcie i czasem aż za bardzo, bo chętnie przyjeżdża z żoną jeszcze raz nacieszyć oko swoim przyszłym domem, co bywa czasem kłopotliwe, ale nie będę się tu na ten temat rozwodzić. Myślę, że większość z Was kuma o co chodzi. A my mimo braku aktu notarialnego działamy. Trzy miesiące na samą wyprowadzkę może i starczy. Ale i na budowę i na wyprowadzkę, więc zaczęliśmy budowę naszego Minidomku: Przyjechała koparka i wykopała minifundamenty: http://images10.fotosik.pl/38/fd1f9f30b43e1c95.jpg Wieczór przyszedł nam powiedzieć, że mu się podoba... http://images10.fotosik.pl/38/3bdf9f32e36b0b36.jpg W fundamentach pojawiła się woda, ale zanim zdążyłam się pomartwić, panowie sobie poradzili i ruszyli dalej z budową mniniścianek fundamentowych: http://images10.fotosik.pl/38/5ab00da26579dacf.jpg Potem wsypali minipiasek a Peter zrobił minihydraulikę. Poszło to tak szybko, że zanim przybiegłam z aparatem, już było tak: http://images10.fotosik.pl/38/464fc26862fa9f1c.jpg No i zalali strop. I dzisiaj wygląda to tak: http://images10.fotosik.pl/38/ad125de6f616bd3d.jpg Czyli Minidomek prawie cały. Miniśrodek wygląda tak: http://images10.fotosik.pl/38/8e455b9084cd8e0c.jpg Tu miniwejście: http://images10.fotosik.pl/38/d85725b1a445b6ae.jpg A to widok z okna na pobojowisko i działkę: http://images10.fotosik.pl/38/01a509e58f3ace74.jpg Edytowane 9 Października 2011 przez Jagna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.