pestka56 06.12.2013 00:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Grudnia 2013 Ja to chyba do kotów, bo do którego skoro są dwa na stałe plus jeden w porywach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdalena74 06.12.2013 21:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Grudnia 2013 Fajnie że wywiązała się dyskusja o psach, bo też chciałam o nie zapytać Nie dosyć że są piękne to mają fajne charaktery, jak sobie poczytałam o rasie. Jagna czy Twoje też są typowymi przedstawicielami rasy, bo z tego co przeczytalam to masz dwa rasowe i jednego prawie rasowego, chodzi mi o ich 'stabilność charakteru' ,typowe choroby i druga sprawa jaki jest mniej wiecej koszt miesięcznego utrzymania takiego psa? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 02:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 (edytowane) Najpierw o terierach: Magda - rasowy jest tylko jeden, samiec - Madej. Suczka trafiła do nas z pseudohowli, więc nie ma rodowodu i to jasno widać: jest połowy wielkości CTR-a, a charakterem też odstaje bo jest niesamowicie energetyczna, trochę panikara, nerwus, to mało typowe dla czernyszy (ale ponieważ może to czytać i pogniewać się na mnie, że ją obsmarowałam, dodam że jest jednocześnie bardzo kontaktowa, niesamowicie inteligentna i kompletnie pozbawiona agresji, nawet w stresie), a na dodatek ma straszną dysplazję stawów biodrowych- czyli to chodzący przykład dlaczego nie należy NIGDY kupować psa z pseudohodowli, jeżeli się chce konkretną rasę. Ona oczywiście ma u nas dożywocie, ale potem wiele takich psów ląduje w schronisku albo przywiązana do drzewa Dwa pozostałe to niewielkie kundelki, suczka-aniołek i piesek- debil. Tak więc mogę się wypowiedzieć tylko o jednym na 100%. A Madej prezentuje sobą to co piszą w opisie rasy. Bardzo zrównoważony, pewny siebie, psy wszystkie sobie podporządkował, wobec nas bardzo posłuszny bez specjalistycznego szkolenia, nieufny wobec obcych. Ale jeżeli chodzi o inteligencję to Tabusia bije go na głowę. On wykonuje polecenia (w końcu żołnierz), ale myślenie samodzielne już wymaga nieco więcej czasu Jest absolutnie zero-jedynkowy, jak to chłop, myślę, że suki są bardziej bystre i emocjonalnie rozwinięte. Choroby - na pewno rodzice szczeniaka muszą być prześwietleni pod kątem bioder i łokci. Madej na szczęście nie ma żadnych objawów jeżeli chodzi o dysplazję, ale za to wiem, że jego ojciec jest nosicielem HUU czyli hyperuricosurii, choroby powodującej kamienie w moczu, więc go muszę obserwować. Ta choroba jest dosyć częsta u czernyszy i niektórzy walczą o obowiązkowe badania w hodowlach, ale na tę chwilę niewiele psów jest przebadanych. Poza tym Madej pochodzi z hodowli białoruskiej, więc być może, że i niesie to za sobą różnice w wyglądzie czy charakterze. Jest wybitnie mocnej budowy, bardzo duży. U hodowczyni (już w Polsce) były inne psy: samiec i dwie suki i cała trójka była bardzo przyjazna, wręcz domagała się głaskania a pies (też z tych wielkich) to wulkan energii i radości, cudowny. Madej (wtedy miał 5,5 miesiąca) był od początku inny - bardzo nieufny, nie chciał podejść do nas i gapił się jak sroka w gnat. Pewnie też i kwestia wieku. Magda - najlepiej przejechać się na kilka wystaw, poobserwować, pogadać z hodowcami - ja tak robiłam. Już na początku widać różnicę w zachowaniu czarnych terierów a np. berneńczyków. Czernysze pokładają się i śpią, albo grzecznie stoją a bernusie to żywioł, radosne i w ciągłym ruchu. Miałam swojego faworyta "na tatusia" - . Łagodny pieszczoch, bardzo spokojny (nawet chciałam go ukraść, ale jak się zorientował, że oddaliliśmy się za bardzo od jego pani, to zrobił w tył zwrot i przewlókł mnie przez pół hali wystawowej z powrotem ). Wyszło inaczej,ale gdybym miała brać kiedyś jeszcze szczeniaka to chętnie po nim. Co do urody - Zochna bardzo trafnie napisała jak wygląda CTR, który nie jest strzyżony. Kołtuny czasem po prostu trzeba ściąć do skóry, a ogolony czernysz wygląda makabrycznie. Tak więc to co jest na zdjęciach to psy fachowo ostrzyżone,wykąpane, uczesane i pachnące. To wymaga sporo pracy. Madej już taki nie jest, strzygę go dosyć krótko i obcinam mu brodę, czyli czernyszową dumę, bo jest nośnikiem wody i grzybów, jeżeli się jej nie myje ze dwa razy dziennie a ja nie mam aż tyle samozaparcia. Koszt utrzymania czernysza to na pewno wydatek kilkuset złotych miesięcznie. Osobnik zjada ze dwa wory 15kg miesięcznie a niezła karma kosztuje powyżej 100zł, czasem dużo powyżej. Do tego, tak jak pisałam: odkleszczanie, odrobaczanie, szczepienia, szampony, strzyżenie to ok. 100zł raz na trzy miesiące minimum,a jak ktoś strzyże sam tak jak ja to trzeba kupić nożyczki, trymer itd. Niezależnie od tego trzeba mieć w domu szczotki i grzebienie do codziennej pielęgnacji. A to w przypadku psa zdrowego. Specjalistyczna karma czy leki znacznie podnoszą ten koszt. To wszystko brzmi jakbym zniechęcała, ale lepiej wiedzieć zanim się zdecyduje niż potem ogłaszać na gratce (jest masa ogłoszeń), że "z powodów rodzinnych..." bo pies jest za duży, za dużo je i za dużo koło niego trzeba chodzić. Na pewno rasa wymgająca. Ale powiem tak: miałam przez 7 lat berneńczyka, którego uwielbiałam i nadal bardzo za nim tęsknię,ale już drugiego berniego nie kupiłam. Za to mamy ustalone z Peterem, że cztery psy to za dużo i jak najstarsze (kundelki mają po ok.10 lat) zaczną odchodzić, to nie zastąpimy ich innymi psami, ale gdyby tfu, tfu, z jakiegoś powodu zabrakło Zbója, to natychmiast kupujemy na jego miejsce drugiego czarnego. To chyba mówi samo za siebie Jak masz jakieś pytania to pisz, jak widzisz jestem samograjem w tym temacie. Poza tym są fora i strona czarnego teriera http://www.swiatczarnegoteriera.republika.pl/, skarbnica wiedzy, Zochna, to samo tyczy się Ciebie, jeżeli się zastanawiasz nad czarną kulką..... Edytowane 7 Grudnia 2013 przez Jagna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 03:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Zochna - co do Twojego pytania: oczywiście, że się upodabniam. A że mam całą trzodę, to mam z czego wybierać: Jestem.... mądra życiowo jak kot Amok pełna wdzięku jak kot Forest niezależna jak kotka Toyka tajemnicza jak kottka Bikini inteligentna jak suczka Tabu delikatna jak suczka Tula silna jak pies Madej i.... eee.... w przypadku pieska Frędzla to trudne..... no dobra: wierna jak piesek Frędzel Ha! Ja to mam dobrze, jest z czego wybierać! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdalena74 07.12.2013 04:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Jagna śliczne dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź widać że kochasz tą swoją zgraję. Zbój i Madej to mnie zmyliło, myślałam że to dwa psy:) Ja mialam owczarka niemieckiego, niestety odszedł w tym roku, białaczka, miał 10 lat i wczesniej wcale nie chorował. O CTR pomyślałam ze względu własnie na jego 'fajny' charakter, budujemy sie trochę w polach, i cały czas szukam psa który nie byłby tylko maskotką, ale tez nie chciałabym aby rozerwał kogoś na strzępy jakby przypadkiem znalazl się za ogrodzeniem. Mój owczarek niemiecki wogóle sie nie sprawdził. Jeździłam z nim na szkolenie podstawowe, potem robilismy kurs na obronnego, nawet szedł na pozoranta, ale oblał całkowicie jak na koniec całego szkolenia był przeprowadzony symulowany atak na mnie, podwinął ogon i pierwszy spieprzał Za to na koty i inne psy to darł chachę na calą okolicę. Do podjęcia decyzji mamy jeszcze dużo czasu, kilka lat może nawet, bo trochę potrwa zanim sie tam przeprowadzimy, a nie chciałabym aby pies samotnie mieszkał w kojcu i widział pana raz dziennie, bo z tego co czytam to psy bardzo lubiace obecność czlowieka. Niestety mieszkanie psa w domu odpada bo nie bardzo lubię sierściuchy na kanapie, a na koty to jestem uczulona, choć swego czsu miałam dwa, teraz już jest tylko jeden 6letni Rudy, ale pozwalam zwierzętom wchodzić do domu, koty zimą wchodziały na trzy godzinki zdrzemnąć się na podłogówce i miałczały żeby je wypuścić. Pies przebywał jeszcze krócej wchodził, obwąchał wszystko i wychodził, także myślę że moje zwierzęta wolały jednak żyć na dworze i o ile nie jest to zamknięcie z dala od czlowieka i na wiele godzin to nic złego w kojcu im sie nie stanie. Wydaje mi sie że Czarny ma na tyle grube futro że może mieszkać na dworze. A co do jego pielęgnacji to faktycznie widzę że może być upierdliwa, ja mojego ON-ka jak liniał to czesałam codziennie, a tak to raz w tygodniu, kompany był dwa razy w roku i to w sumie wystarczało, on jakoś sam się czyścił Co do róznic psów hodowanych w Polsce a za wschodnią granicą, to może faktycznie coś jest na rzeczy, bo jeszcze się nie zagłębiałam w temat, ale juz przypadkiem gdzieś wyczytałam że takie różnice są. wobec nas bardzo posłuszny bez specjalistycznego szkolenia, Jagna a duzo czasu mu poswięcaliście dziennie? On równo słucha wszystkich czy ma swojego Pana? Trochę tu sie tego obawiam że może chcieć 'żyć własnym życiem' jakby za mało uwagi dostawał. I na koniec Ci jeszcze powiem że kundelki jesli nie chorują i maja się ciepło to lubią sobie pożyć i z 18lat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 07.12.2013 10:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Jagna, jak zwykle Twoje wypowiedzi przeczytałam z duuużą przyjemnością Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 17:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 (edytowane) Jagna, jak zwykle Twoje wypowiedzi przeczytałam z duuużą przyjemnością Merci Magda - ja z kolei nie wyobrażam sobie posiadania psa, który mieszka wyłącznie na zewnątrz. Cała frajda dla mnie to właśnie kontakt ze zwierzakiem, pies śpiący przy moim łóżku i ta radość kiedy rano witają nas jakbyśmy się tydzień nie widzieli. Poza tym wychodzę z założenia, że jeżeli pies ma być ochroniarzem to tylko w domu. Na zewnątrz pies jest właściwie bezbronny, dostanie gazem w pysk, albo nie daj Boże siekierą w łeb i po psie a potem i po nas. Pies w domu podniesie alarm i z całą pewnością nikt nie spróbuje wtargnąć do domu słysząc bas dużego psa tuż za drzwiami czy oknem. Ale to indywidualny wybór. Z tego co wiem to np. owczarki kaukaskie wręcz wolą być na zewnątrz, bo temperatury domowe są dla nich nie do zniesienia, no i jest to rasa stróżująca. Czarny terier to rasa obronna, tak jak pisałam: żeby widział sens swojego działania musi być blisko obiektu bronionego, czyli człowieka. Madej jest zdecydowanie zimnolubny i kiedy jesteśmy w pracy dwa "duże" zostają na zewnątrz a małe w domu. Ale od popołudnia do rana wszystkie mają swobodny wstęp do domu i kiedy czasami nie wpuszczam czarnucha bo np. chcę poodkurzać to ten dosłownie płacze za drzwiami, żeby dać mu wejść. Oczywiście jest do tego przyzwyczajony i wie, że dom jest też jego, pies nigdy nie wpuszczany nie będzie się tego domagał. Czernysz nawet w domu łazi za człowiekiem krok w krok, kładzie się tam gdzie siada jego pan, leży pod drzwiami łazienki kiedy pan się kąpie itd. Mają przy tym fajną cechę: można stanąć takiemu na łapie czy ogonie, zrobić nad nim krok, oprzeć się nogą o jego nos - on nawet nie drgnie. Cierpliwie poczeka aż zabierzesz stopę, więc nie ma obawy, że kogoś przewróci zrywając się z miejsca. U nas ja jestem głównodowodząca, to ja karmię, czeszę i w razie potrzeby strofuję, więc chyba największym szacunkiem darzą mnie. Ale Madej pięknie wykonuje polecenia również i mojego 12-letniego syna, nie mówiąc o Peterze, którego kocha całym czarnym sercem. Ja nie widzę tego, żeby zdecydowanie kogoś faworyzował. Kiedy na terenie musieli być robotnicy w czasie naszej nieobecności, dwa większe psy były zamykane w kojcu i co rano to mój syn je tam zaprowadzał i na jego polecenie bez cienia sprzeciwu oba wędrowały za nim, podczas gdy ja czekałam przy bramie i patrzyłam z przyjemnością jak ten olbrzym posłusznie biegnie za dzieciakiem ważącym połowę tego co on,. Reasumując: jak dla mnie czarny terier nie nadaje się na psa trzymanego wyłącznie na zewnątrz, ale prawda jest taka, że dla mnie żaden pies się do tego nie nadaje, bo to przecież nasza bliska rodzina. Natomiast na forum czernyszowym czasem pojawia się takie pytanie i właściciele CTR-ów zdecydowanie mówią to co ja: to pies domowy, nie potrzebuje terenu, dużej działki i wypasionej budy. Potrzebuje kawałka podłogi u nóg właściciela. W tej chwili ja to piszę i mogę dokładnie obejrzeć wszystkie poduchy u łap mojego Madeja, który chrapie rozwalony na podłodze 50cm ode mnie Ośka ma doga, czyli psa wielkości kucyka i jego zdjęcia z kocykiem, tapczanikiem czy kanapą - dla mnie cudo. A, zapomniałam: czarnym terierom zarastają kanały słuchowe, więc trzeba też regularnie wyrywać im włosy z uszu. Mój akurat to uwieeeelbia i może przespać cały zabieg. Ale to kolejna rzecz, której sobie nie wyobrażam robić zimą na dworze. A Kaukazy Ci się nie podobają? Albo Mastif Tybetański - piękny, duży, nie wymaga tyle zachodu z pielęgnacją i ponoć do domu tylko zagląda i sam prosi o wypuszczenie, bo ma w genach pilnowanie obejścia. Tyle, że dosyć samowolny i trzeba mieć solidne ogrodzenie, bo ponoć lubi zrobić patrol i zobaczyć co słychać w okolicy, ale to właśnie cecha psa, który nie potrzebuje ciągłego kontaktu z człowiekiem - coś za coś. Edytowane 7 Grudnia 2013 przez Jagna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anSi 07.12.2013 18:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 ...Reasumując: jak dla mnie czarny terier nie nadaje się na psa trzymanego wyłącznie na zewnątrz, ale prawda jest taka, że dla mnie żaden pies się do tego nie nadaje, bo to przecież nasza bliska rodzina.... Święta prawda I nie tylko czarne teriery tak mają. Mój arystokratyczny kundelek zapłakałby się na śmierć, gdyby nie mógł być blisko nas. Zostaje sam, ale z wielką niechęcią i tylko na hasło - pies zostaje, idę do pracy. Robi wtedy minę typu: nooo dooobra, ale byle nie za długo. Uwielbia długie spacery, ale zaraz po nich natychmiast pakuje się do swojej dużej budy, czyli do domu Gdyby nie cztery koty, które śpią razem z nami, pewnie to pies zaanektowałby połowę łoża. No, ale z kotami nie wygrał - musi zadowolić się legowiskiem tuż obok łóżka. Nocą łatwo pomylić go z dywanikiem On Ci to po wczorajszym pierwszym, zimowym spacerze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zochna 07.12.2013 18:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Podpisuję się pod wszystkim co Dziewczyny wyżej napisały. Magda - a nie rozważałaś innych form zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa - np. monitoringu i umowy z firmą ochroniarską . Piszę to absolutnie bez żadnego sarkazmu. Szkoda psów mieszkających na stałe w budach/kojcach. Psy to zwierzęta społeczne i nie są szczęśliwe bez swojego stada. Pewnie że każdy się przyzwyczai po jakimś czasie - ale to tak jak człowiek do samotności z przymusu. Koszty takiej ochrony porównywalne z utrzymaniem psa - albo niższe, efektywność pewnie wyższa AnSi - fajny arystokrata Szczęściarz U nas dzisiaj w porywach do metra śniegu - 2 godziny odśnieżania rano Jagna - ja się na pewno zgłoszę do Ciebie, jak już dojrzejemy do decyzji Jednym z poważnych argumentów "przeciw" jest to, że około 10 godzin nie ma nas w domu. To długo dla psa. Aa.. idę poczytać o Waszych podobieństwach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 18:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Ależ przystojny facet! Ależ nieszczęśliwy na tym śniegu Widać, że znosi to tylko chwilowo i myślami jest już na kocyku. U nas jak wychodzimy z pracy to psem, który żegna nas z miną "Dobra, dobra, no pa, idź już...." jest Tula (wzięta 8 lat temu ze schroniska). Otóż wydało się o co chodzi, jak kiedyś czegoś zapomniałam i wróciłam się na moment do domu. Zastałam suczydło rozwalone na łóżku, bardzo zaskoczone i od czubka nosa do końca ogona było widać, że jest jej głupio.... Ale czy zeszła? Oczywiście, że nie. Merdnęła z zawstydzeniem ogonem i leżała dalej, bo przecież wiedziała, że zaraz znowu wyjdę i po co tak złazić i włazić bez sensu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 19:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 U nas dzisiaj w porywach do metra śniegu - 2 godziny odśnieżania rano Jagna - ja się na pewno zgłoszę do Ciebie, jak już dojrzejemy do decyzji Jednym z poważnych argumentów "przeciw" jest to, że około 10 godzin nie ma nas w domu. To długo dla psa. Aa.. idę poczytać o Waszych podobieństwach Taka zima u Was?! Myślałam, że AnSi złapała moment śnieżenia w czasie wichury i to tylko tak wygląda na zdjęciu....U nas ledwo poprószyło a i tak zaraz to zwiało. 10 godzin mówisz. Niech no policzę: wychodzimy o 7:00 a Syn wraca ok. 16:00, ja godzinkę później. To 9-10 godzin. Dlatego duże, młode energiczne zostają na zewnątrz. Ale zanim się zrobił kojec to w czasie obecności panów budujących, zostawały w MInidomku i przesypiały cały dzień. Da się? Da się. Potem był problem, bo zapraszane rano do wyjścia patrzyły na mnie jak na wariatkę. Zresztą jak są sakramenckie mrozy, albo upały, to też zamykam je w domu mimo kojca, bo buda "się robi" i jest na etapie projektu.Oczywiście szczenior nie wytrzyma tyle, ale szybko rośnie i u nas sprawdziło się we wszystkich wypadkach "Ile miesięcy tyle godzin", czyli 10-cio miesięczny czernysz nie dość, że już może zostać na zewnątrz bo nikt nie ukradnie 50-kg szczeniaczka, to może zostawać w domu i będzie głównie spał. Fajne jest też to, tak na marginesie, że czarnuchy na ogół nie mają tendencji do demolki w domu, to ważne. Zochna jak będziesz gotowa - wal jak w dym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 07.12.2013 20:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Czytam i tęsknię za moim Timem. Może jeszcze kiedyś przyprawię moje koty o zawał z sprowadzę takie duże zwierzę do domu. Kto wie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 07.12.2013 20:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Czytam i tęsknię za moim Timem. Może jeszcze kiedyś przyprawię moje koty o zawał z sprowadzę takie duże zwierzę do domu. Kto wie Tim? Tak miał na imię przygarnięty przez moją Mamę szczeniak, który wyrósł na pięknego dużego, rudego psa. Żył prawie 19 lat, karmiony tanią karmą i gotowanymi płuckami z kaszą....A my się teraz wczytujemy w składy, procenty białka i tłuszczu i zawartość glukozaminy Napisz coś o swoim Timciu. Pestka, duże przecież jest fajne. Ja lubię poczucie, że kocha mnie coś co mogłoby mi odgryźć twarz w sekundy gdyby tylko chciało.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anSi 07.12.2013 22:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Zochna - u nas podobnie - napadało i nawiało tyle śniegu, że dzisiejsze plany, coby trochę ogarnąć w domu i zagrodzie na okoliczność nadchodzących świąt pozostały nadal planami, całę przedpołudnie odśnieżaliśmy drogę, no a potem to już nie chciało mi się chcieć Jagna - ano popadało i powiało u nas solidnie. Dzisiejszy ranek zaskoczył nas metrową zaspą przed bramą. Dobrze, że nie musiałam do pracy jechać pestka - pies i kociate to niekoniecznie niedobre połączenie Gdy zaczynaliśmy budowę mieliśmy na stanie tylko kotkę Tiyę i kocurka Dandysa. W trakcie budowy zawitał do nas uratowany przed schronem prawie norweski leśny - Irys. Gdy zamieszkaliśmy, razem z nami postanowił zamieszkać rezydujący w okolicznych Szadułkach (wysypisko śmieci) nasz arystokrata Rufus - koty zniosły nowego lokatora dzielnie, a nawet bez protestow. No może Tiya była trochę obrażona, ale szybko ustaliła z Rufusem, że królowa jest tylko jedna i tak pozostało do dziś. Gdy Tiya np. zechce przypadkowo zaanektować psie legowisko na kilka dni - Rufus udaje, że jej tam nie widzi i kładzie się obok W ubiegłym roku mój S. przytargał z pracy karton z kolejnymi czterema kociakami. Jednego szybko wyadoptowałam, trzy kocurki zostały. Niestety w styczniu, tuż po kastracji wszystkie zapadły na koci tyfus i dwa z nich nie przeżyły Pozostał z nami jedynie Ćwirek (on nie miauczy, tylko ćwierka) I muszę Ci powiedzieć, że to Rufus zaadoptował kociaki, jak swoje dzieci. Dla nich nauczył się wchodzić po kręconych schodach na piętro. Przez 5 lat piętro było dla niego niedostępne, bo nie umiał wejść na takie dziwne schody. Dla kocich dzieci nauczył się. Ćwirek za to nauczył się siadać jak pies - zawsze w takiej pozycji czeka na jedzenie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 07.12.2013 23:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2013 Tima, a raczej Timura, bo tak miał w metryce, niejako przygarnęłam. Był ostatnim z miotu wprawdzie rasowym, ale bez rodowodu prawie 6-cio miesięcznym dogiem niemieckiego z problemami. Wzięłam go ponieważ kolega zadzwonił, że likwiduje się hodowla na Saskiej Kępie (w mieszkaniu !!!), bo właściciele mają chore dziecko. Psiak nie został sprzedany, bo miał zostać i nagle postanowili się go pozbyć, albo uśpić. Choroba 3 letniego dziecka, jak sama zobaczyłam, polegała na zaniedbanych problemach z niedorozwojem stawów biodrowych. Dziwni ludzie. Pies nie był szczepiony, nie miał przyciętych uszu (wtedy się dogom cięło, żeby stały) i nie był wyprowadzany z domu.Wzięłam psa nie mając żadnego doświadczenia, bo jak mogłam go zostawić. Miałam 19 lat i mieszkałam z rodzicami. Przywiozłam go nic nie mówiąc rodzicom. Nawet nie zdążyli się pogniewać, bo zagrypioną mamę od razu skutecznie polizał, a przed tatą prześlicznie usiadł i wgapił się w oczy. Taka wielka niezgraba. Jak nie pokochać.Nienauczony niczego przez hodowców, u nas w domu posikał się tylko raz na dywanik przy drzwiach wejściowych. Później już zawsze informował, że chce. Były z tym korowody, bo przecież nie szczepiony i nie wyszło mu to na zdrowie.Znajomi polecili mi weta, warszawską sławę od psów. Weterynaryjna sława, zamiast najpierw zaszczepić, obciął Timowi uszy i powiedział, że wszystko będzie okey. Ja głupia zawierzyłam, że gdy zdejmiemy szwy będą szczepienia i że nawet z nieszczepionym mogę wychodzić w środku miasta, gdzie pałęta się masa zwierzaków luzem w różnym stanie zdrowia. Złapał nosówkę. Jeżdżenie z Timem po całym mieście od kliniki do kliniki w miarę jak w tych najbliższych kończyły się zastrzyki, które dostawał codziennie, to cała epopeja. Nie mieliśmy wtedy samochodu, a taksówki – miałam wybór albo płacić w klinikach, albo za taksówki. W końcu bał się wsiadać do tramwaju (to musiał być niezły widok). Kojarzył wyjścia z domu z zastrzykami. Raz mało nie zdemolował gabinetu usiłując wcisnąć się pod szklaną szafkę z medykamentami. Usłyszałam „jak nie umie pani poradzić sobie z psem, trzeba było ratlerka kupić”. Tim był prawie 2 razy cięższy ode mnie i cały czas w szoku.Na szczęście udało się. Nosówkę pokonaliśmy. Nikt jednak nie powiedział mi, że ta choroba niekiedy ma też drugi etap – atakuje wątrobę, mózg, najsłabszy organ. 3 lata było świetnie, a potem zaczęły się ataki epileptyczne. Poszło szybko. Po pół roku Tima nie było. Cała historia. Zostały mi wspomnienia, niektóre zabawne, np. o wielkim wężu o świcie zimą na śródmiejskim trawniku. O psich pomysłach na budzenie opornej pańci na pierwszy poranny spacer i o sposobach na szybkie zakończenie rozmowy telefonicznej, a także o przyspieszonym kursie jak uniknąć siniaków podczas zabawy i jak obronić się przed wgnieceniem w podłogę podczas powitania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gosiek33 08.12.2013 06:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Grudnia 2013 Choć ostatnia historia smutna bardzo, to uwielbiam czytać Wasze zwierzakowe posty Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anSi 08.12.2013 11:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Grudnia 2013 pestko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 08.12.2013 23:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Grudnia 2013 (edytowane) To już tak dużo lat minęło, że została pamięć i czasem tylko ukłucie żalu, że pewnie był to jedyny zwierzak, który budził mnie o świcie wsuwając pysk pod kołdrę i szturchając w nogę lodowatym nosem. Kiedy zaczęłam ofijać się jak naleśnik (do dziś tak zasypiam), znalazł skuteczniejszy sposób. Unosił przednie łapy do góry i przerzucał je na drugą stronę łóżka. Tym sposobem całym ciężarem upadał na mnie. Gotowe, pani nie śpi, a nawet od razu siedzi Edytowane 8 Grudnia 2013 przez pestka56 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anSi 09.12.2013 08:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2013 pestko - coś wydaje mi się, że jakiś kolejny Tim już całkiem blisko Ciebie Bardzo ładne imię -TIMUR. Jeden z tych moich kociaków, któremu nie udało się pokonać choroby miał na imię Tamir. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 09.12.2013 08:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2013 Podpisuję się pod wszystkim co Dziewczyny wyżej napisały. Magda - a nie rozważałaś innych form zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa - np. monitoringu i umowy z firmą ochroniarską . Piszę to absolutnie bez żadnego sarkazmu. Szkoda psów mieszkających na stałe w budach/kojcach. Psy to zwierzęta społeczne i nie są szczęśliwe bez swojego stada. Pewnie że każdy się przyzwyczai po jakimś czasie - ale to tak jak człowiek do samotności z przymusu. Też jestem zdania, że jak pies ma być budowo-kojcowy to lepiej zainwestować w ochronę, alarm itp... Pies taki dziczeje bez kontaktu z człowiekiem i szczęśliwy wcale nie jest... Pestka, duże przecież jest fajne. Ja lubię poczucie, że kocha mnie coś co mogłoby mi odgryźć twarz w sekundy gdyby tylko chciało.... O to to Smutna historia z Timem... Nie do końca ufam wetom i raczej staram się zasięgać porad z wielu źródeł jęśli już coś się dzieje... Na parwo, też przez niedopilnowanie a właściwie przez niepoinformowanie mnie przez weta, że psa trzeba szczepić 2 razy odszedł mój wyżełek...pewnie dlatego mam zasadę ograniczonego zaufania... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.